~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
DreamsConstellation
Bard
Bard
DreamsConstellation


Female Wiek : 30
Skąd : Neptun
Liczba postów : 210
Rejestracja : 01/11/2018

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty
PisanieTemat: [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie    [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  EmptyCzw 13 Gru 2018, 20:31

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  SWgz2gq


Fandom: jest to w sumie lekka wariacja na temat światów Marvela i DC
Autor: DreamsConstellation
Beta: -
Pairing: -
Gatunek: sci-fi xD
Ostrzeżenia: osoby cierpiące na arachnofobię niech trzymają swoją wyobraźnię na wodzy.
N/A: To opowiadanie jest w dużej części napisane na podstawie mojego snu, przez co jest dziwaczne, ale może komuś się spodoba. Skorzystałam w nim z pomysłu zaczerpniętego z promptu w akcji Rok Kobiet."Napisz ff w drugiej osobie", więc oto i jest. Życzę przyjemnej lektury Smile
P.S. Tytuł roboczy, jeśli ktoś wymyśli lepszy, to będę wdzięczna Very Happy


Potworne Uczucie

Kiedy TO się stało, jadłaś właśnie drugie śniadanie. Wgryzłaś się w kanapkę, delektując jej smakiem, gdy w stołówce nagle zrobiło się bardzo cicho. Nienaturalnie cicho. Zawsze w porze lunchu w biurowej kantynie było jak w ulu, ale dziś coś się stało. Fala ciszy rozeszła się po pomieszczeniu, poczynając od miejsca, w którym znajdował się telewizor, a kończąc na stolikach ustawionych w najdalszym kącie, przy oknach. Rozejrzałaś się, marszcząc brwi i zastanawiając co było przyczyną tego złowrogiego milczenia. W tłumie dostrzegłaś Ruby, koleżankę z boksu obok, wycofującą się rakiem spod telewizora.

– Ru! – krzyknęłaś, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Kiedy kobieta cię dostrzegła, nerwowo podreptała w kierunku stolika, przy którym siedziałaś.

– Co jest? – zapytałaś.

– W mieście grasują jakieś... stwory... – Ruby zajęła miejsce obok ciebie. W jej oczach koloru gorzkiej czekolady, czaił się strach. – Właśnie pokazywali w wiadomościach, że zaatakowały już kilka osób.

Stwory? – prychnęłaś. – Co to niby znaczy?

– To znaczy, że czyjeś nielegalne eksperymenty wymknęły się spod kontroli... – odparła z naciskiem, a ty poczułaś, że zaczyna ci się robić gorąco, bo wiedziałaś co zaraz nastąpi. – Dziennikarz potwierdził przed chwilą, że stwory wyszły z DenCorp, siedziby spółki twojego chłopaka.



Z trudem łapałaś oddech, biegnąc schodami w dół. Nawet nie zadałaś sobie trudu by poinformować szefa, że wychodzisz wcześniej. I tak pewnie nikt nie zauważy.

Nie mogłaś uwierzyć, że Alex byłby zdolny zrobić coś takiego, ale jednak... To by wyjaśniało jego ciągłe zmęczenie ostatnio, fanatyczny błysk w oczach, a także to, że od miesiąca w sumie prawie w ogóle nie miał dla ciebie czasu. Mówił, że pochłania go ważny projekt...

Alex był synem milionera Davida Denninga, który założył firmę produkującą wyposażenia laboratoriów naukowych. Kiedy ojciec zmarł, cały swój majątek pozostawił jedynemu synowi. Alex, oprócz tego, że po ojcu odziedziczył smykałkę do interesów, był też naukowcem amatorem. W głównej siedzibie Denning Corporation kazał wybudować sobie własne laboratorium, gdzie zwykle pracował nad dość błahymi i idiotycznymi rzeczami, jak samo sznurujące się buty, czy nietracąca smaku guma do żucia. Przez to ostatnie nazywałaś go żartobliwie Williem Wokną. Na jedne urodziny, dla żartu, kupiłaś mu nawet ogromne białe okulary, z czarnymi szkłami, bardzo podobne do tych, które nosił Johnny Depp wcielając się w rolę wytwórcy czekolady.

Wybiegłaś na parking, gdzie stał, twój wysłużony jeep. Wskoczyłaś za kierownicę i wyjechałaś na ulicę z bardzo niedozwoloną prędkością. Wyglądało na to, że większość mieszkańców miasta już zorientowało się w sytuacji, bo na ulicach widać było spanikowanych ludzi, słychać było syreny wozów policyjnych, a na niebie mignął ci nawet wojskowy helikopter. Wcisnęłaś gaz do dechy i nie bacząc na nic, popędziłaś do DenCorp. Jadąc, włączyłaś radio. Na każdej stacji nadawali komunikat o dziwnych stworzeniach jakie pojawiły się w twoim mieście.

Mamy potwierdzone informacje o trzech ... tak, trzech .... Każdy wygląda inaczej... ludzie wciąż powtarzają, że wyglądają jak jakieś hybrydy człowieka, dokładniej mówiąc kobiet i różnych zwierząt. Jest kobieta–nietoperz, kobieta–kot i kobieta–pająk... Jednak świadkowie zgodnie przyznają, że stwory te wcale nie wyglądają pociągająco, niczym wyjęte żywcem z fantazji seksualnych, a bardziej jakby wyszły z najgłębszych czeluści piekieł. Mówi się, że tymi czeluściami jest Denning Corporation... W każdym razie, dopóki sytuacja nie zostanie opanowana, radzimy naszym słuchaczom zostać w domu...

Zrobiło ci się niedobrze, kiedy słuchałaś tych wieści. Wyłączyłaś radio, czując jak drugie śniadanie podchodzi ci do gardła i ostro skręciłaś w drogę prowadzącą do DenCorp. Pod wejściem głównym wielkiego drapacza chmur, zgromadziło się już kilka radiowozów, mnóstwo dziennikarzy i zwykłych gapiów, którzy najwyraźniej nie obawiali się stworów. Wjechałaś na parking, pokazując strażnikowi swoją przepustkę i zostawiając auto byle gdzie, popędziłaś do windy.

Alex siedział w swoim sterylnie białym laboratorium, rozparty na fotelu. Nogi, obute w nieodłączne, zamszowe mokasyny, do których zawsze zakładał białe, sportowe skarpety, trzymał na blacie. Głowę oparł wygodnie na ramieniu, w uszach miał słuchawki i nucił sobie coś cicho z przymkniętymi powiekami, a na jego ustach błąkał się łagodny uśmiech.

– Nie chcę ci przerywać chwili relaksu... – zaczęłaś, na tyle głośno by przebić się przez muzykę w jego słuchawkach. Drgnął, otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko na twój widok. – ... ale po mieście grasują jakieś potwory i wszyscy twierdzą, że to twoja sprawka!

– Widziałaś je? – zapytał, wyciągając słuchawki z uszu. Znowu miał ten fanatyczny, niezdrowy błysk w oczach, który naprawdę bardzo ci się nie podobał. – Są wspaniałe, prawda?

– Chciałbyś, żebym je widziała?! Żebym skończyła tak jak inni, którzy się na nich natknęli?!

– Nie martw się, wiedzą, że nie mogą zrobić ci krzywdy. – Wstał z fotela i podszedł bliżej. Ostatnia iskierka nadziei w twoim sercu, na to, że jednak nie on jest sprawcą tego zamieszania, zgasła. Ale co się stało? Czemu zrobił coś tak nieodpowiedzialnego i nagannego moralnie? Coś tak złego?

– Niby skąd?

– Powiedzmy, że dałem im to bardzo jasno do zrozumienia. – Wzruszył ramionami, odgarniając sobie z czoła długie, płowe włosy. nigdy nie miał czasu, żeby iść do fryzjera i porządnie się ostrzyc.

– Czemu to zrobiłeś Alex? Coś takiego... to jest obrzydliwe! – krzyknęłaś. Już dłużej nie mogłaś tego tłumić.

– Ludzie chcieli superbohaterów, no to mają. – zaśmiał się okrutnie, drepcząc wzdłuż blatu. – Od dawna o tym myślałem, człowiek–nietoperz, człowiek–pająk... kto to w ogóle wymyślił? Czemu zawsze muszą ich przyrównywać do zwierząt?

– Alex, co ty bredzisz?!

– Większość superherosów jest związana z jakimś zwierzęciem. – Mówił jakby cię w ogóle nie słyszał, rozglądając się dzikim wzrokiem dookoła. – Ale ludzie zawsze wyobrażają ich sobie jako napakowanych gości, w obcisłych leginsach. Otóż ja zmienię ten wizerunek! Połączyłem DNA człowieka i zwierzęcia, rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania, tylko okazało się, że te słodkie hybrydki wcale nie mają ochoty pomagać niewinnym mieszkańcom miasta. – Ostatnie słowa wypowiedział przesadnie niewinnym tonem.

– Alex... proszę cię. – Twoje dłonie wystrzeliły do przodu i złapały go za nadgarstki, zmuszając, żeby wreszcie na ciebie spojrzał. – Po co to wszystko? Czemu to robisz?

– Jak to...– Pokręcił głową z niezrozumieniem. – Robię to, bo... po prostu mogę.



Znowu znalazłaś się we wnętrzu swojego starego i przytulnego auta, drżącymi dłońmi trzymając kierownicę. Alex, twój Alex, którego znałaś i kochałaś niemal połowę swojego życia, okazał się być kimś całkiem obcym. Nie mogłaś uwierzyć, że w tak beztroski sposób pogrywał sobie z prawami natury w tym pieprzonym laboratorium i śmiał jeszcze wypuścić efekty swoich eksperymentów, by terroryzowały bogu ducha winnych ludzi.

Słuchając świeżych wiadomości w radio, dostawałaś gęsiej skórki. Hybrydy gdzieś zaginęły, nikt ich nie widział od kilku godzin. Mogły być wszędzie. Mimo zapewnienia Alexa, że ciebie nie skrzywdzą i tak nie czułaś się bezpiecznie. Jeśli staną na twojej drodze, skąd niby będą wiedziały, że to właśnie ty jesteś tą, którą mają pozostawić w spokoju, przecież nigdy cię nie widziały. Ty ich zresztą też.

Nie wróciłaś już do pracy swoim mieszkaniu, nawet po zaryglowaniu drzwi i sprawdzeniu czy wszystkie okna są zamknięte, nadal nie poczułaś się bezpiecznie. Odgrzałaś sobie kilka kawałków pizzy, które zostały w lodówce po ostatnich odwiedzinach Alexa i żułaś je smętnie, wspominając. Ostatnio widziałaś się z nim właśnie, kiedy przyszedł wieczorem przynosząc tę pizzę. Nie zauważyłaś w nim wtedy żadnej zmiany, był taki jak zawsze, trochę szalony, ale zabawny. Wyglądał na zmęczonego, choć starał się tego nie okazywać. Rozśmieszał cię bez przerwy, targał tę swoją czuprynę, tym samym niedbałym gestem co zawsze, upaćkał się cały sosem czosnkowym, tak jak to miał w zwyczaju jedząc pizzę. A ty patrzyłaś na to z czułym uśmiechem na ustach i serce ci rosło. Tymczasem już wtedy musiał wiedzieć, że za dwa dni jego... chory projekt osiągnie swój cel.

Od uronienia pierwszych łez nad swoim nieszczęściem powstrzymał cię dzwonek telefonu. Poczułaś się jednak jeszcze gorzej widząc, że nie Alex dzwoni, a twoja matka.

– Kochanie, właśnie włączyłam wiadomości! – sapnęła ci do słuchawki przerażona rodzicielka nim zdążyłaś powiedzieć choćby „Halo?". – Jakieś monstra łażą po mieście, wojsko wkroczyło do akcji, ale nawet oni nie mogą ich złapać. Mówią, że to..., że to wina Alexa...

Nie miałaś najmniejszej ochoty na tę konwersację.

– Mamo... – westchnęłaś. – To nie jest najlepszy moment...

– Gdzie jesteś skarbie? Przyjedź do nas, proszę cię. Bardzo się z ojcem martwimy. – Matka jak zwykle nie słuchała zbyt uważnie.

– Jestem już w domu i nie zamierzam się stąd ruszać.

– Ojciec po ciebie przyjedzie...

– Nie ma takiej potrzeby. – prawie krzyknęłaś.

– A co z Alexem? Jest z tobą? – Po tym pytaniu poczułaś jakby ktoś wbił ci nóż w serce.

– Ja... ja nie wiem, gdzie jest... chyba u siebie. – wyjąkałaś. – Muszę już kończyć mamo. Odezwę się później, pa.

Rozłączyłaś się szybko, tłumiąc łzy. Nie wiedziałaś co ze sobą zrobić, może matka miała rację i powinnaś była jechać do rodziców, a nie siedzieć tu sama jak kołek. Wyciągnęłaś z szafki tabletki nasenne, wzięłaś dwie i popiłaś sporą ilością wody. Może we śnie znajdziesz odrobinę ukojenia.

Obudziłaś się nagle, siadając szybko na łóżku. Na dworze było już ciemno, uliczne latarnie zalewały twoją sypialnię nieprzyjemnym, żółtym światłem. Musiałaś spać dobrych kilka godzin. Czułaś silne pragnienie i już miałaś wstać, żeby napić się wody, kiedy w najciemniejszym kącie pokoju dostrzegłaś jakiś ruch. Silna łapa strachu zacisnęła się na twoim gardle.

– Alex? – wyszeptałaś, modląc się, żeby to był on. W końcu miał zapasowe klucze, może przyszedł porozmawiać. – Alex, to ty?

– Nie... – Z kąta dobiegł wysoki, zupełnie obcy ci głos, przyprawiający o gęsią skórkę. – Nie Alex.

Stało się! Jedna z hybryd Alexa przyszła cię zabić.

– Idź stąd natychmiast! – Twój głos stał się nagle piskliwy. – Jak się tu dostałaś?!

– Ma klucz. – Odparł głos, a wielki ciemny kształt poruszył się.

– Skąd?!

– Zabrała. – Głos zachichotał.

– Po co? – jęknęłaś, rozglądając się ukradkiem w poszukiwaniu jakiejś broni. Jednak jedyna rzecz, która nadawała się do użycia w tym celu, stała w rogu, z którego dochodził głos. Była to twoja parasolka.

– Chciała zobaczyć. – Głos znowu spoważniał. Mimo przerażenia zastanawiałaś się czemu mówi o sobie w trzeciej osobie. – Chciała zobaczyć ty.

– No to już mnie zobaczyłaś. A teraz stąd idź!

– Nie chce iść. – Kształt znowu się poruszył. – Nie ma gdzie.

– To wracaj do Alexa! – pisnęłaś.

– Alex nie pozwala wrócić. – odparła hubryda. – Kazał iść i robić krzywda innym. Ja i mój siostry nie umiemy robić krzywda.

– Nie rozśmieszaj mnie. – prychnęłaś głośno. Cień w kącie drgnął. – Jest mnóstwo ofiar waszych ataków.

– My nie ataków! – tym razem to hybryda podniosła głos. – Nas ataków, my tylko bronić! My chcieć bawić z ludzie, a ludzie gonić! – jej ton stał się niemal płaczliwy. – Ludzie zrobić krzywda moja siostra, my musiały iść różna strona, żeby uciec. Ja teraz bezpieczna z ty.

Zrobiło ci się jej żal. Kiedy się nad tym zastanowiłaś, doszłaś do wniosku, że nigdzie nie słyszałaś o ofiarach śmiertelnych, jedynie o kilku rannych. Może jednak eksperyment Alexa nie był w stu procentach zgodny z zamierzeniami.

– Czemu siedzisz w cieniu? Pokaż mi się. – zażądałaś.

– Nie pokaże.

– Dlaczego? Ty zobaczyłaś mnie, teraz ja chcę zobaczyć ciebie. – Byłaś bardzo ciekawa czy hybryda jest naprawdę tak przerażająca jak wszyscy opisywali.

– Nie. Ty będzie krzyczała. – Hybryda nie chciała ustąpić.

– Nie będę, obiecuję. Pokaż mi się... proszę. – Słowo „proszę", użyte przez ciebie celowo, musiało ją zmiękczyć, bo po chwili usłyszałaś ciche:

– Dobrze. Ale ostrzegała.

Jakich to zwierząt DNA on użył do stworzenia hybryd? wytężyłaś pamięć. Na pewno nietoperza, jeszcze chyba kota i... co to było to trzecie?

Już po chwili stała przed tobą odpowiedź na to pytanie. Ale wcale nie krzyczałaś. O nie. Przed tobą stała postać wyjęta żywcem z twoich najgorszych koszmarów, ale ty nie wydałaś z siebie żadnego dźwięku. Po prostu zemdlałaś.



Pająki. Były wszędzie. Chodziły po tobie, a ty wrzeszczałaś jak opętana, nie mogąc się ich pozbyć. Były ogromne, wielkie jak dłonie, z tymi włochatymi odnóżami i nieskończoną liczbą oczu. Płakałaś, piszczałaś, wyłaś, miotając się dookoła i strzepując te paskudztwa, ale nowe wciąż wskakiwały ci na głowę, za koszule, wspinały się po nogach. Kiedy już myślałaś, ze dłużej tego nie zniesiesz, poczułaś coś zimnego na swoim czole, a potem usłyszałaś cichy głos, wzywający cię po imieniu. Nagle pająki zniknęły, otworzyłaś oczy, ale nadal widziałaś jedynie ciemność. Coś zakrywało ci oczy, chyba była to twoja własna opaska do spania. Uniosłaś rękę, chcąc ją ściągnąć, ale ktoś cię powstrzymał.

– Nie. Nie robi tego, znowu się przestraszy. – Chwilę trwało nim przypomniałaś sobie do kogo ten głos należy, ale kiedy wspomnienia wróciły, zadrżałaś mocno, bo w twojej głowie znowu pojawił się obraz, który ujrzałaś nim padłaś bez zmysłów. Oczywiście, że musiała do ciebie przyjść akurat ta hybryda, która wygląda jak ogromny pająk. Do ciebie, cierpiącej od dziecka na arachnofobię.

– Niech nie boi. Ja nie zrobię krzywdy. – Znowu poczułaś coś mokrego na czole. Wyglądało na to, że pajęczyca ocierała ci je mokrą szmatką. Przynosiło to pewną ulgę. – Ja zaopiekuję, niech nie martwi.

– Długo byłam nieprzytomna? – zapytałaś, oddychając ciężko.

– Cały obrót zegarka. – odpowiedziała. Zrozumiałaś, że pewnie ma na myśli całą godzinę.

– Czemu tu przyszłaś? – zadałaś po raz kolejny nurtujące cię pytanie. – Dlaczego zabrałaś Alexowi klucze?

Hybryda milczała przez chwilę.

– Alex mówić, żeby nie robić tobie krzywda. – wyszeptała w końcu. Poczułaś na szyi dotyk czegoś sztywnego i włochatego, mimowolnie wzdrygnęłaś się. Pajęczyca natychmiast zaprzestała dotyku. – Pokazać ja i siostry twoje obrazy, dać powąchać twoje ubranie, wtedy my wiemy. Ja zabrać jeden obraz, ja bardzo go lubić i patrzeć często. Ty piękna! Ja chcieć cię zobaczyć! Ja chcieć cię poznać!

Tylko tego brakowało! Jej słowa brzmiały tak jakby... jakby się w tobie zakochała! A ty nawet nie jesteś w stanie na nią spojrzeć. Było ci żal tego biednego stworzenia i poczułaś jeszcze większą wściekłość na Alexa. To wszystko, cała ta chora sytuacja, była jego winą. Postanowiłaś zmusić go, żeby teraz to wszystko odkręcił.

– To bardzo miłe. – powiedziałaś łagodnie. – Wiesz, nie mogę przez cały czas nosić tej opaski. Będę musiała jakoś przyzwyczaić się do twojego widoku. Przepraszam, ale zawsze bardzo bałam się pająków, a ty tak jakby... nim jesteś. To dlatego tak zareagowałam.

– To nic. Ale ty zostawić opaskę. Ja prosić.

– Może zrobię to stopniowo, dobrze? Stań trochę dalej, a ja powoli będę ściągać opaskę z oczu.

– Nie chce. Nie chce. – zapiszczała pajęczyca.

– Najpierw zerknę tylko kątem oka, jeśli się okaże, że nie dam rady patrzeć to zasłonie oczy z powrotem, okej?

– Ty znowu upaść. – Mruknęła z rezygnacją. – Ale dobrze, ja zgadzać.

Poczułaś, że się przemieszcza i zaczęłaś delikatnie odsuwać opaskę z oczu. Pierwszym co dostrzegłaś, było kosmate odnóże, grubości twojej łydki. Jęknęłaś w duchu, ale spoglądałaś dalej. Kolejne odnóże i jeszcze jedno, wreszcie włochaty odwłok i osadzony na nim równie włochaty tułów, kształtem przypominający ludzki. Ręce, również przypominające ludzkie i duża głowa z długimi, grubymi i sztywnymi włosami i sześcioma ślepiami, wpatrującymi się tępo w ciebie. Musiałaś odwrócić wzrok. Te oczy... były chyba jeszcze gorsze od odnóży...

– Oddychać! – poradziła twoja towarzyszka.

– Tak, wiem... przepraszam. – Znowu na nią spojrzałaś, tym razem mrużąc oczy. Tak było łatwiej. Może w końcu się przyzwyczaisz, o ile oczywiście nie będzie próbowała podchodzić zbyt blisko albo co gorsza, cię dotykać. – Daj mi jeszcze minutkę.

Dała ci ich piętnaście, kiedy w końcu doszłaś do wniosku, że jesteś w stanie patrzeć na nią i nie zemdleć.

– Posłuchaj, musimy znaleźć twoje siostry. Jest teraz ciemno, najlepsza okazja na to żebyśmy niezauważone odeskortowały was do DenCorp.

– Gdzie? – zapytała pajęczyca, zbliżając się do ciebie na swoich odnóżach.

– Nie, proszę nie podchodź...– jęknęłaś. – Nie tak szybko.

Kiwnęła swoją wielką głową i została tam, gdzie stała.

– DenCorp to miejsce, w którym zostałyście... w którym się urodziłyście. – Prawie powiedziałaś w którym zostałyście stworzone, a nie wiedziała, czy nie urazi tym hybrydy. –Tam mieszka Alex. – dodałaś po chwili.

– Rozumie. Znaleźć siostry i ty nas odprowadzić do Alex?

Przytaknęłaś, powoli wstając z łóżka.

– Jak szybko jesteś w stanie odnaleźć siostry?

– Węszy zapach i znaleźć bardzo szybko! – odpowiedziała z wyraźną ekscytacją w głosie.

– Świetnie! Ubiorę się tylko i możemy ruszać.

Jazda z nią windą w dół, na parking była dla ciebie katorgą. Wnętrze dźwigu było ciasne, a odwłok pajęczycy ogromny. Chociaż zarzuciłaś na nią wielki koc, żeby nie rzucała się tak w oczy, to i tak, jej długie odnóża wystawały spod niego. Oddychałaś głęboko, z zamkniętymi oczami przyciśnięta do ściany, ale i tak po wyjściu z windy, potrzebowałaś długiej chwili z głową między kolanami, żeby się uspokoić.

– Usiądź na tylnym siedzeniu, dobrze? – powiedziałaś w końcu, otwierając samochód. Twój głos prawie nie zadrżał. – Tam będzie ci wygodniej.

Pojechałyście do miejsca, w którym drogi hybryd rozeszły się. Tam pajęczyca miała podjąć trop. Miasto wyglądało na opustoszałe, wszyscy zdawali kryć się w domach. Co jakiś czas dostrzegałaś migające światła wozów policyjnych, za każdym razem unikając przejeżdżania obok nich.

– To tutaj... – zatrzymałaś samochód przy krawężniku rozglądając się za policją. – Wielka czerwona tablica. – Wskazałaś na bilbord z reklamą ketchupu.

– Tak! Tu rozdzielamy, ja i siostry. One w inna strona i ja w inna. – Pajęczyca wychyliła głowę przez szybę i zaczęła węszyć. Wolałaś nie ryzykować i nie pozwalać jej wysiadać. Może i nie było widać policji, ale nie wiadomo, czy gdzieś nad miastem nadal nie lata jakiś wojskowy helikopter.

– Czuje! Jechać tam!

Jeździłyście ponad godzinę nim wreszcie pajęczyca doprowadziła was do opuszczonej fabryki, w której bardzo wyraźnie wyczuwała zapach sióstr.

– Czuje też krzywda. – powiedziała niepewnie, kiedy wysiadłyście z auta. – Boi się.

– W takim razie poczekaj, wezmę apteczkę. – Otworzyłaś bagażnik i wyciągnęłaś ze schowka apteczkę. Po namyśle wzięłaś też latarkę.

Ruszyłyście, ramię w ramię, w stronę wejścia. Rzeczywiście zaczynałaś przyzwyczajać się do towarzystwa pajęczycy, byłaś w stanie iść obok niej i nie wzdrygać się z obrzydzeniem.

Fabryka była cicha i ciemna. Włączając latarkę pogratulowałaś sobie zapobiegawczości. Pomieszczenie, w którym się znalazłyście, o wysokości katedry, wyglądało na opuszczone lata temu. Tynk odpadał ze ścian, szyby zmatowiały, niektóre były powybijane, podłogę pokrywała warstwa kurzu w której można by robić orła, jak na śniegu.

– Czuje... tu. – hybryda przyśpieszyła, skręcając w jakiś niski boczny korytarz. Ruszyłaś za nią, ale nie dostrzegłaś plątaniny kabli na podłodze i potknęłaś się o nie. Padając na podłogę wypuściłaś latarkę, która zgasła po uderzeniu w twarde podłoże.

– Szlag by to... – zaklęłaś pod nosem. – Hej! Eee... pajęczyco! – zawołałaś, ganiąc się w duchu, że nie zapytałaś, jak ma na imię. – Poczekaj!

Niewiele widziałaś w tych ciemnościach, miotałaś się po omacku po podłodze, chcąc odnaleźć latarkę i sprawdzić, czy nada się jeszcze do czegoś, kiedy szorstka, włochata dłoń zacisnęła się na twojej. Zastygłaś w bezruchu.

– Uważać. Ty uważać. – Pajęczyca jednym płynnym ruchem postawiła cię z powrotem na nogach. – Ja trzyma za rękę, wtedy ty bezpieczna.

Nie spodobał ci się taki obrót spraw. Wprawdzie dłoń twojej nowej znajomej, wcale nie była taka straszna w dotyku jak ci się wydawało, ale jednak świadomość, że ogromny pająk trzyma cię za rękę, nadal wywoływała w tobie niepokój. Mimo to pozwoliłaś jej poprowadzić się wąskim korytarzem, nie chcąc tracić czasu. Jedna z jej sióstr mogła być ranna.

Korytarz był jeszcze ciemniejszy niż główna sala. Twojej nowej znajomej zdawało się to jednak nie przeszkadzać, bo parła naprzód bez trudu.

– Siostry... – szepnęła, nagle zwalniając. Otarłaś się bokiem o jej odnóże, ale w tej chwili nie zwróciłaś na to uwagi, bo przyciągnęło ją coś innego. Na końcu korytarza migotało słabe światełko z niewielkiego ogniska. Siedziały przy nim dwie kolejne hybrydy. Właściwie to jedna siedziała, a druga leżała bezwładnie. Ta która siedziała, wyglądała jak kot syjamski wielkości kucyka. W jej wielkich, smutnych oczach odbijał się blask ogniska. Leżąca miała ludzkie kształty, ale ciało pokryte czymś, jakby łuską. Zamiast rąk, wyrastały jej nietoperze skrzydła, miała też ogromne nietoperze uszy i ludzką, choć trochę spłaszczoną twarz. Wyglądała bardzo niewinnie i bezbronnie.

Kocica, kiedy nas spostrzegła, zaczęła groźnie warczeć, zasłaniając sobą siostrę.

– Ciiii. – Mruknęła pajęczyca uspokajająco. Kocica ją rozpoznała i od razu podbiegła do was na swych cętkowanych jak u lamparta, długaśnych łapach.

– Nic ci nie jest? – zapytała, pocierając łbem o jedno z odnóży twojej towarzyszki.

– Nie. Ja wszystko dobrze, ale co z siostra? – Pajęczyca spojrzała zaniepokojona na nietoperzycę.

– Jest ranna. Opatrzyłam ją tak, jak umiałam, ale chyba potrzebuje lekarstwa.

Zaskoczyła cię trochę jej bezbłędna mowa, przyjrzałaś się kocicy uważniej, ale ta nagle się zjeżyła.

– A to kto? – parsknęła, patrząc prosto na ciebie.

– Przyjaciółka. Alex nie pozwala jej krzywdzić. – powiedziała szybko pajęczyca.

– To ona? – Sierść kocicy opadła natychmiast. Zbliżyła się i zaczęła cię obwąchiwać.

– Cześć. – bąknęłaś niepewnie. – Słuchaj, mogę pomóc... Mam apteczkę...

– Nie wiem, czy zwykła apteczka coś tu pomoże... – westchnęła kocica przysiadając. – Ma rozwalone pół skrzydła. Straciła dużo krwi.

– W takim razie zabierzmy ją do Alexa. On na pewno coś na to poradzi.

Kocica przyjrzała ci się uważnie.

– Alex zabronił nam wracać. – powiedziała.

– Już to słyszałam, ale myślę, że nie przewidział takiego obrotu sprawy. Zaufajcie mi.

– Tak, tak! – Pajęczyca pokiwała ochoczo głową. – Ja przenieść siostra do auto. My iść, szybko!

– Właściwie to czy wy macie jakieś imiona? – zapytałaś, kiedy znalazłyście się wszystkie z powrotem w twoim samochodzie. Ułożyłyście nieprzytomną nietoperzycę na tylnym siedzeniu, pajęczyca zajęła miejsce obok niej.

– Nie bardzo wiem jak mam się do was zwracać. – dodałaś zapalając silnik.

– Nie mamy imion. – odpowiedziała siedząca na miejscu obok kierowcy kocica. Jakoś specjalne cię to nie zdziwiło, ale zapytałaś:

– Dlaczego?

Wzruszyła ramionami, co wyglądało dość komicznie. – Alex nie nadał nam żadnych imion. Chyba nie miał na to czasu...

– W takim razie jak chciałybyście się nazywać? – zapytałaś wjeżdżając na główną ulicę. Musiałaś się śpieszyć, zaczynało świtać. – Mogłybyście same wybrać sobie imiona.

– Jakoś w tej chwili nie mam weny twórczej. – Kocica znowu wzruszyła ramionami. – Możesz zwracać się do nas jak chcesz. Kocie, Nietoperzu i Pająku, tak mówił do nas Alex.

– Nie podoba mi się... Już lepiej brzmiały żeńskie formy: Kocica, Nietoperzyca, Pajęczyca.

– Może i tak, ale są trochę przydługie. – zauważyła twoja rozmówczyni, po czym dodała szybko nerwowym tonem. – Uważaj, niebieskie światła za rogiem!

Za późno! Zagadana, straciłaś czujność i wpadłyście prosto w łapy policji. Otoczyły was trzy samochody, zagradzając wszelką drogę ucieczki. Wyskoczyli z nich uzbrojeni funkcjonariusze, mierząc prosto w was. Zapewne już wcześniej musieli was śledzić.

– Jesteśmy w pułapce! – prychnęła Kocica.

– Proszę opuścić samochód z rękami w górze. – Usłyszałyście wypowiedzianą przez megafon komendę.

– O nie! Nie! Nie! Nie! – jęczałaś, zastanawiając się co robić. Nie mogłaś pozwolić by policja dobrała się do tych biednych stworzeń. Tym bardziej, że Nietoperzyca wymagała natychmiastowej opieki medycznej.

– Jesteście otoczeni! Proszę opuścić samochód z rękami w górze. – Komenda została powtórzona.

– Zostańcie, coś wymyślę. – sapnęłaś, powoli otwierając drzwi.

– Nie! Ty zostać! Oni robić ty krzywda! – Poczułaś uścisk Pajęczycy na swoim ramieniu.

– Spokojnie. Nic mi nie będzie. – Zmusiłaś się do tego by poklepać ją po dłoni. – Jakoś muszę nas z tego wyciągnąć.

Wysiadłaś, jak kazali, z rękami w górze, ostrożnie stawiając każdy krok i z niepokojem wpatrując się w lufy, skierowanych na ciebie pistoletów.

– Przewozi pani niebezpieczne stworzenia, zagrażające życiu obywateli. – Ponownie zabrzmiał głos wzmocniony przez megafon. Dopiero teraz dostrzegłaś policjanta, który przez niego przemawiał. Stał po twojej prawej stronie, nie miał na sobie munduru, a cywilne ubranie. Może więc nie był policjantem, a negocjatorem. – Proszę się odsunąć od samochodu i pozwolić nam wykonać naszą pracę.

– One nie są groźne! – krzyknęłaś, choć brzmiało to bardziej jak pisk. Gardło ściskał ci strach. – Jedna jest ranna, potrzebuje...

– Proszę wykonywać polecenia! Inaczej uznamy, że pani także zagraża dobru publicznemu! – Czy negocjator powinien mówić tak natarczywym tonem?

– Dajcie mi wszystko wyjaśnić! – podjęłaś kolejną rozpaczliwą próbę uratowania twoich towarzyszek.

– Ostrzegam panią po raz ostatni, proszę odejść od samochodu!

– Nigdzie nie odejdę zanim mnie nie wysłuchacie!

– W takim razie, nie pozostawia nam pani wyboru. Uwaga! Na moją komendę... OG... – nagle głos urwał, bo spadły na was wszystkich niewielkie puszki, z których zaczął ulatniać się gaz o niebieskim zabarwieniu. To było ostatnie co zarejestrowałaś, bo w następnej chwili osunęłaś się na ziemię, odpływając do krainy sennych marzeń.



Obudziłaś się czując silny ból głowy. Z trudem otworzyłaś oczy, by ujrzeć nad sobą zatroskaną twarz Alexa, siedzącego obok.

– Co... – zachrypiałaś, z trudem wydobywając z siebie głos. – Co się stało? – Z tego co zdążyłaś się zorientować, rzucając szybkie spojrzenie dookoła, leżałaś na szezlongu w jego gabinecie w DenCorp. Przez wysokie okna dostrzegłaś, że na zewnątrz świeciło słońce, jednak nadal stało nisko na niebie. Choć wspomnienia powoli wracały, nie byłaś pewna jak się tu znalazłaś. Może te wszystkie przeżycia okażą się tylko snem...

– Już dobrze. Jesteś bezpieczna. – powiedział powoli, głaszcząc cię po głowie. Z jego oczu zniknął ów fanatyczny błysk. Ale nie wiedziałaś, czy cieszyć się z tego, czy nie, bo na jego miejsce pojawiło się coś innego. Coś czego nie potrafiłaś jeszcze nazwać, ale co przerażało cię o wiele bardziej. – Nic ci już nie grozi.

– Gdzie hybrydy? Złapała nas policja...

– Spokojnie. Wszystko wiem. To moi ludzie wkroczyli w ostatniej chwili. Wypuścili na was gaz usypiający i zabrali stamtąd ciebie i hybrydy, tak by nikt nie zorientował się co właściwie miało miejsce.

Odetchnęłaś z ulgą, ale nagle przypomniało ci się twoje kolejne zmartwienie.

– Nietoperzyca... była ranna. Zająłeś się jej skrzydłem?

Odwrócił wzrok i podniósł się szybko nim odpowiedział.

– Zaraz zajmę się nimi wszystkimi. – W jego słowach zabrzmiała jawna groźba, co natychmiast wzbudziło twoją czujność. Podniosłaś się do pozycji siedzącej i zapytałaś:

– Co to niby ma znaczyć?

– To, że nie są takie jak chciałem, żeby były. Muszę je zniszczyć. Są wadliwe.

Na chwilę odjęło ci mowę.

– Alex... nie możesz...

– Przepraszam, nie powinienem był zostawiać cię samej. – powiedział, jakby w ogóle cię nie usłyszał, przechadzając się po gabinecie. – Ale nie sądziłem... Byłem pewien, że nie będą szukały z tobą żadnego kontaktu...

– Przecież one w ogóle nie są niebezpieczne.

– Tak, to kolejna z ich wad. – Tym razem nie zignorował twoich słów, jednak nadal na ciebie nie patrzył. – Może mógłbym im to wybaczyć, przy odpowiednim szkoleniu mogłyby stać się bardziej agresywne...

– Czemu chcesz, żeby były agresywne?!

– Bo mają atakować ludzi! – Wreszcie spojrzał ci prosto w oczy. – O to w tym wszystkim chodzi! Po to je stworzyłem, żeby stały się antybohaterkami! Ale zawiodły, więc muszą zniknąć.

– Nie możesz ich tak po prostu zabić!

– Oczywiście, że mogę! W końcu to ja je stworzyłem i tylko ja mam prawo decydować o ich losie. Poza tym jedna z nich może okazać się dla ciebie niebezpieczna... – Znowu przysiadł na szezlongu obok ciebie. – Czy ty wiesz, że Pająk się w tobie zakochała?!

– Tak... zdążyłam to już zauważyć. – odpowiedziałaś zmęczonym tonem. – Ale to nie znaczy, że może być dla mnie niebezpieczna. Proszę cię, Alex, nie rób im krzywdy. Skoro je stworzyłeś musisz zaakceptować je takimi jakie są i dać im wszystko co najlepsze, jesteś im to winien.

Twój chłopak podniósł się z szezlonga jak oparzony i znowu zaczął wydeptywać ścieżkę w dywanie.

– Widzę, że bardzo je polubiłaś. – prychnął niezadowolony.

– Są w porządku. – wzruszyłaś ramionami.

– A co z twoim strachem przed pająkami? Czyżby udało ci się go pokonać?

– To chyba za wiele powiedziane. Kiedy zobaczyłam Pajęczycę po raz pierwszy, zemdlałam. Ale myślę, że jakoś dam radę się przyzwyczaić...

– A ja myślę, że spodobało ci się bycie obiektem zainteresowań potwora. – warknął. –Ba! Może nawet odwzajemniasz jej uczucia!

– Czy ty sam siebie słyszysz?!

– Wiec czemu nie chcesz, żebym je zlikwidował? Zrobię to w humanitarny sposób oczywiście. Mały zastrzyk trucizny i po kłopocie.

– Alex tak nie można... Najpierw dałeś im życie, a teraz je odbierzesz... To nie jest właściwe... Jakbyś bawił się w boga.

Alex posłał ci pełen wyższości uśmiech, którym zwykł cię obdarzać, gdy nie rozumiałaś pełnych zawiłości zagadnień naukowych, które dla niego były bułką z masłem.

– No cóż... może właśnie jestem bogiem.

Zakazał ci wychodzić ze swojego gabinetu, dopóki nie pozbędzie się hybryd. Śmiał nawet zamknąć cię na klucz, choć wrzeszczałaś, że jeśli to zrobi już nigdy się do niego nie odezwiesz. Wciąż zastanawiałaś się kim jest ten człowiek. Czy to naprawdę mógł być twój ukochany?! Ludzie nie zmieniają się tak bardzo w ciągu jednego dnia... Czy to możliwe, że Alex zawsze taki był, a ty tego nie zauważałaś?

W gniewie próbowałaś wyważyć drzwi, niestety były zbyt masywne. Rozcierając sobie obolałe ramię, usiadłaś na podłodze, żeby chwilę pomyśleć. Nie mogłaś dopuścić do tego by Alex spełnił swoją groźbę, za wszelką cenę musiałaś uwolnić hybrydy i zabrać je jak najdalej stąd. Oddychałaś powoli, starając się uspokoić i wymyślić jakiś sensowny plan.

Wiedziałaś, że dział księgowość zaczyna pracę najwcześniej i mają tam klucz do gabinetu Alexa. Przygryzłaś wargi i sięgnęłaś do kieszeni po komórkę.

DenCorp, Dział Księgowości. W czym mogę pomóc? – Odezwał się głos Gabirelle, jednej z sekretarek.

– Dzień dobry, mówi Melanie Fuller, asystentka pana Menuir'a. Dzwonię, żeby zapytać czy dokumenty od nas już dotarły? – powiedziałaś, zmieniając głos i podając pierwsze nazwiska jakie przyszły ci do głowy.

Eee... niestety jeszcze nic nie otrzymaliśmy od pana... Menuir'a. – Odparła Gabrielle niepewnie.

– Dziwne. Pan Menuir rozmawiał w nocy z panem Denningiem i przesłał mu wszystkie potrzebne dane... Pan Denning nawet od razu je drukował. Może ma je gdzieś przy sobie...

Możliwe, że są w jego gabinecie. – odpowiedziała Gabrielle, a ty w duchu podziękowałaś jej za współpracę, choć co prawda nieświadomą. – Zaraz sprawdzę i oddzwonię do pani. – Sekretarka odłożyła słuchawkę, a ty gratulując sobie pomysłowości, zabrałaś się za przekopywanie szuflady z kluczykami od samochodów Alexa. Miał ich kilka, jak każdy bogaty facet, który lubi się popisać od czasu do czasu. Dotychczas uznawałaś to za jego jedyną wadę.

Ponieważ nie miałaś pojęcia, gdzie znajduje się twój ukochany jeep, ani nie miałaś czasu by go znaleźć, potrzebowałaś innego auta, które nie zawiedzie cię w dalekiej podróży. Dlatego wybrałaś Mercedesa kombi, który był chyba najmniej rzucającym się w oczy autem z kolekcji. Chwyciłaś też plik pieniędzy znaleziony w kolejnej szufladzie i ustawiłaś się przy drzwiach, czekając na Garbielle. W ciągu kilku następnych sekund usłyszałaś szczęk klucza w zamku, a po chwili, już pędziłaś korytarzem, ciągnąc przerażoną Gabrielle za sobą.

– Musisz mi pomóc! – wysapałaś w biegu. – Błagam!

– Ale ...

– To sprawa życia i śmierci Gabi.

Wyjaśniłaś jej sytuację dość ogólnie, nie wspominając o hybrydach, ale prosząc by odwróciła uwagę Alexa dosłownie na kilka minut, żebyś mogła powstrzymać go od popełnienia czynu, którego później będzie żałował. Zgodziła się, ale przypisywałaś to tylko i wyłącznie jej umiłowaniu przygód, które wreszcie na coś się przydało.

Alex kręcił się po laboratorium, z zaciętą miną przygotowując zastrzyki. Niedaleko niego stała ogromna klatka, w większości okryta płótnem. Dostrzegłaś wystające spomiędzy prętów ogromne odnóże pająka i domyśliłaś się, że to tam więzi hybrydy.

– Co on tam trzyma? – sapnęła ci do ucha Gabrielle. Zaglądałyście do wnętrza przez małe okienko w drzwiach wejściowych.

– Nie czas na pogaduszki. Ja się tu schowam, nie może mnie zobaczyć. Ty idź do niego i wyciągnij stąd. Najlepiej zabierz go do księgowości i trzymaj tam chociaż piętnaście minut, dobrze?

– Jasna sprawa. Nie martw się, potrafię grać na czas. – Puściła do ciebie oczko, wygładziła spódnicę i weszła do laboratorium z uśmiechem na ustach.

Schowałaś się za filarem i czekałaś. Nie słyszałaś ani słowa z ich rozmowy, ale cokolwiek Gabi powiedziała Alexowi, poskutkowało i po jakiejś minucie opuścili razem laboratorium. Alex miał minę raczej niezadowoloną, ale potulnie dreptał za Gabrielle.

Nie tracąc czasu, wślizgnęłaś się do środka, podeszłaś do klatki i odrzuciłaś płótno. Widok Pajęczycy znowu cię poraził, ale adrenalina pulsująca w twoich żyłach pomogła ci jakiś sobie z tym poradzić. Wyglądało na to, że ani jej ani Kocicy nic nie jest, ale Nietoperzyca leżała na dnie klatki bez zmysłów.

– Och! Przyjść po nas? – zapiszczała Pajęczyca na twój widok. – Alex chce nam zrobić krzywda. On nas zabić!

– Wiem... przepraszam, to moja wina. Nie powinnyśmy były do niego jechać, tylko od razu uciekać z miasta. Zaraz was stąd wyciągnę.

– To nie twoja wina. On by nie chciał nas wcale zabić, gdyby nie to, że Pajączek wygadała mu, że cię kocha. – powiedziała Kocica, kiedy drżącymi dłońmi, wpychałaś znaleziony na blacie klucz do zamka.

– Co?

– Tak. Na początku był zły, ale powiedział, że będziemy musiały przejść specjalne szkolenie. Dopiero kiedy usłyszał o uczuciu Pająka, wściekł się i zamknął nas w klatce.

Otworzyłaś drzwi klatki, nie zdolna do powiedzenia choćby słowa.

– Aleks chyba zazdrosny. – mruknęła Pajęczyca, biorąc swą ranną siostrę w ramiona. – On też kochać ty?

Tylko kiwnęłaś głową, choć nie byłaś pewna, czy to co Alex do ciebie czuł nadal można było nazywać miłością.

– Ty być z Alex? Ty też kochać Alex? – zapytała żałośnie, przechodząc obok ciebie. Nawet się nie wzdrygnęłaś. Znowu kiwnęłaś głową i poszłaś zobaczyć, czy nie ma nikogo na korytarzu i czy możecie nie niepokojone dotrzeć do windy.

– Chodźcie, tylko cicho. – syknęłaś, a kiedy hybrydy opuściły laboratorium, cofnęłaś się jeszcze, by zabrać apteczkę z półki obok drzwi.

Całe szczęście windy w DenCorp były duże i nie musiałaś ponownie przeżywać katorgi z powodu zbyt dużej bliskości Pajęczycy. Zerkając na nią, dostrzegłaś, że jest smutna, zapewne przez to, że okazało się, iż kochasz kogoś innego, ale na miłość boską, na co ten stwór liczył?

Zjechałyście na parking, szybko odnalazłaś Mercedesa od którego wzięłaś kluczyki i zaczęłaś upychać w nim hybrydy.

– Pajączku, ty schowasz się w bagażniku. Przy wyjeździe jest strażnik, nie może was zobaczyć. Nietoperka położymy na tylnej kanapie i przykryjemy kocem, a ty Koteczku położysz się na podłodze.

– Jak ładnie do nas mówisz, aż mnie zęby rozbolały. – zachichotała Kocica, wślizgując się na podłogę za przednimi siedzeniami. Pajęczyca złożyła ciało Nietoperzycy na kanapie, okrywając je troskliwie kocem, który jej podałaś, po czym sama wdrapała się do bagażnika.

– Teraz błagam bądźcie cicho. – Syknęłaś, poprawiając włosy i zastanawiając się, kiedy je ostatnio czesałaś. Podjechałaś do stanowiska strażnika, uśmiechnęłaś się do niego, pokazując przepustkę i starając się wyglądać na zrelaksowaną. Przyjrzał ci się uważnie, ale otworzył szlaban bez żadnych pytań. Wprost nie mogłaś uwierzyć, że wszystko poszło tak gładko.

Nie oszczędzałaś pedału gazu, dociskałaś go do dechy, chcąc jak najszybciej opuścić miasto. Paliwa było sporo, ale i tak zatankujesz na pierwszej stacji na trasie. Nie chciałaś, żeby cokolwiek was zaskoczyło.

– Czy już możemy mówić? – szepnęła po jakiś piętnastu minutach Kocica.

– Tak! Tak, oczywiście!

– Co z Nietoperzem? – zapytała, wskakując na siedzenie obok ciebie.

– Musimy same jej pomóc. Zabrałam z laboratorium apteczkę Alexa. On ma tam dosłownie wszystko.

– Kiedy jej pomożemy?

– Jak dotrzemy w jakieś bezpieczne miejsce. Zatrzymamy się już za miastem.

– Dobrze. – Kocica kiwnęła głową, ale po chwili dodała. – A co dalej?

Zerknęłaś na nią marszcząc brwi.

– Co z nami będzie potem? – doprecyzowała.

Tym razem zrozumiałaś co ma na myśli i przygniotło cię straszliwe poczucie beznadziei. Nawet jeśli wyleczysz Nietoperzycę, to co zrobisz z nią później? Z nią i jej siostrami potworami, w tym nieprzyjaznym świecie?

Westchnęłaś ciężko – Nie wiem Kiciu... Naprawdę nie mam pojęcia.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  8Wg3Z2B
Powrót do góry Go down
Cirilla9
Skryba
Skryba
Cirilla9


Female Liczba postów : 32
Rejestracja : 29/11/2018

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie    [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  EmptyPią 14 Gru 2018, 12:15

Trochę mi smutno przez to końcowe uczucie beznadziei, bo co jak tu ochronić istoty, które świat uważa za potwory? No ale najważniejsze, że dziewczyny uciekły z miasta i wszystkie żyją. Mogę sobie wyobrazić happy end niczym z "Raportu mniejszości", z ukrywaniem się w przytulnym domku nad jeziorem Smile

No i mam nadzieję, że główna bohaterka przezwycięży do końca swoją arachnofobię i będzie szczęśliwa z Pajączkiem I love you

Hah, nie dziwi mnie, że akurat Kicia mówi płynną polszczyzną (angielszczyzną? Akcja w domyśle dzieje się gdzieś w Ameryce??). Ja zawsze uważałam, że koty doskonale wszystko rozumieją, tylko przez wrodzone poczucie wyższości nie wykonują poleceń Wink

Jakoś nie potrafię gniewać się na Alexa, ujmuje mnie taki szalony naukowiec Wink I widać, że zależy mu na jego drugiej połówce, choć chyba ona zaczyna się mocno odkochiwać XD
Ach, przez tego miliardera z własnym laboratorium i inspirację Marvelem skojarzył mi się z Tonym, przez imię z czarnym charakterem z BrzydUli, kiedy powiedział, że robi, co robi, bo po prostu może, stanął mi przed oczami Loki. No przez tyle pozytywnych skojarzeń musiałam go polubić! Wink

Trochę się wystraszyłam początkowo tej narracji drugoosobowej, bo to chyba moja najmniej ulubiona, ale o dziwo czytało mi się bardzo przyjemnie. Jakoś tak tutaj pasowała, po pierwszych zdaniach w ogóle przestałam zwracać na nią uwagę.

Tytuł jak dla mnie idealny. Może się odnosić do miłości ze strony "potwora" do głównej bohaterki, do zauroczenia głównej bohaterki Alexem lub do końcowego poczucia bezsilności i zagubienia.


No ogólnie bardzo mi się podobało i zazdroszczę takich snów! Very Happy

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  YG5jRRI
Powrót do góry Go down
DreamsConstellation
Bard
Bard
DreamsConstellation


Female Wiek : 30
Skąd : Neptun
Liczba postów : 210
Rejestracja : 01/11/2018

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie    [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  EmptyPią 14 Gru 2018, 18:46

Ochh. Dziękuję Ciri I love you
Nie planowałam tego kontynuować, bo mój sen urwał się w miejscu,
Spoiler:
ale jednak w trakcie pisania przychodziło mi do głowy trochę pomysłów na kontynuację. Np. coś w stylu ukrywania się w przytulnym domku nad jeziorem Wink
W każdym razie mogę Cię zapewnić, że jakkolwiek bym tego nie zakończyła, na pewno były to happy end, przynajmniej dla głównej bohaterki i hybryd. Co do Alexa to nie mam tej pewności xD

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  8Wg3Z2B
Powrót do góry Go down
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie    [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  EmptySro 18 Mar 2020, 12:09

Tak, właśnie chciałam napisać, że cały tekst brzmi bardzo jak zapis czyjegoś snu, wraz z tą właśnie typową dla snu logiką/antylogiką i nieco szarpaną akcją - a potem mnie coś tknęło i cofnęłam się do noty, z której wcześniej ta informacja o śnie mi uciekła xd

Na Merlina, Pajęczyca, no naprawdę... straszność. Ale sama wizja dość ciekawa nie powiem, idzie w stronę mutacji bardziej w stylu x-menów. Tam właśnie są i tacy mutanci, którzy nie są w stanie swoich zmian ukryć, których można rozpoznać od razu, z mutacjami odzwierzęcymi. I problem ich konfliktu z ludzkością to duża część tamtego uniwersum. Podoba mi się, że starałaś się każdej z trzech postaci nadać odrębny charakter, każda mutacja "wyszła" trochę inaczej Smile

Gdyby się uprzeć i nieco dopracować pomysł, mogłabyś ze spokojem machnąć z tego komiks Wink

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Giphy
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie    [MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie  Empty

Powrót do góry Go down
 
[MCU][DCCU][M] Potworne Uczucie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [DCCU][mM] Odbicie
» [DCCU][D] Seria Przypadkowego Fluffu [DP/EC][5/5]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: +12-
Skocz do: