Na samym początku odniosłam wrażenie, że wypowiada sie Byakuya w stosunku do Abaraia. A tutaj taka niespodzianka.
Pierwsza linijka moim zdaniem lepiej opisuje Byakuye, ponieważ to on kojarzy się z osobą żyjącą w klatce, klatce norm rodu szlacheckiego, żył przestrzegając kodeksu, żył tak naprawdę nie żyjąc. Martwy za życia, tak bym opisała go. Co do Abaraia, zastanawiam mnie z czego mógł się on uwolnić, przecież Renji nie stosował tylko brutalności, owszem przestrzeganie zasad nie było jego mocną stroną, ale potrafił słuchać rozkazów swojego kapitana, wiec tak trochę nie pasuje mi ta wzmianka o otworzeniu oczu na to co pcha ten świat.
Opowiadanie dość specyficzne, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, skłania do myślenia, do zagłębienia się w relacje między Abarajem a Byakuyą.