~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [HP][mM] Oceany [OC/OC]

Go down 
AutorWiadomość
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[HP][mM] Oceany [OC/OC] Empty
PisanieTemat: [HP][mM] Oceany [OC/OC]   [HP][mM] Oceany [OC/OC] EmptySob 31 Gru 2022, 00:02

Fandom/Fandomy: Harry Potter
Autor/autorzy: JokerFox.
Beta/bety: brak
Pairing: Safona Slytherin/Evelyn Gryffindor - czyli w gruncie rzeczy OC/OC (córki Założycieli), ale to są postacie, które w moich Założycielskich projektach są niezmiennie pod tymi właśnie imionami.
Gatunek: Angst... Chyba. Albo, jak to moja ukochana mówi: "hurt/NO comfort". Songfic.
Ostrzeżenia: Pierwszoosobowa narracja.
N/A*: Tekst powstawał długo - część na świeżo, gdy rozstałam się z osobą po pięciu latach związku, a część dopiero dzisiaj, po latach od tego momentu, przez co tekst może być nieco nierówny w przekazywanych emocjach. Ale nie chciałam go zmieniać całkiem, lubię go takim, jakim jest. Ciekawe, czy wyłapiecie ten moment Very Happy
Poniżej piosenka, która została inspiracją dla tego tekstu:



Oceany






Nie chcę być tą, która odchodzi.


Nigdy nie sądziłam, że taki właśnie będzie nasz koniec. Gdyby ktokolwiek kilka lat temu powiedział mi, że ja, Safona Slytherin, będę niemalże z podkulonym ogonem spieprzać z, wybudowanego niejako swoimi własnymi siłami, domostwa prawdopodobnie czekałby go pojedynek na śmierć i życie za taką obelgę (oczywiście jego śmierć, nie moją). Za to i za insynuowanie, że my możemy się kiedykolwiek skończyć. Jakbyśmy nie były niczym więcej, jak wiernymi kopiami naszych ojców. Co za bzdura. Nawet teraz, powody mojego odejścia są zupełnie inne niż taty, chociaż powoduje je znowu nie kto inny, jak Gryffindor, a jakżeby inaczej. I naprawdę, walczyłam zaciekle o to, by nie musieć tego robić, by to ciebie zmusić do odejścia, od wielu miesięcy, ale...


Ale nie mogę znieść myśli o jeszcze jednym dniu.


Na sam widok twojej twarzy mdli mnie do tego stopnia, że jedynie trening, któremu poddawał mnie ojciec od dziecka powstrzymuje wymioty.
Nie. To nie do końca tak. Tu nie chodzi o to, jak wyglądasz, tylko o to, co robisz. Mimo iż jesteśmy od siebie odległe tak bardzo, że będąc na dwóch różnych kontynentach cielesne rozdzielenie nie oddawałoby nawet części tej długości, ty nadal zachowujesz się tak, jakby wszystko było okej, jakbyśmy były nadal… nami. Rzygać mi się chce za każdym razem, gdy czuję dotyk twojej dłoni na mojej skórze, mam ochotę wrzeszczeć niczym topiona w piekielnej kadzi, wrzeszczeć o to, dlaczego się tak zachowujesz, czy nie widzisz, że nie wszystko jest w porządku, że gdybym miała wystarczająco sił i niewystarczająco rozumu to zamordowałabym nas obie? Zabicie siebie nawzajem czy samobójstwo kochanków wcale nie musi być romantyczne, a ja...


Myślę, że w końcu zrozumiałam, co to znaczy być zagubionym.


Pakując najpotrzebniejsze rzeczy nadal zastanawiam się, kim właściwie jestem. Byłyśmy ze sobą tak długo, że nie pamiętam, jak to jest być samemu, ale gorsza od tego jest utrata tożsamości. Przywykłam do poczucia samotności, towarzyszyło mi wcześniej i przez ostatnie trzy wiosny ponownie wdycham je do swoich płuc, ale to, że wiem, iż nie jestem tą samą osobą co kiedyś byłam i nigdy do tego nie wrócę jest… obezwładniające. Nie wiem, kim byłam, nie umiem do tego wrócić, wszystko wydaje się niczym historia opowiadana przez nianię na dobranoc. Że niby niezłomna, z twardym charakterem, zdecydowana, zmotywowana, sprytna, mądra i sięgająca po to, co chce? Gdyby tak było, już dawno byłabym poza tą relacją. Jestem przeciwieństwem tego, w co niegdyś wierzyłam i czym próbowałam być.  Brzydzę się sobą nie mniej, niż brzydzę się tobą…
Wiesz, że zaczarowałam lustra tak, że ty widzisz je normalnie, ale ja nie jestem w stanie zobaczyć ani swojego, ani twojego odbicia? Nienawidzę tego, kim jestem. Ciebie - znacznie mniej, ale to ty jesteś powodem mojej nienawiści do samej siebie.


Nie potrafię znaleźć drogi, która nas z tego wyprowadzi
Milion mil od miejsca, gdzie spaliliśmy mosty.



Choć wszystkie bóstwa na górze w niebie, na dole na ziemi i pod nią doskonale wiedzą, że próbowałam. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew Helenie, która była gotowa wynieść mnie z tego siłą i nawet wbrew samemu bycia Slytherinem - próbowałam, nie chciałam przyznać się do porażki i do tego, że nie wszystkie feniksy odradzają się z popiołów.

Że też ze wszystkich cech dawnej mnie, upartość to to, co pozostało. Walczyłam z każdym - z własnym ojcem i siostrą, z Archibaldem*, z Godriciem Gryffindorem i twoim rodzeństwem, a potem nawet z tobą i sobą samą. O to, by to przetrwało. Slytherinowie nie błagają, ale złamałam tę zasadę, gdy płaszczyłam się przed tobą i we łzach prosiłam, abyś choć raz wstawiła się za mną tak, jak ja wstawiałam się za nami zawsze. Każda taka walka - a było ich więcej niż jestem w stanie zliczyć - to dodatkowa cegła do muru, który wznosił się pomiędzy nami i zanim się obejrzałyśmy, był większy niż ten, który okala Hogwart oraz Hogsmeade razem wzięte.


Nie mogę wciąż udawać, że wszystko będzie dobrze
Z całym światem rozpadającym się wokół mnie.



Powietrze, które mnie otacza jest tak toksyczne, że każdy oddech kaleczy moje płuca, a jednocześnie tak uzależniające iż wdycham je łapczywie raz za razem. Ojciec urwałby mi głowę, gdyby o tym wiedział. Może uznałabym, że tak byłoby lepiej, gdyby nie to, że zostały we mnie jeszcze jakieś pozostałości dumy i chęci przetrwania. Skąd i po co - nie wiem, ale istnieją i za cholerę nie mogę tego dziadostwa wytępić.

Chciałabym biec dopóki nie odpadną mi stopy, ale grunt osuwa się spod moich nóg zanim zrobię chociaż najmniejszy krok. Ściany, o które mogłabym się oprzeć, zmieniają się w piach przy najlżejszym z dotyków. Wszystkie drzwi zbutwiały do tego stopnia, iż niejeden zatopiony statek mógłby im pozazdrościć. Szkło w oknach tłucze się, gdy próbuję przez nie zerknąć, a zdeformowane witraże wykrzywiają obraz każdej chwili spędzonej razem.

Nie pamiętam nawet już, czy kiedykolwiek byłyśmy szczęśliwe.


Przemierzam oceany w mojej głowie…


Trudno wyobrazić mi sobie przyszłość bez ciebie obok, z tobą - jeszcze trudniej.
Nie, znów, to nie do końca tak.
Nie mam większego problemu z wyobrażeniem sobie tego, jak wyglądałaby nasza przyszłość - odmawiam robienia tego, gdyż każda kolejna wizja jest gorsza od poprzedniej. Przeraża mnie to bardziej niż cokolwiek innego - paraliżuje i jednocześnie sprawia, iż mam ochotę wyć do księżyca niczym zdziczały do cna wilkołak. Chcę drapać się do krwi, krzyczeć aż pękną moje struny głosowe, wbić pogrzebacz tak głęboko w swoją czaszkę, by nie musieć już nigdy więcej czuć.

Dla zachowania swojej poczytalności (jej resztek) nie mogę sobie pozwolić na myślenie.


Odnajduję siłę, by się pożegnać.


Nie wprost, oczywiście. Nie ufam już sobie na tyle, by wierzyć, iż gdybym do ciebie przyszła z propozycją zakończenia tego to nie zdołałabyś odwieść mnie od tego pomysłu. Twoja władza nade mną jest zbyt wielka - kolejny raz brzydzę się tym, kim się stałam.
Sznurki marionetki nigdy do mnie nie pasowały, a jednak udało ci się je zawinąć wokół mojej szyi niemal niezauważalnie. Że też kiedykolwiek brałam je za ciepły jedwabny szalik - zapominając, iż lina pleciona z tego materiału jest idealna, aby kogoś powiesić.

Moje pożegnanie nie jest bezpośrednie, ale ostatecznie jestem zadowolona z tej ostatniej szpili, którą udało mi się wbić pod twój paznokieć. Z satysfakcją obserwuję, jak fale lodowatej wody zalewają zbudowany przez nas krąg piekielny zwany niegdyś domem.

Nie minie godzina, a wszystko, czym kiedykolwiek byłyśmy, utonie w morskiej, niezmierzonej toni niczym zapomniane marynarskie pieśni.


Ostatecznie nigdy nie możesz zmyć krwi ze swoich rąk.

~*~*~

Upadając tak daleko od miejsca, gdzie przedtem byłyśmy…


Czasami chciałabym opłakiwać osobę, którą musiałam się stać, aby móc wydostać się z ruchomych piasków naszego związku. Nie jestem już tą samą osobą co wtedy. Nie jestem też taka, jak przedtem. Jestem… czymś nowym. Możliwe, że już nawet nie człowiekiem (choć, biorąc pod uwagę nasze niektóre kłótnie - dla ciebie nigdy w nim pełni nie byłam).

Moja osobowość wciąż się formuje i chociaż cieszę się, gdy wracają do mnie cechy, z których niegdyś byłam tak bardzo dumna to wiem, że nie pozostały one całkiem nieskalane przez to, co razem ze sobą przeszłyśmy. We wszystkim, co robię czuję na karku oddech niepewności, każda moja myśl palona jest na brzegach przez iskry zwątpienia.

Niektórzy nazywają to zdrowym rozsądkiem, ja jednak jestem pewna, iż to zwykłe tchórzostwo, które ma ochronić mnie przed kolejnym upadkiem. I jedyne, z czego przy tym wszystkim czuję satysfakcję to to, że…


Nigdy nie znajdziesz tego, czego szukałaś
Czegoś, by wypełnić pustkę
I zrekompensować te wszystkie brakujące kawałki ciebie.


____________________________________________________________________________________

* To imię, które wybrałam dla Krwawego Barona już bardzo dawno temu i jestem do niego raczej przywiązana. Pierwszy raz użyłam go w tekście Węże zjadają kruki, gdzie Safona Slytherin jest jedną z głównych postaci, ale zamiast Evelyn Gryffindor jej “ukochaną” jest Helena Ravenclaw. Yes, it’s toxic too.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[HP][mM] Oceany [OC/OC] TnTYADJ
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
 
[HP][mM] Oceany [OC/OC]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Literatura & Ekranizacja :: Harry Potter :: Femslash :: +12-
Skocz do: