~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [AoT][T][M] Faworyzowanie [L/EJ]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[AoT][T][M] Faworyzowanie [L/EJ] Empty
PisanieTemat: [AoT][T][M] Faworyzowanie [L/EJ]   [AoT][T][M] Faworyzowanie [L/EJ] EmptyWto 22 Sie 2023, 21:39

Tytuł: Faworyzowanie
Oryginalny tytuł: Playing Favorites
Autor: Ketita
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Brak
Link: https://archiveofourown.org/works/858763

Faworyzowanie


Eren próbował napomknąć na różne sposoby o tym, ale szczerze mówiąc nie był do końca pewien, jaka była właściwa metoda wyrażenia zainteresowania swoim przełożonym. Mikasa może mogła coś wymyślić, ale zapytana odpowiedziała, że najlepszym sposobem na okazanie uczuć było złapanie ofiary w róg, unieruchomienie jej i pocałowanie. Eren miał wrażenie, że skończyłoby się to bardzo źle, gdyby spróbował tego na kapitanie Levin, więc podziękował jej i wrócił do swojego normalnego trybu działania, polegającego na podążaniu spojrzeniem za kapitanem i do czasu do czasu wzdychaniu. I robieniu mu prania. I noszeniu dla niego rzeczy.

Sugestią Connie’go było: Przyznaj się i miej to za sobą. Czekaj, kogo lubisz? To Mikasa, prawda? Kiedy to zrobisz? Mogę oglądać? To brzmiało lepiej, chociaż Eren pomyślał, że prawdopodobnie skończy się to tylko na tym, że zostanie pobity. Wciąż jednak, powiedziałby to.

Spędził prawdopodobnie piętnaście minut, wiercąc się niespokojnie w miejscu przed drzwiami kapitana, próbując zebrać odwagę, kiedy…

— Wiem, że tam jesteś, Eren. Czy planujesz stać tam cały dzień?

W tym momencie naprawdę nie miał innego wyjścia, jak tylko wejść. Kapitan Levi patrzył na niego groźnie, ale przeważnie spoglądał tak na wszystkich, a Eren lubił myśleć, że było coś miłego w wyrazie jego twarzy, kiedy był zwrócony do niego.

— Co jest?

Eren przełknął ślinę. Postanowił trzymać się blisko drzwi. Istniała (bardzo niewielka) szansa na ucieczkę, gdyby sprawy stały się gwałtowne w pewien sposób.

— Panie, ja…

Kapitan stuknął długopisem w stół.

— Chciałem ci tylko powiedzieć… — stuk, stuk, stuk — lubię cię. Kapitanie Levi, proszę panie.

Stukanie ustało. Eren próbował zacząć ponownie oddychać.

— Przypuszczam, że masz na myśli w romantyczny sposób.

Eren poczuł jak pieką mu uszy.

— Ta… tak, proszę pana.

— A czy wyczerpałeś już wszystkie potencjalne związki w swojej grupie rówieśniczej, zanim poczułeś potrzebę przyjścia do mnie?

— Nie, proszę pana? — Mózg Erena próbował znaleźć sens w tym zdaniu. — Lubię cię, dlaczego miałbym chcieć być z kimś innym?

Levi zmarszczył brwi, a Eren naprawdę nie miał pojęcia, o co chodziło. Decyzja, czy odrzucić go czy nie, nie powinna być taka trudna.

— Dlaczego ja?

Gdyby wiedział, że to będzie takie trudne, Eren mógłby ponownie rozważyć pomysł wyznania swojej miłości. Czuł, że w takim tempie jego twarz nigdy nie odzyska normalnego koloru. Cóż, tak, mógł powiedzieć, że Levi był niewiarygodnie silny, ale także ładny i że czuł trzepotanie w żołądku, ilekroć kapitan zwracał na niego uwagę i że jego wzrost sprawiał, że wyglądał absolutnie idealnie do przytulania i może czasami fantazjował o pocałowaniu go - ale cenił swoje życie.

— Cóż, jesteś… — wyjąkał. Desperacko myślał, że mógłby odejść. Drzwi były za nim. Powinien uciekać, póki jeszcze mógł. — Ja tylko…

Levi westchnął i patrzył teraz na Erena z wyrazem twarzy, którego ten drugi nie miał pojęcia jak zinterpretować, ale nie wyglądał on na morderczy, więc był to dobry początek.

— Rozumiem.

Miło było, że ktoś rozumiał, bo Eren z pewnością tego nie robił. Patrzył, jak Levi ponownie podnosi pióro i wraca do swoich papierów.

— Możesz już odejść.

Eren znalazł się na korytarzu, a w jego umyśle wciąż kłębił się chaos. Czy został odrzucony? Na to wyglądało, ale naprawdę nie mógł być tego pewien. Z ostatnim, nieco przygnębionym spojrzeniem na zamknięte drzwi, odszedł.

OoO

Siedział ze swoimi byłymi kolegami z drużyny na obiedzie, kiedy kapitan podszedł do niego od tyłu i rzucił coś na stół. Eren podskoczył i spojrzał na okrągłą pomarańczową kulę.

— Co…?

— Zjedz to, durniu — powiedział stanowczo Levi.

— To jest do jedzenie? — Nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego.

— To pomarańcza — powiedziała Sasha wyraźnie się śliniąc. — Jadłam jedną lata temu, są niesamowite! Obierasz je i zjadasz środek… Podzielisz się, prawda, Eren?

Levi wbił nóż w stół, zmuszając do cofnięcia jej zachłannych palców.

— Kiedy będę chciał dać ci pomarańczę, mała dziewczynko, dam ci jedną. Ta jest dla Erena. A teraz zjedz tę cholerną pomarańczę, czy mam cię nakarmić?

— Nie, proszę pana! — zdołał wykrztusić.

Właściwie, gdyby nie poparcie Sashy, pomyślałby, że to próba otrucia go. Wbił paznokcie w skórę i próbował ją rozerwać, przez cały czas czując wzrok kapitana na karku, a także zaciekawione spojrzenia kolegów z drużyny. Palce miał szorstkie od małych kawałków pomarańczy i udało mu się trysnąć sokiem do oczu, ale w końcu dał radę uwolnić kawałek. Poważnie, dlaczego wszyscy go tak obserwowali? Nie było mowy, żeby był taki interesujący.

Pierwszy kęs udowodnił, że Sasha miała rację. Cierpka słodycz rozlała się po jego języku i nie mógł się oprzeć małemu mruczeniu z przyjemności. Sasha jęknęła. Szybko oderwał kolejny kawałek i wepchnął go sobie do ust, ku oczywistej zazdrości wszystkich innych.

— Dobra? — zapytał Levi, a jego ton wyraźnie wskazywał, jakiej odpowiedzi oczekuje.

— Tak, proszę pana.

— Skończ ją. Sam. I umyj się, przynosisz wstyd.

Kapitan odszedł, zostawiając Erena, by radził sobie ze spojrzeniami swoich przyjaciół.

— Co to było? — zapytał Jean.

— Nie jestem pewien — powiedział Eren, ale poczuł, jak jego żołądek przewrócił się z podniecenia.

Może… czy to możliwe, że kapitan go lubił? W końcu dał mu tę “pomarańczę” (która była naprawdę dobra!). Eren zjadł kolejny kawałek i patrzył za odchodzącym mężczyzną, nieświadomy głupiego uśmiechu na swojej twarzy.

OoO

Eren nigdy rano nie był najbardziej czujny. To prawda, że lata treningu sprawiły, że udoskonalił umiejętność udawania, że był przytomny i świadomy, ale rzeczywistość była taka, że większość czasu spędzał na poważnym deficycie snu. Tak naprawdę w żadnym momencie nie był szczególnie rozbudzony. W dzisiejszych czasach harmonogram był znacznie łagodniejszy, ale rano naprawdę potrzebował trochę czasu, żeby się obudzić.

Znalazł się w łazience, ziewając i zastanawiając się sennie, dlaczego wszyscy kręcą się wokół, blokując drogę do umywalek. Skoro już o tym mowa, co Reiner i Bertholdt robili w tej łazience? Czy nie było jej na ich piętrze?

— Co to za wielkie zbiegowisko? — zapytał. — Co tu wszyscy robią?

Armin odwrócił się w jego stronę.

— Jest czysto — powiedział.

— Co?

Eren obudził się na te nieoczekiwane słowa i rozejrzał się wokół. Szczerze mówiąc, nie był takim zwolennikiem czystości. Lata dzielenia koszar z grupą innych facetów z pewnością obniżyły wszelkie standardy, które przetrwały upadek Shiganshiny, ale nawet on nie mógł nie zauważyć, że ta łazienka dosłownie lśniła. Mógł prawdopodobnie chodzić boso, nie martwiąc się o złapanie okropnych chorób. Normalny zapach jednodniowego moczu ustąpił miejsca świeżości, a nieskazitelne lustra ukazywały odbicie, chyba po raz pierwszy od czasu ich zawieszenia. Eren dołączył do innych chłopców w badaniu otaczających ich cudów. Wszyscy myśleli o zapomnianym sprzątaniu tego miejsca.

— Jak to się stało? — zapytał gdzieś z tyłu Reiner.

— Cóż — zadumał Armin — jest ty tylko jedna osoba, która zadaje sobie trud sprzątania, a jest nią kapitan Levi, ale dlaczego miałby…?

Eren nagle zdał sobie sprawę, że wszyscy patrzą na niego w zamyśleniu.

— Co? — Nawet Armin się w niego wpatrywał. — Co? Nie mam z tym nic wspólnego!

Reiner poklepał go po ramieniu, powodując, że podskoczył.

Jasne, że nie — powiedział z porozumiewawczym uśmiechem.

Myśleli, że kapitan posprzątałby dla niego łazienkę? Właściwie, teraz, kiedy się nad tym zastanowił, wydawało mu się to całkiem prawdopodobne w dziwny sposób. A pojawienie się hordy chłopców było znakiem, że żadna z innych łazienek nie była czysta.

— Mikasa? Co ty tu robisz? To jest łazienka dla chłopców!

Mikasa szła niewzruszona, a za nią Ymir.

— Słyszeliśmy, że jest tu czysta łazienka — powiedziała i przepchnęła się do umywalki.

Na szczęście Erenowi udało się zdusić w sobie tę część, która chciała zaprotestować, że to była jego czysta łazienka.

Od tego momentu była ona do użytkowania dla wszystkich. Kiedy Erenowi udało się umyć zęby i twarz, nie mógł nie zauważyć, że lustra nie były już nieskazitelne, a na podłodze były kałuże. Miejsce opustoszało i Eren wiedział, że powinien już iść, ale… jeśli mieli rację, a kapitan posprzątał dla niego łazienkę… jak mógł zostawić ją w nieładzie? Czy to nie byłoby niewdzięczne?

Z westchnieniem poszedł poszukać mopa.

OoO

Nie był już całkowicie zaskoczony, gdy kapitan pojawił się na kolacji. Nie przegapił również sposobu, w jaki wszyscy inni mieli wyczekujący wyraz twarzy. Tym razem na stole przed nim postawiono miskę czegoś, co jego nos potwierdził jako budyń czekoladowy. Nie jadł czekolady od wieków i nie potrzebował zachęty, żeby zacząć go jeść.

— To niesprawiedliwe — jęknęła Sasha.

— Jak zdobyłeś budyń czekoladowy? Proszę pana. — Nie mógł powstrzymać się od pytania, między pysznymi kęsami, tylko z opóźnieniem pamiętając o dodaniu zwrotu grzecznościowego na końcu.

— Nie mów z pełnymi ustami — warknął Levi. — Zrobiłem go z resztek części tytana. Mam nadzieję, że ci się podoba.

Eren zakrztusił się. Kapitan właśnie zażartował. Świnie musiały zacząć latać.

Łyżką zeskrobał tyle, ile mógł, a potem spojrzał żałośnie na kawałki, których nie mógł nabrać. Gdyby tylko użył palca…

Levi wyrwał mu miskę, zanim zdążył zrobić coś więcej niż lekkie drgnięcie.

— Nie — powiedział.

Cóż, to była miła myśl. Oblizał usta, smak czekolady wciąż był na nich świeży. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Kapitan skrzywił się i rzucił w niego serwetką.

— Gdzieś istnieje jedzenie, które nawet taki nieudolny zjadacz, jak ty, będzie w stanie zjeść z pewną dozą przyzwoitości — powiedział smutno Levi, zanim odszedł.

Eren patrzył, jak odchodził, manewrując z gracją między stolikami. Wyglądał równie dobrze spacerując po pokoju, jak kołysząc się w powietrzu na swoim sprzęcie 3D.

— Rżniesz go. — Głos Jeana przywrócił Erena do teraźniejszości.

Nie — natychmiast zaprotestował, zastanawiając się, czy widać, że jego uszy go paliły.

— To ma sens — powiedział Armin z drugiej strony, a Eren był trochę przerażony widząc, jak wszyscy kiwnęli głowami z różnymi wyrazami twarzy.

Niektóre dziewczyny wyglądały na dziwnie zainteresowane, co było prawie bardziej przerażające niż ponury wyraz twarzy Mikasy. Kilka osób wyglądało na zazdrosne (Connie? Naprawdę?).

— Poważnie, nie robię tego — zaprzeczył ponownie i starał się, by jego głos nie przybrał żałosnych tonów.

W tym był problem, nie sypiał z kapitanem, więc o co chodziło? Czy to był jakiś test? Ponieważ jeśli otrzymanie czegoś zależało od tego, czy dostosuje się do standardów czystości kapitana, równie dobrze mógłby się poddać.

— Dlaczego o tym nie pomyślałam? — załkała Sasha. — Myślisz, że mogę dostać coś od któregokolwiek z pozostałych? Kto ma największy dostęp do jedzenia?

— Komandor Pixis — odpowiedziała Mikasa.

OoO

Mimo że pozwolono mu spotykać się z przyjaciółmi, Eren nie mógł spędzać dużo czasu z innymi członkami 104 dywizji. Większość codziennych kontaktów miał z ludźmi z drużyny Leviego, którzy byli wobec niego zasadniczo tolerancyjni. Nie starali się być przyjaźni, ale też nie traktowali go źle. Z braku rozrywki Eren spędzał czas na treningu ze sprzętem 3D. Mógł być w stanie zmienić się w tytana, ale nie chciał polegać na tej zdolności bardziej niż musiał. Poza tym było to coś, co mogła go zająć.

Dzisiaj, w drodze na dziedziniec, minął Petrę i Erda, którzy przerwali rozmowę, by rzucić mu podejrzliwe spojrzenia. Eren odwrócił wzrok, rumieniąc się i przyśpieszył. Musieli słyszeć plotki (lub widzieli naprawdę oczywiste zachowanie kapitana). Powiedział sobie, że nie zrobił nic złego. W rzeczywistości nic nie robił, ponieważ kapitan był zbyt zajęty karmieniem go, by cokolwiek mogło się między nimi wydarzyć.

Ta myśl sprawiła, że trochę powłóczył nogami. Może po treningu pójdzie poszukać kapitana i zobaczy, czy będzie mógł coś dla niego ponieść. Lub nawet po prostu posiedzieć razem przez chwilę.

Ćwiczył wspinanie się po ścianach, opadanie i powrót na ścianę. Podczas powtarzających się zamachów i szarpnięć, jego myśli ponownie powędrowały w stronę Leviego. Kapitan potrafił robić niesamowite rzeczy ze sprzętem 3D. Sposób, w jaki wirował, lecąc w powietrzu bez żadnego wsparcia. Eren wykonał eksperymentalny skręt, starając się naśladować ruchy mężczyzny i niekontrolowanie ruszył w kierunku ściany. Miał ułamek sekundy, żeby przygotować się na uderzenie, gdy coś wbiło się w jego bok, odpychając go od szybko zbliżających się kamieni. Krzyknął, gdy całe jego ciało szarpnęło się, a potem zatrzymało się w powietrzu, z ramieniem mocno zaciśniętym wokół jego brzucha.

— Co ty do cholery robiłeś, głupi bachorze? Jesteś tak znudzony, że postanowiłeś sprawdzić, ile czasu zajmie regeneracja twojego mózgu?

Eren odzyskał oddech.

— Ja..

Levi puścił go, rzucając na ziemię.

— Nie zajmie ci to żadnego czasu — powiedział kapitan — ponieważ nie masz go.

Opadł obok Erena, lądując z wdziękiem. Eren pozbierał się, krzywiąc się na widok siniaków, które prawdopodobnie szybko zblakną.

Levi prawdopodobnie widział całą tę żałosną próbę. Eren zaczerwienił się ze wstydu. Nie miał takiego upadku, odkąd po raz pierwszy wypróbował trójwymiarowy sprzęt z uszkodzonym paskiem. Z pewnością nadchodziła tyrada; czuł to w powietrzu. Dlaczego Levi musiał przechodzić akurat teraz? Wolałby raczej uderzyć w ścianę i ponieść tego konsekwencje.

— Źle się do tego zabrałeś — powiedział Levi. — Nie można jedynie rzucać się w kółko i mieć nadzieję na najlepsze. Potrzebujesz całkowitej kontroli nad przewodami i nad sobą, ale warto się tego nauczyć. Oszczędza to również paliwo.

Eren gapił się, otwierając usta.

— Chodź — powiedział Levi i skoczył na ścianę. Jedyne, co Eren mógł zrobić, to rzucić się za nim, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.

To prawda, że jego niepowodzenie w natychmiastowym nauczeniu się pokazanego manewru spowodowało, że Levi nazwał go wszystkimi obraźliwymi imionami pod słońcem, a potem niektórymi innymi, ale Eren się tym nie przejmował. Otrzymywał prywatne lekcje od najsilniejszego z całej ludzkości. Właściwie, pomyślał, kiedy wylądował po wykonaniu niemal perfekcyjnego manewru i został nagrodzony czymś zbliżonym do uśmiechu, dostawał prywatne lekcje od Leviego. A to było warte o wiele więcej. Odwzajemnił uśmiech, a Levi znów przybrał beznamiętną maskę. Wylądował obok Erena, odmawiając patrzenia mu w oczy, a kiedy się odezwał jego głos był bardziej szorstki i głośniejszy niż zwykle.

— Nie będę cię niańczył przez cały dzień — powiedział. — Możesz teraz wrócić do walenia głową w ścianę. — Odszedł, wyglądając, jakby starał się nie spieszyć.

Eren pobiegł za nim i zdołał złapać go za ramię. Levi szarpnął się, wyraźnie zaskoczony, a Eren wiedział, że miał mniej niż sekundę, zanim go uderzy.

— Dziękuję — powiedział bez tchu. — Chciałem tylko podziękować za pokazanie mi tego.

Cios nigdy nie nadszedł. Levi wyglądał na nieco skonsternowanego, ale jeszcze nie wyrwał ręki z uścisku Erena. W jego oczach było pytanie, a Eren poczuł, że serce podeszło mu do gardła. Coś miało się wydarzyć, po prostu to wiedział, w każdej sekundzie…

— Erenie !

Głos Hanjiego dobiegł znikąd i Eren podskoczył. Levi wykorzystał ten moment, by wyrwał rękę z jego uścisku i uciec. Żałosne wołanie “poczekaj” zamarło na ustach Erena, ponieważ Hanji celowo się do niego zbliżała.

— Muszę z tobą porozmawiać — powiedziała.

Eren z westchnieniem oderwał wzrok od oddalającego się Leviego i podążył za nią. W górę schodów i do jej biura. Prawdopodobnie zamierzała przeprowadzić jakieś testy na jego tytanicznej formie czy coś. Po prostu świetnie.

Hanji zamknęła za nim drzwi, po czym odwróciła się do niego z nietypowo poważną miną.

— Eren. Widziałam, co się dzieje. Właściwie trudno to przegapić.

Eren przestępował z nogi na nogę, martwiąc się, dokąd to zmierza.

— Chciałam się upewnić, że wiesz, co robisz i że jesteś ostrożny.

— Kapitan by mnie skrzywdził, proszę pani! — zaprotestował, zanim ledwo o tym pomyślał. — To znaczy, siniaki się nie liczą, nie tak naprawdę…

— Pfii, oczywiście, że nie zamierza cię skrzywdzić — zadrwiła Hnaji. — Spójrz, jak bardzo cię lubi! Ale właśnie dlatego muszę wiedzieć, co zamierzasz.

— On mnie lubi? — Eren uśmiechnął się promiennie na tę perspektywę, ale ta druga część zdania… — Nie rozumiem.

Za okularami oczy Hanji błysnęły groźnie.

— Jakie masz zamiary wobec kapitana?

— Co?

— Serce Leviego jest jak delikatny kwiat! Nie pozwolę ci się nim bawić!

Chwila, serio, co do cholery.

— Nie zamierzam…

— Nie masz pojęcia, jak kruchy jest nasz Levi! Nie pozwolę, by zwiódł go jakiś mały…

— Przysięgam, nie wiem, co…

Hanji rzuciła się na niego. Erenowi udało się zapomnieć, że pod jej głupkowatą powierzchownością kryła się utalentowana członkini Korpusu Zwiadowczego; trzask jego głowy o podłogę, kiedy go powaliło, był bolesnym przypomnieniem o tym. Został przygwożdżony za nadgarstki, gdy Hanji górowała nad nim.

— Nasz Levi — syknęła — jest jak kotek. Niewinny i słodki. Jeśli złamiesz mu serce, wytnę twoje.

Nie istniało nic przeciwko takiemu ślepemu szaleństwu oprócz zgody.

— Tak jest! — Udało się powiedzieć Erenowi. To samo było z tytanami, uznał. Najwidoczniej im bardziej coś było niebezpiecznie, tym ładniejsze było dla Hanji. — Żadnego łamania serc, proszę pani!

— Wspaniale!

Zanim zdążył mrugnąć, Hanji była już w połowie pokoju, nonszalancko oparta o biurko, cała uśmiechnięta. Eren niepewnie stanął na nogi.

— Pójdę i… wyczyszczę mu buty — powiedział, cofając się w stronę drzwi.

— Świetny pomysł!

Utrzymując powolne i płynne ruchy, cofnął się o centymetr, otworzył drzwi i wymknął się.

I prawie dostał zawału, kiedy stanął twarzą w twarz z Levim. Po raz pierwszy mroczny wyraz jego twarzy nie był skierowany na niego - nie wyglądał, jakby w ogóle widział Erena. Eren usunął się mu z drogi, wpuszczając go do biura. Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem.

Eren uciekł tak szybko, jak tylko mógł, a odgłosy brutalnej bitwy odbijały się echem w korytarzach za nim.

OoO

— Jak myślisz, co będzie tym razem? — zapytał Connie. — Ciasto?

— Okruszki z ciasta — odpowiedział Armin. — Kapitan nie lubi bałaganu.

— W takim razie ciastka — kontynuował Connie. — Małe można zjeść jednym kęsem.

— Zastępczo żyjesz poprzez jedzenie Erena — oskarżył Jean. — Może to będzie jakiś sok.

— Eren mógłby go rozlać — stwierdziła Mikasa.

— Przestańcie, chłopaki — wymamrotał Eren.

W tym tempie będzie zbyt skrępowany, żeby w ogóle coś zjeść. Oczywiście został zignorowany, ponieważ wszyscy inni wtrącali się ze swoimi pomysłami.

— Fantastyczny chleb?

— Orzechy w czekoladzie.

— Lody.

— Liczi!

Po wybuchu Sashy zapadła chwilowa cisza.

— Wymyśliłaś to — powiedział Connie.

Eren westchnął i spróbował ich wyciszyć. Po raz kolejny jego wzrok przyciągnął stół kapitański, gdzie Levi siedział z resztą kolegów z drużyny. Był pogrążony w rozmowie z Auruo (a może Auruo rozmawiał, a Levi czasami wydawał dźwięki zgody). Ani razu podczas całego posiłku nie wykonał nawet ruchu w stronę kierunku stołu Erena. Co jeśli kapitan był na niego zły z powodu tego, co stało się wcześniej? Jego żołądek zacisnął się nieprzyjemnie.

— Wygląda na to, że nic nie dostaniesz — powiedział Reiner.

— Może jest kiepską laską — zasugerował Jean.

— Zamknij się — warknął Eren i rzuciłby ciosy, gdyby nie konsekwencje.

Ale może Jean miał rację, uznała jakaś część jego. Może kapitan oczekiwał czegoś w zamian, czego Eren jeszcze mu nie dał. Jakby przyciągnięty magnesem, jego spojrzenie ponownie odnalazło postać Leviego. Nagle wzrok Leviego napotkał jego, przez co serce Erena podskoczyło boleśnie. Levi wstał gwałtownie, przewracając krzesło na podłogę z brzękiem.

— Dość już tych szczenięcych oczu! — ryknął. — Myślisz, że jestem pieprzonym schowkiem na jedzenie? Jak myślisz, ile jedzenia zgromadziłem w tej cholernej fortecy pośrodku niczego? Czy mógłbyś przestać, aby zaangażować swój mózg, zanim zrobisz te żałosne miny do mnie? Nie umrzesz z głodu!

W pokoju rozległy się chichoty, szybko stłumione przez spojrzenie Leviego. Podniósł swoje krzesło i wytarł je, po czym usiadł dumnie i wznowił rozmowę.

Zawstydzony nie do uwierzenia, Eren osunął się na swoim miejscu, ale nie mógł powstrzymać szaleńczego bicia serca. W końcu Levi go zauważył. Levi myślał o nim.

OoO

Niższe poziomy były puste. Nie był już nadzorowany, kiedy kładł się do łóżka, i nie był zamykany, o ile pokazywał, że szedł posłusznie do swojego pokoju. Po wejściu do małej kamiennej celi jego spojrzenie natychmiast skierowało się na łóżko.

Tam, gdzie była jego stara, grudkowata poduszka, teraz leżała nieskazitelna puszysta poduszka. Eren podszedł i podniósł ją, zdumiony ciężarem puchu. Ostrożnie położył się. Jego głowa zapadła się w miękkości o otoczył go zapach czystego prania. To było niebo.

Zdrzemnął się na chwilę i obudził się w ciemności; jego świeca się wypaliła. Wpatrywał się w czerń sufitu, a myśli kłębiły się w jego umyśle. Musiał porozmawiać z kapitanem.

Zanim zdążył stracić nerwy, wstał i wyszedł z celi. Szedł cicho, uważając na strażników, ale nikogo nie było w pobliżu. Jego szczęście trwało aż do pokoju Leviego. Za drzwiami chodził nerwowo (i cicho) przez całą minutę, zanim zebrał się na odwagę, by wejść. Wstrzymując oddech, otworzył drzwi, uważając na skrzypiące zawiasy. Oczywiście były w idealnym stanie; w końcu to był pokój kapitana. Przekraczając pokój, który wydawał się być pięćdziesiąt metrów dłuższy niż jego rzeczywista odległość, Eren wstrzymał oddech, gotowy na atak w każdej chwili.

Ale nic się nie stało. Postać śpiąca na łóżku nie poruszyła się nawet wtedy, gdy Eren stał bezpośrednio nad nim. Skrawki bladego światła księżyca wpadające przez okno przecinały ciemność, wystarczająco, by uwidocznić mocny profil Leviego. We śnie wydawał się być spokojny i może Eren mógł zobaczyć odrobinę tego niewinnego kotka, o którym mówiła Hanji. Tylko dlatego, że nie uczestniczył w szaleńczej rozmowie.

Cóż, nie przebył całej tej drogi, żeby po prostu stać i patrzeć na niego, nawet jeśli był naprawdę miły dla oka. Eren zrobił ostatni krok w stronę łóżka i położył kolano na materacu. Był nieco grubszy niż jego własny i zapadł się pod nim.

— Co robisz, Erenie? — Jego głos był cichy, ale całkowicie spokojny, jakby jego podwładny nie zakradł się właśnie do jego pokoju w środku nocy.
W takich chwilach Levi zawsze był spokojny. Tak jak wtedy, gdy Eren zmienił się w tytana, by podnieść łyżkę i wszyscy spanikowali - z wyjątkiem Leviego, który stał z Erenem, tuż za jego plecami i powiedział innym, że przesadzają. Levi się go nie bał.

Eren wspiął się na łóżko i przerzucił drugą nogę, tak że siedział okrakiem na kapitanie. Levi przekręcił się na plecy i spojrzał na niego z tym samym neutralnym wyrazem twarzy, jaki zawsze miał. Jego włosy były zmierzwione i opadały na poduszkę. Eren miał ochotę przeczesać je rękami. Nawet w ciemności Eren wiedział, że spojrzenie kapitana było czujne.

— Jak myślisz, co robię? — Eren wydawał się niezdolny do podniesienia głosu powyżej szeptu.

Levi westchnął.

— Jeśli chodzi o kolację, przepraszam. Naprawdę nic dla ciebie nie miałem. Znajdę ci coś na jutro. Nie musisz tego robić, Eren.

Umysł Erena szalał, jego oddech stał się ciężki. Kapitan przepraszał? Kapitan zwracał się do niego po imieniu? Czy wpadł do równoległego wszechświata gdzieś pomiędzy swoim pokojem a tym miejscem? Czy śnił?

— Wiem, że jesteś samotny, Eren — kontynuował Levi tym samym dziwnie łagodnym głosem. — Twoi przyjaciele się ciebie boją. Nikt ci tutaj nie ufa. Nawet ja powinienem być gotowy na moment, w którym oszalejesz i będziesz musiał zostać zabity. Jeśli moja reputacja pomaga ci radzić sobie, będę to robił dalej. Nie musisz ze mną sypiać, aby uzyskać moją ochronę. Zawsze ją miałeś.

Eren usiadł z powrotem na udach Leviego, jego ręce spoczęły na klatce piersiowej mężczyzny, a potem zacisnął pięści chwytając koszulę kapitana. Cały się trząsł i nawet nie wiedział dlaczego.

To nie była prawda - to nie było jakieś żałosne wołanie o pomoc, nie był taki samotny - ale och, ludzie zaczęli zwracać na niego uwagę, kiedy Levi robił te rzeczy. Trudno było bać się kogoś, kto dostawał jedzenie od najsilniejszego żołnierza i zawstydzał się przy tym. Drużyna Leviego polubiła go, widząc w nim coś więcej niż potencjalnego tytana, którego mogli wykorzystać. Stawał się normalny.

— To nie to — powiedział. Przełknął ślinę i zaczął od nowa. — Nie myślałem o tym. Nie próbowałem ciebie wykorzystać. Po prostu cię lubię. Chcę, żebyś mnie widział, nie jako głupiego dzieciaka, ale jako…

— Dorosłego?

— Jako mnie. — Eren wziął głęboki oddech. — Jeśli mnie nie lubisz, powiedz mi to, a ja odejdę. Nie będę ci więcej przeszkadzać. — Trudno było wydobyć z siebie te słowa.

Levi milczał przez długi czas, do tego stopnia, że Eren zaczął się gorączkowo zastanawiać, czy nie zasnąć, bo serio, Levi był całkowicie zdolny do zrobienia czegoś takiego…

Przemówił ponownie, ku głębokiej uldze Erena.

— Jestem starszy od ciebie. — To małe wyznanie było jak powiew świeżego powietrza. Levi naprawdę to rozważał.

— Jeśli wszyscy zostaniemy zabici przez tytanów, jakie to ma znaczenie? Czy nie możemy być po prostu szczęśliwi?

Eren zdał sobie sprawę, że ręce Leviego spoczywają na bokach jego nóg, a ciepło promieniuje z nich na niego. Czy Levi to zauważył? Nie był pewien, ale naprawdę chciał, żeby te ręce coś zrobiły.

— Szczęśliwi — powiedział cicho Levi, sprawiając, że Eren chciał pozbyć się smutku z jego głosu.

Westchnął, a ruch przeszedł przez jego tors i Erena. Potem jego ręce poruszały się po bokach Erena, nakłaniając go do pochylenia się do przodu, delikatnie ciągnąć go z powrotem w dół. Eren znalazł się oparty na łokciach, a jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od oblicza Leviego. Było zbyt ciemno, by zobaczyć szczegóły jego twarzy, ale umysł Erena wypełnił je. Tonął w ciepłym oddechu Leviego na jego ustach, i to było to, wygrał, Levi go chciał…

Levi mamrotał coś, ale Eren był zbyt rozkojarzony, by zwracać na to uwagę. Czuł solidne mięśnie Leviego na całym ciele. Pachniał czysto, ale i lekkim piżmem. Jedną ręką ugniatał kark Erena, ciągnąć go lekko za włosy w sposób, który sprawił, że Eren miał ochotę wygiąć się w niego stronę…

Pytałem, czy umyłeś zęby?

— Tak… tak myślę? — wyjąkał Eren i prawie spanikował na widok, całkowicie beznamiętnej miny Leviego.

— Następnym razem bądź gotowy — warknął Levi i odepchnął od siebie Erena.

Eren poczuł, jak pęka mu serce. Bez pocałunku. Ten świat był naprawdę okrutny.

Jego mina musiała odzwierciedlać przygnębienie, ponieważ Levi westchnął z rezygnacją. Zacisnął dłoń na przodzie koszuli Erena i ponownie przyciągnął go do siebie.

— Zamknij gębę — wymamrotał i na krótko przycisnął swoje usta do ust Erena.

Były bardziej miękkie, niż Eren się spodziewał. Wiedział, że ta chwila będzie go prześladować, dopóki nie otrzyma porządnego pocałunku od kapitana. Odsunęli się od siebie i Levi ziewnął, nagle tracąc koncentrację.

— Idź spać, głupi bachorze — powiedział. — Mamy coś do zrobienia jutro. A raczej dzisiaj.

— W takim razie… wrócę do swojego pokoju — powiedział cicho Eren, próbując ukryć rozczarowanie.

Levi jęknął.

— Potrzebujesz pieprzonego pisemnego zaproszenia? Nie odpowiadaj na to. Połóż się i zamknij jadaczkę. — Obrócił się w stronę ściany i zamknął oczy.

Miał zostać na noc. Eren z trudem powstrzymywał podekscytowanie. Ale jak dokładnie… łóżko było wąskie, ledwie wystarczające dla dwóch osób. Ostrożnie zszedł z Leviego i próbował położyć się obok niego, trzymając się jak najbliżej krawędzi. Prawie dostał zawału, kiedy Levi złapał go za ramię i przyciągnął bliżej, przyciskając swój kręgosłup do przodu Erena. To był drugi raz, kiedy prezentowano mu plecy Leviego i Eren wiedział, że zrobi wszystko, by zachować to zaufanie.

— Jeśli będziesz się wiercił, wykopię cię — wymamrotał Levi.

Miał idealny rozmiar, aby zmieścić się pod brodą Erena. Z odwagą Eren owinął ramię wokół brzucha Leviego, myśląc, że może umrzeć z czystej radości, gdy Levi się nie odsunął.

Nie było mowy, żeby zasnął tej nocy. Z tego, co wiedział, ta magiczna okazja mogła zniknąć, gdy światło dnia przywróci Leviemu zdrowy rozsądek. Eren będzie musiał wykorzystać to doświadczenie tak bardzo, jak tylko będzie mógł.

W ciągu kilku minut zasnął.

OoO

Eren powoli się budził, ale było mu wygodniej niż w ciągu ostatnich lat, zwinięty w kłębek wokół ciepłego ciała, bezpieczny i chroniony. Nie czuł się bezpieczny, odkąd… jego umysł odsunął się od tej myśli i przytulił się bliżej. Prawdopodobnie byłby szczęśliwy, gdyby nigdy więcej nie musiał się nigdzie ruszać.

Głośny huk sprawił, że poderwał się do pionu.

— Levi, czy wiesz, że Eren zniknął…. Cha, mówiłam wam, że tu będzie!

Eren wpatrywał się w Petrę, dysząc, próbując przywrócić normalne tętno, całkowicie zdezorientowany. Przez okno wpadały promienie słoneczne, ale od kiedy w jego piwnicy było okno?

— Co do cholery chodzi z całym tym zamieszaniem?

Za jego pleców dobiegł zrzędliwy głos i Eren prawie wyskoczył ze skóry, gdy silne ramię owinęło się wokół jego talii.

— Powinieneś był nam powiedzieć — skarciła go Petra. Teraz w wejściu stali również Gunter i Erd z źle ukrytymi uśmieszkami. — Wiesz, że mamy mieć go na oku.

Mam go na oku — burknął Levi, opierając brodę na ramieniu Erena. Jego bardzo kościsty podbródek. — A teraz wynoś się, chcę się ubrać.

Wyszli, ku wielkiej uldze Erena. Kiedy drzwi się zamknęły, Levi puścił go, żeby się przeciągnąć, spoglądając na niego kątem oka.

— Zetrzyj ten uśmiech z twarzy, Jaeger, wyglądasz przez to jeszcze głupiej niż zwykle.

Wciąż byli tak blisko siebie… Zanim Eren zdążył pomyśleć o wszystkich powodach, dla których miałby tego nie robić, złapał Leviego za podbródek i czule pocałował go w usta (teraz obaj nie myli jeszcze zębów). Było tak miło, jak pamiętał.

Levi odwzajemnił pocałunek, po czym podniósł go i wyrzucił z łóżka. Eren uderzył z trzaskiem o podłogę i chwilę zajęło mu zorientowanie się, gdzie była góra oraz ustalenie, że pomimo pulsującego bólu niczego nie złamał. Miał jednak więcej siniaków do kolekcji. Miał przeczucie, że bycie z Levim nie będzie najzdrowsze. Na szczęście był tytanem.

Kiedy Levi zaczął się ubierać (przyglądając się Erenowi. Jego pierwszą myślą było odwrócenie wzroku, ale jeśli on i Levi byli teraz tak jakby razem, dlaczego miałby nie patrzeć? Levi napotkał jego wzrok i nie wydawał się mieć coś przeciwko, jeśli co, to już wydawał się nieco zadowolony z tej uwagi), Eren zdał sobie sprawę, że skoro jego ubrania nadal były w celi, będzie musiał wrócić i się przebrać. Będzie musiał przejść przez połowę bazy w piżamie. Miał tylko nadzieję, że nie spotka Jeana.

— W takim razie… pójdę.

Levi nie patrzył na niego, zajęty zapinaniem pasków swojego sprzętu 3D.

— Powinieneś zabrać swoje rzeczy, jeśli masz tu dzisiaj spać. I nie zapomnij szczoteczki do zębów.

Eren uśmiechnął się, przytulił go i uciekł, zanim mogła rozpocząć się zemsta.

OoO

Teraz Eren spędzał dzień, włócząc się za Levim, gdziekolwiek ten się udał. Przede wszystkim dlatego, że miał gwarantowaną rozrywkę (Korpus Zwiadowczy składał się z głupków, każdy z nich nim był), ale także dlatego, że miło było znowu mieć miejsce, do którego należał. Levi pozwolił mu nawet kręcić się po swoim biurze, kiedy pracował. Cóż “pozwolił”. Nietrudno było zauważyć, że Levi uwielbiał mieć Erena w pobliżu. Cholera, jeśli Eren kręciłby się wokół niego wystarczająco długo, Levi zacząłby go głaskać w roztargnieniu, ku wielkiemu rozbawieniu wszystkich.

Podczas kolacji Levi powiedział mu z irytacją: “idź niepokoić swoich przyjaciół, cholerna pijawko, jeśli tak dalej pójdzie, to wejdziesz ze mną do toalety”, więc Eren poszedł usiąść z resztą jak zwykle.

(W nocy Levi przygwoździł go w ciemności do materaca, przesuwając dłońmi po nietkniętym bliznami ciele Erena i szepcząc ochryple: “jesteś tytanem, nie umrzesz”. Eren wbijając palce w silne ramiona szorstkie od modzeli od trójwymiarowego sprzętu i po raz pierwszy był naprawdę zadowolony, że był tytanem. Ale to była sprawa między nimi dwoma).

OoO

— Łazienka nie jest już czysta — jęknął Connie. — Odkąd przestałeś pojawiać się rano, Eren, nikt jej nie sprząta.

— To bardzo samolubne z twojej strony — dodała Ymir.

— Możemy sami spróbować ją posprzątać! — powiedziała wesoło Christa i lekko opadał pod beznamiętnym spojrzeniem, jakie otrzymała.

Eren westchnął. To prawda. Aktualnie każdego ranka mógł korzystać z zadziwiająco czystej łazienki Leviego. I co drugi dzień to on był odpowiedzialny za utrzymanie czystości.

— Jeśli jesteś tak zdesperowany, Connie, mogę co pokazać tajny zapas środków czystości kapitana. Jest tam mnóstwo mopów — powiedział głośno.

— Nie, dziękuję, wolę czegoś tam nie spieprzyć.

W tym momencie zapomniał spodziewać się czegoś specjalnego, więc kiedy Sasha ożywiła się i zaczęła się ślinić, odwrócił się i był przez moment zaskoczony, gdy zobaczył, jak Levi podchodził do niego. Eren powoli zaczynał rozumieć różne odcienie linii na twarzy Leviego, a jego obecna mina zdecydowanie świadczyła o jego zadowoleniu.

— Znalazłem — oznajmił kapitan.

Z rozmachem położył przed Erenem małą, zawiniętą w papier paczkę. Jakby przyciągani magnesem, wszyscy pochylili się do przodu, żeby zobaczyć, co to było.

— Nie musiałeś — powiedział, wahając się przez moment, ciesząc się własną ciekawością. Szybkie uderzenie w tył głowy sprawiło, że krzyknął.

Oczywiście, że musiałem — warknął Leci. — Jest idealne. Nie ma mowy, żeby nawet ktoś tak głupi jak ty zjadł to w niechlujny sposób.

Cóż, jeśli tak to ujął… Eren rozpakował tajemnicze jedzenie, starając się nie podrzeć papieru (nawet mu się to udało!), odkrywając małą kiść winogron. Każdy z nich był mały i idealny, ciemnofioletowy bez śladu skazy. Eren z uznaniem wdychał ich upojny zapach. Jak Levi w ogóle dostał je w swoje ręce?

Miękkie ooooooch przebiegło po stole i coś, co brzmiało jak stłumiony szloch Sashy.

— Zgniją, jeśli będziesz się nad nimi dłużej zastanawiał — powiedział Levi. — Ja padnę. Potrzebujesz demonstracji? Mam narysować ci wykres?

— Byłoby miło, proszę pana — powiedział Eren, żeby zobaczyć, co się stanie.

Wokół niego rozległo się sapnięcie wdechu, a Eren usłyszał pomruk: “on ma skłonności samobójcze!”.

Levi zmrużył oczy i podniósł nóż ze stołu.

— Bardzo dobrze. Wygląda na to, że zgubiłem długopis. Twoja krew musi wystarczyć.

Eren przełknął ślinę.

— Po namyśle, proszę pana, myślę, że to rozgryzłem!

Szybko, zanim Levi mógł spełnić swoją groźbę, Eren oderwał winogrono od łodygi i włożył je sobie do ust. Wybuch smaku sprawił, że nóż w dłoni kapitana całkowicie wyleciał mu z głowy. Skórka była cierpka, ale w środku owoc był niesamowicie słodki. Co ważniejsze, nie było bałaganu. Nie wytrysnęła ani kropla soku, a jego palce pozostały czyste. Każde winogrono było chrupiące i perfekcyjne, a Eren zbyt szybko znalazł się w sytuacji, w której została mu tylko sama łodyga. Spojrzał z wielkim uśmiechem na Leviego.

— Gratulacje — powiedział Levi. — Przywróciłeś mi wiarę w ludzkość.

Napotkał spojrzenie Erena, który mógł zobaczyć humor czający się za tym. Eren uśmiechnął się, podekscytowany niewypowiedzianą obietnicą przyszłości, gotowy do odpowiedzi…

Okrzyki wokół stołu przerwały mu to. Trwały znacznie dłużej, niż było to konieczne, aż w końcu schylił głowę w zakłopotaniu. Na serio? Czy musieli? Naprawdę?

Zanim zdołał zmusić się do ponownego podniesienia głowy, Levi odszedł. Eren patrzył, jak odchodził, a jego serce zaciska się lekko. W porządku, więc poczucie, że udało mu się zjeść bez bałaganu, było głupie, ale Levi miał naprawdę wysokie wymagania. A Levi załatwił mu dobre jedzenie i olej do jego sprzętu 3D i naprawdę lubił się przytulać oraz…

— Hej, Jean — wycedził i uśmiechnął się, gdy chłopak spojrzał na niego podejrzliwie.

Pieprzę kapitana.

Jean drgnął.

— Za dużo informacji, Jeager.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[AoT][T][M] Faworyzowanie [L/EJ]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: