~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [BnHA][T][M] Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1135
Rejestracja : 16/01/2015

[BnHA][T][M] Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona Empty
PisanieTemat: [BnHA][T][M] Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona   [BnHA][T][M] Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona EmptySob 28 Paź 2023, 16:33

Tytuł: Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona
Oryginalny tytuł: Help Wanted - Help Given
Autor: Renoki, TheDeadGirlRisen
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/32472757

Pomoc - Nowa nadzieja 1

Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona

Pierwszy raz spotkał miłego pana w zwykły dzień.

Midoriya Izuku robił zakupy z mamą. Cóż, to jego mama robiła zakupy, on tylko pomagał. Właściwie pomagał tak dobrze, że jego mama pozwoliła mu samodzielnie wybrać coś na przekąskę!

Doszedł sam do odpowiedniej alejki. Był teraz dużym chłopcem. Nie potrzebował swojej mamy, aby pomogła mu wybrać własną przekąskę. Jednak było ich tak dużo. Było kilka paluszków ziemniaczanych All Mighta, które widział pewnego dnia w telewizji i wyglądały tak fajnie! W opakowaniu była nawet darmowa naklejka z limitowanej edycji! Ta naklejka byłaby idealna do umieszczenia na stronie All Mighta w jego notatniku. Wiedział, że musi to mieć.

Przeglądając różne półki, nucąc w rytm muzyki puszczanej w sklepie. To była miła i chwytliwa piosenka, a jego mama zawsze kupowała kapustę, kiedy ją słyszała. Wyglądało na to, że kapusta była w sprzedaży za każdym razem, gdy przychodzili do tego konkretnego sklepu. Jak dziwnie.

Po przejrzeniu pierwszej sekcji pominął te przekąski z przodu i skierował się w stronę środka przejścia. Zajęło mu to kolejne kilka minut, ale w końcu to zauważył. Ale tak szybko, jak przyszło jego podniecenie, równie szybko zniknęło.

Dlaczego byli tak wysoko?!

Jak miał zdobyć tę naklejkę?

Gdyby poprosił mamę, żeby to dla niego chwyciła, to spojrzałaby na niego, jakby wybrał niezdrową przekąskę! (To były paluszki ziemniaczane! Ziemniaki były zdrowe, mamo!) Zignorowałby jej spojrzenie i mimo wszystkiego dalej pokazywałby przekąskę, którą by wybrał.

Może mógłby zamiast tego wspiąć się na regał? Spojrzał w górę i przełknął ślinę. Paluszki ziemniaczane były umieszczone wysoko, a poza tym, gdyby ktoś go zobaczył, to miałby spore kłopoty. Ale co mógłby zatem zrobić?

Czy mógłby poprosić kogoś o pomoc?

Izuku rozejrzał się, ale nie zobaczył nikogo w tym samym przejściu co on. Nie chciał też nikogo szukać. Zawsze wydawało mu się, że przeszkadza im w czymś i nienawidził przeszkadzać innym.

Chciał mieć tylko swoją limitowaną edycję naklejki z All Mightem. Czy naprawdę nie było nikogo, kogo mógłby poprosić o pomoc, kto byłby w pobliżu? Kogoś, kto nie byłby tym zirytowany?

Zaskoczony pomruk wyrwał go z zamyślenia. Izuku spojrzał w górę, by napotkać spojrzenie ciemnych oczu. Teraz ktoś stał obok niego. Czy to był jego dar? Czy był super cicho? Czytał w myślach? Może to była teleportacja! Wcześniej oprócz niego nie było nikogo w alejce sklepowej! Naprawdę chciał zapytać o jego dar, ale wcześniej… Chciał swoją przekąskę.

— Czy możesz podać mi paluszki ziemniaczane All Mighta? — Izuku wskazał na przekąskę zapakowaną w jaskrawe opakowanie znajdującą się na najwyższej półce. — Proszę.

I ku miłej niespodziance Izuku, mężczyzna właśnie to zrobił.

— Jasne, dzieciaku — powiedział, podając mu pudełko.

Izuku rozpromienił się, ale zanim zdążył odezwać się, aby zapytać o super-fajny dar, który został użyty, usłyszał, jak jego mama go woła. Nienawidził denerwować swojej mamy, więc zamiast zadawać pytania, szybko podziękował i wyszedł z alejki z przekąskami, aby ponownie spotkać się z mamą.

Co za miły pan - pomyślał Izuku, radośnie wkładając dłoń do opakowania ziemniaczanych paluszków, gdy wychodzili ze sklepu.

Błyszcząca naklejka z limitowanej edycji All Mighta lśniła w popołudniowym słońcu.

Miał nadzieję, że znów spotka tego człowieka.

OoO

Izuku nie sądził, że rzeczywiście spotka tego mężczyznę ponownie.

Mijały dni, tygodnie i miesiące. Chociaż zawsze miał na uwadze, aby sprawdzić każdą alejkę w sklepie (a nie było ich wiele, ponieważ jego mama nie lubiła chodzić do dużych supermarketów), Izuku nigdy więcej go tam nie widział. Szkoda, że nie spotkał później tego mężczyzny, ale świat był wielkim miejscem, więc nie był z tego powodu zbytnio zły.

Następnym razem, gdy pozwolono mu wybrać własną przekąskę, odkrył, że paluszki ziemniaczane All Mighta zostały umieszczone na najniższej półce, więc nie musiał nawet nikogo prosić o ich podanie! To była świetna wiadomość dla Izuku. Oznaczało to, że nie musiał prosić o pomoc i nikogo niepokoić.

Zaczynał uczyć się cenić te małe dobre chwile.

Ostatnio miał ich coraz mniej i Izuku odkrył, że nie może zmienić tego, co naprawdę miało znaczenie. Mimo wszystko ludzie byliby dla niego podli. Na placu zabaw czy nawet w szkole.

Chociaż uwielbiał się uczyć, szkoła nie była ostatnim miejscem, w którym lubił przebywać. Zwłaszcza czas po szkole był najgorszy.

Przynajmniej podczas zajęć nauczyciele musieli uczyć, a uczniowie zdobywać wiedzę. Po to była szkoła. Ale po niej nauczyciele i uczniowie nie mieli tego obowiązku. Stres związany z nauczaniem i napięcie związane z nauką, wydawało się wydobywać wszystko co najgorsze z ludzi.

I na kim wyładowywali się?

Na nim.

Szczególnie dzisiaj nie był dobry dzień.

Ich klasie pozwolono odwiedzić najbliższy plac zabaw przed końcem zajęć, a Izuku wiedział, że Kacchan wykorzysta szansę, by być złośliwym dla innego dzieciaka. Przynajmniej myślał, że tak będzie. Tak jednak się nie stało, a Izuku miał nadzieję, że może… po prostu Kacchan może być gotowy by znów być miłym? By znowu być jego przyjacielem?

Z tą rosnącą nadzieją zgodził się bawić z Kacchanem na drabinkach. Nie był zbyt dobry w małpim gaju, a kiedy wcześniej się na nich wspinał, zawsze była przy nim mama. Trzymała go za nogi i podciągała, żeby mógł sięgnąć do następnego szczebla i kolejnego, aż do samego końca.

Kacchan był jednak dobry w wspinaniu się po drabinkach, tak jak podejrzewał. Był pełen wigoru i pobudliwych ruchów, gdy dotarł do końca i cofnął się, aby zrobić kolejną rundę. Był naprawdę fajny!

Z małym podskokiem, aby wrócić na platformę, a następnie z powrotem na ziemię, Kacchan pomachał do niego. Ruch ten przeczył jego zniecierpliwieniu.

— Hej, Deku! Twoja kolej!

Naprawdę chciał, żeby Kacchan nie nazywał go tak podłym przezwiskiem. Ludzie zaczęli myśleć, że to jego prawdziwe imię! Niezależnie od swoich uczuć skinął głową i wspiął się na platformę.

Zabawa z Kacchanem stawała się coraz rzadsza, ponieważ Kacchan znalazł inne osoby, z którymi mógł spędzać czas, więc Izuku cenił czas, który mogli spędzić razem. I to była prosta zabawa na drabinach. Zabawa w małpim gaju nie zawierała w sobie ani bohaterów ani złoczyńców. To były tylko drabinki i może tak było najlepiej. Nie lubił odgrywać złoczyńcy, gdy stawał naprzeciwko Kacchanowi.

Izuku spojrzał w górę na drabinkę. Szczeble były trochę za wysoko, aby mógł jej dosięgnąć, ale Kacchan podskoczył, żeby je złapać, więc może mógł zrobić to samo. Jego mama była zajęta pracą, więc nie mógł jej poprosić, żeby po niego przyjechała. Nie, to byłby naprawdę okropny pomysł. Chciał bawić się z Kacchanem, a nie z mamą i Kacchanem.

Podskoczył, a jego dłonie ledwo chwyciły pierwszy szczebel. Uderzenie rąk o metal było głośne dla jego uszu. Chwycił się szczebelku, kołysząc się dziko z boku na bok, wdzięczny, że wytarł pot z rąk, zanim jeszcze zaczął. Minęło kilka sekund, zanim zdołał się zatrzymać, po prostu wisząc z grymasem na twarzy.

Co miał teraz zrobić? Jak Kacchan przeniósł się z drążka do drążka? Gdyby Izuku spróbował, to zawiódłby i upadł. Wtedy zostanie zraniony i znowu zdenerwuje swoją mamę.

— Ka...Kacchan — zawołał, nawet nie ośmielając się szukać wzrokiem drugiego chłopca. — Przytrzymasz mi nogi?

Usłyszał głośne westchnienie gdzieś pod sobą, ale poczuł się uspokojony, gdy poczuł ramiona wokół swoich nóg, dając mu niewielki impuls. Po tym puścił szczebel jedną drugą, a na drugiej zakołysał się, by dotrzeć do następnego szczebla. Kacchan posłusznie poruszał się z nim do przodu, pomimo jego narzekań na bezużyteczność Izuku.

Wszystko szło dobrze.

Tak, wszystko szło tak dobrze.

Ale wtedy Kacchan odszedł.

Izuku pokonał większą część drabinki, kiedy nauczyciel wezwał klasę do odejścia z parku.

— Zejdź sam, Deku. — Kacchan puścił jego nogi i pobiegł w stronę reszty klasy. — Idę!

Utknął, słuchając oddalających się kroków Kacchana, a potem zrobiło się cicho. Izuku chciał puścić, ale wydawało mu się, że ziemia była tak daleko od miejsca, w którym był. A jeśli spadnie i uderzy się w głowę? Jeden z sąsiadów uderzył się wcześniej w głowę i było tak dużo krwi.

Może, tylko może, gdyby udało mu się dotrzeć do końca drabinki, mógłby stanąć na podniesionej platformie. To był dobry pomysł, naprawdę dobry. Jedyny problem z tym polegał na tym, że nie wiedział, jak pokonać dalszą część drabinki bez pomocy.

Potrzebował pomocy.

Musiał uzyskać pomoc, bo inaczej upadnie.

— Co… — dobiegł go głos. — Dzieciaku?

Izuku czuł pot na dłoniach, który sprawiał, że metalowe szczeble były bardzo śliskie, a jego ręce powoli ześlizgiwały się sekunda po sekundzie.

— Możesz mi pomóc? — udało mu się wykrztusić, gdy zamknął oczy, nie chcąc patrzeć, jak jego palce napinają się, by dalej go utrzymać. — Proszę — wyszeptał. Jego ramiona zaczęły był trochę zdrętwiałe od wysiłku. Ramiona były napięte, gdy wisiał.

— Jasne, dzieciaku — rozległ się głos, a duże dłonie chwyciły go za boki. — Chcesz zejść?

Izuku zastanowił się. Chciał wrócić na ziemię, ale jednocześnie czułby się źle, że nie zdołał ukończyć drabinki. Może nieznajomy mógłby mu w tym pomóc?

— Czy możesz najpierw pomóc mi przejść przez drabinkę?

— W takim razie będziesz musiał mną pokierować. — Izuku usłyszał lekkie zmieszanie w głosie nieznajomego. — Nie sądzę, żebym kiedykolwiek to robił. — Chłopiec poczuł, jak para silnych ramion owinęła się wokół niego, pomagając mu się utrzymać. — Co mam robić, dzieciaku? — zapytał mężczyzna, brzmiąc nieco niezręcznie.

— Musisz mnie trzymać i podtrzymywać. — Wyciągnął rękę, by chwycić następny szczebel. — Nie opuszczaj mnie, dobrze?

Miły nieznajomy prychnął, ale obiecał tego nie robić.

Z pomocą życzliwego nieznajomego łatwo było się dostać do końca drabinki. Izuku cieszył się, że udało mu się ją dokończyć, nawet jeśli wymagało to pewnej pomocy.

— Możesz mnie teraz posadzić na ziemi.

Izuku był zadowolony z tego, co dzisiaj zrobił. Proszenie o pomoc było trudne.

— Byłoby łatwiej, gdybyś puścił — odpowiedział mężczyzna, unosząc wyżej ręce, podnosząc przy tym Izuku nieco, zanim opuścił go lekko w dół. — Nie możesz zejść na ziemię, jeśli nadal trzymasz się drabinki. Nie pozwolę ci spaść.

— Obietnica? — Słowo wymknęło mu się z ust, zanim zdążył je powstrzymać.

— Obietnica.

A Izuku puścił.

W mniej niż sekundę później stopy Izuku w końcu spotkały się z ziemią. Poczuł ulgę i spojrzał w górę, by podziękować miłemu nieznajomemu, który mu pomógł.

Ku jego zaskoczeniu to był on! Miły pan ze sklepu! Tylko tym razem miał na sobie różowe spodnie. Ostatnim razem ich nie nosił, sprawiały, że mężczyzna wyglądał inaczej… Czy mógł po prostu nie zauważyć tego miłego mężczyzny przez cały ten czas z powodu jego ubioru? Może widział życzliwego mężczyznę w sklepie i po prostu go nie rozpoznał? Musiał być teraz wyjątkowo czujny.

Izuku otworzył usta, zamierzając zadać mnóstwo pytać, ale potem przypomniał sobie.

Szkoła już się skończyła i jego mama oczekiwała, że wróci do domu tak szybko, jak to możliwe. Tym razem nie miał czasu zapytać go o jego dar! Izuku podziękował mu i pobiegł z powrotem do domu po podniesieniu swojej torby z książkami, którą zostawił na ławce przy wejściu do parku.

Ten miły człowiek naprawdę zasługiwał na swój tytuł, Izuku nie mógł powstrzymać się od myślenia o tym.

Może kiedyś go znowu zobaczy.

Miał taką nadzieję.

OoO

Kiedy Izuku po raz trzeci spotkał tego miłego mężczyznę był na drzewie.

Wcześniej tego popołudnia jego zeszyt do analizy bohaterów został tam rzucony przez kilku jego kolegów z klasy. Izuku nie był w stanie znaleźć wystarczająco długiego kija, aby go zrzucić, więc pomyślał, że po prostu wespnie się na drzewo i sam go zrzuci.

Wspinanie się na drzewo nie było problemem. łatwo było mu się dostać do miejsca, w którym jego notatnik tkwił między wysokimi gałęziami. Problem był powrót na ziemię. Podróż w górę nie wydawała się bardzo długa, ale z miejsca, do którego dotarł? Była znacznie dłuższa niż sądził, że była. Wcale mu się to nie podobało.

Izuku nie miał lęku wysokości, po prostu miał zdrowy rozsądek. Upadek z takiej odległości może mieć tylko złe skutki. Izuku miał dość niż wystarczającą dawkę zła w swoim życiu. Nie chciał spowodować więcej.

Z zaciśniętymi zębami i postrzępionymi nerwami, starał się ostrożnie wrócić do pnia drzewa. Gałęzie, choć były długie i duże, były zbyt niebezpieczne, by na nich pozostać, jeśli nie chciał, aby złamały się pod jego ciężarem. Pień nie pęknie, więc trzymanie się tego miejsca miało sens.

Przekonał się, że poruszanie się po gałęziach z notatnikiem w ręku było trudne. Liście były śliskie, a same gałęzie miały tak wiele wystających części. Nie trzeba dodawać, że ręce Izuku miały bolesny odcień czerwieni, zanim dotarł do głównego pnia. Jego ubranie nie było w lepszym stanie. Był prawie pewien, że usłyszał rozdarcie materiału.

Teraz musiał tylko wymyślić, jak zejść z drzewa, zanim słońce zajdzie i nastanie noc. Jeśli złamie godzinę policyjną, która wyznaczyła mu mama, cóż, to będzie oczywiste, co się stanie. Nie miał daru. To był cud, że nie próbowała trzymać go już przez cały czas w domu z wyjątkiem, gdy był w szkole.

Izuku zerknął przez gałęzie pod nim, próbując wykombinować jak bezpiecznie zejść. Byłoby naprawdę fajnie, gdyby All Might był tutaj ze swoimi super wysokimi skokami, ale to było niemożliwe. Bohater numer jeden ratujący kogoś takiego jak on? Niedorzeczne. Myśl była fajna, to wszystko. Próżne życzenie, które się nigdy nie spełni. Poza tym wszyscy wiedzieli, że agencja All Mighta znajdowała się w Tokio. Nie byłoby go nigdzie w pobliżu.

To czego Izuku potrzebował teraz to pomoc.

A Izuku odkrył już, że kiedy naprawdę potrzebował pomocy, nikogo nie było w pobliżu. Albo świadomie go ignorowano. Ale tym razem tak naprawdę nie było nikogo, ku jego rozczarowaniu.

Spojrzenie w górę na ciemniejące niebo powiedziało mu tylko to, co już wiedział. Izuku naprawdę musiał niedługo wracać do domu.

— Dzieciaku.

Natychmiast spojrzał w dół, aby go zobaczyć. Miłego człowieka, miłego nieznajomego!

— Co tam robisz? — zapytał mężczyzna.

— Nie mogę zejść… — urwał, wiedząc wyczerpany wyraz twarzy mężczyzny. — Przepraszam, że przeszkadzam.

—  Dzieciaku, — Izuku obserwował, jak mężczyzna westchnął i potrząsnął głową, pocierając kark — nie przeszkadzasz mi.

— Jesteś pewien? — zapytał Izuku drżącym głosem, gdy jedną ręką przycisnął notatnik do siebie, podczas gdy drugą przylgnął do pnia.

— Tak.

— I nie marnuję twojego czasu? — zapytał ponownie Izuku, dwukrotnie sprawdzając z tym uprzejmym mężczyzną.

— Nie marnujesz.

— Obiecujesz? — Nie chciał, żeby miły nieznajomy przestał być miły.

— Obiecuję.

Izuku mógł tylko podziwiać uprzejmość tego człowieka. Był prawdopodobnie najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał! Nie żeby Izuku znał tak wiele ludzi, ale liczy się sentyment. Naprawdę.

— Czy możesz mi pomóc zejść na dół? — Izuku ze zmartwieniem przygryzł dolną wargę, a jego palce zacisnęły się na notatniku. Knykcie przybrały białawy kolor. — Proszę?

— Jeśli skoczysz, złapię cię.

O tak, nie tego oczekiwał Izuku. Czy mężczyzna nie mógł użyć swojego daru teleportacji, aby wspiąć się na drzewo, a następnie ponownie za jego pomocą sprowadzić ich na dół? Miał dar teleportacji, czyż nie?

Och! Mógł nie chcieć go używać, ponieważ używanie darów w miejscach publicznych było nielegalne, chyba że miało się licencję. To miało sens. Ale czy nie używał go już wcześniej? Izuku nie był pewien. Kto wie, o czym myślał dorosły. Na pewno on tego nie wiedział. Czekaj, a gdyby tylko mógł sam teleportować się, to też miałoby sens. Tyle pytań i teorii, o które mógł go zapytać. Powinien jednak najpierw zejść z drzewa.
Niezależnie od daru tego życzliwego mężczyzny, nie chciał wpędzać go w jakiekolwiek kłopoty, więc skinął głową, a przez jego twarz przemknął niepewny wyraz. To była długa droga w dół.

— Nie mamy całej nocy, dzieciaku — zawołał mężczyzna. Izuku spojrzał na niego, spotykając spojrzenie jego ciemnych oczu. Teraz, kiedy mężczyzna na niego patrzył, zauważył, że nieznajomy ma szokująco ciemne włosy, które wydawały się prawie czarniejsze niż noc. Jak nigdy wcześniej tego nie zauważył? Mężczyzna wyciągnął ramiona. — Obiecuję, że cię złapię.

Izuku skinął głową i pozwolił sobie upaść, zamykając oczy i przyciskając notatnik do piersi. W przypadku jeśli mężczyzna go nie złapie, to przynajmniej nie będzie musiał na to patrzeć.

Upadek był niepokojącym uczuciem. Świadomość, że dobrowolnie puścił drzewo, również takie było. Czy naprawdę tak bardzo ufał temu człowiekowi? Zaufał temu miłemu nieznajomemu ze swoim życiem?

Gdy złapały go w ramiona, pomyślał:

Tak. Tak było.

Izuku został delikatnie opuszczony na ziemię. Mężczyzna z roztargnieniem odgarnął liście, które utknęły mu we włosach. Rozkoszował się pozytywną uwagą skierowaną na niego. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, pomimo zaciskających się nerwowo dłoni. Może teraz byłby dobry moment, by wreszcie zapytać o jego dar? Kiedy otworzył usta, żeby zadać pierwsze pytanie, zbladł. Niebo szybko się ściemniało.

— Muszę iść do domu. — Usłyszał panikę we własnym głosie. — Jest późno.

— Idź do domu, dzieciaku — odpowiedział mężczyzna, machając mu leniwie, zanim wsadził ręce do kieszeni. — Bądź bezpieczny.

— Do widzenia!

Krzyknął Izuku, gdy biegł do domu, jego kroki były szybkie i pospieszne, gdy słońce nadal znikała za linią horyzontu. Na szczęście wrócił tuż przed powrotem mamy z pracy, co uratowało go przed zbesztaniem.

Następnym razem, obiecał sobie tego wieczoru pisząc o nowym debiutującym bohaterze, którego widział w wiadomościach.

Następnym razem, gdy spotka tego ponownie tego człowieka, bo był pewien, że spotka ponownie tego miłego nieznajomego, to na pewno skorzysta z okazji, by zapytać o jego fajny dar.

OoO

Kiedy spotkał tego miłego człowieka po raz czwarty, był głodny.

Jego mama zapakowała mu smaczne drugie śniadanie przed wyjściem do pracy, a Izuku planował zabrać je nad staw wraz z resztkami warzyw, które mieli w domu.

Był tam stosunkowo niedawno, ale teraz w stawie mieszkały gęsi i Izuku uważał, że były naprawdę fajne. Sprawdził w internecie, co lubią jeść i chociaż nie chciał szukać dla nich owadów, resztki warzyw były czymś, co mógł łatwo dostać. Jego mama była bardziej niż szczęśliwa, mogąc ugotować więcej warzyw na obiad, dzięki czemu mógł zachować obierki do karmienia gęsi.

Odległość do stawu była duża. Nawet większa niż do szkoły. Jednak nie przeszkadzało to Izuku. Zawsze istniała możliwość, że natknie się na walkę złoczyńców i uwielbiał oglądać bohaterów w akcji. Wiedział, że to niebezpieczne, ale czy nie było też niebezpieczne życie bez daru w tym społeczeństwie? Nie widział żadnego problemu w tym, że mógł umrzeć robiąc to co kochał.

Nie planował jednak umrzeć, więc był to punkt sporny. W końcu chciał zostać bohaterem. Nie mógłby tego zrobić, gdyby nie żył. Izuku nie byłby w stanie ratować ludzi z uśmiechem, gdyby nie było go na świecie.

Ratować z uśmiechem. To było wszystko, co kiedykolwiek chciał robić.

Nie rozumiał dlaczego Kacchan tak bardzo go nienawidził. Ale zrozumienie zachowania Kacchana stawało się przez lata coraz trudniejsze i szczerze mówiąc energia i wysiłek, które tego wymagało, nie było tego warte. Nie było tak, że byłby lepiej traktowany, gdyby go zrozumiał.

Ale dość tego! Dzisiaj był jeden z nielicznych dni w tygodniu, kiedy nie musiał widzieć Kacchana. Nie zamierzał spędzać wolnego dnia rozmyślając o Kacchanie. Miał zamiar nakarmić gęsi i miło spędzić czas nad jeziorem ze swoim notatnikiem.

Ta myśl sprawiła, że jego krok stał się sprężysty i radośnie kontynuował swoją drogę do jeziora. Nie było to bardzo duże jezioro. Tak naprawdę był to raczej staw. Ale jeśli był wystarczająco duży, aby gęsi zdecydowały się tam spędzać czas, Izuku uznawał, że jest w porządku tak go nazywać. Było jednak znacznie więcej ptaków, niż się spodziewał i nie wszystkie z nich były gęsiami, które spodziewał się zobaczyć.

Było tam wiele mew. Tak wiele, że nie mógł je nawet policzyć, ponieważ wciąż poruszały się w wokół, a morze białych piór i żółtych dziobów mącił mu wzrok.

Dlaczego było tak wiele mew?

Ostrożnie usiadł na trawie, z jedzeniem na kolanach i skórkami warzyw w torbie u boku. Izuku miał nadzieję, że mewy wkrótce odejdą, ponieważ spojrzenia tych wszystkich paciorkowatych oczy wokół niego sprawiały, że czuł się trochę paranoicznie.

Mógłby przysiąc, że patrzą prosto na niego, planując jego zgon, ale to było śmieszne. Prawda?

Jego mama zapakowała mu kanapkę z pastą jajeczną i garść jagód. Były trochę ciepłe, ale jagody to jagody. Smakowały dobrze bez względu na temperaturę, jakie miały. No chyba, że nagrzewały się na słońcu, dopóki nie zaczynały gnić. Wtedy nie były dobre.

Izuku podniósł kanapkę, gotów do ugryzienia jej, gdy usłyszał krzyk. Spojrzał w górę, spodziewając się ataku złoczyńcy, ale spotkał się z pozornie nieskończoną ilością małych paciorkowatych oczu mew. Szarżowały na niego, trzepocząc skrzydłami i skrzecząc w ten sposób, który tylko słyszał w swoich najgorszych koszmarach. Mówiąc wprost, to było przerażające. Bardziej niż przerażające, ponieważ nie był to sen, z którego mógł się obudzić.

Krzyknął, kanapka wypadła mu z ręki, a jagody potoczyły się po ziemi, kiedy pośpiesznie próbował zakryć twarz. Jego notatnik był na szczęście bezpieczny w plecaku, ale mógł tylko patrzeć z niedowierzaniem, jak jego kanapka została szybko pochłonięta. Jagody zostały połknięte w całości, a Izuku mógł się tylko wzdrygnąć, gdy wszystkie mewy skierowały na niego swoje spojrzenie, a następnie na torebkę skórek warzywnych obok niego.

Izuku poderwał się na nogi i szybko podniósł torbę. One były dla gęsi! Nie pozwoli, aby mewy również je zjadły!

Gdy cofnął się o krok, mewy zbiorowo rzuciły się na niego. Ich nieustannie skrzeczenie było kakofonią w jego uszach.

Co miał zrobić?

Naprawdę potrzebował pomocy, aby wyjść z tej sytuacji.

Dzieciaku, co do cholery?

— Próbują ukraść obiad dla gęsi!

Izuku bronił się przed ptakami, nawet nie mrugnąwszy na nagłe pojawienie się mężczyzny.

Mężczyzna, o którym była mowa, spojrzał na niego z bólem, ale wzruszył ramionami, zanim odpowiedział uderzając jedną z mew, która podleciała do nich zbyt blisko.

— Dlaczego na razie nie odejdziemy? Możesz wrócić później.

— Bo to jest jak poddanie się i pozwolenie im na wygranie — przyznał, a torba w jego rękach zmarszczyła się od jego mocnego uścisku.

— Dzieciaku — mężczyzna wsunął dłoń w swoje włosy, szybko je strosząc — wycofanie się nie jest przyznaniem się do porażki. To obietnica powrotu i poprawy. Albo przyjście ze wsparciem.

— Naprawdę? — Przypuszczał, że miało to sens. To nie był rodzaj myślenia, który Kacchan mógłby popierać, ale stwierdził, że mu się podoba.

— Tak.

Przełknął ślinę i skinął głową, przyjmując słowa mężczyzny.

— Okej.

Kiedy to powiedział, mężczyzna odprowadził go z dala od jeziora, na drugą stronę ulicy, upewniając się, że żadna z mew, które podążały za nimi nie może ich dopaść. Popychając go przez próg drzwi sklepu spożywczego na rogu, poszedł za nim, zamykając za sobą drzwi. Dopiero wtedy mężczyzna się odprężył.

Izuku obserwował go z ciekawością. Kim był ten miły nieznajomy? Dlaczego był dla niego taki uprzejmy? Dlaczego zawsze był gotów mu pomóc?

To było naprawdę dziwne. Nawet nauczyciele w szkole nigdy nie chcieli mu w niczym pomóc, jeśli potrzebował tego. Co sprawiło, że ten mężczyzna tak bardzo różnił się od wszystkich innych?

Gdy wszystkie te pytania kłębiły się w jego mózgu, zaburczało mu w brzuchu. Izuku zamrugał, słysząc nagły dźwięk, gdy zalało go zakłopotanie.

— Mewy ukradły mi jedzenie. — Wzruszył ramionami, widząc zirytowany wyraz twarzy mężczyzny.

— Czy jesteś na coś uczulony? — zapytał miły mężczyzna.

Izuku spojrzał na niego ze zmieszanym wyrazem twarzy.

— Um, nie?

Och, tym razem mężczyzna miał włosy związane w coś w rodzaju koka. Teraz miał coś innego do napisania o nieznajomym.

— Zostań tutaj.

Pozostawiwszy swoje zwięzłe instrukcje, mężczyzna wszedł w głąb sklepu. Izuku był zbity z tropu. Co on robił? Kupował mu jedzenie? Nie miał pieniędzy! Jak miał mu zwrócić?

Izuku spędził kilka następnych minut martwiąc się, obserwując jak mężczyzna chwycił kilka przedmiotów po sekundzie lub dwóch namysłu i skierował się do kas, aby zapłacić. Izuku po prostu nie wiedział, co o tym myśleć. Jasne, spotkał tego człowieka kilka razy i za każdym razem otrzymywał od niego pomoc. Ale pomoc była w większości bezpłatna. Jedzenie nie było.

— Proszę. — Wręczono mu dwa onigiri wraz z butelką zielonej herbaty, po tym mężczyzna odwrócił się, by opuścić sklep. Jego ręka już pchnęła drzwi, kiedy powiedział. — Smacznego.

— Cze… czekaj! Nie mogę tego zaakceptować! — Izuku wiedział, że w jego oczach pojawiły się łzy. — Nie mam pieniędzy, aby ci za to oddać!

— To prezent. — Nieznajomy uniósł brew, a na jego zwykle surowej i poważnej twarzy pojawił się zębaty uśmiech. — Nie jesteś mi nic winien.

— Ale…!

— Dzieciaku, jeśli chcesz coś dla mnie zrobić, po prostu przestać wpadać w dziwne sytuacje, dobrze?

— Obiecuję!

Mężczyzna skinął mu głową i w końcu wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Szybko zniknął w tłumie. Izuku wyszedł niedługo potem, wracając do jeziora, w którym nie było już mew. Usiadłszy na ławce zaczął wrzucać obierki warzyw na ziemię tuż przy wodzie. Gęsi, które zamieszkiwały najbliższy obszar, zaczęły przypływać, opuszczając wodę, by dotrzeć do skórek. Nie minęło dużo czasu, zanim Izuku skończył karmieniem ich tym, co dla nich przyniósł.

Teraz nadeszła jego kolej, by zjeść.

— Dziękuję za jedzenie — szepnął do siebie, składając ręce i pochylając się do przodu w małym ukłonie.

Izuku rozpakował opakowanie onigiri i odgryzł pierwszy kęs.

Słone.

Było pyszne.

OoO

Po raz piąty, kiedy spotkał miłego mężczyznę, Izuku trzymał porzuconego kotka.

To był jeden z jego zwykłych szkolnych dni. Ostatnio starał się jak najbardziej zdystansować się od Kacchana, ale niewiele mógł zrobić, kiedy po tak długim czasie wciąż byli w tej samej klasie. Nawet jeśli nauczyciele rozpoczynali rok od ambiwalentnego stosunku do niego, postawa i kpiące słowa Kacchana zawsze kończyły się zepsuciem większości poglądów dorosłych, zaostrzone i tak przez ich już obecne uprzedzenie wobec osób nie posiadających daru.

Izuku żałował, że nie może bardziej cieszyć się swoimi szkolnymi dniami. Uczenie się było czymś, co zawsze lubił. Robił to również w swoim wolnym czasie. Po prostu nie lubił tak bardzo społecznego aspektu tego. Czy to zbyt wiele, by prosić jego kolegów z klasy, by traktowali go przyzwoicie? Nie potrzebował nawet, żeby byli dla niego mili. Wiedział, że to było zbyt wiele. Ale czy nie mogła to być nawet iskierka ludzkiej przyzwoitości? Wszyscy chcieli być zawodowymi bohaterami? Jak mogli oczekiwać, że będą ratować innych, skoro nie mogli nawet traktować innych z życzliwością?

Cóż.

Traktowali dobrze innych.

Nie byli tylko tacy dla niego.

Szczerze mówiąc, wyglądało na to, że jego brak daru czyniła go z natury nielubianym. A może to nie było tylko to, może to faktycznie był tylko on. Kacchan kilka razy nazwał go prześladowcą i dziwakiem. Izuku wolał jednak myśleć, że to jego brak daru sprawia, że nie można było go polubić.

Przynajmniej jego mama nadal dobrze go traktowała. Jasne było trochę nie świadomym rodzicem, ale rozumiał to. Nie potrafił nawet policzyć, ile razy wracał do domu ranny, a z jego ust wylatywały kłamstwa na temat ostatniego przypadkowego wpadnięcia na drzwi klasy. W końcu nie było tak, jakby kłamał na ten temat. To po prostu nie był wypadek. I nie było to coś, o czym powinna wiedzieć jego mama. Sama martwiła się wystarczająco, a jeśli przyczyniłby się do spotęgowania tego, niż sądził, że już robił? Czułby się okropnie.

Jego mama miała już kilka siwych włosów, a Izuku po prostu wiedział, że przyczynił się do tego stres, który u niej spowodował.

Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, Izuku wyszedł. Umiejętność skradania się po cichu bez ujawnienia swojego zniknięcia była jedną z jego najlepszych umiejętności i był za to wdzięczny. Kacchan nienawidził tego, ale Izuku wiedział teraz, że wycofanie się, nie było w żaden sposób przegraną. Miły człowiek udzielił mu tamtego dnia bardzo ważnej lekcji i Izuku wziął ją sobie do serca. Nie miał szans w starciu z Kacchanem tak jak teraz, więc zamiast tego robił co w jego mocy, aby się poprawić.

Bieganie było czymś, do czego łatwo się dostosował, ponieważ był już przyzwyczajony do uciekania przed łobuzami. Zaczął także ćwiczyć jogę i medytację po tym, jak zobaczył wiele blogów wychwalających ich zalety. Izuku nie wiedział nic złego w większej elastyczności i uważności na otoczenie, więc przeglądał filmy i starał się podążać za zalecanymi ćwiczeniami.

Zero przyjaciół zaowocowało bardzo nieistniejącym życiem towarzyskim, ale dało mu to tyle wolnego czasu, ile potrzebował, aby dowiedzieć się, jakie treningi mógł wykonywać samodzielnie. Jasne, chciałby mieć przyjaciół, a nawet wystarczyłby jeden przyjaciel, ale samotność była czymś, do czego przyzwyczaił się po tym, jak narzucono mu ją jako dziecko.

Szedł do domu, przecinając alejki, żeby uciec przed kolegami z klasy, kiedy usłyszał cichy dźwięk. Izuku zaczął szukać wzrokiem, co mogło wydać ten hałas. Nie zajęło mu dużo czasu, aby zlokalizować przemoczone pudełko po butach. Zeszłej nocy padało, ale to tylko go zmartwiło. Cokolwiek znajdowało się w tym pudełku, było tam już od jakiegoś czasu.

Izuku przykucnął i ostrożnie otworzył pudło. Jego wzrok spadł na piszczącego, mokrego kociaka z pyszczkiem otwartym w środku kociego płaczu.

Och.

O nie.

Co miał teraz zrobić, kiedy już wiedział, co było w zaułku? Nie mógł zabrać kotka do domu, bez względu na to, jak źle czuł się z pozostawieniem go tutaj. Było oczywiste, że został porzucony, pozostawiony na samotną śmierć.

Bolało go serce na samą myśl.

Ten kotek mógł być nim. Gdyby jego mama nie dbała o jego dobre samopoczucie, prawdopodobnie skończyłby tak samo.

Opuszczony.

Sam.

Pozostawiony na śmierć.

Ostrożnie sięgnął po kociaka.

Czy mógł w jakiś sposób mu pomóc?

Może zabierze go do schroniska dla zwierząt?

Nie chciał nic nie robić.

Izuku wiedział już, że nic nie osiągnął w swoim życiu, ale to było inne.

Tu jego działania miały zdecydować o przyszłości tego kociaka.

Problem polegał na tym, że nie miał prawie żadnego doświadczenia z kotami, nie mówiąc już o kociakach. Nie wiedział, co robić.

Żałował, że nie było kogoś, kto mógłby mu w tym pomóc.

— Dzieciaku?

Izuku spojrzał w górę, aby zobaczyć znajomy widok. To był miły mężczyzna. Jego dar był naprawdę niesamowity.

— Znalazłem kotka. — Wstał, aby pokazać kociaka, którego wciąż trzymał w dłoniach. — Nie wiem, jednak co robić.

Spojrzenie mężczyzny złagodniało odrobinę, gdy spojrzał na miauczącego kotka.

— Myślałem o zabraniu go do schroniska dla zwierząt, ale…

— Daj mi go. — Mężczyzna wyciągnął rękę, a Izuku zobowiązał się, delikatnie przekazując kociaka w ręce nieznajomego. — Wiesz, mam kota.

— Naprawdę?

— Nazywa się Naleśnik.

— Dobrze?

Mężczyzna westchnął, a kociak dalej miauczał płaczliwie.

— Wiem, jak dbać o koty.

Izuku uśmiechnął się. To było idealne!

— Jeśli nie masz nic przeciwko, to możesz zająć się tym kociakiem?

— Dzieciaku — zaśmiał się mężczyzna — właśnie to zaoferowałem.

— Naprawdę?

— Naprawdę.

Ciszę między nimi przerwał kotek, który próbował teraz ssać palec mężczyzny. Obdarzono kociaka miłym spojrzeniem. Mężczyzna odwrócił się do wyjścia.

— Do zobaczenia, dzieciaku.

Izuku obserwował, jak mężczyzna wychodził z alejki, zanim odwrócił się, by również odejść, tylko zdając sobie sprawę, że po raz kolejny zapomniał zapytać o dar nieznajomego, gdy wyszedł na ulice dzielnicy mieszkaniowej.

W porządku. Może następnym razem.

OoO

— Midoriya, zostań.

Izuku przestał pakować swoją torbę i kiwnął głową wychowawcy, który stał przy podium nauczyciela.

Szczerze mówiąc, wciąż starał się zrozumieć, co się wydarzyło wcześniej. Widząc miłego człowieka tutaj w Akademii Bohaterów było kompletną niespodzianką i chociaż świadomość, że jego wychowawca był kimś, komu mógł zaufać, poprawiła mu nastrój, nadal nie mógł zrozumieć, jak to wszystko działało.

Cała klasa wzięła udział w teście oceny darów i wszyscy widzieli, jak Aizawa-sensei używał swojego. Eksplozje Kacchana zostały zatrzymane, a broń przechwytująca ich nauczyciela z kolei powstrzymała jego skok, nawet gdy Izuku cofnął się, aby uciec od oczekiwanego wybuchu.

Aizawa-sensei, miły mężczyzna, był Erasheadem.

Eraserhead miał dar typu emitera, który mógł wymazać dar każdego, na kogo spojrzał.

Izuku widział jednak wyniki daru Aizawy-sensei, kiedy nie wiedział, że był Eraserheadem. Szanse, że jego sensei po prostu na niego wpadał za każdym razem, gdy potrzebował pomocy, były astronomicznie niskie. To musiał być jego dar.

Spędził resztę testu myśląc o tym, mając nadzieję, że w końcu będzie miał okazję zadać swoje pytania. Pytania, które gromadził od lat, aż do tego momentu.

Dwa dary? Jak coś takiego w ogóle istniało?

Kiedy ostatni z uczniów w końcu wyszedł, a klasa była pusta poza ich dwójką, Aizawa-sensei skinął na niego. Izuku podszedł do niego szybko. Podekscytowanie krążyło w jego żyłach.

— Chcę porozmawiać o twoim darze.

Izuku zdziwił się.

— O moim darze?

— Tak. — Przytaknął, wyciągając ze swojego śpiwora teczkę. — Sprawdziłem się po egzaminach wstępnych.

— Ale dlaczego?

— Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy złamałeś trzy kończyny, uderzając robota, zamiast po prostu użyć swojego daru, by przywołać Urarakę.

— Przywołać?

— Twoim darem przywołania.

— Ale… nie mam daru przywołania?

Izuku był zmieszany. Bardziej niż zdezorientowany. Dlaczego Aizawa-sensei myślał, że ma jakiś inny dar? Wcześniej również używał One for All i zdecydowanie nie był to dar przywołania.

— Masz. — Sensei wyjął pojedynczą kartkę papieru z teczki, którą z powrotem wrzucił do śpiwora. — Myślę, że wiem to, biorąc pod uwagę, że przywołałeś mnie od lat.

— Nie… może być — wyjąkał Izuku w odpowiedzi. — To twój dar. Dar typu teleportacji, w którym możesz określić lokalizację osoby potrzebującej pomocy i natychmiast się do niej teleportować — zaprzeczył z nutą desperacji w głowie, mimo że wiedział, że Eraserhead miał dar wymazywania.

— Moje dziwactwo nazywa się Wymazywanie — kontynuował Aizawa-sensei, kładąc kartkę papieru na podium, przesuwając ją w jego stronę. — A twój dar to nie tylko super siła.

Izuku zbladł, gdy spotkał niewzruszone oblicze mężczyzny, które było tak odmienne od jego nerwowego uśmiechu widniejącego na jego obliczu.

— Zgodnie z początkowym formularzem rejestracji uczniów byłeś bez daru.

— Ja…

— A potem złamałeś kości podczas egzaminów wstępnych — kontynuował dosadnie nauczyciel, choć nie nieuprzejmie.

— To…

— Byłem w połowie drogi do Musutafu, kiedy przywołałeś mnie do tej uliczki dla kociaka.

— Lekarz powiedział mi, że nie mam daru! — wypluł w końcu Izuku. Wbijał paznokcie w dłoń, łzy napływały mu do oczy. — Dlaczego to nie może być twój dar. Nie mogę mieć daru. To niemożliwe.

Myśli biły się w jego głowie.

To niemożliwe. Nie mogę mieć własnego daru. Wszyscy byli dla mnie tak okropni, ponieważ go nie posiadam. Nie mam przyjaciół ze względu na swój status osoby bez daru. A teraz mówią mi, że przez cały ten czas miałem dar? To nie miało sensu. Nawet ten dar, który mam teraz, był podarowany przez All Mighta.

To, co mówił Aizawa-sensei, było niedorzeczne.

— Dzieciaku.

Ach. Nie zdawał sobie sprawy, że mamrotał.

— Prze…

— Przestań — westchnął mężczyzna. — Nie przepraszaj, Midoriya. Po prostu pozwól mi mówić, dobrze?

Izuku tylko skinął głową, bawiąc się rąbkiem swojego rękawa.

— Jest dla mnie jasne, że cokolwiek powiedział twój lekarz, to się mylił. Jestem zawodowym bohaterem, który od ponad dekady zajmuje się darami. Pamiętam, kiedy spotkałem cię po raz pierwszy. Miałeś prawdopodobnie około czterech lub pięciu lat, typowy wiek dla objawiania się darów. Przywołałeś mnie z alejki handlowej znajdującej się obok twojej. W jednej sekundzie patrzyłem na tuńczyka w puszce, a w następnej byłem obok ciebie w alejce z przekąskami. Za drugim razem przywołałeś mnie z mojej kanapy na plac zabaw. I tak dalej się działo. Zawsze gdy potrzebowałeś pomocy, twój dar sprowadzał mnie do ciebie. — Mężczyzna zamilkł na chwilę, a spojrzenie jego czarnych oczu napotkało spojrzenie Izuku. — Teraz jest dla mnie oczywiste, że nie zdawałeś sobie sprawy, że to efekt twojego własnego daru. Myślałem, że o tym wiesz. Przepraszam za zakładanie tego. — Nastąpiła kolejna pauza, a miły mężczyzna pozwolił mu zebrać myśli. — Teraz mamy do czynienia z siłą, która połamała ci kości podczas egzaminu wstępnego. Wspomniałeś o All Mighcie? Co on ma z tym wspólnego? — Aizawa-sensei zamilkł z dziwnie poważnym wyrazem twarzy.

Izuku zawahał się, przygryzając wargę. All Might kazał mu to zachować w tajemnicy.

— Chcę ci pomóc, dzieciaku. Powiedz mi tylko, jak mogę to zrobić.

A Izuku, w obliczu tak szczerego oświadczenia mężczyzny, któremu ufał od lat, otworzył usta i przemówił.

— Dar siły. Nazywa się One For All.  All Might przekazał mi go.

Koniec

Pomoc - Nowa nadzieja 2

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 101 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[BnHA][T][M] Pomoc poszukiwana - pomoc udzielona
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Ogólne :: +12-
Skocz do: