Wirka. Team Heroes
Wiek : 33 Liczba postów : 1403 Rejestracja : 21/12/2014
| Temat: [DCCU][mM] Odbicie Czw 24 Sie 2017, 22:27 | |
| Fandom: DCCU - Wonder Woman Autor: Wirka Beta: Olgie przejrzała, dziękuję Gatunek: leciutko angst Parring: brak; no chyba, że się uprzecie, to znajdziecie; Ostrzeżenia: brak; chociaż dobrze by było wiedzieć, kim jest Etta, tekst praktycznie nie zawiera spoilerów. NA: Tekst ma miejsce pomiędzy filmem Wonder Woman, a współczesnością. ODBICIE
Stoi w cieniu wysokiego drzewa. Boi się podejść bliżej. Wmawia sobie, że to tylko ostrożność. Nie chce być rozpoznana. Ktoś ze zgromadzonych mógł przecież widzieć ją wiele lat temu… Ktoś mógłby zadawać pytania.
Tak, jest po prostu ostrożna. I nie chce zaakceptować faktu, że ten nieprzyjemny, chłodny dreszcz biegnący po jej ciele może być czymś innym niż zwyczajną reakcją na powiew wiatru.
Ile to lat już minęło, odkąd ją poznała? Pierwsza ludzka kobieta, z jaką miała do czynienia. Pamięta jej uśmiech i duże, pełne radości oczy. Ileż razy wprawiała ją w zakłopotanie, nie znając obowiązujących obyczajów? Jak często Etta musiała tłumaczyć się za nią, łagodzić powstałe konflikty?
Złośliwi nazywali Ettę cieniem. Cóż za nietrafne określenie! Była wulkanem energii i jeśli sytuacja pozwalała, nigdy nie przestawała mówić. To ona pomogła jej odnaleźć się w świecie po wielkiej wojnie ludzkości. Tylko ona widziała jej łzy, gdy pozwalała sobie na moment słabości. Przynosiła jej parujące kakao, piekła domowe ciasteczka i dbała, by Diana zawsze miała pod ręką ciepły koc na chłodne wieczory. W spokojniejszych czasach zdarzało im się usiąść razem w niemal pustej sali kinowej i rzucać popcornem w ekran. Jej śmiech był zaraźliwy, do tego stopnia, że niejednokrotnie traciła nad sobą kontrolę, chichocząc jak jakaś kompletna młódka.
Kiedy zaś ludzkość, ku jej zgrozie, znów rzuciła się sobie do gardeł, a wojna zbierała jeszcze większe żniwo niż poprzednia - Etta trwała u jej boku. Zawsze gotowa zorganizować transport, skontaktować ją z ludźmi, którzy oficjalnie nigdy nie istnieli, podać jej fałszywe dokumnety z rozczulającą skruchą w oczach. Często też podróżowała razem z nią, aż stała się po prostu niezastąpiona. Etta umiała patrzeć poprzez maski, czytać między wierszami. Doskonale rozpoznawać prawdziwe intencje ludzi, a jej osąd był niemal nieomylny. A kiedy Diana zaczynała wątpić, to właśnie ona zawsze potrafiła znaleźć odpowiednie słowa, by dźwignąć ją z kolan i przywrócić wiarę w ludzi.
Etta nie była cieniem Diany. Była odbiciem tej lepszej części jej duszy.
Przyjaźń - tak nazywali to ludzie. To ciepłe uczucie, pewność, że zawsze będzie obok. Diana nigdy nie znała nikogo tak dobrze i z całą pewnością mogła powiedzieć, że z wzajemnością. Pamiętała siwe włosy, coraz gęściej pokrywające jej skronie. Kolejne zmarszczki na czole, wokół oczu, przy ustach, które pogłębiały się z każdym uśmiechem. Och, i jej uśmiechy… tych też nigdy nie zapomni, choć było ich tak wiele: ten, gdy wracała z bitwy - pełen ulgi, choć wiedziała przecież, że ludzka broń nie może jej skrzywdzić; troskliwy, gdy pomagała zmyć krew, nawet jeśli ta nigdy nie należała do niej; pokrzepiający, w najgorszych chwilach zwątpienia; czuły, gdy Diana okrywała ją kocem, poprawiała poduszki i siadała obok z kolejną książką; smutny…
Patrzy na ludzi, którzy powoli opuszczają swoje miejsca. Nie było ich wielu. Etta przeżyła większość z tych, których dobrze znała. Nigdy nie założyła rodziny, i Diana wiedziała, że to po części jej wina. Jak mogłaby wytłumaczyć komukolwiek, dlaczego poświęca większość swojego czasu tajemniczej kobiecie? Co miałaby odpowiedzieć, gdy w końcu ktoś by zapytał, dlaczego jej szefowa zawsze wygląda dokładnie tak samo? Który mężczyzna dorównałby tej kobiecie?
Podchodzi bliżej. Obcasy zapadają się w wilgotnej trawie. Białe róże. Etta ich nie lubiła. Kładzie na kwiatach pojedynczą gałązkę akacji. Przyklęka, chwyta garść świeżej, ciemnej ziemi. Słyszy jak piach uderza w drewniane wieko trumny.
Diana żegnała nieskończenie wielu ludzi. Współpracowników, towarzyszy broni, przyjaciół. Rodzinę. Ale jeszcze nigdy nie czuła takiej pustki.
- Będę tęsknić - szepcze, i ma wrażenie że słyszy odpowiedź gdzieś z tyłu głowy. No ja myślę, że będziesz, kochaniutka.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~ | |
|
Konto Nieaktywne Stenograf
Liczba postów : 348 Rejestracja : 03/01/2016
| Temat: Re: [DCCU][mM] Odbicie Wto 30 Sty 2018, 20:43 | |
| Wonder Woman! Wciąż nie wiem, czy dzielić DC od Marvela, czy uznawać to wszystko za "Superbohaterowie". Chyba podzielę, bo wtedy WW mogę uznawać za swoją ulubienicę z DC, a z Marvela kochać Czarną Wdowę.
W każdym razie...
Twój tekst idealnie odbija filmową Ettę. Podoba mi się bardzo, ponieważ polubiłam ją. W filmie co prawda widać początki tej przyjaźni, ale jest ona opisana tu tak ładnie i prawdziwie.
Myślę, że najbardziej angstowe w tym tekście jest nie to, że Etta umarła, ale to, że Diana nie zestarzała się razem z nią. Że nigdy nie dołączy do niej.
Pozdrawiam i życzę weny. | |
|