~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [X-men:New][T][M] Kształt [EL/ChX]

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] Empty
PisanieTemat: [X-men:New][T][M] Kształt [EL/ChX]   [X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] EmptyWto 17 Mar 2020, 00:06

Fandom: X-men, raczej nowa generacja X-men CU
Oryginalny tytuł i link do tekstu: Shape
Autor: KeithBaes
Tłumacz: Wirka
Beta: brak
Zgoda: brak odpowiedzi, czekam
Pairing: preslash  [Erik L./Magneto, Charles Xavier/Professor X]
Gatunek: Hurt/Comfort/Romanc
Ostrzeżenia: to bardziej rozważania na temat Erika. plus AU, ale warto.
N/T*: Lisu, Tobie coś przetłumaczyć, to trzeba na rzęsach stanąć. Wszystko czytałaś, więc w tym roku, postanowiłam zrobić coś, czego nie mogłaś przewidzieć. Mam nadzieję. Oto moje pierwsze tłumaczenie z j.Hiszpańskiego. Na pewno nie jest idealne, ale starałam się oddać najwierniej istotę tekstu. Wpadł mi w głowę po kilku pierwszych linijkach i już został, więc mam nadzieję, że i Tobie się spodoba.

Wszystkiego najLisowatego:*
#urodzinyFantasmagorii #urodzinyLisu



KSZTAŁT


Erik wiedział. Jego ciało wydzielało nieprzyjemny zapach alkoholu, być może przez jeden z tych koktajli, które Emma przygotowała mu, mieszając ze sobą przypadkowe rzeczy, i zmuszała go do picia za karę, za każdym razem, gdy przegrywał w blackjacka lub bakarata. Chyba czerpała jakąś ponurą satysfakcję, obserwując, jak jego pełna cierpienia twarz wykrzywia pod wpływem piekącego płynu.

Jakkolwiek nie byłby pijany, nie chroniło go to przed pragnieniem, by otworzyć portfel pełen zwiniętych banknotów. Ale kiedy zajrzał do swojego, znalazł w nim jedynie zawiniętą w biały papierek miętówkę, którą dostał jako “nagrodę pocieszenia”. Pusto, kompletnie pusto.

Opadł ciężko na krzesło, pocierając twarz rękoma. Zeszłej nocy przegrał wszystko co miał, do ostatniego grosza, grając z tym starym bogaczem.. Remy próbował go przekonać, aby przestał się upierać przy dalszym traceniu wszystkiego, ale zignorował go. Lehnsherr Pechowiec - tak go nazywał, a Eric nie mógłby się z nim o to sprzeczać. Był teraz w tyle o jakiś tysiąc dolarów. Co jeszcze musiałby sprzedać, aby spłacić swoje długi?

Sprzedał już łóżko, srebrne sztućce odziedziczone po matce, telewizor i ponad połowę ubrań. Miał tak złą passę, że od dłuższego czasu nie znalazł się nikt chętny na jego rzeźby.  Nie było też niczego, co chciałby wyrzeźbić, już nie.

- Starzy głupcy - bełkotał, ale wiedział, że jedynym głupcem był on sam. Nie potrafił przestać obstawiać, choć nikt specjalnie go do tego nie zachęcał.

Wyciągnął rękę i po omacku odnalazł butelkę whisky. Bez zastanowienia opróżnił ją do dna, z tego co w niej zostało. Może pół butelki. Wydał z siebie jęk rozczarowania, gdy płyn się skończył. Rzucił szkłem. Jeśli wcześniej był pijany, to teraz, mógłby przysiąc, był tuż nad swoim grobem. Gdyby zdołał zwlec się z kanapy, rozważyłby to w kategorii cudu.

- Obrzydliwość. - Jego zapity, drżący głos może nie dodawał słowom wiarygodności i pewnie patrząc na niego z boku można by pomyśleć, że bredzi, albo oszalał.  Ale Erik Lehnsherr mówił prawdę, z tym,  jedyne, co go obrzydzało, to jego życie.

Odkąd siedem lat wcześniej ukończył studia na wydziale sztuk klasycznych, zyskał miano jednego z najbardziej obiecujących Nowojorskich artystów.

Początkowo malował olejami, w których usiłował odzwierciedlić ludzkie piękno, samotność i wspaniałość krajobrazów, które wyobrażał sobie w swoich twórczych ciągach; zyskiwał aprobatę dla wszystkiego, co wychodziło spod jego pędzli. Krótko po tym, jak zaczął zgłębiać technikę płaskorzeźby, w jego pracach zaczęły pojawiać się wyraźne postacie ludzkie. Ale Erik pragnął więcej. Jego serce poprosiło go, aby odważył się dotknąć marmuru.


I właśnie wtedy, gdy jego kariera artystyczna rozkwitła w pełnej krasie, jego umysł przestał produkować te piękne obrazy, które wcześniej potrafił uchwycić w dowolnym materiale, który miał w zasięgu ręki. Wyobraźnia Erika Lehnsherra umarła całkowicie. Oczywiście wiedział doskonale, że każdy artysta, przynajmniej raz w życiu doświadczał tego cierpienia, jakim był kompletny brak weny, ale nie znał też żadnego, którego blok trwał ponad trzy lata.

W tym czasie, zmarnowanym przez brak pomysłów, próbował przerobić swoje poprzednie szkice i rysunki, z użyciem innych technik. Pokazywał je nawet potencjalnym kupcom, ale kiedy twórczość jest wtórna, przestaje być sztuką. Nikt nie chciał marnować czasu na jego prace.

Nie mógł robić tego, co kochał, i nie potrafił odnaleźć w niczym inspiracji. Bez względu na to, ile razy próbował obserwować krajobrazy, ludzi, zwierzęta lub wykrzesać coś ze wspomnień, aby wyklarować jakiś kształt, który stałby się jego nowym dziełem - nic z tego nie wychodziło. Jego życie wydawały się zalewać niebieskie akwarele, zacząc każdy jego krok, w próżnej próbie odzyskania tego, co utracił. Nieodparty żal zalewał mu pierś za każdym razem, gdy widział puste płótna i bloki marmur, które niedawno kupił.

Remy, zdając sobie sprawę z głębokiej depresji,  w której tonął Erik, zawsze starał się zachęcić go do wyjścia i robienia różnych rzeczy, poznawania ludzi, malowania starych prac na nowo.  Ale to nie działało. Pewnej nocy, gdy Remy odwiedzał zrujnowanego przyjaciela, pojawił się nowy pomysł na pocieszenie.

Młody Lebeau zachęcił go, by poszedł do nowego klubu, który nie tak dawno otworzył swoje progi. Mógł poznać nowych ludzi, tańczyć, rozpraszać się na chwilę, a może nawet kogoś na jedną noc. Ale kiedy już się tam znaleźli, wszystko się wykoleiło.

Erik bez przerwy pił, nie zdając sobie sprawy ze wszystkich głupot, jakie popełnia. Jedną z nich było dołączenie do gry. Niedoświadczony młodzieniec rzucał kośćmi i żetonami, to na prawo, to na lewo, jakby to było zwykłe monopoly. Ale ta głupia gra kosztowała go miesięczną pensję i była początkiem uzależnienia.

Od tego czasu noce artysty opanował hazard. A ryzykował nie tylko pieniędzmi. Stawiał między utopieniem smutków w alkoholu i długach, a między promieniem miłosierdzia, który mógł spaść na niego. Jego umysł urodził nawet coś na kształt pomysłu. Krok po kroku, stopniowo opanowywał zasady i chociaż rzadko udawało mu się wygrać, zarobione pieniądze przeznaczał na spłatę długów - u tych samych starców, z którymi przesiadywał.

Tak przywykł  do smaku alkoholu, że nie czuł już w ustach nic innego.

Jednego z tych wczesnych poranków, podczas których opróżniał kolejną butelkę siedząc w swojej sypialni, targany płaczem, na wpół świadomie wstał z łóżka, kołysząc się na boki.

Wtoczył się do opuszczonego studia, gdzie stały białe bloki marmuru, których nie odważył się dotknąć od tak dawna. Wziął ołówek i zaczął rysować ludzką sylwetkę. Proporcje nie miały wówczas większego znaczenia, nie wiedział nawet, co właściwie próbuje osiągnąć.

I kiedy zupełnie się tego nie spodziewał, nagle trzymał w dłoniach z dłuto i młot, usuwając kawałki materiału, kształtując sylwetkę, którą narysował. Jego silne i dokładne ciosy odrąbywały kawałki marmuru, które spadały na podłogę. Minęły godziny, zanim skończył rzeźbić wstępny kształt i sięgnął po kolejne dłuto, aby zacząć kształtować głowę. Kiedy to zrobił, kontynuował z całym ciałem, coraz mniejszymi narzędziami nadając proporcje.

Stopniowo zaczął poprawiać szczegóły twarzy, nos był mały i lekko uniesiony, usta cienkie i zaciśnięte, podbródek podkreślony, brwi nieco grube, ale jednak małe. Bez wątpienia kładł większy nacisk na formę kamienia w miejscu, w którym miały powstać oczy. Gdy je skończył, wydawało mu się, że widzi w nich głębię i spokój,  przysiągłby, że gdyby te oczy należały do żywej istoty, na pewno byłyby niebieskie.

Wkrótce Erik zrozumiał trzy rzeczy. Wyrzeźbił posąg. Po trzech latach braku inspiracji, spędził na nim nieco więcej niż dwa dni. I wreszcie, była to rzeźba mężczyzny.

Nie mógłby zaprzeczyć - najpiękniejszego, jakiego kiedykolwiek widział. To była najlepsza rzeźbą, jaką kiedykolwiek stworzył. Ten przystojny, marmurowy mężczyzna patrzył na niego z twarzą tak pogodną, że wywoływał smutek, który Erik tak długo tłumił. Bez względu na to, pod jakim kątem spoglądał na swoją rzeźbę, wiedział, że już pokochał tego wyrzeźbionego człowieka.

Część jego duszy uległa uleczeniu tego dnia. Ale Erik miał ten smutny zwyczaj zaprzepaszczania swojej stabilności.

Kilka miesięcy później, innego alkoholowego poranka, gniew wywołany kolejnymi, przegranymi zakładami sprawił, że skierowało nienawiść ku niemu. Ku wyrzeźbionemu mężczyźnie. Zdołał złamać część prawej ręki.
Natychmiast zdając sobie sprawę ze zbrodni, jaką popełnił, zaczął płakać, czując się jak najgorsze ścierwo świata. odłożył ostrożnie ukruszoną część rzeźby i obiecał sobie, że już nigdy tego nie powtórzy, nie ważne, w jakim będzie stanie.

Ale kiedy toniesz w swej depresji, trudno jest dotrzymać obietnic, zwłaszcza takich jak: przestać obstawiać, przestać pić lub nigdy więcej nie uszkodzić jego rzeźby. I czasami, gdy wracał do domu w furii, ponownie utraciwszy wszystko, gdy czuł się tak bezradny, bo nie mógł przestać pić - łamał kolejne fragmenty marmuru. A potem pogrążał się w rozpaczy.

Proces się powtarzał. Furia, zniszczenie, płacz i obietnice. Nie potrafił przerwać tego błędnego koła.

I tak jedna noc zastała go stojącego z resztkami strzaskanej, marmurowej twarzy w dłoniach. Nie było już na niej żadnego nienaruszonego fragmentu. Nawet składając wszystkie odłamki razem, nie mógłby ujrzeć tamtej pogodnej i najpiękniejszej twarzy, jaką zdołał stworzyć.

Tej nocy, kiedy Erik zrozumiał co zrobił, płakał. Płakał jak jeszcze nigdy, zanosząc się szlochem z głębi resztek swojej duszy.
I tak, sięgnął dna. Kiedy wreszcie został pobity za to, że nie spłacił swoich długów, a inne konsekwencje zaczęły spadać na niego istną ulewą. Bolało, cholernie bolało. Błękity życia zmyły się wraz z deszczem rzeczywistości. Nie zasługiwał na to. To nie tu było jego miejsce, i to z pewnością nie było życie, o którym zawsze marzył.

Erik musiał się wreszcie podnieść, odrzucić to, co go niszczyło, a następnie wypolerować to, co jeszcze zostało, aby zrobić z tego coś pięknego. A przynajmniej znośnego.

Zaczął od głównego uzależnienia - gier. Podejmował się różnych prac, wszędzie, gdzie tylko go chcieli, dopóki nie był w stanie zebrać pieniędzy na spłatę długów. I tak odszedł z tego dusznego świata pełnego frustracji. Potem przyszła kolej na alkohol; nawet jeśli początkowo nie chciał zaakceptować myśli, że to najlepsze rozwiązanie, ostatecznie zgodził się jednak udać na terapię grupową.

Jego życie stało się bardziej żółte i wszystko szło nieco lepiej. Po latach, wciąż wspominając z wdzięcznością i miłością swoją piękną, utraconą rzeźbę, odzyskał zamiłowanie do sztuki i zaczął malować. Wena zaczęła mu służyć. Jego dzieła zostały ponownie rozpoznane, a posągi oddawały piękno ludzkiego ciała.

Życie Erika Lehnsherra wreszcie wydawało się… stabilne.

-.-

Kroki dwudziestoośmioletniego artysty rezonowały na chodniku ruchliwych ulic Westchester, gdy z trudem targał dwa nowe płótna, które właśnie kupił pod kolejne zlecenie. Pakunek  zasłaniał mu drogę i starał się iść ostrożnie, aby niczego nie uderzyć, kiedy to ktoś inny wpadł na niego.

- Tak mi przykro, nie widziałem dokąd idę! To przez te książki, nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś był z przodu - przepraszający i słodki głos zabrzmiał tuż obok  

- Nic się nie stało -  odparł Erik, pomagając mu podnieść książki.

Kiedy podniósł wzrok, zobaczył najbardziej błyszczące niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział. Piękny młodzieniec, może w tym samym wieku, o brązowych włosach, bladej skórze, szkarłatnych ustach i niebieskich oczach, spojrzał na niego uważnie. Był tym samym człowiekiem, którego ukształtował z kamienia. Tym, którego kochał i niszczył, płakał przy nim, a on pomagał mu w przejściu przez najgorszy okres.

Był 6 marca, zmierzchało, a rzeźba Erika ukształtowała się przed nim, całkiem żywa.

- Jeszcze raz przepraszam, że na ciebie wpadłem.  Jestem Charles Xavier - uśmiechnął się, wyciągając rękę .

- Erik Lehnsherr. Miło cię poznać, Charles.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] Giphy
Powrót do góry Go down
M.
Team Villains
Team Villains
M.


Female Wiek : 28
Skąd : Poznań/Zielona Góra
Liczba postów : 241
Rejestracja : 18/08/2015

[X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] Empty
PisanieTemat: Re: [X-men:New][T][M] Kształt [EL/ChX]   [X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] EmptyPią 03 Kwi 2020, 01:44

KLEP

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[X-men:New][T][M]  Kształt [EL/ChX] FAf9hm8
Powrót do góry Go down
 
[X-men:New][T][M] Kształt [EL/ChX]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: