#UrodzinyFantasmagorii
pairing: SS/HP
rodzaj: miniatura, romans, post!Hogwart
pominięte: HPiIS
ostrzeżenia: chyba jednak fluff, niebetowane, klisza!
oświadczenie: Nie zarabiam, ale mam nadzieję, że Fantasmagoria ucieszy się z prezentu. Wszystkiego dobrego, Fan!
URODZINY HARRY’EGO
— Czego byś sobie życzył na urodziny, Harry? — spytała Hermiona na dwa tygodnie przed jego dwudziestymi piątymi urodzinami. Siedzieli właśnie na wielkiej, ministerialnej gali z okazji rocznicy zakończenia wojny. Hermiona miała na sobie ładną, dopasowaną niebieską suknię i wysoko upięte włosy. Na przyjęcie zaproszonych było mnóstwo gości, stoły uginały się od jedzenia, w tle grała przyjemna muzyka, zachęcająca do tańca.
Harry nie słyszał jej pytania. Był zajęty zaciskaniem szczęk, pięści i zgrzytaniem zębami. Wodził wzrokiem po tańczących parach próbując wyłowić z gąszczu tę jedną, która, pojawiając się i znikając, wprawiała go w tak ponury nastrój.
— Harry… — Hermiona chwyciła go za rękę. — Musisz w końcu odpuścić.
— Czy ty widzisz co oni robią, Miona? — wysyczał Potter ciągle patrząc w tłum, zbulwersowany. — To… obsceniczne — dodał krzywiąc się z niesmakiem. — Widziałaś gdzie on trzymał mu rękę? Nie ma wstydu.
— A co ty się nagle taki pruderyjny zrobiłeś? — spytała Granger marszcząc brwi z rozbawieniem.
— Ja?? — szczerze oburzył się Harry. — Nie jestem pruderyjny — zaprzeczył chcąc przekonać samego siebie. — To po prostu… ministerialna gala, a nie miejsce na macanki.
Hermiona wywróciła oczami.
— Gdybyś to ty z nim tańczył, zapewne nie miałbyś nic przeciwko…
— Nieprawda! Poza tym skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że chciałbym z nim tańczyć?! — Harry poczerwieniał jak burak.
Hermiona uniosła nieco brwi, ale powstrzymała się od komentarza.
W końcu muzyka ucichła a goście zaczęli wracać na swoje miejsca przy okrągłych stolikach. Harry nagle zaczął być bardzo zainteresowany
drugą częścią sali, wydawał się kogoś wypatrywać.
— Harry! — dobiegł go ciepły baryton Lupina i, niestety, musiał się odwrócić.
— Panie Potter —
Ten głos unosił mu włoski na karku.
— Remusie — skłonił się sztywno. — Profesorze. — zerknął na Snape’a. Wglądał świetnie w czarnym, dopasowanym fraku i białej koszuli ze stójką. Jego policzki były nieco zaróżowione, zapewne od tańca. Harry poczuł, że jego szczęka znów ściska się w złości i coś go dławi, na pewno obrzydzenie. Tak, na pewno obrzydzenie.
Mężczyźni usiedli naprzeciwko niego i Hermiony i zaczęli rozmowę. Harry robił wszystko, żeby w niej nie uczestniczyć, więc cały ciężar konwersacji wzięła na siebie dziewczyna. Harry nerwowo ruszał nogą, niezgrabnie jadł, omal nie wylał na siebie szampana. Po chwili do ich stołu dołączyła jeszcze McGonagal ze Sprout i Szalonookim Moodym.
Harry pomyślał, że wolałby być gdziekolwiek indziej. Czemu nie może siedzieć z Luną, albo Charliem Weasleyem? A, no tak, bo to był specjalny stolik, dla specjalnych gości. Westchnął rozdrażniony i wbił widelec w swojego kotleta nie zauważając, że Snape dyskretnie go obserwuje. Mógł sobie całą tą uroczystość darować. Skończył jeść i zerknął raz jeszcze na Snape’a rozmawiającego teraz na boku z Minerwą. Lupin bezczelnie gapił się na jego tyłek. Co za pajac. A w szkole tak go lubił!
Kelnerzy sprawnie zebrali talerze ze stołów, a muzyka znów zaczęła grać. Harry stwierdził, że nie wytrzyma kolejnego przedstawienia na parkiecie, więc zdecydował się ulotnić po angielsku. Odsunął krzesło i wstał, kiedy Hermiona złapała go za rękę.
— Może zatańczymy, Harry, co? — spytała patrząc na niego łagodnie i z uśmiechem.
— Hermiono… — Potter zaczął uprzejmie się wykręcać, kiedy po drugiej stronie stołu zaszurało krzesło.
— Panno Granger, — Snape ukłonił się jej lekko — niech mi pani odstąpi tym razem pana Pottera, dobrze? — spojrzał Harry’emu w oczy sprawiając, że ten poczuł się nagle słabo. — Zrobi mi pan ten zaszczyt i zatańczy ze mną, panie Potter? — spytał tak, jakby wcale nie prosił, ale rozkazywał. Harry przełknął ślinę i spróbował się wyprostować.
Nie jąkaj się, Potter — warknął do siebie w myślach. —
Po prostu grzecznie podziękuj i idź do domu. Severus nie spuszczał z niego wzroku, Harry’emu trochę wirowało w głowie.
— Z przyjemnością — odpowiedział w końcu śmiertelnie przerażony własnymi słowami.
Nie! To nie tak miało być. Snape uśmiechnął się do niego kpiąco. Wyciągnął rękę i czekał, aż Potter ją chwyci. Ręka Harry’ego sama się uniosła i zaplotła palce dookoła palców, wcale nie pytała go o zdanie w tej kwestii. Nogi też podjęły suwerenne decyzje i podążyły za Snapem na środek parkietu.
Nie umiesz tańczyć — pisnęło coś w jego głowie. —
Zbłaźnisz się jeszcze bardziej.— Obawawiam się, że… — zaczął, by ostrzec nauczyciela o swych niskich tanecznych kompetencjach, ale Snape mu przerwał.
— Siedź cicho, Potter, wiem. Choć raz daj się poprowadzić — szepnął mu niemal wprost do ucha. Całe ciało radośnie drgnęło a Harry, wbrew rozsądkowi, swojej godności i dumie, skapitulował.
Snape był dobrym tancerzem. Prowadził go pewnie, lekko, Harry czuł się przy nim bezpiecznie. Po chwili odkrył, że taniec nawet mu się… podoba, chyba pierwszy raz w życiu. Pozwolił sobie trochę się odprężyć.
— W końcu. Już myślałem że się w życiu nie rozluźnisz — powiedział Snape przyciągając go nieco bliżej. Ręka spoczywająca na plecach Harry’ego była ciepła. Sprawiała, że przez kręgosłup Harry’ego przepływały ciepłe dreszcze. Co, gdyby znalazła się nieco niżej? Harry przygryzł wargę na samo wyobrażenie.
Byli bardzo blisko siebie. Harry czuł oddech Snape’a, ciche wibrowanie jego magii.
— Lupin nie będzie zazdrosny? — spytał nagle Harry czując, jak coś zimnego sączy mu się do żołądka. Snape odsunął się nieco i spojrzał na niego spod przymkniętych powiek.
— Lupin? — wymruczał cicho. — Nie wydaje mi się. Nie ma o co być zazdrosny.
— Tańczymy tak blisko — oddech Harry’ego trochę się rwał. Podniósł głowę. Jego usta były tylko kilka centymetrów od ust Severusa. — Ja bym był. — powiedział, zanim zdążył pomyśleć.
Snape uśmiechnął się znów i uniósł brew. Przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej i przyłożył usta do jego ucha. Harry ledwie przełknął jęk.
— Och, ja myślę, że jesteś, Harry. — szepnął.
Kolejnego jęku już nie udało się przełknąć. Harry miał tylko nadzieję, że nikt prócz Snape’a go nie słyszał. W końcu muzyka ustała i taniec się skończył. Harry wiedział, że musi się odsunąć, podziękować i wyjść z przyjęcia nim straci resztki reputacji. Ale Snape był tak blisko, tak blisko. I wcale nie wydawał się przejęty Lupinem, wręcz przeciwnie teraz patrzył tylko na Harry’ego, uśmiechał się, naprawdę uśmiechał się, tylko do niego.
Harry chwycił go za rękę i niemal siłą wyprowadził z sali bankietowej. Kiedy już schronił ich cień bocznego, pustego korytarza odwrócił się do mężczyzny, zdeterminowany.
— Nie możesz — zaczął, ale nie skończył, zapominając co właściwie chciał powiedzieć. Snape zrobił krok w jego stronę. Harry poczuł za sobą zimną, marmurową ścianę. Była przyjemnie orzeźwiająca biorąc pod uwagę to, że jego ciało było rozpalone jak w gorączce.
— Czego nie mogę, panie Potter? — wymruczał Severus i wplótł rękę w jego włosy. Jego usta znów znalazły się tuż koło jego ucha. Ciało Harry’ego wygięło się, przyciągane ciepłem drugiego ciała.
— Ja… — jęknął Harry próbując otrzeźwieć i zadać jakieś rozsądne pytanie, które choć trochę wyjaśni mu co właściwie teraz się dzieje.
Palce Snape’a głaskały jego szyję, delikatnie masowały kark i podstawę czaszki. Harry przywarł do niego ściskając dłońmi drogi materiał próbując dostać się pod frak i poczuć pod palcami wypukłość pośladków.
— Co robisz? — zdołał wyjęczeć Harry, czując jak ciepłe, wilgotne usta szczypią jego szyję. — Myślałem, że ty i Lupin… — wygiął się, by ułatwić Severusowi zadanie. Jego biodra już bezradnie ocierały się o drugie ciało.
— Że co ja i Lupin?
Harry z największym wysiłkiem układał kohetentne odpowiedzi.
— No wiesz, prorok pisał, że wspólne kolacje i że… i dziś — można dyskutować, czy uznać tę odpowiedź za koherentną, ale to i tak był szczyt jego możliwości. Usta i język Snape’a tatuowały ciche obietnice większych uniesień. Snape przerwał torturę i spojrzał na niego.
— Od kiedy wierzysz w to, co napisze prorok, Potter? — zapytał dość cierpko zważywszy na okoliczności. Harry odsunął go na kilka centymetrów i wziął kilka głębszych oddechów, żeby trochę choć dojść do siebie, zanim, taką miał przynajmniej nadzieję, wrócą do przerwanych czynności. Postanowił zignorować kwestię Lupina i przejść od razu do rzeczy nie wiedząc na jak długo wystarczy mu zdrowych zmysłów.
— A teraz co robisz?
Snape cofnął rękę i oparł się nią o ścianę za głową Harry’ego. Jego oczy świeciły w mroku.
— Sprawdzam — odpowiedział w końcu.
— Sprawdzasz… co?
— Czy jest coś, co mógłbyś… — głos Snape’a obniżył się do szeptu a jego usta znów znalazły się blisko ust Harry’ego — chcieć… na urodziny. Ode mnie. — uśmiechnął się niebezpiecznie.
— Na urodziny? — powtórzył głupio Harry czując ciepło rozlewające się po brzuchu i nogach i jeszcze w jednym miejscu, które wydawało się najbardziej zainteresowane pomysłem by od Snape’a czegoś… chcieć. Na urodziny czy w jakikolwiek inny dzień roku.
— Na przykład. — Snape przekręcił trochę głowę. — To jak, Potter? Czego byś chciał na urodziny? Granger męczy mnie tym tematem od miesiąca. — Miał na ustach tryumfalny, wszystkowiedzący uśmieszek. W Harrym zawrzała krew, z różnych powodów. Chwycił Severusa za frak, obrócił i przyparł do ściany.
— Nie boisz się, że poproszę o zbyt wiele, Snape? – zmarszczył brwi i ukrył w głosie prawdziwą groźbę.
— Co najwyżej o to, że poprosisz o zbyt mało, Harry — wyszeptał Snape, chwycił za szyję i przyciągnął do prawdziwego, porządnego pocałunku.
Harry nie wiedział, czy to drży ziemia czy jego nogi, ale był pewien, że jego urodziny na pewno, na pewno przyszły wcześniej.
-FIN-