~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
piorunia
Skryba
Skryba



Female Wiek : 38
Skąd : Zadupie koło Gdańska
Liczba postów : 7
Rejestracja : 16/03/2020

[HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]  Empty
PisanieTemat: [HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]    [HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]  EmptyWto 17 Mar 2020, 16:55

#urodzinyFantasmagorii

Fandom: Harry Potter
Autor: piorunia
Pairing: Draco Malfoy/Seamus Finnigan
Gatunek: komedia
Ostrzeżenia: -
N/A: Z okazji urodzin Fantasmagorii. Tekst liczy sobie jakieś 11 lat. Czuję się staro XD

Coffee break
czyli skazany na kawę



Kawa musi być gorąca jak piekło,
czarna jak diabeł,
czysta jak anioł,
słodka jak miłość.


Charles—Maurice de Talleyrand




Na początku siódmego roku Draco Malfoy stwierdził, że ma w życiu pecha.
W młodości nazywany był przez matkę małym cherubinkiem, za co najczęściej obrywały skrzaty domowe. Na oficjalnych arystokratycznych przyjęciach czerwienił się jak pensjonarka, mamrocząc pod nosem do gości, że musi pójść do toalety. Wszak savoir-vivre nie był mu obcy. Potem wyżywał się na dwóch zwalistych chłopcach, którzy i tak nie czuli furii wyładowywanej przez młodego dziedzica Malfoyów. Przez kilka lat ćwiczył na nich, a potem także na uczniach Hogwartu, wszelkie możliwe obelgi i ironiczne przytyki.
W końcu zdobył rangę mistrzowską.
Zawsze był piękny. Nie przystojny, ale na swój sposób piękny. Z jasnymi włosami, błękitnymi oczami i alabastrową cerą mógł, jeśli tylko by chciał, oczarować i zdobyć każdą dziewczynę. No, prawie każdą. Gdy przechadzał się korytarzami, w jego ruchach widać było idealną grację, jakby świat miał prawo należeć tylko do niego.
Kiedy już wyrósł z miana cherubina, musiał opędzać się od dziewczyn, z Pansy Parkinson na czele, co przysparzało mu coraz to nowych problemów. Dziewczyny irytowały go, łażąc za nim wszędzie (i to dosłownie!), nie mógł się od nich uwolnić.
Podczas pamiętnego meczu Slytherinu z Hufflepuffem wzniosły ogromny transparent z jego podobizną i napisem KOCHAMY CIĘ DRACO MALFOY. Ku swojemu nieszczęściu nie mógł oderwać wzroku od płótna.
(Bo przecież był boski!)
W rezultacie szukający Hufflepuffu złapał znicza kilka sekund po tym, jak Ślizgoni zdobyli stusześćdziesięciopunktową przewagę. Mimo zwycięstwa Draco nie mógł tego znieść.
Przegrał z Puchonem!
Wieczorem tego samego dnia urządził ognisko na środku pokoju wspólnego, odprawiając szaleńczy taniec i śmiejąc się przy tym diabolicznie.
(Wyciąwszy uprzednio swoją podobiznę.)
Trafił na dywanik u dyrektora, na którym to obiecał, że już nigdy, przenigdy nie będzie bawił się zapałkami, z wyjątkiem ataku na Pottera, dodał półgębkiem, i z pewnością Dumbledore tego nie usłyszał.
Z prędkością pioruna, zanim jeszcze zdążył opuścić gryfoński pokoik, został ogłoszony nieobliczalnym, seksownym wariatem.
(Podobałoby mu się to określenie, gdyby nie ostatni wyraz.)
Kiedy w końcu dziewczyny, zniechęcone jego nieustępliwością, odpuściły i zaczęły interesować się innymi chłopakami, dowiedział się o tym.
To musi być plotka — pomyślał wtedy rzeczowo. — Kto przy zdrowych zmysłach odważyłby się powiedzieć mi taką rzecz? Dlaczego w ogóle śmiał coś o tym wspomnieć!?
Po dojściu do pubu „Pod Trzema Miotłami” nieco się uspokoił. Zdążył już ochłonąć i uzmysłowić sobie, że przecież powiedziała mu to jakaś nawet śliczna Ślizgonka z piątego roku. Pewnie to nowa strategia, by zwrócić na siebie uwagę Draco.

*

Był środek stycznia, śnieg od dwóch tygodni nie przestawał padać. Draco zrobiło się zimno i postanowił wejść do pubu na szklaneczkę czegoś mocniejszego. W ciągu godziny wędrówki po Hogsmeade zdążył zapomnieć o tym czymś.
Otworzył drzwi i zaniemówił.
Jeden z gości, który siedział najbliżej wejścia, jednak nie stracił głosu, bo wycedził:
— To nie lato! Drzwi się zamyka!
Malfoy machinalnie puścił oba skrzydła, które głośno trzasnęły. Nie przestawał jednak wpatrywać się w przeciwległą ścianę. Na cenniku złote litery układały się w napis: KAWA.
— K. A. W. A — przeliterował wolno Draco, jakby nie docierało do niego to, co przeczytał. — Kawa — złożył wyraz i zbladł.
A potem spojrzał lekko w lewo i dostrzegł drugi napis: KAWA NA WYNOS.
Oni... Oni pić ją będą w zamku — rozmyślał gorączkowo, aż zaczął się jąkać. — To niewybaczalne!
Doszedł do wniosku, że naprawdę musi się napić.
Ale nie kawy.
Toż to herezja! Jawne pogwałcenie kodeksu Malfoyów z tysiąc... mniejsza o to, z bardzo dawna. Malfoyowie od wieków nienawidzili kawy. Palili na stosie. Tylko prapradziadek Draco, Hannibal, zawsze ją kradł z ogniska i po kryjomu pił, odprawiając jakieś dziwne rytuały z wrzątkiem. Za co został uznany za szalonego i wydziedziczony. Draco nie chciał wnikać w to, co tak naprawdę robił Heliodor. I jak skończył. Bo na pewno został bez knuta.
— Podwójną Ognistą Whisky — powiedział na wydechu, starając się nie patrzeć na cennik, który zionął Czarną Magią... znaczy kawą. Minę miał zaciętą i wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć lub zwymiotować. — Bez lodu — dodał trochę pewniej. — I bez tych... dodatków.
Madame Rosmerta uśmiechnęła się. Podejrzanie, jak na gust Draco.
— Usiądź przy stoliku — powiedziała uprzejmie, wskazując głową na grupkę Zbyt-Młodych-Uczniów-Próbujących-Zamówić-Alkohol. — Zaraz przyniosę.
Malfoy wciąż w lekkim szoku kiwnął głową i odszedł w stronę jednego z niewielu wolnych stolików. Patrzył pod nogi, by nie musieć znów oglądać cennika. Tak właściwie Malfoyowie nigdy nie przejmowali się cenami, bo stać ich było na wszystko. Draco rozchmurzył się nieco i usiadł gdzieś w głębi pubu.
Nie minęło pięć minut, a chłopak zdążył się zirytować tak wolną obsługą.
Zza rogu spojrzał na ladę, za którą stała madame Rosmerta. Kręciło się tam więcej młodych uczniów niż mógł przypuszczać. Owszem, jako prefekt powinien zareagować, ale dziś miał wolne, a poza tym szok spowodowany kawą jeszcze nie minął.
Omijał wzrokiem ściany jak tylko mógł, lecz jeden plakat wyjątkowo przykuł jego uwagę. Na całkowicie pustym białym tle wielkie litery układały się w słowo:
PODEJDŹ!
I Draco zrobił to.
Kiedy znalazł się na tyle blisko, by zdać sobie sprawę z tego, że litery są naprawdę wielkie, dostrzegł zdanie napisane malutką czcionką:
Jeśli znalazłeś w sobie tyle woli, by tu podejść, to również znajdziesz siłę, by przestać pić.
Draco prychnął i powrócił do swojego stolika.
Kiedy podeszła madame Rosmerta, Malfoy powiedział tylko:
— Jeszcze raz to samo.

*

Wypił zawartość szklanki w dwóch łykach; alkohol palił mu gardło i omal się nie zakrztusił, kiedy zobaczył, jak jakiś chłopak potknął się, wpadł na drzwi i rozłożył na podłodze. Pomyślał, że wielce prawdopodobnie Longbottom odstawia tańce-wyginańce, ale gdy zobaczył jasne włosy, na których roztapiały się drobinki śniegu, i rumiane od mrozu policzki, nie mógł przestać patrzyć. Jego twarz wydawała się Draco znajoma, lecz w tej chwili nie mógł sobie przypomnieć, kim on jest.
Żołądek prefekta wywinął koziołka, kiedy ten przyglądał się nowo przybyłemu. Gorąco spływało od szyi, przez kręgosłup, aż dochodziło do każdej kończyny. Było Malfoyowi duszno i parno, jakby nagle znalazł się w gąszczu lasu równikowego. Rozpiął płaszcz, szalik powiesił na oparciu krzesła.
Alkohol działa — pomyślał, ale ta myśl była mętna i jakby nie jego. Miał wrażenie, że stoi gdzieś obok i czuje, co ta osoba doświadcza.
A potem, kiedy na jego czarnym płaszczu Draco zobaczył naszywkę w kolorze czerwieni i złota, zrobiło mu się przeraźliwie zimno.
W żołądku znów zabulgotało.
Co to za szajs? — przeszło mu przez myśl.
Spojrzał na drzwi, ale chłopaka już nie było.

*

— Mogę się przysiąść?
Na rękę Draco opadły małe płatki już na wpół roztopionego śniegu. Podniósł wzrok. Chłopak patrzył na Malfoya niebieskimi, wesołymi oczami.
— Wiesz... — kontynuował. — Prawie wszędzie siedzą pary zakochanych gołąbków, aż się niedobrze robi. Jest środek zimy, myślałem, że ich stąd wywieje, ale skąd! Chciałem posiedzieć z kimś normalnym. — Spojrzał na Ślizgona. — No, w miarę normalnym. Hm, mogę?
Draco nie odwracał wzroku, ale też nie odpowiadał.
— Ja stawiam. — Postawił szklankę z whisky tuż obok ręki Malfoya, ten ani drgnął. Chłopak milczał chwilę, po czym na nowo podjął: — Mogę się przysiąść?
Zero reakcji.
— Kocham cię — wypalił.
— Co? — zainteresował się Draco.
— Ognista Whisky — burknął. — Wkupiam się na to miejsce, może być? Chyba że chcesz mnie oddać na pastwę losu tym nieokrzesanym, rozchichotanym dziewczynom, które tylko marzą o całuskach, przytulankach i innych słodkich rzeczach, najlepiej w kolorze różu i czerwieni. Wtedy będę musiał zaoponować i kopnąć cię w tyłek z powodu dyskryminacji osób z innych domów. — Spojrzał na zegarek. — Dwie minuty. Chyba wystarczy. No, to miejsce jest już zasiedzone. Oczywiście wiem, że nie można zasiedzieć rzeczy ruchomej, ale to się wytnie....
— Poczekaj chwilę — powiedział Draco nieobecnym głosem, po czym odszedł od stolika, kierując się w stronę lady.
Madame Rosmerta polerowała szklanki miękką bawełnianą ściereczką. Malfoy popukał w błyszczącą nawierzchnię blatu w geście rozdrażnienia. Zmarszczył brwi.
— Co mi dosypałaś? — zapytał bez ogródek. Kilka osób zwróciło ku niemu głowy, ale kiedy zobaczyli mord w oczach Ślizgona, natychmiast zajęli się swoimi sprawami.
— Co się dzieje, Draco? — Troskliwość w głosie barmanki zbiła go z tropu.
— Wariuję — odpowiedział rzeczowo nieco ściszonym głosem. — Raz mi gorąco, raz zimno. Kiedy na mnie patrzy, nie mogę wytrzymać jego wzroku. Nie dociera do mnie, co mówi...
— Nie zakochałeś się przypadkiem?
Zareagowałem dopiero wtedy, kiedy powiedział, że mnie kocha — uzmysłowił sobie Malfoy. — Nienawidzę go!
— Co mi dosypałaś? — powtórzył.
— Wiesz... środek na rozweselenie.
— Wcale nie czuję się rozweselony — burknął. — Dlaczego?
— Bo zawsze masz taką minę, jakbyś wąchał coś nieświeżego — podsumowała barmanka.
— Nie będę już więcej pił — oznajmił. — Przynajmniej dzisiaj — dodał jakby po namyśle.
Draco prychnął, rzucił pieniądze na ladę i odszedł.

*

Po raz drugi spotkali się w pubie Pod Trzema Miotłami miesiąc później.
Draco siedział przy stoliku w najodleglejszym miejscu i pijąc drinka, pogrążał się w depresji.
Oblał ostatni egzamin z mugoloznastwa.
Jak ojciec się o tym dowie — pomyślał zrzędliwie — to zeszmaci mną podłogę. E, wróć. Każe skrzatowi domowemu zeszmacić mną podłogę.
Owszem, początkowo gardził tym przedmiotem, ale po przeczytaniu w kodeksie Malfoyów małym druczkiem o tym, że krytykować można jedynie to, o czym ma się pojęcie, Draco zadecydował, że zacznie uczęszczać na te zajęcia. Poza tym poznanie wroga może przynieść obiecujące rezultaty.
Teraz jednak użalał się nad sobą i rozmawiał z prawie pustym kieliszkiem.
— No widzisz? — zagadnął do szkła, ale ono ani myślało odpowiedzieć. — Tobie też niepotrzebne mugoloznastwo.
— Mugoloznastwo jest ciekawe i proste, a przede wszystkim pożyteczne — odpowiedział czyjś głos tuż przy jego stoliku. Draco podniósł głowę i ujrzał Seamusa Katarynkę. — Madame Rosmerto, po szkocku proszę i jeszcze raz to samo dla Malfoya.
Draco przez chwilę nie komentował. Czuł wzburzenie, ale także dziwny uścisk w żołądku, kiedy zobaczył Gryfona.
— Idź sobie — zażądał żałośnie. Seamus usiadł, niezrażony. — Czemu sobie nie pójdziesz?
— Nie opuszczę tego miejsca — zaprzeczył Seamus, uśmiechając się wesoło. — Zasiedziałem je i jest moje. Mam do niego prawo.
— Daj mi spokój, Finnigan. Chcę użalać się nad sobą w samotności — burknął.
— Nad mugoloznastwem? Przecież to proste. Jak chcesz, mogę ci pomóc
— Jaki się znalazł wykwalifikowany inteligent — prychnął Malfoy. — Więc proszę, co to jest żarófka?
— Nie żarófka, tylko żarówka. Żarówka to elektryczne źródło światła, w którym ciałem świecącym jest rozżarzony na skutek przepływu prądu, zazwyczaj do temperatury od dwóch i pół do trzech tysięcy kelwinów drut z trudno topliwego materiału — pierwotnie grafit, obecnie wolfram — umieszczony w bańce szklanej wypełnionej mieszaniną gazów szlachetnych. Na przykład argon z dziesięcioprocentową domieszką azotu. Widmo światła emitowanego przez żarówkę jest ciągłe, a maksimum natężenia przesunięte w stronę czerwieni względem światła słonecznego.
— Eee — odpowiedział inteligentnie Draco.
— Jakby ci to inaczej wytłumaczyć — zastanowił się Seamus. — Szklana bańka wypełniona gazem szlachetnym pod niskim ciśnieniem, argonem lub azotem, zawierająca drucik żarowy. Płynący przez niego prąd o napięciu dwustu trzydziestu woltów rozgrzewa go i powoduje jego świecenie.
— Eee — podsumował zwięźle Draco.
— Jeszcze prościej? — indagował Gryfon. — To jest hmmm... takie lumos w butelce.
Draco już miał odpowiedzieć, że nadal nie rozumie tego potoku myśli, choć dotarło do niego stwierdzenie lumos w butelce, lecz w tym momencie pojawiła się madame Rosmerta z zamówieniem.
Draco poczuł, że palą go policzki.
Barmanka postawiła przed nim Ognistą, a przed Seamusem wysoką szklankę na nóżce z ciemnym płynem. Położyła też na serwetce długą łyżkę.
— Mugoloznastwo jest specyficznym przedmiotem — kontynuował Seamus, zupełnie niezrażony naburmuszonym wyrazem twarzy Draco. — To coś jak sztuka. Widzisz inne rzeczy, patrzysz na pozornie te same sprawy z innej perspektywy. Mój zmarły dziadek zawsze powtarzał, że najważniejsza jest, można powiedzieć, symbioza pomiędzy ludźmi, więzi — żeby patrzyli na wspólnie tworzone rzeczy. Żarówka jest taką właśnie rzeczą. Z historii wiemy o jej powstaniu. Pewien mugol spotykał się z czarownicą i kiedy zobaczył czar lumos, też chciał coś takiego zrobić, ale nie posiadał mocy. Dlatego też dążył do wytworzenia światła przy pomocy indukcji elektrostatycznej.
— Dobra — poddał się Draco. Czuł się już rozluźniony działającym alkoholem. — Czyli uważasz, że czarodzieje mają wpływ na mugoli, tak?
— I odwrotnie też — odpowiedział Seamus. — Mamy radia. Mugole je wymyślili i my za pomocą magii mamy je u siebie. Jakieś inne mugolskie rzeczy, których nie znasz?
— Stanik — mruknął Draco bez przekonania. — Pamiętam, że połowa dziewczyn spłonęła czerwienią, a ja nie wiem, o co chodzi.
— Na jakim ty świecie żyjesz?
Seamus upił łyk ciemnego płynu, a puszysta pianka osiadła na jego ustach. Zlizał ją językiem. Malfoy uznał to za kuszące.
Zaraz! — pomyślał przerażony — To wcale takie nie jest!
— Och, odwal się.
— Stanik to takie urządzenie — paplał Seamus tonem, jakby wszystko wiedział. — By pewne walory dziewczyn — pokazał rękami klatkę piersiową — były jeszcze bardziej uwydatnione niż są. Hm, poniekąd przyznam ci rację, że nie masz pojęcia. Czarodzieje czystej krwi nie zwykli nosić takich rzeczy. Znaczy czarownice, ma się rozumieć.
— Nie interesuję się dziewczynami — burknął Draco ostrzegawczo. — Jestem gejem.
— Oczywiście, oczywiście — przyznał szybko Seamus. — Dlatego możesz nie mieć pojęcia.
Malfoy troszkę się uspokoił. Nie będzie tu żaden Gryfon się wymądrzać!
— A co tam u ciebie, oprócz użalania się nad sobą?
— Wcale się nad sobą nie użalam! — zaprzeczył szybko Draco. Zbyt szybko. — A w ogóle czemu taki gryfoński Gryfon jak ty siedzi tu ze ślizgońskim Ślizgonem jak ja i dlaczego udziela mi rad?
— Powiedzmy, że nazwę to ciekawością — stwierdził Finnigan.
— Nie umiesz kłamać.
— Owszem.
Palce Seamusa zacisnęły się na szklance. Malfoy uśmiechnął się mściwie. Czuł, że trafił w czuły punkt Gryfona.
— No, słucham!
— Chciałem cię poderwać — odpowiedział prosto z mostu Seamus.
— Że co? — Aż zakrztusił się drinkiem.
— Może łyka kawy? — zmienił temat Seamus Katarynka. — Jest naprawdę pyszna.
Draco dostał apopleksji. Zaczął nerwowo oddychać.
— Nie wymawiaj przy mnie tego słowa — oburzył się.
— Czemu nie? Przecież jest dobra. Chyba że wolisz z karmelem. Och, z karmelem — zachwycił się Seamus. Jego oczy wyrażały bezkresną miłość do właśnie tej kawy. — Pyszna kawa, delikatnie zmieszana z kruszonym lodem i karmelem, a na wierzchu lody śmietankowe posypane wiórkami czekolady. Każda część osobno, a jednocześnie razem. Wspaniała kompozycja.
— Żadna k—kawa nie jest dobra. — Sprowadził go na ziemię Draco. — Jest nielegalna. Powinni ją oficjalnie zakazać.
— Niby przez co?
— Przez kodeks Malfoyów, idioto!
— A to czemu? Jest tam jakiś konkretny przepis?
— Nie, ale jest zapis, że wszystko co dobre jest: nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie. K—kawa nie spełnia żadnego warunku.
— Dlatego chcesz, żeby ją zakazali? — spytał Seamus podejrzliwie. Uśmiechał się. Malfoy nareszcie się ożywił. Finnigan uzmysłowił sobie, że gdyby naprawdę zakazali kawy, Malfoy mógłby ją pić bez łamania kodeksu.
— Nie! K—kawy zakazali nasi przodkowie, dlatego jest niedobra.
— Dlaczego tak mówisz, przecież jej nie próbowałeś, prawda?
— Oczywiście, że nie próbowałem — oświadczył wyniośle. — Nikt od czasów wydziedziczonego pradziadka Hannibala jej nie próbował.
— Chcesz? — spytał zachęcająco Seamus, podstawiając mu pod nos szklankę. Draco pokręcił głową. — Na pewno? Jak możesz krytykować coś, czego nigdy nie próbowałeś?
Draco zasępił się. Ten drań — Gryfon miał rację. I dlatego uczył się mugoloznastwa, z tego samego powodu.
Drań.
— A niech to! Zostałem sprowokowany — pomyślał ze złością. — Przycisnął mnie do ściany.
— Naprawdę cię przycisnąłem? — ucieszył się. Na twarzy Draco wykwitł nikły rumieniec zażenowania. — Spróbuj!
— Nigdy w życiu — bronił się Draco. — Lubię moje pieniądze. I władzę. I popularność. I kolor włosów. I nazwisko. Zostałbym wydziedziczony i musiałbym wszystko porzucić. Tak, włosy też. A naprawdę bardzo je lubię.
— Szkoda — mówiąc to, Seamus nadal się uśmiechał. — Ale przynajmniej będzie więcej dla mnie. — Zaś pod nosem dodał: — Prędzej czy później i tak ją wypijesz.
Draco zdziwił się. Czy ja właśnie rozmawiam z Gryfonem bez obelg?
— Dzień bez kawy dniem straconym — podsumował Seamus.
— Dzień bez drinka dniem straconym — mruknął posępnie Draco.

*

Kiedy wracali późnym wieczorem do zamku, wiatr wciskał Draco śnieg za płaszcz. Seamus owinął się szczelniej szalikiem i uśmiechnął się pod nosem. Mimo że był początek marca, obaj brnęli w śniegu. Draco kołysał się już trochę: wypił kilka solidnych drinków.
— Przeszło ci już użalanie się nad sobą? — zapytał troskliwie Seamus. W przeciwieństwie do Malfoya czuł się bardzo pobudzony i szczęśliwy. Wypił dwie kawy ze szkocką whisky i na deser kawę z karmelem. — Pamiętasz, co to jest żarówka?
— Oczywiście — wyszydził. — To taka zupełnie nieprzydatna u nas rzecz, którą mugole kupują na morgi, bo się często psuje. To takie coś, co świeci i ma debilny kształt. Prawie jak głowa Pottera.
Pod wpływem zimna Draco zaczął gwałtownie trzeźwieć. Seamus śmiał się, przyciskając rękę do ust.
— Cholera! Jak zimno! — narzekał Malfoy. — Oddawaj szalik!
— Jasne.
Gryfon zdjął z szyi szalik. Draco patrzył, jak Finnigan dotykał smukłymi palcami miękkiego materiału. Pojawiło się dziwne, nowe uczucie, którego nie potrafił zidentyfikować. Seamus założył szalik na szyi Ślizgona, lecz zamiast ją nim owinąć, przyciągnął Malfoya do siebie. Policzek przytulił do jego włosów.
— Ej! — Próbował się wyswobodzić, jednak nie dał rady.
— Cieplej ci?
Te dwa krótkie słowa sparaliżowały Draco. Nie potrafił się ruszyć. Stał, przytulony do potencjalnego wroga, opierając twarz na jego ramieniu. Ręce Malfoya zwisały smętnie wzdłuż boków, ale kompletnie nie wiedział, co z nimi zrobić.
— Finnigan...? — Tylko tyle zdołał wykrztusić.
— Masz takie miękkie i pachnące włosy — powiedział zmysłowo Seamus.
— Oczywiście — paplał bez sensu Ślizgon, by przerwać ciszę. — Używam najlepszych markowych produktów do pielęgnacji włosów. My, Malfoyowie, nie możemy pokazywać się ze zniszczonymi kłakami, jak to robi Potter. Byłby to wstyd i hańba.
— Cieszę się — wyznał ciepło Seamus.
Odsunął się nieco i, chwyciwszy koniec szalika, okręcił nim wokół szyi Draco. Uśmiechając się, pocałował Ślizgona w usta.
Draco poczuł się dziwnie; wszystkie jego myśli wyparła jedna — było mu błogo. Nie odwzajemnił pocałunku, ale też nie zrobił nic, by go przerwać. Pozwolił Seamusowi na całowanie jego ust; miękkie wargi muskały pieszczotliwie.
A potem Finnigan szybko się oddalił, wyciągając zza pazuchy szalik Draco. Obwiązał nim szyję. Właściciel rzeczy wydał jęk oburzenia, po czym wyciągnął ręce po zgubę. Jednak Gryfon już go nie widział.
— Finnigan! — zawołał Draco nieco żałosnym tonem. — Oddawaj! No przecież nie mogę się pokazać w gryfońskim szaliku! Moja reputacja legnie w gruzach!
— Jesteś Ślizgonem — wyznał szczerze Seamus. — Coś wymyślisz.
I zniknął w czeluściach zamku.

*



Po raz trzeci spotkali się przypadkowo, wpadając na siebie na szkolnym korytarzu po zajęciach. Malfoy złorzeczył pod nosem na niepatrzących pod nogi uczniów, kiedy szczupła, blada dłoń objawiła się mu przed oczami. Uścisnął ją niejako w oszołomieniu i pozwolił sobie pomóc. A dopiero potem spojrzał na właściciela owej ręki.
— Ach, to ty — mruknął nieco niewyraźnie. — Mógłbyś mnie chociaż przeprosić, gryfoński łamago, co?
— Przepraszam — powiedział Seamus, ale w jego głosie nie słychać było ani krzty prawdy. — Może w ramach rekompensaty dasz się namówić na drinka?
Aluzja miała wielkie stopy i stąpała ociężale w kierunku Draco, ale ten jej w ogóle nie zauważał. Co gorsza, Seamus ciągle się lekko uśmiechał, pozwalając aluzji działać. Przybliżał się do Ślizgona, a Draco tylko stał i gapił się w ciepłe oczy Gryfona, nie mogąc oderwać wzroku.
— To co? — zagadnął Seamus łagodnie.
Nie dając odpowiedzieć Malfoyowi, Finnigan chwycił go za ramiona, nachylił się lekko i pocałował. Dopiero po chwili Draco zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje i odepchnął chłopaka.
— Nie tutaj, idioto! — warknął, po czym zaciągnął go do pustej w jego mniemaniu klasy.
Klasa owszem była pusta, nie licząc mebli i dwóch postaci przytulonych do siebie na jednej z ławek oraz dwóch koszul wraz z krawatami przewieszonych na oparciach krzeseł. Draco ich nie zauważył. Pchnął Seamusa na ścianę.
— Co próbujesz osiągnąć? — zapytał Malfoy w furii. Finnigan był o dziwo oszczędny w słowach, więc się tylko uśmiechnął. — Chcesz, żebym się w tobie zakochał?
— Hłmpf.
Dźwięk łudząco podobny do odgłosu upadającego ciała rozproszył chłopaków, którzy jak na komendę obrócili głowy.
— Uła — złorzeczyła druga postać.
— Potter? — zdumiał się Draco.
— Ron? — zapytał cienko Seamus.

*

— Merlinie! Gryfoni to zwierzaki! — paplał Malfoy zarozumiałym tonem. — Żeby z Weasleyem...? Błeee.
Siedzieli obok siebie na ławce w innej, tym razem naprawdę pustej klasie.
— Miłość jest ślepa — stwierdził marzycielsko Seamus.
— Chyba tylko ich miłość — dopowiedział Malfoy, marszcząc brwi. — Hipotetycznie wyobraź sobie ich dzieci. To jak skrzyżowanie wiewióry z jeżem.
— Przecież oni nie mogą mieć dzieci, nie?
— Dlatego mówię, że hipotetycznie — odciął się Draco z wielce naburmuszoną miną. — Nie musisz wszystkiego brać dosłownie.
— A nas...? — Finnigan przysunął się nieco do Ślizgona.
Aluzja szczerzyła zęby w kpiącym uśmiechu.
— Naprawdę Gryfoni to zwierzaki.
Ale pozwolił się pocałować, by po chwili przejąć kontrolę.
— Nie tylko Gryfoni — stwierdził Seamus pomiędzy pocałunkami. — Ślizgoni to węże.
Draco uśmiechnął się na to porównanie, obejmując drugiego chłopaka i przyciągając do siebie. Muskał ustami odsłoniętą szyję i robił to coraz mocniej, słysząc niewyraźne jęki. Seamus natomiast chwycił Malfoya, przysuwając do swoich warg i całując zachłannie, z każdą chwilą pogłębiając pocałunek.
— Co to był za smak? — zapytał Draco słabo jakiś czas później.
— Kawa — wymamrotał oszołomiony Seamus.
— CO?!

*

Pod koniec siódmego roku Draco Malfoy nie twierdził już, że ma w życiu pecha.
Nadal był piękny i dziewczyny dalej się w nim podkochiwały,
(Dostał mnóstwo Walentynek, ale tylko na tej jednej mu zależało.)
ale miał kogoś, kto pomógł mu spojrzeć na świat z innej perspektywy. I tym kimś był — o zgrozo! — Gryfon.
— Nie, nie, Draco. Siadaj tam. — Wskazał miejsce naprzeciwko. — To jest moje. Zasiedziałem je wtedy i jest moje.
Malfoy wyglądał jak Nabuchodonozor, ale usiadł tam, gdzie wskazał jego chłopak.
— Dwie po szkocku — zawołał do barmanki Seamus.
— Ale...
— Czy ja mówiłem, że jedna jest dla ciebie? — Draco wyrzucił z siebie jęk oburzenia.
— Jak ślizgońsko — zganił Seamusa cierpkim tonem.
— Zawszę mogę się jednak podzielić... — Kokieteryjnie mrugnął do swojego chłopaka, który udawał, że tego nie widzi.
— To miejsce publiczne — szepnął Malfoy, ale zaraz dodał, protestując: — Ja naprawdę lubię moje włosy. Są idealnie proste, idealnej długości i idealnego koloru. Nie bardzo mam ochotę farbować je na czarno i obcinać.
— Dlaczego?
— Nie udawaj, że nie wiesz — prychnął. — Byłbym podobny do tego geja, Pottera!
— Och — prychnął Finnigan. — Ty też jesteś gejem. — Draco nie skomentował. — Ale wiesz, zawsze możesz zafarbować na rudo...
Chwilę później Seamus musiał uchylić się przed nadlatującym butem.
Draco uśmiechnął się pod nosem. Tak, nie miał już pecha.
Został skazany na kawę. I być może w niedalekiej przyszłości zostanie wydziedziczony, i będzie musiał doszczętnie zmienić swój image.
Ale teraz zupełnie go to nie obchodziło.
Kawa miała słodki smak.
Jak Seamus.

Koniec.

*W tekście wykorzystano jedno z praw Murphy’ego. A plakat „podejdź” istniał naprawdę, tylko zupełnie czego innego dotyczył.
**Tytuł fika jest parafrazą tłumaczenia serialu Prison Break jako skazanego na śmierć.
Powrót do góry Go down
Myst
Team Heroes
Team Heroes
Myst


Female Wiek : 31
Liczba postów : 600
Rejestracja : 21/12/2014

[HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]  Empty
PisanieTemat: Re: [HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]    [HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]  EmptySob 22 Sie 2020, 13:36

Jakie to było przytulaśne, słodkie i puchate. Co prawda poprawiłoby się tu i ówdzie wcięcia oraz formatowanie, aby akapity miały więcej niż jedno zdanie, niemniej tekst był naprawdę uroczy. Nie szczególnie widać po nim, że musiał czekać aż 11 lat na opublikowanie.

Podoba mi się luźny ton tego fika, tak samo jak marudny i przejaskrawiony Draco, tak w sam raz. Nie za dużo. Nie ma tu groteski, jest za to czysty humor, trochę alkoholu i zakazanej kawy oraz dwaj nastolatkowie krążący wokół siebie. Czy raczej jeden, bo drugi tylko stoi i daje się całować w obawie, aby nie popsuć swojej fryzury.

Bardzo podobała mi się ta miniaturka. Czy masz więcej tekstów w tym stylu? Naprawdę świetnie ci ta historia wyszła.

Pozdrawiam,
Myst

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]  MJVczC6

To grant another chance means to give opportunity to correct past mistakes.

[HP][NZ] Jak przestać, jak zacząć [PW/CC][6/8]
Aktualizacja: 24.12.2020
[BnHA][NZ] Niebo pełne słońca [IM/TS][4/?]
Aktualizacja: 24.12.2020

— Moje wszystkie teksty —

Powrót do góry Go down
http://motylebezskrzydel.blogspot.com/
 
[HP][M] Coffee break, czyli skazany na kawę [DM/SF]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [HP][D] PMS, czyli Przydziel Mnie (do) Slytherinu
» [HP][mM] Godric Gryffindor, smok i wieża, czyli... [GG/RR]
» [HP][Z] Całkiem (nie)poprawna historia czyli: Kuchenne Rewolucje [HP/SS] [3/3]
» [HP] [D] Seria ślizgońsko-gryfońska, czyli Lilka w akcji [5/5] [HP/BL]
» [BnHA][T][Z] Spłata przysług (czyli jak Tsukauchi oszukał Aizawę, by został ojcem)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Literatura & Ekranizacja :: Harry Potter :: Slash :: +12-
Skocz do: