Autor: Salomanka
Tytuł: Plama na honorze
Beta: brak
Fandom: Good Omens
Kanon: bardzo tak
Pairing: Aziraphale/Płaszcz
Długość: mini-miniaturka
Ostrzeżenia: brak
Nota: tekst powstał na potrzeby akcji
H&V II i realizuje prompt numer 3 z worka numer 4,
tekst z punktu widzenia przedmiotu należącego do bohateraDedykacja: dla Fii., bo polubiła „faceta od jednej marynarki"
Plama na honorze
Nasze początki nie należały do najłatwiejszych - ja pokochałem go od pierwszego wejrzenia, on potrzebował kilku spotkań, by mnie docenić. Długo czekałem na deklarację jego uczuć; cierpiałem, gdy porównywał mnie z innymi, biorąc nas kolejno w ramiona. Rozkwitłem, gdy wybrał mnie spośród całej plejady, a nawet wtedy jemu było mało - dążył widać do niebiańskiej perfekcji.
Wymusił na mnie wiele zmian, wszystko dla własnego komfortu - tu miałem nieco zeszczupleć, tam przybrać, dodatkowo się wystroić... Za każde z tych poświęceń czekała jednak wspaniała nagroda. Gdy go przytulałem, byłem tak szczęśliwy, „lekki i powabny”, jak sam to określił.
Byliśmy dla siebie stworzeni. Zabierał mnie wszędzie, w jego imieniu zbierałem setki komplementów, stanowiłem ozdobę w każdym towarzystwie. Dał mi wiele ciepła i czułości, nie szczędził pochlebstw. Wsuwał się we mnie z ujmującą ostrożnością, a ja tuliłem go najdelikatniej jak mogłem.
Jedyną rysą naszego związku był jego, pożal się Boże, przyjaciel. Od razu wiedziałem, że będą z nim same problemy. Traktowałem go jak piąte koło u wozu, nawet jeśli to ja byłem „nowym” w tym trio. Chudy jak patyk, o gustach tak odmiennych od naszych, w ogóle nie wzbudzał we mnie sympatii. I jeszcze ten jego szalony samochód! Ilekroć gdzieś jechaliśmy, przysięgam, że pasy tej piekielnej maszyny złośliwie się we mnie wpijały. Sądzę, że on miał z tym coś wspólnego...
Po dzisiejszym wydarzeniu powinienem jednak chyba nieco zmienić o nim zdanie. Azi, mój ukochany, nie zrobił zbyt wiele, by mnie ocalić, uratować przed błękitną niedolą. Demon nie wahał się ani chwili - jeden mały cud później znów byłem... niepokalany? Nieskazitelny? W pewnym sensie uratował mi życie. Coś mi się wydaje, że Azi nie mógłby znieść mojej hańby, tak czytelnego symbolu bycia zupełnie zużytym i brudnym...
Dzięki demonowi jeszcze nie raz otulę mojego ukochanego, zamiast od razu skończyć wzgardzony w jego szafie.
***