Fandom: Harry Potter
Autor: Alexandrine, ale nie przyznaje się
Beta: brak
Pairing: Harry Potter/Draco Malfoy
Gatunek: emm..
Ostrzeżenia: brak
Nota: tekst powstał na potrzeby akcji H&V II i realizuje prompt numer 2. “...ty nie rozumiesz, czym jest przyjaźń lub wrogość. Lubisz wszystkich, to znaczy, że wszyscy są ci obojętni”, worek 3.
Obojętność
Czy zastanawiałeś się czym jest przyjaźń, w którym momencie przekraczamy magiczny próg zwyczajnej znajomości w wyjątkową więź między dwojgiem ludzi? Wiele razy siedziałem w Wielkiej Sali, zastanawiając się kto jest moim przyjacielem, kto wrogiem, kto przy mnie jest tylko po to by wybić się na mojej popularności. Czy zaprzyjaźniłbym się z tymi samymi ludźmi gdyby nie Voldemort? Czy rodzice akceptowali moje wybory? Ostatni rok zwiastował w wiele niespodzianek, nie sądził że zakopią topór wojenny z Draco Malfoyem, mimo że Ron z Hermioną nic o tym nie wiedzieli.. już wyobraża sobie awanturę w wykonaniu Weasleya. Tak było bezpieczniej. Nie chciał wybierać między przyjaciółmi, nie mógł.
Wchodzę do naszej klasy, mając mętlik w głowie. Krótki liścik, który znalazł na poduszce rano, niewiele mówił o celu spotkania.
— Cześć — witam się z uśmiechem. — O co chodzi? — wskakuję na jedną z ławek.
Nie odpowiada mi przez dłuższy czas, krążąc po sali.
— Odchodzę. — w końcu z siebie wyrzuca.
— Przecież jest środek roku szkolnego!
— To nie moja decyzja, chciałem powiedzieć ci sam. — Odwraca się. — No to tyle, muszę iść.
— Nic mi nie wyjaśnisz? Powodów? Myślałem…
— Co ci miałem powiedzieć, Harry? Jak powiedzieć, że idę walczyć przeciwko tobie, bo mój ojciec tego chce! Bo nie mam wyboru! — przerywa mi, jest zdenerwowany.
— Nie wiem! Cokolwiek… — Stajemy naprzeciw siebie, próbuję zapamiętać to co widzę: bladą cerę, stalowe oczy, drobny nos, lekko spiczasty podbródek, różowe usta… idealnie różowe usta. I nie chcę, nie chcę by odszedł. W którym momencie zaczęło mi na nim zależeć? — Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi? — Mam nadzieję, że mój głos nie drży.
— Ty nie rozumiesz, czym jest przyjaźń lub wrogość. Lubisz wszystkich, to znaczy, że wszyscy są ci obojętni! — krzyczy ci w twarz.
— Ty nie jesteś! — w chwili odwagi łapię go za rękę — Mogę ci pomóc, możesz ze mną zostać. Pójdziemy do Dumbledore...
— Przestań! — wyrywa swoją dłoń. — Jesteś idiotą, Potter! — a potem ucieka.
Zostałem sam sali, patrząc ze smutkiem na drzwi. — Draco… — szepczę do siebie, krzywiąc się wewnętrznie. Może pomyliłem się, może nie chodziło o to. Przeklinam pod nosem, wybiegając za nim. Za zakrętem znika fragment szaty, podążam w tamtym kierunku mając nadzieję, że to Malfoy. Doganiam go dwa piętra niżej, łapiąc za ramię, zmuszam do postoju.
— Nie uciekaj przede mną.. — odwracam go do siebie. — Dlaczego nie dasz sobie pomóc?
— Bo nie da się! Nie zgrywaj bohatera, Harry! Muszę iść! Zostaw mnie! — drży.
Patrzę na niego, jego oczy błyszczą i nie mogę powstrzymać się od zbliżenia się do niego.
— Draco… — szepczę w jego usta, całując go po raz pierwszy w życiu. Niepewnie obejmuję go, nie chcąc by teraz uciekł. — Potrzebuję cię.
— Harry… Nie rób mi tego, było łatwiej gdy myślałem, że jestem ci obojętny. — odsuwa się i odchodzi.
Pozwalam mu na to, ten jeden raz, porozmawiamy później.
Wyjechał. Tak po prostu. Jakbym był mu obojętny… Wróg. Przyjaciel. Wszyscy tacy sami. Napisane eleganckim pismem “
Żegnaj” szydzi ze mnie z kartki.