Autor: Disharmony
Beta: Brak
Pairing: harrymort, poniekąd. i inne
Fandom: Harry Potter
Gatunek: H/C
Ostrzeżenia: Brak
A/N: 2 worek - 8. Z jakiegoś powodu złoczyńca postanawia pomóc bohaterowi (z ukrycia lub otwarcie).
Pasja
- Taki słaby. Taki delikatny. Spójrz na mnie. Cii, Tom, przecież wszystko jest dobrze.
*
Kiedy Voldemort spotkał Harry’ego po raz pierwszy, w jego oczach płonął żar, który go zachwycił. Zapragnął go tylko dla siebie, a kiedy Quirrel próbował pochwycić go swoimi plugawymi dłońmi, mimo rozrywającego bólu wyrywającego go ze słabego ciała, cieszył się, że Harry był w stanie się przed nim obronić.
*
- Nie podoba mi się to, profesorze Dumbledore.
- A chcesz, żebym cię odesłał?
*
Kiedy w ręce Harry’ego trafił jego pamiętnik, był zachwycony. Spędzał z nim długie godziny, wciągając go do swojego świata. Chłopiec dawał mu siłę, a także powód do egzystencji i walki o odzyskanie cielesnej postaci.
Kiedy w końcu przed nim stanął, targały nim tak silne emocje, że nie potrafił się powstrzymać przed wyznaniem swojego nazwiska. Może, gdyby nie odkrył przed nim, kim jest, gdyby nie pragnął zobaczyć wściekłego płomienia w jego oczach… Może wówczas odebrałby życie dziewczynie i powrócił, by odebrać to, co mu się należało.
Pragnienie było jednak zbyt silne.
Wyciągnął dłoń i dotknął jego policzka na moment przed tym, gdy Harry zrozumiał, jak może odroczyć jego powrót.
Dreszcz, który go przeszedł, był tak gwałtowny, że odskoczył, patrząc z niedowierzaniem na swoją dłoń. Zaczynał rozumieć.
*
- Powiem dyrektorowi…
- Że sam do mnie przyszedłeś?
*
Chociaż był jedynie myślą zawieszoną w przestrzeni, bytem zbyt słabym, by mówić nawet o egzystencji,
czuł. Czuł tęsknotę i pustkę. Chciał jeszcze raz zostać pożarty przez pasję Harry’ego.
*
- To się musi skończyć.
- Dobrze, już niedługo. A teraz złap go mocno.
*
Kiedy w końcu miał go przed sobą, poczuł, że coś jest nie tak. Nie chodziło wcale o to, że otaczali ich śmierciożercy i nie mogli dać upustu swojej pasji. Czarny Pan wiedział, że jego Złoty Chłopiec też poczuł to, co między nimi było. Kiedy jednak miał go przed sobą, przypartego do zimnego kamienia i oszalałego z wściekłości, nie dostrzegał w jego oczach dawnego płomienia. Zamiast tego znalazł tam pustkę.
I doskonale wiedział, skąd się wzięła.
Kiedy ich różdżki się połączyły i zostali odseparowani od jego popleczników, na moment przymknął powieki i wsłuchał się w emocje przepływające do niego od chłopaka. Wiedział, że nie będzie łatwo z odczuwaniem emocji Harry’ego, nie, kiedy ten był tak ekspresyjny. A zarazem popsuty.
Nic. Oczywiście, była w nim złość i wszystkie te bzdurne emocje, ale nie znalazł tego, co sobie w nim upodobał. I to go przeraziło.
Widział, jak chłopak wzdrygnął się na wspomnienie o starym głupcu i czuł, że zna już odpowiedź na pytanie, co dzieje się z jego lwiątkiem.
Zapłaci mu za to.
Póki co jednak, musiał płonąć za nich obu.
*
- Gdy stąd wyjdę, już nigdy mnie nie dotkniesz.
- Nie myśl, że byłeś wyjątkowy.
*
Szalał.
Nie potrafił się skupić, nie potrafił nawet
myśleć, czując emocje przepływające przez ich więź. Wiedział, że dzieciak nie był świadom tego, jak jest blisko, a on był, był cały ten czas. Czuł, jak jego chłopiec zostaje brukany.
I karał za to cały świat.
Kiedy Potter się rozpadał, niszczył wszystko na swojej drodze.
Gdy nocą jego umysł zalewały niechciane obrazy, budził się i mordował, wyobrażając sobie, że to starzec pada u jego stóp.
Kiedy odzyskiwał zdrowy rozsądek, zamykał oczy i sięgał do niego przez połączenie, dając mu ukojenie. Chociaż na moment.
*
- Wiedziałem, że wrócisz. Tacy jak ty zawsze wracają.
*
Kiedy stanął naprzeciw niemu w Ministerstwie, nie potrzebował wiele czasu, by starzec dowiedział się, że on
wie.
Zdradził się, ale czy naprawdę pragnął się powstrzymywać? Kiedy uwolnił magię, miał tylko jeden cel. Zniszczyć źródło ich upadku.
Ale Dumbledore to przewidział i trzymał chłopaka blisko. Wiedział, że będzie miał jedną szansę i zamierzał to wykorzystać. Kiedy uderzył po raz kolejny, wierzył, że jego magia go ochroni i nie mylił się. Atakował, by zabić, ale był pewny, że to nie wystarczy. Teraz jednak ważniejsze było, by dostać się do tego słabego umysłu.
-
Harry.
Wyczuł jego strach, który po chwili osłabł. Umysł chłopaka otworzył się na niego, a on nie zamierzał czekać, aż ten zmieni zdanie.
Wystarczyło jedno zdanie, by Potter zrozumiał, jedno zdanie, by doświadczył pasji, za którą tak tęsknił.
-
Taki słaby, taki delikatny; spójrz na mnie.I poczuł to, poczuł, że chłopak go
widzi. Odetchnął i skupił się na całym mroku spoczywającym na barkach młodego czarodzieja. Na mroku, do którego dopuścił Dumbledore. Który pozwolił na przepowiednię, by pozbyć się raz na zawsze Czarnego Pana. Który nie reagował, gdy Potter tracił bliskich, gdy cierpiał.
I poczuł to, poczuł ten płomień. Poddał mu się, a ich usta wysyczały:
-
To ty jesteś słaby.
*
- Wiesz co robić, jeśli chcesz tę posadę. Same dłonie nie wystarczą.
*
Kiedy wszystko ucichło, znalazł go. Siedział na skraju Zakazanego Lasu, patrząc na gładką toń jeziora. Czarny Pan nie przejmował się barierami, wiedział, że zostało mu niewiele czasu, nim odbudują ochronę zamku. Jego bose stopy zdawały się sunąć w wilgotnej trawie, kiedy zbliżał się do cichego chłopca.
- Spełniłem obietnicę.
Potter nawet nie uniósł na niego wzroku. Wyczuł go już dawno.
- Nie ty trzymałeś różdżkę.
- Ale wydawałem rozkazy.
- Snape był…
- Snape wiedział. Możesz być pewny, że gdy usłyszał, co złamało twój umysł, jego podwójna gra się skończyła. Wygraliśmy.
Harry spojrzał w górę na stojącego przed nim Czarnego Pana. W jego wzroku widział zrezygnowanie. I ulgę.
Pochylił się i pogładził palcem bliznę na jego czole. Nie ogarnął ich dobrze znajomy ból, zamiast tego przeszedł go dreszcz, jak kiedyś. Kolana się pod nim ugięły i wylądował na trawie obok chłopaka. Zacisnął palce na jego nadgarstku i pogładził delikatną bliznę.
- Wiesz, że to i tak nic nie zmienia. Dopadnę cię.
Voldemort parsknął i pochylił się, stykając ich czoła.
- Poczuj to. Kiedy twój płomień znowu zapłonie, będę gotów. Będę wiedział, kiedy odważysz się mnie zniszczyć.
Harry czuł jak przez jego bliznę przebiega niespodziewane ukojenie. Nawet nie zwrócił uwagi, jaki był spięty. Poczuł się, jakby cały ciężar świata został zdjęty z jego barków.
- Myślisz, że to on cię takim uczynił? - zapytał szeptem.
Voldemort spojrzał na niego, na swoje dłonie, po czym wstał.
- Znasz odpowiedź.
I zniknął.
*
- Witaj, Harry, jak myślisz, na co mam dzisiaj ochotę?