Fandom: Harry Potter
Autor: DallasEve
Beta: Brak
Paring: brak
Gatunek: humor, I hope
Ostrzeżenia: brak; no, może nie czytać jak się pije xD
Nota: Dla M., za ciekawostkę, i dla Alexandrine, za cyniczny komentarz
Zakaz
Harry leżał na szpitalnym łóżku, zastanawiając się, jakim cudem ktoś mógł mieć tyle pecha, co on, gdy drzwi do skrzydła szpitalnego otworzyły się. Z daleka widział jedynie dwie rude głowy i wiedział już, że ma przechlapane, zwłaszcza, że bliźniacy uciszali się jeden przez drugiego, wyraźnie rozbawieni. Gdy szybki zwiad dał im pewność, że pani pomfrey nie ma w pobliżu, zbliżyli się do łóżka pokiereszowanego gryfona.
- Ej, Harry, mamy coś dla…
- ...ciebie. Będziesz zachwycony!
Harry westchnął i poprawił się, żeby usiąść wyżej na poduszkach. Całe ciało bolało go niemiłosiernie - w końcu nie co dzień spada się z takiej wysokości. Jego humoru nie poprawiał fakt, że dementorzy nadal krążyli pod murami szkoły.
- Aż strach się bać.
- Nie, serio, to …
- … jest super! - Fred wyciągnął z kieszeni jakiś okrągły przedmiot, w który wycelował różdżkę. -
Contendo!
Potter obserwował, jak rzeczy rozwija się i zbliża do niego niczym wąż. Czy to była… miara?
- Ależ ty jesteś mały - mruknął George, zapisując coś na pergaminie. - Ale proporcjonalny, nie będzie tak źle. Mamy to.
- Super - rozpromienił się Fred, zanim skończył zaklęcie, a miara wróciła posłusznie na jego dłoń, zwijając się w locie.
Bliźniacy odwrócili się, wyciągnęli z kieszeni jeszcze parę przedmiotów, a następnie rzucili kilka zaklęć. Harry pokręcił głową z niedowierzaniem. Ci to zawsze mieli jakieś ciekawe…
- Zrobiliśmy dla Ciebie trumnę!
… i niezmiernie głupie pomysły.
Jak na zawołanie, do sali weszła pani Pomfrey. Zobaczyła dwóch chichoczących rudzielców, bladego jak ściana pacjenta i czerwono-złotą skrzynię między nimi, o bardzo charakterystycznym kształcie, z mnóstwem ozdób. Obok, na wieku, znajdowała się ogromna, trójwymiarowa podobizna lwa, który akurat ten moment wybrał, żeby potężnie zaryczeć.
- Weasley i Weasley! Macie NATYCHMIAST się stąd wynosić! - jednym machnięciem różdżki wiedźma odesłała trumnę do gabinetu Albusa. - Do dyrektora, ale już!
Na nic zdały się tłumaczenia, że to przecież tylko głupi żart. Gryffindor nie stracił punktów tylko dzięki interwencji Harry’ego, który został poproszony o opinię w tej sprawie i - oczywiście - wstawił się za Weasleyami, ale nie uratowało to bliźniaków przed tygodniowym szlabanem z Filchem. Pani Pomfrey pomstowała na czym świat stoi - Harry chyba nigdy nie słyszał jej tak wzburzonej - a potem zniknęła na chwilę w gabinecie. Wyszła z wyrazem determinacji na twarzy na zewnątrz Skrzydła Szpitalnego, a gdy wróciła, była już w o wiele lepszym humorze. Potter nie zastanawiał się nad tym zbyt wiele. Był na tyle wyczerpany, że po prostu zasnął.
***
Na ścianie przed wejściem do Skrzydła Szpitalnego wisiała tabliczka z napisem “W miejscu udzielania świadczeń zdrowotnych nie mogą być świadczone i reklamowane usługi pogrzebowe”. Przysparzało to wiele radości następnym pokoleniom uczniów Hogwartu.
I tylko czasem jakiś Ślizgon czy Krukon poświęcał tabliczce moment uwagi i zastanawiał się, co mogło się wydarzyć, że taki zakaz w ogóle powstał.