~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

  [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]

Go down 
4 posters
AutorWiadomość
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyNie 02 Sty 2022, 17:51

Autor: Arrisha
Link do oryginału: Ab Intra
Tłumacz: Disharmony
Beta: brak
Pairing: Snarry
Gatunek: za autorką: lekki angst
Jest zgoda na tłumaczenie Smile

ab intra
ze środka, z wnętrza


AB INTRA


ROZDZIAŁ I


9 czerwca, 2004

Przez ostatnie dwadzieścia minut będący na granicy histerii Avery groził, że się potnie, jeśli nie dostanie dostępu do kominka. Chciał porozmawiać z matką, która nie żyła od 1991. Mający dyżur Auror ignorował próbę szantażu, starając się namówić go, by podał mu ostrze pod drzwiami, bo dopiero wówczas będzie mógł je otworzyć.

Ciemny, wypełniony celami korytarz jest niepokojąco cichy; pozostali więźniowie przysłuchują się uważnie z poziomu własnych posłań, nie śmiąc ingerować. Powietrze przepełnia oczekiwanie; niektórzy liczą na widowisko. Trzęsąc się gwałtownie, Avery zaczyna płakać i na okrągło szeptać: nie, nie, nie, nie, nie... Patrząc z boku, można by odnieść wrażenie, że poza tym jednym słowem, nic mu już nie pozostało.

Wówczas, nagle, zaczyna uderzać głową o kraty. Uderzenie wydaje głęboki, pusty dźwięk, który odbija się echem w pobliskich celach.

— Chcę skorzystać z kurewskiego kominka! — Zaczyna głośno łkać. Łzy i smarki spływają mu z oczu i nosa po policzkach i wargach, wprost do ust. Znowu wydaje z siebie skomlące błagania, nie kłopocząc się otarciem twarzy.

— Nie, najpierw musisz mi oddać brzytwę — mówi auror Gregory Payne. — Wtedy zobaczymy, co da się zrobić. — Jego ton powinien być pozbawiony emocji, ale tak nie jest. Nigdy. Gregory jest zbyt miękki, zbyt uprzejmy do tej pracy. Na dobrą sprawę każda taka konfrontacja w jego przypadku skazana jest na porażkę.

Nagle Avery na moment nieruchomieje, odwraca się, robi trzy kroki, po czym siada na swojej pustej, metalowej pryczy. Otwiera zaciśniętą pięść, chwyta cienkie ostrze między kciuk, palec wskazujący i środkowy i wbija go w udo. Udaje mu się zrobić całkiem długie, głębokie cięcie, nim uderza go zaklęcie ogłuszające.

Petrificus Totallus! — krzyczy Gregory, a Avery pochyla się do przodu i upada na podłogę. Więźniowie zaczynają buczeć i krzyczeć oburzeni, rozczarowani zachowaniem Gregory’ego. Ktoś rzuca w niego butem, uderzając go w głowę. Auror przerwał dopiero zaczynające się przedstawienie; nikt tu tego nie lubi. Nigdy nie dowiedzą się, jak zakończyłby się ten rozgrywający się dramat.

Trzy cele dalej, Severus Snape stoi za kratami z papierosem w jednej ręce i patrzy, jak lewitują  nagiego i krwawiącego Avery’ego. Najprawdopodobniej do Dziury, gdzie spędzi kolejny miesiąc, nie tylko bez kominka ale i godności.

Severus nie czuje współczucia. Avery ma szczęście, że go tam zabierają. Każdy inny strażnik z radością pozwoliłby mu się zadźgać. Raz a dobrze.

-.-.-.-

13 Czerwca, 2004

Severus rozkoszuje się ciszą w ciemności wczesnego poranka, ziewając i przeciągając się powoli. Jego palce sięgają do nieistniejącej szafki nocnej, by chwycić dawno odebraną różdżkę, po czym uśmiecha się do siebie, uznając za całkiem ironiczne, że pozostał mu ten szczególny nawyk.
Pojedyncza świeca unosi się w odległym końcu pokoju, słabo oświetlając ściany celi. (Miejscami popękane, czarne niczym smoła mury z kamienia, pachną brudem i morską solą). Nie ma okien - w Sekcji Czwartej, o maksymalnym rygorze nie uświadczy się kwiatów i ładnych tapet. Nie ma tu nic poza prymitywnym, zakratowanym otworem z grubymi metalowymi prętami, z którego czasami prawie widać słońce.

Na pryczy nad nim Antonin oddycha głęboko i spokojnie, a leżący na pryczy obok niego chłopak się gapi. Do porannego alarmu pozostało jeszcze jakieś dobre dziesięć minut, co czyni ten poranek całkiem znośnym. To najlepsza pora dnia, kiedy wszyscy jeszcze śpią. Przed posiłkami, obowiązkami i pracą w kuchni. Przed rozmowami, interakcją i przysługami. Niby nowy dzień, a wciąż ten sam - jak to mówi Antonin: снова и снова*, ich osobiste piekło.

Severus bezgłośnie sięga pod poduszkę po swoją prawie skończoną paczkę Thornsów. Wciąż leżąc, zapala papierosa, zaciąga się głęboko po czym wypuszcza z ust dym. Zatraca się w rozmyśleniach do tego stopnia, że szelest prześcieradeł na łóżku obok niego sprawia, że się wzdryga. Nowy dzieciak wciąż się gapi. Ledwo widać go w ciemności; podpiera się na boku i nie spuszcza Severusa z oczu.

— Mógłbym prosić jednego? — szepcze.

Severus znów się zaciąga.

— Nie.

— Skąd je masz?

— Pilnuj swoich spraw.

— Jesteś Snape, prawda? Severusa Snape.

Severus dopala papierosa w chwili, gdy zaczyna się alarm; przypomina rozdzierające nawoływanie ptaka, długie i rozpaczliwe. Wokół celi pojawia się więcej świec, które po chwili już płoną. Severus jak zawsze chowa niedopałek pod materacem. Jest ich już tam pokaźna kolekcja i czuje, że powinien się nimi zająć, nim ktoś w końcu je zobaczy.

Strażnik uderza w ich drzwi, potem przechodzi do następnych i powtarza czynność. Severus chowa zapalniczkę do paczki i wsuwa ją z powrotem pod poduszkę. Patrzy na chłopaka ostro i nie przestaje, póki ten nie odwraca wzroku.

— O nie — burczy Antonin, schodząc po drabinie piętrowego łóżka. — Już dostaliśmy nowego? Skąd się wziął?

— Wiedziałbyś, gdybyś miał lżejszy sen — mówi Severus. — Wpadł w szał po przybyciu.

Chłopak podnosi wzrok.

— Jestem tu przez pomyłkę — warczy.

Ach. Najwyraźniej utknął na pierwszym etapie: zaprzeczeniu. Większość więźniów w ogóle nie dociera do drugiego.

Antonin powoli podchodzi do chłopaka; na nogach ma zniszczone kapcie, luźny dres wisi mu nisko w pasie. Jego długie, splątane, ciemne włosy poprzetykane są pasmami siwizny. Nawet w tak żałosnym stanie onieśmiela; pod wpływem jego spojrzenia chłopak chwieje się, wycofując się na drugi koniec celi.

— Zastanawiam się, jakaż to pomyłka sprawiła, że się tu znalazłeś — rzuca Antonin.

Chłopak spogląda na Severusa, bezgłośnie prosząc o pomoc. Pomoc jest tu jednak walutą, a chłopiec nie ma w zamian nic do zaoferowania. Jest jeszcze świeży; myśli, że bierność uratuje mu tyłek. Severus wierzy, że Azkaban szybko pozbędzie go złudzeń.

— Mam dość twoich fanów, Severusie. — Antonin ziewa głośno, podchodzi do łóżka chłopca i odciąga kołdrę na bok. Ten cofa się, gdy mężczyzna przetrząsa materac.

— Co ty robisz? Rozpieprzasz moje łóżko!

— Twoje łóżko? — pyta Antonin niemalże z ekscytacją. — Nie widzę na nim twojego imienia, dlaczego więc uważasz, że jest twoje?

— Jak masz na imię? — pyta Severus.

Jest za młody, żeby tu być; ma najwyżej około dwudziestki. Severus nie chce wiedzieć, co zrobił, żeby w tak młodym wieku skończyć w jednej celi z wieloletnimi skazańcami. Wygląda na bezbronnego — od rozczochranych blond włosów po piegowatą, bladą twarz i chude ramiona — ale w jego oczach jest coś dzikiego; coś całkowicie szalonego.

— Oczywiście Atticus Wright. Byłem w wiadomościach.

Severus krzyżuje ręce na piersi.

— Zdejmij ubranie, Atticusie.

Dzieciak blednie; a na jego twarzy pojawia się strach, nim jakakolwiek ostatnia iskra odwagi przejmuje kontrolę nad jego zachowaniem.

— Jak śmiesz! Niczego nie ukrywam! Zostaw moje łóżko w spokoju!

— Nic tutaj nie ma — mówi Antonin.

Severus podchodzi do chłopaka i rzuca go twarzą w dół na swoją pryczę, siadając okrakiem na jego pośladkach i unieruchamia go, krzyżując mu nadgarstki za plecami.

Chłopak rzuca się i szarpie, ale nie błaga. Nie krzyczy i tym razem nie prosi o pomoc, gdy Severus wsuwa rękę pod ubranie i dokładnie go przeszukuje.

— Czysto — mówi Severus, puszczając go.

Antonin mlaska językiem. Rzuca koc na ziemię i kiwa głową.

— Łóżko jest zajęte. Dostaniesz podłogę.

Atticus wpatruje się tępo w podłogę, a nieprzyjemny wyraz wykrzywia jego twarz, gdy pociera ramię. W celi są dwa zapasowe łóżka, ale jeśli Atticus chce łóżko, będzie musiał na nie zapracować.

— Nie możesz — mówi Atticus, ale Antonin tylko mruczy w odpowiedzi, po czym kopie koc stopą.

— Wstawaj natychmiast, to moje łóżko — mówi gładko Severus. — Nikt nie siedzi na moim łóżku.

— Sam mnie na nie rzuciłeś!

- Kłamstwa już pierwszego dnia. Paskudny nawyk. — Severus szarpie go za włosy i rzuca na koc leżący na podłodze. Kopie go w żebra w ramach przestrogi. Witaj w domu.

To nic osobistego, po prostu musieli to zrobić. W miejscu takim jak to, zasady i jasno ustalona hierarchia były świętością

Merlin jeden wie, co by się z nimi stało, gdyby pozwolili nowym czuć się naprawdę mile widzianymi.

-.-.-.-

14 Czerwca, 2004

Każdego ranka więźniowie Sekcji Czwartej o zaostrzonym rygorze idą wąską ścieżką pod prysznice (ciemne ściany, wilgotne kafelki, woda zbierająca się pod popękanymi rurami, wilgoć i pleśń za kranami) i rozbierają się.

Severus pozwala wodzie smagać swoje ciało (zawsze zimna, zawsze lodowata, czasami tak zimna, że ​​obawia się, że jego krew zamieni się w lód) i dokładnie się szoruje, używając tego obrzydliwego mydła o zapachu truskawek, które mu dali. Minęło sześć lat, odkąd mył się czymkolwiek innym; to jedyne, na co zezwala Ministerstwo. Czasami tęskni za płynem do mycia ciała, który nie będzie pachniał przeklętymi owocami - ale nie ma w tej kwestii absolutnie nic do powiedzenia.

Na przestrzeni tych kilku lat, Mroczny Znak niemal całkowicie zniknął z jego przedramienia. Czasami zdarza mu się poświęcić kilka minut na przyglądanie się czerwono-białym bliznom, które po nim pozostały, szczególnie stojąc pod prysznicem. Ciężko przyznać, że te kilka ledwo widocznych linii dawniej wyznaczało kurs jego życia. Blizny wokół jego gardła są gorsze, a przynajmniej tak mu się wydaje; w Azkabanie nie ma luster, a w Sekcji Czwartej nie ma ani jednej szklanej powierzchni. Mimo to, po prostu to wie; wie, kiedy dotyka blizn, przesuwając po nich palcami. Ma zdeformowany obojczyk, grubą, przebarwioną skórę, która ciągnie się od szyi aż po jego biceps; są to pozostałości po ukąszeniu węża i źle założonych szwach, które teraz tworzą głębokie, brzydkie linie wokół jego ramienia.

Gdyby w porę zareagował, prawdopodobnie jego lecznicze mikstury by tu pomogły, po takim czasie jednak było już za późno, a on sam od lat nie miał okazji nic uwarzyć. Kto wie, czy nadal potrafił to robić? Wybrałby właściwe składniki? Trzymałby prawidłowo chochlę?

Każdego ranka jego palce przesuwają się po cienkiej tkance i bliznach.

— Pozostała minuta, chłopcy! — Kiedy rozlega się krzyk strażnika, Severus pozwala wodzie zmyć z siebie wszelkie wspomnienia o bliznach.

-.-.-.-

15 Czerwca, 2004

Incydent z Averym odbił się nie tylko na nim, ale również na pozostałych więźniach; mężczyzna dostał całkowity zakaz ubiegania się o skorzystanie z kominka, pozostałym przywilej ten został odebrany na miesiąc. Severus niespecjalnie się tym przejął; nie rozmawiał z nikim od lat.
Przez pierwszy rok odwiedzało go wiele osób; dawni znajomi, prawnicy. Potter. Całe szczęście szum wokół jego osoby szybko ucichł i po kilku miesiącach nikt nie mącił jego spokoju. Tak było lepiej; od dziecka wiedział, że życie nie jest sprawiedliwe, a to, jaki czeka go los, jeśli przypadkiem przeżyje wojnę, było dla niego jasne od dawna. Pogodził się z tym; zostały mu trzy lata i w końcu będzie wolny.

Nie pogodził się jednak z czymś innym.

Tak mi przykro, powiedział Harry Potter we wrześniu 1998 roku - zaraz po skazaniu Severusa. — Przynajmniej pan żyje, przysięgam, że próbowałem zrobić więcej.

Minerwa obiecała, że ​​będzie odwiedzać go co miesiąc, na co Severus bez zbędnych uprzejmości uświadomił ją, że nie jest to mile widziane.

Akty dobroci były bezużyteczne. Chociaż starali się, by uznano go bohaterem, wciąż nie rozumieli, o ile lepiej było mu bez nich (był od nich potężniejszy i mądrzejszy). Byli bezczelni, sądząc, że ich towarzystwo w jakikolwiek sposób mogło mu pomóc.

Teraz siedzi na drugim końcu długiego stołu, stawiając przed sobą tacę ze śniadaniem i kiwając głową na dzień dobry Lee i Runcornowi. Jego śniadanie składa się ze zwykłego gówna: zimnej zupy, suchego ryżu i rozwodnionego soku pomarańczowego. Właśnie ma zacząć jeść, kiedy ktoś dopada jego boku i pada na siedzenie obok niego. Severus gwałtownie szarpie się, czując dotyk na ramieniu.

Oczywiście to nie kto inny, tylko nowy dzieciak, Atticus. Dwa dni spania na podłodze powinny zdziałać cuda, ale najwyraźniej tak się nie stało.

— To miejsce jest zajęte — mówi Severus.

— Przez kogo?

Kiedy nie otrzymuje odpowiedzi, Atticus zakłada, że ​​uszło mu to płazem.

— Znałeś mojego ojca, wiesz?

— Mhmm.

— Nazywał się Fergus. Fergusa Wright. Służył Czarnemu Panu do samego końca i oddał za niego życie.

Tak, wielu mężczyzn to zrobiło. Żaden z nich nie był na tyle niezwykły, by go zapamiętać.

— Skoro tak mówisz.

— Znałeś go. Fergus Wright był śmierciożercą, znałeś go.

Severus je ryż w milczeniu.

— Zabiłeś Albusa Dumbledore'a — kontynuuje chłopak, a Severus na chwilę przestaje żuć. Samo wspomnienie imienia Dumbledore'a może przyciągnąć wszelkiego rodzaju niechcianą uwagę, a to dopiero ranek. Jedynym powodem, dla którego Severusowi udało się uchronić przed problemami przez te wszystkie lata, jest to, że stara się unikać takich rozmów.

— Jesteś bohaterem — mówi Atticus. — To co zrobiłeś… Mam nadzieję, że to wiesz. Nie tylko ja tak uważam, za tymi murami, masz wielu zwolenników.

Słowa Atticusa (szeptane, ostrożne) wiszą w powietrzu przez długą chwilę (musisz mnie zabić, Severusie), po czym Severus zbiera się i kiwa głową.

— Wprost uroczo — mówi, wracając do jedzenia. — Chcesz autograf?

— Ja też kogoś zabiłem. Szlamę — mówi Atticus i Severus to dostrzega: niepokojący błysk w jego oczach, czające się za pozornym spokojem szaleństwo. Chłopcy tacy jak Atticus przypominają mu jego samego z młodzieńczych lat. Pamięta swoje podekscytowanie i oczekiwanie szansy, by się wykazać, aby zdobyć mroczny znak. W pewnym sensie, Severus jest przerażony; ma wrażenie, że historia znowu się powtórzy. Tylko czy na pewno go to zaskakuje? Dzisiejsza młodzież jest równie krótkowzroczna i nader ambitna co oni sami kiedyś Tak naprawdę nic się nie zmieniło.

— Dlaczego to zrobiłeś? — pyta Severus, zanurzając łyżkę w zupie.

— Och, to nie ma znaczenia! Był nikim, jak już mówiłem. Szlamą. Chcesz wiedzieć, jak to zrobiłem?

— Nie.

— Dlaczego nie?

Atticus wydaje się być rozczarowany. Severus myśli, że może być chory.

— Dlaczego nie? — Chłopak porusza nogą wzburzony, stukając palcami w stół.

— Dlaczego nie? — pyta ponownie i nagle uderza mocno pięścią w tacę Severusa. Wszyscy przy stole ich teraz obserwują; ktoś gwiżdże kpiąco a Severus z całych sił stara się pamiętać, że jeśli da się sprowokować, będzie tego żałował. Nie potrzebują teraz zbędnych bójek; nie da się sprowokować małemu kretynowi.

— Od tylu lat chciałem cię poznać. Was wszystkich. Słyszałem historie, dostałem nawet… — Rozgląda się szaleńczo dookoła, po czym podwija rękaw, by wszyscy mogli go zobaczyć. Ewidentnie chce sprowokować na nich reakcję. Na przedramieniu chłopaka bez dwóch zdań widnieje Mroczny Znak, ale Severus wie, że to nie może być prawda. Jego własny Znak po tych wszystkich latach jest ledwie widoczny, a znak Atticusa jest intensywnie czarny.

— Zakryj to, na litość boską — syczy mężczyzna.

Atticus obciąga rękaw.

— To niemożliwe — szepcze Lee.

— To podróbka — cedzi lekceważąco Severus.

— Jest nas wielu. Wciąż wierzymy. Czystokrwiści nie zapomnieli o sprawie Czarnego Pana…

— Nie rozmawiamy o nim! — warczy Severus.

— No co ty! — oponuje Runcorn.

— Nie rozmawiamy o nim z idiotami — poprawia Severus.

— Nie jestem idiotą. — Nie; jest fanatykiem. A tacy są najgorsi. — Nie masz pojęcia, co zrobiłem. Co mogę zrobić. Kiedy wróci…

— Nie żyje — mówi siedzący kilka miejsc dalej Rudolf.

— Niech wam będzie, więc, kiedy się odrodzimy…

Runcorn śmieje się.

— O chłopie.

— Słyszałem o Czystych — mówi Atticus.

Severus przewraca oczami i wstaje, by wyjść.

-.-.-.-

17 Czerwca, 2004

Podczas procesu Severus zrobił wszystko, co mógł, aby przekonać Ministerstwo o swojej niewinności. Po skazaniu zdał sobie sprawę, że to najgorszy błąd, jaki mógł popełnić.

Z bezpiecznej, przytulnej sali sądowej Ministerstwa, znalazł się w najokrutniejszym więzieniu na świecie, za towarzystwo mając obłąkanych Śmierciożerców, którzy po dziś dzień nie wyparli się swojej wierności względem Czarnego Pana. Co gorsze, przez zapis całego jego procesu, wszyscy wiedzieli, że obrona Severusa upierała się, że był szpiegiem. Że był człowiekiem Dumbledore'a. Że zdradził Voldemorta i pracował dla Zakonu.

Nieważne, że nikt poza murami tego więzienia mu nie wierzył; śmierciożercy mieli na ten temat inne zdanie, ponieważ desperacko pragnęli obwiniać kogoś za swój przygnębiający los. Był przekonany, że tu zginie i spodziewał się, że potraktowano by to jako zwykły wypadek i nikt więcej nie zadałby sobie już więcej trudu, by pomyśleć o Severusie Snapie.

Mimo to, najwyraźniej los chciał, by dalej żył. Przebywając w Azkabanie Severus uważał na to co i komu mówi, wykorzystując swoje wieloletnie umiejętności. Po prostu udawał, grał. Jego zadaniem było przekonanie innych, że w głębi duszy pozostawał wiernym Śmierciożercą tak jak oni.

(Czasami zastanawiał się, czy jego lojalność wobec Dumbledore’a była tego warta. Wykorzystano go. Najwyraźniej Dumbledore nawet nie kłopotał się rozważeniem przyszłości, w której Severus potrzebowałby dowodu niewinności, który ocaliłby mu życie. Czasami nawet myślał, że plan starca nie zakładał przyszłości, w której Snape dalej by żył. )
_______________________
*znowu i znowu

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~



Ostatnio zmieniony przez Disharmony dnia Nie 23 Kwi 2023, 10:26, w całości zmieniany 4 razy

Myst likes this post

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Alexandrine
Team Villains
Team Villains
Alexandrine


Female Wiek : 31
Skąd : Ostrów Wielkopolski
Liczba postów : 225
Rejestracja : 21/12/2014

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptySro 02 Lut 2022, 08:25

O, zapowiada się ciekawie... W sumie czekam na kolejne, bo wkręciłam się w czytanie a tu koniec i w dodatku jeden tylko rozdział.
Ogólnie podoba mi się zamysł tego tekstu, Azkaban, żyjące Severus, te wstawki opisujące co dzieje się wokół... Dziwne, że nawet Potter nie był w stanie uniewinnić go, no ale nadal, nawet będąc po Jasnej Stronie, popełniał zbrodnie po stronie Czarnego Pana.. No ale noo... W sumie, są w Azkabanie, w rygorystycznych warunkach, skąd mieli dostęp do zapisu rozprawy Severusa? To nie powinny być dane Ministerstwa a nie jakoś super publiczne? A nawet jeśli publiczne, to nie sądzę, że dostają codziennie Proroka xD
A drugie... Co to za nowa sekta Czarnego Pana, lol... Ten dzieciak jest straszny, o co tutaj chodzi, gdzie popełniliśmy błąd... Ale w sumie jest to jakiś świeży powiew wśród tekstów,... Ale mimo wszystko trochę mnie to przeraża, że taki dzieciak ma takie poglądy... Ciekawe czy Moczny Znak jest tak samo magiczny...


Weny!

Alexa

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Już niedługo powiem: „Dzień dobry Harry”, a ty z uśmiechem odpowiesz: „Witaj w domu Draco”.
Powrót do góry Go down
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptySob 03 Wrz 2022, 15:12

Rozdział II



19 czerwca, 2004

Zwykły incydent (Severus przypadkowo stanął przed Traversem w kolejce z jedzeniem, co sprawiło, że ten splunął do zupy Severusa) przeradza się w mniej zwyczajny (Severus potknął się o niego, gdy przechodził obok, co spowodowało, że Travers upadł twarzą na swoją leżącą na podłodze tacę), by eskalować do szamotaniny; po chwili obaj mają krew nie tylko rozmazaną na rękach, ale i sączącą się z nosa Severusa i spomiędzy zębów Traversa. Mężczyzna przyciska  go do podłogi, siedząc na piersi, z palcami zaciśniętymi wokół gardła Severusa. Przy którejś z kolei próbie temu udaje się uwolnić i po chwili to on siedzi na Traversie okrakiem, uderzając z całej siły.
Tym właśnie się stali. Bez dostępu do różdżek, do magii, są zwykłymi dzikusami, niczym nie lepszymi od mugoli, walcząc na pięści i szczerząc zęby niczym dzikie zwierzęta.
Nagle obaj zostają trafieni zaklęciem; Severus syczy z bólu, przewracając się na plecy. Travers wciąż wykrzykuje przekleństwa, gdy strażnicy go unieruchamiają; ktoś podnosi go gwałtownie.

— Stęskniłeś się za Dziurą, Snape?

Severus pozwala Gregory'emu zakuć się w kajdany, nie spuszczając oczu z Traversa. Pluje na ziemię, a jego myśli szaleńczo krążą tylko wokół jednego: znowu przyjdzie mu zapłacić za coś, czego nie był prowodyrem.

— Rusz się, Snape! — Wywleka Severusa na korytarz i dopiero kiedy znikają wszystkim z oczu, auror rozluźnia uścisk. — Naprawdę nie możesz chociaż raz się opanować?

— Gdybym nad sobą nie panował, już byłby martwy — prychna Severus, starając się wyszarpnąć ramię z uścisku Gregory’ego. — Dodam, że mogę ci obiecać, że jeśli nie zabierzesz go z mojego skrzydła, wkrótce będzie drzemał w  kostnicy.

Strażnik szarpie Snape’a za ramię.

Wciąż skuty Severus idzie za nim do biura. Osuwa się na krzesło, kiedy tylko drzwi się za nim zamykają, po czym od razu podnosi ręce. Auror jednym machnięciem różdżki usuwa kajdany. Severus odruchowo pociera nadgarstki.

— Severusie, niewiele ci zostało. Trzy lata i stąd wychodzisz.

— Trzy lata możesz sobie…

— Uspokój się.

Gregory podaje mu serwetkę, która Severus ściera krew z twarzy.

— Mogłeś jeszcze chwilę przymykać oko, aż bym go udusił, nie zajęłoby to dużo czasu.

— Trzy lata — powtarza Gregory. — To nie było tego warte. Wiesz, że wszyscy czekają na najdrobniejszy błąd z twojej strony.

Severus spluwa na serwetkę gęstą, czerwoną śliną. Głowa boli go w miejscu, w którym Travers uderzył go swoją tacą.

— Jeśli go nie znajdą, już zadbają o to, by do niego doprowadzić, nie martw się.

Gregory siada przed nim, uśmiechając się smutno.

— Zacznijmy od tego, że nigdy nie powinieneś był trafić do Azkabanu, Severusie.

— Ma zniknąć.

— Co zrobił?

Severus patrzy na niego.

— Zaatakuję go, jeśli go nie usuniesz. Znajdziecie go martwego z rozwaloną czaszką i moimi szczynami na jego twarzy.

Śmiech Gregory’ego wypełnia pomieszczenie; jest to głęboki, dźwięczny śmiech niespodziewanie wyrywający się z jego gardła. Sięga do szuflady i wyjmuje z niej nową paczkę papierosów, którą popycha w kierunku Severusa. Ten jej nie podnosi.

— Za co to?

— Za twoją cierpliwość. W końcu będziesz wolny. A tacy jak on, na szczęście, nie. A teraz powiedz mi, jak ci minął dzień.

(Potrzebuję twojej pomocy, Severusie — powiedział dwa lata temu Gregory; Severus znał ten ton i przemawiające przez niego ambicje. Pomoc była tutaj walutą, więc Severus szybko się dostosował. Korzystał ze swoich umiejętności. Obserwował, wyciągał wnioski. Handlował informacjami. Patrząc wstecz, zostanie kapusiem za paczkę fajek i nieocenzurowaną wersję Proroka sugerowało, że sprzedał się tanio; co nie zmienia faktu, że zdradzał ludzi za mniej.

-.-.-.-

21 czerwca, 2004

Wschodni spacerniak Azkabanu otoczony jest wysokim, żelaznym ogrodzeniem, magicznie wzmocnionym i wręcz absurdalnie niezniszczalnym. Na przestrzeni lat wielu próbowało się przez niego przebić - nożami, łyżkami, a nawet skradzionymi różdżkami - z jednakowym skutkiem. Severus nie jest jednym z nich. Woli obserwować wzburzony ocean, wystawiając twarz naprzeciw smagającemu ją wiatrowi, paląc w spokoju swoje papierosy, wdychając sól i siarkę.

Zostały mu trzy lata. W sumie dziewięć z tymi, które już tu spędził. Nie może zbyt dużo o tym myśleć, jeszcze jest za wcześnie na nadzieję i tęsknotę za przeszłością. Nic mu to nie da. Zamiast tego rozmyśla o bardziej przyziemnych rzeczach pozostających w jego zasięgu. O świeżo upieczonym chlebie ze stołówki, który nawet czasami udaje mu się dostać jeszcze ciepły. O chwilach takich jak ta, kiedy może obserwować, jak czarne fale, synchronicznie niczym w balecie, uderzają w ostre skały.

Tęskni za odwiedzinami, bo dzięki nim inni więźniowie są zajęci spotkaniami z najbliższymi, a Sekcja Czwarta nareszcie pustoszeje. Wówczas Severus ma celę tylko dla siebie - może spać w nieskończoność, korzystać z toalety tak długo, na ile ma ochotę, czytać książki, a nawet po prostu… być.
Tym razem to Yaxley przerywa jego rozmyślenia, na co Severus bez wahania oferuje mu papierosa. (Jak to mówią ludzie, trzymaj wroga blisko.)

Mewa zeskakuje z klifu; wygląda na ranną. Z roztargnieniem Severus próbuje sięgnąć po magię bezróżdżkową, ciekawy, czy jest w stanie jej użyć.

— Masz już odpowiedź? — pyta Yaxley, wypuszczając dym.

— A zadano mi pytanie?

— Daj spokój.

— Nie zajmuję się już przysługami, Yaxley, znajdź kogoś innego. Czas najwyższy, by ktoś inny się potrudził.

— Popełniasz błąd, Snape.

— To groźba?

— Chciałbym wykorzystać twoje umiejętności.

— Są tu bezużyteczne.

— Nie, jeśli znajdę ci kociołek. W piwnicy jakiś mają, strażnik ma u mnie dług.

— Nowy dzieciak Atticus-coś tam. Słyszał o Czystych. Wspomniał o nich któregoś dnia.

Yaxley chichocze.

—  Rozrastają się.

Mewa przechadza się po skale i Severus wzdycha.

— Naprawdę myślisz, że twój mały gang jest czymś więcej niż w rzeczywistości?

— Będzie. Z twoją pomocą.

Severus zastanawia się przez chwilę w milczeniu.

— Już są?

—  Jutro. Tam gdzie zwykle, dziesięć fiolek.

Severus zaciąga się dymem, a ciepło rozchodzi się po całym jego ciele.

— W porządku, ale po tym chcę się wycofać. Niech to będzie ostatni raz.

— Umowa.

— Śmierciożercy są skończeni, wiesz o tym. Zmiana nazwy nic nie zmieni.

— W niczym nie przypominamy Śmierciożerców.

Severus wskazuje głową na znak na przedramieniu Yaxleya.

—  Hmm. Jesteś tak zdesperowany, bym do ciebie dołączył.. mój ojciec był mugolem. Myślałem, że wiesz.

Yaxley  prycha, po czym gasi papierosa.  

—  Nie ma to dla mnie znaczenia.

— A co ma? — sycze gorzko Severus.

Dzwon sygnalizuje godzinę policyjną i Severus oddycha z ulgą.

-.-.-.-

22 czerwca, 2004

Kiedy Severus po raz pierwszy wkroczył do celi, w której miał spędzić cały swój wyrok, Antonin nie mówił o niczym innym tylko o Katrinie. Mężczyzna w przeciwieństwie do innych więźniów nie miał nic przeciwko swojej odsiadce. Nie był to jego pierwszy raz w Azkabanie, tym razem jednak mieli łóżka, okna, stołówkę, spacerniak, obowiązki, a nawet  świetlicę, o czym nie było mowy, kiedy Azkabanem opiekowali się dementorzy.

Antonin nigdy nie wspominał o ucieczce, ani nie narzekał na to, że uwięziono go (jego! czystokrwistego!) za zakończenie życia kilku brudnych mugoli. Nie - życie w Azkabanie wcale mu nie przeszkadzało, bo w dzisiejszych czasach Śmierciożercom łatwiej było żyć w więzieniu. Mieli dach nad głową, regularne posiłki, ciepło - więcej, niż mogli zamarzyć. Severus podejrzewał, że gdyby nie Katrina, Antonin w ogóle nie tęskniłby za światem zewnętrznym.

Μoya lyubov - czasami mamrotał przez sen - Katrina, Kat – moja miłość. Severus nigdy tego nie skomentował. Dni odwiedzin przychodziły i mijały, a jego ukochana Katrina nigdy go nie odwiedzała. Była martwa? W ogóle istniała?

Azkaban potrafił doprowadzać ludzi do szaleństwa, bez względu na to, czy dysponował dementorami, czy nie.

-.-.-.-

23 czerwca, 2004

W Sekcji Czwartej nie ma zaklęć chłodzących, co nie powinno stanowić problemu. W Azkabanie jest zimno przez cały rok — może z wyjątkiem tygodnia lub dwóch pod koniec czerwca.

Każdej zimy bijący od morza mróz i typowe dla Szkocji temperatury sprawiają, że Severus czuje, jakby miały mu pęknąć kości. Zmienia się to każdego czerwca;  dopóki nie spędzi trochę czasu w Sekcji Czwartej w ostatnim tygodniu, nie pamięta co to pot.

W południe słońce bezlitośnie pada na kamienie, rozgrzewając budynek niczym ogromny piec. W tym czasie co więksi desperacji prowokują strażników, w nadziei, że zostaną zesłani do Dołu, gdzie o tej porze roku jest najchłodniej - najbliżej ziemi.
I tak jak normalnie wszystko w Azkabanie prowadzi do kłótni, tak nikt nie śmie się z tym nie zgodzić - Sekcja Czwarta w czerwcu to wyrok śmierci. Przebywanie tam to agonia. Powietrze jest gęste, więźniowie siedzą nieruchomo na łóżkach niczym w narkotycznym odrętwieniu, nadzy, za wyjątkiem przesiąkniętych potem spodni. Nie zapalają świec nawet po zmroku, w obawie o podniesienie temperatury. Ich ciała pokrywa pot, który błyszczy nawet w ciemności, gdy rozświetla go czerwona poświata niedopalonego papierosa.

Na własnej skórze Severus czuje zapach potu i zatęchłego dymu.

Trzystu uwięzionych tu mężczyzn uważanych jest za jednych z najniebezpieczniejszych przestępców w Anglii.

Dzisiejszego wieczoru pokonało ich lato.

-.-.-.-

24 czerwca, 2004

Severus udaje, że śpi, wiedząc, że Antonin nie. Rekrutuje tego idiotę, Atticusa, szepcząc coś, czego Severus nie słyszy wyraźnie. Wyłapuje takie słowa jak spacerniak, po kolacji, różdżka i kilkakrotnie powtórzone szlama, ale powstrzymuje się od westchnienia i uchylenia powiek.
Problemem nigdy tak naprawdę nie był Czarny Pan. Był w porządku, a raczej, byłby, gdyby nie oszalał na punkcie niemowlęcia.
Problem polegał na tym, że pociągnął za sobą tłumy, a przywódca bez popleczników byłby zwykłym wyrzutkiem.
Nagle Severus mógłby przysiąc, że słyszy swoje imię, pozostaje więc kompletnie nieruchomy i wstrzymuje oddech, by wyłapać więcej. Nie wspominają o nim więcej i chwilę po tym Antonin wraca do swojego łóżka.

Może tylko mu się wydawało.

-.-.-.-

25 czerwca, 2004

— Antonin — mówi rano Severus, po tym jak Atticus wyszedł wziąć prysznic. — Na słowo.

Mężczyzna drapie się po karku, wyciągając stopą kapcie spod łóżka.

— Co tam?

— Jesteś bystry, czyż nie? — pyta Severus swoim najmniej przyjacielskim tonem.

— Huh?

— Jest tu gdzieś różdżka?

— Różdżka?

— Różdżka, Dołohow, wspomniałeś o niej ostatniej nocy. Masz dostęp do różdżki?

Antonin się śmieje.

— Znowu szpiegujesz, Snape?

Severus powoli skraca dystans między nimi.

— Wiem co robisz. Dając temu dzieciakowi różdżkę, pozabijasz nas wszystkich.

Antonin opiera się o drabinkę niemal rozbawiony.  

— Na twoim miejscu, Snape, byłbym ostrożny. Niektórzy zaczynają sądzić, że zgrzeczniałeś.

— Czy w mojej celi jest różdżka, Antonin? Chłopak poprosił cię, byś mu jedną znalazł?

— Nie wiem, a Yaxley poprosił, byś skombinował mu dragi? — Pytanie zaskakuje Severusa, ale nie wzdryga się. A więc to Yaxley donosi Antoninowi. Zakładał, że jest odwrotnie. — Dokładnie — kontynuuje Antonin. — Dobrze wiesz, by nie wściubiać  nosa w nie swoje sprawy. Więc tego nie rób.

Strażnik staje pod ich drzwiami i krzyczy na nich, żeby się pospieszyli. Severus jako pierwszy wychodzi z celi, patrząc w oczy Antonina.

-.-.-.-

27 czerwca, 2004


Kiedy Severus bierze prysznic, nie myśli o Voldemorcie ani jego Śmierciożercach, ani co Czystokrwiści mogliby mu zrobić, jeśli do nich nie dołączy. Nie gotuje się z nienawiści do samego siebie za wyświadczenie Yaxleyowi przysługi. Nie myśli o zamkach, domach, ulicach czy miotłach i innych bzdurach, które nie dane mu będzie więcej zobaczyć, jeśli przez kolejne trzy lata najmniejsza rzecz pójdzie źle. Ale nie boi się, ani trochę.

(Dziesięć fiolek, małych i fioletowych, ukrytych na dnie worka po ryżu za doniczkami.)

-.-.-.-

1 lipca, 2004

Kilka dni po tym, jak Severus zapytał Antonina o różdżkę, ten wznosi w celi ścianę z tłustych prześcieradeł, dzieląc ją na dwie części i zamieniając prycze. Severus uważa to za zabawne, ale nic nie mówi. Wciąż słyszy go nocami Katrina, moya lyubov, Katrina!

Nigdy nie wątpił, że nawet ktoś na co dzień mordujący z zimną krwią, może mieć złamane serce.

W niedziele Severus wydaje wszystkie swoje pieniądze, które zarobił w kuchni, na gazety. (Trzy knuty tygodniowo jeśli gotuje, sześć jeśli również szoruje podłogę.) Czyta o świecie zewnętrznym, jakby oglądał program w telewizji i fantazjuje o nim, jakby to był fikcyjny świat, a nie prawdziwe życie, które płynie dalej bez niego.

Ministerstwo robi to, Potter tamto, w Hogsmeade pojawiła się nowa cukiernia, a pastelowy róż pozostanie w modzie jeszcze przez kilka miesięcy. Za każdym razem, gdy ma możliwość sobie dorobić, Severus sprząta także biuro Gregory’ego (jeden knut) i zazwyczaj ten nagradza go papierosami. Cuchnął nimi ojciec Severusa, więc teraz są do siebie podobni.

Nawet w tym.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Salomanka
Team Villains
Team Villains
Salomanka


Female Wiek : 32
Skąd : Kołobrzeg
Liczba postów : 746
Rejestracja : 17/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptySob 21 Sty 2023, 15:30

Dlaczego to nie jest w dziale HP? Nie wiem. Żebym nie mogła tego znaleźć, zapewne. Hm.

Wczoraj, zamiast wykorzystać wieczór na odespanie tygodnia, jak każdy normalny stary człowiek, znowu skakałam po forum i trafiłam tutaj. Przeczytałam, od razu kliknęłam w link do oryginału i przeczytałam tekst do końca, bo zwyczajnie nie mogłam się od niego oderwać. Nawet nie dlatego, że jest tak wybitnie dobry, ale zwyczajnie - jest inny niż większość tekstów, wyróżnia się. Realia powojenne, z Severusem odsiadującym w Azkabanie; Potter przekonany, że Snape uniknie kary i bezsilny wobec nieoczekiwanego wyroku; samo zachowanie Snape'a w więzieniu, jego wpasowanie się w nowe warunki... Ależ to było dobre <3 Przyznam, że niektóre akapity kończą się tego rodzaju puentą, która kojarzyła mi się z opowiadaniem "Czwarty rok". Ten sam poziom cynizmu, niezwykła trafność spostrzeżeń. W tym tekście jest tego jednak mniej niż tam, co nie znaczy, że nie cenię sobie tego równie mocno.
Ostatnia część pierwszego rozdziału to tego rodzaju dobro, jakiego wypatruję w tekstach HP. Kanon zachowany, życie toczy się dalej, ale staczamy się w angst, bo nikt nie obiecywał, że będzie pięknie. Snape chyba nigdy nie miał szansy na to, żeby zrobić coś naprawdę po swojemu. Cały czas gra i usługuje, prześlizgując się przez kolejne dni, bardziej niż ktokolwiek inny zdając sobie sprawę z konsekwencji popełnianych wciąż błędów.
Podobnie ukochałam pojawiający się wątek "Czystych". To również coś, co Rowling totalnie zaniedbała, a aż się prosi o teksty ff tak dobre, jak ten. Postaci takie jak Barty Junior czy Atticus Wright nie biorą się znikąd - choć zupełnie różni, rozpierała ich ta sama potrzeba zrobienia czegoś, czym się przysłużą Większej Sprawie. To, że Voldemorta już nie ma, a Mroczny Znak to tylko blade blizny na poszarzałej skórze, niczego nie kończy. Inaczej zawód "auror" byłby trochę bez sensu xD Naśladowcy, kolejni przywódcy, nowo budująca się siatka czarnych czarodziei, którzy chcą zabłysnąć i dorwać coś dla siebie... Przecież to nawet nie dziwi. Nie każdy od razu będzie Voldemortem lub Grindelwaldem, ale, jak widać po reakcjach Severusa, wystarczy raz trafić w tak niewybredne towarzystwo, by na zawsze być skreślonym przez każdą ze stron, ale i wciąż potrzebnym... Przepiękna paranoja 💜
I przy okazji - Antonin. Kto by pomyślał, że wzbudzi taką "sympatię". Katrina, no no...
Naprawdę zachwycił mnie ten tekst, sposób, w jaki wszystko wydaje się być dziwnie urwane, oderwane od rzeczywistości, mimo że czasami strzępki życia spoza Azkabanu przedzierają się i tutaj, a jednocześnie ta pustka, poczucie beznadziei są czymś pomagającym przetrwać. Gdyby był wieczór, pozagłębiałabym się w to, ochoczo i poetycko oddając mój nastrój spowodowany tym opowiadaniem, ale jest środek dnia i trzeba robić jakiś głupi obiad. Nie wiem po co jeść, jeśli istnieją jeszcze tak dobrze napisane teksty, które mają na mnie dużo lepszy wpływ niż jedzenie. Pffff. Bardzo ci gratuluję dorwania czegoś tak wspaniałego do tłumaczenia, cieszę się, że to odnalazłam na forum, i już wypatruję kolejnych rozdziałów. Nie mogę przecież teraz oceniać całości, chociaż trochę mnie to kusi :p
Powrót do góry Go down
Averal24
Skryba
Skryba
Averal24


Female Wiek : 29
Skąd : WROCŁAW
Liczba postów : 35
Rejestracja : 29/06/2022

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyNie 19 Lut 2023, 23:23

A ja jestem z tych niewdzięcznych niedobrych ale jednak komentujących członków forum którzy zawsze zabierają się za tekst jak jest już skończone a w tym przypadku za tłumaczenie które jest już skończone. Tak więc ciężko odnieść mi się do tekstu ciężko odnieśmy się do tłumaczenia bo po prostu tego nie czytałam ale piszę z nadzieją że zmotywuje tłumaczka do dalszej pracy he he może jak będziesz wiedziała że ktoś czeka na kontynuację zdecydujesz się popracować nad tym tekstem niestety moja znajomość angielskiego nie pozwala mi wyprzedzić twoich działań i zapoznać się z oryginałem a przynajmniej mi nie w taki sposób i jakiego oczekiwałabym po dobrym tekście tak więc tak to trzymam kciuki za dalsze pracę

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Z wyrazami szacunku,
wierna i oddana sługa
jedynego prawdziwego Czarnego Pana
Severusa Snape oczywiście!
Powrót do góry Go down
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyPon 10 Kwi 2023, 22:58

Dziękuję <3  Mam wizję coś tam nadal dłubać z tymi tłumaczeniami, oby szybciej, niż ostatnio Very Happy

Rozdział III


3 lipca, 2004

Wieści docierają do Severusa, nim gazeta dostaje się w jego ręce.

Początkowo wydaje mu się, że to jakiś rodzaj żartu, nieporozumienie, wybujała fantazja pismaków, po czym okazuje się, że nie ma dostępnej żadnej kopii proroka; intryguje go to.

Stołówka jest niczym dżungla — głośne przeżuwanie, śmiech, gwiz, szelest przesuwanego po stołach papieru. Prorok leży na podłodze i Severus go podnosi.

ZNANY AUROR HARRY POTTER ZAWIESZONY ZA SEKSSKANDAL” — czyta na pierwszej stronie.

Szybko przerzuca strony.

Skandal stawia pod znakiem zapytania reputację mieszkającego w Londynie aurora Harry'ego Pottera, lepiej znanego jako Chłopiec, Który Przeżył. Ku całkowitemu zaskoczeniu Ministerstwa, okazuje się, że do opinii publicznej wyciekło wiele zdjęć o charakterze jednoznacznie seksualnym, na którym uwieczniono Pottera, co wywołało natychmiastową reakcję.

Zdjęcia po raz pierwszy zostały opublikowane w Tygodniku z Różdżką w zeszły poniedziałek i chociaż od tego czasu numer został zakazany, a magazynowi postawiono poważne zarzuty o wymuszenia, redaktor naczelna Brigitta Buhle i jej zespół powstrzymują się od komentarza. Zdjęcia, o których mowa, rzekomo przedstawiają słynnego aurora Pottera w rzekomo wysoce nietrzeźwym stanie, „całkowicie otumanionego”, uczestniczącego w zdecydowanie lubieżnych aktach z udziałem dwóch innych mężczyzn, których tożsamość pozostaje nieznana.

Wraz z rozwojem skandalu pojawia się coraz więcej plotek o licznych romansach z osobami tej samej płci, szantażach i zażywaniu narkotyków. „Ministerstwo Magii podejmie działania” — oświadczył dziś szef organów ścigania prawa magicznego, Priscus Pierce. „Takie działania nie przystoją urzędnikowi państwowemu.”. Zapytany, czy Harry Potter będzie nakłaniany do rezygnacji, Pierce odmówił jakichkolwiek komentarzy.


Wreszcie coś ciekawego. Mały kretyn sam zrujnował sobie życie.

Dobrze.

Severus oddał swoje życie, aby syn Pottera miał szansę na szczęście i jak bachor się odwdzięcza? Wypiął się i rozłożył nogi, aby cały świat mógł to zobaczyć.

Jego sława nigdy się z tego nie podniesie. Harry Potter będzie cierpiał.

Dobrze.

Harry Potter upadł tak nisko, że Severus mógłby nadepnąć na niego, nawet nie zauważając, że coś zabrudziło mu buta. To dobra wiadomość. Zdecydowanie. Przewraca strony, ale nic więcej nie przykuwa jego uwagi.

Harry Potter sięgnął dna.

Dobrze.

— Potter potrafi się wypinać — mówi mu Yaxley, kiedy Severus kładzie tacę na stole i siada obok niego.

— Słyszałem to już jakieś dwieście razy — odpowiada Severus.

— Tylko spójrz na tę małą dziwkę. – Yaxley popycha w swoją stronę Czarownicę. (Potter na okładce, chowa twarz pod kapturem peleryny, uciekając przed reporterami). Severus wzdryga się.

— Słyszałem, że jest spłukany — mówi Yaxley.

Dobrze.

— Mówiąc o… — Yaxley rozgląda się wokół, ale wszyscy są zbyt głośni i majaczą, by zauważyć ich rozmowę. — Tam gdzie zwykle. Jedna fiolka. Ostatnia.

— To samo mówiłeś ostatnim razem, a nie widzę, byś znalazł kogoś na moje miejsce.

— Zrobię to, Snape. Przestań naciskać.

Yaxley grzebie w kieszeni dresu i wyciąga małą sakiewkę. Podaje ją Severusowi pod stołem, po czym wraca do jedzenia. Ten przelicza monety palcami (sześć knutów), a potem chowa sakiewkę w spodniach.

*

10 lipca, 2004

Severus jest dziś odpowiedzialny za czyszczenie garnków, co jest o tyle frustrujące, że w przeszłości wymagałoby to od niego prostego ruchu różdżką. Jak przez mgłę pamięta, jak w ten sam sposób próbował wbić bachorom do głowy, że cierpliwość jest odpowiedzią na większość ich problemów, a w jego sali nie ma miejsca na gwałtowność i drogę na skróty.

W tej chwili Severus bardzo chciałby taką wybrać.

Kiedy kończy, myje ręce i twarz, po czym zakrada się do apteki na papierosa. Worków z ryżem jest wiele (może sto lub więcej) i są niezdarnie ułożone jeden na drugim, bez finezji i symetrii. Severus musi użyć całej swojej siły psychicznej, aby wykonać na nich bezróżdżkowe aperacjum (słabe, niczym amator). Jego klatka piersiowa boli od wysiłku, gdy zaklęcie utrzymuje się nad konkretnym workiem.



Severus rozwiązuje go i przeszukuje aż do samego dna. Fiolka, której spodziewa się Yaxley, jest tam i Severus ostrożnie ją podnosi. Odkorkowuje ją i wącha zawartość, odkrywając, że w środku jest z całą pewnością nie, to , co mówił Yaxley.

(Środki przeciwbólowe — powiedział Yaxley, a kłamstwo było tak rażące, że Severus musiał zebrać całą swoją siłę woli, żeby nie przewrócić oczami).

Wraca do kuchnii i zabiera się do gotowania. Płomień tutejszych świec jest jaśniejszy, niż gdziekolwiek indziej i Severus przyjmuje to za jedną z rzadkich przysług, jakie funkcjonariusze wyświadczają więźniom, którzy wolą pracować niż marudzić.

To Auror Payne jest dziś odpowiedzialny za pilnowanie gotującego Severusa. I to oczywiście nie jest przypadek. Okrąża z rozmysłem ladę, podchodząc do więźnia. Kiedy się odwraca, jego jedwabne szaty z delikatnym haftem na rękawach łopoczą — Severus przez chwilę zazdrości mu szykownego ubrania ( sam nosi szare swetry, dresy i poplamione koszule, które dawno zapomniały już czasy swojej świetności, przechodząc z jednego więźnia na drugiego, latami przesiąkając rozmaitymi zapachami, olejem. wymiocinami…)

— Co masz w kieszeni, Snape?

— O nie — cedzi Severus, kontynuując nonszalanckie mieszanie zupy. — Masz mnie.

Czasami Severus wciąż zbytnio anagażuje się w przygotowywanie posiłków, zupełnie jak wtedy, gdy ważył elisksiry. Wie, że to bezsensowny, stary nawyk. Raz, dwa, trzy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W drugą. Raz, dwa, trzy, pauza. Garnki tutaj są potworne i w niczym nie przypominają jego eleganckich kociołków. Są zardzewiałe i nigdy wystarczająco czyste; bez względu na to, co zrobi Severus, zupa zawsze smakuje jak pomyje.

— Zamknij drzwi — mówi Gregory'emu, a włosy na jego ramionach stają dęba pod wpływem fali magii, która przepływa obok niego. Kiedy pokój jest zabezpieczony, Severus wręcza mu fiolkę.

— Tylko jedna?

— Dzisiaj tak — mówi Severus. — Ponad dwadzieścia w ciągu ostatniego miesiąca. Będzie więcej.

— Skąd się tu wzięła?

Severus wzrusza ramionami.

— Z zewnątrz. Skąd mam wiedzieć?

Gregory podnosi fiolkę i ogląda ją w świetle świecy.

— Co to właściwie jest?

— Myślę, że to jakiegoś rodzaju eliksir spokoju; niezwykle uzależniający. Jeśli się za to nie weźmiesz, niedługo całe moje skrzydło będzie uzależnione.

Gregory kiwa głową.

— I oczywiście nie powiesz mi, komu masz to dostarczyć?



— Imiona nie są częścią umowy, a teraz pozwól — wyciąga rękę i Gregory zwraca mu fiolkę — ale przekażę ją nabywcy, tak jak obiecałem.

— Oczywiście. — Gregory ponownie kiwa głową, tym razem z większą pewnością siebie. — Wiem, że narażam cię na niebezpieczeństwo, ale jakie czasy, takie środki. Dzięki, Severusie.

— Nie robię tego z dobroci serca, Greg. Przenieś mnie.

— Nawet nie zaczynaj.

— Niewiele trzeba, żebym nie poprosił o to ponownie.

— Dobrze wiesz, że nie mam takich uprawnień.

— W takim razie znajdź kogoś, kto to ma – syczy Severus. — Jeśli tylko zapolujesz na narkotyki, wpadnę. Ten, któremu je dostarczam, ma na mnie haja, którego wykorzysta, jeśli spóbuję zrezygnować. Jestem tu spalony.

Gregory drapie się po szczęce; patrzy na Severusa niemal ze współczuciem.

— Gdzie chcesz się przenieść.

— Do sekcji drugiej.

— Nie możemy umieścić Śmierciożercy w strefie minimalnej ochrony, Severusie.

Severus spodziewał się takich słów, ale i tak bolą.

— Cóż, spodziewam się, że nie powinien też tuszować twojej niekompetencji, a oto jesteśmy.

Gregory opiera się o blat, uważnie przyglądając się Severusowi, który na pokaz przywołuje bezróżdżkowo łyżkę, która leżała nieopodal. Chciałby mu wykrzyczeć, że nie jest jego pionkiem, ale wie, że to nie prawda.

— Twoja pomoc jest niezwykle cenna. Miałem nadzieję, że to rozumiesz.

— I ile jest to warte — mamrocze Severus pod nosem. Potem z jeszcze większą złością: — Poproś o przeniesienie, Gregory. Narkotyki były w Azkabanie jeszcze przed odejściem dementorów. Nieważne, jak bardzo jesteś ambitny, nie zmienisz tego, a jeśli tylko spróbujesz, możesz równie dobrze już teraz zadźgać mnie nożem w plecy.

— Dziś wieczorem wypuszczą Avery’ego z izolatki.

Severus odgarnia włosy, wpatrując się w Gregory'ego.

— JI?

— Jeśli znowu zacznie mieszać, muszę wiedzieć pierwszy.

Severus zawsze miał łatwość do angażowaniu się w sprawy, które w ogóle mu nie służyły. Dlaczego nadal to robi, to tajemnica.

— Oczywiście — odpowiada.

(Być może dlatego, że to jedyne, co zna.)

**

Powrót Avery’ego obfituje w wydarzenia.

Jego świta (Adkins, Ray i pół—olbrzym, którego niektórzy więźniowie nazywają Lis) wita go z powrotem niczym bohatera wojennego, gwiżdżąc i waląc pięściami w blat, gdy tylko pojawia się w zasięgu wzroku. Są najgorszymi z najgorszych; tak niestabilni, że nawet Yaxley nie robi z nimi interesów. Lis jest tu już od trzech dekad – nikt nie wie, co zrobił, i nikt nie pyta. Adkins i Ray, odrzuceni nawet przez samego Voldemorta, nigdy nie przyjęli Znaku i nigdy nie przystąpili do wojny. Mimo to ich zbrodnie były tak okropne, że dostali dożywocie.

Pięciu aurorów eskortuje Avery'ego do celi, a reszta tłoczy się i wtyka głowy między kraty, obserwując jego upadek. Usta ma zakryte szmatką, którą udaje mu się do połowy wypchnąć, ręce związane za plecami. Dźwięki, które z siebie wydaje, są trudne do zniesienia: nieustające delirium przekleństw i zwierzęcych odgłosów. Strażnicy ograniczają jego dziką magię (wadliwą, przypadkową, wymykającą się spod kontroli) do jego celi, obojętni na to, że, szalejąca, może zabić swojego pana.

Dawno temu Avery był jednym z najsilniejszych czarodziejów, jakich znał Severus.I czym się teraz stał? Cieniem własnego siebie; pustą skorupą dla zgniłej magii i szaleństwa. Jego puste oczy napotykają Severusa i wpatrują się w niego.

Severus jest zaintrygowany; mógłby użyć Legilimencji.

Nie robi tego. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby zajrzeć do jego umysłu.

Nawet sam Avery.

*

23 lipca, 2004

— Katrina, Katrina, proszę, moja ukochana

— Cii — syczy Severus. Naciąga koc na głowę, chowając uszy, ale niewiele pomaga to wygłuszyć — wcale nie takie ciche — łkanie z materaca obok.

— Kat… zostań, Kat…Katrina…

Severus mocno kopie podnóżek. Antonin budzi się i płacz ustaje. Cisza. Cisza pełna straty. Antonin chce o niej śnić, nawet jeśli oznacza to, że traci ją raz za razem (снова и снова). Woli to, niż w ogóle jej nie widzieć, tracąc ją na zawsze.

Wszyscy się czegoś trzymają. Muszą. Inaczej podzielą los Avery’ego.

*

1 sierpnia, 2004

Auror Harry Potter ogłasza swoją rezygnację i znika, głosi nagłówek Proroka Codziennego. Severus jest zadowolony.

*

3 sierpnia, 2004

— Papierosy muszą zniknąć — ogłasza pewnej nocy auror Baxter zimnym, ostrym tonem. — Książka również. — Wskazuje książkę pod łóżkiem Atticusa.

— Co? — pyta Severus, ale auror wzrusza ramionami. — Koniec z osobistymi rzeczami, przynajmniej na jakiś czas.

— Dlaczego? — dopytuje Antonin.

— Nowe zasady.

— Czyje? — Severus wsuwa rękę do kieszeni, by chwycić paczkę, ale zaklęcie żądlące aurora go powstrzymuje.

— Ręce za głowę — instruuje Baxter.

— Czyje zasady? — powtarza Severus

— Ręce za głowę, Śmierciożerco. Co masz w kieszeni?

— Papierosy, które kazałeś oddać — krzyczy Severus. Dosięga go kolejna klątwa, przez zatacza się do tyłu. Antonin, teraz już siedzi, obserwując wszystko uważnie. Atticus rzuca książkę aurorowi, celując w jego twarz, ale pudłuje i trafia go w ramię.

Narasta zamieszanie w celach wokół nich, dlaczego i od kiedy, i nawet gówna bym ci nie oddał, a także przyjdź i mi to odbierz, jeśli się odważysz.

Accio — rzuca auror i paczka papierosów Severusa leci do niego, a także pieniądze, które ukrywali pod materacami, książka i zdjęcie, dotychczas bezpieczne pod poduszką Antonina.

— Nie! — krzyczy, rzucając się na kraty, by je złapać — Oddaj je, ty pieprzona cipo! Wypatroszę cię, kurwa, oddaj…

Zadowolony z wzburzenia Antonina, auror podnosi fotografię i ostentacyjnie rozdziera ją na pół po czym wrzuca do torby na śmieci, którą ze sobą przyniósł. Przechodzi do następnej celi, a po niej do kolejnej.

Antonin płacze, klęcząc na zimnej podłodze. Atticus chichocze niekontrolowanie. Severus, który rzucił okiem na podarte zdjęcie, czuje się odrętwiały. Katerina jest dzieckiem.

*

7 sierpnia, 2004

Teraz Severus pali tylko w gabinecie Gregory’ego, gdzie nikt nie może go zobaczyć. Za każdym razem próbuje go podpytać o zaistniałą sytuację, ale nie dostaje konkretnej odpowiedzi.

— Zasady się zmieniają.

— Nic nie zmienia się bez przyczyny. Musi być jakiś powód.

— Nie ma — wzdycha Gregory, ale nie brzmi przekonująco.

— Zgłosiłeś eliksiry, prawda?

Gregory uśmiecha się, próbując wyglądać na zaskoczonego tym pytaniem.

— Co? Nie, powiedziałbym ci.

— Jeśli mnie zdradziłeś, Gregory, zabiją mnie — przypomina mu Severus. — Jeśli zdradziłeś mnie i mnie zabiją, nie pozostanie ci już żadna wtyka — dodaje, wiedząc, że jest to całkiem dobry argument, na pewno lepszy niż ten o jego bezpieczeństwie.

Nauczył się tego, pracując dla Dumbledore’a.

*

13 sierpnia, 2004

— Zdobyłem zdjęcie Pottera — mówi mu Lee podczas lunchu.

Severus odkłada łyżkę, po czym macza chleb w bulionie.

— Ile?

— Sykl za jedno, trzy za wszystkie.

Severus unosi brew.

— Chyba straciłeś rozum.

— Staram się jak mogę. Za piętnaście knutów mogę ci je pokazać, ale bez dotykania.

— Nie mam — mówi Severus, chociaż ma. Teraz noszą pieniądze w spodniach i skarpetkach; to jedyny sposób, aby uchronić je przed konfiskatą.

— Pięć knutów i mi obciągniesz.

Severus gwałtownie podnosi wzrok.

— Musisz mieć niezły układ, skoro nikt ci ich jeszcze nie zabrał — mówi. Zastanawiam się, komu ty obciągasz. — W jego głosie słychać jad i odrazę, ale kontroluje się na tyle, by wrócić do jedzenia, nim sytuacja wymknie się spod kontroli. — Sykl za jedno i nie waż się więcej składać mi takich propozycji.

W sekcji czwartej Baxter sprawdza cele każdej nocy o jedenastej, dwie godziny po godzinie policyjnej. Mógłby zrobić to o dziewiątej, kiedy zaczyna się jego zmiana, ale woli ich zaskoczyć. Lubi zbijać więźniów z tropu.

Pod kocem (podartym, cienkim, ciemnoniebieskim) Severus porusza szybko ręką. Drugą ściska zdjęcie (Potter, nagi, leżący na plecach na brudnym łóżku, jeden mężczyzna wsuwa się w niego szybko, drugi przytrzymuje jego głowę w miejscu i pieprzy go w usta) po czym dochodzi gwałtownie we własną dłoń niczym uczniak.

— Accio — mówi Baxter, a fotografia wymyka się z uścisku Severusa i odlatuje. Było warto.

*

21 sierpnia, 2004

Na kolanach, Severus zanurza gąbkę w wiadrze z wodą, po czym ją wyżyma. Podłoga kuchni nigdy nie wyglądała gorzej; warstwa gnoju jest tak gruba, że tworzy nową teksturę. Ktokolwiek gotował poprzedniego dnia, najwyraźniej robił to na podłodze, zamiast używać garnków. Severus szoruje gorączkowo, dokładnie pozbywając się z płytek podejrzanie wyglądającej, szaro—brązowej papki z mięsa, rozgotowanego makaronu, który śmierdzi benzyną i porcję przyschniętego puddingu ze skrobi kukurydzianej na deser.

Już lepiej byłoby zjeść własne gówno.

Auror, który go pilnuje, siedzi przy pobliskim stole, pisząc coś w kieszonkowym notatniku; różdżka tkwi w kieszeni na jego piersi. Severus nigdy wcześniej go nie widział; nie zna nawet jego imienia.

— Gdzie jest auror Payne? — pyta, nim zdąży się powstrzymać.

— Milczeć — warczy auror. Następnie, z lekkim uśmieszkiem, dodaje: — Dostał awans.

I Severus już wie. Wie co to znaczy.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Averal24
Skryba
Skryba
Averal24


Female Wiek : 29
Skąd : WROCŁAW
Liczba postów : 35
Rejestracja : 29/06/2022

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyWto 11 Kwi 2023, 09:46

Wow chyba pierwszy raz ktoś zareagował na mój komentarz od kiedy powróciłam na to forum Smile ostatnio z Aubrey dyskutowałyśmy o tym że na polskiej scenie HP fanfic za dużo się nie dzieje i chyba ta tendencja pozostanie spadkowa tak więc zobaczenie kolejnego rozdziału tego tłumaczenia sprawiło mi bardzo dużo przyjemności ale ale tak jak mówiłam pozostają dzielna a zarazem wierna założeniom i czekam aż uda Ci się przetłumaczyć cały tekst trzymam za to bardzo mocno kciuki kibicuję i cierpliwie czekam w międzyczasie racząc się innymi waszymi czytaj autorów dziełami Smile pozdrawiam
Powrót do góry Go down
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyCzw 13 Kwi 2023, 00:00

Very Happy cóż, tęsknię za starymi czasami, chociaż sama załapałam się już na schyłek forumowego fandomu hp. póki co zastanawiam się, czy ten planowany serial nie obudzi w ludziach potrzeby zaangażowania się, a nuż wyjdzie z tego coś dobrego.


Rozdział IV

31 sierpnia, 2004

W ostatnim dniu sierpnia świece gasną, a całe wschodnie skrzydło ogarnia ciemność. Następnie, na krótką chwilę, świece ponownie się zapalają, ale po sekundzie znów gasną. Kiedy już nie zapalają się ponownie, więźniowie wariują. Głęboki, odległy głos rozbrzmiewa przez korytarze i cele: Uwaga, wszyscy Aurorzy. Zamknijcie wszystkich więźniów.

Ci, którzy już siedzą uwięzieni w celach, wpadają w panikę; zaczynają szarpać drzwi, krzyczeć, wyć i wydawać jednocześnie obłąkane zwierzęce odgłosy. Za każdym razem, gdy dochodzi do zamieszania, daje się słyszeć przynajmniej jedną krowę, kilka świń oraz chórek szczekających psów i miauczących kotów. Szyderczy, wysoki, żeński głos krzyczy:

—  O matko, pomóż mi, pomóż mi! Znowu tego próbuje!

W całkowitej ciemności brama na końcu korytarza otwiera się cicho i do środka wtacza się dziesiątka aurorów.

Świece zapalają się ponownie, a ich światło tym razem jest jaśniejsze, oświetlając każdy zakamarek. Pierwszy hałas trochę cichnie; to nie aurorzy z Azkabanu. Mundury są inne. Są z Ministerstwa.

—  Panowie —  zaczyna jeden z nich. —  Przeprowadzimy przeszukanie, jeśli nie macie nic przeciwko. Z góry dziękujemy za współpracę.

Godzinami przeszukują każdy skrawek. Poduszki i materace zostają rozerwane zaklęciami, więźniowie obnażeni, a ich ubrania spalone. Przeszukanie ciała jest mugolskie i kompletnie poniżające, a histeryczny śmiech Avery'ego w tle dodaje surrealistycznego akcentu całości.

Niektórzy więźniowie odmawiają; pierdolić ministerstwo —  krzyczą —   rozkurwię was, szlamie gówno, pocałujcie mnie w dupę i zdechnijcie.

Severus nie reaguje. Nie wzdryga się, kiedy ręce go unieruchamiają, a różdżka rzuca na jego ciało jedno przeszukujące zaklęcie po drugim. Nie opiera się, kiedy z jego łóżka pozostaje rdzawy stelaż. Nie odpowiada, kiedy jeden z aurorów pochyla się do ucha innego i mówi, że to ten, który zabił Dumbledore'a.

Cela Yaxleya jest zbyt daleko, by Severus wiedział, czy udało się im coś znaleźć.

Nagle myśli o Lucjuszu; przypomina sobie, gdy ten przyjechał do Azkabanu, zachowując się nie jak więzień, a król na wakacjach. Jak powiedział, że to tylko tymczasowe, aż jego adwokat to załatwi. Jak w dniach odwiedzin czekał na Narcyzę, ale ona nigdy nie przychodziła. Jak czekał na Draco. Jak raz poprosił o lepsze, lepiej dopasowane piżamy (najlepiej jedwabne, powiedział), o tym, jak go złamano, kiedy auror spojrzał na niego przez kraty i rzucił, że nie sądzi, by ktokolwiek do niego przyszedł. Myśli o dniu, w którym Lucjusz odebrał sobie życie, dwadzieścia celi od niego, cztery lata temu i jest zaskoczony, że minęło już tyle czasu. Zaskakuje go, że nie myślał o Lucjuszu od lat, jakby nigdy nie istniał.

—  Posprzątaj ten burdel —  krzyczy auror do Severusa po zakończeniu przeszukania, wskazując na stertę porozdzieranych pościeli i poduszek. Być może nikt nie przyjdzie.

-.-.-.-


8 września, 2004

Kwarantanna trwa osiem dni. Pozostają zamknięci w swoich celach, jedzą posiłki wsuwane im pod drzwiami i korzystają z plastikowych wiader, gdy potrzebują skorzystać z toalety. W każdej celi jest tylko jedno wiadro, a jego zawartość znika dwa razy dziennie —  o dziewiątej rano i o dziewiątej wieczorem.

Aurorzy nie przejmują się zapachem i nie zwracają uwagi na przekleństwa i wyzwiska rzucane w ich stronę. Niektórzy z nich uśmiechają się na widok rozpaczy więźniów, nie zdając sobie sprawy, bądź nie przejmując się tym, że im dłużej to trwa, tym większe ryzyko, że ktoś posunie się do morderstwa, by tylko zabić czas. Atticus od kilku dni nie nosi ubrań, a Antonin stał się przygnębiony. W momencie gniewu, Rowle cisnął swoim wiadrem przez kraty, zmuszając swoich współwięźniów do załatwiania się na podłodze. Kolejny po ówczesnych groźbach wyłamania drzwi został przykuty do ściany i zmuszony do spędzenia całej nocy stojąc.

Pewnej nocy, Avery rzuca w aurora Baxtera kulą ubrań, które moczył w swoim własnym moczu i odchodach. Baxter oczyszcza się jednym ruchem różdżki i kontynuuje patrol, jakby nic się nie stało.

Dziewiątego dnia zaczynają się przesłuchania.

-.-.-.-


9 września, 2004

Siedząc w chłodnym pomieszczeniu (z rękami przykutymi do stołu i kostkami do nóg krzesła), Severus wpatruje się w ostre krawędzie swoich łańcuchów i zastanawia się. Zastanawia się, czy wszyscy skazani są na zgubę. Ściany, które go otaczają, wiele lat temu zostały pomalowane na czarno, potem odmalowane na biało, a potem znowu na czarno; odchodząca płatami farba na ścianach niesie wspomnienia szaleńców, którzy nie wytrzymywali, gdy po Azkabanie wciąż krążyli Dementorzy.

Ale to, co kiedyś było lochem Dementorów, teraz jest po prostu salą przesłuchań.

Do pokoju wchodzi auror (w mundurze Ministerstwa, z kwadratowymi ramionami i wyniosłym podbródkiem) i siada naprzeciwko Severusa. Przyniósł ze sobą torbę (jasnoczerwoną; Severus nie mógł przestać na nią patrzeć, ponieważ w ostatnich latach podobnego koloru widział tylko krew —  czuje zawroty głowy na jej widok) oraz małą kopertę. Auror rozpina torbę, z której wyjmuje kilka teczek, dokumentów, pióro i notes.

—  O co chodzi? —  pyta Severus

Auror uśmiecha się.

—  Standardowa kontrola, nic się nie martw. Nie jesteś w tarapatach, wyciągnij ręce, proszę.

Severus wykonuje polecenie. Auror wymachuje różdżką, a kajdanki znikają. To wcale nie przynosi mężczyźnie ulgi.

Auror otwiera notatnik i pobieżnie przegląda strony; otwiera teczkę, wyjmuje kolejną grubą kopertę i przewraca ją do góry nogami nad stołem. Wypadają z niej stare i podarte fotografie. Severus widzi na nich swoją własną twarz.

—  Więc, Severus... Tobias Snape. Zgadza się?

Severus kiwa głową.

—  Skazany za…

Severus zaciska szczęki.

—  Już zeznawałem.

—  Tak, tak… ach, mam. Przyznałeś się do winy…

—  Nie przyznałem się.

Auror przewraca kolejną stronę.

—  Tak, dobrze, nie przyznałeś się. Mówiłeś o usprawiedliwionym zabójstwie, opierającym się na...?

Severus wskazuje na notatnik.

—  Na tym, co tam jest napisane.

Auror wyjmuje fotografię z pomiędzy kartek notatnika i przesuwa ją w stronę Severusa. To Mroczny Znak wypalony na czyjejś skórze.

—  Czy znasz ten symbol?

—  Oczywiście.

—  Skąd?

—  W jakiej sprawie jestem przesłuchiwany?

Auror patrzy. Czeka.

Severus kręci głową.

—  Każdy zna Mroczny Znak —  mówi z wyższością.

—  Proszę podwinąć rękawy.

Severus wykonuje polecenie. Mroczny Znak nadal jest dobrze widoczny. Auror kontynuuje notowanie, przewracając kartki i patrząc na Severusa niczym na szczura laboratoryjnego.

—  Jak nazywali się ci, z którymi współpracowałeś?

—  Jestem pewny, że wymieniono ich w raporcie, który przed tobą leży. Aurorze, za co jestem przesłuchiwany? —  pyta, tracąc cierpliwość.

Dźwięk pióra na papierze ustaje; auror powoli zamyka swój notes, a następnie wyjmuje kolejną fotografię z teczki.

—  A ten?

Severus na nią patrzy. To wąż tworzący pierścień, wchłaniający swój własny ogon.

—  To uroboros.

—  Przyznajesz, że go znasz.

—  Byłem Mistrzem Eliksirów; znam symbole alchemiczne.

—  Nie o to pytam.

—  A o co.

—  Pytam cię o Czystych.

Serce Severusa zamiera na moment. Nie sądził, że staną się prawdziwym zagrożeniem. Nie dla świata poza Azkabanem. Nie spodziewał się, że zdobędą taką popularność, by ministerstwo się nimi zainteresowało.

—  Ludzie, którzy noszą ten symbol. Nazywają się Czystymi, czy to prawda?

Severus powoli kiwa głową. Nie śmie się odezwać.

—  Jakiś szczególny powód, dlaczego wybrali akurat ten znak? Uroborosa?

—  Nie wiem —  odpowiada cicho ze spojrzeniem utkwionym w aurorze.

—  Co twoim zdaniem było głównym celem Śmierciożerców?

—  Już mówiłem.

—  Jednak nigdy nie dodałeś, że się przegrupowali.

Nie sądzę, by ktoś przyszedł —  mówi Lucjusz. Severus myśli tylko o jednym: jego odliczanie poszło na marne. Nigdy stąd nie wyjdzie.

—  Zaproponowano ci ich znak?

Severus próbuje potrząsnąć głową…

—  Oczywiście, że tak. Potraktuj to pytanie jako retoryczne. Kto im przewodzi?

—  Nie mam pojęcia.

– Czy to Corban Yaxley?

—  Chcę mojego prawnika.

—  To niemożliwe.

Severus kładzie dłonie płasko na stole. Patrzy na drzwi i czuje się śmiesznie. Nawet gdyby wyszedł z pokoju, złapaliby go, zanim doszedłby do schodów.

Auror stuka piórem w swoje papiery.

—  Pozwól, że coś ci powiem, Snape. Nie wszyscy łyknęli twoje słodkie bajeczki Prawdę mówiąc, nie mogę przestać zastanawiać się, czy nadal nas wszystkich nie oszukujesz.

—  To znaczy?

Auror otwiera kolejny folder.

—  Czy uczestniczyłeś w jakichkolwiek dodatkowych aktywnościach, odkąd pozbawiono cię wolności?

—  W ramach wolontariatu —  odpowiada Severus.

—  W kuchni, tak? —  pyta auror.

—  Zazwyczaj.

—  W ciągu ostatniego miesiąca, ile czasu poświęciłeś na wolontariat?

—  Nie prowadzę dziennika —  kpi Snape.

—  A znasz dokładną datę zwolnienia warunkowego?

—  Listopad 2007 roku. Chyba że jesteś tu, żeby to zmienić.

—  Nie jesteś na liście oczekujących na wcześniejsze zwolnienie, dlaczego? Nie zachęcano cię do złożenia wniosku?

—  Nie mam takiej możliwości.

—  Dlaczego nie?

—  Zapytaj sędziego.

Auror ponownie kiwa głową, zupełnie jakby to była dla niego nowość.

—  Jakiś szczególny powód, dlaczego zaprosili cię, byś do nich dołączył?

—  Co za głupie pytanie —  prycha Snape.

—  Tak, bardzo głupie —  odpowiada zimno auror. —  To dzięki twojej umiejętności szmuglowania niezauważonym eliksirów?

—  Nic takiego nie robiłem.

—  Oczywiście. Powiedziałbyś, że program resocjalizacyjny Azkabanu uczynił cię lepszym człowiekiem?

—  Co?

—  Odpowiedz na pytanie.

Severus zaciska usta.

—  Snape, rozumiesz, dlaczego tu jesteś?

Ponieważ przemycał eliksiry. Ponieważ wiedział o Czystych i nikomu o tym nie powiedział. Albo dlatego, że powiedział złej osobie. Ponieważ, gdzie indziej miałby być?

—  Ponieważ twój kolega chciał awansu. Zapewne znajdziesz to na następnej stronie.

-.-.-.-


23 września, 2004

Przesłuchania ustają i życie wraca do normy. Severus odczuwa ulgę, gdy dowiaduje się, że większości zadano podobne pytania. Zwrócono im pieniądze, trzy razy dziennie mają dostęp do toalety, a posiłki jedzą w stołówce —  jak zawsze. Napięcie nie słabnie. Strach nie mija. Wrażenia, że wydarzyło się coś, o czym nie wiedzą, nie da się wymazać.

Znów mogą przechowywać rzeczy osobiste, chociaż nie mają co, a papierosy w stołówce stały się zbyt drogie, by się nimi przejmować. Severus mówi Yaxleyowi, jakie pytania mu zadano, słowo w słowo. Byłoby podejrzane, gdyby tego nie zrobił.

— Koniec z eliksirami — mówi Severus. —  Wystarczy im jeden błąd. Jeden.

– Znalazłem kogoś innego – mówi lekceważąco Yaxley. —  Tego właśnie chciałeś, prawda? Chciałeś się z tego wyplątać.

Severus kiwa głową. Bez ochrony, bez sojuszników, bez kogoś, z kim mógłby porozmawiać o tym co się dzieje. Bardziej niż kiedykolwiek pragnie do tego wrócić.

-.-.-.-


7 października, 2004

—  Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi przeżyje. Ten, kto ma moc stać się Czarnym Panem, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi ma oczy. Ten, który ma moc zerżnięcia Czarnego Pana, zamieni nas wszystkich w myszy. Żaden z nich nie może żyć…

—  Cholera, zamknij się! —  krzyczy Antonin, ale Avery jest w manii.

Ktoś głośno chrapie; to musi być Lestrange. Zaczął kilka miesięcy temu i z każdą nocą jest gorzej. Światło świecy migocze, potem słychać kroki (kręcący się korytarzem auror) i nagle rozlega się dźwięk moczu zderzającego się z posadzką.

—  Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi zjada muchy. Ten, który ma odwagę…

—  Zamknij się, Avery! —  krzyczy inny więzień.

—  Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi ma oczy. Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi zjada oczy. Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki…

Severus skopuje swój koc, nakrywając głowę rękami.

—  To trwa kilka pieprzonych godzin, Avery, zamknij się! —  krzyczy

—  Nic z tego —  mówi Antonin z górnego łóżka. —  Lepiej dla niego, by w końcu zdechł. Słyszysz, Avery, lepiej by było, gdybyś umarł! Słyszysz mnie?

—  Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi zjada myszy. Ani jeden z nas nie może żyć, dopóki drugi zjada myszy. Ani jeden z nas nie może żyć…

Niektóre noce są dłuższe niż inne.

-.-.-.-


13 października, 2004

Minęły tygodnie, od kiedy ostatnio palił i czuje desperację. Paczka Thornsów kosztuje teraz niemal jednego galeona, podczas gdy jeszcze niedawno były to zaledwie trzy sykle. W tym momencie Severus jest kompletnie spłukany, więc puka do drzwi biura Baxtera (dawniej Grega), mając zamiar zapytać, czy mógłby je posprzątać za kilka dodatkowych knutów. Nie otrzymuje odpowiedzi; Baxter powinien być tutaj o tej porze, chwilę po lunchu. Wszyscy są wciąż w jadalni; jego zmiana jeszcze się nie zaczęła. Severus puka ponownie. Być może drzwi są otwarte. Mógłby przekręcić klamkę i sprawdzić. Może Baxter tam jest, ale go nie słyszy. A może słyszy, ale woli nie otwierać. Severus postanawia to sprawdzić.

Naciska na klamkę.

Biuro jest puste. Brak biurka, krzeseł, lampy. Nic poza kurzem. Okrągłe okno na górze ściany zostało zacementowane

-.-.-.-


15 października, 2004

—  Urodzony, gdy umiera, kurwa, siódmy miesiąc, urodzony, gdy umiera, kurwa, siódmy miesiąc, urodzony, gdy umiera, kurwa…

Dziś nie ma nikogo na zmianie. Korytarz jest pusty. Nie ma nikogo, kto uciszyłby Avery'ego lub przynajmniej zabrał go do Dziury.

—  Antonin —  mówi Severus, patrząc w ścianę. Z łóżka na górze Antonin dobiega chrząknięcie w odpowiedzi. —  Myślę, że odchodzą.

—  Kto?

—  Wszyscy. Myślę, że nas tutaj zostawią.

—  Nie zrobiliby tego —  szepce Antonin. —  Prawda?

—  Myślę, że nie mieliby oporów.

—  Urodzony, gdy umiera, kurwa, siódmy miesiąc, urodzony, gdy umiera, kurwa, siódmy miesiąc…

—  Słyszałeś, Avery? —  krzyczy Antonin złośliwie. —  Pozwolą ci zdechnąć!

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Salomanka
Team Villains
Team Villains
Salomanka


Female Wiek : 32
Skąd : Kołobrzeg
Liczba postów : 746
Rejestracja : 17/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyPią 14 Kwi 2023, 11:16

Naprawdę lubię ten tekst.
Ponury, mroczny opis więziennego życia, urągający człowieczeństwu, a przecież zaaprobowany przez Ministerstwo. Te przesłuchania, podchody, kolejne kary i zmienność zasad, brutalność i brak jakichkolwiek oznak, że więźniowie są mimo wszystko ludźmi... Czy nie współczujemy im? Mordercom noszącym znamiona chorób psychicznych? W jakiś sposób, chociaż z więzienną rzeczywistością nie miałam do czynienia, wszystko tutaj wydaje się... dobrze opisane. Te wiadra, wstrętna odzież, byle jakie jedzenie, praca za nędzne knuty i handel nielegalnymi przedmiotami... Skąd do cholery w więzieniu foty Pottera? XD Ta rzeczywistość jest przygnębiająca, hańbą jest dla mnie przetrzymywać ludzi w takich warunkach, a jednocześnie czytając ten tekst cieszyłam się, że mają tak "dobrze", że te opisy nie są mocniej podkręcone, chore, brutalne i śmieszne. Zawsze przypomina mi się zgwałcony Harry, który jest taki złamany, że aż gwałci Lunę butelką. Było coś takiego, prawda? Masakra... xD Eeee... Więc. Ten tekst jest zły i straszny, ale na takim dobrym, mocnym, wiarygodnym poziomie, i Antonin z Katriną łamią mi moje czarne, zimne serce, i Gregory udający niewinność i bezradność irytują jak jasna cholera, i podziwiam Severusa za jego siłę i spokój... I nie umiem już komentować tekstów, jestem totalnie rozbrojona. Czytając to opowiadanie, wpadam w depresję, a jednocześnie jestem zadowolona, że to takie... piękne xD
Nie czytam, co napisałam, pewnie same bzdury. Lubię to opowiadanie. LUBIĘ.


Ostatnio zmieniony przez Salomanka dnia Czw 20 Kwi 2023, 12:06, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyNie 16 Kwi 2023, 23:50

Rozdział 5

22 października, 2004

O czternastej Severus czeka w kolejce na posiłek, licząc strażników. Zaskoczony odkrywa, że ich liczba się podwoiła. Przeczy to bowiem jego teorii (że odchodzą, muszą odchodzić), a to jeszcze bardziej go stresuje. Jest tak pochłonięty swoimi myślami, że niemal umyka mu moment, gdy Travers kaszle w jego zupę, mijając go. Severus nie zastanawia się ani chwili, podnosi tacę (miska ześlizguje się na podłogę, rozbryzgując wokół zupę i uderza nią Traversa w głowę.

Takie uderzenie wytrąciłoby z równowagi każdego, ale nie Traversa. Ten odwraca się powoli, zachwycony reakcją Severusa i uśmiecha się, odsłaniając swoje czarne, zgniłe zęby, po czym z całej siły uderza mężczyznę w twarz.

Severus traci równowagę i ląduje na podłodze. Ktoś klaszcze z entuzjazmem, a inny wskakuję na stół i śmieje się. Travers siada na nim i chwyta go za gardło, ściskając mocno. Severus kopie go w jaja i odpycha. Rozbrzmiewa kolejna salwa gwizdów i oklasków; słychać Aurorów krzyczących Przestańcie! Przestańcie!, którzy biegną w ich kierunku, ale Severus się tym nie przejmuje. Uderza Traversa trzy lub cztery razy, rozcinając mu wargę i sprawiając, że z nosa leci krew.

Nagle ktoś kopie Severusa w plecy, przez co ten gwałtownie wypuszcza powietrze i przewraca się na Traversa. Silne dłonie chwytają go za ramiona, mimo to Severus gryzie Traversa w szyję.

— Przestańcie! — krzyczy kolejny auror, mimo to Severus uwalnia ręce z uścisku trzymającego go mężczyzny i ponownie uderza Traversa, na co ten łapie go za włosy (długie, dłuższe niż kiedykolwiek, aż do pasa) i pociąga w dół, przez co uderza głową o podłogę. Severus czuje, jak jego czoło pęka (krew na oku, na policzku), a Travers wciska rękę w jego spodnie, ściska i przekręca.

— Puść go, puść go, dajcie już spokój — mówi Auror, przypominając nauczyciela, który strofuje dwójkę niegrzecznych uczniów, ale Travers po prostu się śmieje, a Severus krzyczy. Dopiero zaklęcie żądlące oddziela ich od siebie, mimo to Severus kopie jeszcze raz Traversa, nim aurorzy założą im kajdanki.

— Do Dziury go — mówi ktoś. Severus zostaje pociągnięty na nogi. — Ruchy.

— A co z nim? — krzyczy Severus, a z ust wymyka mu się ślina i krew. Travers spogląda na niego z podłogi, chichocząc histerycznie. — Co z nim?!

Severus nie otrzymuje odpowiedzi, więc szarpie się z kajdankami, gdy aurorzy wyprowadzają go ze stołówki i ciągną za sobą po schodach.

— Przestań się opierać — warczy jeden z nich. — Przestań się opierać, albo cię spetryfikuję.

Zabierają go do ciemnego korytarza, przeszukują dwa razy (po mugolsku, znowu, co na pewno jest nielegalne, ich ręce są agresywne i szorstkie), by na koniec zabrać mu koszulę o buty bez żadnego wyjaśnienia. Schody do Dziury zdają się nieskończone — zajmuje im co najmniej pięć minut, aby dotrzeć do lochów, a następnie jeszcze kilka na dotarcie do cel. Kamienie są zimne i ostre pod jego bosymi stopami, a kiedy dochodzą do małej celi (sufit jest zbyt nisko, by Severus mógł stać, ściany zbyt blisko siebie, aby mógł wyciągnąć nogi, leżąc) Severus zostaje popchnięty siłą na ziemię, a jego kajdanki zdjęte.

— Właź do środka — mówi jeden z dwóch Aurorów.

— Potrzebuję pielęgniarki — zdaje sobie sprawę Severus, trzymając nos.

— Właź, Snape.

— Mam złamany nos…

— Crucio!

Kiedy uderza go klątwa, świat rozmywa mu się przed oczami. Próbuje złapać oddech. Zachować milczenie podczas tortur. Zaciska zęby tak mocno, jak potrafi, ale gdy klątwa zostaje zdjęta, zdaje sobie sprawę, że drży na ziemi niczym amator.
Nie był na to przygotowany; nie dostał niewybaczalnym od lat i nie sądził, by to się miało kiedykolwiek powtórzyć.

Z różdżką w ręku, Auror, który go przeklął, klęczy obok niego, rozdziela długie włosy Severusa i patrzy na niego. Severus przyciska czoło do ziemi, skutki Cruciatusa wciąż gorące w jego żyłach.

— Wiem, kiedy mam przed sobą konfidenta, Snape. A nie znoszę konfidentów, a ty>
Pociąga Severusa do pozycji siedzącej i przykłada różdżkę do jego skroni. Mężczyzna czuje posmak krwi na ustach. — Odpowiadaj!

Koniec różdżki wbija się w głowę Severusa i ten zdaje sobie sprawę, że to nie może być jego różdżka, tylko jakaś lewa — ministerstwo je sprawdza, a klątwa rzucona na więźnia nie przeszłaby niezauważona.

— Ładna różdżka, aurorze — chrupie Severus. — Zapasowa, co? Całkiem posłuszna. Zastanawiam się, czy musiałeś przemycić ją w dupie?

— Crucio! — Tym razem klątwa pada od drugiego aurora — Prawdziwa z ciebie plepa, co? Nie potrafisz utrzymać języka za zębami?

Kiedy zaklęcie zostaje zniesione, Severus przewraca się na plecy, czując, że jego płuca wkrótce eksplodują.

— Odwal się — wypluwa pomiędzy urywanymi wdechami.

Cisza.

— Co powiedziałeś?

Severus śmieje się bezgłośnie, a klęczący obok niego auror siada na jego klatce piersiowej. Jego oczy błyszczą niebezpiecznie w ciemnościach. I Boże — Severus go zna. Trwa to chwilę, ale w końcu to sobie uświadamia. Ślizgon; dawny uczeń, może sprzed piętnastu lat. Boże.

— Co powiedziałeś?

— Powiedziałem — mówi głośniej, aby obaj go usłyszeli — odwal się.

Klęczący na nim auror uderza go mocno, a Severusowi ledwo starcza siły na to, by podnieść ręce i zasłonić twarz. Auror wstaje. Severus czuje kopniaka w dolną część pleców. Uderzenie w żołądek.

Przejdzie przez to. Przejdzie przez to. Znowu czuje klątwę, po czym ktoś przyszpila go do ziemi. Severus zamyka oczy.

— Masz — Potter uśmiecha się złośliwie. — Masz szczęście, że Evans tu była, Smarkerusie!

— Nie potrzebuję pomocy od takiej małej, obrzydliwej szlamy jak ona — ripostuje Severus, zanim zdąża ugryźć się w język i patrzy na nią szeroko otwartymi oczami. Czuje, jak ich serca się łamią, jednak po chwili uśmiecha się tak jak reszta ekipy Pottera, bo przecież poniżanie Severusa było zawsze świetnym żartem…


Coś trzaska, a Severus ma wrażenie, że dusi się we własnej krwi.Zaklęcie zostaje zniesione i mężczyzna łapie się na tym, że płacze, a absolutnie nie powinien tego robić…

— Właź!

Drżąc, Severus podnosi się na ręce i kolana i wpełza.

—.—.—.—


28 października, 2004

Patrząc wstecz, Severus powinien był domyślić się, że banda Yaxleya miała pomoc z zewnątrz. Wyjaśnia to jego pewność siebie i wiarę w to, że nic im nie zagrozi. Severus spędza noc w Dziurze, a potem kolejną, i jeszcze jedną. Po trzecim dniu traci poczucie czasu. Nie ma świec ani innego źródła światła, a jego jedzenie jest wsuwane przez szparę pod drzwiami raz dziennie. Wyschnięta krew oblepia jego skórę, powodując swędzenie cuchnącego potem i moczem ciała.

W milionowy dzień, a może ósmy lub dziesiąty, ciężkie drzwi otwierają się i auror informuje go chłodno, że Avery'ego pokonały jego rany.

— Jakie rany? — pyta Severus.

— Rozciął sobie żyły — tłumaczy auror równie lekko, jakby mówił o pogodzie.

Severus kiwa głową w zamyśleniu.

— Jak? — Nie chce wiedzieć. Nie chciał zapytać. To i tak bez znaczenia.

— Zębami — odparł, nim zatrzasnął za sobą drzwi.

—.—.—.—

4 listopada, 2004

Kiedy przychodzi jedzenie (suchy kurczak, bez smaku, zimny), Severus kopie tacę. Gdy dostaje wodę, szybko ją wypija. Nie ma innego wyboru; przecież nie pozwolą mu zatrzymać kubka, więc szybko opróżnia go z ręki aurora, po czym drzwi znowu się zamykają.

Jego nos jest spuchnięty, boli go tak bardzo, że pieką go oczy i oddycha ustami, aż jego wargi również stają się suche i krwawiące.

— Potrzebuję pielęgniarki — mówi, ale nikt nie zwraca na niego uwagi. To nie jego pierwszy raz w Dziurze; wie, jak to działa. Nigdy wcześniej jednak żaden auror nie rzucił na niego klątwy, nawet podczas procesów, gdy grożono mu torturami, jeśli nie zacznie gadać. Klątwa cruciatus nigdy nie została użyta.

Próbuje zgadnąć, jak długo będzie trwała jego kara. Może dwa tygodnie. Może miesiąc. Skrobie paznokciem po betonie, na którym siedzi, innym razem stara się rozczesać palsami splątane włosy i brodę dla zabicia czasu.

Załatwia się do ujścia rury, czasami śpi. Kiedy już udaje mu się zasnąć, nie śni o Hogwarcie, Lily czy przeszłości. Śni o celi, w której się znajduje, celach nad nim, magazynach, kuchniach, dziedzińcu z widokiem na brzeg.

Jego świat stał się tak mały, że wspomnienia przeszłości dłużej się w nim nie mieszczą.

—.—.—.—

7 listopada, 2004

— Wstawaj, masz gościa.

Silne dłonie chwytają Severusa i wyciągają go na zewnątrz Dziury. Severus zamyka oczy, blask świecy sprawia, że łzy cisną mu się do oczu po tak długim czasie w ciemności.

— Pielęgniarka — szepce ponownie, i, ku jego zaskoczeniu, tym razem faktycznie zabierają go do szpitala. Szpital znajduje się w Sekcji Drugiej, do której Severus rzadko zagląda (tylko gdy złamie kość), ale za nią tęskni. Mają minimalną ochronę. Tam właśnie liczył się znaleźć po skazaniu, tam raz na zawsze odciąłby się od Śmierciożerców. Cóż, będąc jednym z nich, jego prośba została odrzucona bez mrugnięcia okiem.

Pielęgniarka naprawia mu nos (trzy zaklęcia na kości, dwa eliksiry na opuchliznę), a potem pozwala mu wziąć prysznic i zjeść posiłek. Posiłek podają mu w stołówce Sekcji Drugiej, która teraz jest pusta, poza kucharzem i kilkoma aurorami.


— Kto przyszedł? — pyta Severus, z ryżem w ustach, ale towarzyszący mu auror tylko wskazuje brodą tacę i sugeruje pośpiech. Wciąż czuje się słaby i nawet widok porannej mgły jest dla niego bolesny (duże okna Sekcji Drugiej, w przeciwieństwie do mętnych świetlików w Sekcji Czwartej), ale nie buntuje się i nawet posłusznie czesze włosy, gdy otrzymuje grzebień.

Eskortują go korytarzem, którego nigdy wcześniej nie widział. Kamienne podłogi pokrywa tam długi zielony dywan, a ściany są czyste. Wiszą na nich średniowieczne obrazy, a po obu stronach dywanu biegną równolegle dwa rzędy sztucznych roślin. Sprawia to, że Severus zastanawia się, jak blisko bramy są. Zastanawia się, czy ministerstwo podjęło wysiłek, aby ozdobić tylko te części więzienia, do których mają dostęp odwiedzający. Łatwy sposób na oszukanie miernych aktywistów i (bezużytecznych) dobrych samarytanów, aby myśleli, że Azkaban stał się luksusowym kurortem.

Kiedy wysokie drzwi zostają otwarte, auror popycha go do przodu. Jeszcze kilka drzwi i kolejny korytarz, gdy docierają do celu: małego pokoju ze stołem i dwoma drewnianymi krzesłami po jego bokach.


Przypomina Severusowi salę przesłuchań, ale jest jaśniejsza, z dużym, modnie zasłoniętym oknem i nawet stojakiem na parasole przy drzwiach. Severus siada i wyciąga ręce, ale nikt go nie skuwa. Patrzy na swoje nadgarstki, a następnie po prostu krzyżuje ramiona na piersiach.

— Zachowuj się — ostrzega strażnik, zanim zatrzaskują się za nim drzwi. Severus przygląda się uważnie pomieszczeniu, ale nie widzi nic ciekawego; pokój jest pusty i cichy. Nabierając odwagi i wiedząc, że zirytuje tym aurorów, Severus odsuwa swoje krzesło i wstaje. Spaceruje po pokoju, dotyka ścian palcami i patrzy przez okno. Nic się nie dzieje. Nikt na niego krzyczy, nikt nie zmusza go, aby z powrotem usiadł na krześle. Jest to prawie niepokojące.

Jeśli to nie adwokat, to zapewne ktoś z ministerstwa, myśli, Pewnie znaleźli jakiś sposób, by przedłużyć mi wyrok. Zapewne poszperali w dokumentach i odroczyli datę zwolnienia. O kolejne pięć, dziesięć, a może i pięćdziesiąt lat, kto to wie.

Jak by nie było, jest przygotowany na złe wieści. Nagle drzwi się otwierają i ma wrażenie, że świat wokół niego zamiera.

To on.

Severus wstrzymuje oddech.

To on.

Na jego twarzy widnieje świeży zarost, a ubrany jest w ciemnoniebieskie zimowe szaty oraz duży, pomarańczowy szal, który trzykrotnie oplata jego szyję. Zmierzwione kosmyki opadają na jego słynną bliznę w kształcie błyskawicy.

— Potter!

— Severus! — Potter uśmiecha się szeroko, idąc wprost na niego.

Severus cofa się o krok, nim ten ma szansę go objąć.

— Co tu robisz?

— Chciałem cię zobaczyć. Wszystko w porządku? Uh, Merlinie, ile to już lat. — Ciągnie za szalik i siada, rozpinając szaty. — Na zewnątrz jest cholernie zimno. Miałem wrażenie, że łódź zaraz zamarznie i zatonie.

Severus osuwa się na drugie krzesło, obserwując mężczyznę, który szuka czegoś w kieszeniach.

— Ciężko było się tu dostać. Mają tyle obostrzeń, masakra! Chciałem przynieść ci książki, ale nie pozwolili mi. Przyniosłem czekoladę, niestety musiałem ją rozpakować. Chcieli ją przeszukać na wejściu.

Potter kładzie małe opakowanie na stole, wskazując na nią nieporadnie.

Severus jej nie dotyka.

— Co tu robisz? — powtarza.

Potter oblizuje wargi. Przez długi moment nic nie mówi, po chwili, jego nastrój momentalnie się zmienia, opiera łokcie w obronnym geście na stole.

— Chciałem cię zobaczyć. — Mruga powoli, a jego noga trzęsie się pod stołem. — Sprawdzić, jak się masz. — Zielone oczy spotykają jego własne, po czym odwraca wzrok. — Mogłem wysłać list, ale nie spodziewałem się, byś odpowiedział.

Severus wskazuje drzwi.

— Jak widzisz, wszystko ze mną dobrze, także nie będę cię zatrzymywał.

Potter szarpie ręką i patrzy na swój nagi nadgarstek.

— No tak. Zabrali mi zegarek, mniejsza z tym, powiedzieli, że mamy około godziny.

Godzina z Potterem? Broń boże. To zapewne nowy sposób ministerstwa, by się nad nim znęcać.

— Kto cię przysłał? Czego chcesz?

— Powiedziałem ci już; chciałem cię zobaczyć. Minęły lata.

— Powiedziałem im już wszystko, co wiem, nic nowego ze mnie nie wyciśniesz.

Warga Pottera unosi się lekko do góry.

— Ani trochę się nie zmieniłeś, Snape.

Między nimi znowu zalega cisza i Potter rozgląda się po pokoju. Severus nie otwiera ust, stukając palcami o blat. Myśli o zdjęciach, które wyciekły i czuje satysfakcję rozlewającą się ciepłem w jego piersi. Znaczysz mniej niż ja. Jesteś nikim.

— Dobrze cię tu traktują? — pyta w końcu Potter.

— A jak myślisz — prycha Snape.

— Nie wybaczyłem sobie, wiesz. Tego, co się z tobą stało. Tego. — Wskazuje pomieszczenie.

— Och, biedaczysko, nie obwiniaj się — syczy Severus. — Pomogłoby, jeśli pozwoliłbym wypłakać ci się na moim ramieniu?

Potter patrzy na niego nieruchomo.

— Kiedy cię skazali, nim cię skazali, byłem tak pewien, tak… absolutnie przekonany, że puszczą cię wolno. Wszyscy byli po twojej stronie, zeznania złożyłem najlepiej, jak potrafiłem, nawet ława była zgodna co do twojej niewinności. A potem sędzia powiedział Azkaban i ja…ja… nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wiedząc, że tu skończyłeś, w tym miejscu, sam…

— Mam mnóstwo towarzystwa, racz powstrzymać szloch.

Potter wzdycha.

— Nie miałem odwagi na spotkanie z tobą. Nie po tym, jak cię zawiodłem. Te wszystkie lata… Tyle razy chciałem przyjść i cię zobaczyć, ale… nie zrobiłem tego. Przepraszam. Wybacz, że nigdy nie powiedziałem głośno, jak wdzięczny jestem za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.

Jakaż miła, przećwiczona przemowa. Severus myśli, że zwymiotuje.

— Nic dla ciebie nie zrobiłem.

Potter kręci głową, przeczesując burzę włosów ręką. Ma przekłute uszy, jak zauważa Severus, ale nie widzi w nich kolczyków.

— Potrzebujesz czegoś? Jest coś, cokolwiek, co mógłbym dla ciebie zrobić?

— Przyszedłeś tutaj po rozgrzeszenie, Potter? By pozbyć się poczucia winy i powiedzieć sobie, że odwaliłeś swoją robotę? — Potter otwiera usta, ale Severus unosi rękę, by go uciszyć. — Zwalniam cię z wszelkiego długu, jaki myślisz, że wobec mnie masz. Sesja terapeutyczna się skończyła. Śpij dobrze, odżywiaj się zdrowo — syczy, po czym gwałtownie wstaje, idzie do drzwi i w nie uderza. — Wizyta skończona — warczy do aurora czekającego na zewnątrz. — Nie wracaj — dodaje przez ramię, po czym odchodzi eskortowany.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyWto 18 Kwi 2023, 20:21

Rozdział 6



15 listopada, 2004

Kiedy w końcu wraca do Sekcji Czwartej, przez kilka kolejnych dni czuje się otumaniony. Pusta cela Avery’ego jest dowodem na to, że będąc w Dziurze, umknęło mu niezwykle ważne wydarzenie.

Zastanawia się, czy czułby się inaczej, gdyby był tu wtedy. Gdyby był tego świadkiem.
Antonin nie próbuje zagaić rozmowy na ten temat, co jest dobre, z drugiej jednak strony Atticus nie ma hamulców, opowiadając w kółko makabryczne szczegóły. Severus zasypia z rękami na uszach, przysięgając, że nigdy więcej nie da się sprowokować.

— Najpierw ugryzł się w nadgarstek, patrz, właśnie tu… — Chichot Atticusa jest nieznośny, kiedy wskazuje miejsce na swoim przedramieniu. — Potem przeciągnął zębami w dół, połknął kawałek własnego mięsa, a jeśli się przyjrzysz, wokół jego łóżka wciąż widać plamy krwi.

Severus nie patrzy.

Żałuje, że wyrzucił Pottera; wie, że za jego wizytą coś się kryło, a teraz już nigdy się tego nie dowie. Powinien był to przeciągnąć, zobaczyć, dokąd zaprowadzi ich rozmowa.

— Teraz już na to za późno.

Cóż, to tylko przypomniało mu, by nie rozpamiętywać życia poza murami i ludzi, którzy za nimi zostali.

Dzięki temu życie wewnątrz jest bardziej znośne.

—.—.—.—

2 grudnia, 2004

— Uwaga więźniowie, wkrótce nastąpi ewakuacja. Ewakuacja Sekcji Czwartej. Spokojnie zabierzcie swoje rzeczy i oczekujcie na dalsze instrukcje. Sekcja Czwarta zostanie zamknięta.
Severus jest na spacerniaku, kiedy rozlega się komunikat. Patrzy na Yaxleya, który przerywa pompki i nieco chwiejnie staje na nogi, podczas gdy komunikat rozbrzmiewa w zapętleniu.

— Co do cholery? — mamrocze.

—Wypuszczają nas? — pyta Rowl.

— Prędzej by nas utopili. — Rudolf z uśmiechem wskazuje ocean za ogrodzeniem.

— Ewakuacja. Ewakuacja.

Severus muska palcami ogrodzenie, zastanawiając się, czy gdyby skumulować ich moc, udałoby się je zniszczyć. Zastanawia się, czy powiedzieć im o wizycie Pottera, ale uznaje, że jeszcze nie czas na to. Musi zrozumieć, co się za tym kryło.

— Wracajmy — mówi Rowle.

—.—.—.—

12 grudnia, 2004

Sekcja czwarta zostaje zamknięta na stałe, bez żadnych wyjaśnień. Severus zostaje przeniesiony do północnego skrzydła Sekcji Trzeciej (standardowa ochrona), cela 009.

Antonina przenoszą do Sekcji Piątej (niesklasyfikowanej), Yaxley zostaje wysłany do strefy o minimalnym rygorze (na miłość boską, jak to możliwe), a Fox zostaje tam, gdzie był, sam. Severus nie wie, gdzie trafiają Rowle i Lee. Nic o nich nie słyszał. Rudolfa zesłano do Dziury, a Travers trafia do samotnej celi w pobliżu skrzydła kobiet.

Severus przypuszcza, że cały ten czas Ministerstwo najbardziej obawiało się, że Śmierciożercy się przegrupują i odrodzą, toteż rozdzielili ich, upewniając się, że żaden z nich nawet nie minie się na korytarzu.

Wcześniej Severus spodziewał się, że poczuje ulgę, będąc z dala od nich.

Okazuje się jednak, że to tak, jakby znowu stracił rodzinę.

—.—.—.—

31 grudnia, 2004

Severus spędza Sylwestra, siedząc na drewnianej ławce, zwrócony twarzą do oceanu i zaciągając się dymem papierosowym.

Na ramiona ma narzucony nieco za duży płaszcz, ale zimno mu nie przeszkadza. Sekcja Trzecia nie jest tak rygorystyczna, więc w końcu może oddychać świeżym powietrzem, kiedy tylko chce.

Każdego ranka cele pozostają otwarte przez dwie, trzy godziny, a oprócz stołówki (wreszcie tanie papierosy) jest też mała biblioteka (głównie bajki i podręczniki) oraz codziennie różnorodne, przyzwoicie wyglądające posiłki.

O tej porze roku fale są wyższe; gwałtownie uderzają o ostre kamienie, a morska bryza usuwa napięcie z ciała Severusa.

Wczesnym rankiem na spacerniaku zaczęły pojawiać się nowe twarze, czekające na kontakt z najbliższymi. Widok ponad dwudziestu czarodziejów i czarownic spacerujących, śmiejących się i rozmawiających w normalnych ubraniach, całkowicie wytrąca Severusa z równowagi.

Nigdy nie pomyślałby, że jest to dozwolone. W Czwórce nie śniło im się nic więcej ponad krótką rozmowę przy użyciu kominka. Tu osobiste wizyty odbywają się raz w miesiącu, a odwiedzający mogą swobodnie korzystać z całej przestrzeni.

Końcówka papierosa Severusa na moment się rozżarza, nim znowu przygasa, kiedy powoli wypuszcza powietrze. Myśli o arogancji Pottera i obojętności Dumbledore’a. Przez moment życzy mu śmierci, mimo że ten nie żyje już od wielu lat.

Żałuje, że go zabił — nie dlatego, że zakończył czyjeś życie, ale dlatego, że przypadkowo zakończył też swoje. Teraz zrobiłby to inaczej; pchnięcie w plecy, gdy nikt nie patrzył. Trucizna w herbacie. Bardzo mocne uderzenie w twarz połączone ze słowami sam się zabij, skoro musisz.
Tęskni za Dumbledore'em.

Brakuje mu ich rozmów. Tęskni za jego zapewnieniami, wskazówkami. Tęskni za Voldemortem — takim, jakim Voldemort był wcześniej. Przed Potterem. Nic już nie zostało. Severus nie ma nic. Tęskni też za Sekcją Czwartą. Antoninem i tym małym, głupim gówniarzem, Atticusem. Za chrapaniem Foxa. Nonsensami Avery'ego, który odszedł na zawsze. Może i żadna z tych rzeczy nie była przyjemna, ale była dla niego domem.

Czasami myśli o swoim zwolnieniu i dociera do niego, że nie ma ono żadnego sensu. Często ma nadzieję, że po prostu go tu zatrzymają. Spinner's End już nie istnieje — spalone podczas jego procesu przez zwolenników Dumbledore'a. Szaleni fanatycy, podpalili każdą placówkę, w której Czarny Pan postawił stopę. Powrót do Hogwartu w żadnym stopniu nie wchodzi w grę.

Za trzydzieści dwa miesiące będę wolnym człowiekiem, powtarza sobie Severus — to kłamstwo.

Po raz kolejny bawi się Thornsami, rozważając, czy kolejny papieros będzie ostatnim tego dnia. Przez chwilę zastanawia się, czy naprawdę uda mu się rzucić, kiedy już wyjdzie. Zawsze to sobie obiecywał, ale może to kolejne kłamstwo. Może po prostu przerzuci się na picie — tak jak zrobiłby to każdy Snape.

Z nałogu w nałóg

Grunt to równowaga.

—.—.—.—

28 stycznia, 2005

Dwudziestego ósmego stycznia, kiedy Severus zostaje poinformowany, że ma gościa, nie musi zgadywać. Po prostu wie. W tej chwili w sali odwiedzin jest już z piętnastu więźniów i ich gości, a Severus jest tam eskortowany po krótkim przeszukaniu i zwyczajowym przypomnieniu, że ma się zachowywać.

Potter już tam jest i czeka na niego. Znów opatulił się ohydnym, puszystym szalikiem, jeszcze większym niż poprzedni. Materiał wygląda na przytulny, może to wełna, ale ma ohydny, zwierzęcy nadruk geparda. Przez krótką chwilę Potter wygląda na podekscytowanego, ale tym razem nie próbuje Severusa przytulić.

— Hej, Severusie.

Severus obserwuje go z ramionami skrzyżowanymi na piersi.

— Nie masz nic lepszego do roboty?

— Szczęśliwego nowego roku — odpowiada ten.

Severus prycha, po czym przechodzi obok Pottera i siada na ławce. Wyciąga papierosa, zapala go i wbija wzrok w ocean, zdeterminowany, by ignorować Pottera, dopóki ten nie powie mu, po co tu przylazł, bądź raz na zawsze się od niego odpieprzy.

Potter cicho przygląda się ogrodzeniu, przesuwając palcami po drutach. Następnie siada obok Severusa, opierając łokcie na kolanach.

Język Severusa tkwi tuż za jego zębami, gotowy do walki z każdym idiotyzmem, który Potter powie. Ale ten w ogóle nic nie mówi, a to w jakiś sposób jest jeszcze gorsze. Severus chce na niego nakrzyczeć, żeby się odezwał, jednocześnie zdeterminowany, by się nie poddać i nie okazać zniecierpliwienia.

Zignoruje Pottera. Skoro ten nie ma nic do powiedzenia, to w ogóle nie ma powodu, by tu przychodzić. Dotrze to do niego, kiedy cisza stanie się głośniejsza i już nigdy nie wróci.

— Mogę jednego? — Potter wskazuje na paczkę i zapalniczkę spoczywające na udzie mężczyzny.

— Nie. — Severus patrzy na niego, zaskoczony, wręcz zszokowany i urażony tym, że w ogóle zapytał go o coś takiego.

— Wybacz, moje zatrzymali na wejściu. — Severus wypuszcza dym i na niego nie patrzy. — Myślałem, że Thornsy to szmira.

— Innych tu nie znajdziesz — mówi zadowolony z siebie Severus.

— Powinieneś spróbować lepszych. Następnym razem przyniosę ci paczkę.

Severus kręci głową.

— Nie ma powodu, byś tu wracał. Tym razem też nie ma żadnej przesłanki za tym, byś się tu pojawił.

— Naprawdę tak ci to przeszkadza?

— Czy to nie jest oczywiste? — syczy Severus. — Rozejrzyj się. Czy naprawdę wierzysz, że twoja obecność pozostaje niezauważona? Jak myślisz, ilu więźniów przynajmniej raz w życiu nie życzyło sobie twojej śmierci? Robisz ze mnie atrakcję, sprowadzając na mnie niechcianą uwagę — ze wszystkich ludzi to właśnie Harry Potter wpada do mnie na krótką pogawędkę pod gołym niebem. Nie rozumiesz, czym jest Azkaban?

Potter oblizuje usta, kiwając głową.

— Nie pomyślałem o tym. Po prostu sądziłem... tu musi być strasznie nudno.

— Och, nie ma się czym martwić. Gazety zapewniają mi rozrywkę — warczy Severus.
Wreszcie wstyd! Natychmiast się rumieniąc, Potter odwraca wzrok. Ta reakcja napełnia płuca Severusa nienawiścią.

— Złoty chłopiec — kontynuuje. — Wybawiciel czarodziejskiego świata. Chłopiec, który przeżył. A przede wszystkim urzędnik… państwowy. — Obojętnie strzepuje papierosa i nawet nie wzdryga się, gdy Potter się podrywa.

— Pieprz się — mówi ostro mężczyzna. Chwilę później już go nie ma.

—.—.—.—

4 lutego, 2005

Biorąc prysznic, Severus pilnuje, by stać tyłem do ściany; za dnia pracuje w nowej kuchni, unikając wszelkich interakcji ze współwięźniami.

Czarodziej na pryczy nad nim jest niepiśmiennym starcem, którego zbrodnią było uprawianie magii w pobliżu mugolskich miast, a dwóch mężczyzn na pryczach obok niego jest podejrzanych o usiłowanie rabunku. Są ostrożni w stosunku do Severusa, uważając go za kryminalistę z zimną krwią, gwałtownym temperamentem i morderczymi skłonnościami.
W pewnym sensie są blisko.

Severus odkrywa, że ma tu władzę; wszyscy wiedzą, kim jest, i to wystarczy, aby trzymali się z daleka.

—.—.—.—

26 lutego, 2005

Kiedy po raz pierwszy trafił do Azkabanu w 1998 roku, Severus nie sądził, że będzie żył tak długo. Po tym jak ocknął się w Świętym Mungo z bandażami owiniętymi wokół gardła i klatki piersiowej, z eliksirami płynącymi w żyłach i częścią twarzy zdeformowaną i zdrętwiałą, wyczekiwał końca. Wówczas pojawił się Potter z całym tym swoim gryfońskim idiotyzmem i błędnie ulokowaną wiarą w to, że będzie tylko lepiej i będzie żył jeszcze wiele lat. Obiecał mu, że Severus nie skończy w Azkabanie.

Severus tylko na to zamrugał, nie mogąc mówić, a nawet gdyby mógł, jedyne, co chciałby powiedzieć, to: mylisz się.

Pod koniec lutego Potter ponownie go odwiedza. Severus zastanawia się, ile czasu zajmuje mu dotarcie tutaj — najpierw Fiuu, potem łódź, kontrola bezpieczeństwa i tak dalej — i nie znajduje ani jednego powodu, dla którego mężczyzna przez to przechodzi.

Siedząc na ławce, Severus wyciąga nogi i zaczyna stukać palcami w swoje ramię. Potter jeszcze nie przybył, ale i tak ma na niego czekać. Ogląda swoje paznokcie, ponownie prostuje nogi i czeka. Dotarcie na miejsce zajmuje Potterowi kolejne trzydzieści minut.

— Cześć, przepraszam, długo czekałeś? Przy wejściu było niemałe zamieszanie. Ostatnim razem wszystko wypełniałem, ale mają cholerny burdel w swoich papierach. Tak czy inaczej… — Severus odwraca się, słysząc szelest szat i widzi Pottera grzebiącego w kieszeni. O wiele lepsze niż Thornsy, zaufaj mi.

Papierosy! Jego oczom ukazały się opakowania trzech marek, których nigdy wcześniej nie widział. Potter wyciąga rękę. Severus zaciska zęby. Rozważa odmowę, ale dlaczego nie skorzystać z naiwności Gryfona, skoro ten sam się o to prosi?

Przyjmuje je w milczeniu i od razu otwiera paczkę. Rubens, głosi etykieta.

— Mugolskie?

— Nie, kupiłem na Pokątnej, to dość młody sklep, ma zaledwie kilka lat.

Nowe sklepy na Pokątnej? Ile zmian przegapił przez te wszystkie lata? Osłania usta przed wiatrem, po czym zapala.

— Rzeczywiście, są dużo lepsze — mówi, zanim może się powstrzymać.

Wyciągając własnego papierosa, Potter cicho opada na miejsce obok niego. Pływy są dziś bardziej łaskawe dla brzegu; nie po raz pierwszy Severus czuje, że jego izolacja od reszty świata mocno go zmieniła. Jego ciało ogarnia nostalgia za wspomnieniami, których nie ma: nowym sklepem na Pokątnej, którego nigdy nie widział. Nową modą, która pojawiła się i zniknęła bez wiedzy Severusa. Incydentem w Hogwarcie, który rozwścieczył profesorów, chociaż on sam był za daleko, by w ogóle o nim usłyszeć.

Czasami wydaje się, jakby był tu od zawsze. Żadnych wiadomości, żadnych wieści z zewnątrz. Niemal kusi go, by zapytać o Minerwę, ale boi się, że Potter jej to przekaże, a wówczas ona poczuje się w obowiązku Severusa odwiedzić. Lubi swoją samotność i widok fal roztrzaskujących się o skały.

— Prasa kłamie, wiesz?— Potter wyrywa go z myśli i Severus podnosi głowę, patrząc na młodszego mężczyznę.

— To nie ty byłeś mężczyzną na zdjęciach?

Potter zaciska usta, na długą chwilę zamykając oczy ze wstydu. Jego policzki błyskają czerwienią smagane zimnym, porannym powietrzem.

— Tak, ale…

— W takim razie nieważne.

— Nie, pozwól mi wyjaśnić.

— Wyjaśniaj to swojej żonie, mnie to nie obchodzi.

Potter wzdycha.

— Rozwiedliśmy się.

— Ma szczęście.

— Wszyscy wydają się tak myśleć — mamrocze Potter. Pociera bez namysłu bliznę, po czym, jakby nagle przypomniał sobie o bliznach, patrzy na lewe przedramię Severusa. — Nadal tam jest?

— Nie, przeniósł się na drugą rękę.

— Ha. Ha. Wiesz, co mam na myśli.

— Oszczędź swoją ciekawość, gwarantuję, że będziesz pierwszą osobą, która się dowie, jeśli wróci. A może już nie jesteś taki wyjątkowy?

Potter ignoruje jego zaczepkę.

— Nie o to pytam. Wiem, że jest wyblakły. Chodzi mi o to, czy w ogóle jest jeszcze widoczny.
Severus zaciąga się.

— Co cię to obchodzi?

— Pracuję nad eliksirem, który może pomóc, jeśli nadal tam jest.

Severus prawie krztusi się dymem.

— Pracujesz nad eliksirem? I chcesz go na mnie wypróbować? Nie zostałem już wystarczająco ukarany?

— Właściwie jestem teraz całkiem dobry z eliksirów. Stworzyłem już jeden. Planowałem wziąć więcej lekcji eliksirów w Akademii Aurorów, ale… tak. Cóż, nie udało się.

— Jaki eliksir stworzyłeś?

Potter uśmiecha się bezczelnie, strzepując papierosa.

— Co bym otrzymał, gdybym dodał sproszkowany korzeń asfodelusa do naparu z piołunu, profesorze?

— Wywar Żywej Śmierci — odpowiada natychmiast Severus.

— A co bym zyskał, gdybym zamiast tego dodał jedną kroplę amortencji i rozgniecione nasiona asfodelusa?

Severus przez chwilę rozważa odpowiedź.

— Suszone czy świeże?

— Świeże.

— Takie połączenie zakończyłoby się fiaskiem. To gęstość korzeni pozwala eliksirowi odebrać przytomność, a co do eliksiru nasennego, wilgoć zniszczyłaby większość składników, więc działałyby wyłącznie te usypiające.

Potter uśmiecha się i kiwa głową.

Ale na co tu amortencja?

— Eliksir nasenny, który wywołuje sny o miłości — podsumowuje Severus, ale Potter wciąż się uśmiecha.

— Prawie, profesorze. Pomyśl jeszcze raz.

Severus zaciąga się jeszcze raz i nie przestaje myśleć. Nie czuł się tak od lat. Ach, oczywiście. Amortencja oddziałuje na zmysł zapachu, na co jednak można mieć wpływ, gdy człowiek śpi?

— Wspomnienia — mówi Severus. — Eliksir nasenny, który zamienia wspomnienia o miłości w sny.

— Dziesięć punktów dla Slytherinu — mówi Potter.

— Gratulacje — szydzi Severus. — Powinieneś rozważyć karierę szmuglownika narkotyków do Azkabanu. — Potter nie odpowiada, ale Severus nie może przestać o tym myśleć. — Ciekawe. — dodaje. — To dobry pomysł.

Potter chichocze.

— Dzięki.

— Przetestowałeś go?

— Tylko na sobie, to…

— Zapomnij, że pytałem.

Potter ponownie chichocze, a Severus mocniej otula się płaszczem. Wiatr z wdziękiem owiewa jego twarz, a on z satysfakcją zamyka oczy.

— Czego użyłbyś do Mrocznego Znaku? — pyta. Nie może poradzić nic na to, że pragnie sprawdzić, na ile rzeczywiście Potter poznał tajniki eliksirów.

— Mogę go zobaczyć?

— Nie ma mowy.

— Jak cię naznaczył?

— To bez znaczenia.

Potter sceptycznie przygryza dolną wargę.

— Rozciąłbym go.

Severus unosi brwi, ale Potter pewnie patrzy mu w oczy.

— Duże nacięcie, dokładnie pośrodku i drugie wokół niego. Następnie zastosowałbym eliksiry lecznicze. Wątroba smoka, napar z werbeny, korzenie dyptamu — gotowane razem przez dwa tygodnie, a następnie zmieszane z Miksturą Bezmyślności i gramem lub dwoma gwiezdnej trawy. Nie usunie to samego Znaku, ale przy odrobinie szczęścia czarna magia całkowicie zniknie.
Severus jest pod wrażeniem.

— Kto cię tego nauczył?

Potter wzrusza ramionami.

— W pewnym sensie ty.. Dostałem się na eliksiry tylko dzięki twojemu podręcznikowi. Po wojnie przeprowadziłem własne badania i im więcej eksperymentowałem, tym bardziej mi się to podobało.

Severus wstaje i idzie w stronę ogrodzenia, aby się o nie oprzeć.

— Sprytnie — przyznaje — ale nic to nie da.

— Dlaczego?

— Ty mi powiedz. — Rzuca mu wyzwanie.

Potter marszczy brwi, ale nie udaje mu się znaleźć odpowiedzi.

— Nie wiem.

— Tak myślałem.

Przez chwilę Severus zastanawia się nad wyjaśnieniem tego, ale dni jego nauczania dobiegły końca i wolałby nie dzielić się swoją cenną wiedzą z Potterem.

— Po to tu jesteś? Chodzi ci o mroczny znak?

— Już odpowiadałem na to pytanie.

— Nie.

Trąby powietrzne otaczające dziedziniec sygnalizują koniec wizyty nieprzyjemnie głośnym rykiem, a Severus wzrusza ramionami.

— Obawiam się, że wszystko, co dobre, musi się skończyć. Mogę tylko mieć nadzieję, że sobie poradzisz.

Potter rzuca niedopałek papierosa na ziemię i wstaje.

— Uważaj na siebie, Severusie.

— Potter — woła Severus, gdy mężczyzna ma zamiar wyjść. — Nie wracaj, jeśli nie przyniesiesz tego więcej. — Wskazuje na swojego papierosa.

Potter chichocze.

— W takim razie do zobaczenia za miesiąc.



~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyWto 18 Kwi 2023, 23:26

Rozdział 7


 1 marca, 2005




— Imię i nazwisko.

— Babbity Rabbitty.

— Współpracuj, Snape.

— O, widzisz? Jednak wiesz jak się nazywam.

— Imię i nazwisko, proszę.

— Nie pamiętam.

Auror pociera twarz, a pióro robi kleksa na pergaminie, gdy dociska je za mocno.

— Proszę, Snape, wyślemy to do ministerstwa.

— Och, mogłeś tak od razu. Podpiszesz z uściskami i całusami?

Auror patrzy na niego.

— W porządku — prycha, odkładając pióro do kałamarza i wypełniając formularz. — Severus Tobiasz Snape, urodzony dziewiątego stycznia 1960…

— Nic mi nie dzwoni — mówi Severus, patrząc na swoje paznokcie.

— Utrzymywałeś, że jesteś niewinny, tak?

— Owszem.

Auror potrząsa głową.

— Dalej obstajesz przy tej odpowiedzi?

— Właściwie to siedzę.

— Snape! — warczy aruror, uderzając dłonią w stół tak mocno, że przewraca kałamarz. Bierze głęboki wdech, podnosi go (tusz jest wszędzie), po czym znowu sięga poi pióro. — Dlaczego Potter cię odwiedza?

— Że co proszę?

— Nie przejawiał zainteresowania twoją osobą latami, co się zmieniło?

— O to, aurorze, będziesz musiał zapytać Pottera.

— Powiedziałbyś, że program resocjalizacyjny Azkabanu uczynił cię lepszym człowiekiem?

Znowu to pytanie. Dlaczego?

— Drastycznie — przeciąga Severus.

—Wypełniłeś wniosek o wcześniejsze…

— Nie.

Auror odwraca pergamin.

— Owszem, wypełniłeś. A Sędzia weźmie to pod uwagę tylko jeśli twoja… sytuacja uległa istotnej zmianie od czasu wydania wyroku. Więc pytam ponownie. Czy program resocjalizacyjny Azkabanu uczynił cię lepszym człowiekiem?
Severus zaciska usta.

— Nie.


 12 marca, 2005


— Severusie, cześć.

— Chcę, żebyś nigdy więcej mnie nie odwiedzał — mówi natychmiast Severus.

— Co? Dlaczego?

— Przysporzyło mi problemów, zostałem przesłuchany. Moja reputacja jest już wystarczająco nadszarpnięta, byłbym wdzięczny, gdybyś mi tego nie utrudniał.

Potter wydaje się kruchy i mały pośród podmuchach wiatru; jego grzywka jest odsunięta do tyłu, a szmaragdowe oczy wpatrują się prosto w duszę Severusa. Grzebie w kieszeni i w milczeniu podchodzi do Severusa. Meżczyzna już wcześniej widział ten miły, blady uśmiech; kiedyś należał do innej twarzy (otaczały ją rude włosy zamiast kruczoczarnych) i nagle zostaje wciągnięty we wspomnienie — wspomnienie o niej.

Potter kładzie paczkę papierosów na dłoni Severusa, a ten przez chwilę jest zdumiony. To ta sama marka co poprzednio, ale pudełko jest niebieskie zamiast żółtego.

— Te właśnie wyszły. Pomyślałem, że mogą ci się spodobać — mówi Potter. Severus gorzko ściska paczkę, po czym wyjmuje jednego, a resztę chowa do kieszeni dresu.

— Mówię poważnie, Potter. — Stojąc twarzą do żelaznego ogrodzenia, Severus zapala papierosa i obserwuje ocean. Potter podchodzi i staje obok niego, wpatrując się w wysokie fale.

— Mnie też Shacklebolt kazał przesłuchać — mówi cicho. — Chciał wiedzieć, czy moja blizna znów boli.

Jego blizna? Dlaczego pytają o to teraz, po tak długim czasie?

— Czy…?

— Nie, oczywiście nie. Twój Znak?

Severus wydmuchuje dym, ale nie odpowiada.

— W takim razie myślą, że wrócił.

Potter wzrusza ramionami.

— A przynajmniej, że ma zwolenników.

Och, bez wątpienia. Ci nigdy tak naprawdę nie odeszli. Ale jakie to ma znaczenie dla świata poza murami? Dlaczego komukolwiek miałoby zależeć na wszczęciu dochodzenia w sprawie tego, co dzieje się tutaj, między pokiereszowanymi Śmierciożercami?

Pottera w milczeniu wpatruje się w Severusie i wygląda na to, że może czytać w jego myślach.

— Mogę ci zaufać?

Severus uśmiecha się. Wiedział, że coś jest na rzeczy. Nareszcie.

— Śmiało.

Potter rozgląda się po spacerniaku, muska palcami ogrodzenie, a wyraz jego twarzy się nie zmienia. Bierze oddech i oblizuje usta. Nagle przez jego twarz przemyka cień i Severus rozpoznaje w nim żal.

— Nie możesz zareagować — mówi. — Nie powinienem…

— Dobrze — mówi Severus.

Potter kiwa głową.

— Po prostu zachowaj spokój.

I Severus spotyka jego wzrok, wstrzymując oddech.

Potter odwraca wzrok.

— Sprowadzają z powrotem Dementorów.

Krew Severusa tężeje w żyłach. Zapalniczka wyślizguje mu się z palców, upada na ziemię...

— Nie, słuchaj. Wyciągnę cię stąd, zanim to się stanie. Zachowuj się normalnie, pilnują... — Potter mocno chwyta go za nadgarstek. — Zachowuj się normalnie — syczy.

Severus wyrywa rękę.

— Dlaczego?

— Shacklebolt odchodzi na emeryturę — mówi Potter. — Przenosi się do Rumunii, a Priscus Pierce przejmuje władzę. Był moim szefem, szefem organów ścigania. Odbudowa Azkabanu była wyłącznie projektem Shacklebolta i oprócz pochłaniania zasobów, niewiele to zmieniło. Przestępczość nie spadła, Poplecznicy Voldemorta wciąż są aktywni. Nowe sojusze czystokrwistych w całej Anglii wyrastają jak grzyby po deszczu. Łapacze Śmierci, , Riddlesi, Czyści, Pełzający w Mroku i tak dalej. Pierce uważa, że resocjalizacja zawiodła i należy się jej pozbyć.

Potter kuca, podnosi zapalniczkę i oddaje ją Severusowi, którego palce są zdrętwiałe i ledwo udaje mu się ją odebrać

— Wszystkie dokumenty, które tu dostajesz, są ocenzurowane. Nie chcą, żebyś o tym wiedział. Sprowadzają ich w czerwcu i Azkaban powróci do swej dawnej sławy, dzięki czemu problem sam się rozwiąże.

Severus patrzy na niego beznamiętnie.

— Rozumiem.

— Poprosiłem o przesłuchanie w przyszłym miesiącu, żeby cię zwolnić warunkowo, zanim przybędą dementorzy. Nie byłeś przesłuchiwany, to było po prostu… standardowe przesłuchanie o przedterminowe zwolnienie, o które wystąpiłem w twoim imieniu. Proszę, tylko się nie złość.

Severus odrzuca papierosa i mocno uderza pięścią w płot. Oczy Pottera rozszerzają się pod wpływem nieoczekiwanego gniewu i cofa się.

— Wycofaj je.

—Co…?

— Kto dał ci prawo? Kto ci powiedział, że możesz wystąpić w moim imieniu, Potter?

— Ja… rozmawiałem z twoim prawnikiem i…

— A więc on też jest zwolniony!

— Severusie…

— Nie rozumiesz mnie, Potter? Zamiast twojej pomocy, wolałbym przyjąć pocałunek dementora, nie widzisz tego? Jak śmiesz zakładać, że będę potrzebował twojej pomocy! Czy ta nie zrujnowała mnie już wystarczająco?

— Ja…

— Ty i twoje bezużyteczne plany! Ostatnim razem, kiedy zaoferowałeś mi pomoc, Potter, dostałem dziewięć lat! Ciekawe, co będzie tym razem?

— Severusie…

— Nie. Nazywaj. Mnie. Severusem!

Severus wyciąga z kieszeni paczkę Rubensów i rzuca nią w Pottera. Paczka uderza go w twarz, jednak ten tylko mruga, ledwie się wzdrygając.

— Jesteś dla mnie nikim. Niczego od ciebie nie chcę. Zrobiłeś już wystarczająco dużo. Idź tam, gdzie jesteś naprawdę potrzebny i possij jakiegoś kutasa, czy co tam teraz robisz w wolnym czasie — szydzi Severus, obnażając zęby i odwracając się do wyjścia.

— Wyciągnę cię — odpowiada po prostu Potter.


17 marca, 2005


Szok wywołany wiadomością, którą przyniósł Potter,ciąży Severusowi przez kilka kolejnych dni.
Kiedy świece gasną, czeka na nich; spodziewa się przybycia dementorów. Myśli, że wkradną się do jego celi i pocałują go, więc nie śpi, czuwając. Zwraca uwagę na pojawiające się w jego głowie myśli, starając się wyłapać moment, kiedy nie będą jego, a wywołane przez mroczną istotę.

Korytarze wydają się zbyt zatłoczone, a jego cela pusta. Na spacerniaku jest zimno, a w kuchniach śmierdzi. Myśli o Lily, o śmierci Lily. Nie myślał o niej od dawna, ale kiedy nadejdą dementorzy, opanuje jego myśli. Na stałe. Doświadczy tego wszystkiego od nowa.

Pewnego ranka przychodzi jego prawnik z oficjalnym wnioskiem o zwolnienie warunkowe do podpisania (Pan Potter przesyła pozdrowienia, mówi prawnik, nieświadomy tego, jak bardzo ten komentarz irytuje Severusa) i wyjaśnia mu, jakie ma realnie szanse, które, co nie jest zaskoczeniem, są mniejsze, niż entuzjastyczne obietnice Pottera zakładały. Mimo to dwie trzecie jego wyroku skazującego zostało już wykonane; zostały dwa lata i dziewięć miesięcy. Jest szansa.

— Jeśli Wizengamot się zgodzi, postawią kilka warunków — mówi prawnik, a Severus nie jest zaskoczony, słysząc to.

Dotychczas nie powodował w Azkabanie większych problemów (oprócz pobicia Traversa) i od 2001 roku na ochotnika pracuje w kuchni. Mogą się zgodzić, to nie jest niemożliwe.

Myśli o dementorach. Lili. Morderstwo Dumbledore'a. Nie może przez to ponownie przechodzić. Nie może żyć z dementorami. To będzie jego koniec. Mimo urazy, jaką czuje do Pottera, podpisuje dokumenty.

Potter pisze do niego dwa razy i za każdym razem Severus przewraca oczami z obrzydzeniem na widok znajomego pisma. Listy nie mają większej wartości (mam nadzieję, że masz się dobrze, Severusie, i uważaj na siebie, Severusie), więc Severus odrzuca je zaraz po przeczytaniu i nigdy nie odpowiada.

Kilka dni później tuzin łodzi z wyrytą odznaką ministerstwa cumuje w pobliżu głównej bramy. Severus wie, po co tam są. Aurorzy odchodzą dla własnego bezpieczeństwa, zanim przybędą dementorzy.

To kwestia czasu.

Świadomość tego jest irytująca i wydaje się, że nikt inny nie podejrzewa, co się zaraz wydarzy. Jeśli Potter ma rację, dementorzy wrócą dopiero w czerwcu. Ale łodzie są tutaj i czekają.

Na czarną godzinę.


 25 marca, 2005


W piątek Severus zostaje wezwany na dół (przez długi, wyłożony dywanem korytarz z jasnymi oknami, do nowego pokoju z dwoma krzywymi krzesłami i zakurzonym stołem).

Prawnik znowu na niego czeka i mówi Severusowi, że wszystkie jego dokumenty są podstemplowane i zatwierdzone, a jego zwolnienie zaplanowano na dziesiątego maja.

Warunki: nie może opuścić Londynu przez kolejny rok. Ma trzy miesiące na znalezienie pracy i oczekuje się, że utrzyma ją przez dłuższy czas. Nie może zmieniać miejsca zamieszkania bez powiadomienia Wizengamotu.

Severus nie spodziewał się tak szybkich wieści, a tym bardziej pozytywnych.

Wyjdzie w maju. Niedługo będzie wolny.

Trudno mu w to uwierzyć.

Będzie miał swoją różdżkę.

Myśli o Potterze i prawie oślepia go nienawiść — mała dziwka będzie oczekiwała wdzięczności. Przeżyje, ale zostanie z długiem względem mężczyzny.

Jakby nie było.

Przeżyje.

Znów znajdzie się w otoczeniu ulic, domów i drzew. . A jeśli Potter rzeczywiście oczekuje jakiejkolwiek wdzięczności, Severus z przyjemnością zmiażdży jego głupie fantazje.

Wolność Severusa nie jest mu dana. Jest zwracana. Zawsze należała do niego, pomimo tego, że świat siłą mu ją odbierał. Nie zamierza być wdzięczny za odzyskanie tego, co zawsze było jego.

Severus łapie się na tym, że stoi na straconej pozycji, jeśli chodzi o planowanie. Obawia się, że mógł zapomnieć, jak wygląda życie na zewnątrz.

Ale znowu dotknie swojej różdżki. Znowu użyje magii. Na myśl o tym jego palce swędzą w oczekiwaniu. Znowu będzie nosił prawdziwe ubrania.

Dziesiątego maja, myśli.

Będzie wolny.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Disharmony
Team Heroes
Team Heroes
Disharmony


Female Wiek : 27
Skąd : Bydgoszcz
Liczba postów : 609
Rejestracja : 20/01/2015

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] EmptyNie 23 Kwi 2023, 10:04

Rozdział 8
12 kwietnia, 2005

— Kasza Kaznodziei — oznajmia zadowolony z siebie Potter na widok Severusa.

Siedzący na swoim ulubionym miejscu na ławce Severus, unosi brew, widząc podekscytowanie Pottera.

— Słucham?

Potter uśmiecha się szeroko.

— Kasza Kaznodziei. — Kiwa głową na przedramię Severusa. — Na znak. Nałożyłbym ją bezpośrednio na twoją skórę, a resztę zrobiłyby pijawki. — Severus przechyla głowę, rozważając to. — Mam rację, prawda? Znalazłem rozwiązanie.

Nie. Jest blisko, ale wciąż musi się wiele nauczyć. Eliksiry zawsze mają ukryty haczyk.

— Skutki uboczne?— Severus postanawia go sprawdzić.

— Krótki czas działania, zmęczenie, odrętwienie, zawroty głowy. Na dłuższą metę uwolnienie czarnej magii zatruje cię na śmierć?

Severus wstaje ze swojego miejsca, kręcąc głową, po czym chowa za ucho zagubiony kosmyk.

— Byłeś tak podniecony możliwością podzielenia się ze mną swoimi teoriami, że przyszedłeś z pustymi rękami?

— Już, już.

Severus przyjmuje Rubensy od Pottera i jednego od razu wsuwa między wargi.

— Jesteś bardzo pewien siebie — mówi jedwabiście. — Ale znowu się mylisz.

— Cholera — jęczy Potter.

— Daj spokój, Potter. Eliksiry nigdy nie były twoją mocną stroną, nie musisz się jeszcze bardziej poniżać.

— Och, tylko na to czekasz, ale spokojna głowa, to się nie wydarzy. Poza tym, eliksir leczniczy, nad którym pracuję, jest przeznaczony na wszelkiego rodzaju ślady i blizny. Daj mi trochę czasu to zobaczysz.

— Chyba nie wierzysz, że będziesz informował mnie na bieżąco o postępach.

— Och, mam dokładnie taki zamiar — mówi Potter złośliwie, osłaniając koniec papierosa Severusa dłonią, by go odpalić. Severus cofa się na ten gest i zamiast tego sam go zapala. — A tak w ogóle, ile palisz?— pyta Potter.

— Niewystarczająco — odpowiada Severus. — W dzisiejszych czasach towary są mało dostępne.

— Wyznaczyli ci datę?

— Dziesiątego maja.

Potter uśmiecha się do niego promiennie, a Severus decyduje, że to odpowiedni moment, by skończyć tę farsę.

— Co chcesz w zamian?

— Co masz na myśli?

Severus zaciąga się i mlaszcze językiem.

— Pojawiasz się znikąd po tylu latach, by ocalić mi skórę. Dlaczego? Czego ty chcesz?

Potter przechyla głowę.

— Nic, a czego twoim zdaniem mógłbym chcieć?

— Być może uznałeś, że to odpowiedni sposób, by przywrócić sobie publiczny wizerunek. Uratowanie członka Zakonu przed pocałunkiem dementora może być jedyną rzeczą, która pozwoli ci wyplątać się z bałaganu, w który się wpakowałeś, co?

— Co?

— Cały świat — warczy Severus — widział cię w najgorszym wydaniu. Nie udawaj, że jest inaczej.

Jednak Potter tylko na niego patrzy. Bez gniewu, nie broni się, nie walczy. Po prostu patrzy.

— Wiem — mówi.

— A więc, do rzeczy.

— Myślisz, że chcę cię wykorzystać.

— Naturalnie.

— Jesteś niewiarygodny, Severusie.

— A ty zawsze jesteś tym odważnym, co?— prycha.

Chce wolności. Pełnej swobody. Musi wiedzieć, czego dokładnie ma się spodziewać po wyjściu. Jeśli ma mieć na głowie Pottera, ciągającego go na wspólne wywiady i inne bzdury, musi wiedzieć. Postawa Pottera sprawia, że krew gotuje się mu w żyłach.

— Bohater. Męczennik. Naprawdę myślisz, że jestem tak głupi, by nie wiedzieć, że wykorzystasz to przy pierwszej lepszej okazji? Że nie spróbujesz wszystkiego, by się zrehabilitować przed opinią publiczną?— Potter otwiera usta, ale Severus jeszcze nie skończył. — Powiem ci coś, Potter. Sekcja Czwarta ma około trzystu więźniów, tak plus minus. Wszyscy widzieli twoje zdjęcia. Bóg jeden wie, ilu z nich się do nich spuściło. Teraz rozejrzyj się wokół siebie. To Sekcja Trzecia. Wszyscy ci mężczyźni również widzieli twoje zdjęcia. Handlują nimi. W tej chwili zdobią one ściany tak wielu cel, że niektórzy uważają je za obowiązkowy element wystroju.

Potter blednie. Wygląda na oszołomionego i może nawet zranionego — zupełnie jak dziecko, którym jest. Rozgląda się wokół, po czym naciąga kaptur i odwraca się twarzą do ogrodzenia.

— Tak, zakryj się. Jednak trochę na to za późno, prawda?— mówi ostro Severus.

— TO NIE BYŁA MOJA WINA!— krzyczy Potter, a Severus jest przerażony nagłym bólem w jego głosie. Tyle, jeśli chodzi o naciąganie kaptura, teraz już wszyscy się na nich gapią. — Czy możesz choć raz przestać być okrutnym, niewdzięcznym kutasem? — I oto jest. Łza w kąciku oka.

Chcąc się uspokoić, Potter odwraca głowę, by uniknąć wwiercającego się w niego spojrzenia Severusa. Jego palce drżą, gdy ściska płot.

— Też je widziałeś?— Jego głos jest niepewny, a ramiona unoszą się i opadają z każdym oddechem.

— Przyjrzałem się — mówi od niechcenia Severus. Potter wstrzymuje oddech, następnie kiwa głową. Pozostaje tak, odwrócony plecami i z głową schowaną pod kapturem. Severus go ignoruje.

Kiedy Potter ponownie staje z nim twarzą w twarz, ma całkowitą kontrolę nad swoimi emocjami. Jego twarz jest spokojna i opanowana. To zaskakuje Severusa.

— Nie ma w tym żadnego ukrytego planu — mówi stanowczo Potter. — Ja tylko próbuję ci pomóc. Nigdy nie poproszę o nic w zamian, jeśli o to się martwisz.

Jeśli to prawda, to Potter jest królem głupców.

— Teraz tak twierdzisz.

— Nic w zamian. Obiecuję.

— Dobrze.

— Masz gdzie się zatrzymać po…?

Severus powoli wydmuchuje dym, nie spiesząc się. Ma szansę — Potter jest na tyle łatwowierny, by zaoferować wszystko, komukolwiek, jeśli oznacza to zrobienie właściwej rzeczy. I Severus może to wykorzystać. Wystarczy, że odpowie, że nie, nie ma gdzie się zatrzymać.
Właściwie będzie musiał podać adres zamieszkania, taki, który Wizengamot będzie mógł namierzyć, a takiego nie ma.

Będzie to małe dźgnięcie w jego dumę w zamian za luksus, jakim będzie posiadanie miejsca do spania przez kilka pierwszych dni nowej rzeczywistości. Dzień lub dwa, aż uda mu się wypłacić trochę pieniędzy i znaleźć tanie mieszkanie czy pokój. Dopóki sam nie przekona się, czy Spinner’s End nadal nadaje się do zamieszkania. Dopóki nie uda mu się przystosować. A kiedy już stanie na nogi, odwróci się na pięcie i ich drogi już nigdy więcej się nie skrzyżują.

— Nie mam — mówi nonszalancko.

Potter nie waha się ani przez chwilę.

— Mieszkam w Londynie. To małe mieszkanie, ale możesz zostać u mnie na jakiś czas, jeśli chcesz.

Udając, że oferta go zaskoczyła, Severus kiwa głową.

-.-.-.-


10 maja, 2005

Severus Snape stoi w głównym holu Azkabanu i patrzy w lustro.

Nie widział żadnego od lat. W milczeniu wpatruje się w swoją twarz i czuje się, jakby spotkał starego przyjaciela. Jego włosy są długie, za długie, splątanymi pasmami sięgając aż za jego talię, okalając kościstą twarz i sprawiając, że cienie pod oczami wydają się wściekle niebieskie i surrealistyczne. Jego skóra wygląda na bladą i niezwykle delikatną. Broda jest siwa, szorstka i zaniedbana.

Ma teraz czterdzieści pięć lat, a zmarszczki wokół ust zdradzają go bardziej niż kiedykolwiek. Jego gardło szpeci długa szrama — ale wiedział o tym, więc nie powinien być tym tak zszokowany — z ciekawością przesuwa długim palcem po starych bliznach pozostawionych przez szwy.

To jest to. To koniec. Ubrany jest w te same szaty, w których przybył prawie siedem lat temu. Mówili, że trzymali je w pudełku, gdzie cierpliwie czekały na dzień, w którym będzie ich potrzebował. Nie ma na nich kurzu, tylko bliżej nieokreślony meszek.

Jego wierzchnia peleryna przywołuje wspomnienia z dni nauczania i prawie czuje na nich zapach swojej starej klasy. Trzyma swoją różdżkę.

Trzyma swoją różdżkę.

Potter przybywa brudną łodzią i wita się z Severusem niemal czule. Wszystkie dokumenty są podpisane, ostemplowane i gotowe. Severus wciąż oczekuje, że aurorzy ogłoszą, że to żart — zaciągną go z powrotem do celi i roześmieją się mu prosto w twarz, że ośmielił się uwierzyć, by to był prawda.

To jest prawda.

Aurorzy odprowadzają go na brzeg, a Severus przez długą chwilę patrzy na Azkaban, zanim wchodzi na pokład łodzi. Jego szaty są długie i zupełnie zapomniał, jak z wdziękiem się z nimi obchodzić. Kiedyś były niczym druga skóra — ale teraz są przemoczone morską wodą, ponieważ nie udało mu się ich podnieść, kiedy pokonywał odległość między brzegiem a łodzią.

Ściska różdżkę w rozpaczliwym uścisku, bojąc się, że zaraz ktoś mu ją odbierze i nie pozwala sobie na wypuszczenie wstrzymywanego powietrza, dopóki łódź w końcu nie odpłynie.

Już nigdy nie zobaczy Antonina. Ani Yaxleya. Czy nawet tego gówniarza, Atticusa.

Potter nie spuszcza z niego wzroku, opierając łokcie na burcie łodzi. Po raz pierwszy widzi go w pełnej okazałości — ma na sobie całkiem dużo biżuterii i innych dodatków, które najpewniej kazano mu zdejmować podczas odwiedzin; teraz bezwstydnie podkreślają jego ohydny styl.

Garść małych kółek i srebrnych ćwieków wyrasta z boku jego prawego ucha, podczas gdy lewe jest zupełnie nagie. Skórzane bransoletki zdobią oba jego nadgarstki, a paznokcie są pomalowane na czarno.

Dobrze.

Z pewnością nie jest już Jamesem Potterem. Nie. Harry Potter stał się czymś znacznie bardziej przerażającym. Stał się Syriuszem Blackiem.

— Co? — pyta Potter, wpatrując się w niego.

— Co?

— Gapisz się.

Severus uparcie odwraca wzrok i nie pozwala, by jego oczy ponownie zbłądziły. Łódka wiosłuje leniwie, a dotarcie do stałego lądu zajmuje prawie godzinę. Kiedy w końcu docierają, rozlega się cichy łomot (drewno uderza o skały), a wiosła nieruchomieją.

Potter wysiada pierwszy i prawie się przewraca, gdy jego buty ślizgają się w błocie. Idzie powoli przez płytką, szarą wodę, a po chwili Severus podąża za nim.

Oddalając się od linii brzegowej, Potter rzuca coś na siebie i Severus uświadamia sobie że to zaklęcie osuszające. Odkrycie tego tylko potęguje jego wściekłość na siebie samego.

Spędził całą godzinę na łodzi z przemoczonym brzegiem płaszcza, całkowicie zapominając, że może teraz użyć swojej różdżki, by go wysuszyć.

Dostosowanie się zajmie trochę czasu. Musi przypomnieć sobie, jak wygląda życie z magią.

Severus wsuwa różdżkę do rękawa i czuje się, jakby wracał do domu. Ziemia pachnie trawą i świeżo opadłym deszczem; podchodzi do najbliższego drzewa i po prostu kładzie na nim dłoń.

Może robić, co chce. Może iść wszędzie. Potter uśmiecha się do niego, a Severus rozważa rzucenie na niego klątwy. Teraz może to zrobić. Może przekląć Pottera. To dobry dzień.

— Chodź — mówi Potter, wybierając polną ścieżkę przez las. Severus podąża za nim, z wyciągniętą dłonią, muskając palcami mijane krzaki i gałęzie.

Wolny. Wolny.

Pośrodku małej polany czeka na nich stary ford anglia (jasnoniebieski, zdezelowany). Potter wyjmuje klucze (pobrzękują, jasne, z wiszącym przy nich puszystym, pomarańczowym czymś) i otwiera drzwi.

— Przez cały ten czas przyjeżdżałeś tu samochodem? — pyta Severus . Zakładał, że w pobliżu jest punkt Fiuu.

— Latającym samochodem, by być dokładniejszym, ale tak.

— Musiało ci to zajmować godziny.

— Zgadza się. Chodź.

Potter wsiada pierwszy, włącza silnik i pochyla się nad siedzeniem pasażera, żeby zwolnić blokadę. Stuka kłykciami w okno i Severus otwiera drzwi. Wsiada, zahacza rąbkiem peleryny o drzwi, potem szarpie się z nią przez całą minutę, zanim udaje mu się włożyć każdy skraj materiału do samochodu.

Potter pochyla się nad nim i blokuje zamek.

— Nie chcemy, żebyś wypadł — mówi. Naciska guzik, potem drugi. Samochód budzi się do życia z charcząc i trzęsąc się.

Severus chwyta siedzenie.

— Posiadasz licencję na to coś?

— Coś w tym stylu.

Zanim Severus może zaprotestować, twierdząc, że odpowiedź Pottera jest daleka od satysfakcjonującej, samochód wydaje kolejny głośny pomruk, po czym rozpędza się, mknąc przez las w kierunku brzegu, podskakując na skałach i korzeniach drzew i przedzierając się przez krzaki. Severus raz zarazem uderza głową w dach.

— Zapnij pas — mówi Potter.

— Wolałbym — kolejne uderzenie — użyć świstoklika lub Fi… zaraz utoniemy, idioto!— krzyczy Severus, łapiąc kierownicę i kręcąc nią maksymalnie w prawo. Zamyka oczy.

Nie czuje uderzenia, ostrego zakrętu a samochód nie zalewa się wodą.

Severus otwiera oczy.

Lecą.

Naga, skalista wyspa, na której wzniesiono Azkaban, wydaje się z tej odległości mała i krucha, niknąc w chmurach.

Severus opuszcza okno, a chłodne powietrze uderza go w twarz.

Merlinie.

To naprawdę koniec.

Potter ciągnie za szalik i rzuca go na tylne siedzenie.

— Miło, prawda? Wietrznie.

— Tak — chrypi Severus.

— Właśnie dlatego nie używam świstoklików — wyjaśnia Potter. — Latanie tym staruszkiem ma swoje zalety.

Severus pozwala, by wiatr go pochłonął, głośny dla jego uszu i bolesny dla opuszczonych powiek. Czuje, że mógłby się rozpłakać. Samochód przebija się przez ostatnią warstwę chmur, a gdy już jest ponad nią, Severus się uśmiecha. Azkaban zniknął.

Nareszcie.

Potter naciska kolejny przycisk i wskazuje na schowek.

— Mam tam wodę i przekąski, jeśli chcesz. I mnóstwo śmieci, ale — otwiera go z pewnym wysiłkiem, wciąż trzymając jedną rękę na kierownicy i patrząc w niebo przed sobą — poczęstuj się.

Severus wpatruje się w plątaninę chusteczek, niedojedzonych czekoladek, butelek i fiolek z eliksirem. Wodzi między nimi palcem, uważając, by nie dotknąć niczego, co należy do Pottera. Na samą myśl zamyka go z niesmakiem.

— Kiedyś chciałeś, by wydalono nas za ten samochód — mówi Potter. — Pamiętasz?

Severus patrzy na niego.

— To ten sam samochód?

— Aha. Przez jakiś czas mieszkał w Zakazanym Lesie. Całkiem sam. Wrócił do domu po wojnie pokryty mchem i gąsienicami. Pan Weasley tak bardzo starał się go okiełznać… Biedaczysko, kompletnie zdziczał.
Severus wyciąga rękę przez okno. Zaciska palce i je rozluźnia.

— Jak samochód Weasleyów znalazł się w twoim posiadaniu?

Potter robi minę.

— Prezent zaręczynowy. Lipiec 1999. Odmówił przyjęcia go z powrotem, kiedy rozstaliśmy się z Ginny. Teraz jest mój.

Nagle samochód gwałtownie przechyla się na bok i Severus traci równowagę.

— Pas — przypomina mu Potter. — Nie mówiłem, że go oswoiłem.

Severus zgadza się, na wpół oszołomiony i otumaniony prędkością, kolorami i radością. W Azkabanie słońce nigdy nie było tak jasne. Nigdy tak realne, tak blisko. Dopiero gdy pokonują kolejną warstwę chmur, samochód zwalnia i sunie po niebie, jakby jechał po gładkich, doskonałych torach. Pod nimi surowe, szkockie morze ustąpiło miejsca bujnej zieleni pól uprawnych i niekończących się rzędów ceglanych domów.

— Więc, jak to jest?— pyta Potter. — Opuścić Azkaban.

Samochód znów się przechyla, a Severus chwyta za pasek.

— Czy to się powtórzy?— prycha.

Potter wzrusza ramionami.

— Tak i nie. Zależy od tego, czy odpowiesz na moje pytania.

Severus piorunuje go wzrokiem.

Potter się śmieje.

— Żartuję. Nie musisz nic mówić. Po prostu ciesz się lotem — dodaje radośnie, włączając radio, po czym opuszcza również swoją szybę.

Koniec części pierwszej


fanart stworzony przez MrViran:

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Af3ad004e97c94329d01ebc4d41f7f38ebdae802

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Zamierzam rozpalić ogień w twoich zimnych oczach ~

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] B5pMaSR

 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Tumblr_o9jwcyvean1tg9m4fo1_500


~ Wielbię cię ~

Powrót do góry Go down
http://www.topkoty.pl
Sponsored content





 [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty
PisanieTemat: Re: [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]    [HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS] Empty

Powrót do góry Go down
 
[HP][Z] Ab Intra [8/8][HP/SS]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Literatura & Ekranizacja :: Harry Potter :: Slash :: +12-
Skocz do: