~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [Kingsman][T][M] Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni [HH/GU]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Kingsman][T][M] Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni [HH/GU] Empty
PisanieTemat: [Kingsman][T][M] Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni [HH/GU]   [Kingsman][T][M] Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni [HH/GU] EmptyNie 29 Paź 2023, 11:11

Tytuł: Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni
Oryginalny tytuł: Every Club's Got a Secret Handshake
Autor: ChuckleVoodoos
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: http://archiveofourown.org/works/3501992

Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni

Dłonie Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Oczywiście robiły to teraz, ale nie zawsze. Harry był tym, który nauczył Eggsy’ego, jak zrobić perfekcyjne Martini. Był tym, który mógł grać przynajmniej na trzech różnych instrumentach muzycznych i był niczym lekarz ze stalowymi nerwami oraz dłońmi jak chirurg. Jego dłonie ratowały życie i je zmieniały. Nadal robiły obie te rzeczy, ale Harry był ślepy na to wszystko i mógł myśleć tylko o tym, co stracił, a nie o tym co zyskał.

Lekarze (Merlin) powiedzieli Eggsy’emu, że chociaż kula wbiła się w mózg, to nie spowodowała zbyt wielu obrażeń. Przełamała czaszkę wylatując na zewnątrz, tuż nad brwią, dzięki czemu nie pozbawiła go oka. Chociaż zrekonstruowali ten obszar, to nadal istniała duża szansa na głębokie blizny i pewne dolegliwości związane z formowaniem czaszki. Istniał również poważny obrzęk mózgu i nie wiedzieli jakie trwałe efekty neurologiczne mógł spowodować, aż nie zniknie i Harry nie obudzi się. Mógł nie pamiętać Eggsy’ego. Kingsmanów. Mógł zapomnieć, jak rozmawiać, chodzić, uśmiechać się do Eggsy’ego i nazywać go idiotą bez wypowiedzenia jednego słowa.

Mógł nie być Harry’m.

Dlatego, było to tak pięknie bolesne, kiedy Harry obudził się na nie więcej niż minutę lub dwie, faktycznie odzyskując przytomność i skupiając się na Eggsy’m. Powiedział głosem chropowatych od nieużywania, ale zupełnie zrozumiałym:

— Mam piekielny ból głowy, Eggsy. — Zamrugał patrząc na młodszego mężczyznę, ubranego w elegancki, ciemny garnitur, mającego na nosie okulary w standardowych, ciemnych oprawkach oraz głupi, pełen emocji uśmiech. — Uznaję, że wygraliśmy — dodał z przekąsem. — Dżentelmeni nie przechwalają się, Egssy, nawet jeśli chodzi o czynny — zbeształ go Harry, widząc pełen samozadowolenia uśmiech młodzieńca. Eggsy przestał się uśmiechać i zamiast tego zaczął się w niego wpatrywać.

— Pobiłeś wszystkich w barze, żeby się przede mną popisać. — Podkreślił z niedowierzaniem, a Harry zaśmiał się po raz pierwszy od trzech miesięcy.

A kiedy to zrobił, Merlin przybiegł, żeby sprawdzić go i uśmiechnął się rzadkim uśmiechem ulgi na widok przytomnego, świadomego i jawnie śmiejącego się z Eggsy’ego przyjaciela. Eggsy nie mógł przestać się szczerzyć, ponieważ Harry miał się dobrze. Jego Harry był w porządku.

Później bandaże zostały ściągnięte. Wgłębienie w kości było ledwo zauważalne. Wszystko zostało przemyślane podczas zabiegu, a zabliźniona tkanka nie była taka zła, jak mogła być. Eggsy myślał, że mężczyzna wyglądał raczej rozkosznie z bliznami wybuchającymi niby gwiazdy, przecinającymi jego brwi i przechodzącymi trochę na czoło, jakby był Harry’m Potterem zamiast Harry’m Hartem. Mężczyzna, który przeżył. Harry zmarszczył brwi, gdy sam zobaczył rezultat obrażeń. Próżny drań, ale nie wydawał się zbytnio odrzucony nimi. Harry Hart wydawał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

A potem zdają sobie sprawę z tego, że jego dłonie nie tylko drżały ze słabości, czy też z jakikolwiek innego, niejasnego, irytującego, ale ostatecznie tymczasowego powodu. One po prostu się trzęsły i nigdy nie przestaną. I wtedy Harry wyglądał tak, jakby jego świat się skończył – nie wyglądał tak, gdy został postrzelony, nie wtedy, gdy V-Day dosłownie zniszczył świat, ale w momencie kiedy zdał sobie sprawę, że całe jego życie miało się zmienić. Stracił tę jedną małą rzecz w starciu ze śmiercią. Nie swoje życie, nie umysł. Nie, Harry Hart stracił stabilne ręce, a do było dla niego tysiąc razy gorsze.

Kingsman potrzebuje stabilnych rąk — powiedział Egssy’owi. — Podam się dymisji — zwrócił się do Merlina. — Egssy będzie godnym podziwu Galahadem — stwierdził do nich.

I obaj powiedzieli Harry’emu, że może się pieprzyć, jeśli myślał, że może tak łatwo zrezygnować. Merlin powiedział prywatnie Harry’emu, że Kingsmen posiadał kiedyś agenta z dwoma protezami, a ona była jednym z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek mieli. Dlatego też jego problem nie był czymś, co mogłoby go pokonać. A i tak Harry nie mógł zrezygnować, ponieważ był teraz Arturem i potrzebują go, bo inaczej cała ta cholerna organizacja pójdzie w diabły. A Eggsy miał już kryptonim Exalibur i na litość boską, nie miał zamiaru zrezygnować z bycia niesamowitym mieczem z legendy, by stać się rycerzem o najtwardszym sercu.

— Technicznie nie zdał testu. — Merlin przypomniał Harry’emu pewnego wieczoru. — Nie mogłem dać mu żadnego z ustalonych nazw rycerzy bez łamania jakiś ważnych reguł. Mogę powiedzieć, że „starzy chłopcy” strasznie się rzucali, jeśli o to chodziło. Więc uczyniłem go czymś nowym. Czyś nie jestem genialny? — zapytał z przebiegłym uśmieszkiem.

Był to taki sam uśmieszek, który posłał Egssowi, gdy zaoferował mu tę pracę, ze słowami:

— Artur i jego zaufany Excalibur, walczących ramię w ramię, aż do śmierci. Czy to nie brzmi dobrze?

Merlin nie zwrócił im na to uwagi, ale obaj patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami, oddychając ciężko.

— Boże, tak.

I rzeczywiście brzmiało to nieźle, brzmiało cholernie niesamowicie, ale na drodze do cholernego niesamowitego zakończenia były pewne przeszkody. Na przykład dłonie. Stało się to tym torturującym, małym łańcuchem niedopowiedzeń, które Eggsy słyszał za każdym razem, gdy Harry widział, jak trzęsły mu się ręce i wyglądał na bardziej załamanego.

Ręce Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Ręce Harry’ego trzęsły się, kiedy podpisywał się swoim imieniem i nazwiskiem na wszystkich raportach, formularzach i innych irytujących dokumentach, które przypadały świeżo upieczonemu Arturowi. Podpisy zawsze wyglądały, jakby zostały wykonane podczas trzęsienia ziemi, wszystkie były pofalowane i nierówne. Eggsy widział, jak patrzył na trzymany w dłoni długopis i słyszał, jak mężczyzna myślał: Ręce Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Dlatego Eggsy namawiał Merlina, dopóki mężczyzna nie rozkazał (ze znacznie mniejszą niechęcią, niż udawał, a Eggsy wiedział, że również widział wyraz twarzy Harry’ego podczas podpisywania dokumentów), że wszystkie raporty muszą być pisane na maszynie i przesyłane elektronicznie - oczywiście, aby zaoszczędzić papier, ponieważ w tym przypadku w czasie wiecznej katastrofy, którą stworzył V-Day, liczył się każdy szczegół. Patrzył, jak Harry stukał, klikał w iPada leżącego na stole przed nim i nie było szans, aby jego palce się trzęsły podczas szybkich ruchów szturchających oraz nikt nie mógł zobaczyć, czy to robiły, a Merlin subtelnie kiwnął mu głową z drugiej strony sali odpraw po zakończeniu spotkania. Eggsy chciał przybić wysoką piątkę, ale został brutalnie odrzucony. Merlin mógł być doskonałym partnerem zbrodni, ale był również niezłym kutasem.

Ręce Harry’ego drżały, kiedy trzymał broń - właściwie ręce Harry’ego nigdy, przenigdy nie powinny trzymać broni, przynajmniej według Merlina. Był bardzo ostrożny w sposobie, w jaki to mówił, ale wyraźnie dawał do zrozumienia, że Harry nie mógł używać broni w bazie, gdy ktoś znajdował się w zasięgu strzału (co miało miejsce przez cały czas) i nie wolno mu było w ogóle używać broni podczas misji, nawet jeśli zostanie do nich dopuszczony. Eggsy widział, jak patrzył na nowych rekrutów maszerujących przez teren w kierunku strzelnicy i słyszał, jak myślał: Ręce Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Dlatego Eggsy ubolewał nad swoim brakiem umiejętności posługiwania się granatami, ładunkami EMP i granatami błyskowymi - wszystkim, co można było rzucić z niewielką cielesnością, a mimo to osiągnąć niszczycielskie skutki. Harry krzyczał i wrzeszczał z powodu niedociągnięć Eggsy’ego i wziął go na prywatne lekcje. Eggsy już dokładnie wiedział, jak używać tych wszystkich rzeczy, ale obserwował, jak Harry pokazywał mu sposób prawidłowego użycia bomby dymnej, nie dławiąc się oparami, patrzył, jak zadowolony uśmiech pojawił się na twarzy Harry’ego, gdy ten wpadł w znajome ruchy i kiedy Harry skończył, Eggsy celowo zepsuł swoją próbę, tak że Harry musiał mu to pokazać jeszcze raz. Częściowo dlatego, że uszczęśliwiało to Harry’ego, ale głównie dlatego, że uśmiech Harry’ego, kiedy był szczęśliwy był naprawdę cholernie wspaniały, a Eggsy był samolubny, w porządku?

Ręce Harry’ego drżały, kiedy nalewał herbatę. Porcelana grzechotała, gdy przenosił tacę na stół, więcej herbaty wyleciało na zewnątrz filiżanki niż w niej zostało, gdy przechylał dzbanek, a czasami filiżanka uderzała o jego wargi, a kropla lub dwie napoju spływały po jego brodzie plamiąc jego wykrochmaloną białą koszulę lub wyrazisty niebieski krawat. Eggsy widział, jak spoglądał na swój skądinąd nieskazitelny strój i słyszał, jak myślał: Ręce Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Dlatego Eggsy pozbył się spodków i tak były takie beznadziejne. Sam nalewał herbatę, gdy tylko miał okazję, bo Harry uczył go, jak być dżentelmenem, a dżentelmen zawsze nalewał herbatę swoim gościom. Kiedy Harry nalegał, by sam to zrobić, Eggsy bez protestów przytakiwał głową, a jeśli dzbanek herbaty przechylił się nieco za bardzo podczas nalewania, cóż, Eggsy nie na darmo miał superszpiegowski refleks. To swego rodzaju ćwiczenie szkoleniowe - złapać herbatę w filiżankę przy minimalnym ruchu i bez ostrzegania celu o niebezpieczeństwie. Jeśli Harry rozlał tą jedną lub dwie krople herbaty na swój krawat, Eggsy wyleje trzy lub cztery na własną koszulę i na dokładkę ubrudzi klapy marynarki okruszkami ciastek i jeśli ktoś z Rycerzy śmiałby to skomentować, to skopałby im cholerne tyłki.

Ręce Harry’ego drżały, gdy zapinał guziki swojej koszuli, gdy tworzył idealny węzeł na krawacie, gdy zawiązywał sznurówki jego oksfordów w nienaganną kokardkę. Eggsy wiedział o tym tylko dlatego, że raz widział, jak Harry przygotowywał się rankiem - nie żeby Eggsy próbował rzucić okiem czy coś, takie rzeczy po prostu się zdarzały (a jeśli było tak, że wpatrywał się trochę za długo, z pewnością nie było to podglądactwo, ponieważ to było dla zboczeńców) - i nigdy, przenigdy nie dał po sobie poznał, że wiedział to. Harry’emu zajmowało całe dwadzieścia minut, by przyszykować się rano, dwa razy dłużej niż zwykle (a to, jak mężczyzna mógł wyglądać tak perfekcyjnie i idealnie jak Harry Hart niezależnie od czasy, było nie do zniesienia). Eggsy widział (ale tylko raz, bo nie był zboczeńcem) Harry’ego z frustracją widoczną na twarzy zapinającego kolejny przegapiony guzik w koszuli i słyszał, jak myślał: Ręce Harry’ego Harta z pewnością nie powinny się trząść.

Dlatego Eggsy poświęcał rano trzydzieści minut na przygotowanie się, odmierzając czas na telefonie i codziennie upewniał się, że nie miał uczesanych włosów a jego krawat był przekrzywiony. Harry beształ go za nieodpowiedni wygląd, czekając na Eggsy’ego przy drzwiach z parasolką na ramieniu, wyglądając idealnie. Przywoływał Eggsy’ego bliżej, wystarczająco blisko, by młodszy mężczyzna mógł poczuć ciepło ciała Harry’ego na swoim, by poczuć zapach jego wody kolońskiej, marki, o której Eggsy nawet nie słyszał, zanim poznał Harry'ego, a teraz nie miał jej dość. Harry wprawnie pociągał za koniec krawata jednym szybkim ruchem, nie mając czasu na drżenie dłoni i układał go, aż leżał płasko, lekkimi, szybkimi ruchami. Muskał dłonią rozczochrane włosy Eggsy’ego i odgarniał je z twarzy z niemal czułą troską, a Eggsy na chwilę zamykał oczy i udawał, że to znaczy więcej, niż faktycznie, że jego włosy były potargane od rąk Harry'ego przesuwających się po nich podczas całowania. Harry mówił Eggsy’emu podczas wychodzenia przez próg, że powinien popracować nad swoją poranną rutyną, ponieważ zajmowało mu to zdecydowanie za dużo czasu. Eggsy prychał i stanowczo odmawiał skrócenia swojej rutyny nawet o sekundę. Uśmiechał się szeroko, gdy widział, że Harry ukrywał uśmiech.

Ręce Harry’ego drżały, gdy siedział w zimnym, białym skrzydle szpitalnym i czekał, aż Eggsy się obudzi. Eggsy tym razem nie widział trzęsących się rąk Harry’ego ponieważ był w śpiączce farmakologicznej i przez jakiś czas niewiele widział. Merlin jednak to dostrzegł, kiedy wpadał, żeby sprawdzić parametry Eggsy’ego, kiedy tylko miał czas (znajdował czas, raz na dwie godziny, niezależnie od tego, czy był światowy kryzys, czy nie). Widział Harry’ego ściskającego przed sobą ręce, jakby się modlił i może rzeczywiście tak było. Jego ręce trzęsły się jak liście na wietrze, bardziej niż zwykle z przerażenia i adrenaliny. Minęły trzy dni, a Eggsy nadal się nie obudził. Trzy dni, trzy strzały w klatkę piersiową, dwa złamane żebra, znaczny krwotok wewnętrzny i obrzęk wokół serca. Harry nie opuszczał go ani na chwilę. Merlin miał nadzieję, że Eggsy będzie to wiedział, niezależnie od jego stanu.

Roxy widziała, jak dłoń Harry'ego się trzęsła, gdy przesuwał palcami po konturach twarzy Eggsy’ego, zatrzymując się tam, gdzie drogę blokowały rurki, brzydkie i niezgrabne w porównaniu z delikatnymi rysami młodszego mężczyzny. Patrzyła, jak splatał swoje palce z palcami Eggsy’ego i potrzebne były do tego trzy próby (trzy dni, trzy strzały), ale po prostu kontynuował, aż splótł je wszystkie i wtedy nie puszczał. Po prostu nie odpuszczał i cały czas szeptał do Eggsy’ego, a ona wychwytywać tylko fragmenty, ale słyszała dużo “proszę”, “błagam”. Wymknęła się, zanim mógł ją zobaczyć, bo wiedziała, że to, co widziała było przeznaczone tylko dla Harry’ego i Eggsy’ego. Ten bezmyślny kretyn powinien się wkrótce obudzić, aby móc to docenić.

Eggsy więc obudził się, bo czuł, że wszyscy w myślach narzekali na to i równie dobrze mógł ich usłyszeć. Pierwszą rzeczą, którą ujrzał był nieogolony i w pogniecionych ubraniach Harry, siedzący na krześle obok łóżka. Pierwszą rzeczą, którą czuł, była drżąca dłoń Harry’ego w jego własnej. Może nie była stabilna, ale była ciepła i stwardniała we wszystkich właściwych miejscach, idealna. Wziął głęboki oddech, gardło wciąż bolało go od rurek, które tam wepchnięto i wyszeptał imię Harry’ego. Brzmiało to jak wystrzał w cichym pokoju i natychmiast Harry gwałtownie wrócił do rzeczywistości i spotkał półprzytomne od snu spojrzenie Eggsy’ego swoim pozbawionymi tego. Harry zerwał się na nogi, pokonując odległość wynoszącą zaledwie krok do łóżka Eggsy’ego, a potem całkowicie opadł na materac, bardzo uważając, aby nie potrącić żadnych rurek, z ostrożnością człowieka, który z własnego doświadczenia wiedział dokładnie, jak to ma się odbywać.

Zajęło Eggsy’emu chwilę, zanim zdał sobie sprawę, że był to uścisk, a nie Harry, który stracił przytomność z powodu braku jedzenia lub snu, i dopiero po chwili odwzajemnił gest, ignorując szarpnięcie kroplówki w dłoni, chowając twarz we włosach Harry’ego i po prostu oddychając. Harry mruczał: “dziękuję, dziękuję, dziękuję” w kółko, a Eggsy nie był pewien, czy dziękował mu, Merlinowi, czy może zupełnie komuś innemu, ale pozostał cicho i trzymał Harry’ego tak mocno, jak tylko mógł, słabymi ramionami, dopóki Merlin nie przyszedł ich sprawdzić. Nadal nie odsunął się i Harry również tego nie zrobił, mimo że była to całkowicie nie dżentelmeńska pozycja.

Ręce Harry’ego trzęsły się, kiedy wkładał kluczyk do zamka drzwi frontowych. Eggsy’emu w końcu pozwolono wrócić do domu, jego żebra wciąż były trochę wrażliwe, ale oszalałby, gdyby spędził jeszcze jedną chwilę w tym niestabilnym szpitalnym łóżku, krztusząc się owsianką. Nawet Merlin wiedział o tym na tyle dobrze, że ograniczył straty i wysłał go do domu. Eggsy nie powiedział ani słowa, kiedy Harry za pierwszym razem nie wycelował w zamek i musiał zrobić to ponownie, bo był z Harry’m, w domu i kogo to obchodziło, czy dostanie się do środka zajmie sekundę lub dwie dłużej? Na pewno nie Eggsy’ego.

Opierał się na Harry’m może trochę bardziej, niż było to konieczne, gdy mężczyzna pomagał mu się dostać na górę. Właściwie, w rzeczywistości nie musiał się w ogóle na nim opierać, biorąc pod uwagę, że jego nogi to prawdopodobnie jedyne części jego ciała, które w tym momencie nie były kontuzjowane, ale Harry nie kazał mu przestać i nie było mowy, żeby Eggsy przepuściłby szansę na dotknięcie Harry’ego. Harry był taki delikatny, kiedy kładł Eggsy’ego na łóżku i brzmiał tak czule, kiedy mówił, że JB przeżuł stare kapcie Eggsy’ego (jak twierdził Harry, był to akt łaski, biorąc pod uwagę stan tych rzeczy), ale Harry przyniesie Eggsy’emu parę, którą kupił, aby zastąpić te zniszczone. Och, i był również pasujący do nich szlafrok, więc go również kupił, to nie był żaden problem. Harry wrócił do pokoju z ciemnoniebieskim szlafrokiem i kapciami, które wyglądały, jakby musiały kosztować małą fortunę. Harry powiedział mu, że to było naprawdę nic i pomyślał, że Eggsy’emu mogły się spodobać. Eggsy po raz kolejny zdał sobie sprawę, dlaczego kochał tego człowieka, dlaczego tak wiele czuł wobec niego.

Posłusznie założył absurdalnie puszysty i ciepły szlafrok oraz kapcie, podczas gdy Harry wyszedł, żeby zrobić mu herbatę - ten człowiek był kwoką bardziej niż ktokolwiek inny, niż Eggsy znał.

— Zdecydowałem się zaparzyć rumianek, bo Merlin przestrzegł, że kofeina może nie być na razie wskazana, a te bezkofeinowe smakują raczej okropnie. Jest oczywiście cytryna i miód na gardło oraz…

Ręce Harry’ego się trzęsły, kiedy tracił uścisk na kubku i ten spadł na podłogę. To była solidna rzecz, jeden z tych wytrzymałych, ceramicznych potworów Eggsy’ego, a nie delikatna porcelana Harry’ego, więc naczynie pozostało nienaruszone, ale herbata rozprysnęła się wszędzie, mocząc buty Harry’ego i podłogę wokół nich. Harry spoglądał na rozlaną na podłodze herbatę, która również przenikała delikatną skórę jego butów. Eggsy słyszał jak myślał - nie, Harry o niczym nie myślał, zamiast tego odczuwał o wiele za gwałtowne emocje. Eggsy widział frustrację, zakłopotanie i cierpienie na jego twarzy, zanim Harry podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały.

I wtedy Eggsy dojrzał wstyd.

Harry Hart nigdy nie powinien czuć wstydu z powodu jego głupich, trzęsących się rąk.

— Przepraszam… Przyniosę ręcznik, kolejną herbatę… w tym samym kubku, jeśli chcesz, oczywiście wcześniej go wypłukam, ale…

— Harry. — Eggsy przerwał mu, bo Harry wyglądał na gotowego do ucieczki, a Eggsy nie sądził, że uda mu się go złapać z dwoma złamanymi żebrami. I nagle Eggsy wiedział, że musiał właśnie teraz powiedzieć Harry’emu, że nie było nic złego w jego drżących dłoniach, a Eggsy nie przejmował się podłogą, a poza tym mieli o wiele więcej herbaty niż potrzebowali. — Harry, cholernie kocham ciebie i twoje pieprzone ręce.

Och. Albo może był to idealny moment, aby w lawinie wulgaryzmów wyznać swoje dozgonne uwielbienie dla swojego zdenerwowanego mentora. Tak, to było to.

— Słucham? — zapytał Harry i jedyną dobrą rzeczą w tej sytuacji było to, że Harry nie wyglądał już na zawstydzonego. Wydawał się być zszokowany, naprawdę oszołomiony i choć było to lepsze niż zawstydzenie, nie do końca wzmacniało to pewność Eggsy’ego w kwestii tego całego wyznania. — Przepraszam, chyba źle usłyszałem.

— Słyszałeś tę część, że cię kocham? — Harry kiwnął głową w oszołomieniu. — I twoje ręce? — Kolejne powolne przytaknięcie. — To nie, dobrze słyszałeś. A teraz usiądź i zdejmij buty i skarpetki, zanim dostaniesz grzybicy od tej herbaty.

Harry był posłuszny, wyglądając na lekko zszokowanego, pokornie zdejmując buty i wkładając w nie przemoczone skarpetki, jakby nie zostały doszczętnie zniszczone. Zawahał się, najwyraźniej szukając innego miejsca, ale w końcu poddał się i usiadł na łóżku. Prawie ześlizgiwał się z krawędzi materaca, więc Eggsy wyciągnął rękę i przyciągnął go bliżej. Rozsiadł się na kołdrze ze skrzyżowanymi nogami i patrzył, jak Harry w wahaniem zrobił to samo. W tej pozycji wyglądał dość niezręcznie; właściwie to było całkiem urocze, ale w tym momencie nie był to czas na dokuczanie.

— Tak więc. Miłość. Ja. Ty. Co o tym myślisz? — zapytał Eggsy po czymś, co wydawało się godzinami rozciągającej się ciszy. Zanim Harry odpowiedział, minął podobny okres.

— Chyba nie jestem do końca pewien… To znaczy, oczywiście, że mnie lubisz. Jestem twoim mentorem i przyjacielem. To naprawdę nie jest takie odkrycie, jak sobie to wyobrażasz. — Eggsy prychnął.

— Taaaa, nie, nie lubię cię w sensie mentorskim. Bardziej w sensie “pozbądźmy się tego głupio atrakcyjnego garnituru, używając zębów”, a następnie metodą “pierdolmy się tak mocno, że zarejestruje się to w skali Richtera” sposób, dopełniając to na koniec “zaparzę ci herbatę i pocałuję cię tak, że uśmiech nie zejdzie ci z twarzy do końca życia”. — Harry wyglądał, jeśli to możliwe, na jeszcze bardziej oszołomionego. — Taaak. — Eggsy zakończył niezręcznie. Być może posunął się za daleko. Był całkiem pewien, że Harry zrozumiał, o co chodzi kilka cholernych zdań temu, ale trudno było przestać, kiedy już zaczął.

Szok Harry’ego powoli przeszedł w coś jeszcze gorszego i niemożliwie lepszego: w nadzieję. Jakby to nie było pewne, jakby w każdej chwili miało zostać mu odebrane, ale och, chciał tego.

— Zdajesz sobie sprawę, że istnieją dziesiątki powodów, dla których jest to okropny pomysł — ostrzegł go Harry. — Jestem ponad dwa razy starszy od ciebie, sprawuję nad tobą władzę, mamy zupełnie różne osobowości, które ścierają się przy każdej okazji. — Zamilkł, posyłając młodszemu mężczyźnie pokonane spojrzenie, jakby teraz, gdy rzucił te marne wymówki, które Eggsy miał zamiar odrzucić, młodzieniec miał uciec.

— To trzy. Powiedziałeś, że są dziesiątki. — Spierał się nieco małostkowo, a kiedy Harry otworzył usta, jakby miał zacząć wyliczać jeszcze kilka powodów, aż dotrze do tuzina, Eggsy wtrącił się: — I dla porównania przychodzi mi do głowy z milion powodów, dla których to niesamowity pomysł. Oraz tylko około pięćdziesiąt procent z nich ma związek z sypialnią.

— Tylko pięćdziesiąt procent? — powtórzył Harry, a pod lekkim niedowierzaniem wciąż obecnym w jego głosie była nuta jego dawnego humoru. — Raczej nie doceniasz siebie.

— No cóż, pięćdziesiąt procent z miliona — przypomniał mu Eggsy. — Dla mnie brzmi to całkiem nieźle. Ale to nie ja jestem tym, kogo trzeba przekonać. — Pomimo beztroski w jego słowach, Eggsy niemal wsłuchiwał się w każdy oddech Harry’ego, mając nadzieję, że to będzie ten, podczas którego powie “tak”.

— Jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie na ten temat… — powiedział, a Eggsy machnął ręką przerywając mu.

— Tak, tak, będziecie szlachetni i całkowicie dżentelmenem i pozwolicie mi uciec w siną dal bez żadnego słowa, ale Harry, kochanie, tak się nie stanie — powiedział łagodniej.

Usta Harry’ego wykrzywiły się w rozbawieniu.

— Właściwie chciałem powiedzieć, że znam co najmniej sto technik perswazji, które pomogą mi przekonać cię, że jest inaczej, a co najmniej pięćdziesiąt procent z nich dotyczy sypialni. Pozostałe pięćdziesiąt procent to głównie zgniatacze kciuków i szczypce.

Ach tak. Eggsy uśmiechnął się do mężczyzny, opierając się o zagłówek łóżka, jakby zupełnie się tego nie obawiał.

— Perwersyjne jak cholera, Harry, ale na razie zostańmy przy pierwszej pięćdziesiątce. — Oczy Harry’ego zdawały się błyszczeć, gdy zauważył Eggsy’ego uśmiechającego się i kiwającego palcem.

Harry’emu udało się wstać na kolana i przeczołgać się po kołdrze, co było… łał, naprawdę gorące, jak on to robił? Usiadł okrakiem na kolanach Eggsy’ego i pochylił się, a niepewna czułość w jego oczach dorównywała jedynie czułości jego dłoni.

Ręce Harry’ego Harta drżały, gdy obejmowały twarz Eggsy’ego Urwina, gdy mężczyzna całował go po raz pierwszy. Harry był cholernie fantastyczny w całowaniu. Rozważny, ale wciąż dość dokładny, biorąc wszystko pod uwagę. Eggsy mógł być dość entuzjastyczny w swojej odpowiedzi, ale szczerze mówiąc, chciał całować się z tym facetem przez większą część roku, a teraz, kiedy tak było, miał fantazje, które wymagały urzeczywistnienia. Wiele z tych fantazji wiązało się z całowaniem i nie był do końca pewien, którą chce najpierw spełnić, więc czuł się trochę zdezorientowany, ale wydawało się, że Harry’emu i tak sprawiało to przyjemność.

Harry odsunął się zdecydowanie za wcześnie, a Eggsy wydał zirytowany dźwięk i próbował podążyć za tymi grzesznymi ustami, gdy się oddalały. Harry’emu trochę brakowało tchu (do diabła, Urwin, nie straciłeś tego czegoś), a jego policzki nabrały rumieńca. Jego oczy wydawały się prawie czarne, źrenice były bardzo rozszerzone, a rozczochrane włosy i to spojrzenie bardzo dobrze wyglądały u Harry’ego Harta. Nie było tak dobre, jak moment, gdy Harry Hart przyłapał go na wpatrywaniu się, kiedy łapał oddech i posłał Eggsy’emu powolny uśmiech, który był po prostu… promienny. To, kurwa, ujawniało wszystkie rzeczy, których Harry jeszcze nie do końca powiedział, z wyjątkiem tego, że powtarzał je od zawsze, a Eggsy dopiero teraz łapał aluzje. Był idiotą - później wynagrodzi to Harry’emu.

Ciemne oczy Harry’ego w rzeczywistości błyszczały i wydawało się, że zbierały się w nich łzy. Eggsy wiedział, że nieźle całował, więc to nie mógł być powód, dla którego Harry płakał. Sądząc po uśmiechu, był to jednak dobry rodzaj płaczu. Właściwie Eggsy sam czuł pieczenie w oczach i był świadomy, że jego własny uśmiech był dwa razy głupszy niż niewiarygodnie głupkowaty uśmiech Harry’ego.

Wtedy coś się zmieniło w spojrzeniu Harry’ego, gdy patrzył na oblicze Eggsy’ego, na którym delikatnie spoczywały jego dłonie. Jego uśmiech odrobinę zawahał się i zmniejszył w niezbyt miły sposób w lekko smutny i trochę zakłopotany.

— Moje ręce się trzęsą — mruknął i to zabrzmiało jak przeprosiny.

Eggs chciał mu powiedzieć o wszystkim, o czym myślał przez ostatnie kilka miesięcy. Chciał powiedzieć, że Harry wciąż był Harry’m, a ten Harry był cholernie genialny. Chciał powiedzieć, że nie zakochał się w rękach Harry’ego, zakochał się w uśmiechu, śmiechu, sercu Harry’ego i nic się w tym nie zmieniło, podobnie jak uczucie Eggsy’ego. Chciał powiedzieć, że Harry to najlepszy Artur, jakiego kiedykolwiek mieli w Kingsmen. Wszyscy tak mówią, a nikt nie wspominał o kilku niepewnych podpisach, które tylko Harry’emu przeszkadzały. Chciał powiedzieć, że codziennie będzie wypełniał dokumenty Harry’ego, będzie strzelał za każdym razem tam gdzie wskaże Harry, będzie robił mu herbatę każdego wieczoru i będzie ubierał Harry’ego (i równie szybko go rozbierał) każdego dnia. Zrobi te rzeczy i to nie dlatego, że Harry tego potrzebował. Nie, zrobi to, bo Eggsy tego chciał, chciał tego bardziej niż czegokolwiek na świecie, każdego dnia przez resztę wieczności.

Eggsy chciał powiedzieć to wszystko, ale wciąż brakowało mu tchu po całowaniu Harry’ego i bardzo chciałby wrócić do tego, więc niechętnie odsuwał ręce z miejsca, w którym bawił się włosami Harry’ego i wystawił je na widok mężczyzny.

Harry patrzył na nie ze zdziwieniem, przesuwając swoje tak, że stykali się każdym palcem, a każdy z nich trząsł się bez wyjątku.

Eggsy może i był świetnym strzelcem, ale tylko dlatego, że nie denerwował się, gdy oddawał strzał. Ale właśnie to, w tej chwili? To było cholernie przerażające i była to także najlepsza rzecz, jaka mu się kiedykolwiek przydarzyła (z wyjątkiem wyjścia z komisariatu policji i spotkania się z delikatnym uśmiechem Harry’ego Harta), a kiedy Eggsy Unwin się denerwował, trzęsły mu się ręce.

Cały ten związek będzie jak randkowanie podczas trzęsienia ziemi. Eggsy nie mógł się tego doczekać.

— No cóż, spójrz na to. Moje również.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[Kingsman][T][M] Każdy klub ma sekretny uścisk dłoni [HH/GU]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: