~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [HP][T][M] Prawo bycia pożądanym [TN/HP]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[HP][T][M] Prawo bycia pożądanym [TN/HP] Empty
PisanieTemat: [HP][T][M] Prawo bycia pożądanym [TN/HP]   [HP][T][M] Prawo bycia pożądanym [TN/HP] EmptySro 24 Sty 2024, 06:20

Tytuł: Prawo bycia pożądanym
Oryginalny tytuł: The Law of Being Desired
Autor: Lomonaaeren
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/40594122

Prawo bycia pożądanym

— Po prostu nie sądzę, że mogę to dalej kontynuować.

Harry odwrócił się i spojrzał zmartwiony na Ginny. Miała spuszczoną głowę i wpatrywała się w swoje dłonie. Jej palce drgały od czasu do czasu, jakby chwytała i puszczała niewidzialne monety.

— Gin?

Wzięła głęboki oddech i spojrzała na niego.

— Chyba nie mogę już się z tobą umawiać — powiedziała cichym głosem, ale wystarczająco głośnym, by przyciągnąć uwagę.

Uczniowie odwracali się, żeby się gapić i oczywiście po to, aby w najbliższym czasie móc to zrelacjonować tym, którzy byli nieobecni.

— Okej — powiedział powoli Harry. On i Ginny uzgodnili, że w ciągu tego roku będą kontynuować swój związek tak wolno i swobodnie, jak to tylko możliwe, poznając się ponownie po traumie wojny, więc nie był całkowicie zaskoczony, ale był zdziwiony, że robiła to publicznie. — Czyli chcesz przerwy i zerwać ze mną?

— Tak — powiedziała Ginny i posłała mu nerwowy uśmiech, podczas gdy jej wzrok prześlizgnął się po stole.

Harry podążył za jej spojrzeniem i zobaczył, że Dean obserwował ich uważnie.

Och - pomyślał Harry, już wiedział, o co chodziło. Ginny zrywała z nim publicznie, żeby Dean wiedział, że zrywała z nim na poważnie i może umawiać się na randki, jeśli chce. Robienie tego na osobności oznaczało, że Deana mogło nie być w pobliżu i mógł nie uwierzyć, że ktokolwiek dobrowolnie zerwał z Harry’m Potter’em.

Harry miał ochotę potrząsnąć głową. Miał wiele wad, takich jak temperament i skłonność do wierzenia w najgorsze rzeczy u ludzi. Tylko dlatego, że był sławny, nie oznaczało, że ludzie, którzy znali go lepiej, jak Ginny, by to znosili.

—Okej — powiedział Harry. — Rozumiem. Nie mogę jednak obiecać, że będę czekać, kiedy będziesz chciała wrócić.

— Wiem — powiedziała Ginny.

Harry zastanawiał się, czy tak było, ale to nie był jego problem. Jeśli oboje znajdą ludzi, o których będą się poważnie troszczyli w czasie, gdy będą osobno, to właśnie tak będzie.

Szum rozmów i plotek trwał dalej, ale Ginny wstała, by podejść do stołu Gryffindoru i usiąść obok Deana, a Harry wrócił do jedzenia. Zobaczył, jak Ron i Hermiona wymieniają spojrzenia, zanim Hermiona pochyliła się w jego stronę.

— Czy było to zaplanowane?

— Nie przeze mnie — odpowiedział Harry. — Ale sądzę, że musiała zrobić to publicznie, żeby Dean naprawdę zaakceptował, że jest singielką.

— Och. — Ron zmarszczył brwi, patrząc za swoją siostrą.

Harry prychnął i ponownie zwrócił swoją uwagę na puree ziemniaczane. Jeśli Ron był niezadowolony z tego, z kim umawiała się Ginny, to była jedna z tych rzeczy, z której Harry byłby zadowolony trzymając się z daleka.

OoO

— Witaj, Potter.

Harry podniósł wzrok. Blaise Zabini siedział na krześle naprzeciwko niego w bibliotece z wystudiowaną gracją. Harry zamaskował śmiech kaszlem, chociaż było to trudne.

— Cześć, Zabini. Czego chcesz?

Usta Zabini’ego były otwarte. Zamknął je i przyjrzał się Harry’emu trochę uważniej. Potem posłał mu uroczy uśmiech.

— Chciałem ci się oficjalnie przedstawić. Oczywiście od lat mamy wspólne zajęcia, ale nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy.

— Nie, ale rzeczywiście zauważyłem cię. Jesteś tak przystojny, że trudno byłoby tego nie zrobić.

Zabini wyglądał na kompletnie wytrąconego z równowagi. Harry ukrył uśmiech za piórem.

— Cóż… może wtedy będziesz bardziej zainteresowany tym, co mam do powiedzenia — powiedział Zabini i gwałtownie wyciągnął coś z jednej z kieszeni swojej szaty, tak szybko, że Harry nie był pewien, z której to pochodziło. — Byłoby dla mnie zaszczytem, gdybyś przyjął ten zalotny prezent.

Zalotny prezent. Hmm. Harry wziął paczkę, którą podał mu Zabini, ponieważ przypuszczalnie jeśli on mógł ją dotknąć bez stracenia palców, to samo dotyczyło Harry’ego. Obrócił ją w tę i z powrotem. Był to mały, kwadratowy kształt zapakowany w ciemnoniebieski papier, który był w dotyku śliski jak aksamit.

— Zamierzasz to otworzyć?

— Czy to znaczy, że cię akceptuję i że muszę się z tobą umawiać albo poślubić?

— Co… nie. To sposób na pokazanie moich dobrych intencji.

Harry spojrzał na Zabini’ego, po czym wzruszył ramionami i otworzył prezent. Rzecz w środku wyglądała jak miniaturowy drewniany kufer z pokrywką na zawiasach. Harry uchylił wieko i sapnął lekko, gdy zobaczył, co w nim było.

— Podoba ci się?

— Jest to skomplikowany prezent — stwierdził Harry, aby cokolwiek powiedzieć, ponieważ szczerze nie był pewien, jaka byłaby prawidłowa odpowiedź.

Wyjął… rzecz z pudełka. To był naszyjnik? Może? Wyglądał jak pajęczyna, tylko że była z platyny i miała pośrodku pustą przestrzeń, która mogła być przeznaczona na jego głowę oraz złote frędzle po bokach, które mogły leżeć powyżej obojczyka.

— Zasługujesz na to, by być ozdobiony biżuterią pasującą do twojej urody.

Harry spojrzał na Zabini’ego i postanowił nie pytać, ile to kosztowało. Zamiast tego zapytał:

— Czyli co to oznacza? Czy mogę to zatrzymać niezależnie od tego, czy się pobierzemy czy nie? Czy muszę się z tobą teraz umawiać?

— Nie. — Zabini położył swoje dłonie na stole i posłał Harry’emu uśmiech, który mógł być anielski. Jednak przez Harry’ego przeszedł nieprzyjemny dreszcz, widząc go. — Zatrzymaj prezent, ale proszę, spójrz na mnie łaskawie.

Harry’emu udało się schować naszyjnik z pewnym trudem; to była jak próba wepchnięcia w małą przestrzeń ośmioskrzydłego ptaka.

— W porządku — powiedział i zamknął wieko kuferka. — Dzięki, ale chcę wiedzieć jedną rzecz.

— Słucham.

— W ogóle nie brałeś udziału w wojnie. Nie potrzebowałeś, żebym przemawiał w twoim imieniu na procesach śmierciożerów czy coś w tym stylu. Po co się do mnie zalecasz? Mógłbym zrozumieć kogoś takiego jak Malfoy, ponieważ moje zeznania były kluczem do upewnienia się, że jego matka nie pójdzie do więzienia, ale dlaczego ty?

Uśmiech Zabini’ego stał się szerszy.

— Powinieneś przyzwyczaić się do tego, że ludzie zalecają się do ciebie z powodu twojego piękna i mocy, Potter. Przypuszczam, że Weasley nie robiła tego w żaden sposób.

— Miała inne rzeczy do zaoferowania — powiedział Harry, ucinając ten temat. Przypomniał sobie teraz, jak kiedyś słyszał, że Zabini mówił o Ginny jako o ładnej, ale o zdrajczyni krwi. — Dam ci znać, jeśli chodzi o randkę.

Zabini wstał, skłonił się lekko i wyszedł z biblioteki.

Harry siedział na swoim miejscu i czuł, jakby właśnie wyszedł z rozkołysanej łodzi. Potem uniósł wieko kuferka i jeszcze raz rzucił okiem na to, co-to-w-ogóle-było.

I uśmiechnął się.

Ponieważ, do cholery, jakkolwiek oślizgłe były motywy Zabini’ego, Harry prawdopodobnie nigdy nie pozbędzie się podniecenia z powodu otrzymywania prezentów. Emocji, które towarzyszyły mu podczas jego pierwszych Świąt Bożego Narodzenia. A po kilku latach bycia Niepożądanym Numerem Jeden przydałoby mu się trochę poczucia bycia poszukiwanym.

OoO

— Potter, czy masz pióro, które mógłbym pożyczyć?

To był Theodore Nott, z którym Harry nigdy nie rozmawiał, pochylający się w jego stronę na eliksirach. Harry zaskoczony skinął głową i przez chwilę grzebał w swojej torbie. Miał mnóstwo zapasowych piór dzięki Hermionie, która dała mu setkę w prezencie na urodziny.

— Dziękuję — mruknął Nott, biorąc pióro i wracając do swojego stanowiska warzenia.

Dopiero po chwili Harry zaczął się zastanawiać, dlaczego Nott chciał jedno z nich. Przeszli teraz z części lekcji polegającej na robieniu notatek do praktycznej skupiającej się na warzeniu eliksirów. Harry musiał bacznie obserwować ogień pod jego kociołkiem, kiedy przygotowywali antidotum na Veritaserum.

Cóż, może Nott robił własne adnotacje w książce, tak jak robił to Książę Półkrwi. Harry wciąż tęsknie myślał o tym podręczniku.

Kiedy Harry sięgał po swoje rozgniecione płatki lawendy, ciszę przeciął wrzask. Harry podskoczył i obrócił się. Bez zastanowienia chwycił swoją różdżkę. Ostrożnie nie patrzył w dół. Czasami była to Czarna Różdżka, a czasami różdżka z ostrokrzewu i nie chciał w tej chwili widzieć, która to była.

Malfoy trzymał się za rękę z szeroko otwartymi oczami. Harry był zdumiony. Grzbiet dłoni Malfoya krwawił od pojedynczego, precyzyjnego cięcia. Rana wyglądała jednak na zbyt cienką, jak na zadaną nożem od eliksirów.

— Panie Malfoy. Panie Malfoy! — Slughorn podbiegł, cmokając językiem. Harry zauważył, jak Slughorn unikał Malfoya od początku roku, co Harry uważał za głupotę, ale wydawało się, że teraz stracił całą swoją ostrożność na rzecz troski. — Co się stało? Mam nadzieję, że nie zraniłeś się nożem, którym ciąłeś swoją traszkę!

Malfoy pociągnął nosem i z jakiegoś powodu spojrzał na Notta. Harry również to zrobił i stwierdził, że Nott miał całkowicie beznamiętną postawę. Odchylił się lekko na swoim krześle, obracając między palcami pióro, które dostał od Harry’ego.

— Prawdopodobnie tak się stało — powiedział Malfoy po dłuższej chwili. — Przepraszam, profesorze.

Pochylił głowę, nie odrywając spojrzenia od Notta, który kiwnął głową. Harry zastanawiał się, czy rzeczywiście był ofiarą wypadku. To nie było w stylu Malfoya być tak nieostrożnym.

— Nie, nie szkodzi, mój drogi chłopcze, bądź jednak ostrożny następnym razem. — Slughorn poklepał Malfoya po ramieniu. — I idź oczyścić tę rękę. Wiesz, że eliksir może zostać zrujnowany przez każdą krew, która się do niego dostanie.

— Tak, proszę pana, wiem — powiedział Malfoy, brzmiąc trochę bardziej jak jego normalne aroganckie ja.

Rzucił Nottowi wściekłe spojrzenie, gdy wyszedł z klasy. Harry potrząsnął głową i wrócił do dodawania potrzebnej garści lawendy do swojego eliksiru.

Chociaż jego eliksir nie okazał się idealnie srebrno-przezroczysty, nadal wyglądał całkiem nieźle. Harry sprzątał swoje stanowisko, kiedy Nott powiedział:

— Zwracam twoje pióro, Potter. Nie potrzebuję go dłużej.

Harry odwrócił się ze zmarszczonym czołem i zamarł, gdy zobaczył, że ostra stalówka pióra była pokryta krwią. Wpatrywał się w drugiego chłopaka.

Nott pochylił głowę w jego stronę i powiedział:

— Malfoy gadał bzdury o tobie i o tym, jak powinieneś zrobić więcej dla jego ojca, ale myślę, że dostał nauczkę.

Wymknął się, zanim Harry zdążył coś powiedzieć. Gryfon wpatrywał się w ślad za nim.

OoO

— Potter, czy mogę zająć ci chwilę?

Harry westchnął i złożył gazetę, którą przeglądał. Wcześniej nie zwracał uwagi na to, co stało się z śmierciożercą Alexisem Nottem, który był najwyraźniej ojcem Notta. Tak, pan Nott był na cmentarzu, kiedy Voldemort został wskrzeszony i stał na straży w Departamencie Tajemnic w noc bitwy, ale najwyraźniej potem zniknął całkowicie z pola bitwy i zaszył się w posiadłości. Ministerstwo zdecydowało, że odpowiednią karą będzie pozostanie tam przez trzy lata, podczas gdy aurorzy będą odwiedzać go w losowych momentach, aby sprawdzić jego Mroczny Znak i czy nie posiada składników eliksirów, które mogłyby mieć związek ze wskrzeszeniem.

To nie wyjaśniało, dlaczego jego syn był tak chętny do obrony Harry’ego przed Malfoyem. I, podobnie jak Zabini, nie potrzebował niczego od Harry’ego, aby uchronić swoją rodzinę przed więzieniem lub poprawić swoją pozycję społeczną.

Nie żeby pozycja społeczna Harry’ego była taka, jaka była jeszcze kilka miesięcy temu. Tak, był kimś, kto pokonał Voldemorta, ale prasa były tak samo zadowolona ruszając dalej, aby zacząć mówić o jego romantycznym życiu, jak i o wszystkim innym. Nie miał takiego prestiżu, jakiego ślizgoni prawdopodobnie oczekiwaliby od współmałżonka, a wszyscy i tak bardzo starali się zapomnieć o wojnie.

— Potter?

Harry zarumienił się i podniósł wzrok. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że ktoś tam stał i cierpliwie czekał, aż go się zauważy, co było naprawdę złe.

— Eee, Greengrass, zgadza się?

— Tak.

Uśmiechnęła się do niego, ukazując doskonale białe zęby i usiadła przy stole naprzeciwko niego. Harry’emu przypomniało się, jak Zabini zrobił to samo, chociaż dziewczyna zrobiła to z większym opanowaniem oraz mniejszą gracją i znajdowali się w innej części biblioteki. Wyjęła paczkę zawiniętą w srebrny papier i przesunęła ją po stole.

— To jest dla ciebie.

— I to nie wymaga od nas pójścia na randkę lub innych rzeczy?

— Nie. Chociaż jeśli ci się spodoba, byłabym wdzięczna, gdybyś towarzyszył mi w następny weekend w Hogsmeade.

— Okej — powiedział powoli Harry.

Otworzył paczkę, która była dłuższa i cieńsza niż nieco pretensjonalny kuferek, który dał mu Zabini. Wewnątrz papieru znajdowało się czarne, lakierowane pudełko. Kiedy podniósł wieko, podskoczył trochę. W środku leżał cienki, srebrny nóż z rękojeścią, która wyglądała, jakby była zrobiona z kości, z wyrzeźbionymi na niej krukami.

— Dziękuję ci?

Niepewność w głosie Harry’ego zdawała się bawić Greengrass. Miałą ładny uśmiech, kiedy chciała takiego użyć, ale w jej spojrzeniu nadal był lodowaty chłód widoczny w jej orzechowych oczach.

— Czy podoba ci się?

— Dlaczego chcesz mi to dać? To nie wygląda jak nóż do eliksirów.

Harry ostrożnie podniósł ostrze. Wydawało się, że prawie znikał, kiedy patrzył na niego prosto, tak był cienki.

— Noszenie go to tradycja w mojej rodzinie. Nazywamy go “ostatnią niespodzianką”. Jest zaczarowany, by trzymać się twojego ramienia bez kabury i nigdy cię nie skaleczy, a także będzie nie widoczny dla wszystkich innych. Nikt nie może ci go odebrać i zawsze będzie przy tobie, gdy zostaniesz rozbrojony.

Brwi Harry’ego uniosły się. Cóż, to by było przydatne. Musiał przyznać, że gdyby został aurorem, to prawdopodobnie potrzebowałby czegoś do obrony, gdyby uderzyło go zaklęcie rozbrajające.

— Dziękuję — powiedział. — Czy muszę coś zrobić, aby dostroił się do mnie?

Greengrass pokręciła głową.

— Nie. Pierwsza osoba, która dotknie rękojeści, stanie się jego właścicielem, a ty właśnie to zrobiłeś. — Jej uśmiech stał się większy, kiedy patrzyła, jak Harry ostrożnie przykleił sztylet do lewego przedramienia, gdzie trzymał się tak łatwo, że miał wrażenie, jakby był kawałkiem jego własnej skóry. — Czy to znaczy, że ci się podoba?

Harry przez chwilę przyglądał się Greengrass. Była kolejną osobą, której rodzina nie brała udziału w wojnie. Kimś, kto również nie potrzebował go dla prestiżu; Harry pamiętał, jak na Pokątnej mijał co najmniej jeden sklep z eliksirami z nazwiskiem jej rodziny na szyldzie. I musiał przyznać, że pomysł na prezent, który pozwoliłby mu się obronić sprawił, że był zaintrygowany.

— W porządku. Spotkamy się po śniadaniu w sobotę w Hogsmeade?

— Nie mogę się doczekać — mruknęła Greengrass i wstała, wykonując mały ukłon, zanim odeszła.

Coś poruszyło się przy regałach za Harry’m. Harry obrócił się z uniesioną różdżką, myśląc: Powinienem był wiedzieć, że ktoś może użyć czegoś takiego jako zasadzki…

Ale nawet gdy myślał, że lepszy do ataku byłby moment, w którym był całkowicie rozproszony przez ostrze, coś wyleciało z półek i wylądowało na stole obok niego. Harry rzucił na wiadomość kilka zaklęć, aby później rozwinąć ją bez dotykania, jednocześnie patrząc w kierunki, z którego nadeszła.

Notatka głosiła jedynie, że: Daphne Greengrass jest zaręczona z Rogerem Daviesem, a odkąd opuścił szkołę, nie zwraca na nią zbytniej uwagi. Uważa, że to wznowi jego zainteresowanie.

Harry był zdumiony. Nic o tym nie wiedział. Wstał i zawołał w stronę regałów:

— Czy nadal tam jesteś? Halo?

Nikt mu nie odpowiedział, nie było nawet odgłosu oddalających się kroków.

Harry zastanowił się nad tym, po czym wzruszył ramionami. Tak długo, jak Greengrass była gotowa pójść z nim na przyjemną randkę, odkrył, że nie przejmował się zbytnio jej motywacjami. I tak byłoby miło spędzić dzień z kimś, kto nie był Ginny.

OoO

— Będąc sam, Potter?

Harry spojrzał na Notta i lekko wzruszył ramionami.

— Oryginalnie miałem być na randce — powiedział, nie zadając sobie trudu, by przekazać coś więcej niż lekkie rozczarowanie, które poczuł. — Ale w ostatniej chwili coś jej wypadło.

Poprzedniego wieczoru podczas kolacji otrzymał wiadomość od Greengrass za pośrednictwem szkolnej sowy. Było w niej tylko: Otrzymałam to, czego chciałam. Dziękuję, Potter. Zachowaj sztylet.

— Czy naprawdę tak miało być?

Nott oparł się o ścianę obok Harry’ego i zmrużył oczy, patrząc na stojące przed nimi szklane gabloty z rzadkimi składnikami. Harry nigdy wcześniej nie spędzał dużo czasu w Eliksirach u Pippina, ale z drugiej strony, nigdy tak naprawdę nie chciał być dobry w eliksirach, podczas swoich pierwszych pięciu lat nauki, a na szóstym roku miał książkę Księcia.

— No wiesz, niektórzy mówią, że jest zaręczona z Rogerem Daviesem.

Harry wpatrywał się w Notta. Na wpół zastanawiał się, czy wiadomość w bibliotece nie pochodziła od niego, ale nie był w stanie wymyślić motywu, dlaczego miałby to zrobił. Nie bardziej niż wtedy, gdy Nott dźgnął Malfoya piórem.

Harry machnięciem różdżki rzucił wokół nich zaklęcie prywatności, a Nott posłał mu lekki uśmiech.

— Imponujące, Potter. Naprawdę poprawiłeś swoje umiejętności w rzucaniu niewerbalnych.

— Dziękuję — powiedział automatycznie Harry, po czym potrząsnął głową. — Posłuchaj, Nott, co do diabła? Dlaczego pożyczyłeś moje pióro na eliksirach do czegoś takiego?

— Ponieważ chciałem dźgnąć Malfoya, a nie miałem pod ręką pióra. Wiesz, nie mogłem użyć noża. Słyszałeś profesora Slughorna. Jakakolwiek krew zepsułaby eliksir, a ja wciąż miałem kilka bulw do pocięcia.

Nott spojrzał na Harry’ego błyszczącymi oczami. Harry wpatrywał się w nie. Miały ciemny, przydymiony szary kolor, trochę jak kwarc, który był wystawiony w gablocie niedaleko łokcia Notta.

— Ale dlaczego miałoby cię obchodzić, co Malfoy o mnie mówi? Albo czy Greengrass tylko udawało, że chciała pójść ze mną na randkę?

— Oczywiście dlatego, że chcę się z tobą umówić.

— Ale dlaczego? Twój ojciec nie potrzebuje mojej pomocy, aby trzymać się z dala od Azkabanu i wiem, że nigdy nie byłeś oskarżony o żadne przestępstwa i nie potrzebujesz mojej pomocy, by odzyskać swoją pozycję społeczną…

— I myślisz, że to jedyne powody, dla których ktoś chciałby się z tobą umówić? Naprawdę?

Głos Notta był miękki. Pochylał się nieco bardziej w jego stronę niż Harry'ego zdawał sobie z tego sprawę na początku. Harry oparł się pokusie cofnięcia się. Nie czuł, że groziło mu jakiekolwiek niebezpieczeństwo, nie do końca. Tylko…

Nott był tak blisko. Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu Harry’ego, przesunął ją w dół, zapoczątkowując ślad iskier i dreszczy.

— Wiem, że inni zabiegali o twoje względy prezentami — powiedział Nott. — I lubię Daphne. Pomyślałem jednak, że powinienem pokazać ci to, czego mogłeś nigdy nie doświadczyć w swoim życiu, kiedy będziesz miał do czynienia jedynie z biżuterią i bronią.

— O czym mówisz? — zapytał Harry, słysząc, jak niski był jego głos, postanawiając nie wyprowadzać Notta z jego urojeń na temat tego, jak Harry był zaznajomiony z biżuterią.

— O kimś, kto cię ochroni.

Gardło Harry’ego zdawało się zacisnąć na sekundę. Zakaszlał. Nott nie poruszył się, wciąż przesuwając dłonią w górę i w dół ramienia Harry’ego.

Co do cholery? Harry zadawał sobie pytanie. Nigdy nie czułem się tak komfortowo ze ślizgonem będącym tak blisko mnie.

Odsunąłby się, ale gdyby to zrobił, wpadłby na biurko lub na jedną z gablot. Nott uśmiechnął się do niego. Upiorny wyraz przemknął przez jego twarz i zniknął. Harry stwierdził, że chciał go przywrócić.

— Eee… cokolwiek jednak Malfoy bredzi, nie może mnie to skrzywdzić — powiedział po chwili.

Nott wzruszył ramionami.

— Nie w żaden fizyczny sposób, ale widziałem twój wyraz twarzy, kiedy drogi Draco tworzył te odznaki na czwartym roku. Jestem pewien, że chciałeś go w jakiś sposób zranić i nie czułeś się na siłach, aby to zrobić. Obiecuję, że dokonam wszelkiej zemsty, jakiej potrzebujesz.

— A Greengrass?

— Pomyślałem, że powiem ci, czego chce i da ci sztylet, żeby osłodzić cenę. Ale tego nie zrobiła, więc uznałem za rozsądne ostrzec cię.

Harry powoli skinął głową. Nie sądził, żeby wiązał wielkie nadzieje z Greengrass, zanim dowiedział się o jej motywacjach, ale też nie był tego pewien. Zgodził się pójść z nią na randkę, a ten sztylet nadal był wspaniałym prezentem.

— Przyznaję również — mruknął Nott, a jego głos był cichszy niż dźwięk jego paznokci przesuwających się po ramieniu Harry’ego, unoszących po drodze jego rękaw — że byłem zazdrosny. Gdyby Daphne nie nawiązała ponownie kontaktu z Daviesem przed dzisiejszym dniem, być może zachęciłbym ją do znalezienia sobie innego zajęcia tego ranka.

Harry czuł jak jego powieki zatrzepotały i walczył, by utrzymać oczy otwarte. Nott posłał mu najmniejszy z uśmiechów. Tym razem nie był od sztuczny.

— Nie odpowiedziałeś na moje pytanie — wyszeptał Harry.

— Na które?

— Na te dotyczące tego, dlaczego chcesz się do mnie zalecać. Wiem, że to nie dla osobistych korzyści i mówiłeś o tym, co możesz mi zaoferować, ale nie o tym, co ja mogę zaoferować tobie. To znaczy… wiem, że jesteś dość inteligentny, a mi daleko do najmądrzejszego dzieciaka w szkole…

— Gdybyś tylko wiedział.

Głos Notta był niższy niż wcześniej, ale wypełniony taką pasją, że Harry drgnął. Coś zabrzęczało za jego plecami. Nie mógł się jednak odwrócić, by zobaczyć, co to było, ponieważ został złapany w pułapkę przed delikatnie spojrzenie roziskrzonych oczu Notta.

— Jesteś szczery — powiedział Nott i tym razem uniósł wolną rękę do policzka Harry’ego, nie przestając głaskać ramienia gryfona. Harry pochylił się w stronę dotyku, prawie się chwiejąc na nogach. Wydawało się, że Nott wiedział, jak do niego podejść. A może była to kombinacja jego dotyku i słów. — Jesteś hojny, czasem aż do przesady. Byłeś gotów poświęcić wszystko i siebie samego dla dobra grupy ludzi, którzy w niektórych przypadkach chcieli, abyś został schwytany i zabrany do Czarnego Pana. Jesteś przystojny i śmiejesz się, jakby… — Nott wydawał się nie mieć słów. — Śmiejesz się, kiedy jesteś szczęśliwy — powiedział w końcu. — Chcę, żebyś był jeszcze szczęśliwszy, żebym mógł więcej słuchać twojego śmiechu.

Harry oddychał teraz szybko, a Nott przesunął się tak, że jego ciało blokowało komukolwiek możliwość zajrzenia do tej części sklepu. Harry’emu wydawało się, że za nim widział również migotanie bariery. Harry’emu udało się wciągnąć powietrze do płuc, więc mógł odezwać się.

— Ja… nie wiedziałem, że ci się to podoba — wymamrotał, a Nott zamilkł, tylko przesuwał ręką, głaszcząc go i słuchając. — Kiedyś Voldemort powiedział mi, że liczy się tylko władza. Zakładałem, że jego śmierciożercy będą wierzyć w to samo i będzie to coś czego będą uczyć swoje dzieci…

— Dorastałem w ten sposób — zgodził się cicho Nott.

Nie wzdrygnął się na imię Voldemorta. Jego dłoń na ramieniu Harry’ego zaczęła kreślić kółka. Harry nigdy nie czuł czegoś takiego, ale to sprawiało, że był niesamowicie chciwy, chcąc to mieć i zachować, nadal to czuć.

— Mój ojciec nigdy się nade mną nie znęcał, ale był zimny. Ale to tylko sprawiło, że bardziej prawdopodobne było, że zobaczę i docenię przeciwieństwo, gdy pojawi się ktoś, kto to je ucieleśnia.

Harry poczuł rumieniec na policzkach i był pewien, że musiał być tak czerwony, że nie mogło to wyglądać atrakcyjnie. Ale Nott nadal stał w ten sam sposób, ze swoim ciałem osłaniającym Harry’ego przed resztą sklepu, a jego spojrzenie było intensywne i głodne.

— I myślisz, że mógłbyś mnie uszczęśliwić?

Harry nie rozpoznał swojego głosu, kiedy się odezwał. Czy flirtował? To również nie było w jego stylu.

— Tak, jestem tego pewien — powiedział Nott. — Mogę zrównoważyć twoją hojność, gdy będzie szła za daleko i chronić cię przed groźbami. Mogę się upewnić, że nie staniesz się kozłem ofiarnym, którym czasami byłeś w przeszłości. Mogę cię chronić i nauczyć wszystkiego, co musisz wiedzieć.

— A co, jeśli sam nie będziesz tego wiedział?

— W takim razie się tego nauczę.

Harry zamrugał. Jego powieki wydawały się cięższe niż zwykle. Potem podjął decyzję. Pochylił się i pocałował Notta.

Nott sapnął, otwierając na chwilę usta, ale nie próbował wysunąć języka. Po prostu pocałował Harry’ego z lekko rozchylonymi wargami, a jego dłoń na ramieniu Harry’ego w końcu zamarła. Harry zrobił krok do przodu i pozwolił, by jego pierś dotknęła klatki piersiowej Notta na sekundę.

Kiedy się cofnął z zadowoleniem zauważył, że Nott również się zarumienił, na tyle że wyglądał zdrowiej niż zwykle ze swoją bladością.

— Myślę, że obaj złożyliśmy sobie wiele obietnic — powiedział Harry. — Ale musimy upewnić się, że możemy je dotrzymać.

Nott oblizał wargi.

— Więc co zamierzasz zrobić?

— Na początek zwrócić ten cholerny naszyjnik Zabiniemu. Nigdy nie wymyśliłem, jak go założyć.

Obserwowanie, jak twarz Notta rozjaśniła się od tłumionego śmiechu, było prawie tak dobre, jak całowanie go.

OoO

Zabini obserwował uważnie pudełko, które Harry podał mu z powagą. Harry’emu udało się go złapać wcześniej przed klasą i przekonać, by poszedł za róg, więc nie byli w pełni widoczni dla wszystkich.

— Czy zrobiłem coś, co się nie ucieszyło? — zapytał powoli Zabini, podnosząc wzrok na Harry’ego. — Jeśli myślisz…

— Nie, to nic takiego. Po prostu znalazłem kogoś innego z kim chce się spotykać. To wszystko.

Zabini zamrugał zaskoczony, a potem uśmiechnął się.

— Ach, drogi Theodore w końcu wykonał swój ruch.

Nienawidzi, jak się go nazywa Theodore… — warknął Harry, po czym zamilkł i zarumienił się, ponieważ Zabini zaśmiał się cicho.

Racja, właśnie potwierdził podejrzenia Zabini’ego. I przypuszczał, że Zabini nazywał Theo w ten sposób z tych samych powodów, dla których Theo używał “drogi Draco”.

— Tak, zrobił — powiedział Harry i uśmiechnął się. — I nie chcę, żebyś stracił ten naszyjnik, zmarnował na niego pieniądze, czy cokolwiek innego. — Ponownie zaoferował pudełko Zabini’emu.

— Zatrzymaj go — powiedział Zabini, a jego oczy zabłysły. — Mam nadzieję, że będziesz go czasami nosić i myśleć o mnie, ale możesz go sprzedać lub podarować komuś innemu, jeśli chcesz. To był zaszczyt móc ci to zaoferować. — Ukłonił się lekko i odszedł.

Harry zerknął na korytarz za Zabini’m i zobaczył Theo trzymającego się w pobliżu drzwi klasy eliksirów, piorunującego ich spojrzeniem. Harry zdołał stłumić prychnięcie i podszedł do niego, wsuwając pudełko od Zabini’ego z powrotem do kieszeni.

— Co to było? — zapytał Theo, jego spojrzenie śledziło Zabini’ego z niezachwianą intensywnością.

Zabini odmachał dwoma palcami i podszedł, by porozmawiać z Padmą Patil.

— Powiedział, że powinienem zatrzymać naszyjnik. By go nosić, podarować, sprzedać, nie obchodziło go to. — Harry przewrócił oczami, gdy Theo odwrócił głowę, by śledzić Zabini’ego spojrzeniem. — Uważaj, Nott, albo pomyślę, że to z nim chcesz się umówić.

Zadziałało. Spojrzenie Theo natychmiast wróciło do Harry’ego i wyglądał na wstrząśniętego.

— Harry, ja… nigdy bym…

— Wiem o tym — powiedział cicho Harry. — Ale nie chcę, żebyś kiedykolwiek myślał, że masz powód do bycia zazdrosnym.

Pochylił się i pocałował Theo na oczach innych uczniów zbierających się na eliksiry. Słyszał więcej niż jedno sapnięcie, więcej niż jedną na wpół stłumioną skargę, w której było jego imię albo Theo. Theo zesztywniał na chwilę w jego ramionach.

Potem pochylił się i oddał pocałunek z całą intensywnością. Harry był zarumieniony i uśmiechnięty, kiedy Slughorn otworzył drzwi i zaprosił ich do środka.

Oczywiście Harry musiał odpowiedzieć na zdumione pytania Rona i Hermiony. I wiedział, że inni również będą go wypytywać, jeśli zaskoczone, zgorszone spojrzenia, które rzucały mu osoby w klasie, były jakąś wskazówką.

I oczywiście razem z Theo nie mogli tego unikać w nieskończoność.

— Hej, Harry, mogę pożyczyć pióro? — zapytał Theo z łagodnym uśmiechem, pochylając się nad ramieniem Harry’ego.

— Jasne — powiedział radośnie Harry i wręczył mu jedno, a chwilę później uśmiechnął się, słysząc okrzyk bólu Malfoya.

Ale w tej chwili wydawało się, że on i Theo mogą być po prostu sobą.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[HP][T][M] Prawo bycia pożądanym [TN/HP]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Literatura & Ekranizacja :: Harry Potter :: Slash :: +12-
Skocz do: