~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty
PisanieTemat: [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)   [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) EmptyNie 28 Sty 2024, 12:16

Tytuł: Strzał w ciemności
Oryginalny tytuł: A Shot in the Dark
Pozwolenie na tłumaczenie: Jest
Autor: Silver_pup
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: http://archiveofourown.org/works/634290/chapters/1150509

Strzał w ciemności

Prolog

Kiedy otworzył oczy, ujrzał znajomy sufit.

Kiedy usiadł, przekonał się, że był w swoim starym pokoju. To nie była sypialnia, którą zostawił w Bag End jako gnuśny, stary hobbit - i potępienie Froda losem tego przeklętego pierścienia - ale sypialnia z jego poprzedniego życia. To był pokój, który gruntownie zmienił z pasją podsycają upartą determinacją Bagginsa, by prześcignąć bolesne wspomnienia.

Było to pomieszczenie, które istniało przez jego wyjazdem do Ereboru.

Czy to okrutny żart magii, czy życia pozagrobowego? - zastanawiał się, wpatrując się z otwartymi ustami w otoczenie. Kiedy ostatni raz zamknął oczy, był na łodzi w drodze do Nieśmiertelnych Krain. Dlatego z pewnością nie tego spodziewał się zobaczyć po przebudzeniu z drzemki. Nie swojego domu.

Eru nie mógł być tak okrutny, by wrzucić go w miejsce, które przypominało mu o tym, co dawno zostało utracone.

Kiedy jego wzrok padł na pełnometrażowe lustro - lustro jego matki, które Frodo przypadkowo rozbił czterdzieści lat temu - prawie spadł z łóżka. Bo to, co w nim zobaczył, nie było znajomą pomarszczoną twarzą, którą zdążył już poznać, ale młodą twarzą, o której prawie zapomniał.

Trzęsąc się, wygramolił się spod stosu koców oraz kołder i potykając się podszedł do lustra. Chwytając jego krawędź, wpatrywał się w twarz stojącego przed nim młodego hobbita o piegowatej skórze i gęstych brązowych lokach. Poczuł, jak coś w nim pęka.

— Znowu jestem młody — powiedział głośno, patrząc, jak osoba przed nim powtórzyła jego słowa. — Znowu jestem młody i w swoim starym domu w Bag End, zanim pojechałem do Ereboru…

Ogarnęło go powalające na kolana zrozumienie. Przypomniał sobie teraz historię z dawnych czasów o hobbitce, która widziała, jak jego ukochany zginął w wypadku. Kiedy obudziła się dzień po jego pogrzebie, było to kilka dni przed jego wypadkiem i była w stanie ocalić ukochanego przed okrutnym losem.

Nie wiedział, jakie moce ofiarowały mu taki wybór ani czym sobie zasłużył na taki rzadki i wspaniały dar. Wiedział jednak, że wybuchnie wojna o starożytny pierścień. Ta wojna przyniesie śmierć wszystkim rasom i zmianę na wszystkich ziemiach po raz pierwszy od wieków. Z tej wojny z każdej rasy wyłonią się wielcy bohaterowie, a wraz z każdym wielkim bohaterem powstanie równie wielki złoczyńca, który stanie na ich drodze. Ta wojna zostanie stoczona i wygrana dzięki czterem hobbitą; jednym z nich będzie jego ukochany Frodo. I chociaż ta wojna zostanie wygrana dzięki sile jego siostrzeńca, na zawsze zmieni to chłopca w sposób, którego nigdy nie chciał.

Wiedział też, że dokładnie w tym momencie we wspaniałym krasnoludzkim mieście pod równie wspaniałą górą spał smok. To miasto zostało skradzione przez smoka ze względu na swoje skarby. Stworzenie wypędziło wspaniałe osoby, które zbudowały to miasto. Wiedział również, że dokładnie w tym momencie pewien krasnoludzki król robił wszystko, co w jego mocy, by je odzyskać. Z pomocą dwunastu innych krasnoludów, czarodzieja i hobbita, ten król wyruszy z podróż, która zmieni ich wszystkich. Wiedział, że podczas tej podróży stworzy więź z każdym z nich, a w końcu nawet pokocha upartego króla, ale zanim zdążył powiedzieć mu o swoich uczuciach, zobaczył, jak ten wielki król umiera w bitwie wkrótce po odzyskaniu domu z rąk samolubnego smoka.

I niech szlak weźmie, jeśli Bilbo Baggins zamierzał pozwolić, aby to wszystko się powtórzyło.

Notatki od autora:

Zmieniono wiek krasnoludów, więc cała ekipa była w Ereborze w czasie ataku Smauga. Nie było żadnego ważnego powodu, aby to zrobić, poza tym, że pisanie historii, w której tylko Thorin i Balin wspominali Erebor, nie byłoby takie zabawne.

Chociaż filmowy kanon stwierdza, że Bofur, Bombur i Bifur przebyli z Gór Błękitnych, w tej historii przebyli oni z Ereboru, podobnie jak inni.

Próbowałam napisać tę historię, używając poprawnej mowy dla tego okresy, ale nadal używam wielu współczesnych słów i zwrotów. Wynika to po części z faktu, że nie studiuję anglistyki i nie mam żadnego zainteresowania ani doświadczenia w pisaniu z danej epoki. Przepraszam, jeśli cię to zdenerwuje, ale nie będę wracać i zmieniać tego. To jest fanfiction, a nie wydana powieść; przestań brać to tak cholernie poważnie.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Nie 07 Kwi 2024, 17:22, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty
PisanieTemat: Re: [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)   [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) EmptyWto 13 Lut 2024, 18:34

Rozdział 1

Gandal uważnie obserwował hobbita przed sobą.

Jeśli chodziło o hobbitów, nie wydawał się różnić od innych. Był średniego wzrostu i budowy jak na swoją rasę, która była niska i krępa. Był ubrany jak większość hobbitów: prosty i skromny strój składający się z zapinanej na guziki koszuli, brązowych spodni i bez butów. Jego gęste włosy były odpowiednio przystrzyżone wokół twarzy i pachniał mydłem oraz świeżym chlebem. Jeśli chodziło o pozory, Bilbo Baggins wydawał się bardzo szanowanym hobbitem.

Szkoda, że nigdy nie przywiązywał dużej wagi do wglądu.

— Dzień dobry — przywitał się uprzejmie, wbijając laskę w ziemię i lekko się o nią opierając.

Hobbit spojrzał na niego spod gęstych brązowych loków. Wpatrywał się w niego przez chwilę swoimi jasno brązowymi oczami - oczami Belladonny, jak zauważył - zanim na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

— Dzień dobry, mistrzu Gandalfie — odpowiedział Bilbo unosząc fajkę na powitanie.

Brwi Gandalfa spotkały się z linią włosów. Nie spodziewał się, że zostanie rozpoznany, a już najmniej przez tego, którego szukał.

— Znasz mnie, mój młody przyjacielu?

— Oczywiście. Moja matka do końca swoich dni wyrażało się o tobie bardzo dobrze. — Hobbit zaciągnął się fajką i wypuścił kółko z dymu. — My, Bagginsy, nigdy nie zapominamy przyjaciela. Nawet takiego, którego nie widzieliśmy od dziesięcioleci.

— Rzeczywiście. — Nie wiedział, czy miał się czuć szczęśliwy, dumny, czy zaskoczony takim obrotem spraw. Uczucie zakłopotania sprawiło, że miał ochotę uśmiechnął się szeroko, ponieważ zbyt długo nie bawił się tak dobrze. — Skoro tak dobrze mnie znasz, czy mogę zadać ci pytanie?

Bilbo machnął leniwie ręką.

— Zapytaj, dobry panie.

Pochylił się do przodu i uniósł kapelusz, by móc spojrzeć młodemu hobbitowi prosto w oczy.

— Szukam kogoś, kto mógłby podzielić się ze mną przygodą. Czy chciałbyś być tym kimś?

Uprzejmy wyraz twarzy Bilba nie zmienił się, ale położył fajkę na kolanach.

— Być może. Ale najpierw opowiedz mi coś więcej o tej… przygodzie.

Tym razem Gandalf nie powstrzymał uśmiechu.

OoO

Gdy Gandalf był w drodze z obietnicą powrotu na obiad, Bilbo spokojnie wstał i wrócił do swojego domu, zamknął drzwi na zamek, a następnie przystąpił do drobnego załamania.

Och, słodki Eru, nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiłem - pomyślał, opierając się plecami o drzwi i powoli osuwając się na podłogę. Potrzebował każdej uncji samokontroli, aby się nie załamać i nie powiedzieć czarodziejowi wszystkiego, co miało się wydarzyć z Thorinem i jego kompanią, Frodo i pierścieniem, a nawet o Sarumanie i jego zdradzie. I musieć patrzeć w twarz swojemu najstarszemu i najdroższemu przyjacielowi i kłamać… Bilno nie był pewien, jak zamierzał stawić czoła reszcie swoich (martwych) towarzyszy, skoro nie mógł stanąć naprzeciwko Gandalfowi nawet przez pięć minut.

Przestań, Bilbo. Możesz to zrobić. Pamiętaj tylko, dlaczego w ogóle opowiadasz te kłamstwa - przypominał sobie stanowczo. Zaplanowałeś wszystko, więc trzymaj się teraz tego!

Po rozpoznaniu rzadkiej szansy, jaką mu dano - i załamaniu psychicznym z powodu możliwości - Bilbo opracował plan. To był bardzo podstawowy plan, który opierał się na jednym toku myślenia: nie pozwól ponownie nikomu umrzeć. Uprościł to, ponieważ zdał sobie sprawę, że nie mógł zmienić każdego najmniejszego szczegółu ich podróży tylko dlatego, że mu to pasuje. Pewne wydarzenia musiały się wydarzyć - jak walka Thorina z Azogiem - nawet jeśli mu się to nie podobało.

Chociaż wciąż był niepewny co do sytuacji z trollami. Bycie używanym jako chusteczka trolla nie było jego najlepszym momentem w życiu.

Oczywiście jego prawdziwy problem nie polegał na stworzeniu planu, ale na jego wykonaniu. Bilbo wiedział, że łatwo było powiedzieć, że zrobi to czy tamto, kiedy nadejdzie czas; i nie obawiał się, że nie podejmie działań, kiedy to się stanie. Nie, prawdziwe wyzwanie polegało na ponownym przeżywaniu dni, które już przeżył z ludźmi, których już cenił, ale którzy wiedzieli w nim jedynie outsidera.

Jak miał jeszcze raz spojrzeć w twarze swoich drogich towarzyszy, zobaczyć ich ponownie, zanim wiek i śmierć zbiorą swoje żniwo, i udawać, że są dla niego niczym więcej niż obcymi? Jak mógł śmiać się i uśmiechać razem z nimi, wiedząc, że trójka z nich nigdy nie dożyje, by zobaczyć, jak ich dom zostaje przywrócony do dawnej świetności?

Jak miał kłamać i udawać, że nie opłakiwał ich drogiego przywódcy przez całe życie…?

— Przestań, Bilbo, ty stary głupcze. Nie masz czasu na litościwe przyjęcie — skarcił się głośno, kręcąc głową. Dał sobie lekkiego klapsa w policzek, zmusił się do wstania i pomaszerował do kuchni.

Nie miał czasu na pogrążanie się w wątpliwości i niepewności. Musiał przygotować obiad dla trzynastu głodnych krasnoludów.

OoO

Z tego, co pamiętał, pierwszym przybyłym krasnoludem był Dwalin.

Kiedy po raz pierwszy spotkał tęgiego i szorstkiego krasnoluda, Bilbo był słusznie onieśmielony. Wysoki jak na swój rodzaj i równie silny, Dwalin był z pewnością najbardziej groźnym krasnoludem, jakiego kiedykolwiek spotkał. Z powodu tego strachu krążył wokół niego jak mysz przez cały ten czas, kiedy byli tylko we dwoje. Dopiero później w ich podróży - po tym, jak lepiej poznał Dwalina - dowiedział się, że zachowując się tak płochliwie, nie tylko obniżył swoją wartość w oczach krasnoluda, ale także wzmocnił każdy powód, dla którego Dwalin nie ufał osobom z zewnątrz.

Dlatego tym razem zamierzał zrobić coś innego.

Tego wieczoru, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, Bilbo spokojnie wstał i poszedł otworzyć drzwi. Kiedy to zrobił, zobaczył stojącego wytatuowanego krasnoluda, ubranego w ten sam złoty pas i zieloną pelerynę, którą pamiętał tak dawno temu.

— Dobry wieczór — przywitał go, posyłając Dwalinowi szeroki uśmiech. — Musisz być jednym z krasnoludzkich mistrzów, o których wspomniał Gandalf. Nazywam się Bilbo Baggins i jesteś mile widziany w moim domu. Wejdź do środka.

Dwalin patrzył na niego przez chwilę z uniesionymi wysoko ciemnymi brwiami, po czym gwałtownie skinął głową i wszedł do środka.

— Dziękuję. Jestem Dwalin, syn Fundina. Gdzie jest kuchnia?

— Przygotowałem obiad dla was wszystkich. Chodź tędy.

Bilbo odwrócił się i poszedł z powrotem do swojej jadalni, wiedząc, że krasnolud pójdzie za nim. Kiedy weszli do pokoju, usłyszał szybki wdech i uśmiechnął się.

— Mam nadzieję, że to wystarczy, by nakarmić ciebie i twoich towarzyszy. Nie wiem, ile krasnoludy mogą zjeść, ale my, hobbici, kochamy jedzenie — powiedział od niechcenia, odchylając głowę do tyłu, by dobrze przyjrzeć się wyrazowi twarzy Dwalina.

Krasnolud miał szeroko otwarte oczy i usta. Oczywiście miał prawo być w szoku. Każdy centymetr stołu Bilba był pokryty jedzeniem. Od pikantnej gotowanej jagnięciny po wędzone kiełbaski - nie powstrzymywał się przy tym posiłku. Zrobił to, ponieważ całkiem dobrze pamiętał, ile ta grupa mogła pochłonąć podczas jednego posiedzenia. Dlatego zamiast czekać, aż zrobią nalot na jego spiżarnię, jak ostatnim razem, wyciągnął całe zapasy jedzenia, odwiedził pobliski targ i ugotował ucztę odpowiednią dla małej armii.

Lub, w tym przypadku, trzynastu krasnoludów i jednego czarodzieja.

— To… wygląda na odpowiedni posiłek. Jestem pewien, że innym bardzo się to spodoba — skomentował w końcu Dwalin, odrywając wzrok od stołu i rzucając mu spojrzenie przez zmrużone oczy. — Dlaczego to wszystko przygotowałeś? Musiało ci to zająć godziny.

— Bo jesteście moimi gośćmi! Nie wiem, jak wy, krasnoludy, ale my, hobbicie, zawsze traktujemy naszych gości z najwyższym szacunkiem. A w tym przypadku oznacza to karmienie ich, dopóki nie przestaną być głodni — zbeształ go, dając krasnoludowi spojrzenie.

Tak naprawdę nie przejmował się tym pytaniem, ponieważ bycie podejrzliwym przy dobrym posiłku było tak charakterystyczne dla Dwalina. Jednak lubił sprawiać, że krasnolud wyglądał na winnego z powodu kwestionowania jego dobrych intencji.

Bilbo mógł przyznać, że wyrósł na przebiegłego, starego hobbita.

— Przepraszam. Po prostu… nie spodziewałem się uczty. — Dwalin przechylił głowę i spojrzał na niego z otwartym i szczerym wyrazem twarzy. — Czy wszyscy hobbici naprawdę robią to dla swoich gości?

— Cóż, nie wszyscy. Niektórzy potrafią być dość niegrzeczni i skąpi — przyznał wspominając swoich (odległych mu kuzynów) Bagginsów z Sackville. — Ale ja nie jestem jednym z nich, podobnie jak większość członków mojej rodziny. A teraz chodź, usiądź i zacznij jeść. Jestem pewien, że inni wkrótce tu będą.

Dwalin posłał mu kolejne pytające spojrzenie, ale zdjął płaszcz i usiadł pod ścianą. Dźgnął kawałek ryby i powąchał ją prędko, po czym wzruszył ramionami i zaczął jeść.

Bilbo oparł się o ścianę i obserwował go. Dwalin był jego ważnym towarzyszem, ale nie byli tak blisko jak on z Balinem i Bofurem. Zamiast tego Dwalin był prawą ręką Thorina i drogim przyjacielem podczas ich podróży. Nigdy nie mógł zmusić się do bycia zazdrosnym o ich rodzinną więź, ale żałował, że nigdy nie zbudował więzi z samym Dwalinem.

Ale z drugiej strony, żałował, że nie zrobił wielu rzeczy w swoim życiu.

— Zamierzasz jeść czy gapić się na mnie? — warknął wojownik, ani na chwilę nie przerywając, gdy odrywał mięso od kości kurczaka.

Bilbo podskoczył lekko, po czym parsknął niezręcznym śmiechem.

— Ach, przepraszam. Jestem jedynie ciekaw, to wszystko. W końcu nigdy nie spotkałem osobiście krasnoluda.

Dwalin prychnął.

— Hm. Cóż, niedługo będziesz mógł się napatrzeć.

Och, jakie to prawdziwe.

Głośne pukanie do drzwi frontowych odbiło się echem po korytarzach i wstrząsnęło nim. Zapomniał, że reszta wkrótce przyjdzie za pierwszym.

— Ach, odpowiem na to. Jedz dalej.

Dwalin mruknął w odpowiedzi, ale nie odwrócił wzroku od swojego posiłku.

Bilbo skierował się do drzwi; wytężając pamięć, by przypomnieć sobie, kto to będzie. Poza tym, że Dwalin przybył jako pierwszy, a Thorin jako ostatni, nie mógł sobie przypomnieć, kto w jakiej kolei był pomiędzy. Wzruszając ramionami, otworzył drzwi i zobaczył stojącego przed nim wysokiego krasnoluda z toporem bojowym na plecach.

To był Balin.

- ostatni raz widział Balina przed wyruszeniem do Morii. Jego stary przyjaciel dobrze się postarzał i był chętny do wyruszenia w swoją najnowszą przygodę. Zapraszał Bilba, aby poszedł z nim, ale odmówił, ponieważ nie mógł jeszcze zostawić Frodo samego. Dlatego zamiast tego spędzili wieczór śmiejąc się i wspominając zabawne momenty swojej podróży, jednocześnie milcząc o tych dniach, które nie były takie cudowne…

— Myślę, że później będzie padać — skomentował Balin, wpatrując się w niebo.

— Naprawdę? Mam nadzieję, że do świtu się przejaśni. — Bilbo odpowiedział automatycznie, nawet gdy poczuł, jak jego gardło zacisnęło się na znajomy głos.

Balin roześmiał się i odwrócił w jego stronę. Wyglądał tak samo, jak zapamiętał go Bilbo, ze swoimi przedwcześnie siwymi włosami, błyszczącymi ciemnymi oczami i życzliwym uśmiechem. Widok starego przyjaciela sprawił, że pęknięcie w nim pogłębiło się jeszcze bardziej.

— O tak, to byłoby dobre. Nienawidzę rozpoczynać naszej podróży w deszczu — zgodził się Balin, wchodząc do jego domu.

Bilbo cofnął się i wpuścił krasnoluda do środka, po czym zamknął za nim drzwi.

— Jestem Bilbo Baggins — przedstawił się, starając się powstrzymać drżenie głosu. — Czuj się jak u siebie w domu.

— Ach, dzięki, dzięki. Jestem Balin, syn Fundina. Masz tu wspaniały dom. Bardzo ciepło i przytulnie - powiedział wesoło Balin, rozpinając swój czerwony płaszcz. — Nigdy nie wiedziałem domu hobbita od środka. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś bardziej z przeciągami…

— Balinie!

Dwalin najwyraźniej usłyszał głos swojego brata i odważył się wyjść z jadalni, aby ich znaleźć. Bilbo obserwował, jak dwaj bracia witają się uderzeniem głowy i po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie wiedzieli się od lat. Życie z jakiejkolwiek pracy, jaką mogli znaleźć, oznaczało, że najprawdopodobniej rozeszli się, aby zarobić na życie. Było to kolejne przypomnienie tego, do czego jego krasnoludzcy towarzysze zostali zmuszeni przez Smauga.

— Chodźcie, czeka na nas obiad — powiedział Dwalin, prowadząc brata z powrotem do jadalni.

— Och, świetnie! Zastanawiałem się, czy będzie tu jedzenie — skomentował wesoło Balin.

Bilbo patrzył, jak odchodzą i bawił się pomysłem podążenia za nimi, zanim odrzucił tę myśl. Dałby im szansę nadrobienia zaległości bez martwienia się o podsłuchiwanie przez hobbita. Poza tym potrzebował okazji, żeby dość do siebie. Jeśli widok Balina sprawił, że poczuł się niepewnie, mógł sobie tylko wyobrazić, jak by się czuł, widząc resztę.

Potarł czoło i kilka razy poklepał się po policzkach, zanim znów poczuł się opanowany. W samą porę, ponieważ do jego drzwi rozległo się kolejne pukanie. Tym razem było mocniejsze i głośniejsze; jakby uderzały w drewno dwie pięści.

Dwie pięści. To z pewnością oznacza, że są to…

Z ciężkim sercem Bilbo ponownie otworzył drzwi i tym razem zastał na progu dwóch młodych krasnoludów. Jeden był wyraźnie starszy, miał złote włosy splecione z tyłu w warkocze i brodę, która dopiero teraz była na tyle długa, że można było ją zapleść w warkocz. Drugi był wyższy, miał rozczochrane ciemne włosy i tylko odrobinę zarostu na twarzy. Obaj byli dobrze uzbrojeni i mieli identyczne szelmowskie uśmiechy.

— Fili… — zaczął blondyn.

— … i Kili… — dodał drugi.

— … do usług! — skończyli zgodnie, po czym wykonali krótki i zsynchronizowany ukłon.

- kiedy w końcu odnalazł dwóch braci, został widok, który będzie go prześladował przez lata. Kili leżał na plecach z zamkniętymi oczami i upiornie bladą twarzą. W jego piersi wbite były strzały, a jego życiodajna krew stworzyła pod nim ocean. Fili leżał blisko niego na piersi z mieczem i sztyletem wbitym w plecy. Jedną rękę wyciągał do włosów brata, a jego twarz i pusty wzrok wciąż były skierowane na Kili'ego. Nawet na końcu wciąż starał się chronić swojego młodszego brata…

— Bilbo Baggins — odpowiedział cicho, a pęknięcie w jego sercu zmieniło się w tym momencie w pełną dziurę. — Miło mi was poznać. Proszę wejdzie do środka i dołączcie do innych przy kolacji.

— Jest jedzenie? Świetnie, umieram z głodu!

Kili przepchnął się obok niego bez wahania, praktycznie wpadając do domu z całą energią szczeniaka. Zaczął zdejmować broń i wrzucił ją do jednej ze skrzyń, które Bilbo dyskretnie dla nich zostawił.

Fili podążył za nim w bardziej spokojnym tempie, ale z całą pewnością siebie i gracją, które mogły pochodzić tylko od młodości. On także zaczął zdejmować broń i zostawił ją w jednej ze skrzyń; cały czas przyglądając się domu boleśnie znajomymi niebieskimi oczami.

— Trochę większy, niż myślałem — skomentował Fili, gdy zaczął wyciągając noże ze swojego zapasu wielu ostrzy.

— To dlatego, że myślałeś, że hobbicie mieszkają w dziurach w ziemi z całym tym błotem i robakami — zakpił z niego Kili, sięgając za siebie, by zdjąć łuk.

Jego ręka machała w powietrzu przez kilka sekund, zanim Fili sięgnął i uniósł końcówkę broni, aby mógł ją chwycić i zdjąć.

— Wiedziałem, że mieszkają w domach. Po prostu nie sądziłem, że będą tak duże. Nie myślałem, że hobbici są tacy duży — odparł Fili, uśmiechając się psotnie do Bilbo.

Kili parsknął śmiechem i obrócił się przodem do Bilbo, po czym zatrzymał się. Psotny uśmiech zniknął z jego twarzy, a jego ciemne oczy otworzyły się szeroko.

— Oj, panie Baggins, wszystko w porządku? Wyglądasz trochę nieswojo — powiedział, wyciągając rękę, jakby chciał złapać Bilbo.

W porządku? Nie, nie czuję się dobrze. Widziałem, jak umierasz ze swoim bratem. Widziałem, jak umierasz, broniąc wujka, którego tak bardzo kochałeś. Widziałem, jak obaj umieracie, a teraz znowu tu jesteście - żywi, cali i tak bardzo, bardzo młodzi!

Bilbo stłumił szloch i obdarzył Kili’ego - uśmiechniętego, podskakującego, ognistego, żywego Kili’ego - czymś, co jak miał nadzieję, było uspokajającym uśmiechem.

— O tak, wszystko w porządku. Po prostu czuję, że dzień mnie dogania. Dlaczego nie pójdziecie do jadalni? Dwalin i Balin już przybyli.

Kili zawahał się; Spojrzenie brązowych oczu prześlizgnęło się po nim, zanim w końcu wzruszył ramionami i odwrócił się. Odszedł, by znaleźć jadalnię, a Fili podążył za nim; również posyłając hobbitowi zdezorientowane spojrzenie, ale również nie naciskał na odpowiedź.

Bilbo zaczekał, aż usłyszy radosne powitanie odbijające się echem w jego domu, zanim pozwolił sobie ponownie oprzeć się o drzwi po raz drugi tego dnia. Nigdy, przez wszystkie swoje lata, nie wyobrażał sobie takiego bólu, jaki odczuwał, gdy patrzył na Fili’ego i Kili’ego. Zobaczyć ich takimi, jakimi byli kiedyś - olśniewających, jasnych i tak bardzo pełnych życia - i poznać los, jaki ich czekał…

Nie mógł sobie pozwolić na porażkę. Widok tej dwójki jeszcze bardziej wzmocniło jego determinację. Bez względu na wszystko dopilnuje, by każdy z jego towarzyszy przeżył Bitwę Pięciu Armii.

Nawet jeśli będzie kosztowało go to jego własne życie.

Rozległo się kolejne pukanie do jego drzwi. Siła tego wstrząsnęła zarówno drzwiami, jak i hobbitem, i wiedział, że poza Thorinem była to reszta krasnoludów. I tak Bilbo wyprostował się, przygotowując się na chaos i otworzył drzwi.

Następnie został natychmiast rzucony na ziemię, gdy spadła na niego lawina krasnoludów.

OoO

— Myślisz, że coś złamałem? — zapytał Bilbo Gandalfa, kiedy go oglądano i szturchano.

Czarodziej wydał z siebie zamyślony dźwięk.

— Mało prawdopodobne. Ale będziesz miał trochę siniaków. Prawdopodobnie będziesz obolały.

Skrzywił się. Nie mógł się doczekać jazdy z posiniaczonym tyłkiem.

— Świetnie.

— Jeszcze raz bardzo przepraszam, panie Baggins — Bombur, duży niezdarny, ale słodki Bombur, przeprosił po raz piąty od czasu, który potknął się i spowodował upadek wszystkich krasnoludów na hobbita. — Nie jestem w tej chwili najwdzięczniejszy krasnoludem.

— To sugeruje, że od początku miałeś wdzięk — wymamrotał Dori, który był tak samo spięty, jak pamiętał, pocierając przód głowy w miejscu, gdzie można było zobaczyć wyraźny, czerwony guzek.

Na tę uwagę Bombur wyraźnie zwiędł jak kwiat bez światła słonecznego, a Bilbo poczuł, że jego irytacja rośnie na ten widok.

— Daj spokój, to był wypadek. Przeprosił za to i nie miał nic złego na myśli. Odpuść i przejdźmy dalej.

Dori wpatrywał się w niego; wyraźnie zaskoczony nagłą naganą, podczas gdy Bombur tylko się gapił. Na granicy wzroku Bilbo zauważył, że kilku innych również się wpatruje, ale nie zwrócił na nich uwagi. Przypomniał sobie całkiem wyraźnie, jak wredne i wręcz okrutne mogły być krasnoludy dla Bombura tylko z powodu jego wzrostu i niezdarności. Nie miał zamiaru pozwolić, by to się powtórzyło, kiedy dokładnie wiedział, jak dobrym krasnoludem - i przyjacielem - był naprawdę Bombur.

Ramię owinęło się wokół szyi Bilbo i nagle znalazł się w ciepłym uścisku Bofura. Górnik miał na sobie ten sam śmieszny kapelusz i szalik, które tak dobrze pamiętał, z motyką przytroczoną do pleców. Hobbit mógł nawet wyczuć zapach ulubionego ziela fajkowego krasnoluda - liście Longbottom, ponieważ Bofur zawsze miał klasę - wpleciony w stary płaszcz górnika.

— Tak, nasz gospodarz ma rację. To nie czas na obwinianie — skomentował Bofur, mając ten uśmiech z dołeczkami, z których był tak dobrze znany. Jego spojrzenie było jednak stalowe, gdy skierował je na starszego krasnoluda przed nim. — W końcu wszyscy popełniliśmy błędy i upadliśmy raz lub dwa, czyż nie?

Dori przewrócił oczami, ale nie zaprzeczył. Zamiast tego podniósł się na nogi i poszedł do miejsca, gdzie jego dwaj bracia już siedzieli i jedli; wyraźnie kończąc rozmowę.

— Wybacz kochanemu, staremu Doriemu. Boję się, że przez większość dni jest trochę zrzędliwy — skomentował lekko Bofur, klepiąc hobbita po ramieniu, puszczając go. — Jednak dzięki, że mu się postawiłeś. Czasami zapomina, że nie każdy ma tak kamienne serce jak on.

— Jestem pewien, że ma swoje powody — zauważył Bilbo nie mając zamiaru opowiadać się po którejś ze stron w oczywistym konkursie na dominacje. Wiedział, że wszystkie jego krasnoludy w końcu staną się sobie tak bliscy jak bracia; ale to się nie stanie, dopóki nie rozpoczną swojej podróży i nie będę mieli szansy na zbudowanie tych relacji. Na razie byli dla siebie tylko towarzyszami mającymi ten sam cel. Prawdziwe więzi rozwinęły się dopiero później.

— Tak, tak — zgodził się Bofur, powoli kiwając głową, wyraźnie przyglądając się hobbitowi. — Dobrze, że to dostrzegasz. I… dziękuję, że wstawiłeś się za moim bratem.

— Nie ma za co. Nie zasłużył na taki komentarz z powodu czegoś tak nieważnego — powiedział szczerze, uśmiechając się do wciąż milczącego Bombura.

Krasnolud powoli odwzajemnił uśmiech, podczas gdy Bofur uśmiechał się bez zahamowań.

— Dobrze powiedziane! Myślę, że nadszedł czas, abyśmy dołączyli do innych, zanim zjedzą wszystko w zasięgu wzroku i zostawią nam tylko okruchy! — zadeklarował Bofur, ciągnąc brata w stronę stołu z jedzeniem. Bombur oczywiście poszedł za nim bez słowa skargi.

Patrzył, jak odchodzą, zanim zwrócił wzrok na czarodzieja obok siebie. Gandalf patrzył w zamyśleniu, studiując hobbita. Dobrze pamiętał to spojrzenie, które widział za każdym razem, gdy robił coś, czego się po nim nie spodziewano.

— Wydajesz się być zdezorientowany, mistrzu Gandalfie — skomentował, opierając się o krzesło, na które został zaciągnięty po tym, jak znalazł się na dnie kanapki złożonej z krasnoludów. — Masz coś na myśli?

— Ach, to nic takiego. Po prostu rozważania starego człowieka — odrzucił go Gandalf, tak jak się tego spodziewał. Nawet jako dobrzy przyjaciele, czarodziej rzadko ujawniał mu swoje wewnętrzne myśli. — Co sądzisz o naszych obecnych gościach? Myślę, że nie do końca tego oczekiwałeś.

Bilbo zwrócił uwagę na grupę krasnoludów skupioną wokół jego stołu. Dwalin brał udział w zawodach siłowania na rękę z Gloinem - którego podobieństwo do jego syna było niesamowite w tym momencie, gdy znów widział go jako młodego krasnoluda - podczas gdy Fili, Kili i Bofur dopingowali ich. Balin pogrążył się w głębokiej dyskusji z Bifurem - który rzeczywiście nadal miał wbity w czoło stary topór orków - która zdawała się obejmować język khuzdulski i wiele gestów. Bombur od razu zabrał się do jedzenia zajmując miejsce obok młodego Ori’ego i milczącego Nori’ego. Oin - w swoim znajomym brązowym płaszczu i białych warkoczach - był zajęty próbą zjedzenia jak największej ilości jedzenia, podczas gdy Dori będący obok niego starał się uniknąć lecących kawałków zabłąkanego jedzenia.

To wszystko było tak znajomym widokiem energii i życia, że Bilbo nie mógł zwalczyć ciepła, które ogarnęło jego serce. W całym swoim zmartwieniu i nostalgii zapomniał, że w jego podróży były też dobre chwile. Historie i piosenki opowiadane przy płonącym ogniu; żarty szeptane pod nosem podczas długich spacerów; i komfort płynący ze świadomości, że jesteś bezpieczny i kochany. Jego krasnoludy pokazały mu nową stronę życia, której nigdy nie poznałby w Shire. Dzięki nim nauczył się honoru, nadziei i poświęcenia, i z ograniczonego, tchórzliwego i samolubnego hobbita wyrósł na odważnego i życzliwego.

Krasnoludy z Ereboru zmieniły go w kogoś lepszego i Bilbo nigdy nie mógł tego zapomnieć.

— Są… czymś innym. Z pewnością nie tego się spodziewałem, ale to czyni ich tak wspaniałymi. Nie sądzę, by były tak hipnotyzujący, gdyby byli czymś innym niż to — powiedział szczerze, nie odwracając wzroku od grupy krasnoludów.

Czuł, że Gandalf wpatrywał się w niego swoimi starożytnymi oczami i wiedział, że wkrótce pojawi się komentarz. Ale zanim czarodziej zdążył się odezwać, rozległo się głośne walenie w jego frontowe drzwi, które sprawiło, że każdy krasnolud ucichł.

Gandalf powoli wstał i posłał pozostałym porozumiewawcze spojrzenie.

— Jest tutaj — oznajmił, a serce Bilbo zamarło.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty
PisanieTemat: Re: [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)   [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) EmptySob 09 Mar 2024, 09:25

Rozdział 2

Bilbo stwierdził, że nie może oddychać.

Każda sekunda zdawała się zmieniać w godzinę, gdy Gandalf wstał i skierował się do frontowych drzwi, a krasnoludy podążały za nim. Mógł tylko patrzeć ze swojego krzesła, jak znikają za rogiem, i nasłuchiwać, jak otwierają drzwi i wymieniają pozdrowienia. Kiedy jego uszy wychwyciły dźwięk znajomego barytonu, nagle odzyskał oddech w szybkich sapnięciach.

On jest tutaj. On jest tutaj, on jest tutaj, on jest tutaj, on jest tutaj, on jest tutaj, on jest tutaj…

Nagle Bilbo stwierdził, że mimo wszystko nie chce ponownie stawić czoła Thorinowi. Nie chciał stanąć twarzą w twarz z krasnoludem, który od dziesięcioleci tkwił w jego myślach i sercu. Nie chciał pamiętać dni, które spędził w żałobie - pragnąć każdym calem swojego jestestwa, żeby Thorin przeżył tę ostateczną bitwę. Nie chciał pamiętać, jak bardzo bolało go serce; ile razy zatracał się we wspomnieniach i marzeniach o tym, co mogło być.

Nie mogę tego zrobić. Nie mogę. Jak mogłem w ogóle pomyśleć, że znów będę mógł się z nim zmierzyć - zastanawiał się, wstając i wychodząc z pokoju. Muszę iść. Muszę się stąd wydostać, zanim wrócą. Muszę…

Jego myśli zostały przerwane, gdy zderzył się z czymś dużym i solidnym. Uderzenie odrzuciło go do tyłu; potykając się o stopy i prawie upadając, gdyby nie ręce, które zacisnęły się na jego bicepsach. Owinęły się wokół jego ramion jak żelazne pnącza i uniosły go w górę, tak że jego stopy ledwie dotykały podłogi.

Bez zastanowienia jego spojrzenie powędrowało do twarzy wybawcy i po raz pierwszy od osiemdziesięciu lat stanął twarzą w twarz z Thorinem Dębową Tarczą.

- Ciało Thorina było zimne jak lód po jego śmierci. jego twarz została oczyszczona z krwi i posoki, a włosy miał starannie odgarnięte z lica. W przyćmionym świetle świec jego blada skóra wyglądała na woskową i sztuczną. Nigdy się nie poruszała, nigdy się nie poruszy, a świadomość, że już nigdy nie zobaczy uśmiechu na jego twarzy, uderzył go z brutalną siłą, która rzuciła go na kolana…

— Czyli to jest hobbit — skomentował Thorin, przechylając głowę na bok i patrząc na niego zmrużonymi niebieskimi oczami. — On…

- Gdyby więcej z nas ceniło jedzenie, radość i śpiew ponad gromadzenie złota, świat byłby weselszy - westchnął Thorin, krew ciekła z jego bladych warg, gdy walczył o oddech. - Ale smutny czy wesoły, muszę go teraz opuścić. Żegnaj…

— …bardziej niż włamywacz — dokończył król, spoglądając w lewo, by unieść brew na Gandalfa.

— A ty jesteś bardzo niegrzeczny jak na króla — powiedział Bilbo, zanim zdążył się powstrzymać.

Thoron zamarł i atmosfera stała się napięta.

— Słucham?

— Powiedziałem, że jesteś bardzo niegrzeczny jak na króla. Zaprosiłem ciebie i twoich towarzyszy do mojego domu, zapewniłem jedzenie i schronienie na noc. Król powinien wiedzieć, że takiego gospodarza należy traktować z wdzięcznością, a nie z niego kpić — powiedział bez zastanowienia. Gdyby zatrzymał się, by pomyśleć choćby na sekundę, przypomniałby sobie o wszystkim i Bilbo wiedział, że nie byłby w stanie dłużej utrzymać swojej fasady.

Thorin powoli zwrócił na niego wzrok. Jego twarz wyglądała, jakby została wyrzeźbiona z kamienia, ponieważ była taka poważna i nieruchoma. Tylko jego oczy płonęły jasno jak niebieskie płomienie. Krasnoludy z natury były istotami intensywnymi i namiętnymi, ale Thorin zawsze przenosił to na wyższy poziom. Był krasnoludem, który czuł tak wiele, że pochłaniało to całą jego istotę. Ta intensywność zawsze była najbardziej widoczna w jego oczach.

Zapomniałem, jak onieśmielające może być jego spojrzenie - pomyślał Bilbo w roztargnieniu.

— Masz rację. Dziękuję za gościnność, jaką nam zapewniłeś — powiedział w końcu Thorin, zaskakując hobbita.

Krasnolud puścił go i cofnął się o kilka kroków w chwili, gdy stopy Bilbo ponownie dotknęły podłogi.

— Nie ma za co — odpowiedział automatycznie. Spojrzał ponad królem na inne krasnoludy. Niektóre z nich patrzyły na niego z opuszczoną szczęką. Skierował wzrok na jadalnię. — Powinno zostać trochę jedzenia, jeśli jesteś głodny. Jestem pewien, że inni chętnie wskażą ci kierunek.

— Tak, Thorinie, wciąż jest dużo jedzenia. Chodź tędy — powiedział Balin, gestem nakazując mu iść za nim.

Thorin obrócił się w wirze futra i podążył za drugim krasnoludem, a pozostali poszli za nim. Bilbo nie mógł patrzeć, jak odchodzą, więc obrócił się na pięcie i pomaszerował z powrotem do swojego pokoju, mrucząc coś do pozostałych. Nie zatrzymał się, dopóki nie znalazł się w swojej sypialni z bezpiecznie zamkniętymi drzwiami. Tam zakrył usta i zaczął szlochać.

Och, patrzeć na twarz tego, którego kochał najbardziej na świecie… Bilbo poczuł się tak, jakby ktoś właśnie sięgnął do jego piersi, owinął dłoń wokół jego serca i ścisnął. Czy złamane serce może pęknąć ponownie? Zaczynał myśleć, że to całkiem możliwe.

We wszystkich swoich fantazjach, w których Thorin znów żył, zawsze był szczęśliwy, odczuwał ulgę i błogostan. Nigdy nie było żadnych stłumionych wspomnień ani cichych szlochów. Tylko uśmiechy, śmiech i obietnice, że już nigdy nie odejdzie.

Ale taka była różnica między rzeczywistością a fantazjami. Jego fantazje nigdy nie dorównywały rzeczywistości.

Jak mam przetrwać kolejną podróż z nim, skoro nie mogę nawet stawić mu czoła bez płaczu? - zastanawiał się, przecierając oczy jedną ręką. Kiedy układał swój plan, robił to z przekonaniem, że zniesie ponowne spotkanie ze swoimi zmarłymi towarzyszami. Głupio przecenił własne siły.

Lekkie pukanie do drzwi sprawiło, że zerwał się na równe nogi.

— Bilbo? Wszystko w porządku? — zapytał Gandalf zza drzwi.

— Ach, tak, nic mi nie jest — odparł hobbit, szybko ścierając łzy z twarzy. — Czy jest coś, czego potrzebujesz, mistrzu Gandalfie?

— Będziemy omawiać szczegóły naszej spodziewanej podróży. Pomyślałem, że może zechcesz ich wysłuchać — odpowiedział wolno Gandalf.

Bilbo cicho przeklął w myślach rozważnego czarodzieja. Nie był wystarczająco reprezentacyjny ani wystarczająco stabilny, aby tak szybko spotkać Thorina i resztę. Ale pozostanie zamkniętym w swoim pokoju wzbudziłoby tylko podejrzenia. Dlatego z ciężkim sercem opanował się tak bardzo, jak to możliwe i otworzył drzwi.

Gandalf spojrzał na niego z góry; jego szare oczy błyszczały spod gęstych brwi.

— Mój drogi hobbicie, czy jesteś pewien, że dobrze się czujesz? Wydajesz się… zrozpaczony.

Zrozpaczony? Nie, nie jestem zrozpaczony. Po prostu jestem starym głupcem ze zbyt wieloma żalami i upartym sercem, które nie chce się wyleczyć.

Ale Bilbo nie wyraził tych myśli. Zamiast tego posłał swojemu staremu przyjacielowi wymuszony uśmiech, który nawet dla niego wydawał się fałszywy.

— Nic mi nie jest, mistrzu Gandalfie. Czuję się całkiem dobrze. Może dołączymy ponownie do pozostałych? Powiedziałeś, że mamy dużo do przedyskutowania?

Gandalf nie wyglądał na przekonanego, ale nie naciskał. Jeszcze nie.

— Rzeczywiście, mistrzu Bagginsie, rzeczywiście. Mamy wiele do omówienia — zgodził się czarodziej, odwracając się i prowadząc go z powrotem do krasnoludów.

To, mój stary przyjacielu, jest bardziej prawdziwsze, niż myślisz - pomyślał hobbit, podążając za czarodziejem z powrotem do źródła z jego największej radości i bólu serca.

OoO

Bilbo nie zwracał zbytniej uwagi, gdy krasnoludy i czarodziej zebrali się wokół starożytnej mapy i omawiali swoją misję. Zamiast tego spędzał czas subtelnie przyglądając się pozostałym i starając się nie patrzeć zbyt jawnie na Thorina. Trzeba przyznać, że było to bardzo trudne.

- …nieraz udowodniłeś mi, że jesteś lojalnym przyjacielem. Za to masz moją dozgonną wdzięczność — przysiągł Thorin, klepiąc go po ramieniu. Dłoń krasnoluda była duża i zakrywała większość jego ramienia, a przez swoje cienkie ubranie mógł wyczuć ciepło Thorina…

— Nie mam umiejętności, by to znaleźć, ale w Śródziemiu są inni, którzy potrafią — usłyszał komentarz Gandalfa, pochylającego się nad stołem.

- Thorn nie śpiewał często, ale kiedy to robił, wszyscy się zatrzymali i słuchali. Jego głęboki głos zawsze przywoływał obrazy lśniących korytarzy, płonących pożarów i niekończącego się bólu za dawno utraconym domem.

— Gandalf walczył z setkami smoków w swoim czasie! — wykrzyknął Kili gdzieś dalej przy stole. Wkrótce doszło do kłótni, ale nie słyszał wyraźnie słów.

- Nigdy w życiu tak się nie myliłem… — Thorin nagle podszedł do niego i objął go w uścisku, który zwalił go z nóg. Instynktownie odwzajemnił go; wtulając ręce w furo królewskiego płaszcza. Minęło duża czasu, odkąd był przytulany…

— ...ibo ? Bilbo!

Bilbo podskoczył lekko, gdy czyjaś dłoń wylądowania na jego ramieniu; wyciągając go ze wspomnień z powrotem do teraźniejszości. Spojrzał na właściciela dłoni i zobaczył, że Gandalf wpatrywał się w niego z zaciśniętymi ustami.

— Dobrze się czujesz, Bilbo? — zapytał czarodziej.

— Co? Oczywiście. — Odchylił się do tyłu i odprawił czarodzieja. — Przepraszam, tylko trochę przysnąłem. Co mówiłeś?

— Dyskutowaliśmy o twojej pozycji jako naszego włamywacza — uzupełnił Thorin, rzucając mu takie samo spojrzenie, jakim obdarzyły ropuchę stojącą na jego drodze. — Czarodziej wydaje się być pewien, że będziesz wartościowym nabytkiem dla naszej kompanii. Reszta z nas się z tym nie zgodziła.

— To zrozumiałe. Nikt z was mnie nie zna ani nie wiedziała moich umiejętności — zgodził się, ostrożnie unikając patrzenia Thorinowi prosto w oczy. — Ale mogę was zapewnić, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc wam wszystkim w tej podróży. To wszystko, co mogę powiedzieć na swoją obronę.

Gandalf uśmiechnął się, podczas gdy krasnoludy szeptały między sobą i wymieniały spojrzenia. Chociaż wiedział, że jego słowa trochę mu pomogły, jedynym sposobem, w jaki jego krasnoludy uwierzyliby, że był zdolny, byłoby zobaczenie go w akcji.

— Jeśli będziesz w mojej kompanii, zrobię co w mojej mocy, aby cię pilnować, tak jak robię to dla reszty. Ale nie mogę zagwarantować ci bezpieczeństwa ani tego że nie umrzesz — zauważył Thorin, wciąż obserwując go tymi niebieskimi, jasnymi oczami.

Skinął głową, zadowolony z takiego wyznania.

— Dobrze. Nie chcę, żebyś przekładał swoje życie nad moje. Jeśli kiedykolwiek dojdzie do punktu, w którym będziesz musiał wybrać moje lub swoje życie, zawsze musisz wybrać swoje.

— Bilbo! — krzyknął przerażony Gandalf.

— Nie! — Bilbo przerwał mu, zanim czarodziej mógł zacząć go pouczać. — Nie kłóć się ze mną o to, mistrzu Gandalfie. Jestem prostym hobbitem z prostej linii, bez współmałżonka ani dzieci, które mogłyby na mnie polegać. Jeśli zginę, czy to naprawdę zmieni wielki plan rzeczy? Nie, nie zrobi tego. Ale mistrz Thorin jest tutaj królem i przywódcą swego ludu. Musi żyć, aby odzyskać ich dom ze szponów tego smoka. Mówiąc prosto, jego życie liczy się bardziej niż moje.

W tym momencie wszystkie krasnoludy patrzyły na niego, jakby nie były do końca pewnie, co o nim sądzić. Nawet Thorin wyglądał na zaskoczonego jego nagłym wyznaniem. Tylko Gandalf wydawał się zaniepokojony jego słowami.

Bilbo szczerze mówiąc nie dbał o to, czy jego stary przyjaciel się zgodzi, czy nie. W ogólnym rozrachunku wiedział, że był ważny dla świata, ale tylko do pewnego momentu. Jego przeznaczeniem było odnalezienie pierścienia i zaniesienie go Frodo, który miał go zniszczyć. Ale ponieważ miał szczery zamiar nigdy nie pozwolić, aby ten cholerny pierścień był w tym samym mieście, co jego ukochany siostrzeniec, wierzył, że jego znaczenie w tej sprawie zostało zmniejszone. Poza tym miał plan wobec tego pierścienia i wiedział, że może go to kosztować życie. Ale było to ryzyko, które był gotów podjąć, jeśli miało to uchronić Frodo przed jego własnym okrutnym losem.

— Wygląda na to, że hobbit podjął decyzję — zauważył Dori, rzucając Bilbo spojrzenie, którego nie mógł odczytać.

— Tak, na to wygląda — zgodził się Thorin, a jego twarz powróciła do pustej maski, którą Bilbo znał najlepiej. — Balinie, daj mu kontrakt i dopilnuj, żeby go przeczytał i podpisał.

Gdy Balin zaczął podsuwać mu kontrakt, Bilbo znalazł się pod intensywnym spojrzeniem Gandalfa. Czarodziej był wyraźnie zakłopotany jego zachowaniem i chęcią zaangażowania się w nadchodzącą przygodę. Wiedział, że jego stary przyjaciel będzie podejrzliwy, a te podejrzenia prawdopodobnie będą rosły w nadchodzących dniach. Jednak bez względu na to, jak bardzo jego przyjaciel na niego naciskał, Bilbo wiedział, że nie mógł jeszcze powiedzieć mu prawdy. Życie tych, których trzymał w swoich rękach, było zbyt ważne, by ryzykować je nawet jeśli chodziło o Gandalfa. Dopóki nie będzie pewien, że Thorin i pozostali przeżyją, a pierścień znów będzie w jego posiadaniu, tylko wtedy przerwie milczenie i wyjawi czarodziejowi prawdę.

Do tego czasu trzymał buzię na kłódkę.

OoO

— Panie Baggins… co pan robi?

Bilbo zerknął przez ramię i zobaczył stojącego za nim Oriego. Młody krasnolud wpatrywał się w znak, który tworzył.

— Och, umieszczam tabliczkę, aby poinformować moich sąsiadów, gdzie się udałem — wyjaśnił, podnosząc tablicę do krasnoluda, aby mógł sam ją przeczytać.

Ori pochylił się bliżej i zmrużył oczy, patrząc na zakrzywione litery.

— “Wyjechałem na przygodę. Jeśli nie wrócę za dwa lata, zostawiam mój dom i wszystko, co się w nim znajduje mojemu kuzynowi Drogo Bagginsowi pod warunkiem, że on, jego przyszła żona i ich dzieci nigdy nie postawią stopy ani nie zbliżą się do rzeki Brandwine. Moim krewnym Sackwille-Bagginsom nic nie zostawiam. Poważnie, trzymajcie ich z dala od mojej posiadłości i pięknej porcelany mojej matki.” Panie Baggins, dlaczego napisał pan taką dziwną wiadomość?

— Bo jeśli tego nie zrobię, to kiedy wrócę do domu, wszystkie moje rzeczy zostaną splądrowane, a moi chciwi krewni będą tu mieszkać — wyjaśnił, odkładając tabliczkę. — To jedyny sposób, w jaki mogę ich trzymać z dala. Przed wyjściem powieszę to na drzwiach.

Ori tylko spojrzał na niego, jakby twierdził, że księżyc był zrobiony z sera.

— Czy wszyscy hobbici są tacy jak ty?

— Co masz na myśli? Jaki jestem?

— Cóż, jesteś taki… otwarty. Przyjazny. I miły. Bardzo, bardzo miły — wyjaśnił najmłodszy krasnolud. — Większość nie lubi nikogo spoza własnej rasy, ale wydaje się, że nie masz nic przeciwko temu, że jesteśmy krasnoludami. Czy wszyscy hobbici są tacy… tolerancyjni?

— Cóż, nie, nie wszyscy hobbici są tak otwarci na obcych — przyznał, przypominając sobie niektóre swoich bardziej podejrzliwych i nieufnych kuzynów. — Ale ja w to nie wierzę. Wierzę, że każda rasa ma coś do zaoferowania światu. Musisz po prostu dać im szansę, aby to pokazali.

— A… co z tymi, które nie dają ci szansy? — Głos Oriego był cichy, gdy owinął palce wokół miękkiego wełnianego szalika, który widział na jego szyi. Stojąc tam, Bilbo nagle uderzyło, jak młody i niewinny był naprawdę Ori w tym momencie.

- to Gandalf opowiedział mu o losach Balina, Oina i Ori’ego. Mówił o grobowcu i ostatecznej bitwie oraz o książce, którą Ori napisał o ich podróży. Wsłuchiwał się w każdy szczegół, a na koniec opłakał swoich dzielnych przyjaciół, którzy zginęli tak samotną śmiercią tak daleko…

— Wtedy nie będziesz chciał ich przyjaźni. Jeśli nie mogą przejrzeć twojego wyglądu i twojego charakteru, to ich strata — odpowiedział, opierając się pokusie zarzucenia ramion na swojego żywego, oddychającego, całego, przyjaciela.

Ori pochylił głowę i uśmiechnął się, gdy lekki rumieniec zaczął pojawiać się na jego policzkach i czubkach uszu. Przez lata zapomniał, jak wrażliwy i słodki był Ori w tym wieku.

- po ostatecznej bitwie dostrzegł Ori’ego stojącego nad martwymi z zaciśniętymi pięściami i ustami. Jego twarz była blada i poplamiona krwią oraz siniakami, a oczy wyglądały na zbyt stare na tak młodej twarzy…

— Czy zechciałbyś mi pomóc zapakować moją piękną porcelanę? — zapytał pod wpływem impulsu Bilbo. — Chcę ją schować, żeby nie została uszkodzona ani skradziona, kiedy mnie nie będzie.

Ori wyglądał na zaskoczonego, a potem na zachwyconego.

— Jasne! Lubię pomagać. Po prostu powiedz mi, co muszę zrobić.

Wiedział o tym. Ori zawsze wyrażał radość, że może pomóc w jakikolwiek sposób. Jako najmłodszy w ich wyprawie był często pomijany ze względu na swój brak doświadczenia oraz rozpieszczany i chroniony przez swoich braci. Tym razem dopilnuje, by Ori nie został zapomniany. Pomógłby młodzieńcowi rozwijać się w tej wyprawie, ponieważ z pewnością potrzebowałby takich doświadczeń, jeśli miałby przeżyć Morię z Balinem i Oinem.

— Świetnie. Chodź tędy. Myślę, że inni zostawili naczynia na stole. — Wskazał na jadalnię i patrzył, jak Ori praktycznie podskakuje do blatu, kiedy podążył za nim.

Ori jest kolejnym przyjacielem, który przetrwa śmierć, która na nich czeka. Nie pozwolę by było inaczej.

OoO

Opuścili Shire o pierwszym brzasku.

Z ledwie widocznym promykiem słońca przebijającym się przez drzewa, Bilbo przybił tabliczkę do swoich drzwi, podczas gdy krasnoludy stojące za nim jedynie się gapili. Słyszał, jak Balin czytał napis na głos pozostałym i uśmiechnął się złośliwie, gdy ryknęli śmiechem.

— Niezbyt lubi tych Bagginsów z Sackwille?

— Widziałeś, jak razem z Ori’m pakowali talerze zeszłej nocy? Zastanawiałem się dlaczego. Teraz wiem, że to z powodu chciwych krewnych.

— Jeśli chodzi o krewnych o lepkich palcach, najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to udawać, że nic nie masz.

— Zastanawiam się, o co chodzi z tą rzeką. Czy hobbit powinien zabronić krewnym dostępu do wody w zamian za spadek?

— Chciałbym zobaczyć reakcję tych Bagginsów z Sackwille. Założę się, że wybuchną zamieszki!

— Wystarczy. — Thorin nie musiał podnosić głosu, by znaleźć się w centrum uwagi. — Czy już skończyłeś?

Bilbo cofnął się i przez chwilę przyglądał się swojej tablice, po czym skinął głową.

— Tak, wierzę, że tak.

— W takim razie ruszajmy. Mamy długą drogę do przybycia — rozkazał król na wygnaniu, rozpoczynając już marsz.

Bilbo zaczekał, aż reszta krasnoludów podąży za swoim przywódcą, zanim odwrócił się, by spojrzeć na swój dom. To mógł być ostatni raz, kiedy go widział. Kiedy opuszczał go ostatnim razem, zrobił to jako starzec u schyłku swoich lat. Wciąż był tym samym starcem, ale tym razem stanął przed przeszłością, która miała szansę na rzeczywistą zmianę. Mając to na uwadze, nie wiedział, czy tym razem przeżyje podróż. Nie wiedział nawet, czy zmieniłby coś na lepsze, czy na gorsze. Wiedział tylko, że miał szansę i zamierzał ją wykorzystać.

Żegnam was wszystkich na razie. Mam nadzieję, że następnym razem, gdy tu wrócę, będę miał lepszą historię do opowiedzenia - zadumał się, zanim w końcu odwrócił się i ruszył za swoimi krasnoludami z Shire przeżywając (drugi raz) początek ich wyprawy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty
PisanieTemat: Re: [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)   [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) EmptyNie 07 Kwi 2024, 17:57

Rozdział 3

Dwalin nigdy wcześniej nie spotkał hobbita.

Hobbici rzadko opuszczali swoje domy, a on nigdy nie zatrzymywał się w Shire w drodze do Ered Luin, więc było zrozumiałe, dlaczego nigdy żadnego nie widział. Nie żeby go to obchodziło. W tamtym momencie spotkał w swoim życiu wystarczająco dużo ras i okazało się, że wszystkie były zrobione z tego samego materiału - chciwego, nienawistnego, brzydkiego materiału.

Ale Bilbo Baggins był… inny.

To nie jego uprzejmość czy szczodrość go odrzucały. Spotkał już wcześniej innych, którzy byli życzliwi dla krasnoludów - wynikało to przede wszystkim z litości, bękarty - i to też nie było jego pragnienie uczestniczenia w ich wyprawie. W końcu obietnica nagrody ze skarbca Ereboru zmotywowałoby każdego. Nie, tym, co go odrzucało, nie były czyny ani słowa hobbita.
Tylko to jak na nich patrzył.

Przez większość swojego życia Dwalin był uważany przez inne rasy za głupiego i chciwego barbarzyńcę. Przyzwyczaił się do tego, że postrzegano go jako kogoś gorszego tylko dlatego, że był niższy od ludzi i nosił brodę, o którą, jak był pewien, trawożercy byli zazdrości. Nigdy tego nie lubił i nigdy nie polubi, ale zaakceptował to jako kolejny fakt z życia.

Ale Bilbo Baggins nie patrzył na niego, jakby był szumowiną albo kłopotem. Nie patrzył na niego z litością czy nieufnością. Nawet nie wzdrygnął się ze strachu przed jego bronią, brodą czy wielką, ogromną ilością blizn. Nie, nie zrobił żadnej z tych normalnych rzeczy, które Dwalin zaakceptował, a nawet oczekiwał na pewnym poziomie.

Zamiast tego Bilbo Baggins patrzył na niego w ten sam sposób, w jaki chłopak patrzy na swoją pierwszą broń. Jakby był czymś cudownym, niesamowitym i nierealnym.

To było nieoczekiwane.

Nie znał Bilbo Bagginsa. Nie zrobił nic, by zasłużyć na takie spojrzenie hobbita. Nie był przyjazny ani nawet miły dla hobbita! Dwalin nie rozumiał, dlaczego zasłużył na takie spojrzenie.

Jednak mimo całego zamieszania nie mógł zaprzeczyć, że jakaś jego część była… zadowolona. Minęło tak dużo czasu, odkąd ktokolwiek - nawet wśród jego pobratymców - obdarzył go takim spojrzeniem. To sprawiło, że poczuł się, jakby znów był coś wart. Że nie był tylko wędrownym starym krasnoludem szukającym domu, ale potężnym wojownikiem, w którego żyłach płynęła starożytna krew.

Naprawdę to dość zabawne, - pomyślał, zerkając za siebie na mruczącego włamywacza jadącego na kucyku. Nigdy nie myślałem, że hobbit może sprawić, że znów poczuje się jak krasnolud.

OoO

Bilbo nigdy nie lubił jeździć konno. Och, lubił same zwierzęta i całkiem polubił kilka kucyków podczas swoich podróży w czasie. Ale sama jazda nie sprawiała mu przyjemności. Hobbici po prostu nie mieli być usunięci z ziemi w żaden sposób.

Niestety na razie utknął w siodle. Zostawili Shire za sobą i byli na dobrej drodze do Ereboru. W tym czasie Bilbo coraz bardziej przyzwyczajał się do widoku swoich niegdyś zmarłych towarzyszy żywych i wesołych. Ostry ból w jego sercu zmniejszył się do znośnego ukłucia, a wspomnienia z innego życia nie dręczyły go już na każdym kroku. Teraz mógł przynajmniej stanąć twarzą w twarz z Fili’m i Kili’m bez wzdrygnięcia się lub wybuchnięcia płaczem.

Jednak pomimo swoich wszystkich podstępów odkrył, że nadal nie mógł stawić czoła Thorinowi. Przywódca ich kompani nie zwracał na niego większej uwagi i mimochodem powiedział do niego nie więcej niż kilka słów, ale nawet to było dla niego okropnie niezręcznie, gdy wciąż starał się postrzegać Thorina jako swoją własną osobę a nie wspomnienie. Byłoby to trudne, ale chciał zapomnieć o własnych wspomnieniach i uczuciach, aby zbudować nową relację z Thorinem. Nigdy nie mieliby takiej przyjaźni jak wcześniej, ale przynajmniej chciał przyzwoitej relacji z krasnoludem.

Oj, ale było ciężko. Nie tylko nadal trudno mu było spojrzeć na Thorina, ale do samego krasnoluda niezwykle trudno było się zbliżyć. Ostatnim razem musiał rzucić się przed grupę orków tylko po to, żeby król się do niego uśmiechnął. Tym razem trzymał się rozmowy, przy czym tamto wyjście byłoby w ostateczności jego ostatnią deską ratunku.

Nie tylko z Thorinem miał problem. Zauważył, że Gandalf patrzył na niego tym samym spojrzeniem, który zwykł (i w końcu znowu będzie) rzucał Meriadocowi Brandybuckowi i Peregrinowi Tukowi, ilekroć podeszli zbyt blisko fajerwerków. Spodziewał się takiego spojrzenia, ale to nie znaczyło, że cieszył go brak zaufania ze strony najstarszego przyjaciela.

— Panie Bilbo, czy zechciałby pan skosztować gulaszu? — zapytał Bombur, wyrywając go z zamyślenia. Rudowłosy krasnolud siedział przed dużym garnkiem i mieszał w nim ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi ustami. Bombur zawsze traktował swoje gotowanie bardzo poważnie.

— Oczywiście. — Hobbit ostrożnie wziął podaną mu chochlę i pociągnął łyk gulaszu. To była prosta potrawa składająca się z mięsa i buliony, ale przyprawy ożywiały smak. — Pyszne. Czy wyczuwam nutę pietruszki?

Bombur uśmiechnął się szeroko.

— Masz rację. Pietruszka i bazylia, aby wydobyć smak jagnięciny. Wydaje mi się, wyczułem rozmaryn w wołowinie, którą nam podałeś.

— Tak, z ziołowego ogródka mojej mamy. Była znakomitą kucharką i miała smykałkę do roślin. Opiekę nad ogrodem przejąłem po jej śmierci, ale obawiam się, że brak mi prawdziwych umiejętności. Dobrze, że w ogóle żyją.

— Jestem pewien, że twoja matka doceniłaby to — wtrącił Bofur, opadając między nimi bez wdzięku. Porwał chochlę od Bilbo i wypił resztę wywaru z gulaszu jednym haustem.

— Mmm. Powiedziałbym, że jest gotowa do podania — poinformował brata, oddając chochlę. — Zawołamy pozostałych?

— Nie, dopóki pan Bilbo nie dostatnie swojej porcji — oświadczył gwałtownie Bombur, nabierając już trochę zupy do glinianej miski. — Reszta pożre gulasz bez zwracania uwagi na naszych mniejszych towarzyszy.

Bofur skinął głową, zgadzając się, podczas gdy hobbit, o którym była mowa, skrzywił się.

— Nie musisz mnie traktować inaczej niż innych — zaprotestował. — Mogę być hobbitem, ale to nie znaczy, że tak bardzo różnię się od reszty z was. Nie potrzebuję specjalnego traktowania.

Bombur zignorował jego słowa i po prostu podał mu miskę.

— Proszę bardzo. Jedz.

— Nie zawracaj sobie głowy kłóceniem się. Kiedy Bombur dokona wyboru, będzie się go trzymał — wyjaśnił Bofur, chwytając swoją miskę i wyciągając ją do napełnienia.

— Hej, jecie bez nas?

Fili i Kili dołączyli do nich wokół garnka z gulaszem; obaj lekko zdyszani po sparingu. Większość ich kompanii obserwowała ich i albo wykrzykiwała sugestie, albo im kibicowała. Bilbo przypomniał sobie, jak często robili coś takiego ostatnim razem, chociaż nie pamiętał, czy kiedykolwiek wyłowiono zwycięzcę.

— Dlaczego zacząłeś podawać jedzenie, nie mówiąc mi o tym? Wiesz, jak głodny jestem po przeciągnięciu Fili’ego po ziemi — poskarżył się Kili, sięgając dwoma palcami po zupę Bilbo.

— Hej! Czy twoja mama nigdy ci nie mówiła, że to niegrzeczne wkładać palce do jedzenia innych ludzi? — narzekał, próbując uderzyć łyżką zachłanne palce, ale chybił.

Oczy Kili’ego otworzyły się szerzej i przygryzł dolną wargę w sposób, który rozpoznał aż za łatwo. Przypomniał sobie, jak młody krasnolud podejmował się takiego ruchu, aby postawić na swoim, albo żeby uszło mu na sucho, ilekroć zrobił coś głupiego. Na jego nieszczęście ta mina działała tylko na jego brata i wujka, a czasami również na Dwalina.

— Nawet nie próbuj na mnie patrzeć tymi oczami. Żyłem wśród dzieci hobbitów. Zbliż się do mnie jeszcze raz, a połamię ci palce — ostrzegł, machając łyżką, by pokazać swój punkt widzenia.

Dawno utracony przyjaciel czy nie, nie stawało się między hobbitem a jego posiłkiem.

— Wygląda na to, że nasz włamywacz mimo wszystko ma temperament. — Fili parsknął śmiechem, podejmując się bardziej sensownego zadania, jakim było zdobycie własnej miski gulaszu zamiast próby kradzieży.

— Oczywiście. Jak inaczej mógł rozmawiać z Thorinem? — zauważył Bofur.

— I dołączyć do naszej wyprawy przeciwko smokowi — przypomniał Bombur.

— Co, nawiasem mówiąc, nadal nie rozumiem. Dlaczego zdecydowałeś się pójść z nami? — zastanawiał się Kili, decydując się teraz okraść swojego brata po tym, jak odepchnięto go od jedzenia Bilbo. Jego kradzież została nagrodzona szybkim uderzeniem łokcia w bok, co zostało zignorowane.

Bilbo w zamyśleniu mieszał wywar. Dlaczego dołączył do nich za pierwszym razem? Czy to naprawdę była tylko perspektywa przygody? A może ich pieśń i opowieść naprawdę go poruszyły? Wiedział, że właśnie dlatego zdecydował się zostać z nimi i nadal było to dla niego ważne. Ale szczerze mówiąc, nie mógł sobie przypomnieć, co skłoniło go do pociągnięcia za nimi tamtego ranka tak dawno temu.

— Twój cel jest szlachetny — odpowiedział w końcu. — Bardzo… Nie macie już domu. Został wam skradziony. Dlatego postaram się pomóc wam go odzyskać, jeśli tylko będę mógł.

Krasnoludy wokół niego zatrzymały się i wpatrywały w niego spojrzeniem bardzo podobnym do tego, jakie rzucili mu, gdy powiedział to po raz pierwszy. Nadal czuł się przez to okropnie nieswojo.

— Ty… — zaczął Bofur tylko po to, by urwać, gdy inni zaczęli dołączać do nich przy posiłku.

Nikt inny nie wspomniał o jego słowach przez resztę wieczoru, ale hobbit wciąż czuł na sobie ich spojrzenia i zaczął się zastanawiać, co mogli o nim teraz pomyśleć.

Później, po tym, jak gulasz się skończył i poszli na spoczynek, Bilbo obudził się, słysząc wycie wargów w nocy. Hałas obudził resztę jego towarzyszy, którzy z narzekaniem, sycząc obelgi zebrali się wokół małego ogniska. Bilbo dołączył do nich z kocem owiniętym wokół ramion, gdy próbował powstrzymać ziewnięcie.

— Czy wargi są powszechne w tych stronach? — zapytał, przecierając oczy pięścią.

— Nie. Zwykle nie zachodzą tak daleko — odpowiedział mu Bofur, zapalając fajkę.

— Zgadza się. Są używane przez orków jako wierzchowce i zazwyczaj przebywają w pobliżu Rivendell — dodał Dwalin, krzywiąc się.

— Myślisz, że nas zaatakują? — zastanawiał się Ori, otwierając szerzej oczy niż zwykle.

— Nie, jeśli będziemy w ruchu. Wyruszamy o świcie — rozkazał Thorin, odchodząc na skraj klifu, by spojrzeć na kanion poniżej.

— Wydaje się… być bardziej nie w humorze niż zwykle — zauważył Bolno, nawiązując do nie opowiedzianej historii, o której wiedział, że wszyscy muszą usłyszeć.

— Tak. Thorin ma więcej niż wystarczający powód, by nienawidzić tych plugawych bestii — odpowiedział posłusznie Balin, po czym rozpoczął heroiczną i tragiczną opowieść o próbie odzyskania utraconego królestwa Morii z rąk przerażających orków. Wyjaśnił z wielkim smutkiem, jak dziadek Thorina, król Thror, został zgładzony przez orka Azoga; który był zdecydowany w swoim postanowieniu zakończenia linii Durina. Ze spojrzeniem zatraconym we wspomnieniach opowiedział, jak obserwował, jak Thorin walczył o przetrwanie z potworem trzykrotnie większym od niego i jak to dzięki prostemu kawałkowi zwalonego dęby udało mu się przeżyć i odciąć bestii rękę.

Bilbo słuchał znajomej opowieści, obserwując swoich towarzyszy. Każdy krasnolud wydawał się zahipnotyzowany tą historią i zdał sobie sprawę, że to właśnie ten moment umocnił ich lojalność wobec Thorina Dębowej Tarczy, a nie tylko wobec Króla Pod Górą. W tym momencie wszyscy zdali sobie sprawę, jak wiele stracił ich król i jak ciężko będzie walczył o odzyskanie tego. Po sposobie, w jaki wszyscy stali i zwrócili się do swojego króla, wciąż stojącego na klifach, wiedział, że pójdą za krasnoludem do samych najmroczniejszych czeluści.

On również to zrobi.

OoO

Podróżowali dalej.

Dni mijały, a Bilbo czuł się coraz swobodniej wśród swoich dawno zaginionych towarzyszy. Wkrótce odkrył, że może nawet spojrzeć Thorinowi w oczy, nie czując się tak, jakby został uderzony pięścią w pierś. Ale najbardziej zaskakującą rzeczą, jaką odkrył, była jego młodość.

Bilbo zapomniał, jak się czuł, kiedy mógł chodzić bez skrzypiących i obolałych stawów. Do cholery, zapomniał już, jakie to uczucie móc poruszać się przez ponad dziesięć minut bez uczucia zmęczenia i braku tchu. Był starym hobbitem od tak dawna - dłużej, niż powinien był dzięki pierścieniowi - że zapomniał, że kiedykolwiek był młody.

To była ekscytująca świadomość.

— Um, panie Bilbo, dlaczego idziesz z kucykami zamiast jeździć na jednym? — zapytał go pewnego dnia Ori, gdy prowadził pieszo swojego wierzchowca.

— Ponieważ pewnego dnia nie będę mógł — odpowiedział Bilbo i zasłużył na dziwne spojrzenia na swoją uwagę. Z łatwością to zignorował; przez większość życia był uważany za dziwaka nawet wśród swoich krewnych. Dojrzał do akceptowania tych spojrzeń.

Na szczęście reszta krasnoludów zdawała się nie przejmować tym, czy szedł, czy jechał na kucyku.

Właściwie zauważył, że oprócz Fili’ego, Kili’ego, Ori’ego, Bofura i Bombura, reszta ich kompanii nigdy z nim nie rozmawiała ani nie zwracała na niego uwagi. Rozumiał jednak, że należało się tego spodziewać. Krasnoludy były z natury nieufne wobec obcych i dopóki nie udowodni, że można było mu ufać, reszta nie otworzy się przed nim. To było w porządku, ponieważ dało mu szansę skupienia się na innym problemie: Gandalfie.

Bilbo zdawał sobie sprawę, że musiał przerwać napiętą ciszę między nim a czarodziejem. Myślał, że poradzi sobie z nieufnością i podejrzliwością, dopóki nie dotrą do Ereboru, ale to stawało się dla niego zbyt trudne. Miał dość tego, z czym musiał sobie radzić, a przeciwstawianie się Gandalfowi nie pomagało.

Dlatego pewnej nocy, gdy reszta zgromadziła się wokół Bombura na kolacji, podszedł do czarodzieja, gdy ten siedział samotnie na pobliskiej skale.

— Bilbo — przywitał go uprzejmie czarodziej, chociaż jego oczy błyszczały pod kapeluszem. — Co mogę dla ciebie zrobić?

— Nie ufasz mi — stwierdził bez ogródek, bo starość przyniosła mu coś więcej niż tylko zmarszczki. — Myślisz, że coś jest ze mną nie tak.

Gandalf przez chwilę patrzył na niego w milczeniu, po czym powoli skinął głową.

— Tak. Masz całkowitą rację. Ukrywasz coś przed nami, panie Baggins.

— Tak, to prawda — przyznał, patrząc, jak pobliskie ognisko rzucało mroczne cienie na twarz jego starego przyjaciela. Sprawiało to, że wyglądał dość groźnie. — Na razie muszę zachować to w tajemnicy — kontynuował — ale tylko do pewnego momentu.

— Jaki jest powód tej tajemnicy? — zapytał czarodziej. — Jakie są konsekwencje, jeśli o tym powiesz?

- krasnoludy zaczęły śpiewać niskimi i głębokimi głosami, zakopując ciała trzech krasnoludów z królewską krwią. Piosenka była w języku khuzdulskim i była piękna oraz obca dla jego uszu. Głosy, które rezonowały jak jeden, tworząc melodię, która rozdzierała serce z żalu, który niosła. Ich król i jego spadkobiercy odeszli i opłakiwali całą trójkę…

Bilbo zamknął oczy i wziął głęboki oddech.

— Życie tych, którzy są mi bardzo drodzy, jest zagrożone. Dlatego dopóki nie dowiem się, że są bezpieczni i mają się dobrze, zachowam mój sekret dla siebie.

Gandalf otworzył szerzej oczy, gdy zrozumiał znaczenie jego słów. Kiedy to zrobił, jego wyraz twarzy złagodniał, a ostre linie i zmarszczki złagodziły się w sposób, który sprawił, że wygląda znacznie młodziej i życzliwej.

— W takim razie nie będę cię nagabywał o odpowiedź. Poczekam, aż przyjdziesz do mnie w swoim czasie — powiedział czarodziej, posyłając mu ten sam uśmiech, który dzielili za każdym razem, gdy Bilbo zrobił coś głupiego, a potem próbował nadrobić to. Serce hobbita lekko bolało, gdy zobaczył ten uśmiech jeszcze raz w tym życiu.

— Dziękuję, mistrzu Gandalfie. Doceniam twoje zaufanie — odpowiedział, posyłając czarodziejowi mały uśmiech. — I obiecuję, że nie zawiodę tego zaufania.

I przykro mi, że nie mogę wam powiedzieć prawdy. Jesteś dobrą i szlachetną osobą, ale możesz pogorszyć sytuację, próbując pomóc. Nie znam nawet konsekwencji moich własnych działań w tym momencie, nie mówiąc już o tym, co może to spowodować. Dlatego wszystko, co mogę zrobić, to spróbować coś zmienić i mieć nadzieję, że moje wybory nie skrzywdzą nas wszystkich.

Gandalf po prostu uśmiechnął się swoim miłym uśmiechem.

— Jestem pewien, że tak będzie, Bilbo. Jestem tego pewien.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty
PisanieTemat: Re: [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)   [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51) Empty

Powrót do góry Go down
 
[Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (4/51)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [LR] [M] Czysty strzał
» [Sherlock BBC][M] W ciemności [MH/GL]
» [HP][M] Krzyk w ciemności [GG/SS]
» [BnHA][D] Symbol ciemności
» [Hobbit][M] Święta w Bag End [BB/TO]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: