~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyCzw 29 Sty 2015, 00:51

— Znów się gapisz — usłyszał śpiewny głos Irene tuż przy swoim uchu, zanim Ślizgonka oparła brodę o jego ramię. — Myślisz, że nie zauważy?

James posłał jej spojrzenie zanim powrócił do obserwowania pewnej osoby przez okno Wieży Astronomicznej. Jego twarz była dobrze skryty w cieniu, który o tej porze dawał daszek nad oknem, a resztą ciała nawet nie wchodził w pole widzenia. Wyrobił to niemal do perfekcji. Adler miała rację, śledził go zbyt często, zwłaszcza ostatnimi czasy. Znaczy obserwował go zawsze, od ich pierwszego dnia w szkole, wiedział dokładnie, kogo Sherlock uważa za godnego swego towarzystwa (nietrudne, prawie nikogo), które przedmioty szkolne uwielbia (eliksiry, zielarstwo), a których nienawidzi (wróżbiarstwo, numerologia - Jim podpisywał się obiema rękami), w które miejsca chętniej chodzi (biblioteka, Zakazany Las, Łazienka Jęczącej Marty - choć Merlin wie dlaczego tam), a których unika kiedy tylko jest w stanie (Skrzydło Szpitalne [tym bardziej po wypadku rok temu], Wielka Sala [za dużo ludzi naraz]) i także wiele, wiele innych rzeczy. Wiedział, że uważa jedzenie i sen za straszną nudę, więc najczęściej jest niewyspany, ale mimo to - zaskakujące! - wcale nie mniej produktywny, gdy już zabierze się za coś, co go interesuje.

Tak, James obserwował go zawsze, ale rzadko kiedy robił to... cóż, swoimi oczami, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Nie, nie używał zaklęć śledzących z funkcją "zapisu" - no, czasami tak, ale naprawdę zdarzyło mu się to może z pięć razy w przeciągu tylu lat, sześć - poprawia się w myślach, bo nienawidzi nieprecyzyjności - ale używał ludzi. Nawet nie musiał nikogo szczególnie prosić, czy mu grozić - na początku. Każdy miał Sherlocka za ewenement i największy z oryginałów, co podkreślali także nauczyciele, więc wszyscy bacznie mu się przyglądali. Moriarty'emu było go wtedy niemal szkoda. W każdym razie, gdyby Jim był zdolny do odczuwania litości względem kogokolwiek, z pewnością byłoby. Niemniej już w miesiąc później wszyscy, jak jeden mąż stwierdzili, iż młodszy Holmes jest świrem i mimo, że póki był tutaj Mycroft nikt tego otwarcie nie mówił. Mycroft studiował na siódmym roku, był prefektem naczelnym oraz pupilkiem dyrekcji i już miał odbyty jeden letni staż w Ministerstwie w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów i po ukończeniu szkoły miał odbyć kolejny, więc oczywiście, nikt mu podpaść nie chciał.

Niemniej, ludzie przestali zwracać uwagę na Sherlocka i zaczęli go jawnie ignorować - Moriarty wiedział, że to było dla Holmesa gorsze, niż pogarda i nienawiść, której oczekiwał. Wiedział, bo sam nienawidził być ignorowany - niedostrzegalny, niezauważalny, niedoceniany: owszem, to było całkiem zabawne. Ale zignorowanie go, kiedy właśnie dokonał czegoś genialnego było niewybaczalne. Dlatego, po miesiącu pierwszego roku, James musiał się nauczyć radzić sobie z tym inaczej. Przekonał kilku współdomowników z roku do tego, by bacznie obserwowali Holmesa i uważali na wszystko, co robi, mówi pod pretekstem tego, iż czuł, że ten będzie dla nich zagrożeniem zarówno pod względem punktów uzyskanych dla swego domu, jak i zagrożeniem w ogóle. Ślizgoni z natury byli raczej paranoiczni, a dać im jeszcze logiczny argument i jak w banku miał to, że zrobią to, czego oczekiwał. Tak też było, a informacje wymieniane między sobą pozwalały mu na szerszy obraz rzeczywistości. Początkowo sam również brał czasem udział w tejże obserwacji, ale po jakimś czasie - gdzieś w połowie drugiego roku - zauważył, iż już nie musi, a raczej nawet: nie powinien, bo Sherlock był bystry i zaczął coś podejrzewać, węszyć, szukać. A na to, pozwolić sobie nie mógł. Nie wtedy, w każdym razie, nie gdy nie wiedział o nim absolutnie wszystkiego. Czuł, że musi, choć sam nie wiedział dlaczego.

Ostatnio jednak to przestało wystarczać. Mimo że informacje pozyskiwane z różnych źródeł wcale nie przestały być mniej ważne, czy "rzetelne" - właściwie, odkąd "zwerbował" do swej "paczki" Irene, były bardzo dobre - po prostu nie mógł trzymać się tylko ich. Wiedział, że ma obsesję, był całkiem niezły w identyfikowaniu wszelkich zaburzeń psychicznych, ale nic nie mógł na to poradzić. Nie chciał radzić. Sherlock ostatnio stał się coraz bardziej absorbujący, a jeśli jeszcze uwierzyć w te pogłoski, które słyszał i młodszy Holmes pomaga aurorom rozwiązywać zbrodnie... cóż, Moriarty musiał sam na niego patrzeć i katologować. Może i jego "paczka" była dobra, ale to on był najlepszy w zbieraniu informacji i wykorzystywaniu ich. Żaden z tych imbecyli na przykład nie powiedział mu, że Holmes wygląda, jakby nie spał od co najmniej sześciu dni - dokładnie sześciu dni - podpowiada uczynnie precyzyjny umysł - i najwyraźniej zaczął eksperymentować sam na sobie, biorąc pod uwagę jego rozbiegane czasem spojrzenie. Ani o jednym, ani o drugim żaden z jego "przyjaciół" mu nie powiedział.

James westchnął, widząc jak chłopak wstaje z ziemi, na której siedział i rusza z powrotem do zamku. To by było na tyle, jeśli chodzi o dzisiaj. No, mógłby zerknąć na niego podczas kolacji, oczywiście o ile w ogóle Sherlock się na rzeczonej kolacji pojawi...

— Och, Irene, czasem tak bardzo nie rozumiesz — odpowiedział w końcu na jej zadane pół godziny wcześniej pytanie. Kobieta spojrzała na niego, uśmiechając się arogancko; tak, jakby właśnie rozumiała. Jim nie byłby wcale zaskoczony, gdyby tak było, ale postanowił to zignorować. Ta kobieta była niesamowita, to prawda, ale czasem naprawdę była zbyt pewna siebie. — Za pół godziny mamy eliksiry, a jest piętnasty, więc będzie wejściówka... zakładam, że umiesz — powiedział, z przyjemnością obserwując lekki grymas wykrzywiający jej piękną twarz, zanim powrócił na niego "firmowy" uśmieszek.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} TnTYADJ


Ostatnio zmieniony przez Fantasmagoria. dnia Czw 07 Kwi 2016, 15:35, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyCzw 29 Sty 2015, 23:06

Musiał wyjść. Nie wytrzymałby choćby sekundy dłużej w tej dusznej, pełnej oparów klasie, do której zmuszony był uczęszczać, mimo kilkunastu ustnych skarg i pięciu pisemnych podań przesłanych bezpośrednio do Rady Nadzorczej Hogwartu. Jaki był pożytek z posiadania starszego brata w tym kole wzajemnych podejrzeń i korupcji, jeśli nie był w stanie zlikwidować tak beznadziejnych zajęć?

Początkowo pozwolił sobie ulec złudzeniu, że prawdziwa jasnowidząca udzielająca im lekcji może być ciekawą osobą, posiadającą wysokie umiejętności interpersonalne, znakomite wykształcenie psychologiczne, a może nawet daleko posuniętą dedukcję, pozwalające jej na przewidywanie pewnych ciągów przyczynowo-skutkowych z wyprzedzeniem. Czuł wręcz przyjemny dreszcz rywalizacji, wchodząc do sali pełnej kolorowych mat i gryzącego dymu. Liczył na pojedynek z kimś dorównującym mu umiejętnościami czytania z ludzi.

Jakże się rozczarował. Już na pierwszych zajęciach, gdy tylko kazano mu patrzeć w fusy po herbacie i analizować ich kształt w oparciu o stek przypadkowo dobranych znaczeń... Już wtedy całym sobą znienawidził wróżbiarstwo. Chciał się z nich natychmiast wypisać, ale - mimo rażąco logicznych argumentów - odmówiono mu. Nie mógł podejść do egzaminu z danego przedmiotu, jeśli nie uczęszczał na zajęcia. To było już czystym absurdem, archaizmem wynikającym z dawnych systemów nauczania. Czasami zacofanie magicznej społeczności wykraczało nawet poza jego możliwości zrozumienia.

Tego dnia ta stara, zdziwaczała czarownica znów niemal wyprowadziła go z równowagi. Sherlock wiedział, że pozwolenie, by emocje wzięły górę nad rozumem, było godne pożałowania. Mycroft bezlitośnie wypominał mu to całe lata, zanim nauczył młodszego brata, jak nad tym panować. Tym bardziej nienawidził wróżbiarstwa, gdyż właśnie na tych zajęciach tłumienie gwałtownych reakcji i cisnącego się na usta krzyku sprawiało mu największy problem. Musiał jednak zachować chłodne oblicze, nawet wtedy, gdy paznokcie wbijały mu się boleśnie we wnętrze dłoni.

Walczył nie tylko z cisnącymi się na usta wyrazami pogardy dla idiotów, wpatrujących się w wypełnione parą kule. Toczył bitwę z własnym ciałem, które wyraźnie odmawiało mu posłuszeństwa, domagając się snu. Sherlock już od lat potrafił utrzymać się na nogach cztery, nawet pięć dni z rządu, kiedy myśli zajmowało mu jakieś szczególnie interesujące zagadnienie. Tym razem nie spał dłużej, z pewnością, choć nie był pewien ile to trwało. Ta informacja została pominięta, nie chciał marnować przestrzeni w swoim pałacu umysłu na takie przyziemne sprawy.

Czując coraz częstsze zawroty głowy i obserwując ciemne plamy w polu światła odbijanego przez tęczówkę, zrozumiał, że mógł nieco przesadzić. Gdy tylko lekcja dobiegła końca, niemal wybiegł z sali, opuścił wieżę i udał się najkrótszą drogą na błonia. Potrzebował powietrza i ciszy, nie zmąconej szmerem setek paplających o niczym smarkaczy. Opadł ciężko na trawę u podnóża wysokiego drzewa. Patrzył w niebo, usiłując oszukać umysł, zapewnić mu absolutne minimum odpoczynku, pozór snu. Cóź, nie mógł sobie pozwolić na nic więcej, jeszcze nie.

Nie teraz, gdy wciąż nie osiągnął idealnego rozwiązania na zniwelowanie efektów ubocznych użycia aloesu w eliksirze regenerującym. Wmawiano mu, że powinien używać skrzydeł muchy sinoskrzydłej, podczas gdy jego analiza wykazała bez cienia możliwości, iż składnik ten, choć faktycznie hamuje psucie spowodowane częściowym rozpadem esencji z aloesu, w istocie powoduje również znaczne osłabienie jej działania. Wiedział, że można rozwiązać to lepiej, musiał jedynie znaleźć odpowiedni składnik, a to trwało.

Zerknął w stronę grupy uczniów, która wybrała sobie irytująco bliskie drzewo. Wyraźnie słyszał o czym rozmawiają. Czwartoroczni Puchoni. To mu przypomniało, że Molly też musiała już być wolna. Podniósł się szybko z ziemi i ruszył energicznym krokiem w stronę zamku. Były trzy możliwe miejsca, w których mógł ją teraz znaleźć. Im szybciej to zrobi, tym prędzej zabiorą się za analizę nasion swidłowca karlatego, który miała przynieść mu z cieplarni.

Zignorował uczucie mrowienia rozchodzące się po karku. Ktoś z pewnością mu się właśnie przyglądał, ale Sherlock nie zamierzał poświęcić mu choćby sekundy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Giphy
Powrót do góry Go down
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyNie 01 Lut 2015, 00:04

James wyszedł z sali eliksirów niemal tanecznym krokiem. Wejściówka, rzecz jasna, była, ale on się nią nie przejmował - wiedział, że go zaliczy na Wybitny. Ten przedmiot był irytująco prosty i naprawdę nie rozumiał tych, którzy go oblewali. Ale cóż, u niego dochodziła jeszcze wręcz niezdrowa fascynacja truciznami, możliwe że przez to traktował ten przedmiot nieco lepiej niż resztę. Choć, po prawdzie, wolał zielarstwo. Rośliny też bywały trujące, a do tego często o wiele trudniej było je wykryć... cóż.

Kątem oka spojrzał na Irene, która również była wyjątkowo z siebie zadowolona. Może i uwaliła wejściówkę, ale dzisiejszym tematem lekcji były eliksiry miłosne i mikstury pożądania, a Moriarty był pewien, że nikt nie ma tak rozległej wiedzy na ten temat, jak Adler. Cóż, w sumie potwierdziła to, zdobywając dzisiaj prawie pięćdziesiąt punktów dla Domu. Był niemalże z niej dumny.

Na szczęście, eliksiry były ich ostatnimi zajęciami dzisiaj i teraz mógł robić, co chce. Rzucił Tempusa i z zadowoleniem stwierdził, że do obiadu jeszcze dwie godziny. Wyśmienicie. Zdąży pójść do biblioteki po książkę o trujących roślinach, którą ostatnio w liście polecił mu Moran. Miał nadzieję, że będzie u nich i to ogólnodostępna - w końcu mieli większą bibliotekę niż Durmstrang, ale z drugiej strony u nich też bardziej pilnowali tego, co uczniowie wypożyczają. Do części książek dostęp był wręcz zabroniony - totalny bezsens, po co umieszczać to w bibliotece, skoro nie można tego wypożyczyć? Nie lepiej było to zamknąć u dyrektora w gabinecie, albo chociaż Nibylandii? Przecież do Działu Ksiąg Zakazanych tak prosto się włamać, że James z nudów zrobił to już na pierwszym roku...

— Dobra, Jim, ja lecę do wiesz kogo — powiedziała w końcu Irene, gdy wspięli się po schodach na pierwsze piętro i tam musieli się rozstać. — Muszę przetestować na nim moją nowo nabytą wiedzę z eliksirów, wiesz — dodała, a on w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się kątem ust i kiwnął głową.

Niemal współczuł ich nauczycielowi transmutacji. Niemal.

~.Obiad.~



Ogarnął spojrzeniem całe pomieszczenie któryś raz z rzędu, ale Sherlock Holmes wcale nagle magicznie się na posiłku nie zjawił. Nic dziwnego, często mu się to zdarzało, ale dzisiaj jakoś wyjątkowo go to drażniło. Może dlatego, że dostał dzisiaj list od Sebastiana, w którym pisał, że jakiś chłopak wypisał się z Durmstrangu i lada dzień ma się zapisać do Hogwartu. Moriarty miał złe przeczucia w związku z idiotą, który porzuca Durmstrang dla Hogwartu i, co gorsza, nie chciał teraz tracić z oczu Holmesa szczególnie. Nie wiedział dlaczego, ale miał dziwne przeczucie, iż ten nowy bardzo pokrzyżuje mu plany związane z Sherlockiem.

A wtedy będzie bardzo... niepocieszony.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} TnTYADJ
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyWto 03 Lut 2015, 13:58

Był zajęty. Całkowicie pochłonięty pomarańczowym dymem wydobywającym się z jego kociołka. Efekt końcowy wciąż go rozczarowywał. Cichy, ale pomagający mu się skupić szum słów płynących strumieniem z ust Molly znikł już jakiś czas temu. Zapewne poszła oddawać się jakimś prozaicznym czynnościom. Jak jedzenie.

Wiedząc, że jest sam, pozwolił sobie westchnąć. Przeciągnął ramiona i rozmasował skronie. Odwrócił się na chwilę od kociołka, tylko po to, by ujrzeć dwoje orzechowych oczu wpatrzonych w niego z wyraźną obrazą. Zamrugał gwałtownie. Oczy nie zniknęły, mógł więc założyć, że nie są halucynacją. Jego wzrok błyskawicznie ocenił rzadką rasę ptaka, gładkość jego piór i wartość pergaminu przywiązanego do nóżki sowy.

- Mycroft - mruknął cicho. W jego ustach słowo to brzmiało jak przekleństwo. Sowa nastroszyła pióra i ostentacyjnie wyciągnęła nóżkę w jego stronę.

Sherlock wstał niechętnie, świadomy, że ignorowanie wiadomości od starszego brata nigdy nie kończyło się dobrze. Zwykle w niedługim czasie otrzymywał kolejne, a jeśli wciąż nie znalazł czasu by odpisać, z następnym listem przychodził do niego dyrektor - wyjątkowo niezadowolony z faktu, że Holmes'owie znów marnują jego czas.

Krukon odwiązał pergamin, a sowa natychmiast wyleciała przez otwarte okno, nie zniżając się do dziobania jego palców. Była na to zbyt dobrze wychowana. Sherlock przejrzał pobieżnie pergamin.

Niepokojąca aktywność wilkołaków. Udana inwestycja - jakby go to obchodziło. Transfer ucznia. Wyjazd służbowy. Chwileczkę... transfer ucznia z Durmstrangu? To się praktycznie nie zdarzało. Sherlock wczytał się w jeden z ustępów przydługiego listu. Brat informował go przeniesieniu syna jakiegoś Majora, najwyraźniej jednego z partnerów biznesowych Mycrofta. Wyrażał też płonną nadzieję, że Sherlock poświęci choć cześć swojego jakże cennego czasu, by dopilnować, aby John Watson zaaklimatyzował się bez przeszkód w Hogwarcie. Cenny kontakt biznesowy... interesy rodziny... Sherlock nie czytał dalej, wiedząc doskonale, jakimi banałami wypełniona jest dalsza część listu. Spalił wiadomość w dłoniach i wrócił do swojego eliksiru.

Jego brat bywał despotą w skali, która przekraczała nawet ich ojca, z tego co Sherlock zdążył zapamiętać przed śmiercią rodziców. Nie dość, że zmuszał go, do kontynuowania nauki w ślimaczym trybie szarych jednostek, nie chcąc wykorzystać swoich wpływów do przeniesienia brata na siódmy rok - poradziłby sobie! - a teraz jeszcze chce, by został czyjąś nianią?

Machnięciem różdżki usunął niedoskonały eliksir i przystąpił do przygotowań ingrediencji na kolejny. Tak, zajmie się tym Johnem. Ostatecznie nikt oprócz Molly nie wytrzymywał przy nim dłużej, niż to absolutnie koniecznie, więc i Watson z pewnością szybko go znienawidzi i zostawi w spokoju.

Z zamyślenia wyrwało go głośnie skrzypnięcie drzwiami. Po chwili na stole pojawił się talerz z jedzeniem.

- Nie poszedłeś ze mną na obiad, oczywiście, więc przyniosłam ci coś tutaj - oznajmiła Molly, wciskając mu w dłonie kubek z sokiem. Skrzywił się na jego widok. - Nawet nie próbuj! Nie zmuszaj mnie, bym powiedziała twojemu bratu, od jak dawna nie spałeś - ostrzegła, usiłując wyglądać groźniej.

- Puchonka i szantaż? - Sherlock uniósł brwi wymownie, Molly jednak nie wydawała się obrażona, przeciwnie, jej okrągłą twarz rozświetlił szeroki uśmiech.

- Nigdy nie zapominaj, że Puchoni są zdolni zrobić naprawdę wiele, dla swoich przyjaciół - oznajmiła, wracając do porzuconych wcześniej ksiąg, w których szukała nowych rozwiązań, które mógłby przetestować Sherlock.


-.-

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Giphy
Powrót do góry Go down
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyCzw 07 Kwi 2016, 16:21

– John, synu, chodź tu i mi pomóż!

Młody chłopak o włosach w kolorze brudnego blondu westchnął cicho, porzucając dotychczasowe zajęcie – czyli rozpakowywanie pudeł z książkami.

— Już idę! — zawołał, odkładając podręcznik do zielarstwa na stos, który musiał później wpakować do kufra i zbiegając po schodach, by pomóc ojcu z wniesieniem całego tego aurorskiego osprzętu, który nie mógł zostać potraktowany przeniesieniem magicznym, gdyż „to bardzo wrażliwe na wyczuwanie magii rzeczy, synu!”.

Całą tę przeprowadzkę „na już, na hurra” John Watson uważał za co najmniej śmieszne – przynajmniej do czasu, gdy ojciec faktycznie zapakował go razem z resztą rzeczy do latającego wozu. Powód tejże także uznawał za niedorzeczny – ale Major Watson był człowiekiem upartym, nieelastycznym w swoim światopoglądzie i oczywiście, bardzo dumnym. Chcąc nie chcąc, nastolatek musiał się ugiąć i przystosować – zarówno w kwestii przeprowadzki do innego kraju, jak i zmiany szkoły. John z natury był człowiekiem raczej spokojnym, cierpliwym oraz pełnym szacunku do rodziców i innych autorytetów toteż jego opór był niewielki – nie znaczyło to jednak, że nie chciał, by rodzice się pogodzili i jednak się nie rozwodzili. Wiedział jednak, że szanse na to są marne...

Ech, Harriet - westchnął w myślach, układając na biurku ojca fałszoskop. Nie miał (dużego) żalu do siostry, nie tak naprawdę - nie mógł jej obwiniać za to, że była kim była. Niemniej... nie mogła się z tym trochę dłużej wstrzymać? Tak może do czasu, aż John skończyłby szkołę, a najlepiej także kurs?

— Pośpiesz się, na 12 jesteśmy umówieni z panem Holmesem! — zawołał ojciec z łazienki, w której właśnie pośpiesznie się golił.

— A niby kto mi kazał wypakowywać swoje graty, hę? — mruknął nastolatek pod nosem, układając ostatni z przedmiotów na szafie i idąc po kurtkę.

Holmes był vice tutejszego Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i to on miał im pomóc z "zaklimatyzowaniem się" w Wielkiej Brytanii. Ojciec już dostał przydział do jednostki aurorskiej, w której miał pełnić służbę, a John nie mógłby iść do innej szkoły niż Hogwart, niemniej jednak trzeba było jeszcze załatwić całą tą papierologię związaną z przeniesieniem, miał zostać przydzielony do jakiegoś Domu - nie za bardzo rozumiał o co dokładnie chodzi, ale chyba był to tutejszy sposób podziału uczniów - i w ogóle powinni zapoznać się z tutejszymi strefami magicznymi, czy też, jak inaczej na to mówiono - strefami bezmugolskimi, gdzie czarodzieje kupowali rzeczy bardziej lub mniej potrzebne do życia i funkcjonowania. John wolał nie wnikać, jakim cudem jego ojciec do "oprowadzania" zdołał nakłonić zastępcę szefa departamentu, tak samo jak wolał nie wiedzieć, dlaczego przeprowadzenie się z dnia na dzień było takie banalnie proste.

Konszachty, umowy, załatwianie rzeczy za czyimiś plecami - to było coś, z czym zwyczajnie wolał nie mieć do czynienia. To nie jego obszar zainteresowania.

— Gotowy? — spytał Major Watson, zarzucając na ramiona ciężki płaszcz. John posłał mu jedynie spojrzenie i wskazał na siebie, kompletnie już ubranego.

— Od pięciu minut na ciebie czekam — odpowiedział, wstając z kanapy. Grzebiesz się jak kobieta przed pierwszą randką - pomyślał, ale wiedział, że roztropniej jest tego ojcu nie powiedzieć - nie dlatego, że Major nie miał poczucia humoru (chociaż było kiepskie, istniało), ale dlatego, że najzwyczajniej przypomnienia o płci tak zwanej pięknej wywoływały u niego od paru dni gniewne grymasy i paskudny nastrój.

— Och. No cóż, nieistotne. Idziemy!

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} TnTYADJ
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} EmptyPią 08 Kwi 2016, 01:34

Mycroft z irytacją chwycił trzydziestą piątą tego dnia ministerialną notatkę, która zatrzymała się tuż nad jego nosem. Doprawdy, miał wrażenie, że jest jedynym czarodziejem w całym Departamencie, który faktycznie pracował na swoją wypłatę - nie, żeby jej potrzebował. Gdyby pewnego dnia zdecydował, że ma dość tego wyjątkowego nagromadzenia idiotów, Departament prawdopodbnie przestałby funkcjonować w ciągu kilku kolejnych godzin.

Ale nie było w jego stylu się poddawać. Nie zamierzał długo męczyć się na tym stanowisku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem - a Mycroft był pewien, że tak się stanie - niebawem dostanie przeniesienie do Departamentu Tajemnic.

Rzucił okiem na notatkę.

12:00 Major Watson, John Watson.


Zerknął na stojącą na biurku klepsydrę. Za dwie dwunasta. Z cisnącym się na usta przekleństwem schował wniosek Francuskiej szkoły o wznowienie programu wymian międzyszkolnych, wygładził szatę i wstał zza biurka, by przywitać swoich gości.

Major z synem, oczywiście, przybyli punktualnie. Mycroft widział tego surowego człowieka ledwie dwa razy, wiele lat temu, jeszcze za życia swojego ojca. Nie zmienił się. Ta sama kanciata, ogorzała twarz z martwymi oczyma, które widziały zbyt wiele śmierci. Może nieco więcej siwych włosów. Niewielki uśmiech zarezerowany na oficjalne sytuacje, takie jak ta. Dominująca osobowość, którą zaprezentował w pełnej okazałości, witając Mycrofta i mijając go, zanim ten zdążył zaprosić gości do środka.

Holmes zmierzył spojrzeniem spokojnego nastolatka, który wyrażnie wahał się pomiędzy pójściem w ślady ojca, a zachowaniem odrobiny kultury. Mycroft skinął głową i wskazał wolne krzesło, które ten zajął z wdzięcznością. Miał szytwne, wojskowe ruchy, niewątpliwie efekt ojcowskiej musztry. Ale niebieskie oczy miały w sobie życzliwość i ciepło. Można było czytać z nich jak z otwartej księgi. Może nawet mógłby powierzyć mu bezpieczeństwo Sherlocka?

- Jak minęła podróż? - spytał kurtuazyjnie i grzecznie wysłuchał marudzenia Majora na szwankujący pojazd i zamieszanie związane z przeprowadzką. Mężczyzna robił dobrą minę do złej gry, ale nie potrafił ukryć, jak trudna jest dla niego ta sytuacja. Mycroft nie potrzebował eliksiru prawdy, by z lakonicznych listów i rzucanych mimochodem uwag wywnioskować, co spowodowało, że ten szanowany wojskowy porzucił żonę i córkę, na rzecz pracy w Brytyjskim Ministertwie Magii. Intratna propozycja, jaką załatwił mu Holmes, nie miała z tym nic wspólnego.

- John, dyrektor Snape zgodził się na przenosiny pod kilkoma warunkami. Zanim zostaniesz przydzielony do jednego z domów - to system podziału uczniów na klasy, ze wzgledu na ich profil osobowościowy i rodzaj wykazywanych talentów - podejdziesz do egzaminu wstępnego. To tylko formalność - dodał, widząc jak chłopak spina się słysząc o niezapowiedzianych komplikacjach. - Jak zapewne się domyślasz, zakres materiału szkolnego różni się nieco w porównaniu z tym, który realizowany był w Durmsteagu. Zapewniam, że otrzymasz konieczną pomoc, by nadrobić ewentualne zaległości.

- Dziękuję - mruknął krótko John.

Tak jak Mycroft przewidział, sugestia, że Hogwart jest bardziej prestiżową placówką, podziałała na chłopaka jak płachta na byka. To dobrze. Można było założyć, że poradzi sobie z przeniesieniem bez wiekszych komplikacji. Mycroft wręczył Watsonom niezbędne dokumenty wraz z instrukcją, kiedy i jak John ma trafić do szkoły. John obserowował go uważnie cały czas, niemal sie nie odzywając.

Może byłby całkiem miłym asystentem, w dalekiej przyszłości.


...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Giphy
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty
PisanieTemat: Re: [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}   [ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock} Empty

Powrót do góry Go down
 
[ZAMKNIĘTA] James Moriarty & Sherlock Holmes (and others, czasem) {Potterlock}
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: WONDERLAND :: Role-Play-
Skocz do: