Fandom: “Tak było”
Autor: DallasEve aka Tony
Beta/bety: Wirka, Olgie
Gatunek: Horror/czarna komedia
Ostrzeżenia: Czarny humor, uwaga
N/A: Tekst napisany na akcję Ofiary i oprawcy 2016 jako realizacja promptu 35: Napisz tekst, w którym pojawia się motyw grania w planszówki. Dla Wirki, za masę pomysłów i wypowiedzi, które mi podrzuciła <3 I dla całej reszty Sekty, zarówno obecnej w tekście, jak i nie
Kocham Was!
To tylko gra
Stark odwiozła Rachelę na świstoklik po czym powróciła do mieszkania Morweny i Julii. Nie miała ochoty na przebywanie w swoim domu, bo to oznaczałoby, że musi zacząć się uczyć - nie była na to psychicznie gotowa ani trochę. Po burzliwej dyskusji członkinie Sekty wybrały w końcu grę, idealną na depresyjne listopadowe wieczory. Wokół “Sequenti “ urosły legendy, jako że nie dało się tego sprzedać ani kupić, a jedynym sposobem do nabycia planszówki było wymienienie jej za coś w jakimś ciemnym zaułku, jak to się stało jakiś czas wcześniej z posiadanym przez dziewczyny egzemplarzem. Aż do poprzedniego tygodnia leżał on w szafie, nie oglądając światła dziennego. Morwena wyciągnęła pudełko na stół i spojrzała na swoje towarzyszki.
- Nikt nie chciał w to grać, bo wszyscy twierdzili, że to do wywoływania duchów. Ale ostatnio nic się nie stało, więc teoria upadła.
Bo nie było tam mnie, a ja przyciągam katastrofy, pomyślała Stark, ale postanowiła zachować to dla siebie. Może tym razem też nie stanie się nic złego, może ta gra naprawdę nie jest przeklęta? Nie było po co kusić losu i przyznawać się głośno do swojej niewiary w “dobre zakończenia”. Jasne, ostatnimi czasy Rachela w kółko umierała, robiło się cholernie zimno, a raz nawet zabrakło im wódki, ale czy to już oznaczało, że Stark przynosiła pecha? W życiu.
- No dobra, tylko musicie nam wyjaśnić zasady - Sammy podjęła rękawicę, siedząc wygodnie w fotelu.
Instrukcja miała piętnaście stron i była matematyczno-obrazkowym bełkotem. Julia i Morwena próbowały tłumaczyć, co właściwie trzeba w tej grze robić, na co głowa Stark zareagowała paniczną migreną. Aspirynę i pół godziny później Sammy podjęła męską decyzję.
- Reszta wyjdzie w praniu - oznajmiła, najwyraźniej zmęczona niejednoznacznością docierających do niej treści - Zacznijmy, bo tak chyba prędzej cokolwiek zrozumiemy.
Morwena i Julia bez ostrzeżenia zaczęły rozglądać się po pokoju, na co dwie pozostałe członkinie Sekty zerknęły na siebie w niezrozumieniu. Mistrzyni Eliksirów nagle zmarszczyła brwi. Sięgnęła po paczkę chipsów, zajrzała do niej, a jej twarz rozświetlił uśmiech. Najwyraźniej właśnie tego szukała, bo energicznie zaczęła wrzucać zawartość pudełka z grą do zaimprowizowanego woreczka.
- Musi być nieprzeźroczyste - powiedziała w przestrzeń, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
- Wsadziłaś to w paczkę po chipsach. Kartoniki będą tłuste - zaczęła Julia, patrząc na to z mieszaniną podziwu i obrzydzenia.
- Trudno. To będziemy je wycierać - odparła Morwena, kończąc dyskusję.
Zasady okazały się być rzeczą nad wyraz płynną. Zmieniały się z kolejki na kolejkę, przez co koła pozostawały otwarte - do zamknięcia trzech z nich brakowało łącznie dwóch kartoników, co było sytuacją niezbyt dobrą, w końcu za dokończenie ich przyznawało się bardzo dużo punktów.
Stark miała już powoli dosyć braku logiki. Kiedy nadeszła jej kolej, zapytała wprost o możliwości zrobienia pewnego ruchu - takiego, który teoretycznie powinien być zgodny z zasadami i zamknąłby wszystkie trzy otwarte koła. Rozgorzała dyskusja. Morwena twierdziła, że tego nie da się zrobić, Julia nie była pewna, co Stark ma na myśli, a Sammy podśpiewywała sobie pod nosem “Numb”, co dla Stark miało w tej chwili dużo więcej sensu niż przemyślenia dwóch pozostałych członkiń Sekty. Wyraźne problemy na linii komunikacyjnej zaburzyły jej możliwości pojmowania zjawisk i wyrażeń abstrakcyjnych. Przyłożyła palce do oczu i postanowiła przemówić do kompanek bardziej obrazowo.
- Dobra, może inaczej. Biorę sobie jedynkę. I jeszcze dziesiątkę - powiedziała, kończąc każde zdanie odpowiednią czynnością - To kładę między dwunastką a dwójką i robię sekwens liczbowy, zamykam to koło… moment, bo krzywo jest i nie chce wejść… o, już. A to drugie kończy mi dwa sekwensy żywiołów, i zamyka te smutne otwarte koła z prawej i z lewej. Tak jak… teraz, o. Zgadza się?
Morwena, Julia i Sammy jak na komendę podniosły głowy znad planszy i spojrzały na Stark. Ta zamrugała ze zdziwieniem.
Mam coś na twarzy czy coś? JEŻU, A JEŚLI ZA MNĄ JEST PAJĄK?! Panika sprawiła, że dziewczyna obejrzała się przez ramię, zlustrowała ścianę i przeszedł ją zimny dreszcz, kiedy nie zauważyła za sobą absolutnie niczego. To znaczyło tylko jedno…
- Cokolwiek po mnie łazi, zdejmijcie to i zabijcie. Możecie mnie uszkodzić - powiedziała tak cicho i spokojnie, jak tylko potrafiła.
Dziewczyny jednak nie poruszyły się ani o milimetr. Nagle Julia wybuchnęła śmiechem, bardziej histerycznym niż uradowanym, po czym wyciągnęła rękę i niemal oskarżycielsko wskazała na Stark.
- A jednak wyszło!
Morwena zareagowała natychmiast, chwytając dłoń Julii i ciągnąć ją w dół, jakby nie chciała
czegoś rozgniewać. Sammy natomiast zamrugała, zmarszczyła czoło i złożyła ręce pod brodą.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - zapytała zimno.
Stark poczuła się cholernie dziwnie. No jak to, kim jest? Już miała otworzyć usta, żeby odpowiedzieć, kiedy
coś przejęło władzę nad jej ciałem i odezwało się zamiast niej.
- To raczej ja powinienem zadawać pytania. Co was do cholery opętało, żeby mnie przywoływać?!
- Najwyraźniej ty - odpowiedziała Julia, po czym zmarszczyła brwi i zaczęła intensywnie myśleć - Znaczy, najwyraźniej ty nas opętałeś, tylko trochę chronologicznie mi się to nie zgrywa...
Duch pokręcił pożyczoną głową z politowaniem i rozejrzał się po pokoju. Stark natomiast stwierdziła, że przydałoby się jej takie coś na zajęciach z termodynamiki - mogłaby sobie spokojnie spać, a jej ciało wciąż byłoby przytomne i robiło sobie, co tylko chciało. A gdyby przy okazji zabiłoby prowadzącego zajęcia, albo kilkoro wkurzających studentów z roku, nic by się przecież nie stało. Nie zdążyła jednak zaproponować tego istocie, która zrobiła sobie z niej domek.
- Oczywiście! - zawołał duch, po czym walnął pięścią w stół - Ta przeklęta gra! Przecież zabiłem tego idiotę, który ją stworzył! Wszystkie kopie miały zostać zniszczone, przyznać się, skąd to macie?!
Julia i Morwena zaczęły mówić jedna przez drugą, a Sammy wciąż przyglądała się Stark z uwagą. Chyba próbowała nawiązać z nią jakiś telepatyczny kontakt, ale bez skutku - opętana dziewczyna nigdy nie wykazywała żadnych zdolności parapsychicznych. Duch zacisnął usta w wąską kreskę i westchnął ciężko, na co tłumaczące się dziewczyny zamilkły.
- To nie ma sensu. Nic nie ma sensu. Wasze gadanie nie ma sensu. Wasze życie nie ma sensu. Zróbcie światu przysługę i się zabijcie, na litość Fausta.
Słowa ducha musiały dla członkiń Sekty zabrzmieć bardzo kusząco. Napięcia zdarzały się zawsze, to fakt, ale ostatnio sprzeczki o nic narastały w zastraszającym tempie - wprost proporcjonalnie do liczby ciał wyławianych z Rzeki. Sammy, zainfekowana wirusem LSTPD, była bardzo podatna na wszelkie mogące poprawić jej humor sugestie. Chwyciła pierwszą rzecz, jaka wpadła jej w ręce - to, że był to należący do Stark egzemplarz “Harry’ego Pottera i Przeklętego Dziecka” wcale nie osłabiło jej morderczych zapędów - i cisnęła nią przez pokój, trafiając Morwenę w głowę. Ta odwróciła się, wyraźnie zdziwiona.
- Ty! Mamy do pogadania!
- Oho, to będzie dobre. Czego znowu chcesz? No, słucham, co robię nie tak?
- Wszystko! - wyrzuciła z siebie Sammy - Ciągle tylko mówisz, co robię źle. Chcę komuś pomóc - źle, chcę…
- Pomóc?! Twoja pomoc zabija!
- Chcę gdzieś wyjść, źle. Chcę zostać w domu, źle. Za dużo się mnie czepiasz! No i...
- A ty ciągle podbierasz mi ingrediencje ze schowka! - zarzuciła jej Morwena, gniewnie zaciskając pięści - Regularnie! Za każdym razem, kiedy trzeba kogoś wskrzesić, przenieść się między wymiarami, uwarzyć eliksir - zawsze to moje zapasy się uszczuplają. Czy ty wiesz, jak w dzisiejszych czasach ciężko o świeżą wątrobę pięciomiesięcznego płodu?! Pojęcia nie masz, bo to zawsze jest na mojej głowie!
- O, zaraz jeszcze mi powiesz, że to wszystko
moja wina!
- Nie. Ustawy antyaborcyjnej! - Morwena zerwała się z fotela i zaczęła krążyć po pokoju, najwyraźniej przez ruch kołowy próbując odnaleźć zgubiony sens rozmowy.
- Jesteś, do cholery, Mistrzynią Eliksirów! Komu miałabym podbierać składniki, jeśli nie tobie? Poza tym, pragnę ci przypomnieć, że gdyby nie ja, to z dużym prawdopodobieństwiem siedziałabyś teraz w Kultochowie. Albo psychiatryku, po wcześniejszym wymordowaniu swojej rodziny. Chyba coś mi się za to należy! Wątroby mi skąpisz?!
- Tak! - Morwena zatrzymała się nagle i oskarżycielsko wskazała na Sammy palcem - Bo gdyby nie JA, nadal byłabyś nieszczęśliwym emo-singlem!
- Wiedziałam, że będziesz mi to wypominać do śmierci. Co, jak umrę, to napiszesz mi na nagrobku "kochająca żona - dzięki Morwenie?"
- A to ty nie chciałaś być skremowana?
Kłócące się dziewczyny spojrzały na Julię morderczym wzrokiem, a ta natychmiast pożałowała swojego wtrącenia. Wcisnęła się głębiej w fotel i machnęła ręką, jakby chciała bezgłośnie powiedzieć: “Nie przeszkadzajcie sobie”. Stark i duch natomiast przyglądali się sprzeczce z dużym zainteresowaniem - ona, bo o większości poruszanych tu kwestii nie miała wcześniej zielonego pojęcia, on - bo dawno już nie widział porządnej kłótni i trochę tęsknił do rozlewu krwi. Postanowił więc jeszcze trochę podkręcić atmosferę, ale nie zdążył, bo Sammy i Morwena najwyraźniej postanowiły udowodnić, że Perpetuum Mobile istnieje.
- Poza tym, traktujesz Rachelę jak… jak kubki jednorazowego użytku! To, że się da, nie znaczy, że zawsze trzeba wykorzystywać je wielokrotnie!
- Ten jeden trzeba. Recykling - mruknęła Mistrzyni Eliksirów pod nosem - I to ty ją ostatnio zabiłaś, nie ja.
- Przypadkiem!
- Ale to niczego nie zmienia! Martwa Rachela to martwa Rachela, niezależnie od twoich “dobrych chęci”! Przyganiał kocioł garnkowi, a sam słoik!
- Smoli...
To przelało czarę goryczy. Morwena rzuciła się na Nawet-Przysłowia-Znam-Lepiej Sammy, a ta nie pozostawała jej dłużna. Bardzo szybko znalazły się na podłodze, drapiąc i gryząc, a Julia nie mogła pojąć, co właściwie się działo. W umyśle oniemiałej Stark kołatała się tylko myśl, że gdyby była tu Lucy, zapewne by pytała, gdzie Kisielek. Duch, wstał i zaczął klaskać. Takiego widowiska nikt mu nie zapewnił od bardzo, bardzo dawna! Niemal żałował, że jego przygoda z tymi wariatkami będzie jednorazowa i dzisiaj się zakończy.
Zasada bowiem była prosta. Ducha dało się przyzwać jedynie po ułożeniu podczas gry trzech sekwensów w jednym ruchu. Nie zdarzało się to często, góra raz na kilka lat, ale nieodmiennie wyciągało go to z jego spokojnego żywota w czyśćcu. Już dawno mógł przejść na “drugą” stronę, jasną czy ciemną, jednak jęki dręczonych dusz niezwykle go bawiły, zwłaszcza, kiedy sam przykładał do nich rękę. Przywiązany do żyjącego człowieka duch nie miał wyboru, musiał zabić opętanego, żeby wydostać się z jego ciała i powrócić na sielskie, czyśćcowe łąki pełne cierpienia i dzieci z odciętymi nóżkami (bo przecież nie godzi się, żeby chodziły głodne - Góra nie pozwala).
Bojowy okrzyk jednej z dziewczyn wybił istotę z jej rozważań. Morwenie udało się złapać butelkę po winie i teraz okładała nią Sammy po głowie. Julia poderwała się z miejsca, chcąc jakoś je rozdzielić, jednak osiągnęła niewiele. Najwyraźniej jej kręgosłup ostatecznie odmówił posłuszeństwa, bo potknęła się o stół, poleciała do przodu i uderzyła głową o kant jednej z licznych szaf znajdujących się w mieszkaniu.
Jedna mniej, skwitował w myślach duch, ciesząc się z tego, jak zgwałcona nastolatka z okresu.
Stark straciła wątek. Nigdy nie lubiła, kiedy ludzie się kłócili, a dziejąca się wokół masakra przekraczała jej możliwości pojmowania rzeczywistości. Dodatkowo załączył się jej wewnętrzny czarny kot - o, człowieki się biją, fajnie, może żaden nie będzie pilnował lodówki. Dziewczyna nie zauważyła, kiedy jej towarzyszki przeszły z rękoczynów na zaklęcia, bo z letargu wyciągnął ją dopiero widok bryzgającej wszędzie krwi i latających części ciała - na co wewnętrzny kot aż zawył z radości: mięso to mięso!
Zanim Stark się spostrzegła, Sammy i Morwena zatłukły się nawzajem i zaległy na podłodze obok martwej od dłuższej chwili Julii. No tak. Zagrajmy w grę, mówiły. Będzie fajnie, mówiły. Nie przynosisz pecha, Stark, czarne koty też nie. A jakże.
- Masz naprawdę popieprzone znajome - odezwał się duch, klepiąc się po nie swoim ramieniu, żeby dodać swojej nosicielce otuchy - I nie mówię tu tylko o imionach. Nie wiem, z jakiego cyrku się urwałyście, serio. Ale muszę przyznać, bawiłem się przednio. A tymczasem… pora na mnie. Ciebie też zabiję, żeby ci nie było smutno. Adieu.
Dziewczyna zdążyła pomyśleć tylko jedno słowo, zanim padła na ziemię. Ale dlaczego był to “wieszak”...?
***
Rachela wpadła do mieszkania bez zapowiedzi. Jej świstoklik okazał się być bublem, a na kolejny musiała czekać ponad dobę. Szlag by trafił Polską Komunikację Pozamagiczną, nigdy więcej…
Afarschawianka nagle stwierdziła, że coś było nie tak. W domu powinny znajdować się co najmniej trzy, lub bardziej prawdopodobnie - cztery członkinie Sekty. Tylko dlaczego wszystkie się teraz darły? Dziewczyna ściągnęła buty i zostawiła walizkę w korytarzu, a potem weszła do pokoju, z którego dobiegały wrzaski… i aż zaniemówiła z wrażenia.
- To wszystko twoja wina!
- Nie, bo to nie ja kupiłam tę grę!
- Nie kupiłam jej!
- Wymieniłaś, kupiłaś, jeden pies!
- Ale… mam ją tylko dlatego, że ty chciałaś grać!
- To nie twoja wina, tylko wasza, mnie tu nawet nie miało być!
- Ja ci dam! Gdyby nie ty, to coś nigdy by nie wylazło!
- Och, na Salazara, jak jej zaraz…
- Za późno, już to zrobiłaś, ty sadystyczna wiedźmo!
Rachela patrzyła na usianą ciałami podłogę i zaczęła się zastanawiać, co właściwie się tu wydarzyło. Zostawiła je same na
dwie godziny, a one najwyraźniej zdążyły stoczyć ze sobą walkę na śmierć i życie i teraz ją kontynuowały. Nad każdym z trupów unosił się duch, wrzeszczący i próbujący przekrzyczeć resztę.
Afarschawianka znów objęła rozgrywającą się przed nią scenę wzrokiem i odrobinę spanikowała.
Przecież ja nie mam doktoratu ze wskrzeszania! Pomyślała, ale po chwili do głowy wpadł jej pomysł. No jasne! Wycofała się z pokoju, nie chcąc, żeby którakolwiek z martwych dziewczyn ją zauważyła, po czym wyciągnęła telefon i wybrała numer.