~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1133
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) EmptyNie 24 Kwi 2022, 10:14

Tytuł: Tylko pocałunek
Oryginalny tytuł: Just a Kiss
Autor: FrostInTheWarren
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Para: E. Aster Bunnymund/Jack Frost
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Tazkiel
Link: https://archiveofourown.org/works/1114700/chapters/2244797

Rozdział 1: I kazałem ci być cierpliwym

“Mądrość polega jednak na tym, by móc dokonać wyboru właściwego zła, a więc mniejsze wybrać jako coś dobrego.”

Machiavelli, “Książę” 1532

Najwyraźniej bycie dziewicą lub prawiczkiem w świecie mitów i duchów zagrażało zdrowiu.

Jack wcierał śnieg w swoją nagą skórę, a kiedy ten się stopił, wyczarował go więcej. Bez względu na to, jak mocno się nim nacierał, nie mógł usunąć okropnego uczucia warg na klatce piersiowej lub dłoni na talii. Zatrzymał się dopiero, gdy jedna z jego dłoni stało się mokra od zakrwawionego śniegu. Wpatrywał się w czerwono nakrapianą breję. Zaciskając usta, Jack zacisnął dłoń w pięść, śnieg wysuwał się między jego palcami, a potem odrzucił go na bok. Siedział na ziemi obok swojej złożonej, białej koszuli i brązowego płaszcza, trzymając głowę skrytą w dłoniach.

To był dziewiąty raz w ciągu jednej trzeciej lat swojego istnienia, kiedy czuł się taki brudny, a to coś mówiło, biorąc pod uwagę, że pamiętał tylko ostatnie pięć lat. Pierwszy duch, którego spotkał również uznał za stosowne, by spróbować go dotknąć w ten sposób. Ledwo wydobył z siebie podekscytowane powitanie przed drugim - zimowym skrzat - a ten już miał palce we włosach Jacka, odciągając jego głowę do tyłu, by złożyć pocałunek na szyi Jacka.

— Odczep się! — krzyknął, odpychając drugiego i podnosząc defensywnie rękę do szyi.

— Och, czyżby ten mały prawiczek był nieśmiały? — Duszek uśmiechnął się. Ostre zęby wystawały z jasnoniebieskich ust, które były o ton ciemniejsze niż skóra duszka. — Jak słodko.

Jack wymierzył w niego swoją laską tak groźnie, jak tylko mógł, co nie było zbytnio przerażające, biorąc pod uwagę, że uczył się nią posługiwać dopiero od trzech lat i to na własną rękę. Z oszronionymi ze wstydu policzkami powiedział:

— Skąd to wiesz? To nie twój interes!

Skrzat przewrócił ciemnymi oczami.

Czuję to na tobie, prawiczku. A teraz — skrzat zrobił krok do przodu, a Jack zesztywniał — może pomogę ci się tego pozbyć?

Jack natychmiast odrzucił go podmuchem wiatru i uciekł, unosząc się na prądach powietrza wysoko w chmury, aż znalazł się na tyle daleko, by rozpocząć proces szorowania, który teraz stał się rutyną.

Przez następne kilka lat Jack był atakowany przez duchy, które próbowały mu pomóc w “usunięciu” dziewiczego zapachu. Ten ostatni był szczególnie agresywny, jeden z tych typu wróżek, które szybko pozbawiłyby dziewictwa, jak podstępem skłoniły go do spędzenia wieczności w Undergii. Nawet próbował rzucić na niego urok. Jack mógł uważać się za silniejszego niż wcześniej, ale wciąż był całkiem nowy w magii i walce. Nie miał zbyt wiele okazji, by zbudować odporność na jakiekolwiek zaklęcia, a urok prawie zadziałał.

Nagle poczuł się tak oszołomiony. Słodki spokój rozluźnił jego mięśnie, gdy mglista przyjemność ogarnęła jego zmysły. Byłby cholernym kitem w rękach wróżki, gdyby ten się nie odezwał.

— Taka blada skóra — mruknął, gryząc pierś Jacka i zaciskając boleśnie uchwyt na jego biodrze. Jego język lizał sutek Jacka, który jęknął. — Takie słodkie jęki. Wydaj ich więcej, prawiczku.

To ocuciło Jacka, a laską upewnił się, aby wróżka trzymała się od niego z daleka. Jedyną rzeczą, która zniechęcała go bardziej niż gwałt było to, że nazywali go “prawiczkiem”, jakby to był jakiś pomniejszy tytuł. Jakby nie był osobą.

Jack westchnął, przyciągając kolana do piersi i chowając w nich twarz.

— Co jest w ogóle złego w byciu prawiczkiem? — wymamrotał.

— Nic.

Jack podskoczył, obrócił się w pozycji siedzącej i z łatwością podniósł swoją laskę, by wskazać na nowo przybyłego ukrywającego się w zagajniku drzew.

— Kim jesteś?

Leprechaun podniósł ręce. Rozczochrane rude włosy z grzywką zaplecioną po obu stronach czoła otaczały piwne oczy, które patrzyły na niego ze znudzeniem. Był niski, ale nie tak niski, jak Jack kiedyś sądził, że powinny być leprechauny. Ten mógł być nawet dość wysoki, mając swoje półtora metra. Spojrzał na Jacka nad swoim spiczastym nosem, unosząc protekcjonalnie brwi. Skórzana torba podskoczyła na biodrze leprechauna, gdy westchnął niecierpliwie.

— Zamierzasz coś zrobić, czy będę tu stać cały dzień? Mam pracę do wykonania!

— Dlaczego się do mnie podkradłeś? — zapytał Jack.

— Podkradłem się do ciebie? — zadrwił leprechaun. — To ty kręcisz się przed moim domem!

Jack zamrugał i rozejrzał się, lekko opuszczając laskę. Widział tylko drzewa.

— Niby gdzie jest?

Leprechaun, wyczuwając, że Jack już nie planował go skrzywdzić, podszedł do niego i pokręcił dłonią na pozornie zwyczajnym drzewie tuż za nim. Kora wydawała się falować i rozszczepiać na środku, składając się na boki, ukazując zagłębienie w środku i schody prowadzące pod ziemię. Leprechaun zrobił krok do przodu, po czym obrócił się lekko, by spojrzeć na Jacka.

— I? — powiedział Leprechaun. — Idziesz czy nie? A może chcesz się dalej kręcić tam, gdzie mogą cię złapać inni entuzjaści dziewictwa? To krew w niczym ci nie pomaga.

Jack wstał, podniósł koszulę i płaszcz, nakładając je na siebie, zanim poszedł za drugim duchem z laską w pogotowiu. Leprechaun przewrócił oczami i zszedł po schodach. Jack podążył za nim, jedynie lekko zaskoczony, gdy kora ponownie rozłożyła się i zamknęła za nimi wejście. Schodzili w dół przez około pół minuty, zanim kręte schody skończyły się, a przed nimi ujawniło się duże pomieszczenie, które wydawało się podzielone zgodnie z przeznaczeniem. W prawym rogu, oddzielona odsuniętą kurtyną znajdowała się “sypialnia” ze starym materacem oraz grubymi, pluszowymi poduszkami i kołdrami. Ten obszar był ciemniejszy niż reszta pokoju, zasłony zasłaniały go przed światłem ognia w dole pośrodku pokoju i latarniami zwisającymi z sufitu na hakach. Dziesiątki roślin, których Jak nie rozpoznawał, wisiały pod sufitem w wiązkach na cienkich drucikach.

Obok “sypialni” znajdował się “salon” z duża biblioteczką rozciągającą się na tylnej ścianie z jednej strony prawie do przegrody. Jej półki były wypełnione książkami różnej wielkości i zwojami. Ogromne poduszki, prawdopodobnie służące jako krzesła, były porozrzucane wokół niskiego, okrągłego stołu. Poza tym pokój wypoczynkowy wydawał się być przeznaczony na swego rodzaju “kuchnię”, lewa i prawa ściana były wyłożone gładkimi, kamiennymi blatami, aż do miejsca, w którym zaczynały się “sypialnia” i “salon”. Prawy kontuar był zawalony pustymi butelkami, kałamarzami, piórami i grubymi czasopismami. Półki wmurowane w ścianę nad ladami były wypełnione miksturami w małych, zakorkowanych butelkach.

Jeśli Jack miał rację, to prawa strona służyła do butelkowania i przechowywania eliksirów, a może zapisywania lub przepisywania formuł, jeśli grube dzienniki o czymś świadczyły, a lewa służyła do robienia samych eliksirów. Na wierzchu blatu ustawiono kilka małych kociołków, między którymi znajdowały się tłuczki i moździerze. Półka nad ladą była wypełniona czymś, co musiało być składnikami. Słoje z dziwnymi płynami i pastami oraz wiązki roślin ostrożnie umieszczonych na swoich miejscach. Na podłodze przed ladą leżało wiadro wody i chochla, a obok niego był wysypany worek jabłek.

Jack rozglądał się po wnętrzu, podczas gdy leprechaun położył swoją torbę na lewym blacie. Leprechaun zaczął wyjmować jej zawartość. Nóż, fiolkę czerwonego płynu, jakiś pęk korzeni, kilka złotych monet i… czy to były włosy?

— Skąd to masz? — Jack wskazał na to, co mógł się tylko domyślać, było obciętymi włosami, mającymi wciąż ozdobną kokardę związaną na końcu.

— Obciąłem to pewnemu młodzieńcowi — odpowiedział. Leprechaun podniósł jedną ze złotych monet i przerzucając ją między palcami. — Należały do syna chciwego kupca, który chciał pomnożyć swoją fortunę, zbliżając się do końca mojej tęczy w poszukiwaniu garnca złota. — Leprechaun prychnął i rzucił monetę przez ramię. — Głupcy. Dostają tylko jedną monetę, a ta nawet nie jest z prawdziwego złota.

— W takim razie, co to jest? — Jack patrzył, jak moneta podskakuje, po czym już matowa leży na ziemi.

— Magia, oczywiście. W chwili, gdy to dostają, znika z powodu zaklęcia na nim i pokazuje im, co trzeba zobaczyć. — Leprechaun podniósł włosy i pomachał nimi. — W zamian za udzielenie im lekcji, biorę to, czego potrzebuję do moich eliksirów. Robią to wszystkie leprechauny.

— Wiedziałem, że wszyscy jesteście wytwórcami eliksirów, ale nie sądziłem, że potrzebujecie składników od ludzi — powiedział ostrożnie Jack.

— Tylko do niektórych i to nie tak, że ich zabijamy. — Leprechaun zaczął odkładać przedmioty na półki. — Poza tym tak naprawdę ich nie krzywdzimy. Tu pasmo włosów, tam trochę krwi. To nic wielkiego.

Jack nie był pewien, czy w ogóle go to pocieszało, ale odłożył na bok swoje obawy i podszedł bliżej do drugiego ducha.

— Jak masz na imię?

Leprechaun spojrzał na niego.

— Kith. — Skończył rozkładać składniki i zamknął torbę, odkładając ją na bok. — A ty?

— Jack Frost.

Jack podążył za Kithem, kiedy wskazał na niski stolik i poduszki. Jack usiadł ze skrzyżowanymi nogami na czerwonej i patrzył, jak Kith siadał z jednym kolanem przyciągniętym do piersi, a drugim wyciągniętym pod stołem.

— Jesteś prawiczkiem. — Kith oparł policzek o kolano.

Na lico Jacka wstąpił szron.

— Tak, jestem. — Zawahał się, po czym dodał: — Co miałeś na myśli, mówiąc, że bycie prawiczkiem nie jest niczym złym?

— Twierdzisz, że nie wiesz? — Kith uniósł brwi ze zdziwienia.

— Tak.

— Cóż, to jest interesujące. — Kith zabębnił palcami po łydce. — Dziewice czy prawiczki są rzadkością w naszym świecie. Ci nieliczni są trzymani w ukryciu przez mentorów lub opiekunów, dopóki nie będą gotowi do zalotów, zwykle w wieku około czterdziestu lub pięćdziesięciu lat. W tym czasie wydzielają zapach. Im silniejszy zapach, tym silniejsza dziewica lub prawiczek. I w rezultacie bardziej pożądana. — Kith spojrzał na Jacka z nieodgadnionym wyrazem. — Masz najsilniejszy zapach, jaki kiedykolwiek czułem, a zapach staje się silniejszy, gdy dziewica albo prawiczek starzeją się, a ich umiejętności rosną.

— Masz na myśli, że ataki będą coraz gorsze? — Jack zacisnął leżące na udach dłonie w pięści.

Kith skinął głową.

— Ile masz lat, Jack? Z zapachem takim jak twój i tym jak bardzo jesteś naiwny, powiedziałbym, że twój zapach musiał pojawić się wcześnie… i jesteś zimowym duchem. Są one notorycznie bezpłodne i wredne, więc nie jest dla mnie zaskoczeniem, że nie masz mentora ani opiekuna, tak jakby było, gdybyś był z innej pory roku lub gatunku. Powiedziałbym, że masz trzydzieści pięć lat? We wczesnych latach czterdziestych? Od jak dawna jesteś atakowany z powodu swojego zapachu?

— Od trzech lat — odpowiedział Jack. — A istnieję od pięciu.

Kith wpatrywał się w niego.

— Pięć lat? Więc twój zapach pojawił się po jakichś dwóch latach?

Jack skinął głową.

— Czy to bardzo dziwne?

— Powiedziałem, że czterdzieści lub pięćdziesiąt lat to średnia. — Wzrok Kitha prześledził Jacka, jakby był szczególnie interesującym okazem. — Nie słyszałem, żeby pojawił się tak wcześnie. — Roześmiał się zdumiony i zdezorientowany. Potrząsnął głową. — I pomyśleć, że będzie tylko gorzej. Musisz być całkiem potężną dziewicą, Jack.

— Dlaczego to w ogóle ma znaczenie? — Frustracja sprawiła, że jego słowa zabrzmiały ostro. — Mówisz, że zapach oznacza moc, ale co moc jednej osoby ma wspólnego z duchami, którzy mnie atakują? Czy po prostu zapach jest tak pożądany?

— To trochę bardziej skomplikowane. — Kith postukał palcem w blat stołu. — Kiedy dziewica przeżywa swój pierwszy raz, dostaje zastrzyk mocy. Wzmocnienie, którym dzieli się ze swoim partnerem. Im silniejsza dziewica, w twoim przypadku prawiczek, tym większy impuls. Czyli im silniejszy zapach, tym silniejsza dziewica, tym silniejszy zastrzyk mocy i krąg się zamyka.

— Ale nie wydajesz się być mną zainteresowany.

— Bo interesuje mnie nie tyle  osobista moc, co moc eliksiru, a spanie z dziewicą mi w tym nie pomoże.

Jack zwinął się w sobie z przygnębienia.

— To się nie skończy, czyż nie?

— Nie, dopóki jesteś prawiczkiem.

— Czy… — Jack spojrzał na Kitha z bólem i nadzieją — czy nic nie mogę zrobić, aby to powstrzymać? Nie chcę być cały czas atakowany, ale nie chcę też tak po prostu pójść z kimś do łóżka.

Na twarzy Kitha pojawił się chytry uśmieszek.

— Cóż, istnieje coś, co mogłoby ci pomóc.

Jack położył ręce płasko na stole, pochylając się z desperacją bliżej drugiego ducha.

— Co to jest?

— Mogę zrobić eliksir — wyjaśnił Kith. — Nie pozbędzie się twojego dziewictwa ani niczego w tym rodzaju, ale może zamaskować zapach, zakrywając go innym.

— Jaki to będzie zapach?

— Seksu. — Kith zaśmiał się, widząc zdziwione spojrzenie Jacka. — Jeśli regularnie będziesz zażywać ten eliksir, będziesz ciągle pachniał, jakbyś niedawno uprawiał seks. Wystarczająco mocno, aby było to oczywiste, ale na tyle słabo, że nikt nie będzie w stanie powiedzieć, z kim rzekomo to zrobiłeś. Tylko najsilniejszy z nosów będzie w stanie wykryć odrobinę twojego dziewiczego zapachu, ale nawet wtedy będzie tak słaby, że nie będą wiedzieć, co oznacza.

— Zrobię to — powiedział entuzjastycznie Jack.

— Ale — wtrącił Kith — poproszę o coś w zamian.

Jack zmrużył oczy, a całe jego ciało zesztywniało z podejrzliwości.

— O co?

— Jak powiedziałem, interesują mnie potężne mikstury. Potężne eliksiry wymagające specjalnych składników. — Kith wskazał na Jacka. — Tak się składa, że dziewicza krew jest bardzo dobrym składnikiem mikstur miłosnych.

— Chcesz mojej krwi? — Jack poczuł się nieswojo z tą myślą.

— Tylko odrobinkę od czasu do czasu. — Kith trzymał palec wskazujący i kciuk w niewielkiej odległości od siebie. — Wystarczy na moje eliksiry. A z tym, jak silny jest twój zapach, jestem pewien, że mogę zrobić najsilniejsze mikstury miłosne i afrodyzjaki na rynku.

— Afrodyzjaki? — zapytał ostrożnie Jack.

— Są zaskakująco popularne wśród nimf — powiedział rzeczowo Kith. Umilkł na chwilę. —... i satyrów.

Jack wzdrygnął się. Miał kiedyś spotkanie z satyrem. To nie było przyjemne doświadczenie.

Poświęcił chwilę na przemyślenie oferty Kitha. Nie był pewien, czy czuł się dobrze z tym, że jego krew będzie używana do eliksirów, ale z drugiej strony… gdyby mikstura działała tak, jak powiedział Kith, ataki na niego ustałyby. Nie musiałby ciągle oglądać się przez ramię ani budzić się w środku nocy, zastanawiając się, czy dźwięk trzaskających gałęzi nie oznaczał kogoś przygotowującego się do ataku. Nie musiałby nacierać się śniegiem, by pozbyć się uczucia niechcianych dłoni, dopóki nie zacznie krwawić. Nie bałby się tak bardzo.

Jack westchnął ciężko i skinął głową.

— W porządku. Mamy umowę.

Kith uśmiechnął się i wyciągnął rękę.

— Nie pożałujesz tego, Jack.

Uścisnęli sobie ręce. Jack uśmiechnął się niepewnie.

— Mam nadzieję, że masz rację.

Naprawdę na to liczył.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 99 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Czw 05 Maj 2022, 09:09, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1133
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) EmptyPon 25 Kwi 2022, 08:11

Rozdział 2: I powiedziałem, że będzie dobrze

Ten bezimienny urok, z silnym magnetyzmem, który można nazwać tylko „To”.

Elinor Glyn “To” 1927

Jack spędził następne stulecie ucząc się, że eliksir, choć skuteczny, miał nieoczekiwaną cenę.

— Oczywiście, że spałem z Jackiem Frostem, kto nie?

— Mały zdesperowany Jack. Prześpi się z każdym.

— Dziwka zaakceptuje każdego, kto zapyta.

— Nic dziwnego, że nie jest z nikim na stałe związany. Kto by kiedykolwiek chciał tak nadużywanego towaru?

— Jedyną rzeczą, do której jest dobry to seks.

— Kto kiedykolwiek chciałby być z Jackiem Frostem?


Nikt. Nikt nigdy nie próbował zbliżyć się do Jacka Frosta, ponieważ był największą dziwką mitycznego świata.

Przypuszczał, że to cena jaką płaciło się za to, że ciągle pachnie się seksem. Nawet jeśli nie można było rozpoznać z kim się miało ten stosunek. Ale było w porządku. Nie miał nic przeciwko temu. Lepiej było być samemu, wiedząc, co duchy o nim myślą, niż być otoczonym przez nie, szepczące piękne kłamstwa, tylko po to, aby go wykorzystać. Jedyny wyjątek, kiedy inni próbowali zbliżyć się do Jacka Frosta, był wtedy, gdy chcieli się z nim przespać - na co kategorycznie się nie zgadzał. Doszło już to do tego, że sama myśl o seksie niemal go zniesmaczyła.

Był tylko jeden przypadek, w którym Jack prawie poddał się czyjejś prośbie. Jeden przypadek, w którym po raz pierwszy ogarnęła go namiętność i rzeczywiście chciał się poddać. A to wszystko dzięki niejakiemu E. Aster Bunnymundowi w Niedzielę Wielkanocną w 1968 roku.

OoO

Jack znów nacierał się śniegiem. Zabawne, nie czuł takiej potrzeby od co najmniej dwustu lat. Jego bluza z kapturem została rzucona na bok w śnieg, a jego laska spoczywała na niej, gdy zgarniał biały puch i nacierał nim klatkę piersiową i ramiona. Duszek, który tym razem go zaatakował, był pierwszym od dłuższego czasu. Jedyny przypadek, kiedy został zaatakowany w dzisiejszych czasach, miał miejsce wtedy, gdy odrzucał czyjąś propozycję spania z nim, czyli z “niesławną dziwką” Jackiem Frostem.

Jack wiedział, że jego zdenerwowanie powoduje, że śnieg ponownie opada na warstwę, którą stworzył poprzedniego dnia, ale to był ostatni śnieg w tym sezonie. Z pewnością jego lekkie opady nie sprawią żadnego problemu.

Och, jak bardzo się mylił.

Jack został przyparty do śniegu przez ciepłą, miękką masę futra i mięśni. Ze swojej pozycji na brzuchu odwrócił się, by spojrzeć na osobę, która teraz unosiła się nad nim i odkrył, że został powalony przez samego Zajączka Wielkanocnego.

— Próbujesz zrujnować moje święto? — warknął Aster.

Futro łaskotało Jacka po plecach, wysyłając ciepłe, małe wstrząsy wzdłuż jego kręgosłupa. Zmarszczył brwi w zdezorientowaniu.

— Co? Ja nie… — Usta Jacka ułożyły się w małe “o”. — Czy to już Wielkanoc?

Aster skrzywił się.

— Jakbyś o tym nie wiedział.

— Nie wiedziałem!

Jack przewrócił się na plecy i próbował odepchnąć Astera. Zajączek Wielkanocny odsunął się i wstał, ale jego wściekłe spojrzenie nie opuszczało zimowego ducha.

— Czyli ta cholerna zamieć to tylko wypadek?

Aster wskazał na padający śnieg.

— To puch, ty przesadne dramatyczna kulko futra. — Jack przewrócił oczami i usiadł, opierając się na dłoniach.

— Puch…! — Astor wydał dźwięk przypominający niski warkot i Jack nagle uświadomił sobie, że głos Zajączka Wielkanocnego był przyjemny dla ucha.

— Oj — zamruczał Jack, mrugając nieśmiało — czy kangur jest zły?

Nie jestem kangurem, kolego. — Aster wziął głęboki oddech i zamilkł na chwilę. Jego gniew ustąpił miejsca zmieszaniu i powąchał powietrze jeszcze kilka razy. Spojrzał na Jacka oszołomiony. — Kim jesteś?

Jacka ogarnął delikatny smutek. Cholera, znowu to samo. A już naprawdę zaczął się cieszyć tym spotkaniem.

— Jack Frost.

Twarz Astera przybrała porozumiewawczy wyraz i przeskanował wzrokiem nagą górną połowę ciała Jacka. Zimowy duch oparł się pokusie skręcania się. Czy tamten szukał miłosnych ukąszeń, które nie istniały? Czy Aster zinterpretuje zadrapania po wczorajszym upadku z drzewa jako ślady po paznokciach nieistniejącego kochanka?

Tak. Wszyscy tak robili.

— Słyszałem o tobie — powiedział powoli Aster i teraz, kiedy patrzył na Jacka w innym świetle, wydawało się, że podobało mu się to, co widział.

— Z pewnością — stwierdził sucho Jack. Wstał, zabierając swoją laskę i bluzę z kapturem. Zaczął odchodzić.

— Hej! — Aster chwycił Jacka za ramię, który był zaskoczony, kiedy kontakt nie zraził go od razu. — To był właściwie mój ostatni przystanek. Czuję się bardzo zmęczony po pracy i zawsze warto skorzystać z czegoś na rozluźnienie. — Wyglądał na trochę zakłopotanego, ale przede wszystkim na całkiem pewnego siebie. — I słyszałem, że prześpisz się z każdym — spojrzenie Astera znów powędrowało po Jacku. Zimowy duch poczuł nieoczekiwany dreszcz pobudzenia — i jesteś bardzo atrakcyjny. Chcesz, żebyśmy to zrobili?

Cóż, nie była to najbardziej bezpośrednia propozycja jaką otrzymał, ale też nie była wcale taka subtelna. Jednak, co dziwne, Jack miał problemy, by odmówić.

— Ja… ja… — wyjąkał Jack — um, ja…

Och, do diabła, rumienił się, czyż nie? Jego rumieniec mógł być blady i sprawiać, że jego policzki pokrywały się szronem, ale nadal był widoczny dla kogoś z tak bystrymi oczami jak Aster.

Aster ostrożnie oparł Jacka o pobliskie drzewo, z ręką po jednej stronie głowy zimowego ducha, a drugą na ramieniu Jacka. Wszelkie zakłopotanie, jakie Aster czuł po złożeniu oferty, wydawało się umykać w obliczu zarumienionego Jacka. Została tylko pewność siebie.

— Jack — powiedział cicho Aster.

Jego gorący oddech owiewał twarz Jacka, roztapiając nieco szron jego rumieńca. Jack położył dłoń na klatce piersiowej Astera, jakby chciał go odepchnąć. Usta Zajączka Wielkanocnego były inne niż jego, ale w dobry sposób. To było coś, jak myślał Jack, co mogło wynikać z doświadczenia w całowaniu, a nie z naturalnych umiejętności. Aster był przecież pooką. (Nie, żeby miał dokładną wiedzę na temat pooki. Jego informacje na ten temat nie wykraczały poza to, że byli zmiennokształtni i że Aster był ostatnim z nich).

Oczy Jacka zamknęły się, gdy pocałunek trwał dalej. Usta Astera przesuwały się po jego w sposób, który sprawiał, że poczuł ciepło w rodzaju tego ospałego i wygodnego. To było nowe doświadczenie i Jack mógł je opisać niemal jako zabawne. Jeśli Jackowi coś się podobało, to była to zabawa. Dlaczego nigdy wcześniej tego nie czuł?

Ponieważ nikt inny nigdy nie sprawił, że czuł się w ten sposób. Wszyscy inni byli dominujący i nastawieni na branie. Nikt inny nie sprawił, że poczuł ciepło. Nie sprawił, że poczuł się, jakby nie był tylko kawałkiem mięsa do zjedzenia.

Ale Aster poruszał się powoli. Wydawał się prawie cierpliwy, jakby miał cały czas na świecie i nie było potrzeby się śpieszyć. Jakby delektował się Jackiem.

Nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił. Nikt nigdy nie czekał, by dotknąć jego ciała. Nikt go wcześniej nie pocałował.

Jack prawie zaskomlał, kiedy Aster zbliżył się na tyle blisko, że jego futro musnęło pierś Jacka. Aster odsunął się przerywając pocałunek i zaśmiał się, kiedy Jack zarumienił się i odwrócił wzrok, zawstydzony i zdenerwowany.

— Jesteś strasznie nieśmiały — zauważył Aster, pochylając się, by złożyć pocałunek na szczęce Jacka — biorąc pod uwagę, że jesteś taki, no cóż...

Jack zesztywniał w jego uścisku. “Biorąc pod uwagę…?”

Ach. Racja. Jak mógł zapomnieć? Oczywiście. Zajączek może był milszy od innych, ale to go nie odróżniało od innych - to nie oznaczało, że myślał o Jacku jako o kimś innym niż o wygodnym towarzyszu zabaw.

W końcu Jack Frost był dziwką. To było wszystko, kim kiedykolwiek dla nich będzie.

Nagła obojętność Jacka sprawiła, że Aster odsunął się, marszcząc brwi.

Jack odepchnął go delikatnie, ale zdecydowanie.

— Podziękuję za twoją ofertę.

— Jack? — Aster sięgnął po niego, ale Jack zrobił unik i odskoczył. Wezwał wiatr, który uniósł go, gdy Aster zawołał za nim. — Jack!

Lecąc, Jack był tylko niejasno świadom większych opadów śniegu, które zaczęły opadać za nim w odpowiedzi na jego zdenerwowanie. Co było śmieszne. Robił to wiele razy - odrzucał dziesiątki innych. Dlaczego odrzucenie Astera miałoby mu przeszkadzać?

Ponieważ nikt inny nie był taki jak Bunny, nawet jeśli Aster również uważał Jacka za dziwkę.

Ale Jack dawno temu podjął decyzję, że jego niewinność była jego własnością do oddania i nie zrobi tego w ferworze namiętności. Bez względu na to, jak bardzo Aster jako pierwszy pozbawił go części kontroli.

Za nim mały opad śniegu zmienił się w zamieć.

OoO

Kolejne dziesięciolecia spędził unikając Zajączka Wielkanocnego.

Jack uważał, żeby nie pojawiać się w okolicach Wielkanocy, a przecież i tak nigdy nie chodził na żadne specjalne wydarzenia lub przyjęcia, na które przychodziły inne duchy. Prawdę mówiąc, unikanie Astera wcale nie było trudne.

Unikanie wspomnień to była zupełnie inna sprawa. Jack spędził wiele nocy w zaspach śniegu, wpatrując się w niego i z roztargnieniem wodząc palcami po ustach. To był tylko zwykły pocałunek, żadnego języka ani podgryzania, jakie mógł zaobserwować w niektórych miastach, gdy latał nad ulicami. Ale to był jego pierwszy pocałunek i był ciepły. I nie mógł zaprzeczyć, że pewna część niego, chciała doświadczyć tego jeszcze raz.

Dlatego, unikając danej osoby, aktywnie poszukiwał informacji o Asterze. Był ciekawy. Może było coś takiego w pooce, że trudno było mu się oprzeć? Jak u tej wróżki, która tak dawno temu próbowała go zauroczyć.

W miarę upływu dziesięcioleci Jack nauczył się wszystkiego, od ulubionego koloru Astera (zielony) do ulubionego smaku herbaty (cytrynowa), aż w końcu zdał sobie sprawę, że to nie fakt, że Aster był pooką sprawiał, że trudno było mu o nim zapomnieć lub się oprzeć. To był po prostu Aster. Był sumiennym pracownikiem, kochał dzieci, pasjonował się sztuką, wszędzie wnosił życie i nadzieję. Coś w Jacku cicho lamentowało, że Aster nigdy nie zobaczy go w pełni. Będzie musiał zadowolić się podziwianiem z daleko, chociaż jego tęsknota za powtórką tego jednego pocałunku rosła.

Ale to była ceną, jaką Jack musiał zapłacić, jeśli chciał być bezpieczny. Nieważne, jak bardzo tego nienawidził.

Poza tym, nawet gdyby chciał coś powiedzieć, kto by mu uwierzył? Pachniał seksem. Ludzie twierdzili, że spali z nim od wieków. Nie miał jak udowodnić swoich słów, oprócz zaprzestania brania eliksiru, ale nie mógł tego zrobić. Nie zaryzykuje. Przynajmniej miał Kitha, który mógł go wysłuchać.

Kith był kimś, kogo Jack zaczął nazywać swoim przyjacielem. Jaka inna osoba słuchała, jak narzekasz na jeden pocałunek godzinami, w kółko przez dziesięciolecia? Jasne, Kith często przewracał oczami i rzucał Jackowi swoje opatentowane spojrzenie “jesteś dziwny”, ale słuchał. Kith mógł z łatwością wyrzucić Jacka, kiedy robił się irytujący. Zamiast tego przygotowywał drugie łóżko w swoim domu. Miejsce, do którego mógłby się udać, gdyby kiedykolwiek tego potrzebował, zgodnie ze słowami Kitha.

Jack nigdy nie był bardziej wdzięczny, że go spotkał.

Ostracyzm i cicha tęsknota Jacka trwały do 2012 roku, kiedy Człowiek z Księżyca uczynił Jacka Strażnikiem. Z pewnością było niezręcznie znowu zobaczyć Bunny’ego, ale w tych okolicznościach mieli więcej powodów do zmartwień. Na przykład Pitcha.

Jack zanotował sobie w pamięci, żeby nigdy więcej nie zostać sam na sam z Pitchem. Jeśli myślał, że otrzymanie propozycji od generała Zimy było przerażające i niezręczne, to facet nie równał się z Pitchem.

— Spójrz, co możemy stworzyć.

Chociaż powiedział kilka rzeczy, które bolały bardziej, niż Jack chciał przyznać.

Myślisz, że ci ufają? Że chcą cię w pobliżu? Głupi Jack, nikt nie chce, żeby u ich boku stała dziwka.

Cóż, na pewno ty chciałeś, palancie.

A może Bunny również go skrzywdził, jeśli miał się do tego przyznać. Ale przezwyciężyli to, a Aster przeprosił po tym, jak Pitch został pokonany. Nawet jeśli nadal było między nimi niezręcznie, przynajmniej nie byli wrogo nastawieni.

Miał teraz wierzących i przyjaciół. To było więcej, niż kiedykolwiek miał nadzieję. Był z tego zadowolony. (Bez względu na to, jak bardzo bolało go posiadanie nadziei).

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 99 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1133
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) EmptyNie 01 Maj 2022, 09:09

Rozdział 3: I kazałem ci zachować zdrowy rozsądek

“Istnieje demon, który dodaje skrzydeł niektórym opowieściom i wyrzuca je w powietrze jak orły.”

Alexandre Dumas, Pani de Monsoreau, 1849

— Gdzie idziemy?

Jack potknął się, gdy silne ramię Northa wepchnęło go do sań. Przychodził na comiesięczne spotkania na Biegunie, które rozpoczęły się odkąd dołączył do Strażników. Nie spodziewał się, że wybiorą się na wycieczkę terenową.

— Idziemy na ceremonię łączenia! — wyjaśnił North, mocno sadzając Jacka na swoim miejscu.

— Ceremonia łączenia? — zapytał Jack. — Masz na myśli tę z jednorożcami? I dziewicami?

— To ta. — Tooth siedziała naprzeciwko niego na rozkładanym siedzeniu. Jej twarz zmarszczyła się, gdy wzięła oddech, a nos delikatnie drgnął. Zażenowanie osiadło w żołądku Jacka, kiedy odwróciła głowę i prychnęła, aby pozbyć się tego, co Jack wiedział, że było zapachem seksu pochodzącym od niego. Najwyraźniej przeszkadzało jej to od pierwszego spotkania, a on nienawidził sprawiać, by czuła się niekomfortowo. — Nie chcieliśmy ci powiedzieć z wyprzedzeniem, ponieważ wiedzieliśmy, że nie pojawiłbyś się.

— Tak jak nie pojawiłeś się na Letnim Balu, Halloweenowej Uczcie i świątecznym przyjęciu Northa. — Bunny przykucnął obok Jacka, posyłając mu oskarżające spojrzenie. — Może poznajemy siebie nawzajem od roku, kolego, ale musisz przestać tego unikać.

Jack wzruszył ramionami.

— Nigdy wcześniej na nie nie chodziłem.

— Nie byłeś wcześniej Strażnikiem.

— A to powinno coś zmienić? — Jack uśmiechnął się uśmiechem, który był jak bryza po opadach śniegu. — I tak nikt mnie tam nie chce.

W saniach zapadła cisza, gdy North wystartował i dopiero, gdy osiągnęli odpowiednią wysokość, Sandy położył dłoń na kolanie Jacka, siedząc pod drugiej stronie zimowego ducha. Uformował w piasku obraz innych Strażników. My cię tam chcemy.

Jack przygryzł wargę.

— Dziękuję, Sandy.

— Zamierzamy się dobrze bawić! — zadeklarował North ze swojego miejsca kierowcy. — Spodoba ci się! To wydarzenie odbywa się raz na sto lat!

— Dlaczego nie używamy kuli śnieżnej, aby się tam dostać? — zapytał Jack, kiedy zauważył, że wciąż przelatują nad czapami lodowców.

— To wyjątkowe miejsce — odpowiedział North. — Nie można do niego dotrzeć za pomocą magii teleportacyjnej. Jednorożce to bardzo magiczne stworzenia.

— I bardzo tajemnicze — dodał Bunny.

Jack w zamyśleniu postukał laską w podłogę sań.

— Niewiele wiem o jednorożcach ani o tej ceremonii.

Oczy Tooth zabłysły.

— Och — zaszczebiotała. — Wszystko ci wyjaśnię.

W ten sposób Jack dowiedział się sporo o jednorożcach w ciągu dwóch godzin, które były potrzebne, aby mogli dotrzeć do tego mistycznego miejsca (które okazało się być gigantyczną, niezbadaną, magicznie chronioną wyspą, która była prawie w całości zalesiona i znajdowała się pośrodku oceanu). Był to temat, którym najwyraźniej pasjonowała się Toothiana.

Okazało się, że jednorożce mogły pokazać się komuś, kto nie jest dziewicą, ale nigdy nie zwiążą się z kimś, kto nią nie był. Jednorożce mieszkały na tej wyjątkowej wyspie od tysięcy lat i rzadko ją opuszczały. Jeśli tak, to zwykle z partnerem - dziewicą, z która się związały. Wiązanie było bardziej zbliżone do partnerstwa niż sytuacji właściciela i jego zwierzaka. Jednorożce były bardzo inteligentne; tak samo inteligentne jak każdy inny duch. Po związaniu dziewica mogła stracić swoją niewinność bez martwienia się o odejście jednorożca, ponieważ jednorożce były lojalne wobec swojego partnera na całe życie, tak jak partner był lojalny wobec jednorożca. Zarówno jednorożec, jak i partner mieli gdzieś na ciele znak reprezentujący tę specjalną więź. Jednorożce były fantastycznymi stworzeniami, z którymi można było się wiązać, wyjaśniła mu Tooth, ponieważ potrafiły przejrzeć każdy rodzaj magii, a ich rogi mogły w rzeczywistości zneutralizować większość zaklęć jednym dotykiem.

— Nigdy nie oszukasz jednorożca — powiedziała poważnie Tooth, gdy szykowali się do lądowania na wyspie.

Kierowali się do największego skrawka nie zalesionego terenu pośrodku wyspy, szerokiego na co najmniej trzy kilometry. Na środku zbudowano duże pomieszczenie najprawdopodobniej na imprezę, która miała nastąpić po ceremonii.

Jack przyjął te słowa i poczuł, jak jego ramiona sztywnieją ze zdenerwowania. Starał się odwrócić swoją uwagę, zadając więcej pytań.

— I to się dzieje każdego stulecia?

Tooth skinęła głową.

— To wystarczająco dużo czasu, aby zapach nowych dziewic osiągnął dojrzałość, nie żeby było ich wiele. Największa ilość, jaka kiedykolwiek została zaprezentowana na raz to siedem. Myślę, że w tym roku będę tylko cztery.

— Czy każda dziewica zawsze dostaje jednorożca?

Tooth zaśmiała się.

— Nie! Jednorożce to bardzo wybredne stworzenia i chociaż to prawda, że musisz być dziewicą, żeby w ogóle brały ciebie pod uwagę, czasami to nie wystarczy. — Uśmiechnęła się. — Mogą być bardzo dobrymi sędziami charakteru i wiążą się tylko z najlepszymi. — W zamyśleniu postukała się w podbródek. — Oczywiście zdarzają się również przypadki, w których dziewica zostaje partnerem kilku jednorożców, ale takie sytuacje zdarzają się rzadko.

— Naprawdę? — Jack pochylił się, wbrew siebie zainteresowany. — Na przykład, kiedy to się zdarzyło?

— Cóż, Matka Natura ma rekord w liczbie pięciu jednorożców, ale była dziewicą przez dwieście lat, zanim im się przedstawiła. — Podkreśliła to unosząc palec. — Ach i ona! Królowa Śniegu dostała trzy, czyli najwięcej, więcej niż jakikolwiek inny zimowy duch.

— Łał. — Jack spojrzał na ogromne drzewa, które tworzyły las, gdy sanie ustawiły się na trawie przy jedynym budynku. Prawie chciał…

— Cóż, przejdźmy do spotkań towarzyskich. — Bunny wstał i rozprostował kończyny. Przez cały lot ściskał siedzenie, a kiedy Jack spojrzał, ujrzał na drewnie ślady pazurów. — Wkrótce rozpocznie się ceremonia łączenia.

Strażnicy wyskoczyli z sań, a Jack zgubił ich w tłumie co najmniej dwustu duchów, przeważnie wyższych, jeśli miał zgadywać, które kłębiły się na trawie przed budynkiem. Dobrze. To sprawiało, że było to sto razy trudniejsze. Jack od niechcenia przechadzał się po obrzeżach grupek duchów, okrążając różnie skupiska, nigdy do nich nie dołączając. Zauważył, że Tooth rozmawiała z kilkoma kobietami, które wydawały się być kitsune, a North przybijał pięścią o pięść innego krzepkiego mężczyzny, który jak przysięgał Jack, był Paulem Bunyanem. Sandy bawił się z kilkoma nimfami, opowiadając swoim piaskiem historię, która wydawała się im fascynująca. Nigdzie nie widział Astera, ale nawet w takim tłumie Zajączek Wielkanocny z pewnością się wyróżniał.

— Czy to Jack Frost? — rozległ się pierwszy szept.

Jack zamarł na zaledwie sekundę, zanim kontynuował swój marszcz. Szepty wokół niego trwały.

— Co on tu robi?

— Czy on wie, że to ceremonia dla dziewic?

— Jest tak rozwiązły, że prawdopodobnie nie pamięta nawet, jak wyglądało bycie prawiczkiem.

— Jakby jednorożce kiedykolwiek rzuciły okiem na taką dziwkę jak on.

Jack nie zdawał sobie sprawy, jak szybko szedł, dopóki ręka nie opadła mu na ramię.

— Jack?

Jack odwrócił się prędko, uwalniając się z uścisku. Spojrzał w dół i odetchnął z ulgą.

— Kith.

Kith spojrzał na wyraz twarzy Jacka i natychmiast wyciągnął go z tłumu. Poprowadził go w cień budynku, trochę z dala od reszty uczestników. Kiedy byli już na tyle daleko, że napięcie z Jacka zeszło, Kith puścił jego ramię.

— Czy teraz wszystko w porządku? — zapytał ściszonym głosem.

Jack skinął głową.

— Dziękuję ci.

— Czy oni coś mówili? — dopytywał się Kith. W jego głosie słychać było gniew.

Jack uśmiechnął się smutno, wpatrując się w swoje stopy.

— Wiesz, jak to jest, Kith.

— To nie jest w porządku.

Kith skrzyżował ramiona, wpatrując się w nieliczne duchy, które próbowały na nich zerknąć.

— Tak po prostu jest. Wiesz o tym… To ty w pierwszej kolejności stworzyłeś ten eliksir.

— Aby cię chronić — zapewnił Kith. Na uniesione brwi Jacka ustąpił. — No dobra, może nie na początku, ale wtedy nie myślałem o tobie jak o przyjacielu. — Kith prychnął zawstydzony, słysząc szczęśliwy śmiech, jakim obdarzył go Jack. — Byłeś wtedy tylko wygodnym składnikiem eliksirów. Teraz tak nie jest. Mój eliksir był przeznaczony do ochrony, a nie do… tych kpin.

— Czego się ode mnie spodziewasz, Kith? — zapytał Jack, brzmiąc na znacznie bardziej wyczerpanego emocjonalnie i fizycznie, niż Strażnik Zabawy i Radości kiedykolwiek powinien. — Nie przestanę brać eliksiru.

— Nie miałeś wtedy nikogo, kto mógłby cię chronić. — W oczach Kitha pojawił się porozumiewawczy błysk. — Ale już o tym wiesz.

Jack uciekł wzrokiem.

— Nie wiem o czym mówisz.

— Teraz Strażnicy są twoimi sojusznikami. Wydaje się, że troszczą się o ciebie, Jack. Może powinieneś rozważyć powiedzenie im prawdy.

Jack westchnął pod nieustępliwym spojrzeniem Kitha.

— Pomyślę o tym — powiedział.

Kith skinął głowa.

— Dobrze. — Wyciągnął rękę i pociągnął za sznurki w bluzie Jacka. — A teraz — wycedził — jeśli tak bardzo martwisz się, że zostaniesz odkryty, to co ty tu w ogóle robisz?

— W czym jest problem?! — krzyknął Jack, z twarzą na wysokości wściekłego spojrzenia leprechauna.

Jednorożce widzą przez magię, Jack — wyjaśnił Kith. — Obejmuje to również mikstury. Za chwilę dowiedzą się, że jesteś dziewicą.

— Nie idę na ceremonię, Kith. — Jack próbował poluzować uścisk leprechauna na sznurkach jego bluzy. — Nawet nie zorientują się, że tam jestem.

— Lepiej miej nadzieję, że masz rację.

— Jack? — Aster zbliżył się do nich w cieniu. — Jednorożce zostały zauważone przy linii drzew. Wszyscy przygotowują się do ceremonii. — Zatrzymał się i przyjrzał się im. Zmrużył oczy wpatrując się w Kitha. — Wszystko w porządku? Ten facet sprawia ci kłopoty?

— Nie, nie ma problemu. — Jack wyrwał się z nagle luźnego uścisku Kitha i podszedł do Bunny’ego. — Chodź, Omyku. Inni nie będę czekać wiecznie.

Jack oddalił się, nie zwracając uwagi na panujące za nim napięcie.

OoO

Aster spojrzał na leprechauna przed nim.

— Jeśli Jack powiedział nie, to lepiej go posłuchaj.

Leprechaun uniósł szyderczo brew.

— Och? A kim jesteś, żeby tak mówić?

— Jego przyjacielem.

Wyraz litości był prawie tak samo zły jak uniesiona brew.

— Oczywiście. Jest wielu ludzi, którzy mówią, że są jego “przyjaciółmi”.

Aster niemalże stracił nad sobą kontrolę z wściekłości.

Nie jestem tacy jak oni.

— Jesteś pewien? — Leprechaun przechylił głowę. — Ani trochę? Nigdy nie spojrzałeś na niego w ten sposób? — Aster zesztywniał. Leprechaun uśmiechnął się. — Martwiłbym się własnymi problemami. — Minął Astera, rzucając ostatnie słowa przez ramię, gdy przechodził obok niego. — To nie ja sam siebie okłamuję.

Aster zacisnął pięści, patrząc przed siebie z zaciśniętą szczęką. Kto to był? Jack najwyraźniej go znał. Widział, jak rozmawiali przez kilka minut, zanim leprechaun złapał Jacka za sznurki bluzy, co skłoniło Astera do wkroczenia bez zastanowienia.

Aster wziął głęboki oddech. Słyszał o Jacku Frostcie zanim go spotkał. Chłopak zawsze miał reputację, która za nim podążała. Wszyscy wiedzieli, że Jack Frost był dziwką. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, był sfrustrowany i dopiero, gdy usłyszał, jak Jack się przedstawił, był w stanie przejrzeć przez swój gniew i zobaczyć to, co prawie przegapił. Przestrzeń gładkiej, bladej skóry, idealnej do znakowania zaborczymi, małymi znakami i, jeśli miał być szczery, do malowania. W pierwszych chwilach, gdy zobaczył nagą klatkę piersiową Jacka, zastanawiał się, jakby to było, gdyby przeciągnął pędzlem po tej skórze zostawiając jasny odcień błękitu, zieleni i fioletu.

I jego zapach. Pomimo zapachu seksu, który zawsze unosił się wokół niego, było coś jeszcze, coś całkiem pociągającego, co znajdowała się tuż pod spodem. Nigdy nie potrafił jasno określić, co to było, ale było to słodkie i urocze. Z początku zmyliło go, że osoba o tak złej reputacji miała tak przyjemny zapach. Kiedy w zeszłym roku zaczął powoli poznawać Jacka, jego opinia się zmieniła. Nagle to zapach seksu wydawał się nie pasować do Jacka. Jego osobowość w ogóle nie pasowała do tego, co sugerował zapach.

Kiedy spotkali się po raz pierwszy, Aster był bardzo urażony, gdy Jack mu nagle odmówił. Wiedział, że chłopiec miał dziesiątki innych partnerów, więc dlaczego odrzucił Astera? Czy to dlatego, że był pooką? Jackowi wydawało się nie przeszkadzać jego zainteresowanie, gdy się całowali. Wydawało się, że naprawdę mu się to podobało! Czego właściwie mu brakowało?

Cokolwiek to było, był to cios w dumę Astera mający skutki przez wiele miesięcy. Wiedział, że szukał tylko seksu (z nadzieją, że może, jeśli Jackowi się spodoba, Aster będzie miał szansę na druga, trzecią lub czwartą okazję), ale jakiś element w ich spotkaniu zawsze miał pozostać w jego umyśle. Dziwny potencjał, którego nie miał pojęcia, jak zinterpretować.

Ten potencjał powrócił niedawno, ale z jaśniejszymi intencjami, którym próbował zaprzeczyć. Pragnął Jacka Frosta. To było oczywiste. Ale nie chciał tylko jednego czy dwóch razów. Chciał trwałości. Chciał spróbować wyłączności. Być jedynym, któremu wolno było nadać Jackowi ten zapach lub dotknąć jego skóry.

Chciał spróbować zatrzymać Jacka Frosta dla siebie i doprowadzić go do szaleństwa. Jak bardzo był zazdrosny, gdy Jack wchodził do pokoju pachnąc seksem (co zawsze się działo). To też go zdezorientowało. Nigdy nie miał ochoty być kojarzonym z typem osoby, jaką Jack Frost się wydawał. Dlaczego więc teraz? Czy to z powodu sposobu, w jaki jego zapach seksu i osobowość nie pasowały do siebie, spowodował, że ignorował to, co zwykle było dla niego bardzo jasną zasadą? Nie wiedział.

A ten mały rudowłosy krasnal nie pomagał w żaden sposób.

Aster wziął kolejny uspokajający oddech i odwrócił się. Musiał dotrzeć do pozostałych, zanim jednorożce opuszczą linię drzew i rozpocznie się ceremonia. Jeśli słowa leprechauna wciąż brzęczały mu w umyśle, a jego usta nagle przypomniały sobie uczucie zbyt niewinnego pocałunku z dawnych czasów, to było coś, z czym musiał się zmierzyć.

OoO

Kith czuł się winny, że sprowokował Astera w taki sposób, ale pooka był tak wyraźnie zauroczony i nic z tym nie robił, aby zostawić to w spokoju. Poza tym naprawdę męczyło go słuchanie zachwytu Jacka na temat Astera.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 99 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1133
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) EmptySro 04 Maj 2022, 21:48

Rozdział 4: I kazałem ci być miłym

Rousseau, Voltaire, możecie szydzić,
Możecie szydzić, ile chcecie!
Na wiatr rzucacie słowa, piasek.
Wiatr je z powrotem w twarz wam miecie.

William Blake “Szydercy” 1804

Jack patrzył z cichym podziwem, jak jednorożce oddalają się od linii drzew. Ich sierść lśniła opalizującą bielą, a grzywy były jedwabiste i delikatne. Na głowach znajdował się spiralny, biały róg, długi na co najmniej metr. Wydawały się niesamowicie majestatyczne. Jednorożce chodziły po ziemi jakby frunęły, w każdym ruchu była gracja.

Tooth sapnęła.

— O mój Boże!

— Co? — Jack spojrzał na nią zdziwiony. — O co chodzi?

— Jest z nimi źrebak! Nigdy wcześniej nie było z nimi dziecka! Jednorożce bardzo chronią swoje młode.

Jack spojrzał jeszcze raz i zauważył małe źrebię, o którym mówiła Tooth. Było nieco mniej zgrabne niż dorosłe osobniki. Miało przysadzisty i tępy róg, który miał tylko kilkanaście centymetrów. Miało zaledwie metr wysokości, a nie dwa jak starsze jednorożce. Jack przypuszczał, że jego głowa sięgałaby mu tuż nad biodro. Źrebię było również absolutnie urocze.

Nagle w jego głowie pojawiło się pytanie.

— Tooth? Jak możesz odróżnić, które są mężczyznami, a które kobietami?

— Nie możesz. — Uśmiechnęła się do niego. — Jednorożce są bezpłciowe.

Zdziwił się.

— Więc jak one…

Wzruszyła ramionami.

— Nikt tak naprawdę nie wie.

Jack wrócił do oglądania ceremonii. Jednorożce przeszły mniej więcej połowę pola w kierunku tłumu, który obserwował je z podekscytowaniem. Było ich około jedenastu, łącznie ze źrebakiem. Siedem jednorożców wraz z młodym pozostało jakby zbite w jedną grupę, podczas gdy pozostałe cztery kręciły się wokół oddzielone od siebie. W tym momencie cztery starsze duchy, ich magia i bijące dostojeństwo wyróżniały je jako jedne z najpotężniejszych duchów na świecie, wystąpiły do przodu z towarzyszącymi im osobami. Starsza kitsune delikatnie nakłoniła swoją podopieczną, będącą również kitsune, by ruszyła do przodu w kierunku jednorożców. Pozostała trójka, duch wiosny, małżeńska wróżka kwiatowa wielkości dłoni Jacka i męski elf (wysoki, elegancki, w przeciwieństwie do tych z warsztatu Northa, jak zauważył Jack) również została wypchnięta do przodu przez swoich mentorów.

Magia Jacka wirowała w nim niespokojnie, reagując na magię, którą emanowały jednorożce. Prawie zrobił krok ku nim, zanim się powstrzymał. Odepchnął swoja magię, walcząc z dziwnym poczuciem oczekiwania, które dźwięczało w jego sercu.

Cztery dziewice ustawiły się w pobliżu jednorożców. Kwiatowa wróżka podleciała pierwsza, próbując zbliżyć się do grupy siedmiu rumaków. Jednorożec na czele grupy spojrzał na nią i odwrócił głowę bez namysłu. Wróżka załamana przez odrzucenie wycofała się. Potem pozostała trójka nie zrobiła żadnego ruchu, by ruszyć do przodu.

Zamiast tego podeszły do nich cztery kręcące się wokół nich jednorożce, wąchając ich włosy. W końcu jeden jednorożec namówił elfa, by położył dłoń na jego pysku. Na boku jednorożca pojawił się szybujący czarny ptak, a na szyi elfa pojawił się pasujący znak. Byli związani. Dwa jednorożce zrobiły to samo z kitsune, która nieśmiało położyła na nich ręce. Jednorożce zyskały obraz płomieni na nogach. Ten sam ognisty ślad pojawił się na futrze na policzkach kitsune, przesuwając się po jej szczęce. Czwarty jednorożec odwrócił się od dziewic i wrócił do lasu.

Duch wiosny i kwiatowa wróżka nie zostały wybrane. Zapadła cisza, gdy wszyscy czekali, aż grupa siedmiu niezwiązanych jednorożców coś zrobi, ale nadal ignorowały cztery dziewice i tłum. Gdy zebrani powoli zdawali sobie sprawę, że jednorożce nic nie zrobią i że ceremonia dobiegła końca, zaczęli głośno wiwatować. Mentor elfa poklepał go po ramieniu, ale elf wydawał się tego nie zauważać. Wyglądało na to, że on i jednorożec są sobą zafascynowani. Mentorka kitsune podbiegła do niej, trochę z opóźnieniem z powodu ochrony jednorożców, które próbowały ją odstraszyć i przytuliła młodszą dziewczynę.

— Musi być dumna — zauważyła Tooth. — To wielki zaszczyt, że dwa jednorożce cię wybrały.

Dwójkę niewybranych zabrano z powrotem do ich mentorów i pocieszano. Jack spojrzał na nich, współczując im. On również nigdy nie został wybrany.

Tłum ruszył w kierunku budynku. Strażnicy raczej czekali, niż tłoczyli się przy drzwiach, obserwując siedem jednorożców, które pozostały na łące.

— To jest  dziwne — powiedziała Tooth.

— Co jest dziwnego? — zapytał Jack.

— Jednorożce — wtrącił Bunny. — Nigdy wcześniej nie kręciły się w pobliżu po ceremonii. Zwykle wybierają kogoś lub nie i wracają do lasu, tak jak tamten wcześniej. Ale ta siódemka — wskazał Aster — tego nie zrobiła. To tak, jakby na coś czekali.

— Wszyscy zebrani są już prawie w sali imprezowej! — krzyknął North. — Musimy już iść!

Jack uniósł brew.

— Na pewno lubi imprezować.

North i Bunny wymienili spojrzenia.

— Nie masz pojęcia, kolego — stwierdził ze śmiertelną powaga Aster.

Całą grupą udali się w kierunku budynku. Jackowi zajęło chwilę, by pozostać z tyłu i jeszcze raz zerknąć przez ramię na jednorożce.

Siedem jednorożców odwzajemniło spojrzenie. Ten  z przodu, który najbardziej przypominał przywódcę stada z rogiem dłuższym o około dziesięć centymetrów od pozostałych, zrobił krok do przodu.

Jack rzucił się naprzód grupy.

— Do zobaczenia w środku!

Przeleciał nad głowami kilku ostatnich osób w tłumie i poszedł za Sandym do budynku. Próbował zignorować podniecenie falujące mu w żołądku.

To nie jest dla ciebie, Jack - przypomniał sobie. Nigdy dla ciebie.

Rzecz w powtarzającym się nadużyciu polega na tym, że z czasem może pozostawić trwałe ślady na ofierze. Po stuleciach wyzywania go okropnymi epitetami i wmawiania mu, że jest bezwartościowy, Jack Frost zaczynał myśleć, że na to zasłużył.

Naprawdę, jakaś interwencja nie mogła nadejść w lepszym momencie.

OoO

Budynek był jedną wielką salą ze stołami i krzesłami pod ścianami wypełnionymi jedzeniem i piciem. Centrum służyło jako parkiet taneczny i miejsce, w którym duchy zbierały się w grupki i rozmawiały. W ścianach po obu stronach ogromnych dębowych dwuskrzydłowych drzwi, które tworzyły wejście frontowe, znajdowały się cztery wielkie okna. Podobne, ale mniejsze drzwi wbudowano w tylną ścianę jako tylne wyjście. Jack siedział obecnie między krokwiami wysokiego sufitu, od czasu do czasu przemykając w pobliżu jednego z wiszących żyrandoli, które oświetlały salę jasnym światłem.

To, że był tak wysoko, nie sprawiało, że znalazł się poza zasięgiem komentarzy.

— Nadal tu jest?

— Może myślał, że zobaczenie jednorożców sprawi, że poczuje się mniej dziwką?

— Nawet jednorożec nie może pozbyć się tak obrzydliwej rozpusty.

— Jak on śmie tu przychodzić, pachnąc w ten sposób!

— Prawdopodobnie pozwolił, by ktoś go przeleciał tuż przed przyjazdem.


Jack ukrył twarz w kolanach, zakrywając uszy, jakby to miało powstrzymać głosy. Po prostu chciał wyjść. Cudownie było zobaczyć jednorożce, ale teraz… nie chciał już tego słyszeć. Wiedział, że nie powinien był tutaj przychodzić.

Jack podniósł głowę i patrzył tępo w cienie. Zastanawiał się, gdzie był Kith. Może gdyby go poprosił, Kith zgodziłby się z nim wyjść i mogliby wrócić do domu Kitha na herbatę. Jack mógłby zostać na noc i zapomnieć, że to się kiedykolwiek wydarzyło, a jutro pomoże Kithowi zebrać zioła do jego eliksirów, tak jak to robili już tyle razy wcześniej. Jack uznał, że to dobry plan.

Jack zeskoczył z krokwi i wylądował cicho na krawędzi tłumu, który wypełniał środek sali. Obszedł ich wszystkich, szukając krótkiej rudej czupryny. Krzyknął, gdy został złapany od tyłu.

— Co my tu mamy? — Głos zamruczał mu do ucha. — Zdzira szukająca kogoś, kto ją usatysfakcjonuje?

Jack wyrwał się z uścisku, odwracając się do letniego skrzata. Ładne czerwone oczy błyszczały lubieżnie, gdy duch na niego patrzył. Jack zauważył, że był otoczony przez trzech innych, znajdujących się w pobliżu. Dwóch letnich i jednego jesiennego duszka. Wyczuł, że byli tylko na średnim poziomie mocy i prawdopodobnie nie zostali zaproszeni do udziału w ceremonii. Najprawdopodobniej przybyli jako goście jakiegoś innego potężnego ducha. Wyglądało na to, że obecność tutaj napełniła ich (a przynajmniej jednego, biorąc pod uwagę inicjatywę letniego ducha) wielką pychą.

— Wcale nie — powiedział Jack, mając nadzieję, że brzmiał spokojniej, niż się czuł.

— Och, ale myślę, że tak jest. — Letni duszek złapał bluzę Jacka, zanim ten zdążył uciec. — Myślisz, że poradzisz sobie z obsłużeniem naszej czwórki? Jestem pewien, że obsługiwałeś już więcej.

Jack zarumienił się ze złości.

— Puść mnie!

Skrzat pochylił się do przodu, dmuchając gorącym oddechem na twarz Jacka.

— Czy ta mała suka jest nieśmiała? Wiesz, słyszałem o tobie. Nie mogłeś nawet wytrzymać dłużej niż pięć lat, aby stracić dziewictwo. Czy tak bardzo chciałeś zostać dziwką, że nie mogłeś dłużej czekać?

Jack przepełniony upokorzeniem, ścisnął mocno laskę, gotów potraktować duszki lodem - niech to wszystko szlag trafi.

— Oi. — Aster podszedł do grupy ze zmrużonymi oczami. — Powiedział, żebyś go puścił.

— Naprawdę? — Skrzat pociągnął Jacka do przodu, sprawiając, że wpadł na jego klatkę piersiową. — Nie słyszałem, żeby to powiedział.

— Ja słyszałem. — Uszy Astera drgnęły na czubku jego głowy. — Teraz pozwól mu odejść.

— Czemu? — zapytał szyderczo duszek. — Czy to twoja dziwka, Wielkanocny Zajączku?

Teraz tłum zaczął zwracać na nich uwagę. Rozmowy ucichły, gdy wszyscy odwrócili się, by patrzeć i słuchać. Po komentarzu duszka pojawiło się kilka westchnień. Nie mówiłeś w ten sposób do najstarszego ducha na planecie z wyjątkiem Sandy’ego. Tego samego ducha, którego istnienie utrzymywało życie na planecie, i który był nadzieją. Nie mówiłeś w ten sposób do E. Astera Bunnymunda.

Najwyraźniej ten głupi skrzat zapomniał o tym wszystkim.

— Będziesz chciał — powiedział cicho Aster — puścić go teraz.

Trzej przyjaciele duszka już wyczuli, że przekroczyli granicę i wycofali się, ale letni duszek nie chciał zwolnić swojego uchwytu na bluzie Jacka.

— Jest tylko dziwką — kontynuował duszek. — To nie tak, że ma dla niego znaczenie, kto go dotyka.

To właśnie wtedy duszek popełnił Bardzo Duży Błąd. Sięgnął w dół i chwycił Jacka między nogami. Zimowy duch wrzasnął upokorzony. Wściekłe łzy zebrały się w jego oczach, a jego magia wirowała w panice, ponieważ inne duchy tam były,  Bunny tam był i nie był dziwką, naprawdę nie był…

Frontowe drzwi otworzyły się z rozwścieczonym rżeniem siedmiu bardzo wkurzonych jednorożców. Przedarły się przez tłum, odpychając na bok tych, którzy nie byli na tyle szybcy, by uciec im z drogi. Duszek wypuścił Jacka w szoku, dokładnie w chwili, gdy dotarły do nich jednorożce. Jednorożec, ten z dłuższym rogiem, kopnął duszka posyłając go na ziemię i stanął nad nim, groźnie celując ostrym rogiem w jego szyję.

— Nie! — Jack mógł nienawidzić tego, co zrobił i powiedział skrzat, ale nie chciał go zabić. — Nie rób mu krzywdy! — Położył dłoń na boku jednorożca.

Na czole jednorożca pojawił się płatek śniegu w kolorze królewskiego błękitu, otaczając wyrastający z jego środka róg. Do spirali rogu dołączyła niebieska smuga. Na spodzie nadgarstka Jacka pojawił się duży, niebieski płatek śniegu.

Jack sapnął i cofnął się, machając rękami przed sobą. Otarł dłońmi o jeszcze dwa jednorożce i zyskały one takie samo oznaczenie jak pierwszy. Obrócił się i próbując uniknąć jednorożców, wpadł na kolejne trzy, gdy te otoczyły go ochronnym kręgiem. Jego dłonie otarły się o każdego z nich, a one również zyskały płatek śniegu i niebieską smugą na spirali  rogu. W końcu stanął z rękami mocno przyciśniętymi do piersi w kręgu sześciu jednorożców. Przywódca stada przestał grozić duszkowi, gdy Jack krzyknął, nosząc teraz jego znak.

Jack spojrzał ponad grzbietami jednorożców w szeroko otwarte oczy Bunny’ego, przygryzając wargę.

— Um…

Coś szturchnęło go w bok. Jack spojrzał w dół na małego jednorożca, który wpatrywał się w niego wielkimi, jasnymi oczami. Bezsilny, by się oprzeć, pogłaskał go po chrapach. Mały jednorożec zyskał to samo oznaczenie co inne, a Jack patrzył, jak ostatni płatek śniegu dołączył do oznaczenia na spodzie jego prawego nadgarstka. Sześć mniejszych płatków śniegu otaczało teraz większy płatek śniegu. Wszystkie były połączone cienkimi srebrnymi liniami. W sumie siedem płatków śniegu. Siedem jednorożców.

Cholera.

Aby dodać sytuacji napięcia, mały jednorożec zdecydował się uderzyć w rękę Jacka tępym rogiem, neutralizując efekty jego eliksiru i pozwalając, aby naturalny, dziewiczy zapach Jacka przeniknął salę.

W cichej sali dało się słyszeć kilka głębokich wdechów, a Jack skrzywił się widząc niedowierzające i zdziwione spojrzenia rzucane w jego kierunku.

— Jack — mruknął Bunny — jesteś prawiczkiem?

— Um. — Jack rozejrzał się po sali, napotykając wzrok swoich kolegów Strażników. Przygryzł wargę z powodu szoku, który odnalazł na ich twarzach. Uśmiechnął się do Astera, małym, zdenerwowanym i przestraszonym uśmiechem. — Niespodzianka?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 99 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1133
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) EmptyCzw 05 Maj 2022, 09:19

Rozdział 5: Kto cię pokocha?

Bardziej lubię marzenia o przyszłości niż historie z przeszłości.

Thomas Jefferson. List do Johna Adamsa 1 sierpnia 1816


— Jack Frost jest prawiczkiem?

— Ale jego zapach zawsze…

— Spójrz na jednorożce, z pewnością myślą, że jest niewinny.

— Jeśli jednorożce tak myślą…

— Dał im oznaczenia.

— To musi być prawda.


— Jack? — wyszeptał Bunny.

Jack zacisnął ręce na lasce.

— Jestem… prawiczkiem.

Miło było przyznać się do tego głośno. Miał wrażenie, że mówił to do siebie tak samo jak do nich.

North przepchnął się przez tłum, zatrzymując się, gdy dotarł na przód, a najbliższy jednorożec uniósł groźnie róg. Podniósł dłonie, aby pokazać, że nie ma złych intencji.

— Myśleliśmy, że jesteś.. ach… — North przerwał i zakaszlał.

Uśmiech Jacka był gorzki.

— Eliksir.

— Czemu? — Bunny nie spuszczał wzroku z Jacka.

Jack poczuł jak setki lat tłumionego strachu i niepokoju powracają do niego w jednej chwili z powodu stresu wywołanego tym jednym słowem. Domyślał się, że jego wyraz twarzy to ujawnia.

— Ponieważ ciągle mnie dotykali i bałem się.

Jednorożec trącił pyskiem jego szyję od tyłu, a głowa Jacka wygięła się w poczuciu komfortu. Źrebak przycisnęło swoją głowę do jego boku. Pozostałe jednorożce zajęły swoje pozycje wokół niego, zacieśniając krąg. Tooth nie żartowała, kiedy powiedziała, że jednorożce są lojalne, ale chyba zapomniała wspomnieć o stopniu ich opiekuńczości.

Wziął głęboki oddech, a kiedy spojrzał, Bunny miał wyciągnięta rękę, jakby chciał zrobić krok do przodu, ale przywódca stada nieugięcie starał się trzymać wszystkich na dystans.

— Oj! — Duszki zostały odepchnięte na bok, gdy wściekły leprechaun przedarł się przez tłum. — Przestańcie blokować drogę!

— Kith! — Jack uśmiechnął się.

Mówiłem ci, że to się stanie! — Kith skrzyżował ramiona niezadowolony.

— Zgadza się — przyznał Jack. — Przepraszam, że cię nie posłuchałem.

Kith cmoknął językiem.

— Teraz to nie ma znaczenia. — Przeskanował twarz Jacka, ponieważ przy jego niskim wzroście i jednorożcach to i tak było wszystko, co mógł zobaczyć. — Wszystko w porządku?

— Ja… — Jack wziął głęboki oddech. — Nie wiem.

Bunny spojrzał między nimi. Zmrużył oczy z podejrzliwości.

— Wy dwaj…

— Ale te wszystkie plotki… — Toothiana unosiła się nad tłumem tuż za Northem.

Sandy przeniósł się do miejsca, gdzie letni skrzat leżał na podłodze drżąc i wydawał się cieszyć przytrzymywaniem go za pomocą piasku. Um. Jack nie wiedział, że Sandy miał tak groźny uśmiech.

— Niektóre duchy niezbyt dobrze znoszą odrzucenie — wyjaśnił Jack.

— Czyli wszyscy kłamali? Wszyscy, którzy kiedykolwiek powiedzieli, że spali z tobą? — Bunny rozejrzał się po tłumie i skrzywił się, gdy część osób odwróciła wzrok.

— Tak. — Jack przełknął ciężko i nie chciał niczego więcej, jak tylko się stamtąd wydostać. — North, możemy już iść? Proszę.

North skinął głową.

W takich chwilach Jack był wdzięczny za zawziętość Northa. Oczyścił ścieżkę do drzwi wejściowych dla Jacka (i jego jednorożców, ponieważ nie pozwoliły mu tak łatwo uciec). Jack otoczony jednorożcami, z tym który miał wielki róg na czele i źrebakiem kłusującym radośnie u jego boku, wyszedł na zewnątrz, starając się jak najlepiej ignorować nagłe pełne podziwu spojrzenia, jakie otrzymywał od więcej niż jednej osoby w tłumie. Usłyszał za sobą bardzo przepraszającego centaura (jednego z tych starych, szanowanych typów bogów lasu) odbierającego od Sandy’ego letniego duszka. Sądząc po odgłosach, duszek będzie miał bardzo duże kłopoty przez bardzo długi czas… i zostanie bardzo surowo ukarany, jeśli ponownie zbliży się do Jacka, jeśli nagie baty, które trzymał Sandy były jakąś wskazówką.

W chwili, gdy zamknęły się za nimi drzwi, rozległy się pomruki i krzyki oskarżeń. Jack rzucił szybkie spojrzenie za siebie. North i pozostali wsiedli do sań. Jack zrobił krok do przodu, ale jednorożce zablokowały mu drogę. Prychnął.

— Jak mam w ten sposób wrócić do warsztatu? — Przywódca stada przykucnął i spojrzał na niego. Jack wpatrywał się w niego. — Wiesz, mógłbym po prostu polecieć. — Inny jednorożec szturchnął go od tyłu. Jęknął. — Okej, w porządku. — Wspiął się na grzbiet jednorożca, wydając nerwowy dźwięk, kiedy ten wstał.

North chwycił lejce sań, co kilka sekund rzucając jednorożcom zdumione spojrzenia.

— Więcej wyjaśnisz w warsztacie, da?

Jack skinął głową.

— Tak.

— I będę tam, aby w tym pomóc. — Kith wsiadł do sań, zajmując oryginalne miejsce Jacka.

— Oj! — krzyknął Aster.

— Kith! — Jack uśmiechnął się do leprechauna. — Co robisz?

— Ktoś musi potwierdzić twoją historię — powiedział. — Jestem jedynym duchem, który o tym wie, więc równie dobrze mogę przyjść.

— Skąd o tym wiedziałeś? — zapytał Bunny.

Kith uśmiechnął się.

— Jak myślisz, kto zrobił dla niego eliksiry?

— Racja — wtrącił się Jack, nie pozwalając na kontynuowanie rozmowy. Posłał Northowi przepraszające spojrzenie. — Chyba pojedzie z nami, jeśli to w porządku?

North machnął lekceważąco ręką.

— Nie ma problemu!

— Dziękuję. — Wpatrywał się w sanie, a potem spojrzał na swoje jednorożce. — Pytanie. Jak jednorożce mają mi pomóc wrócić do warsztatu?

Tooth westchnęła z rozmarzonym uśmiechem, posyłając jednorożcom spojrzenie pełne podziwu.

— Zobaczysz, Jack.

Sanie wystartowały, a zimowy duch patrzył za nimi, gdy wznosiły się w niebo.

— W porządku. — Pochylił się, by spojrzeć w oczy jednorożca, na którym siedział. — Jak za nimi podążymy?

Mógłby przysiąc, że jednorożec wydał rozbawiony dźwięk. Potem wykonał skok z rozbiegu i wzbił się w niebo, a pozostałe poszły jego śladem.

— Łał! — Jack szybko chwycił grzywę jednorożca. Dogonili właśnie sanie, gdy Jack krzyknął: — Nie powiedziałaś mi, że jednorożce potrafią latać!

— Nigdy nie pytałeś! — odpowiedziała Tooth.

Jack roześmiał się i był to prawdopodobnie jego najbardziej beztroski śmiech od bardzo dawna.

OoO

Jack znalazł się później na podłodze w jednym z salonów Northa posiadających kominek. Oparł się o przywódcę stada (naprawdę musiał wymyślić im imiona, tak trudno było je rozróżnić), gdy pozostała szóstka jednorożców zwinęła się wokół niego. Źrebię przytulało się do jego boku, a on głaskał jego grzywę, gdy wraz z Kithem wyjawiał Strażnikom swój długo ukrywany sekret.

— Byłem zmęczony traktowaniem mnie, jakbym był środkiem do celu… jakbym nie był osobą. — Jack odwrócił wzrok, wpatrując się w płomienie. Gorycz zaostrzyła jego rysy. — Dlatego kiedy Kith zaproponował eliksir, przyjąłem go. Niestety oznaczało to, że duchy sądziły, że jestem zdzirę, ponieważ zawsze pachniałem seksem. Niektóre próbowały to wykorzystać, ale zawsze im odmawiałem, jednak i tak twierdziły, że ze mną spały, jakby to była jakaś przechwałka.

— Nic nie powiedziałeś? — Tooth unosiła się obok krzesła Northa. — Nie zaprzeczyłeś ich twierdzeniom?

— Kto by mi uwierzył? Jestem dziwką, pamiętasz? — Jack wzruszył ramionami. — Poza tym łatwiej było pozwolić duchom uwierzyć w to, co chciały wierzyć, niż próbować wymyślić historię wyjaśniającą zapach.

— Dlaczego zaproponowałeś Jackowi pomoc? — North zapytał Kitha, który siedział na kanapie obok Bunny’ego. — Nie żebym nie był ci wdzięczny, ale dlaczego?

— Dziewicza krew to niesamowity składnik eliksirów — odpowiedział.

— To wszystko? Tylko dla jego krwi?

North zmrużył oczy, jakby nie pochwalał tej odpowiedzi.

Kith spojrzał na Jacka, który patrzył na niego z ciekawością i westchnął.

— Może też było mi go trochę żal. — Jack zmarszczył brwi, a Kith spojrzał na niego groźnie. — Kiedy pierwszy raz cię spotkałem, próbowałeś pocierać skórę śniegiem po tym, jak ktoś cię zaatakował. Tak, było mi ciebie żal. Ale trzymam się tego, co powiedziałem. Wtedy głównie chodziło o twoją krew.

— Dziękuję, Kith. — Jack uśmiechnął się do niego delikatnie.

Kith prychnął i odwrócił wzrok.

— No cóż — powiedział jowialnie North z ukrytym humorem — będą jakieś duchy, które będą chciały cofnąć swoje słowa, gdy się rozejdzie, że Jack Frost jest w rzeczywistości prawiczkiem.

Jack roześmiał się i wyszło to tylko trochę gorzko.

— Prawda. — Pogłaskał małego jednorożca, przesuwając dłonią po krótkim rogu. — Gdzie będę trzymać siedem jednorożców? Nie mam domu, w którym mógłbym je trzymać i nie wiem, jak się nimi zająć?

— Jednorożce zadbają o siebie — powiedziała Tooth. — To bardzo mądre stworzenia, pamiętasz? Czasami potrzebują tylko miejsca, w którym mogą pobiegać i uspokoić się. Prawdopodobnie chętnie będą podróżować z tobą, ale to może ci przeszkadzać w twojej pracy, więc może próba znalezienia miejsca, w którym mogłyby zostać na stałe, może być dobrym pomysłem.

— Na wyspie miały ogromny las, po którym mogły wędrować. — Jack zmarszczył brwi. — Gdzie znajdę miejsce wystarczająco duże, aby mogły biegać tak samo swobodnie? Nie chcę ich całkowicie zamykać.

— Możesz zostać ze mną.

OoO

Aster nie był pewien, co miał czuć. Jack był prawiczkiem? Przepełniało go poczucie winy. Był obrażony, że został odrzucony przez Jacka, ale w tym nowym świetle… był takim idiotą. To on zbyt nachalnie zbliżył się do dziewicy. Prawiczka, który bardzo ciężko pracował, by się ukryć (ponieważ był przestraszony, a to sprawiło, że każdy jego instynkt opiekuńczy stawał na baczność i warczał), a który najwyraźniej odrzucał innych za mniejsze gesty.

Ale w takim razie, dlaczego Jack pozwolił Asterowi się pocałować? Jack powinien był go odepchnąć od razu! Nigdy nie powinien zajść tak daleko, ani do miejsc, do których prawie dotarł. Ale Jack nie odepchnął go i tak się stało. Potrząsnął głową, gdy nadzieja zakwitła w nim. Czy to oznaczało, że Aster był… wyjątkowy?

Poczucie winy zostało chwilowo stłumione na rzecz uniesienia.

Był wyjątkowy dla Jacka? Jack mimo wszystko pozwolił jemu, E. Asterowi Bunnymundowi, pocałować go. Nie pozwolił nikomu innemu zbliżyć się do siebie. Czy to oznaczało, że pomimo jego wcześniejszej wpadki, kiedy się poznali, może mieć szansę?

Wysłuchał obaw Jacka na temat jednorożców i od razu wiedział, co musiał zrobić.

(A poza tym, jego umysł szeptał, że gdyby nawet Jack nie był prawiczkiem, gdyby nawet nic z tego się nie wydarzyło, to czy w najmniejszym stopniu zmieniłoby jego uczucia? Czy nadal czułby się w ten sposób, gdyby Jack okazał się być “zdzirą”, za jaką był uważany? Uświadomił sobie, że nie miałoby to znaczenia, ponieważ Jack był Jackiem i jego właśnie chciał. Wszystko inne nie miało znaczenia.)

— Możesz zostać ze mną — zaproponował.

Jack był zdumiony tą propozycją, a kiedy spojrzał na Astera, rumieniec rozkwitł na nim od czubków uszu do koniuszków palców.

— Nie… nie mogę tego zrobić!

— Dlaczego nie? — Bunny zabębnił palcami w kolano. — W Norze jest na tyle dużo miejsca, aby twoje jednorożce mogły się swobodnie bawić, o ile nie będą zadzierać z jajkami. I to nie tak, że zajmujesz dużo miejsca, gdy większość czasu fruwasz na wietrze.

Jack zmarszczył brwi w sposób, który jak najbardziej świadczył o dąsaniu się.

— Nieprawda. I mówimy tutaj o siedmiu jednorożcach. To byłby ogromny dodatek do twojego domu.

— W każdym razie nie jest tak, że mieszka tam ktoś oprócz mnie. — Błysk dawnego bólu ścisnął mu serce i zniknął tak szybko, jak się pojawił. — Myślałem, że to miejsce wymaga ożywienia i również dobrze może się to stać w ten sposób.

— Cóż… — Jack przygryzł wargę. — Jeśli jesteś pewny.

— Jestem.

Uśmiech Jacka pojawił się na jego wargach, miękki i słodki niczym płatki kwiatów.

— Dziękuję ci.

Och, do diabła, uświadomił sobie Aster. Zakochiwał się coraz mocniej.

OoO

Dostarczenie jednorożców do Nory nie trwało długo. Jak się okazało, wbiegły do tuneli równie łatwo, jak wzbijały się w powietrze. Na początku nie chciały opuścił Jacka, ale w końcu udało mu się nakłonić je do zbadania ich nowego domu.

— Chyba znajdę drzewo do spania — powiedział Jack, kierując się w dół wzgórza, na którym stali, w kierunku drzew, które zauważył na dole.

— Och, nie. Nie musisz. — Bunny fizycznie zablokował mu drogę. — Nie ma potrzeby kłaść się spać na drzewach, skoro istnieje doskonałe gniazdo, którym możemy się podzielić.

Jack zarumienił się i cofnął.

— To… to nie jest konieczne! Śpię na drzewie!

Bunny przeskanował jego twarz, zatrzymując się na oszronionych policzkach Jacka. Westchnął.

— Przypuszczam, że tak będzie, jeśli spanie ze mną w gnieździe sprawi, że będziesz czuć się niekomfortowo.

— To nie tak… — Jack z frustracją przesunął dłonią po twarzy.

— O co w takim razie chodzi? — Aster spojrzał Jackowi w oczy. Wydawało się, że podjął decyzję. — Jack, dlaczego pozwoliłeś mi się pocałować?

Och, gdyby był człowiekiem, twarz Jacka byłaby teraz całkowicie czerwona od gorącego rumieńca.

— Co?

— W 68 — wyjaśnił Bunny. — Pozwoliłeś mi się pocałować. Powinieneś mnie odepchnąć. — Zrobił krok do przodu. — Dlaczego tego nie zrobiłeś?

— Ponieważ… ponieważ… — wykrztusił — ty… byłeś jedynym, który kiedykolwiek próbował.

Bunny zamrugał.

— Naprawdę?

Jack skinął głową.

— Wszyscy pozostali, przed i po tym, jak zacząłem brać eliksir, zawsze szli prosto do celu. Próbowali wziąć to, co chcieli, zakładając, że się z tym zgodzę. Nigdy nie próbowali mnie pocałować… Nigdy nie chcieli pocałować mnie. Ale ty… — Jack spojrzał na Bunny’ego, przyszpilając go wzrokiem. — Chciałeś mnie pocałować. Sprawiłeś, że wydawało się to doświadczeniem, którym należy się dzielić, a nie kraść, a to było wszystko, do czego byłem przyzwyczajony. — Jack odwrócił wzrok, a jego głos stał się cichszy. — Nie wiedziałem, że to może tak wyglądać.

— Ale odepchnąłeś mnie — zauważył Bunny.

— Tylko dlatego, że wspomniałeś o mojej “reputacji”.

Aster wyglądał na odpowiednio zmartwionego.

— Przepraszam, Jack. “Reputacja” czy nie, nadal nie powinienem być tak do przodu.

— Nie musisz przepraszać. — Jack spuścił wzrok i jedną rękę zasłonił oczy, a drugą zacisnął na swojej lasce. Bał się patrzeć na Bunny’ego. — Prawda jest taka — wziął głęboki, uspokajający oddech, by zebrać odwagę — podziwiam cię od dawna. Od dawna cię lubię, od bardzo długiego czasu.

Rozległ się dźwięk kroków i Jack poczuł, jak ciepło Bunny’ego zatrzymuje się przed nim.

— Dlaczego więc nic z tym nie robisz?

Jack zerknął na niego przez palce.

— Naprawdę tak myślisz?

Aster przeczesał włosy Jacka.

— Tak.

Jack opuścił rękę i podniósł głowę. Gdy Aster pochylił się do przodu, szepnął nerwowo:

— Tylko pocałunek?

— Tylko pocałunek — mruknął Aster.

I tak było. Tak jak wtedy, usta Astera były inne niż jego, ale dobrze inne. Zabawnie inne. I być może Jack poczuł te cienkie wargi przesuwające się delikatnie po jego własnych w najwspanialszych muśnięciach, że z czasem mogły być one nawet radosne.

Aster odsunął się z cichym westchnieniem i oparł głowę na ramieniu Jacka. Zimowy duszek stanął na palcach i owinął ramiona wokół Astera, upuszczając na chwilę laskę. Zastanawiał się, czy jego twarz wyrażała takie samo szczęście, jakie czuł w sercu.

Jack mógł przyzwyczaić się do “tylko pocałunek”. W końcu przyzwyczai się do czegoś więcej, ale do tego czasu będzie się dobrze bawił, odkrywając to, dzieląc się tym z Asterem.

— Byłem taki zazdrosny — wymamrotał Aster w jego ramię. — Na początku nie wiedziałem dlaczego. Ale zawsze chciałem cię tak trzymać, Jack. Żebym mógł cię dotykać.

Sentyment w tych słowach wstrząsnął zimowym duchem do głębi. Warga Jacka drżała do momentu, aż ją przygryzł.

— Również zawsze tego chciałem — mruknął w odpowiedzi.

Bunny zaśmiał się i przytulił mocniej Jacka. Milczeli przez chwilę.

— Czy to oznacza, że mimo wszystko będziesz spać w gnieździe?

Jack zaśmiał się.

— Może. Tak długo, jak będzie to tylko spanie.

— Oczywiście. — Bunny wtulił twarz we włosy Jacka za jego uchem. — Mogę z tym pracować.

Jack uśmiechnął się, ciesząc się ciepłem. Spojrzał przez ramię Bunny’ego i zamrugał ze zdziwienia.

— Um, Aster?

— Mmmm?

— Myślę, że jednorożce chcą cię zaatakować.

Aster zamarł, gdy coś ostrego wbiło się w podstawę jego kręgosłupa. Powoli puścił Jacka, a ostrość cofnęła się. Odwrócił się i siedem jednorożców ze źrebakiem z przodu, spojrzało na niego.

— Cóż — powiedział, bardziej niż trochę onieśmielony — wygląda na to, że w najbliższym czasie nie będziesz potrzebować innych obrońców.

Jack roześmiał się serdecznie, a potem sapnął uświadamiając coś sobie.

— O mój Boże!

— Co? — Bunny spojrzał na niego.

— Nie mogę się doczekać, kiedy Kapucha je pozna!

Fin

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 99 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)   [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5) Empty

Powrót do góry Go down
 
[RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [RotG][T][M] Rozwiń swoje skrzydła [E.AB/JF]
» [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)
» [RotG][T][M] Zaproszenie [PB/JF]
» [RotG][T][M] Wiśniowe pocałunki [K.AB/JF]
» [RotG][T][M] Należna przysługa [PB/JF]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: