~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)

Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 29 Sty 2024, 08:38

Tytuł: Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń
Oryginalny tytuł: RotG Tumblr Fics
Autor: Icka M Chif (mischif)
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/43244677/chapters/108695455

Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń

Rozdział 1: Lekcje etykiety

Yay! I'm a kitty cat! And I dance-dance-dance, and I dance-dance-dance!*

Jack tańczył w powietrzu, poruszając biodrami w rytm piosenki, a krótka spódniczka, którą miał na sobie, wirowała wokół jego bioder.
To było całkiem fajne, gdy to robił. Materiał układał się tak, że przypominał gigantyczny płatek śniegu. Tooth i jej dziewczyny wybrały nawet białą spódnicę z drobnymi cekinami na dole, dzięki czemu jeszcze bardziej przypominała śnieżynkę.

I również samo uczucie było miłe. Tak naprawdę nigdy nie zauważył, jak obcisłe były jego spodnie, dopóki nie miał ich na sobie. Dlaczego faceci nie ubierali się tak częściej? Chciał nosić spódnicę cały czas.

— OŚLEPŁEM! — Dramatyczny krzyk dobiegł spod gigantycznej wirującej kuli, która zajmowała większą część przestrzeni pod sufitem warsztatu Świętego Mikołaja. — Nie miałeś żadnych gatek pod spodniami, dzieciaku?!

Jack spojrzał w dół i zobaczył Bunnymunda z obiema łapami na oczach. North, Yeti i Tooth spoglądali to na Bunny’ego, to na Jacka. Sandy tylko się uśmiechnął i pomachał do niego.

— Dlaczego miałbym? — zapytał Jack, wykonując kilka obrotów w powietrzu. Noszenie dwóch par spodni? To było po prostu głupie. Jedna była wystarczającym problemem.

— Gdybym chciał, żeby moje oczy były narażone na bladą kulę, wyszedłbym na zewnątrz i porozmawiał z Mannym — poskarżył się Bunny, mocno przyciskając łapy do oczu.

North otworzył usta z szoku.

— Jack — powiedział prędko — zejdź tutaj na chwilę.

— Jasne. — Jack wzruszył ramionami i poleciał w dół, gdzie reszta stała na podłodze pokoju z globusem. Wylądował przykucnięty na poręczy. — O co chodzi? — zapytał, opierając laskę na ramieniu.

Tooth westchnęła, zasłaniając usta dłońmi, gdy kilka jej wróżek próbowała jednocześnie zasłonić sobie oczy, wciąż na niego zerkając. Sandy nadal się uśmiechał, a North położył dłoń na czole, jakby nagle mózg mu zamarzł.

— Phil — zawołała North, machając rękę w dół korytarza zmęczonym tonem.

— Ahbarba — odmachał Phil i prędko odbiegł. To było naprawdę niesamowite, jak szybko Yeti potrafiły się czasami poruszać.

— Okej? — odezwał się Jack. — Nie widzę tutaj problemu, ale zaczynam myśleć, że coś przeoczyłem.

— Gadki — poinformował go Bunny. — Brakuje ci gadek.

Jack spojrzał na spódnice, która podciągnęła się wysoko do ud, gdy wylądował.

— Przypuszczam, że mógłbym założyć spodnie po… — zamyślił się. Chociaż wydawało mu się to stratą czasu.

— Nie “spodnie” — powiedział North, gdy Phil wrócił i podał coś Northowi, który następnie gwałtownie zaoferował to Jackowi. — “Gadki” czyli bieliznę. Masz. Załóż bokserki. Załóż je pod spódnice.

— Hę. — Jack uniósł bokserki. Wyglądały jak krótkie spodenki. Tylko z klapką z przodu. Dziwne. Wzruszył ramionami, wkładając jedną stopę, potem drugą w nogawki, po czym podciągnął bokserki do góry, poprawiając je. Obrócił się, sprawdzając materiał. — W pewnym sensie psuje to rozdymanie się spódnicy. — Pożalił się.

— Popracujemy nad tym później — zapewnił go North, zanim zdążył zdjąć gadki. Bunny tylko potrząsnął głową. Jack naprawdę nie rozumiał, na czym polegał problem Bunny’ego. Koleś nawet nie miał na sobie ubrań.

— Jednak najpierw — Tooth podeszła do Jacka i położyła mu dłoń na ramieniu, a na jej twarzy malował się zaniepokojony wyraz — nauczymy się prawidłowo siedzieć w spódnicy.

*Jest to piosenka “The kitty cat dance” Steve’a Ibsena

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Wto 05 Mar 2024, 08:40, w całości zmieniany 26 razy
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 31 Sty 2024, 07:59

Rozdział 2: Żenujące historie

— No dobrze, pamiętacie jak wiele lat temu wszystkie sklepy spożywcze miały przed drzwiami czarną podkładkę, która sprawiała, że te się otwierały, gdy ktoś na nią nadepnął lub przejechał po niej wózek?

Jack uśmiechnął się szeroko, rozglądając się po zrelaksowanych i miło spędzających czas Strażnikach, którzy siedzieli wokół kominka w warsztacie Northa.

Bunny i Tooth wyglądali na zdezorientowanych, ale North i Sandy skinęli głowami. Nie zdziwiło to Jacka, minęło trochę czasu, odkąd Tooth i Bunny naprawdę podróżowali po świecie. North robił to tylko jeden dzień w roku, chyba że okoliczności wymagały inaczej, ale to wystarczyło, aby ujrzeć, jak świat się zmienił i ewoluował.

— Więc pewnej nocy lecę i nagle te drzwi otwierają się przede mną. No i jestem w środku! — Jack wyrzucił ręce w górę. — Pofrunąłem do sklepu przez drzwi otworzone przez kogoś innego.

— Nie mów mi, że nie mogłeś się wydostać.

Tooth zachichotała, gdy wzięła do ręki swój ajerkoniak, w którym Jack był całkiem pewien, znajdowała się dość duża dawka rumu, jeśli rumieniec na jej policzkach mógł o tym świadczyć. North nie przejąłby się, gdyby Jack wypił łyk, ale Bunny pilnował, aby najmłodszy członek Strażników dostawał tylko napoje bezalkoholowe.

Byłby tym zirytowany, gdyby nie fakt, że kłócąc się o to, Bunny pokazywał, że mu zależy. I nie przejmował się niemożliwością picia alkoholu, gdyż rum palił go w gardle. “Napoje rozgrzewające” nie pasowały zbyt dobrze do Zimowego Ducha.

— To właśnie się stało. — Jack uśmiechnął się smutno. — Nie jestem wystarczająco ciężki, aby uruchomić czujniki drzwi i nie mogę wykonać tej sztuczki, która robią twoje wróżki, polegającą na przenikaniu przez okno. Potrzebuję fizycznej szczeliny, przez która mogę się przedostać. A zamknięcie drzwi oznaczało, że ostatni klient tego wieczoru wyszedł, zanim sprzedawca zamknął sklep na noc i wyszedł tyłem.

Głośny śmiech Northa rozbrzmiał echem w powietrzu, gdy uderzał się w kolano. Jack uśmiechnął się szeroko. Zgadł, że North uzna to za zabawne.

— Co zrobiłeś? — zapytał swobodnie Bunny.

Był lekko przygarbiony, jedno ramię opierał na oparciu kanapy, utrzymując w ten sposób pozycję pionową. Wyglądał na spokojnego i zadowolonego. Pasowało mu to.

— Co mogłem zrobić? Spędziłem noc w chłodni. — Jack wzruszył ramionami. Miał szczęście, że drzwi chłodni były uchylone i udało mu się przedostać do środka, gdzie temperatura była komfortowa. — Powiem ci tyle, kartony po mleku NIE są wygodnym łóżkiem. Wszystkie te krawędzie i spiczaste końce.

Grupa roześmiała się, tak jak Jack miał nadzieję. W tamtym czasie było to niezręczne i zawstydzające. Wiatr wył na zewnątrz i nie mógł wejść do środka, a Jack nie mógł się wydostać. Nie było nikogo, kogo mógł wezwać na pomoc, ani nikogo, kto by zauważył jego nieobecność, gdyby utknąłby tam na zawsze.

— Wyszedłem następnego ranka, kiedy poranna zmiana przyszła otworzyć sklep — dodał Jacki, gdy śmiech ucichł. — Ostatnią rzeczą, jaką usłyszałem, gdy wymknąłem się za drzwi za pierwszym klientem tego dnia, było narzekanie na nieprawidłowe działanie ogrzewania w sklepie, ponieważ było tam okropnie zimno.

Naprawdę nie był stworzony do siedzenia w pomieszczeniach.

North i Bunny zawyli z rozbawienia, a wesoły, dźwięczny śmiech Tooth dołączył się do Sandy’ego, który śmiał się na swój cichy sposób. Sandy wskazał na miejsce nad głową, gdzie unosił się obraz lub duch, co wywołało śmiech Jacka, gdy pokiwał głową.

Następnego wieczoru sprawdził personel sklepu, gdy wiatr wiał wokół nich i podsłuchał, jak sprzedawcy dyskutowali o tym, czy sklep może być nawiedzony. Potem Jack zostawił ich w spokoju.

— Oi, North. — Bunny uśmiechnął się ironicznie, unosząc brwi, gdy patrzył w stronę dużego Rosjanina. — Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy pojawiły się u ciebie elfy…

— A właśnie, jeśli chodzi o duchy! — zagrzmiał North, uderzając dłonią w kolano, po czym zaczął swoją opowieść o elfach walczących z gremlinem, który chciał zniszczyć maszynerię Northa.

Jack uśmiechnął się do siebie, gdy pozwolił, aby opowieść snuła się obok niego, przesuwając się, aby wygodniej usiąść na kanapie, niechcący ocierając się o Bunny’ego i Tooth. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Przesunęli się, żeby go dopasować. Bunny potargał mu włosy, a Tooth poklepała go po nodze, po czym ponownie przytuliła do siebie swój ciepły ajerkoniak.

Tamta sytuacja nie powtórzyłaby się. Jack nie zostanie gdzieś uwięziony, nie mogąc się wydostać, wiedząc, że nie miał nikogo.

Miał Strażników nie tylko jako część zespołu, ale także jako przyjaciół. Gdyby znalazł się teraz w sklepie, mógłby pomachać to jednej z wróżek Tooth, zasygnalizować to Sandy’emu, prosząc o pomoc. Mógłby wysłać wiatr, aby sprowadził Northa albo Bunny’ego, żeby go wyciągnęli.

No, może nie Bunny’ego i Northa. Obaj mieli dużo wspomnień związanych z żenującymi momentami, które mogli przywołać w niezręcznych chwilach, jak to odkrył dzisiejszego wieczoru.

Ale to też było w porządku, bo to oznaczało, że był ktoś, z kim można było podzielić się żenującymi historiami.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 31 Sty 2024, 09:27

Rozdział 3: Santa Baby*

— Santa Baby~ — zanucił Jack cicho w tle. Chodził za Northem po warsztacie, czasem pomagając, czasem po prostu obserwując, ale przez cały dzień śpiewając tę samą przeklętą piosenkę.

North lubił kolędy.

Think of all the fun I’ve missed~

Jednak pomysł włożenia Jackowi skarpetki do ust stawał się coraz bardziej kuszący.

Jack! — North w końcu odezwał się tonem, który normalnie spowodowałby, że Yeti i Elfy pobiegłyby do innych pokojów.

Szybkie spojrzenie ujawniło jednak, że Jack uśmiechał się jak kot z Cheshire. North nieco złagodził swój ton.

— Czy jest coś, w czym mogę ci pomóc?

Możliwość wrzucenia Jacka przez pobliskie okno nie była pozbawiona zalet.

Jack uśmiechnął się do niego ironicznie, jakby wiedział, jak bardzo irytował Northa, co prawdopodobnie stanowiło połowę jego planu.

— Czy nadal jestem na “liście niegrzecznych”? — zapytał z luźną i swobodną mową ciała.

Ale prawdziwe pytanie było zupełnie inne. North nie był zbyt dumny, by przyznać, że wstydził się swoich czynów umieszczając Jacka na liście niegrzecznych dzieci, nie sprawdzając, czy na to zasługuje.

Jack był niegrzeczny… do pewnego stopnia. Zabawa leżała w jego naturze, w jego centrum, co często miało nieprzewidziane skutki. Nie do końca z winy Jacka, ale też nie był całkowicie bez winy.

Widząc szerszą perspektywę, przeoczył szczegóły. Niezależnie od tego, czy psocił, czy nie, Jack był naprawdę dobrym chłopcem.

Ale powodem wahania Northa był fakt, że Jack zamienił bycie na liście niegrzecznych w powód do dumy, kiedy nie miał ich zbyt wiele. North rozumiał dumę ze swoich występków, sam mając burzliwą przeszłość jako Króla Bandytów, ale jednocześnie Northowi przeszkadzało umieszczanie Jacka w takich ramach.

I jak powiedział, kiedy przywieźli Jacka na Biegun, aby uczynić go Strażnikiem, zapomniano o wszystkich jego wcześniejszych występkach.
North westchnął.

— Czy chcesz na niej być?

Najmłodszy Strażnik poświęcił chwilę na rozważenie tej kwestii.

— Nie bardzo — przyznał.

Jack prawdopodobnie zamierzał podejść do tego swobodnie i nonszalancko, ale wydawał się Northowi w tym momencie bardzo młody i bezbronny.

— W takim razie nie jesteś — zagrzmiał North i odwrócił się. — Tak czy inaczej dostaniesz ode mnie prezent.

— Super! — powiedział Jack pogodnym tonem. North usłyszał brzęk laski o podłogę warsztatu, a potem lekki dotyk na ramieniu, chłodny nawet przez warstwy materiału, który miał na sobie. — Dzięki, North!

I po tych słowach Jack odszedł, jakby nie śledził Northa od wielu godzin.

North potrząsnął głową, pocierając czoło, aby pozbyć się bólu głowy, który się u niego pojawił. Westchnął i ponownie skupił się na swojej pracy. Do Bożego Narodzenia zostało zaledwie kilka dni, nie miał czasu na zabawę.

So hurry down the chimney toni… — North złapał się w pół słowa, śpiewając tę chwytną piosenkę. Z uczuciem lekkiego przerażenia zdał sobie sprawę, że teraz utkwiła mu w głowie odtwarzając się w kółko.

Może jednak powinien ponownie rozważyć usunięcie Jacka z listy niegrzecznych.

*Jest to tytuł piosenki Eartha Kitt

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 31 Sty 2024, 09:40

Rozdział 4: Włosy jak po polizaniu przez krowę

Kiedy ostatnie złote promiennie zachodzącego słońca rozprzestrzeniały się po okolicy było czasem i przestrzenią, w której Sandy czuł się najlepiej. Nie było jeszcze całkiem ciemno, ale nie było też jasnego światła dziennego. Dzień dobiegał końca tuż przed nastaniem nocy, a zdecydowana większość ludności Ziemi wracała do domu, aby spotkać się z przyjaciółmi, rodziną, bliskimi, zjeść kolację, pójść spać i odpocząć przed kolejnym dniem.

A ci, którzy nie przygotowywali się do odpoczynku, budzili się. Łowcy zmierzchu wędrujący w poszukiwaniu pożywienia, nocne stworzenia poruszające się, gdy szukały nektaru, owadów, kawy…

Muuu~

A czasem były to inne istoty.

Sandy zmarszczył brwi, zbierając wokół siebie chmury i złote sny, gdy płynął w dół, podążając za cichym dźwiękiem zadowolenia. Boogeyman nie był jedynym, który był aktywny w nocy i dręczył dzieci.

Znalazł winowajcę w sypialni małego chłopca, który marzył o grze w krykieta z rodziną. Język Astralnej Krowy wciąż wystawał z jej pyska, gdy zamarła na jego widok. Sandy pokręcił głową, a potem wykonał ruch przeganiający, wyprowadzający krowę z sypialni na zewnątrz.

Astralna Krowa wydała żałosny dźwięk, obdarowując go spojrzeniem dużych, brązowych oczu, ale Sandy pozostał niewzruszony, wskazując z powrotem w stronę nocnego nieba. Raz czy dwa uległ temu spojrzeniu i skończyło się na tym, że miał więcej kłopotów, niż było to warte. Nie żeby Astralne Krowy były niebezpieczne, były po prostu irytujące.

Krowa westchnęła i odleciała, znikając na nocnym niebie.


Kiedy jej już nie było, Sandy wślizgnął się z powrotem do pokoju chłopca, próbując przygładzić niesforne włosy, ale gdy tylko je puścił, kosmyki odskakiwały w różne strony. Sandy w końcu westchnął i poddał się, uznając to za przegraną sprawę. Wrócił na nocne niebo, aby szerzyć swoje sny i przyjemne marzenia. Rano dzieciak będzie musiał poradzić sobie z katastrofą jaką były jego włosy.

Przeklęte krowy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 31 Sty 2024, 10:29

Rozdział 5: Fałszywy ząb

— Cukierek? — Toothiana zmarszczyła brwi, patrząc na mały, biały, słodki krążek, mocno pachnący miętą, który trzymała dłoni. — Kto włożyłby cukierek pod poduszkę zamiast zęba?

Wróżka, która odebrała dany cukierek, pisnęła i wzruszyła ramionami, wyglądając na zmieszaną.

— Czy w ogóle znalazłaś ząb? — zapytała Toothiana, marszcząc czoło ze zdziwienia.

W odpowiedzi usłyszała ćwierkanie i kolejne wzruszenie ramionami. Wróżka przeszukała pokój, ale gdziekolwiek były ukryty ząb, było to miejsce, do którego nie mogła się dostać.

Nie zostawiono jednak monety. Bez wątpienia był to pomysł, aby zdobyć dodatkowe pieniądze za fałszywy ząb.

Toothiana westchnęła. Cukierek. Nie warto było tego nawet wrzucić do pudełka z innymi żartobliwymi gadżetami. Co się stało z wycinaniem i rzeźbieniem fałszywych zębów, które można było umieścić pod poduszką i spróbować oszukać Zębową Wróżkę?

Naprawdę, dzisiejsze dzieciaki.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyCzw 01 Lut 2024, 06:13

Notka od autora: W jednym z wywiadów do Strażników Marzeń William Joyce powiedział: “Jeśli Święty Mikołaj jest człowiekiem czynu, to wiedziałem, że Zajączek Wielkanocny musi znajdować się gdzieś pomiędzy działaniem, a myśleniem. Ma trochę więcej wspólnego ze Spockiem. Jeśli Święty Mikołaj to Kirk, to Zajączek Wielkanocny jest małym Spockiem”. Potem być może przeczytałam całą masę fanfików o tematyce Star Treka, co skłoniło mnie do zastanowienia się nad Wolkanami i co by było, gdyby Pooka byli bardziej podobni do Wolkanów i… tak powstało fanfiction.

Rozdział 6: Nadzieja to takie małe słowo*

Cichy dźwięk, który wypełniał Norę, nie był do końca przenikliwym lamentem, ale nie był to też szlochem. To było skrzyżowanie tych dwóch rzeczy, coś dziwnego i obcego.

Tak obce jak osoba, która je wydawała.

Jack przygryzł wargę, siadając plecami do Bunny’ego, nie wiedząc, co zrobić, gdy już tu był. North i Tooth powiedzieli, żeby zostawił Bunny’ego w spokoju, aby ten mógł w spokoju przeżywać swój żal, ale pozostawienie Strażnika Nadziei samego w tej chwili nie wydawało się właściwe.

Tooth i Sany mieli pracę, do której musieli wrócić, a North… North był osobą, przed którą trudno było okazać słabość. Nie dlatego, że drwił, ale dlatego, że miało się wrażenie, że był bardzo samowystarczalny i że nic nie mogło go załamać, a czasami było to trudne to wytrzymania.

Sandy krył go, gdy pozostali wychodzili przez jeden z portali Northa, posyłając mu zachęcający uśmiech i machając, aby zasygnalizować, aby pozostał w Norze.

A teraz, kiedy tu był z Bunny’m na wyciągnięcie ręki, Jack bał się podejść bliżej. Mimo całej swojej pychy i brawury Bunny był bardzo prywatną osobą, a Jack nie był do końca pewien, czy zostanie przyjęty. Jeśli był przypomnieniem tego wszystkiego, z czego zrezygnował Bunny.

Po latach słuchania, że Bunny był ostatnim w swoim rodzaju, ostatnim pooką, przeżył szok, gdy nagle pojawili się inni - wahadłowiec do badań naukowych z sześcioma dużymi Pookami.

Pooka, którzy w niczym nie przypominali Bunny’ego. Pooka, którzy mieli krótkie futro, byli czyści i zadbani, okryci długimi militarnymi płaszczami. Pooka, którzy byli zimni i logiczni, którym brakowało ciepła i emocji.

North powiedział, że właśnie taki był Bunny, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Jeśli coś nie było związane z jajkami lub światłem, Bunny nie byłby zainteresowany. Myśleli, że miało to związek z tym, że Bunny był pozostawiony sam na sam z Pierwszym Światłem Kosmosu przez miliony lat, ale wyglądało na to, że było to cecha Pooka.

Jack nie wstydził się do tego przyznać, ale przybyłe Pooka sprawiły, że czuł się bardzo nieswojo. Nie czuli Radości, Nadziei ani żadnych innych emocji, wpatrując się w niego swoimi, beznamiętnymi, ciemnymi oczami.

Tak bardzo chciał rzucić im w twarz jedną ze swoich wyjątkowych śnieżek. Zmusić ich do zrobienia czegoś innego niż patrzenia na ich świat, na Norę, jakby to był po prostu nudny okaz.

Bunny wyjaśnił, że to jest sposób Pooka, aby pokonać Pitcha i chronić Pierwsze Światło. Jeśli nie mogli doświadczyć emocji, strach nie mógłby się w nich zakorzenić.

Ich świat było surowym światem logiki, pozbawionym empatii.

I zwrócili tę surową logikę na Bunny’ego i uznali, że mu czegoś brakuje. Zboczył ze ścieżki, był zbyt emocjonalny, zbyt irracjonalny, zbyt prymitywny, zbyt dziki.

Zbyt słaby.

Próbowali odebrać Bunny’emu Pierwsze Światło. Strażnik Nadziei był zachwycony ich widokiem aż do tego momentu.

A potem zrobiło się poważnie.

Największą obroną Pooka przed Pitchem i jego koszmarami mógł być brak emocji, ale największą bronią Bunny’ego była jego Nadzieja. Jego nadzieja i emocje, które głęboko odczuwał, wykorzystując je do walki i przezwyciężania strachu, gdy uderzał.

Pitch znajdował się na tej planecie, ukrytej daleko w odległej części galaktyki, co było głównym powodem, dla którego Bunny zdecydował się ukryć tutaj Światło.

Bunny twierdził, że to bliskość Światła sprawiło, że Boogeyman był słaby i uwięziony. Jeśli zabiorą ze sobą Światło, Pitch będzie mógł zebrać moc i ponownie siać spustoszenie w kosmosie.

A co ważniejsze, mogli zabrać Światło z Nory jedynie, gdy będzie zimnym, martwym ciałem. Chronił Światło dłużej, niż oni żyli i będzie to robił długo po tym, gdy staną się prochem.

Jeden z pozostałych Pooka, ciemny i elegancki przyjął to wyzwanie.

Kiedy Pooka odeszli, po tym jak wyparli się Bunny’ego jako jednego z nich, połowa ich członków miała obrażenia, po tym jak próbowali zmusić Bunny’ego, aby dał im Światło. Strażnicy w ogóle nie interweniowali, będąc jedynie widzami, tego jak Bunny ich wszystkich pokonuje.

Pooka zostawili Bunny’ego w spokoju, ostatniego pooka na Ziemi. Wyrzutek dla reszty swojego gatunku.

— Jack? — zaskoczony głos Bunny’ego przebił się przez zamyślenie Jacka.

— Taaa. — Jack odchylił się, aż oparł się plecami o Bunny’ego. — To tylko ja. Mogę odejść, jeśli chcesz, ale pomyślałem… Może przydałoby ci się towarzystwo?

Bunny westchnął cicho, niemal prychając.

— Dzięki — powiedział cicho. Jego głos był szorstki. Jack przechylił głowę i dostrzegł Bunny’ego przecierającego oczy dłonią. — U mnie… w większości w porządku. Nie jestem pewien, czy powinienem się śmiać, czy płakać.

— Och? — powiedział zaskoczony Jack.

— Nadzieja to wiara, że coś wydarzy się w przyszłości. — Bunny powiedział to, obracając się, by objąć Jacka ramieniem i pociągnąć go do przodu. Jack poruszył się wraz z nim, opierając się o ciepły bok Bunny’ego, z jedną ręką obejmującą kolano drugiego Strażnika. Bunny przytulił się do Jacka, pozwalając mu przejąć część swojego ciężaru. — Pragnienie czegoś lepszego.

— Tak. — Jack przytaknął.

— Nigdy nie przestałem mieć nadziei, że gdzieś tam są inni Pooka. — Bunny posłał Jackowi krzywy uśmiech. W jego oczach pojawił się przytłumiony błysk, pomieszany ze smutkiem. Jack zastanawiał się, czy Bunny potrafił płakać tak jak człowiek. — To było nielogiczne, nie było dowodów, to były tylko moje pobożne życzenia.

— A jednak oni tam są. — Jack posłał mu delikatny uśmiech. To byli dupki, ale byli. — Setki w kosmosie. — Może tysiące, ci Pookowie nie podali zbyt wiele szczegółów.

— Ta cała ich logika… — Bunny przesunął dłonią po twarzy, ponownie wydając ten dziwny, przenikliwy dźwięk po czym czknął. — A jednak tak czułem. Nadzieja się opłaciła.

Tamci Pookowie dali jasno do zrozumienia, że Bunny nigdy więcej nie będzie miał kontaktu z innymi przedstawicielami ich gatunku.

Ale Bunny posiadał teraz wiedzę i dowód, że jego krewni przeżyli. Że nie był ostatni. Że nie był sam.

Cóż, Bunny nie będzie sam, dopóki Jack i inni strażnicy będą w pobliżu.

Jack przekręcił się tak, że klęczał przez Bunny’mm z jedną ręką na jego ramionach. Drugą rękę Jack uniósł do ust i dmuchnął w nią, tworząc mały płatek śniegu, który później skierował w twarz Bunny’ego.

Bunny zamrugał, gdy rozproszył się na jego nosie. Nastąpiła krótka pauza, po czym jego nos drgnął i rozległ się cichy chichot. Chichot przeszedł w pełny śmiech, gdy Bunny pochylił się do przodu i przycisnął głowę do niewielkie klatki piersiowej Jacka, tłumiąc hałas w znoszonej bluzie młodszego strażnika.

Jack owinął ramiona wokół głowy Bunny’ego, trzymając go stabilnie, podczas gdy Bunny śmiał się i śmiał.

Jeśli brzmiało to jak płacz, Jack nigdy nikomu o tym nie powie. Albo o łzach, które spływały po jego policzkach i skapywało na futro Bunny’ego, gdy Jack płakał z powodu marzeń przyjaciela, które się spełniły.

Z połączenia smutku i radości, jakie przyniosła nadzieja.

*Oryginalny tytuł to “Hope is a Four Letter Word”, czyli w dosłownym tłumaczeniu “Nadzieja to czteroliterowe słowo”, co mi pasowało, a nie chciałam tego zmienić na “Nadziej to ośmioliterowe słowo”, dlatego pozwoliłam sobie to lekko zmienić.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:19, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyCzw 01 Lut 2024, 06:54

Rozdział 7: Nie przeszkadzać

— Której części “NIE przeszkadzać” nie rozumiesz? — E. Aster Bunnymund warknął na intruza, który wybudził go z głębokiego snu.
Do cholery, to był jego czas na odpoczynek. Po przygotowaniach do Wielkanocy, walce z Pitch Blackiem i po sprzątaniu po świętach był wyczerpany.

Czy to było zbyt wiele prosić o kilka miesięcy nieprzerwanego odpoczynku?

Jack Frost podniósł ręce, jakby się poddawał.

— Mogę z tobą spać? — zapytał.

Aster przez chwilę wpatrywał się w niego ogłupiały, a jego zmęczony umysł próbował przeanalizować to stwierdzenie, ale nie był w stanie tego zrobić.

— Powtórz?

— Mogę tutaj spać? — powtórzył Jack, a w jego głosie było słychać jedynie lekkie zająkniecie się. — Proszę?

— Co jest nie tak z miejscem, w którym zwykle kimasz? — zapytał zrzędliwie Aster.

— Nie mogę spać w żadnym ze swoich normalnych miejsc, ponieważ duchy wciąż mnie budzą, aby albo pogratulować mi zastania Strażnikiem, albo próbując wyzwać mnie do walki o zostanie Strażnikiem — powiedział Jack, słowa płynęły z jego ust szybciej niż zwykle z powodu irytacji.

Okej, w porządku. Aster mógł to zrozumieć. Nie bez powodu każdy z nich miał własną, odizolowaną fortecę, w przeciwnym razie nigdy nie wykonaliby żadnej pracy.

— A co z innymi Strażnikami? Czy North nie zaoferował ci pokoju?

— Elfy wciąż próbują prze przebrać. — Jack ze wzburzeniem przeczesał dłonią włosy. — I każą mi nosić buty. — Ostatnie słowo wypluł  całkowitą urazą, na jakie ono zasługiwało.

— Tooth?

— Wróżki wciąż wpełzają mi do ust. — Jacek skrzywił się. — Prawie połknąłem jedną. I to dwa razy.

— Sandy? — zapytał Aster, wciąż mając nadzieję.

— Czy wiesz, gdzie ostatnio był jego Zamek? — Jack posłał mu nieprzychylne spojrzenie.

Aster zastanowił się nad tym. Sandy zwykle, kilka minut po zachodzie słońca, dryfował po całym świecie. Nie byłby do końca pewien, czy Sandy w ogóle miał Zamek z wyjątkiem faktu, że Sandman wspomniał, że był on na wyspie gdzieś na Pacyfiku.

— Nie jest pewien, gdzie go zostawił. — Jack był śmiertelnie poważny. — Jest zrobiony z piasku, którego używa. Nawet gdybyśmy go znaleźli, to nie jestem pewien, ile lat spałbym, zanim ktoś przypomniałby sobie, że tam jestem, ponownie by go odnalazł i mnie obudził.

Aster skrzywił się. Mógł zrozumieć ten argument.

— Proszę, bardzo proszę — błagał Jacek. — Pozwól mi tu spać. Będę cicho, obiecuję, chcę tylko spaaaać.

Aster po raz pierwszy zauważył, że Jack miał ciemne worki pod oczami, przez co wyglądał na bledszego i nieco nieumarłego. Wokół niego panowała pełna desperacji atmosfera, którą Aster nie uważał za udawaną.

Zajączek Wielkanocny westchnął. Wiedział, że będzie tego żałował. Tak, czy inaczej, żaden akt dobroci nie pozostawał bez konsekwencji.

— W porządku. Żadnych żartów, żadnych sztuczek, a jeśli zachrapiesz, wyrzucę cię — warknął Aster. — Rozumiesz?

— Dziękuję, dziękuję, dziękuję — wybełkotał Jack, niemal rzucając się na Aster. — Jestem ci winien. Poważnie. W każdym momencie. Cokolwiek będziesz chciał, wystarczy o to zapytać.

— Tak, okej. — Aster wskazał na swoją norę i na ładne, wygodne gniazdo, które musiał porzucić, gdy Jajka Strażnicze zaczęły wariować, gdy w Norze pojawił się intruz. — W tej chwili chcę żebyś spał.

— Mogę to zrobić. — Jack szybko przytaknął, kiwając głową, jakby był figurką z ruchomą główką.

— Dobrze — mruknął Aster, odwracając się i zataczając się z powrotem w stronę swojego gniazda, nie dbając o to, czy Jack podążył za nim czy nie. Jack sam mógł dowiedzieć się, gdzie chciał spać - czy to w gnieździe, na podłodze, czy na drzewie.

Zajmie się tym, kiedy się obudzi.

A potem weźmie Strażników na stronę i wytłumaczy im, co dokładnie znaczy “nie przeszkadzać”.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:24, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyCzw 01 Lut 2024, 07:19

Rozdział 8: Szczypiąc

Laska Jacka przecięła powietrze i z ostrym trzaskiem nawiązała kontakt, zanim w ogóle świadomie zdecydował się to zrobić. Z jego gardła wydobył się niski warkot, gdy się obrócił, szukając napastnika.

Miał już tego dość.

— Jack! — krzyknęła Tooth, omijając go, żeby sprawdzić, co u Bunny’ego, który podnosił się z podłogi, przyciskając grzbiet dłoni do pyska. — Dlaczego to zrobiłeś?! — zapytała Tooth, wpatrując się w zimowego ducha.

Bunny podniósł drugą rękę, gestem nakazującym spokój.

— To moja wina — powiedział głosem nieco stłumionym przez rękę. Odsunął ją na sekundę, zauważając na niej smugę zielonej krwi, po czym przyłożył ją z powrotem do nosa, aby wywrzeć nacisk, aby spowolnić krwawienie.

Jack spojrzał na niego gniewnie, czując się zdradzony.

— DLACZEGO to zrobiłeś?! — zażądał, wskazując zakrzywionym końcem laski na Bunny’ego. — I TO PRZEZ CAŁY DZIEŃ?! — Myślał, że byli przyjaciółmi. Albo przynajmniej docierali do tego.

Bunny posłał mu zdezorientowane spojrzenie.

— Zrobiłem to tylko ten jeden raz — powiedział, a Jack poczuł ucisk w żołądku.

— Och… — Przyciągnął laskę do siebie. — Przepraszam — powiedział, czując się trochę jak dupek za wyciąganie pochopnych wniosków. Nie było mu przykro, że uderzył Bunny’ego za uszczypnięcie go w tyłek, ale siła była prawdopodobnie nieco nadmierna. Nie chciał, żeby krwawił.

— Cały dzień? — zapytał North z niebezpieczną nutą w głosie, a Jack otrząsnął się ze swoich ponurych myśli.

— Tak. — Westchnął przeczesując dłonią włosy. — Ktoś lub coś ciągle mnie szczypie. Boli mnie tyłek, jestem posiniaczony i mam tego dość.

— Nie wiesz, jaki jest dzień? — zapytał North, gładząc brodę.

— Dzień Świętego Patryka. — Jack wzruszył ramionami. — Dzień, w którym szaleją Krasnoludki żartując z ludzi.

To było coś, co działo się każdego 17 marca. Wyśmiewali ludzi za pomocą swojego ukrytego złota, a jeszcze inne płatali figle. Jack obserwował od wieków, jak to robili, czasem pomagając Leprechaunom, czasem pomagając ludziom uciec od nich.

— Nie tylko z ludzi, Jack — powiedziała Tooth, wskazując jasnozieloną szarfę, którą nosiła wokół talii niczym spódnicę.

Teraz, gdy o tym wspomniała, zdał sobie sprawę, że North nie miał na sobie znajomej czerwieni i zamiast tego miał spodnie w kolorze leśnej zieleni z wyszytymi sosnami po bokach. Sandy unosił się w powietrzu, a jego chmura przybierała na krawędziach kształty małych koniczyn. Bunny miał zielone pnącza owinięte wokół nóg, karwaszy i badoliery.

— Jak… to? — zapytał mało inteligentnie. — Ale… nigdy wcześniej nie zawracali mi głowy?

— Nie widzieli cię wcześniej — wyjaśniła delikatnie Tooth, kładąc mu dłoń na ramieniu, ściskając je uspokajająco. — Ale minął prawie rok, a ludzie w ciebie wierzą…

— Czyli teraz również jestem potencjalną ofiarą dla Leprechaunów — zakończył z westchnieniem Jack. Świetnie. Zastanawiał się, czy bycie dostrzegalnym miało jakieś wady. W jakiś sposób nie przewidział czegoś takiego.

— Ubieraj się na zielona, a będziesz tego dnia dla nich niewidzialny — poradził mu North, poklepując swoją zieloną szarfę. — Otrzymujesz uszczypnięcia, jako ostrzeżenia, że Leprechauny zainteresują się tobą, jeśli nie będziesz nosisz zieleni dla ochrony. Wyjątkiem jest Sandy, który zamiast tego nosi koniczynę.

Sandy uśmiechnął się i wzruszył ramionami, jakby chciał zapytać: “Co począć?”.

— Próbowaliśmy jednego roku pofarbować Sandy’ego na zielono. — North mrugnął do Jacka. — Żółty plus niebieski powinien dać zielony. Nie zadziałało to zbyt dobrze.

— Dzieci miały niebieskie sny — uzupełniła Tooth. Zacisnęła usta, aby stłumić uśmiech.

Jack zaśmiał się cicho, czując się w duchu trochę lepiej.

— W porządku. Czy ktoś ma coś zielonego, co mógłbym pożyczyć?

— Ja mam — powiedział głośno Bunny, wstając. Jego nos przestał krwawić, choć widać było ciemnozieloną smugę zaschniętej krwi. — North, pobawię się z twoją podłogę.

— Zrób to na kamieniu, a nie na drewnie! — warknął North, machając rękę. — Po wyjściu z tego nie powinny wyrastać gałęzie!

Bunny sapnął, machając ręką Northowi, gdy podszedł do kominka i ponownie przykucnął. Przycisnął łapy do podłogi, po czym je uniósł, a pod jego palcami wyrosła jasnozielona koniczyna. Jack patrzył z odrobiną zdumienia, jak Bunny zerwał ją i zaczął coś z nią robić. Jego palce szybko układały się w dziwne, skomplikowane wzory, zanim ponownie wstał.

— Proszę bardzo — powiedział Bunny, podnosząc ręce do góry, zakładając zieloną koronę z koniczyny na głowę Jacka. — To powinno wystarczyć. Odrobina ochrony.

Jack pochylił głowę, czując się lekko zawstydzony.

— Dzięki.

— Och! Czterolistna koniczyna! — powiedziała z podekscytowaniem Tooth. — Jak wspaniale. — Posłała Bunny’emu znaczące spojrzenie.

Bunny odwrócił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Jack nie mógł zrozumieć powodu, takiego zachowania.

— Sądzę, że byłem ci winien za to uszczypnięcie — wymamrotał Bunny. — Chociaż masz niezły tyłek do szczypania.

— Bunny! — krzyknął groźnie North, a Sandy zakrył usta dłońmi w cichym śmiechu.

Jack nie był pewien, czy powinien być zadowolony, czy nie. Przynajmniej Bunny nie twierdził, że był za chudy i musi włożyć więcej mięsa na te kości, tak jak robił to North.

Bunny podniósł ręce w uspokajającym geście.

— Chociaż następnym razem poproszę o pozwolenie, zanim uszczypnę — dodał z uśmiechem rozrabiaki.

Jack parsknął z rozbawieniem.

Może następnym razem, jeśli Bunny o to poprosi, pozwoli mu na to.

Uwagi: W języku kwiatów czterolistna koniczyna oznacza: “bądź mój”.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 05 Lut 2024, 07:53

Rozdział 9: Jack Pierd (Światła niosą mnie do domu)

W obronie Jacka, wszyscy zjedli zapiekankę z trzech fasoli, które przygotowała mama Jami’ego. To był piękny wiosenny dzień, jeszcze nie na tyle ciepły, aby Jack musiał odejść, więc jedli na zewnątrz, ciesząc się pogodą. Jack powiedział, że nigdy wcześniej nie próbował zapiekanki z trzech fasoli, a Jamie nalegał, żeby zjadł razem z nimi.

Zapomniał, że fasola to także “muzyczny owoc”. Zwłaszcza jeśli nie byłeś przyzwyczajony do jedzenia jej w dużej ilości. Po skonsumowaniu zapiekanki Jack zrobił kilka nieprzyjemnych min, pocierając kilka razy brzuch i śmiejąc się, że jego zdaniem nie do końca mu odpowiadała.

A potem Jack pierdnął i zamroził połowę podwórka za domem.

Wszyscy wpatrywali się w siebie przez dłuższa chwilę. Jack miał zszokowaną minę, jakby nie był pewien, jak zareagować na to, co zrobił. Jamie przez krótką chwilę pomyślał, że Bunny zabije Jacka za to, co zrobił roślinom.

— Jack PIERD! — wrzasnęła Sophie, po czym roześmiała się głośno i klasnęła w dłonie, jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.

Jamie parsknął, a śmiech wydobył się z jego klatki piersiowej niczym żywa istota, gdy zgiął się wpół, trzymając się za żebra.

Jack zaśmiał się ponuro, pocierając tył głowy w niezręcznym geście.

— Powinieneś… — Jamie pochylił się w stronę Jacka, ciągnąc go za rękaw, próbując przemówić przez śmiech. — Kiedy pierdniesz, powinieneś powiedzieć “przepraszam”.

— Przepraszam — powtórzył posłusznie Jack.

— Nie ma problemu. — Jamie wziął oddech i wstrzymał go. — Łazienka jest tam! — Wskazał z powrotem na dom i znów zaczął się śmiać.
Jack przesunął ręką po twarzy, wyglądając na zrezygnowanego.

— Nigdy tego nie zapomnisz, prawda? — wymamrotał.

Sophie znowu wrzasnęła, przewracając się i śmiejąc się z dziecięcą radością.

— Jack Pierd!

Jamie uśmiechnął się.

— Nigdy!

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyNie 11 Lut 2024, 10:21

Rozdział 10: Psie róże (Światła niosą mnie do domu)

Nazywam się Jamie Bennett i miałem 11 lat, kiedy pewnego niedzielnego poranka Abby umarła we śnie.

Abby nie była już młodym psem, kiedy adoptowaliśmy ją ze schroniska, w ramach którego ratowano charty, gdy “przechodziły na emeryturę” przestając się ścigać.

Byłem na tyle dorosły, że wiedziałem, że “przejście na emeryturę” oznaczało “zabici” w tym przypadku, ponieważ psy były za stare i dlatego wolniejsze na torze. Abby również często bolały stawy i łapy z powodu braku opieki, gdy była szczeniakiem, a im była starsza tym bardziej jej to dokuczało. I absolutnie bała się skrzyń i klatek.

To ja znalazłem Abby, zawiniętą w swoim ulubionym posłaniu, kiedy ta nie spotkała się z nami na śniadaniu. Wyglądała, jakby spała, ale była zimna i sztywna w dotyku. Sophie znalazła mnie i chciała wiedzieć, dlaczego Abby się nie obudziła, ale nie wiedziałem, jak wyjaśnić Sophie, co oznacza “umarła”.

Pamiętałem, że kiedy umarł mi tata, ludzie mówili mi, że to oznacza, iż tata już nie wróci do domu. Myślałem, że to moja wina, że zrobiłem coś, przez co tata odszedł. Nie chciałem jej zrobić tego samego.

Zmarł nie zawsze oznaczało, że już się ich nie zobaczy, ponieważ Jack technicznie rzecz biorąc był martwy, ponieważ utonął, ale i tak wciąż ich odwiedzał.

Bolała mnie głowa, a także serce i odczułem pewną ulgę, gdy Bunny pojawił się i podniósł Sophie, rozmawiając z nią cichym głosem i pozwalając się jej wypłakać w swoje ramię. Jack pojawił się również i pomógł mi i mamie wykopać dół na podwórku, wystarczająco duży, aby Abby mogła w nim spocząć, owinięta w swój ulubiony koc.

Wszyscy pomagali włożył ziemię do grobu, zakrywając Abby. Bunny położył dłoń na kupce ziemi, która wyglądała na o wiele za małą, jak na Abby, a między jego palcami wyrosła roślina. Minutę później był to już krzak róży z ciemnoczerwonymi kwiatami. Róże były proste, pięciopłatkowe, nie takie jak te ze sklepu.

— Psie róże — powiedział cicho Bunny, gdy Sophie ponownie się o niego oparła, a jej twarz była zaczerwieniona i opuchnięta od płaczu. Jack opierał się o drugą stronę Bunny’ego w milczeniu oferując mu wsparcie. Poddał mi rękę, łącząc nas wszystkich z wyjątkiem mojej mamy. — Szkarłat na żałobę.

Czułem, że łzy znów napływały mu do oczu. Bunny zawsze w pewnym sensie walczył z Abby, a ta odpowiadała tym samym. Obaj udawali, że się nienawidzą, po czym odwracali się i uśmiechali, zadowoleni, że pokonali siebie nawzajem. Kiedy to robili, wszyscy wokół śmiali się.

Staliśmy w milczeniu wokół grobu. Uważałem, że powinniśmy porozmawiać, opowiedzieć historię o Abby, o tym, jakim dobrym psem była. Ponieważ tak było, była najlepszym psem, o jakim można było marzyć.

Już miałem coś powiedzieć, ale wtedy pojawił się nagle jeden z elfów Northa, niosąc duże psie ciastko, które następnie ze smutkiem położył na grobie Abby.

Sekundę później elf wybuchł płaczem, zjadł ciastko i uciekł.

Wszyscy spojrzeliśmy po sobie, poruszając się niespokojnie.

To Jack przerwał ciszę, niezdarnie podnosząc rękę.

— Okej… To nie tylko ja to widziałem — przeciągał pytanie, wyglądając na niepewnego — prawda?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyNie 11 Lut 2024, 12:35

Rozdział 11: Nigdy nie powinieneś mi ufać

— Nigdy nie powinieneś… mi ufać.

Serce Bunnymunda dziwnie podskoczyło, gdy usłyszał głębokie, uwodzicielskie mruczenie Jacka, mroczne i złowrogie. Dziwne pazury Jacka pieściły warstwę lodu pokrywającego policzek Bunnymunda w parodii czułego dotyku. To sprawiło, że gniew pulsował w ciele Astera na tę pokręconą parodię innego Strażnika.

Bunnymund walczył z lodem, który go trzymał, gdy Jack odsunął się. Jego spojrzenie było utkwione w blasku jednego niebieskiego oka Jacka. Drugie było w kolorze lśniącego złota, kontrastującego z czarnymi cieniami. Bunnymund poczuł, jak tracił wolę walki.

Jack roześmiał się, poprawiając podstawę jednego ucha Bunnymunda, po czym odwrócił się i odszedł.

Nie mógł rozbić lodu, nie w ten sposób, nie gdy zimno przenikało jego futro, ciało i kości. Poczuł, jak wysysało z niego energię, wyczerpując go. Świat wydawał się blaknąć, kolory przechodziły w odcienie szarości.

Zimno było wszystkim, trzymało go mocno i nieruchomo. Posyłając go w sen.

Spanie nie leżało w jego naturze.

Przebudzenie było.

Był Wiosną. I żadna Zima, żaden lód, żadne zimno nie mogło go powstrzymać.

Lód pękł i odpadł. Bunnymund rzucił się do przodu, rozbijając skorupę zamarzniętej wody, lądując na rękach i kolanach na ziemi, z klatką gwałtownie falującą, gdy łapał z trudem oddech. Zwinął się w kłębek, chowając ręce blisko piersi, drżąc.

Nie przeszkadzała mu odrobina ziemna, w końcu to część jego pory roku, ale nienawidził być zamarzniętym.

O bachor o tym wiedział.

Co było z ludźmi, którzy ciągle deprawowali Jacka? Mróz to, Lód tamto, Zimowy Tytuł tam. To się naprawdę robiło przestarzałe. Jasne, to wszystko było zabawne, ale Jackowi zawsze zajęło trochę czasu, zanim otrząsnął się z morderczych pragnień.

Warcząc pod nosem, uniósł rękę i podrapał się po uchu, wyciągając klucz, który Jack schował tam przed wyjściem. Chęć otwarcia tunelu prowadzącego do pobliskiego wulkany w celu rozgrzania się była ogromna, ale zamiast tego otworzył tunel prowadzący do warsztatu Northa i zaczął biec. Priorytety. Musiał dowiedzieć się, co stało się z resztą Strażników, dowiedzieć się, do czego służył klucz i odzyskać dzieciaka.

Jack przeważnie ratował się sam, ale zazwyczaj robił to w najbardziej absurdalny sposób. A Bunnymund zamierzał tam być, kiedy to się stanie.

Poważnie, kto jeszcze miał z góry ustalony kod na: “Graj dalej, zaraz zrobię coś szalonego”?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyWto 13 Lut 2024, 16:12

Rozdział 12: Magiczna jemioła (La vie en Rose)

— Dlaczego Bunny macha w powietrzu, jakby chciał coś zabić?

Toothiana podleciała obok Northa z zaniepokojonym wyrazem twarzy, a potem opadła na jego ramię. Jej skrzydła zatrzepotały na chwilę, gdy dostosowywał się do podtrzymywania jej niewielkiego ciężaru.

Jej ciężar był ciężarem, który chętnie wziąłby na siebie w każdej chwili.

North zacisnął usta, uśmiechając się, ukrywając rozbawienie pod krzaczastą brodą.

— Nie słyszysz tego?

— Co słyszeć…? — Umilkła, gdy położył palec na ustach.

Najbardziej oczywistym dźwiękiem były mamrotanie przekleństwa Bunny'ego, wznoszące się i opadające w swym tonie, na wpół odgryzione słowa i okrzyki. Bunny wyglądał prawie, jakby tańczył, próbując chwycić coś, co unosiło się nad jego głową, tuż poza zasięgiem, a co poruszało się za każdym razem, gdy próbował to chwycić.

Następnym oczywistym dźwiękiem był śmiech rozbrzmiewający głównie od elfów z okazjonalnym chichotem przechodzącego Yeti.

A potem usłyszała rozchodzący się delikatny, uduchowiony głos, który śpiewał.

D’amour? — Toothiana powtórzyła część piosenki.

La Vie En Rose. — North stłumił cichy rechot, wymieniając tytuł tęsknej piosenki. — Francuski jest najbardziej romantycznym językiem, czyż nie?

Zastanowiła się nad tym.

— Prawdopodobnie — powiedziała Toothiana, przeciągnąć nieco słowo i pochylając się nieco bliżej. — Zależy od tego, kto się nim posługuje. — W końcu powiedziała rzeczowo.

— Och. — North zamilkł na chwilę, przyłapując się na tym, że lekko zarumienił się na tę myśl i szybko próbując przypomnieć sobie jak najwięcej francuskich zwrotów, które nie sprawiłyby, że zabrzmiałby jak imbecyl. Odchrząknął. — Bunny próbuje zabić zaczarowaną jemiołę, która śpiewa, gdy zbliży się do kogoś.

— Nie słyszałam jej śpiewu, kiedy rozmawialiśmy wcześniej — powiedziała zdezorientowana Toothiana. — Nie, aż do teraz.

— To dlatego, że nie byłaś odpowiednią osobową. — W kącikach oczu Northa pojawiły się zmarszczki, gdy wskazał na górę, gdzie Jack siedział na krokwiach i obserwował ze zdziwieniem skaczące wokół Bunny’ego.

Sandy kręcił się w pobliżu z kamerą. Podobnie jak kilka elfów. North nie był głupcem, tworzenie kopii zapasowych zawsze było dobrym planem. Nawet jeśli elfy rozłożą kamery na części, zamiast je właściwie wykorzystać.

— North. — W głosie Toothiany była niebezpieczna nuta, ostra jak jej ostrza. — Co robisz?

— Bunny zadurzył się w nim. Te wszystkie spojrzenia i westchnienia… — North sam dramatycznie westchnął. — Ale nigdy nie zdobył się na odwagę, aby porozmawiać z Jackiem o niczym więcej niż o sprawach Strażników. Jack również ma do niego uczucia, ale nic nie mówi, bo…

— Wiosna 1968 roku. — Toothiana dokończyła za niego, oboje byli zaznajomieni z daną sytuacją.

Jack nie był całkowicie niewinny, ale duża część winy leżało po stronie Bunny’ego i jego temperamentu. North nie winił całkowicie chłopaka za to, że nie chciał znowu go sprowokować, w każdym razie niczym poza zwykłymi żartobliwymi przekomarzaniami.

— Tak, Jack byłby dobry dla Bunny’ego, sprawiłby, że zrzędliwy zajączek rozweseliłby się. Bunny byłby dobry dla Jacka, rozpieszczał by go bez przytłoczenia go. Stanowiliby doskonałą parę.

— Czyli bawisz się w swatkę. — Toothiana uśmiechnęła się, a jej skrzydła zatrzepotały w rozbawieniu.

— Ech. — North wzruszył ramionami, nie poruszając za bardzo ramieniem, na którym siedziała. — Trochę? — zaproponował pokornie.

— Cóż, to lepsze niż zamykanie ich razem w szafie. — Zamyśliła się. — Naprawdę nie przemyślałam tego biorąc pod uwagę tunele Bunny’ego.

— Ty…? — powiedział zaskoczony North, a potem parsknął śmiechem.

Toothiana zachichotała cicho.

— Pojawiła się szansa, więc czemu nie miałabym spróbować — powiedziała, a w jej oczach pojawił się złośliwy błysk, mimo że nie udało się jej zachować niewinnego wyrazu twarzy.

— Cieszę się, że nie wiedziałaś, czego próbował Sandy — szepnął konspiracyjnie North i oboje roześmiali się.

Sandy nie dotarł nawet do połowy próby połączenia tej pary, zanim zapadł w sen.

— Jak długo to będzie trwało? — zapytała Toothiana, obserwując, jak Bunny wykonuje imponujący przeskok przez jeden z filarów podtrzymujący krokwie. — Bo wydaje mi się, że właśnie mówił coś o jedzeniu i czy jemioła nie jest trująca?

— Ech. — North ponownie wzruszył ramionami, nie przejmując się specjalnie tym, że Bunny otruje się za pomocą rośliny. — Kiedyś się skończy. To niezbyt silna magia, ale nie jest to coś, co Bunny mógłby zatrzymać swoimi zdolnościami.

Walka, malowanie, ogrodnictwo, tropienie - w tym Bunny był dobry. Magia? Nie za bardzo.

— Na litość boską, Bunny. — Głos Jacka przebił się przez refren piosenki “Il me dit des mots d’amour”. — Nie wiesz, co zrobić z jemiołą?!

Jack zaczepił się nogami o niską krokiew i zwisał z niej do góry nogami, gdy chwycił Bunny’ego za uszy i używając ich jako dźwigni, przyciągnął drugiego Strażnika do soczystego pocałunku. Bunny wydał dziwny, bulgoczący gardłowy dźwięk, a jego ciało spięło się, jakby chciał uciec.

North zastanawiał się przez chwilę, czy to było na tyle. Potem Jack zaczął się odsuwać, a Bunny jakby się zrelaksował, pochylając się do przodu, aby wypełnić dzielącą ich niewielką lukę, zmieniając pocałunek w coś czułego między nimi obojgiem.

— Och. — North odetchnął, gdy jedna lekko drżąca, pokryta szarym futrem dłoń uniosła się, by delikatnie dotknąć wyrazistej linii szczęki Jacka, a cichy dźwięk zaskoczenia Strażnika Radości nagle stał się głośny, gdy jemioła zamilkła i zniknęła.

North zarumienił się i odwrócił wzrok, dając im chwilę prywatności podczas ich pierwszego pocałunku. Toothiana pochwyciła jego wzrok, robiąc to samo i wymienili szybki, czuły uśmiech.

— Misja zakończona sukcesem! —szepnął radośnie North, a Toothiana pokazała mu uniesione kciuki.

— To właśnie robisz w przypadku jemioły — powiedział Jack.

North obejrzał się i stwierdził, że para się rozdzieliła. Bunny patrzył na Jacka z dziwnie delikatnym wyrazem twarzy.

Jack uśmiechnął się lekko, po czym pocałował Bunny’ego w czubek nosa, po czym spadł z krokwi i lekko wylądował na nogach. Jack zahaczył zakrzywionym końcem laski o pas Bunny’ego i przyciągnął go bliżej z nieśmiałym pochyleniem głowy, co kłóciło się z jego zarozumiałą postawą.

— Chociaż jeśli spróbujesz jeszcze raz bez jemioły, to również mi się to spodoba…?

Uśmiech Bunny’ego w odpowiedzi na to był oślepiający. North wiwatował w milczeniu, a Toothiana obok niego wyrzuciła pięść w górę w geście zwycięstwa. Wreszcie!

Jednak zamiast zwalić chłopca z nóg za pomocą pocałunku, jak North miał nadzieję, Bunny chwycił Jacka za wolną rękę i przyciągnął go bliżej, aby móc pocałować Jacka w czoło, szepcząc coś, co rozśmieszyło drugiego Strażnika. Jack objął Bunny’ego ramionami, który z radością odwzajemnił uścisk. Oboje przytulali się do siebie.

Okej, więc nie było to tak dramatyczne, jak North miał nadzieję, ale mimo to był to dobry początek. Przynajmniej to tęsknienie za sobą się skończyło.

W każdym razie po stronie Bunny’ego i Jacka. W jego przypadku? Potrwa to trochę dłużej. Niech inni przynajmniej przez chwilę pławią się w swoim nowo odnalezionym szczęściu.

Toothiana splotła ramiona wokół barków Northa i wydała pełne zadowolenia westchnienie.

— Ach, słodka amour.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyWto 13 Lut 2024, 16:56

Rozdział 13: Żartowanie

— I wtedy zostawiłem im zgniłe jajka w butach. — Bunny powiedział wyzywająco ze swojego miejsca na ramieniu Jacka.

— Co zrobiłeś?! — krzyknął Jack, a jedna z jego brwi w niedowierzaniu próbowała unieść się w górę.

Tylko część jego uwagi była skupiona na historii Bunny’ego, reszta koncentrowała się na tym, jak cholernie słodko wyglądał Bunny, gdy był taki mały. To było aż do chwili, gdy otworzył usta i zaklął jak marynarz, przede wszystkim na to, że był wielkości kociaka.

— Poczekaj. — Jack potrząsnął głową. — Mówisz mi, że zrobiłeś żart Leprechaunom…

— Leprechonianinowom — poprawił go Bunny.

— Racja, ale mówiłeś, że to w rzeczywistości nie są to mali chłopcy ubrani na zielono, którzy skrywają garnki ze złotem, ale manipulujący prawdopodobieństwem kosmici z piątego księżyca Shamrock-12…

Bunny skinął głową, poruszając uszami.

— Zgadza się.

Jasne, bo czemu nie?

—... z którymi nie mogę zadzierać, bo przyniosą mi pecha…

Właściwie był to dość długi wykład. Bunny przygotował nawet duże ilustracje, swoją wersję powerpointa, i kazał Jackowi obejrzeć to w całości.

— To również się zgadza.

—… a jednak zrobiłeś to, bo jeden z nich cię obraził?! — Jack potarł głowę. — Skąd w ogóle wziąłeś jajka?

— Zawsze zostaje kilka niewykorzystanych resztek z poprzednich lat. — Bunny wzruszył ramionami. — Są dobrym nawozem. Śmierdzą również tak, że prostują włosy na klacie.

— Racja. — Jack w milczeniu podziękował, że tak naprawdę nie posiadał, a tym bardziej nie nosił butów, jeśli to był ulubiony żart Bunny’ego. — Jak w ogóle cię nazwali? To musiało być coś, żeby wywołać taką reakcję.

Jasne, Bunny miał krótki zapłon i łatwo wpadał w gniew i wściekał się dość szybko, ale przyniesienie jajek, zakradnięcie się do miejsc, w których mieszkali “Leprechonianie”, włożenie jajek do butów i ponowne wymknięcie się nie było czymś, co większość ludzi robiła impulsywnie.

Wymagało to wstępnego przemyślenia i planowania. I jakiegoś rodzaju długo palącej się urazy.

W odpowiedzi usłyszał wściekłe warknięcie, a Bunny obnażył swoje maleńkie siekacze.

— Nazwali mnie “słodkim, puchatym zajączkiem” — Awatar Wiosny nadąsał się.

Jack zamyślił się, gdy do głowy przyszło mu zbyt wiele sprzecznych komentarzy.

Bunny spojrzał na niego gniewnie, a zielone oczy błyszczały zwiastując niebezpieczeństwo.

— Ani. Jednego. Słowa.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:35, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 14 Lut 2024, 05:59

Rozdział 14: Sandy i Pitch - sceneria teatralna

Uwagi: Alternatywa - Balet

— W porządku, oto plan. — Choreograf klasnął w dłonie, zwracając ich uwagę. Kozmotis patrzył, jak choreograf podbiegł do niego z wysokim kopnięciem, po czym wykonał słaby podskok z rękami nad głową. — Sanderson zrobi pas de couru, a Kozmotis go złapie i podniesie…

Na szczęście Sanderson zmarszczył brwi i potrząsnął głową, a na jego złotej, okrągłej twarzy pojawił się uparty wyraz. Kozmotis odetchnął z ulgą. Był to dość standardowy ruch, ale jak na niskiego chłopczyka Sanderson był zdumiewająco ciężki. To byłoby tak, jakby podnosił nad głową ogromny worek z piaskiem.

Następnie Sanderson wskazał na siebie i udawał, że podnosi kogoś nad głową. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to Kozmotis miał wykonać skok, a Sanderson go podniesie.

Sanderson, który sięgał ledwie do pasa Kozmotisa, jeśli ktoś byłby taki hojny i uwzględnił kępki włosów w kształcie rozgwiazdy na czubku głowy.

Co… było całkowicie śmieszne. Wizualizacja tego… To prawda, jeśli ktokolwiek mógł z łatwością podnieść kogoś nad głową, był to Sanderson, ale w jaki sposób maleńkie rączki Sandersona miały wspierać długą sylwetkę Kozmotisa?

Palce u rąk i nóg Kozmotisa mogłyby dotknąć ziemi, gdyby rozluźnił kończyny.

Kozmotis musiał odwrócić się i na chwilę zejść ze sceny, aby stłumić śmiech, podczas gdy Sanderson i choreograf kłócili się na ten temat.

Nie był do końca pewien, kogo wolał, aby wygrał tę konkretną debatę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 14 Lut 2024, 06:20

Rozdział 15: Nocne tworzenie

— Sandy? — krzyknął Jack, siadając na szczycie swojej laski, spoglądając na połacie położonych na ziemi łodyg i na postać stojącą na krawędzi tego. — Bunny?! Wasza dwójka stoi za kręgami w zbożu?

— Jack! — krzyknął Bunny, prostując się. — Co tu robisz?!

— Wydawało mi się, że widziałem latający spodek.

Jack wskazał na Sandy’ego, siedzącego na swojej unoszącej się w powietrzu świecącej chmurze, która wirowała znacznie szybciej niż zwykle. W ogóle nie wyglądała jak zwykła chmura Sandy’ego, więc przyszedł zbadać sprawę, nawet jeśli lato w Anglii było odrobinę za ciepłe, żeby mógł tutaj przebywać.

Bunny spojrzał na Sandy’ego, który posłał im uśmiech i lekko zawstydzony pomachał ręką.

— W porządku — zgodził się Bunny. — Co to jest “kręgi w zbożu”?

— No cóż, to… — Jack wskazał na spłaszczone wokół nich łodygi jęczmienia —... jest to. Ludzie od dziesięcioleci próbują dowiedzieć się, kto je tworzy. I dlaczego.

— Ach… — Bunny zaśmiał się nerwowo, a jego uszy poruszyły się. — To trochę zawstydzające, okej? Nie sądziłem, że ktoś to zauważy.

Jack spojrzał na Sandy’ego, żeby sprawdzić, czy uda mu się dowiedzieć, co Bunny miał na myśli, ale Sandy odwrócił wzrok, wysyłając w dół spiralę złotego piasku snu, aby spłaszczyć zboże w najbliższym obszarze.

— Cóż, przypuszczał, że to uwiarygadniało podgląd, że kręgi zostały stworzone przez kosmitów…

Jack uśmiechnął się. Jamie będzie bardzo zadowolony.

— To nic wielkiego. — Bunny wzruszył ramionami, przyciągając uwagę Jacka z powrotem na siebie. — Za każdym razem, gdy Sandy lub ja tęsknimy za domem, spotykamy się i robimy to. Małe wiadomości dla każdego, kto może przelatywać obok.

— Och? — Jack poczuł, jak na jego twarzy pojawił się uśmiech. — Jakiego rodzaju wiadomości?

— Poczekaj chwilę. — Bunny podszedł do miejsca, gdzie był Sandy. Zaciekawiony Jack zeskoczył z laski i podążył za nim na nogach, zamiast używać Wiatru do szybowania, żeby przypadkiem niczego nie zniszczyć. — Sandy! — krzyknął Bunny z irytacją wskazując na jedną z nowo utworzonych gałęzi rozległego symbolu. — To nie jest nawet anatomicznie możliwe, chyba że jesteś gatunkiem niebinarnym!

Sandy wykonał niegrzeczny gest w odpowiedzi, który zdawał się zawierać więcej macek niż palców, na co Bunny tylko pokręcił głową ze zirytowaniem. Bunny wykonach ruch unoszący jedną ręką i wszystkie spłaszczone łodygi tego niegrzecznego słowa uniosły się, dopasowując się do otaczających ich kłosów.

— Kontynuując to co mówiłeś? — Jack przeciągnął słowa, a Bunny prychnął z rozbawieniem.

— To nie tak — warknął, potrząsając pięścią w kierunku Sandy’ego, który roześmiał się i odleciał w inne miejsce. Bunny pokręcił głową, przykucając. Jack podszedł bliżej i zajął miejsce obok niego, żeby lepiej przyjrzeć się wyrazowi twarzy Bunny’ego. — To przeważnie małe rzeczy — powiedział cicho Bunny, wyglądając na melancholijnego. — „Cześć.” „Witaj.” „Spóźniłeś się.” Losowe równania matematyczne, kiedy nie możemy wymyślić niczego innego. Chociaż kiedyś wykonaliśmy refren do “Lucy in the Sky with Diamonds” Beatów.

— Beatlesów. — Jack uśmiechnął się. Bunny przewrócił oczami, najwyraźniej rozczarowany jedną z największych grup muzycznych ubiegłego stulecia.

— Wolę Bowiego — przyznał Bunny. — Wykonaliśmy refren do “Space Oddity” wkrótce po pierwszym wylądowaniu człowieka na Księżycu. Manny nie zrozumiał żartu.

Jack zastanawiał się nad tym przez chwilę.

— Och! “Ground Control to Major Tom”?

— Właśnie ta! — Bunny uśmiechnął się. — Dobra piosenka.

Jack zastanawiał się, czy Bunny mógłby utożsamić się z tym, samotnością pojedynczego pilota w kosmosie, bardziej niż sennym “Lucy in the Sky with Diamonds”.

— To nie jest jednak ziemski język, prawda? — zapytał Jack, zmieniając temat.

— Nie jest. — Bunny posłał mu słaby uśmiech. — To głównie język Pooka. Jest on bardzo geometryczny.

— Myślałem, że to coś w tym stylu… — Jack machnął ręką nakreślając kształt jajka. Przynajmniej to dostrzegł, gdy widział, jak Bunny pisał.

— Zawsze uważałem, że owale są przyjemniejsze dla oka. — Bunny wzruszył ramionami. Zrobił coś ze swoimi rękami, co spowodowało, że krawędzie obszaru, w którym siedzieli, zaostrzyły się, a łodygi jęczmienia albo stały idealnie pionowo, albo leżały płasko. — Różnica między pismem odręcznym a drukowanym.

— Ma to sens. — Pismo Jacka w niewielkim stopniu przypominał druk w gazecie. — Co oznacza ta wiadomość? — Kiedy wylądował, wyglądało to trochę jak początek wielkiej spirali.

Bunny drgnął, spoglądając na gwiazdy.

— “Tęsknię za tobą”.

Jack wpatrywał się w punkciki światła nad głową. Czasami zapominał, że bycie kosmitami oznacza, że obaj przybyli skądś indziej. Że byli jedynymi w swoim rodzaju na całej planecie.

Nadal nie był do końca pewien, gdzie dokładnie znajdowały się ich planety ani czy nawet były widoczne z Ziemi.

Zastanawiał się, czy ktokolwiek poza Ziemią mógł zobaczyć te wiadomości, które zostawili Bunny i Sandy. Strażnicy Nadziei i Snów, kontaktujący się z każdym, kto tam mógł być.

Bunny wziął głęboki wdech, a potem zrobił wydech.

— Albo tak będzie brzmiało, jeśli Sandy będzie potrafił zachować znaki diakrytyczne we właściwym miejscu — dodał, podnosząc głos na tyle wysoko, by był słyszalny przez innego Strażnika.

Sandy wykonał gest, który Jack zinterpretował jako pewnego rodzaju zniewagę. Bunny zaśmiał się cicho i znów wstał wyraźnie zajęty ponownym sprawdzeniem pracy Sandy’ego.

— Czy mogę zostać? — zapytał Jack, prawie się potykając, próbując podążyć za nim, nie niszcząc kręgu.

Bunny zamarł w połowie kroku, odwracając się do Jacka. Zimowy duch zatrzymał się świadomy, że pasek Sandy’ego spowalniał swój ruch i wrócił do postaci chmury.

Jack wzdrygnął się i uniósł ręce.

— Nie ma problemu, jeśli nie, jeśli jest to wasza wyjątkowa wspólna sprawa i oczywiście macie dobry system…

Urwał, czując się głupio. Chciał mieć jedynie pretekst, żeby spędzić z nimi trochę czasu, ponieważ nie widywał ich zbyt często. Nie chciał, żeby zabrzmiało to tak potrzebująco.

Ale robili to od dziesięcioleci, jeśli nie stuleci, więc nie było tak, że potrzebowali jego pomocy. I wydawało się to trochę prywatne, tylko coś dla nich obojga.

— Nieważne — wymamrotał, potrząsając głową.

— Jack, oddychaj. — Bunny zaśmiał się, a Jack podskoczył lekko, ponieważ nie zauważył, że Pooka podszedł na tyle blisko, że mógł położyć mu rękę na ramieniu. — Możesz do nas dołączyć w każdej chwili.

Sandy skinął głową, pokazując kciuki do góry.

— Jestem po prostu zaskoczony, bo nikt inny nigdy się tym nie interesował — dodał Bunny z lekkim uśmiechem. — North groził, że umieści nas na liście niegrzecznych osób za graffiti na trawie, a Tooth uważa, że jesteśmy głupi.

Jack roześmiał się.

— Cóż, w pewnym sensie jesteście. — Uśmiechnął się promiennie. — Ale w stylu mojego głupstwa.

Bunny zaśmiał się cicho, a jego postawa rozluźniła się, podczas gdy Sandy zaśmiał się bezdźwięcznie. Sandy przywołał Jacka bliżej, po czym poklepał chmurę, zapraszając go, aby usiadł na niej razem z nim. Bunny lekko go popchnął, przesuwając Jacka bliżej.

— No dalej — pogonił go czule. — Możesz mi powiedzieć, jeśli wtrąci jeszcze jakieś niegrzeczne słowa.

— Zdajesz sobie sprawę, że nie potrafię czytać pisma Pooki? — zauważył Jack, chociaż wykonał polecenie, podskakując i siadając na chmurze z piasku.

Sandy poklepał go po ramieniu, po czym uniósł je z powrotem w powietrze. Jack uśmiechnął się, gdy Bunny zdawał się kurczyć, a cały wzór stał się widoczny.

To było fajne, w sposób w jaki geometryczne kształty mieszały się z dzikimi wzorami trawy. Bit binarny też, w górę lub w dół.

— Zawsze możesz tu przyjść i sprawdzić! — krzyknął Jack, gdy Sandy układał kolejny wzór, a Bunny podążał za nim, aby wyostrzyć krawędzie.

Bunny rzucił mu spojrzenie, które było widoczne nawet pomimo tego, jak daleko byli od siebie.

— Nie licz na to.

OoO

Kilka tygodni później Jack rozejrzał się po sześcioramiennym wzorze, którzy stworzyli w pszenicy, przypominający płatek śniegu z fraktalnymi krawędziami. Był zachwycony zaproszeniem do przyłączenia się, nawet jeśli było to tylko rola nadzorcza.

— Co to znaczy? — zapytał, stojąc obok Bunny’ego pośrodku tego, podziwiając ich pracę.

Bunny uśmiechnął się szeroko, patrząc w niebo, co skłoniło Jacka do spojrzenia na gwiazdy znajdujące się daleko w przestrzeni.

— „Jack Frost pozdrawia.”

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 14 Lut 2024, 06:52

Rozdział 16: Tetrad

— Cześć wszystkim! Co słychać? — zapytał Jack, lądując na ziemi, gdzie siedziało pozostałych czterech Strażników. Wróżki Tooth, które uparcie ciągnęły go przez połowę kontynentu, rozproszyły się i poleciały, by krążyć wokół Toothiany.

Był rozdarty pomiędzy zmartwieniem a ekscytacją. Nigdy wcześniej nie był nigdzie ciągnięty, poza Yeti i Portalem Northa, zanim został Strażnikiem, więc było to w pewnym sensie nowe i ekscytujące.

Z drugiej strony, miał wrażenie, że gromadzenie się Strażników zwykle nie było dobrą rzeczą. Mógł spędzać czas z każdym z nich z osobna i tak też robił, ale nigdy cała piątka nie zbierała się razem.

— Obserwujemy zaćmienie księżyca — powiedział North, wskazując widniejący nad nimi jasny, srebrny księżyc w pełni. Jack podążył za jego ręką i zauważył słaby cień na krawędzi księżyca.

Widział to już wcześniej, księżyc pociemniał, a potem znów się rozjaśnił. Był tego świadkiem wiele razy.

— I?

— I?! — krzyknął North, co zaskoczyło Jacka. — I?! Wiesz, kto zdobyła władzę poprzez ciemność i cienie?!

Pitch.

Och…

— Właśnie! — North wymierzył palec w twarz Jacka, który cofnął się, prawie potykając się o Bunnymunda, który kulił się w trawie.

Bunnymund mruknął z irytacją, gdy Jack odwrócił się od Northa, wbił laskę w ziemię i przysiadł na niej. Jack posłał mu przepraszające spojrzenie, a Pooka przewrócił oczami, lekko potrząsając głową, co Jack uznał za oznakę przebaczenia mu. Przynajmniej na ten moment.

— Ciemność jest jak przypływ i odpływ — powiedział Bunnymund, po prostu lekko pouczającym tonem. — Jest najsilniejsza podczas nowiu…

— Kiedy nie ma żadnego światła księżyca — uzupełnił Jack. Wiedział o tym od Strażników. Jednak tak naprawdę jeszcze tego nie widział, było to dla niego niezrozumiałe.

Bunnymund przechylił głowę, posyłając mu spojrzenie mówiące, żeby nie nadużywał swojego szczęścia.

— I najsłabsza podczas pełni księżyca. A teraz, jak myślisz, co się dzieje, gdy księżyc w pełni jest pokryty cieniem?

— Pitch staje się silniejszy, a Manny słabnie — podsumował Jack.

Bunny machnął ręką, milcząco dając znak, że Jack może jednak czegoś się nauczyć.

— Zbieramy się w te noce, żeby mieć oko na Manny’ego. — Toothiana podjęła wątek rozmowy, nie odrywając spojrzenia od księżyca, który po prawej stronie nabierał krwawego, rdzawego odcienia. — Na wypadek, gdyby coś się stało.

— Czy coś się stało? — zapytał Jack, odnosząc wrażenie, że to może być coś całkiem poważnego.

— Przez jakiś czas nie. — Toothiana pokręciła głową. — Ale lepiej dmuchać na zimne, niż żałować.

Sandy, który siedząc, kontynuował swoją pracę kierując złote promienie piasku snów w różnych kierunkach, skinął głową.

— Jesteśmy w środku “księżycowej tetrady” — rzekł North. — Zwykle pełne zaćmienie zdarza się raz na dwa i pół roku, z kilkoma częściowymi zaćmieniami pomiędzy. Teraz? Istnieją cztery pełne zaćmienia księżyca bez częściowego zaćmienia w czasie krótszym niż dwa lata.

Jack otworzył szeroko oczy ze zdumienia.

— To nie jest normalne.

Bunnymund zaśmiał się ponuro, leniwie drapiąc się po piersi.

— Nie jest.

— Następna tetrada będzie w 2033 roku — uspokoił go North. — To nie jest normalne, ale się zdarza.

— Ech. — Jack spojrzał na księżyc. Czerwony kolor, który nadal rozprzestrzeniał się na powierzchni, wydawał się teraz bardziej złowieszczy.

— Pitch nadal jest słaby — powiedział Bunnymund spokojnym, uspokajającym tonem. — Ale po incydencie z harpunem czujemy się lepiej, gdy w takich chwilach jesteśmy wszyscy razem.

Już miał zapytać o harpun, kiedy Sandy wskazał mu miejsce nad głową, gdzie piasek ilustrował coś, co wyglądało jak gigantyczny latający statek piracki, który wbił harpun w księżyc i próbował rozbić go o Ziemię.

— To było jakiś czas temu — skomentowała Toothiana, rzucając mu spojrzenie, uśmiechając się lekko. — Zanim zostałeś Jackiem Frostem.

— Ach. — Pokiwał głową. Ponad 300 lat temu. Czasami zapominał, jak starsi byli pozostali Strażnicy.

300 lat nie było czymś, co można było uznać za chwilę, ale kiedy kolejny najmłodszy Strażnik miał dwa razy więcej lat, czasami było to trochę niepokojące.

Bunnymund sięgnął do zajęczej nory obok siebie i wyciągnął coś płaskiego w kształcie jajka, podając to Jackowi.

— Herbatnika?

— Um. Dzięki. — Jack wziął przedmiot i ugryzł go, zdziwiwszy się, gdy zdał sobie sprawę, że było to ciasteczko Snickerdoodle. Wciąż ciepłe, miękkie i lekko lepkie ciasteczko Snickerdoodle. Mruknął z cicho z uznaniem, co wywołało chichot Bunnymunda.

Zawsze zapominał, że Bunnymund potrafił gotować.

Yeti podszedł za nim i podał mu kubek, który wziął. W środku znajdował się przyprawiony cydr jabłkowy.

— Dzięki — wymamrotał.

— Nie ma powodu, dla którego nie możemy czuć się komfortowo podczas oglądania tego — wyjaśnił Bunnymund.

— Zgadzam się! — powiedział głośno North. Jack rozejrzał się i zdał sobie sprawę, że Yeti rozdawali wszystkim drinki.

— Żadnych słodyczy, dziewczyny. — Toothiana przypomniała swoim wróżkom, które zaćwierkały z anielskimi wyrażeniami, jakby nigdy nie miały zrobić czegoś takiego.

Jack zaśmiał się cicho pod nosem, a grupa zamilkła, obserwując, jak czerwień pełzała po księżycu, aż pozostało tylko smuga świecącego srebra.
Poczuł, że wstrzymał oddech, gdy ostatnia cząstka światła zdawała migotać i znikać, pozostawiając księżyc wyglądający, jakby był zanurzony we krwi.

Wszyscy wydawali się spięci i podekscytowani. Był świadom palców Northa drgających na rękojeściach jego mieczy, sposobu w jaki Bunnymund opierał się o ziemię i napięcia ciała Toothiany, gotowej do zlecenia w powietrze niczym pocisk. Nawet Sandy wydawał się spięty, a piasek wirował wokół niego jak mini cyklon.

A potem krawędź lewej strony księżyca zbladła, chociaż tylko trochę. Czerwień wycofała się z tej strony, aż jasna, świetlista krawędź srebra prześwieca z czymś, co wydawało się szokującą intensywnością, a księżyc ponownie wyszedł z cienia.

Wydawało się, że przez grupę przetoczyło się westchnienie ulgi. Wszyscy odprężyli się i opuścili gardę.

— Myślę, że teraz wszystko będzie w porządku — odetchnął North. — Tooth? Sandy?

Toothiana lekko potrząsnęła swoim ciałem, po czym skinęła głową.

— Dziewczyny! Mamy trochę  pracy do nadrobienia! — krzyknęła, wracając do trybu pracowniczego.

Wróżki zaćwierkały i zaczęły fruwać dookoła, a Toothiana zaczęła wykrzykiwać adresy. Pomachała Strażnikom i odeszła. Jej myśli były już skupione na zbieraniu zębów i wspomnień.

Sandy zbierał się trochę wolniej. Ziewnął lekko i przeciągnął się, po czym zasalutował i odpłynął na swojej chmurze. Nie miał dokładnie takich samych zaległości, ponieważ wykonywał swoją pracę, obserwując księżyc.

— Spotykacie się przy każdym zaćmieniu czy tylko przy całkowitym? — zapytał Jack, obserwując, jak księżyc powoli odzyskiwał swój blask.

— Zwykle tylko w te pełne — zapewnił Bunnymund i przeciągnął się z rękami wysoko nad głową. Potrząsnął ciałem, futro sterczało przez minutę jak u nastroszonego kota, po czym ponownie się ułożyło. — Ale nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy spotkali się we trójkę podczas następnego częściowego zaćmienia, jeśli to okres poza moim sezonem.

— To brzmi jak dobry plan. — North skinął głową, a Jack poczuł, że na jego twarzy formował się szeroki uśmiech, gdy patrzył na pozostałych dwóch Strażników.

— Doskonale! W takim razie mamy to uzgodnione. — North klasnął w dłonie i potarł je. — A teraz pijmy!

— Chwila, co? — Jack spoglądał pomiędzy nimi dwoma.

— To tradycja przy oglądaniu księżyca! — nalegał North, wskazując na Yeti, które nagle miały w rękach przezroczyste szklane butelki.

Bunnymund zaśmiał się, wyciągając z dziury w ziemi brązową butelkę z zakrętką owiniętą materiałem.

— Wchodzisz w to, Jack? — zapytał Bunnymund, wyciągając skądś małą filiżankę.

— Myślę, że zostanę przy zwykłym cydrze. — Jack potrząsnął głową. Był dla siebie samego kierowcą, a jazda na Wietrze nie przypominała podróży przez solidne tunele.

— Może następnym razem. — North pomachał w jego stronę, gdy usiadł na ziemi z głośnym plaśnięciem. — Ale na razie pijmy!

Kilku Yeti usiadło obok Northa i Bunnymunda, podając sobie kieliszki i nalewając sobie drinki, po czym popijali napoje małymi łykami, wpatrując się w księżyc.

Jeden z Yeti zaczął nucić, pozostali zaczęli grać nieznaną melodię. Wydawało się, że North i Bunnymund szeptali te słowa, a delikatna piosenka otulała ich niczym koc.

Jack uśmiechnął się i zeskoczył ze swojej laski. Położył ją na ramieniu i usiadł z nimi na trawie, świętując powrót księżyca.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:41, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 14 Lut 2024, 07:01

Rozdział 17: Okrutni

Nie chcieli być okrutni. Jack wiedział o tym.

Byli zajęci, mieli swoje życie, obowiązki i takie tam. Sprawdzenie, co u niego, a tym bardziej spędzanie z nim czasu, nie było ich obowiązkiem.

Zastanawiał się jednak, dlaczego ignorowali go przez 300 lat, uznali go, a potem znowu zostawili w spokoju.

OoO

Nie chcieli być okrutni. Aster wiedział o tym.

To, że wyglądał jak olbrzymi, wysoki na ponad metr osiemdziesiąt zając, nie oznaczało, że nim był. Nie był głupi, nie trzeba było go chwytać i ciągnąć jak zwierzaka, ani tak go traktować z powodu tego, że żył pod ziemią lub że czuł się bardziej komfortowa wśród roślin.

Ale bolało, że w rzadkich przypadkach, gdy widział innych, myśleli tylko o zawołaniu go lub zwróceniu się do niego tak jak do Ziemskiego stworzenia, które przypominał, a nie używając jego imienia.

OoO

Nie chcieli być okrutni. Sandy wiedział o tym.

Był cichy, nie był w stanie wydobyć dźwięków, którymi te mięsiste stworzenia się komunikowały. Cichy nie oznaczał “głuchy”, mógł bardzo dobrze słyszeć, nie musiał krzyczeć, żeby go usłyszano, wręcz przeciwnie.

To była potęga zamkniętą w jego maleńkiej postaci. To coś czego nie używał zbyt często.

Nauczył się ich obrazów i tego, jak odpowiadać, ale to działało tylko wtedy, gdy patrzyli.

OoO

Nie chcieli być okrutni. Toothiana wiedziała o tym.

Była zajęta. Była jedyną osobą na świecie, która potrafi robić to, co robiła, która wiedziała, gdzie znaleźć zęby i cenne wspomnienia. Jedyna, która mogła powiedzieć swoim wróżkom, jej małym, wydzielonym częściom siebie, gdzie je znaleźć. Nie mogła przestać, bo wszystko upadnie.

Ale to nie znaczyło, że nie czuła się samotna, przebywając w swoim zamku i rozmawiając do siebie samej przez cały dzień.

OoO

Nie chcieli być okrutni. North wiedział o tym.

Był dużym, wesołym mężczyzną, na tyle na ile potrafił, gdy trzeba było stoczyć bitwy i pokonać wrogów. Uwielbiał dawać prezenty, znajdować dla kogoś coś idealnego i dawać je w idealnym momencie.

Ale kto kiedykolwiek pomyślał o odwdzięczeniu się, o podarowaniu Świętemu Mikołajowi prezentu?

OoO

Nie chcieli być okrutni…

Właściwie, zapomnij o tym. Prawdopodobnie tak było, byli po prostu zbyt głupi, aby zdać sobie z tego sprawę, zaślepieni swoją “szlachetnością” i “współczuciem”.

Pitch zdecydowanie był okrutny, było to zapisane w jego opisie stanowiska Boogeymana.

Ale mimo to o wiele zabawniej było usiąść i patrzeć, jak cicho rozdzierają się na strzępy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 19 Lut 2024, 08:38

Rozdział 18: Roll Your Leg Over*

Och, połącz się z Człowiekiem na Księżycu~ — Zróżnicowany tłum zaśpiewał refren.

North odchrząknął i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Gdyby wszystkie młode damy były statkami na morzu — zaśpiewał, prawie się śmiejąc, szeroko wskazując na siebie. — Wtedy byłbym falami i pozwoliłbym im kołysać się na mnie!

Jack, będący tym, który zaczął śpiewać tę sprośną piosenkę, pohukiwał i podniósł rękę w geście wysokiej piątki, a North radośnie ją przybił. Minęło dużo czasu, odkąd śpiewał coś takiego. Szczególnie będąc przy tym trzeźwym.

Yeti i elfy zgromadzone wokół nich ponownie zaśpiewały refren i przyszła kolej Jacka, gdyż pozostali naprawdę nie potrafili śpiewać.

Cóż, niektóre Yeti mogły, ale ich intonacja naprawdę była inna.

Jack przybrał przebiegły wyraz twarzy, kątem oka zerkając na Bunnymunda, a North odniósł wrażenie, że ich Strażnik Zabawy knuje coś niegrzecznego. Bunnymund ignorował ich, a nawet cały świat wokół, skupiając się jedynie na jajku, które malował w swoich futrzastych łapach.

North osobiście był zaskoczony, że pojawił się u nich Zajączek Wielkanocny, a tym bardziej, że pozostał tak długo. Spojrzał na Phila, który w odpowiedzi skinął głową, myśląc prawdopodobnie to samo co North.

Ale z drugiej strony słabo strzeżoną tajemnicą było to, że jeśli chciano, żeby Bunnymund się pojawił, wystarczyła słabo rzucona aluzja, że Jack Frost również tam będzie, aby zagwarantować jego przybycie.

Gdyby wszyscy chłopcy byli małymi, białymi zajączkami. — Jack zaśpiewał słodko, co kłóciło się z jego nie cherubinową miną. — A ja byłbym zającem, nauczyłbym ich złych nawyków.

Och…

— Damy — poprawił zrzędliwie Bunnymund, przerywając refren. — Nie chłopcy. Damy. Właśnie o tym śpiewałeś przez ostatnie pół godziny.

North nie sądził, że śpiewają tak długo, ale cokolwiek.

— I dlaczego… — Jack chwycił wisienkę z miski stojącej na stole. Obejrzał ją dokładnie, po czym wsunął owoc do ust, obracając go przez minutę, po czym wypluł łodyżkę, teraz zawiązaną w supełek i posłał Bunnymundowi znaczące spojrzenie — potrzebowałbym chłopców lub dam, gdybym miał zająca?

Martwa cisza zapadła w dużej sali zgromadzeń, gdy Bunnymund wyglądał, jakby ktoś właśnie uderzył go w splot słoneczny.

North spojrzał na Phila, który wydawał się równie zaskoczony, jak on. Potem Phil zamrugał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy podrzucił ręce w górę, jakby Jack właśnie strzelił jakiegoś gola.

North wybuchnął śmiechem, klepiąc Phila po plecach, gdy ten ponownie zaczął śpiewać refren.

Idź kochaj się! Och, połącz się z Człowiekiem na Księżycu!

*Jest to tytuł piosenki Oscara Branda i uznałam, że zachowam oryginalny tytuł, ale tekst przetłumaczę dla lepszego zrozumienia.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:48, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 19 Lut 2024, 09:19

Rozdział 19: Fuzja Strażników Marzeń i Kingsmanów

Uwagi: Oto jak nasi bohaterowie występują w tym fanfiku:

Jack - Eggsy

Bunny - Artur

Manny - Harry

Tooth - Roxy

North - Merlin

Pitch - Valentine

I Sandy, mimo że tu się nie pojawi, jest Gazelą. Nie używa zbyt często nóg i przyjął strzałę dla Pitcha. W głowie autorki miało to sens.


— Czy zgadniesz… — Manny uniósł znajomo wyglądający długopis z palcem na skuwce —co to jest?

— Nie muszę. Bunny mi już to pokazał. — Jack wzruszył ramionami. — Pstryknij a umrę. Myślałem, że ta brandy smakuje trochę jak szczyny. — Dodał, wykrzywiając się.

Naprawdę tak było. Bunny miał o wiele lepszy gust do napojów niż jakikolwiek okropny płyn, który mu podano niezależnie od tego, czy był to drogi trunek czy nie.

Manny uśmiechnął się. Nie był to miły ani przyjazny uśmiech, bardziej kpiący niż cokolwiek innego.

— Brawo.

Jack odwzajemnił spojrzenie.

— Pitch w jakiś sposób cię przekonał.

— Ech. — Manny odchylił się na krześle, opierając dłonie na kolanach, wciąż trzymając zatruty długopis. — Kiedy mi to wyjaśnił, zrozumiałem. Ludzie są wirusem dla planety. Powodują, że jest ona chora.

Jack nie był pewien, co o tym myśleć. W większości lubił ludzi. Nawet jeśli go nie widzieli. Wiedział, że byli małostkowi i okrutni, ale widział również, że byli mili i troskliwi.

W przeciwieństwie do Manny’ego, który wyrzucił go z jeziora i nie rozmawiał z nim przez 300 lat, dopóki nie był potrzebny nowy Tajny Strażnik.

— Czyli Pitch sam zajmie się problemem “populacji”. — Jack odwzajemnił drwiący uśmiech.

— No cóż, jesteśmy my czegoś nie zrobimy, to zrobi to Matka Natura. — Manny odpowiedział stanowczo. — Zlikwidowanie pewnej ilości ludzi to jedyny sposób, aby zapewnić jej przeżycie. A historia uzna Pitcha Blacka za ducha, który ocalił świat!

Jack zastanawiał się, czy Manny rzeczywiście spędził trochę czasu z Matką Naturą. Jasne, rozumiał, że Boogieman był ojcem Matki Natury w innej galaktyce, ale jeśli ta czułaby, że ludzie to wirus, który ją zabija, no cóż…

Nie siedzieliby tutaj, pijąc brandy i rozmawiając o tym.

— I może wybierać, kto zostanie zlikwidowany? — sprzeciwił się Jack. — Wszyscy potężni. Ci, których uzna za wartych ocalenia przeżyją. Ochroni ich niezależnie od tego, czy się z nim zgadzają. Mylę się?

Zabijając populację w tak brutalny sposób, bezbronni mieliby zostać zniszczeni w pierwszej kolejności, co oznaczało bardzo starych i bardzo młodych. Dzieci. Ci, których Strażnicy mieli chronić.

A spadek liczby ludności przyniósłby ze sobą również spadek wiary, co oznaczało, że wiele młodszych i mniej potężnych duchów także zniknie.

— Ty również ocalejesz, Jack. — Na chwilę twarz Manny’ego znowu przyjęła fasadę “łagodnego staruszka” z błyszczącymi oczami, w których kącikach tworzyły się zmarszczki. To sprawiło, że Jackowi przekręciło się w żołądku. — Na część Bunny’ego zapraszam cię do bycia częścią Nowego Świata.

Och, cholera, nie. Bunny nie chciałby mieć z tym nic wspólnego. Po raz pierwszy Jack był w pewnym sensie szczęśliwy, że Bunny zmarł przed kościołem w Kentucky, więc nie musiał widzieć, w co zmienił się jego wieloletni przyjaciel i mentor.

— Czas podjąć decyzję. — Manny uśmiechnął się wciąż przyjmując tę pokręconą parodię życzliwego starego dziadka, nawet trzymając zatruty długopis z palcem gotowym kliknąć.

To naprawdę nie była trudna decyzja.

— Wolałbym skończyć jak Bunny. — Jacek wzruszył ramionami. — Ale dzięki.

— Niech tak będzie — warknął Manny, a ślina trysnęła spomiędzy jego żółtych zębów, gdy aktywował długopis.

Jack siedział spokojnie. Nic się nie stało. Manny wpatrywał się w długopis, próbując ponownie go aktywować.

Wtedy Człowiek na Księżycu zadrżał i dostał konwulsji.

— Widzisz, problem z nami, zwykłymi duchami, polega na tym, że jesteśmy lekkomyślni. — Jack przeciągnął się, wyglądając na znudzonego. — Szkolenie dla Strażników wiele mnie nauczyło, ale sprawne palce… — wskazał na kryształowe kieliszki, które zamienił miejscami, gdy Manny był odwrócony do niego plecami — to już miałem opanowane.

— Ty… parszywy… — Manny chwycił się za klatkę piersiową, a jego kończyny trzęsły się tak mocno, że niemal zadziwiające było, że pozostawał na krześle — mały, pieprzony gnojku.

Z tymi słowami Manny upadł twarzą na stół martwy.

Jack odetchnął cicho z ulgą. Przez chwilę bał się, że Manny zatruł oba kieliszki. Zastanawiał się, czy były Człowiek na Księżycu kiedykolwiek oglądał Narzeczona dla księcia.

Chyba nie, nie sądził, żeby taki palant zniżył się do tego, żeby obejrzeć film stworzony przez ludzi.

Jack wstał, podniósł długopis i przeciął nim bliznę z boku bulwiastej okrągłej głowy Manny’ego, a strach uwięziony w środku natychmiast próbował uciec z powrotem do swojego pana. Jack zamroził go, zamykając w kuli lodu.

Nie sądził, że North i Toothiana mogą być w to zamieszani. Prawdopodobnie powierzał temu zaufaniu swoje życie i życie połowy światowej populacji, ale Toothiana towarzyszyła mu na szkoleniu do Strażników i ufał jej jak siostrze.

I nie wyobrażał sobie, żeby North by się na to zgodził, gdyby wiedział, co się naprawdę dzieje.

Jack odwrócił się i wybiegł z pokoju, zmierzając do warsztatu będącego technologiczną domeną Northa.

Mieli świat do ocalenia.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyWto 20 Lut 2024, 08:43

Rozdział 20: Czy to nadal orgia?

Uwagi: Rozmowa dotyczy tego, czy jeśli na orgii jest 6 osób i ostatecznie połączą się w 3 pary, czy to nadal jest orgia?

— Oczywiście, że jest. — Binky pociągnął nosem. — Są tam i uprawiają seks.

— Ale nie wszyscy ze sobą nawzajem — zauważył Tinkle.

— W tym momencie — sprzeciwił się Binky, machając dookoła zepsutą lampką bożonarodzeniową. — Potem mogliby się połączyć w inne pary.

Della zabrała głos:

— Czy oglądanie liczy się jako uczestnictwo? — Chciała wiedzieć. — Istnieje coś takiego jak okres refrakcji i nie u każdego wytrzymałość jest taka sama.

— To prawda! — Bunkle zgodził się, machając małą piąstką w powietrzu.

— Orgia to wydarzenie — powiedział uparcie Binky, odrzucając światełko i krzyżując ramiona. — To nie jest jedna aktywność. Rzeczy się zmieniają.

Tinkle podniósł rękę.

— Zgadzam się, ale jeśli wszyscy pozostają razem w tych samych parach przez całe wydarzenie…

— Ufff. — Della przewróciła oczami. — Według tej logiki dwie trójki również się nie liczą.

— Istniejąca trójka czy nowa? — zapytała Tinkle, wyglądając na zamyśloną.

Pozostałe trzy elfy jęknęły, po czym zaczęły przekrzykiwać się, aby zakończyć ten gorący spór.

— Są tacy zabawni, kiedy się kłócą — skomentował Jack, obserwując walkę elfów, nie rozumiejąc ani słowa z tego, co brzmiało dla niego jak bełkot. — Zastanawiam się, o co się kłócą.

— Zaufaj mi, — powiedział North, pocierając czoło, odwracając wzrok. Już czwarty raz w tym tygodniu słyszał, jak kłócą się na ten temat — nie chcesz wiedzieć.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptySro 21 Lut 2024, 06:57

Rozdział 21: Ubrania to wielka niedogodność

— Ale… — Jack patrzył na Bunny’ego pustym wzrokiem. — Nie nosisz żadnych ubrań. To znaczy… nosisz dodatki, skórzane szelki i paski oraz… w każdym razie to temat na inną rozmowę. Ale nie nosisz żadnych ubrań.

Bunny uśmiechnął się szeroko, wyglądając na zadowolonego z siebie.

— Dokładnie.

Jack przechylił głowę na bok, zastanawiając się nad tym. A nie na potencjalnym fetyszem skóry.

— Tooth nie nosi ubrań.

— Jestem w tej sprawie za Bunny’m. Ubranie jest naprawdę niewygodne, zwłaszcza jeśli chodzi o pióra i próby związania czegoś wokół skrzydeł lub ogona. — Przerwała, po czym wzruszyła ramionami i posłała mu uśmiech, który był jednocześnie żądny krwi i nieśmiały. — Chociaż czasami przyda się pasek lub szalik do trzymania mieczy.

— Właśnie tak! — Bunny wiwatował i wyciągnął rękę do Tooth, która radośnie przybiła mu piątkę.

— Mogę to zrozumieć — zgodził się Jack. Prawdopodobnie był to podobny powód do tego, dlaczego Bunny nie nosił ubrań. — A co z tobą, Sandy? Technicznie rzecz biorąc, też nie nosisz ubrań.

Symbole szybko przemknęły nad głową Piaskowego Dziadka, a Sandman wyglądał na zadowolonego i dumnego. Jack patrzył na nie przez chwilę, próbując zrozumieć to wszystko, po czym potrząsnął głową.

— Czy Sandy właśnie powiedział, że podoba mu się uczucie promieni księżyca na skórze?

— Na to wygląda — przytaknął North, gładząc w zamyśleniu brodę.

— W porządku. — Jack uśmiechnął się z rozbawieniem. Nie zamierzał się kłócić. — Dlatego też Yeti nie noszą ubrań…

Phil krzyknął w tle coś, co brzmiało bardzo podobnie do przekleństwa.

— A elfy są dziwne i noszą kapelusze, które ukradły, co znowu sprowadza nas do akcesoriów. — Jack spojrzał na Northa. — I nie wiem jak ty, ale ja bez nich nie marznę. Dlaczego więc tylko my nosimy ubrania?

North patrzył na niego przez dłuższą chwilę swoimi dużymi niebieskimi oczami, mrugając w szoku.

— Nie mam pojęcia — odpowiedział w końcu powoli, przeciągając każde słowo, jakby musiał się nad nimi zastanowić.

— W porządku — powiedział Jack i chwycił bluzę, żeby ją zdjąć.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPią 23 Lut 2024, 07:14

Rozdział 22: Połączenie Strażników marzeń i Pokémon- Trener

— Oi, North — zawołał Bunnymund, nie przestając wpatrywać się w uważnie w Jacka z odległości zaledwie kilku centymetrów. — Rozwiązuję naszą współpracę.

— Och, dzięki Bogu. — Jack mógł tylko rozpoznać ruch brodatego Lidera Sali, który uniósł ręce w górę w geście celebracji, kiedy twarz Bunnymunda zajmowała większość jego pola widzenia. — Jesteś kiepskim partnerem. Nigdy nie słuchasz niczego, co mówię.

— To dlatego, że nigdy nie mówisz nic wartościowego. — Bunnymund odpowiedział bez entuzjazmu. Jack zacieśnił uścisk na lasce i wreszcie jego struny głosowe zaczęły pracować.

— Poczekajcie, co? — Nie do końca to chciał powiedzieć, ale Jack nie był przyzwyczajony do posiadania kogoś tak blisko siebie i naprawdę zaczynało go to denerwować.

Zwłaszcza, że nawet po około tygodniu podróży z Bunnymundem z siłowni w Punjam Hy Loo na Biegunie Północy, tak naprawdę niewiele wiedział o Bunnymundzie. Poza tym, że był przyzwoitym towarzystwem, Pokémony typu roślinnego i ziemnego gromadziły się wokół niego, a obaj Liderzy Sal, Toothiana i Nicholas St. North, uważali Bunnymunda za przyjaciela.

Bunnymund wyciągnął futrzaną dłoń w bok i nagle wylądowała w niej Master Ball. Jack wzdrygnął się, gdy Pokeball aktywował się. Światło próbowało owinąć się wokół postaci Bunnymunda, a następnie wyłączyło się i zamknęło, nie przechwytując niczego.

Jack wpatrywał się w Master Ball w dłoni Bunnymunda. Pokeballe nie reagował w ten sposób na ludzi.

— Jesteś Pokémonem — wypalił.

Bunnymund wyprostował się, odchylając się od osobistej przestrzeni Jacka, podrzucając Masterball w górę i w dół, ignorując sposób, w jaki błyszczał w jego dłoniach, próbując się aktywować i ponownie wyłączając się.

— Spodziewałeś się czegoś innego? — Wydawał się bardziej rozbawiony niż zły, co nieco pocieszyło zszokowanego Jacka.

— Myślałem, że jesteś facetem w futrzastym garniturze — przyznał Jack. Był niejasno świadomy, że North i jego zespół spojrzeli na niego dziwnie po tym stwierdzeniu. Był rozproszony przez całkowicie zbyt ekspresyjne spojrzenie, którym obdarzył go Bunnymund. — Widziałeś, jak dziwnie ubierając się niektórzy trenerzy?

— Słuszna uwaga. — Bunnymund skinął głową.

— Więc, hm. — Jack denerwował się, uderzając laską o ziemię, próbując opanować lód, który próbował z niej spłynąć. — Czym jesteś? Najwyraźniej nie jesteś Bunnelby ani Lopunny…?

I pomyśleć, że cała ta dziwna sytuacja zaczęła się od tego, że North powiedział, że lubi Jacka. Zaczynał mieć wrażenie, że wszystko go przerosło.

— Ach. — Bunnymund wyglądał na zadowolonego, a kąciki jego ust ułożyły się w uśmieszek. Jack naprawdę powinien był domyśleć się prawdy o nim. Żadna maska nie była TAK wyrazista. — Teraz zadajesz właściwe pytania.

— Po prostu mu powiedz! — krzyknął North, będąc żartobliwie zirytowany. — Zawsze jesteś taki dramatyczny!

— Jakbyś coś o tym wiedział! — odkrzyknął Bunnymund, wyglądając tak jakby rozważał rzucenie Masterball w głowę Lidera Sali, po czym ponownie zwrócił swoją uwagę na Jacka. — E’Aster Bunnymund. Tak się nazywam.

Jack wpatrywał się w niego całkowicie zszokowany. E’Aster był jednym z najstarszych Legendarnych Bogów, o którym krążyły pogłoski, że stworzył rośliny, wiosnę i wszystko, co żyje, w tym ludzi i Pokémony. Był tak legendarny, że pojawiały się jedynie wzmianki o jego imieniu, nawet nie było żadnych obrazów.

— Żartowałem z Boga — mruknął Jack, opierając się ciężko na lasce, zastanawiając się, czy nie usiąść na chwilę.

— Cóż, bądźmy szczerzy. — Bunnymund znów się uśmiechnął. — Nie byłeś w tym zbyt dobry.

— Dzięki — powiedział słabo Jacek.

To naprawdę nie było zbyt pocieszające. Nie, kiedy przypomniał sobie, jak drugiej nocy ich podróży przemycił Caterpie do posłania Bunnymunda. Bunnymund nawet nie krzyknął, po prostu przez kilka godzin nosił tego małego robaka na głowie jak kapelusz, a Caterpie nuciła radośnie.

— I dlatego potrzebujesz szkolenia — powiedział spokojnie Bunnymund, tocząc Pokeball między palcami jak iluzjonista robiący sztuczkę.

Żeby nauczyć go jak żartować z ludzi? Jack naprawdę nie był pewien, dokąd to zmierza.

— Tak naprawdę nie chcę być trenerem — odważył się przyznać Jack. — Właśnie się zapisałem, żeby mieć środki na podróż. — Świat był wielki, a on chciał go zobaczyć i dobrze się bawić ze swoim Vanilite i Glaceonem, wywołując uśmiech na twarzach ludzi. Lubił myśleć, że był w tym całkiem dobry.

A pozwalając ludziom przebywać blisko niego było niebezpiecznie. Nauczył się tego wraz ze stratą swoich rodziców i młodszej siostry.

Bunnymund uśmiechnął się, co było w pewnym sensie pocieszające, ale również nie.

— Nawet lepiej.

— Bunny jest kiepski w walce! — zaoferował North. — Kopie dół i nie wychodzi z niego!

— Nie ma sensu walczyć z słabszymi ode mnie! — odkrzyknął Bunnymund.

— Wszyscy są słabsi! — powiedział lekceważąco North. — W każdym razie prawie. Byłeś imponujący w meczu przeciwko Pitch Blackowi.

Bóg ciemności i koszmarów. Jack przełknął.

— Następnie powiesz mi, że North to zmutowany Delibird — zażartował słabo, próbując zebrać myśli.

— Ja nie, ale Phil tak. — North wskazał na coś, co Jack po futrze uznał za Yeti.

Phil pomachał, przechodząc obok, mamrocząc coś zupełnie niezrozumiałego. Jack podniósł rękę, żeby słabo odmachać.

— Chwila. — Jack odwrócił się w stronę Bunnymunda. — Myślałem, że Pokémony nie mówią? — Chociaż krążyły pogłoski, że w Zespole R jest jeden Meowth, który mógł to zrobić.

— Ba. Jaki byłby pożytek z niemówienia? — Bunnymund pomachał lekceważąco. — Rozmowa z ludźmi jest o wiele ciekawsza. Zwłaszcza, że mogę to zrobić…

W błyskawicznym ruchu Bunnymund szturchnął laskę Jacka, która rozkwitła w mieszaninie winorośli i kwiatów. Jack wrzasnął i tyłem wskoczył na szczyt regału za sobą, ponownie zamrażając laskę.

Jack zamarł z przerażenia, gdy zdał sobie sprawę, co zrobił, popisując się swoimi mocami lodu i lotu, które tak bardzo starał się ukryć. Myślał, że całkiem nieźle spisał się ukrywając to podczas ich podróży i zazwyczaj był w stanie zrzucić winę za swoje potknięcia na lodowego Pokémona towarzyszącemu mu.

Podniósł wzrok i zobaczył, że North i jego koledzy z drużyny wpatrywali się w niego z różnymi wyrazami zdziwienia i rozbawienia, ale bez strachu. Bunnymund uśmiechał się do niego ironicznie, chociaż było w tym coś miękkiego i uspokajającego.

— Tak jak powiedziałem. Potrzebujesz szkolenia — powiedział Bunnymund łagodnie. — A kto lepiej cię nauczy, jak radzić sobie ze specjalnymi zdolnościami niż Pokémon?

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPią 23 Lut 2024, 21:42

Rozdział 23: Fuzja Strażników marzeń i Mroczne materie

— Ups, mam cię.

Bunny od niechcenia sięgnął po dajmona Jacka, chwytając ją jedną dużą, futrzastą łapą, chroniąc ją przed zaryciem twarzą w trawę Nory, gdy potknęła się o swoje długie nogi.

Jack wrzasnął, mrużąc oczy, przygotowując się na ból i okropne uczucie rozrywania duszy, które pojawiało się, gdy ktoś przechodził przez niego albo przez Aesinę.

Tylko… to się nie wydarzyło. Poczuł ciepło, ale takie dobre, jakby ktoś go objął w serdecznym uścisku. Jack zerknął jednym okiem i zobaczył, że Aesina zmieniła się z wpół dorosłego jelenia w puszystego kotka, wpatrującego się w niego szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia.

— Aesina? — odważył się odezwać Jack. Jego dajmon, jego dusza i Bunny po prostu ją tulił w dłoni przy swojej piersi, tak jakby na co dzień tulił dajmony innych ludzi. Jakby świat Jacka nie stanął na głowie.

Co prawda, jeśli ktoś miałby dotknąć dajmona Jacka, wybrałby Bunny’ego, ale mimo wszystko…

Aesina zamrugała, po czym przemieniła się w białego, puszystego zajączka.

— Jack? — zapytała brzmiąc na przerażoną.

— Tak?

— Nie ruszam się stąd. — Aesina wierciła się, rozsiadając się wygodnie tam, gdzie spoczywała, niemal chowając się za dłuższymi włosami na piersi Bunny’ego.

Bunny wydał z siebie pytający dźwięk, prawie trąbiąc, a Jack spojrzał na niego. Bunny wyglądał na rozdartego pomiędzy poczuciem winy a zdziwieniem. Miał szeroko otwarte oczy, a jego uszy były przyciśnięte do pleców.

— Co? — Jack zdołała wykrztusić z siebie dość mało inteligentnie.

Dotykanie dajmona innej osoby było złe. W każdym razie miało być złe. Chyba że dane osoby były kochankami, a nawet wtedy było to tematem tabu. Przynajmniej to słyszał przez wieki, zarówno w odniesieniu do ludzi, jak i duchów.

Jednak nie wydawało się to złe. Zamiast tego miał wrażenie, jakby wygrzewał się w przyjemnych promieniach słonecznych.

— Zostaję tak — powiedziała z pobożnością Aesina. — Nie możesz mnie zmusisz do przeniesienia się. Jest teraz mój. Roszczę do niego prawa.

Jack parsknął.

— Zdrajca — powiedział czule, a Aesina zaśmiała się w odpowiedzi, wyglądając, jakby znalazła sposób na zgładzenie każdego, kto próbowałby ją zabrać z wybranego miejsca. Nie żeby Jack się kłócił, mogła tak zostać tak długo, jak chciała. Mu to odpowiadało.

Bunny wydał dziwny dźwięk z tyłu gardła.

— Czy mam coś do powiedzenia na ten temat? — zapytał.

Aesina spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami, tego samego koloru co Jack. Białe futro i niebieskie oczy, jedynie rzeczy w niej, które pozostały niezmienne. Nigdy nie przybrała jednej formy, a biorąc pod uwagę, że Jack się nie starzał, raczej nigdy się to nie stanie.

— Nie.

— Oi. — Bunny zmarszczył brwi.

— Okej, ale poważnie — powiedział Jack, odwracając uwagę Bunny’ego od Aesiny, zanim wpadł na pomysł poruszenia jej, zanim była na to gotowa. — Myślałem, że inni nie mogą dotykać czyiś dajmonów, nie raniąc ich. I widziałem, jak North wcześniej cię uniósł, więc również nie możesz być dajmonem.

North ze swoim gigantycznym białym reniferem, jednym z największych dajmonów, jakie Jack kiedykolwiek wiedział, podniósł jedną ręką Bunny’ego mierzącego ponad metr osiemdziesiąt i wrzucił go do san, jakby to było nic.

Poważnie, towarzystwo, w którym obracał się Jack od chwili spotkania Strażników, było szalone.

— Tak, cóż. — Bunny wzruszył ramionami i poruszył się nerwowo. — Jestem trochę… obydwoma?

— Obydwoma — powtórzył Jack. Cóż, to mogło wyjaśniać, dlaczego Bunny był jedyną osobą, jaką Jack kiedykolwiek spotkał, która nie miała dajmona. Nawet Sandy miał jednego, małego kraba pustelnika, ukrytego w swoim gnieździe z piasku snów.

A może go nie miał. Dla Jacka i Aesin równie dobrze mógłby go zrobić z piasku.

Nadal nie miał pojęcia, jak Toothoana zdołała podzielić swojego dajmona na tak wiele maleńkich wróżek, że teraz miała armię za dajmona.

— Wiesz, że pochodzę spoza Ziemi, z kosmosu? — zapytał Bunny, unosząc jedną brew patrząc na Jacka, który skinął głową. Gigantyczny zmiennokształtny kosmita, który był starszy niż planeta. Kosmita, który zdecydował się wyglądać jak gigantyczny zając, który nie nosi spodni. — No cóż, Pooka nie mają dajmonów.

Jack wyprostował się w szoku.

— Żadnych dajmonów?! Gdzie zamiast tego trzymasz swoją duszę?!

Bunny poklepał się po piersi.

— To wszystko jest ze sobą połączone. Ciało i duch.

To brzmiało dziwnie, ale niech będzie.

Naprawdę szalone towarzystwo. Na więcej niż jeden sposób.

Jack skinął głową, dając Bunny’emu znak, aby kontynuował. Bunny przytaknął, wyglądając, jakby mu lekko ulżyło. Aesina wydała z siebie ciche, radosne mruczenie, a Bunny przesunął palcem po czubku jej głowy w czymś co wyglądało na czuły dotyk.

Jack prawie zamknął oczy ze szczęścia. Chciał zabutelkować to uczucie i zatrzymać je na zawsze.

— W tamtym czasie ludzkość stawała na nogi. Czułem się okropnie samotny, mając tylko towarzystwo Pierwszego Światła. — Bunny powiedział to tak cicho, że Jack musiał się skoncentrować, aby go słyszeć. — Następną rzeczą, jaką pamiętam, było to, że Światło zniknęło, a ludzie mieli dajmony stworzone ze światła, które w młodości zmieniały kształt, podobnie jak dzieci Pooki, dopóki nie przybrały dorosłej formy.

— Stworzyłeś duchową Pookę, aby były z ludźmi? — zapytał Jack.

Bunny wzruszył ramionami, wyglądając na winnego, a ciepły, szczęśliwy rozmyty blask lekko przygasł. Aesina rzuciła Jackowi karcące spojrzenie, prosząc o naprawienie tego.

— Więc… — Jack potarł tył głowy. — Czy to oznacza, że również mogę cię dotknąć?

— Nie wyrządzi mi to żadnej krzywdy. — Bunny wzruszył ramionami. — Ani tobie. Dlaczego pytasz?

Bo Bunny wyglądał tak miękko i puszyście, że Jack pragnął go dotknąć od dziesięcioleci.

Rok 68 był przełomowym momentem. Na wiele sposobów.

Jack prawie upuścił laskę, gdy rzucił się do przodu, prawie przewracając Bunny’ego, gdy owinął ramiona wokół jego ramienia i niemożliwie wąskiej talii, ledwie omijając Aesinę.

— Och. — Jack westchnął, trącając twarzą jedwabiste futerko na ramieniu Bunny’ego. Uczucie jakby kąpał się w świetle nasiliło się, jakby odczuwał to zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. — Zostaję tak. Nie możesz mnie zmusić do przeniesienia się — powiedział, powtarzając słowa swojego dajmona. — Jest teraz mój. Roszczę do niego prawa.

Bunny znów wydał ten dziwny, trąbiący dźwięk, wiercąc się, aż uwolnił ramię, po czym z wahaniem przerzucił je przez plecy Jacka.

— Muszę się kiedyś ruszyć — mruknął, ale najlepszym wypadku zabrzmiało, jakby nie przejmował się tym. Poważnie brzmiał raczej na zachwyconego.

— Nie. — Jack westchnął, przeczesując dłońmi luksusowo puszyste pasma futra na plecach Bunny’ego.

— Nie, hmm — powtórzyła Aesina.

— Dobrze. Może na Wielkanoc — poprawił się Jack.

Aesina skinęła głową.

— Wielkanoc jest miła. — Mieli wtedy wolność panowania nad Norą, o ile nie przeszkadzali jajkom i od czasu do czasu namawiali Bunny’ego do jedzenia i spania.

Bunny wydał z siebie zirytowany dźwięk, po czym zdawał się odsuwać. Powoli opadł do tyłu, dając Jackowi i Aesidzie mnóstwo czasu na przystosowanie się i podążanie za nim w dół na miękką trawę. To uczucie ciepła zdawało się nasilać z echem cichej radości.

— To jest lepsze — mruknął Jack, splątując jedną nogę z nogą Bunny’ego, utrzymując go nieruchomo. — Poza tym, to dobry interes.

— Co? — zapytał Bunny, brzmiąc jednocześnie na zrzędliwego i sennego.

— Dobrze. Obaj jesteśmy w tym. — Aesida ziewnęła i przeciągnęła się, przybierająca swoją ulubioną postać, gdy oboje mieli trochę spokoju, czyli dwunożnego puszystego lisa. Rozciągnęła się na ciele Bunny’ego, na tyle ile mogła. A to było dużo, biorąc pod uwagę jej porównywalnie małe rozmiary.

Jack uśmiechnął się, wyciągnął rękę i podrapał Aesidę po głowie.

— Zatem jeden ludzki duch…

— I jeden zmiennokształtny dajmon. — Aesida uśmiechnęła się szeroko, ukazując ostre jak igły zęby.

— Wygląda na uczciwy handel, czyż nie? — zakończył Jacek

Bunny wydał z siebie pytający dźwięk, wyraźnie zdezorientowany.

Aesida wyciągnęła łapę i położyła ją na nosie Bunny’ego. Jack podniósł głowę znad klatki piersiowej Bunny’ego, żeby zobaczyć, jak Pooka zezował, próbując wpatrywać się w małą łapkę na swoim nosie.

— Mówiłam ci — powiedziała Aesida, machając powoli ogonem w zadowolonym z siebie lisim rozbawieniu. — Teraz jesteś nasz.

— Co oznacza, że my również jesteśmy twoi — poparł Jack, po czym ponownie opuścił głowę, stwierdziwszy, że drzemka brzmiała w tej chwili dobrze. To przynajmniej dawało mu pretekst do dalszego przytulania się.

A Bunny był taki ciepły

Bunny wydawał się bardzo samotny. Jack i Aesida także często byli samotni. Oboje naprawdę lubili towarzystwo Bunny’ego i jeśli zaproszenie do spędzenia z nim czasu było jakąś wskazówką, to Bunny również lubił ich towarzystwo.

Uwielbiali się nawzajem rozśmieszać.

A jeśli bycie z Bunnym uszczęśliwiało ich, a bycie z nimi uszczęśliwiało Bunny’ego, to po prostu miało to sens.

Poczuł, że Aesida także czuła się komfortowo, wydając zadowolony dźwięk przypominający skrzyżowanie trylu i mruczenia. Jack westchnął radośnie, czując w niej echo własnej przyjemności, a ciepłe światło również się wzmocniło.

Minęło dużo czasu, zanim Bunny w końcu odezwał się, opuszkami palców muskając czubek głowy Jacka, jakby bał się, że zimowy duch zniknie, a jego głos był pełen emocji:

— Uważam, że to sprawiedliwe.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:50, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyCzw 29 Lut 2024, 07:38

Rozdział 24: Skrzydłowy

— Pomogę ci umówić się z Bunny’m — stwierdziła stanowczo Tooth. — Będę twoim skrzydłowym. Kobietą skrzydłową. Osobą. Dlaczego w ogóle ma to określaną płeć?

— Nie mam pojęcia. — Jack rzucił się na nią z przerażeniem i odrobiną upokorzenia. — I co?! Tooth, nie! Dlaczego? — Jack prawie, ale nie do końca, jęknął.

— Po pierwsze, mam skrzydła — powiedziała, trzepocząc nimi nieco, zwracając na nie uwagę. Co było prawdą, była jedyną osobą, którą Jack znał ze skrzydłami. — A po drugie, jestem zmęczona patrzeniem, jak usychasz z tęskności.

— Nie jestem drzewem, by usychać — zaprotestował Jack. — I wszystko jest w porządku! Naprawdę! Jesteśmy przyjaciółmi, wszystko jest dobrze.

— Kilkadziesiąt lat temu wszystko było w porządku — warknęła Tooth. — Szczerze mówiąc, przestało to być śmieszne wieki temu i teraz jest to trochę smutne. I wszyscy straciliśmy pulę zakładów, jakie trzymał Sandy, kiedy wasza dwójka nie zaczęła się spotykać w czasie, w jakim wszyscy się spodziewali.

Naprawdę, Jack nie powinien być zaskoczony, że stawiali na to zakłady.

— Czy to oznacza, że wygram wszystkie pieniądze?

— Nie, mamy zasady. Sandy wszystko zatrzyma.

— To do bani. — Jack skrzywił się.

— Dokładnie, co prowadzi mnie do punktu numer trzy. — Tooth podniosła wspomnianą liczbę palców. — To ja jestem członkiem naszej grupy, który myśli logicznie.

Jack w pewnym sensie chciał zaprotestować przeciwko temu, ale naprawdę miała rację. Zwłaszcza, gdy porównywało się ją z Northem.

— Masz rację. — Jack niechętnie się zgodził. Może przydałaby mu się pomóc w dowiedzeniu się, czy Bunny lubił go bardziej niż zwykłe lubienie i czy miał szansę na pogłębienie przyjaźni między nimi.

Tooth poklepała go po ramieniu w sposób, który prawdopodobnie miał być pocieszający.

— Nie martw się o nic, mam plan.

— O Boże — powtórzył Jack. — Masz plan. Co może pójść nie tak?

OoO

Tooth! Nie! — krzyknął Jack z zawstydzeniem. Zaczepił zakrzywiony koniec laski wokół jej talii i odsunął ją od nieruchomego Bunny’ego, którego oczy wyglądały, jakby miały zaraz wyskoczyć z oczodołów. — Przepraszamy, Bunny. — Jack uśmiechnął się do przyjaciela, po czym uciekł tak szybko, jak tylko mógł go ponieść Wiatr, pozostawiając za sobą lawinę płatków śniegu.

O kurczę, o kurczę. Już nigdy nie będzie mógł pokazać swojej twarzy Bunny’emu. Nie po tym, co powiedziała Tooth.

Czy naprawdę musiała używać tak opisowych określeń?!

— Jack! — Tooth protestowała. — Nie skończyłam! Miałam zaplanowaną cały monolog!

— Co?! — Głos Jacka załamał się i odchrząknął, po czym spróbował ponownie, umieszczając ich daleko, jak najdalej od Bunny’ego, nie opuszczając Nory. — Co ROBIŁAŚ?!

— Dałam mu mój przepis na spaghetti carbonara. Jak myślisz, co robiłam?

— Nie wiem, przestałem słuchać, kiedy wspomniałaś o użyciu lubrykantu!!!

— No cóż, jak inaczej macie to zrobić… och, nieważne. To nie ma znaczenie, zrozumiesz to. — Tooth nonszalancko machnęła ręką.

Jack przeczesał dłonią włosy, chwycił je w garść i pociągnął.

— Myślałem, że mówiłaś, że jesteś tą, która myśli logicznie! — powiedział gwałtownie.

— Tak, wśród strażników. — Tooth powiedziała rzeczowo. — Jako grupa nie jesteśmy zbyt racjonalni, jeśli o to chodzi. Jednak bez tego nie moglibyśmy robić to co robimy.

Jęknął głęboko. Jack nie mógł temu zaprzeczyć. Ich praca, poza ochroną dzieci, wydawała się nieco szalona, gdy próbowali to wyjaśnić.

— Poza tym, czy nie tego właśnie chciałeś? — Tooth mrugnęła do niego, trzepocząc swoimi długimi rzęsami, a na jej twarzy malowało się zdziwienie.

— Chciałem czegoś więcej niż lubrykantu! — Jack wyrzucił ręce w powietrze. — Mam na myśli, że nie jestem temu przeciwny, ale chcę czegoś więcej! Przynajmniej randki lub dwóch. — Zamilkł, wpatrując się w ziemię. Boże, brzmiał żałośnie. Marzył o Bunny’m. Nic dziwnego, że Tooth zdecydował się wkroczyć.

— Myślę, że można to zorganizować. — Obok nich rozbrzmiał głos i zarówno Jack i Tooth podskoczyli.

— Bunny. — Jack próbował uśmiechnąć się, czując ogarniające go uczucie przerażenia, które ściskała jego wnętrzności. — Co ty tutaj robisz?

— Jestem tutaj po przepis na spaghetti carbonare według Tooth. — Bunny miał poważny wyraz twarzy, gdy to mówił, po czym odwrócił się i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.

Racja. Wielkie, wszystko słyszące uszy.

— Proszę bardzo. — Tooth wyciągnęła skądś złożoną kartkę papieru. Jack nie miał zamiaru zadawać zbyt wiele pytań, gdzie mogła ją ukryć przy sobie, biorąc pod uwagę, że nie miała na sobie nic poza piórami i uśmiechem. Podała ją Bunny’emu. — Baw się dobrze! — zaćwierkała, po czym odleciała.

Bunny zdawał się tego nie zauważać, gdy rozłożył kartkę i czytał przez chwilę, co jest na niej zapisane, po czym schował ją do torebki i zwrócił się do Jacka.

— Masz ochotę coś zjeść?

— Co? — Jack wpatrywał się w niego, nie do końca pewien, czy dobrze usłyszał.

— No cóż, mam przepis Tooth i wspomniałeś coś o randce? — Bunny wyglądał na pełnego nadziei i Jack po raz pierwszy uświadomił sobie, że czubek nosa Bunny’ego był lekko różowy, jakby się rumienił. — Myślisz, że moglibyśmy na nią pójść?

Och…

Och.

— Z przyjemnością pójdę. — Jack uśmiechnął się szeroko i nagle ledwo mógł utrzymać stopy na ziemi.

— Naprawdę? — zapytał Bunny, wyglądając na zaskoczonego i zadowolonego.

— Tak.

— Wspaniale. — Bunny odwzajemnił uśmiech, wyglądając jak gigantyczny kretyn, a Jack roześmiał się z czystej radości.

Wesoły głos Tooth dobiegł ich z oddali.

JESTEM NAJLEPSZĄ OSOBĄ SKRZYDŁOWĄ!

Tak, może.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyCzw 29 Lut 2024, 08:29

Rozdział 25: Mogłem lekko spanikować/Działałem pod wielką, ogromną presją

— Działałem pod wielką, ogromną presją. — Bunny powiedział spokojnie i z dużą dozą godności.

— Nie prawda! — zaprzeczył Jack, machając rękami w powietrzu. — Jesteś cholernym Zająćzkiem Wielkanocnym! Widziałem, jak pokonujesz stworzenia pięciokrotnie większe od siebie i to śmiejąc się! Wymyślamy limeryki o pijanym Leprechaunie. Na litość boską, przeciwstawiłeś się Boogiemanowi i zlekceważyłeś go! Jesteś fantastyczny pod presją!

Co było prawdą. Był to praktyczny znak rozpoznawczy Bunny’ego, który pozwalał mu zachować spokój (choć może nie zimną krew) w stresujących sytuacjach.

Co nie do końca wyjaśniało wysoki gąszcz drzew, który wyrósł z ziemi i uwięził je razem, gdy Jack odsunął się po tym, jak zaskoczył Bunny’ego pocałunkiem.

To był bardzo słodki pocałunek, który tymczasowo spowodował zwarcie w wyższych funkcjach mózgu Bunny’ego i prawdopodobnie dlatego Jack odsunął się, myśląc, że było to niepożądane, podczas gdy było odwrotnie i naprawdę chciał powstrzymać Jacka przed ucieczką, zanim zdążyłby właściwie oznaczyć go zapachem i pocałować go.

Kilka kiepskich dowcipów na temat uprawiania, drewna i soków przeszło przez głowę Bunny’ego, ale szybko odsunął je na drugi plan.

— Być może wpadłem w lekką panikę — przyznał Bunny, wpatrując się w górę, nie mogąc dostrzec sklepienia Nory przez wierzchołki drzew. — Chcesz spróbować jeszcze raz? — zapytał z nadzieją.

Jack przechylił głowę na bok, co było oznaką dziwnej mieszanki rozbawienia i zaniepokojenia.

— Tylko jeśli myślisz, że wytrzymasz presję.

Najwyraźniej oczywistą odpowiedzią na to było pocałowanie Jacka. Co zrobił, rozkoszując się, gdy zimowy duch odwzajemnił pocałunek, dopóki obaj nie zapomnieli o powodzie, dla którego zostali uwięzieni przez drzewa.

W każdym razie do czasu, aż musieli się wydostać.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:51, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPią 01 Mar 2024, 08:37

Rozdział 26: Świąteczne frustracje

— Ktokolwiek odpowiada za tegoroczne święta, powinien zostać wystrzelony w powietrze — warknął Bunny, gdy przebiegał obok Jacka, powodując, że zimowy duch obrócił się, aby śledzić Bunny’ego, który nie wydawał się zatrzymywać. Jack szybko ruszył za nim w pościg, a Bunny kontynuował swoją tyradę, niezależnie od tego, czy miał towarzystwo w swojej Norze, czy nie. — Z armaty. Przy dużej dawce prochu.

— Również miło cię widzieć.

Jack zażartował, gdy Bunny zanurkował do dużej jaskini z jajkami, warcząc nisko i gardłowo, gdy zaczął tworzyć cały pokój jaj i wysyłać je w pośpiechu w drogę. Bunny zdawał się go nie słyszeć.

— Pełnia księżyca w Nowy Rok. KTO TAK ROBI?! — warknął Bunny, gdy Jack podążał za nim. — Po nim następuję Błękitny Księżyc z zaćmieniem księżyca i są blisko Ziemi, co oznacza, że jest to Niebiesko-Krwawy Superksiężyc. A potem był Dzień Świstaka.

— Słyszałem o tym — skomentował Jack, szybując nad ramieniem Bunny’ego. — Ugryzł burmistrza w ucho. Nie byłem pewien, czy powinienem wiwatować, czy nie.

— Burmistrz wie, czym zawinił. — Bunny zagrzmiał z ponurym wyrazem twarzy, gdy przerwał na tyle długo swoją tyradę, aby to zrobić. — Mimo wszystko było to wysoce nieprofesjonalne, czyli cały Świstak.

— Tak, nie jestem nawet pewien, czy widział swój cień, czy nie.

Jack zadumał się, przysiadając na swojej lasce na kilka sekund, których Bunny potrzebował, żeby powiększyć pokój.

— Nie ma to dla mnie żadnego znaczenie — powiedział bez ogródek Bunny, uderzając bumerangiem o swoją dłoń. — Dupek próbuje mi mówić, kiedy jest mój sezon — wymamrotał z nutą lat irytacji w swoim głosie.

Jack zaśmiał się lekko, po czym podążył za Bunny’m, który zaczął ponownie biec do następnego pomieszczenia z jajami.

— I nadszedł ten dzień. — Bunny dalej narzekał. — Wiesz, co dzisiaj jest?

— Walentynki? — powiedział z nadzieją Jack.

— Tłusty czwartek po drugiej stronie globu. — Bunny powiedział z fałszywą zwięzłością. — Marti Gras w Nawlins.

Jack z lekkim rozbawieniem uświadomił sobie, że Bunny powiedział to w taki sam sposób, w jaki mówili to mieszkańcy Nowego Orleanu, z cajunskim akcentem.

— Co oznacza, że po tej stronie świata jest Środa Popielcowa — warknął Bunny. — Mam czterdzieści dni na przygotowanie wszystkiego do Wielkanocy. A żeby było jeszcze bardziej ekscytująco, w najbliższy piątek przypada Księżycowy Nowy Rok.

— Och, racja. — Jack uśmiechnął się. Widział niektóre przygotowania ludzi szykujących się na to. — Rok Brązowego Ziemskiego Psa.

— Nie o to chodzi. — Bunny pomachał łapą, czy czym gwałtownie skręcił do pokoju. — Czyj to był pomysł, aby w tym roku upchnąć tak wiele świąt jeden po drugim?! Dajcie mi trochę oddechu!

Ostatnia część wypowiedziano w formie zirytowanego okrzyku, gdy rzucał bumerangiem po pokoju, a pod nim wyrastały rośliny.

— Czy to dlatego, że Wielkanoc wypada w tym roku w Prima Aprilis? — zapytał Jack, trochę współczująco. Wielkanoc przypadała zaledwie dwanaście dni po równonocy wiosennej.

— Nie — warknął Bunny, łapiąc swój bumerang. Lekko się uspokoił, wpatrując się w ziemie. — Może — powiedział ponuro.

— No cóż, rozjaśnij się — stwierdził radośnie Jack, podskakując bliżej do nadąsanego Strażnika Nadziei, cmokając go szybko w miękki nos. — Ponieważ to są Walentynki, pomyślałem, że zobaczę, czy mogę zaprosić cię na randkę, ale ponieważ jesteś zajęty, zrobię to po Wielkanocy.

Jack uśmiechnął się, po czym wyskoczył w powietrze, a Wiatr pochwycił go, wysyłając z powrotem do głównych pomieszczeń Nory.

Czekaj! Ja… Ty… Moje święto… — Usłyszał w tle jęk Bunny’ego, a potem krzyk irytacji.

Jack zachichotał sam do siebie. Cóż, jeśli nic innego, to z pewnością odciągnie to Bunny’ego od jego poprzednich irytacji.

To prawdopodobnie także miała być bardzo spektakularna Wielkanoc.

Bunny miał mnóstwo frustracji do rozwiązania.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPią 01 Mar 2024, 08:40

Rozdział 27: Kto włożył mojego kota do lodówki?

Sandy nie był zły. Chciał tylko wiedzieć. Na przyszłość, żeby lepiej wiedzieć, komu zaufać w kwestii opiekowania się kotami.

— Nawet nie wiedziałem, że masz kota, kolego. — Bunny uniósł łapę w górę, szeroko otwierając oczy ze zdziwienia.

Oczywiście, że Sandy miał kota. Były milutkie, mięciutkie i bardzo lubiły spać. Wszystkie cechy, które bardzo podziwiał. I to nie tak, że ich pazury mogły go zranić, kiedy zaczęły ugniatać jego piasek.

— Z pewnością to nie byłem ja? — powiedział North, w zamyśleniu gładząc brodę. Jego yeti wydał podobny odgłos protestu, machając rękami.

— Ja również nie — krzyknęła Toothiana znad krokwi. Ona i jej wróżki ogólnie nie lubiły kotów, biorąc pod uwagę, ile razy koty próbowały je upolować.

Sandy odwrócił się i spojrzał na Jacka, który wyglądał, jakby zamiar miał roześmiać się.

— Nie chcę ci przerywać tego śledztwa, ale myślę, że twój kot sam schował się w lodówce. — Jack uśmiechnął się. — Są tam szynki.

Sandy uchylił drzwi lodówki nieco szerzej i odkrył, że tak, jego pomarańczowy, pręgowany kot wydawał radosne, dudniące dźwięki, gdy próbował pożreć całą szynkę. I poczynił w tym całkiem spore postępy, biorąc pod uwagę duże braki w niej.

— Po prostu ich nie wydałem — oznajmił wesoło Jack, po czym zasalutował im wszystkim i uciekł, a jego śmiech rozbrzmiewał za nim.

Sandy westchnął, chwytając kota za pomocą wąsów stworzonych z piasku. Kot syknął, wyglądając na bardzo zirytowanego, ukazując zęby i pazury. Bunny, North i yeti szybko cofnęli się, dając mu przestrzeń.

Sandy zawahał się na moment, zanim zamknął drzwi lodówki, zabierając z niej wcześniej szynkę.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 04 Mar 2024, 16:44

Rozdział 28: Wakacyjne frustracje część 2 - Narodowy dzień uprowadzeń przez kosmitów

— Oprócz tego, że jest to równonoc wiosenna, dzisiaj jest również “Dzień porwań przez kosmitów”. — Jack rozpromienił się, patrząc na Sandy’ego. Uwielbiał te spotkania ze Strażnikami, nawet jeśli Bunny miał je przegapić ze względu na Wielkanoc, która miała być za niecałe dwa tygodnie. — Planujesz coś fajnego na wieczór?

Sandy roześmiał się i potrząsnął głową, machając przy tym lekceważąco ręką. Jack również się roześmiał. Chociaż jako Strażnicy mieli tendencję do obchodzenia wielu świat, robili to na swój własny sposób.

— Mówiąc o psikusach. — Tooth szturchnęła Jacka w łopatkę, przez co odskoczył poza jej zasięg. Miała ostre paznokcie i była tak zirytowała, że poczuł nieprzyjemne ukłucie, kiedy to zrobiła. — Co się dzieje ze wschodnim wybrzeżem? Czy nowy Brunszwik obraził cię osobiście? A może kłócisz się z Bunny’m?

Jack z trudem zachował uśmiech. Nie zamierzał myśleć o porażce, jaką były Walentynki. Nie będzie tego robił.

— To trochę dużo, jak na “Dzień śniegu” w Burgess. — North skinął głową, przeczesując dłonią długą brodę.

— Spokojnie. — Jack roześmiał się i machnął ręką. — Zniknie przed Wielkanocą.

Przynajmniej tak powinno być. Miał taką nadzieję. To nie tak, że miał pełną kontrolę nad wzorcami pogodowymi.

Odgłos szamotaniny, a potem coś dużego uderzającego o ziemię, odwróciło ich uwagę od pytania Jacka o warunki pogodowe, nad którymi nie panował. Wszyscy odwrócili się i spojrzeli na Bunny’ego, który lekko się trząsł.

— Bunny! — Jack nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy jego serce zabiło mu w piersi w nadziei.

— Nie sądziłem, że przyjdziesz! — zagrzmiał North, machając rękami w powietrzu.

— Tak, cóż. — Bunny wzruszył ramionami, starając się wyglądać nonszalancko, gdy spojrzał na Jacka z nieśmiałym, przepraszającym wyrazem twarzy. — Jestem trochę do przodu.

Dawał z siebie wszystko, aby mogli spędzić razem czas przed jego świętami.

Sandy pomachał ręką przed twarzą Jacka, gdy North i Tooth na chwilę odwrócili uwagę Bunny’ego. Sandy wskazał nad jego głową, gdzie unosił się stworzony za pomocą piasku spodek i obcy. Sandy uśmiechnął się szeroko i kilka razy wskazując z UFO na Bunny’ego.

— Och — westchnął Jack, podchodząc do Bunny’ego, starając się, aby jego głos był spokojny i nie roześmiać się. — O nie. Zostałem porwany przez kosmitę.

Bunny posłał mu pełne niezrozumienia spojrzenie, odsuwając się od pozostałych dwóch Strażników.

— Co?

Tooth parsknęła i zakryła usta dłońmi. Ramiona trzęsły się jej od tłumionego śmiechu.

— Założę się, że będą przeprowadzać na mnie wszelkiego rodzaju szalone eksperymenty — kontynuował Jack, podchodząc bliżej.

North otworzył szeroko oczy w szoku, a jego policzki zrobiły się lekko czerwone. Bunny rzucił Jackowi takie spojrzenie, jakby uważał, że zimowemu duchowi odbiło.

— I mogą nawet robić perwersyjne rzeczy z tyłkami — powiedział Jack, przechylając głowę na bok i spoglądając zalotnie na Bunny’ego.

Bunny nadal wyglądał na całkowicie zdezorientowanego.

— Jack. — North potarł nasadę nosa, wyglądając, jakby bolała go głowa. — Proszę, nie flirtuj z Bunny’m. Wiesz, że to denerwuje Yeti.

Bunny otworzył szerzej oczy, gdy nagle to zrozumiał.

— No nie wiem — powiedział, a na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech. — Myślę, że znajdę czas na jedną lub dwie sondy analne, zanim będę musiał wrócić do pracy.

North wydał z siebie dźwięk przypominający umierającego kota. Nastąpiła krótka chwila ciszy, po czym Tooth zaczęła śmiać się tak mocno, że jej skrzydła machały drżąco, aby pozostać w powietrzu.

— Racja. — Jack uśmiechnął się szeroko, a Bunny potrząsnął głową i otworzył dla nich tunel, przez który mogli wrócić do Nory. — Do zobaczenia.

Sandy uśmiechnął się i pokazał mu kciuk do góry, życząc szczęścia. Jack pomachał mu, po czym wskoczył do tunelu, a Bunny poszedł za nim, wydając z siebie radosne dudnienie.

Jack roześmiał się i rzucił do przodu, dając Bunny’emu szansę na pościg.

Narodowy dzień uprowadzeń przez obcych może stać się jego nowym ulubionym świętem.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyPon 04 Mar 2024, 17:07

Rozdział 29: Ta przyjaźń nie zadziała, jeśli nie będziesz odpowiadać na moje pijackie wiadomości

— Nie rozumiem. — Jack zmarszczył nos, patrząc na wiadomość. — Dlaczego myśli, że chcę być jego przyjacielem?

Być może nadal był trochę zły po tym, jak Pitch skrzywdził Baby Tooth, złamał mu laskę, a następnie wrzucił go do wąwozu. Między innymi.

— Możesz go o tym poinformować, jeśli napiszesz do niego sms-a — skomentowała Tooth, zajęta kierowaniem swoimi wróżkami.

Baby Tooth posłała Tooth sceptyczne spojrzenie, z którym Jack się zgadzał.

— Tak, ale jeśli w ogóle odpowiem, pomyśli, że jesteśmy przyjaciółmi. — Jack wzruszył ramionami. — Jeśli nie odpowiem, to może dostanie wskazówkę.

Prawdopodobnie? To było, co? Trzecia wiadomość pod wpływem alkoholu w tym tygodniu? Zaczynał myśleć, że Pitch może mieć problem.

Albo to, albo znowu spotykał się z Sandy. Sandman mógł pić wino jak wodę i sięgając po kolejne porcje, a dotrzymanie mu kroku było prawie niemożliwe.

Tooth przewróciła oczami, a Jack skinął w milczeniu głową, zgadzając się, że subtelność nie zadziałałby w przypadku Boogiemana.

— Dlaczego go nie zablokujesz? — zapytała Tooth energicznym i praktycznym tonem.

Baby Tooth pisnęła z oburzenia.

— Co?! — Jack wyprostował się, powtarzając słowa przyjaciółki. — I przegapić taką rozrywkę?!

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) EmptyWto 05 Mar 2024, 08:42

Rozdział 30: Zamiana ról

— Chyba sobie ze mnie żartujesz. — Słowa wypowiadane z australijskim akcent wydobywające się z gigantycznego jutowego worka były podszytą zdrową dawną irytacji.

Jack jedynie powstrzymywał się od uśmiechania i podskakiwania z podekscytowania, gdy Yeti wyciągnął olbrzymiego, szarego zająca z worka, zachowując się zupełnie jak nastolatek, na jakiego wyglądał. Nie miało znaczenia, że był najstarszym ze Strażników, starszym niż sama Ziemia, jego rdzeń Radości i Zabawy wpływał na niego, niezależnie od tego, czy było to właściwe, czy nie.

Nadal nie był pewien, czy Manny miał rację, twierdząc, że “Zajączek Wielkanocny” był najnowszym Strażnikiem. Bunny to jeden z najbardziej zrzędliwych facetów, jakich Jack kiedykolwiek spotkał, ale wyglądało na to, że lubi dzieci. Jack musiał to przyznać. A Bunny pozostał tu przez zaskakujący czas, biorąc pod uwagę, jak szybko większość wiosennych duchów przemijała. Trudno być starym “Nowym Życiem”.

— O tak. — Warknięcie Bunny’ego zwrócił uwagę Jacka z powrotem na toczącą się rozmowę. Brakowało mu zadowolonego komentarza Northa, ale reakcja Bunny’ego z nawiązką to rekompensowała. Gigantyczny zając wyglądał, jakby chciał odgryźć Northowi głowę, a następnie kopnąć ją na drugi koniec świata. Był wspaniały. Miał najeżone futro i mocno powściągliwy temperament. — Uwielbiam być wpychany do worka i rzucany przez magiczny portal.

Tym razem Jack nie mógł do końca stłumić śmiechu i w odpowiedzi otrzymał spojrzenie zmrużonych zielonych oczu. Jack tylko odwzajemnił uśmiech.

Bez względu na wszystko, to miało być bardzo zabawne.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Pią 22 Mar 2024, 22:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty
PisanieTemat: Re: [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)   [RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31) Empty

Powrót do góry Go down
 
[RotG][T][Z] Krótkie fanfiki z fandomu Strażników Marzeń [AB/JF] (31/31)
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» [RotG][T][M] Należna przysługa [PB/JF]
» [RotG][T][M] Rozwiń swoje skrzydła [E.AB/JF]
» [RotG][T][M] Zaproszenie [PB/JF]
» [RotG][T][Z] Tylko pocałunek [K.AB/JF](5/5)
» [RotG][T][M] Wiśniowe pocałunki [K.AB/JF]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: