~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Empty
PisanieTemat: [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]   [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] EmptyCzw 03 Gru 2020, 00:14

Fandom/Fandomy: MCU
Tytuł tłumaczenia: Embargo Gofrowo-Kawowe
Link do oryginału: TUTAJ
Autor/autorzy: JokerFox
Beta/bety: Wirka pobieżnie przejrzała, ale, wytykajcie błędy, uroczyście przysięgam, że nie poprawię żadnego, bo edytowanie psuje formatowanie, ale możecie wytykać!
Pairing: Loki/Tony Stark
Zgoda: Czekam
Gatunek: Hmm. Humor. Przynajmniej w głównej mierze. I trochę horroru, bo brak kawy.
Ostrzeżenia: Brak



Embargo Gofrowo-Kawowe


Kiedy Thor rozwinął... specyficzne przywiązanie do gofrownicy, Tony nie był tym zbyt zdziwiony. Cóż, to kłamstwo - słowo “przerażony” pasowałoby tu o wiele bardziej (weźcie się, Thor rozmawiał z nią jak z czującą istotą, jak to niby ma nie być przerażające, nieważne jak często Steve twierdził, że to słodkie, to było przerażające, okej, a Clint powinien zamknąć się z tą całą gadką o szklarniach) ale bądźmy szczerzy, Bóg Piorunów to, gdy weźmie się wszystko pod uwagę, nieszkodliwy szczeniaczek.

Nie posłuchał, gdy Stark powiedział mu, że gofrownica powinna zostać w kuchni - zamiast tego, czasami zabierał ją ze sobą na misje, ale przeważnie siadał z nią w salonie razem z miską ciasta, żeby móc robić gofry podczas wspólnego oglądania telewizji, co milioner mógł zakwalifkować, jako “społecznie akceptowalne”. Ludzie jedzą przed telewizorem, a skoro Odinson chce swoje gofry robione na świeżo - okej.

Raz miał miejsce pewien… incydent, który spowodował, że gofrownica zmarła - popsuła się, popsuła] na miłość Boską, to nie osoba, to maszyna i to nawet nie taka, która plasowała się gdzieś pomiędzy, jak Dummy czy Jarvis i Tony nie zamierzał nigdy, przenigdy dopuścić do tego, aby ten stan rzeczy uległ zmianie.

Zanim zwykła... śmierć mogła rozwinąć się w coś o wiele gorszego, Tony zabrał Thora, by kupić nową i jeśli przez to skończyli kupując taką, która robiła gofry w kształcie serduszek... cóż, okej. Zresztą była z Ikei, co w jakiś sposób dziwnie pasowało i posiadała kilka dodatkowych instrukcji i bonusów dla obcokrajowców takich, jak Bóg Piorunów. Poza tym, serduszkowe gofry męskie.

A potem na skutek pewnych manewrów związanych z polityką oraz kilku szybkich, dużych misji kończących się schwytaniem paru złoczyńców i zanim zdążyli się obejrzeć, Loki mieszkał razem z nimi. Miało to więcej wspólnego z tym pierwszym aspektem (najwyraźniej Bóg Kłamstw postanowił zwrócić się na ścieżkę prawości i przez cały ten okres walczył po ich stronie, i nagle on i Coulson stali się najlepszymi kumplami, co było dziwaczne na tak wielu poziomach), niemniej jednak wynik był jednoznaczny - Laufeyson mógł nie otrzymać oficjalnej łatki Avengersa (przy czym sam się upierał), ale mieszkał z nimi, jadł z nimi oraz towarzyszył im, gdy szli na “wyprawy”.

Ich "wyprawy" to oczywiście misje, chociaż Bóg Kłamstw traktował je, jak zabawne wycieczki, gdzie wszyscy przebierają się i wyruszają, by siać chaos. Tony czuł się raczej urzeczony tym nastawieniem; wszyscy inni w końcu stawali się zmęczeni jego dogryzaniem, ale Loki nigdy, i w końcu podczas każdej "wycieczki" przekomarzali się nawzajem, bez przerwy. W rezultacie, inni często mieli naprawdę dość jednego i drugiego, ale dla samego inżyniera stanowiło to najlepszą rozrywkę. Miłym efektem ubocznym stało się także to, iż dzięki temu sam Laufeyson zaczął integrować się lepiej z zespołem, co nie było takie proste na początku. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę ile w przeszłości zielonooki mag namieszał, ale przecież nie on jeden w ich dziwnej rodzinie nie posiadał całkowicie czystej karty. Biorąc wszystko pod uwagę, jedynie Steve miałby prawo do oceniania Lokiego w ten sposób - gdyż karta Kapitana Ameryki nie tylko była czysta, ale również wypolerowana i lśniła osobliwym blaskiem; na szczęście sam superżołnierz posiadał w sobie zbyt dużą dawkę dobroci, żeby robić takie rzeczy.

Podsumowując, pewnego dnia Stark ze zdziwieniem zauważył, iż cieszy go obecność Boga Kłamstw. Po około dwóch miesiącach tenże stał się już całkowicie zintegrowany z domem i wydało się, że nawet mu tam wygodnie, o czym świadczyć mogły rosnące w liczbie i sile żarty.

To wtedy właśnie powstało embargo gofrowo-kawowe.

Na początku, wszystko było zabawne. Gofrownica wyglądała zupełnie normalnie, gdy Thor wlewał do niej ciasto i zamykał ją, ale po otwarciu jej, w celu wyjęcia gotowego już przysmaku zaczął zauważać, iż jego gofr ma na wierzchu wypalony jakiś śmieszny kształt.

I tak, najpierw były to różnorakie twarze - począwszy od Avengersów po ludzi z Asgardu (ale nigdy Odyna, jak zauważa Tony), potem wiadomości w języku runicznym - które, wnioskując z reakcji Odinsona wydawały się wahać od zabawnych przez obraźliwe do niepokojących, lecz kiedy Clint zaangażował się w tę sprawę, miarka się przebrała. Oznaczało to, iż Thor skończył z wypalonymi penisami na swoich gofrach. Bóg Piorunów nie uznał tego za zabawne i miał ten swój smutny, szczenięcy wyraz twarzy, jak ktoś, komu właśnie ukradziono kociaka, ale najwidoczniej nadal to nie była jeszcze ta reakcja, na którą oczekiwał Bóg Kłamstw. Więc ostatecznie zaczął mieszać ze smakiem ciasta i to w końcu spowodowało, że Odinson zdecydował się na kontratak.

Oczywiście, wszystko utrzymał w nurcie dobrego poczucia humoru. Ale wyglądało na to, że istnieje długa (a pamiętajmy, że są Asgardczykami, więc to oznacza naprawdę długą) tradycja wojen na żarty pomiędzy Lokim, a Thorem, a znając tego drugiego, nawet jeśli wszystko było tylko zabawą, to nadal stanowi bardzo poważną sprawę.

A Loki, przez te kilka miesięcy, zdążył się emocjonalnie przywiązać do ekspresu do kawy.

To jedna z tych ekstrawaganckich maszyn (ta jedna o kilka poziomów bardziej, niż inne sprzęty w ich kuchni, ponieważ, bądźmy poważni, to Avengers Tower, tam wszystko było choć trochę ekstrawaganckie) z dyszami, które dają około miliarda różnych rodzajów kawy i espresso, i cappuccino, i latte, i wstaw-tutaj-dowolną-wymyślną-włoską-nazwę-kawy, a nawet kilka rodzajów gorącej czekolady.

Prawdę powiedziawszy, Bóg Kłamstw nie był jedynym, który rozwinął uczucia względem tej maszyny; sam Tony był w niej głęboko zakochany, podobnie jak Bruce, a także Natasha i Clint. Steve i Thor też ją doceniali, chociaż w mniejszym stopniu, podobnie jak każda z osób odwiedzających Avengers Tower, ponieważ ekspres był po prostu niesamowity. Oczywiście, robiony na zamówienie, ponieważ kawa to poważna sprawa wszędzie tam, gdzie mieszka Stark, a tak naprawdę większość Avengersów była napędzana kawą przez jakieś... siedemdziesiąt procent czasu. Z wyjątkiem Rogersa, na którego kofeina nie miała wpływu i Odinsona, który dostał dożywotni zakaz, ponieważ Bóg Piorunów plus kofeina to przepis na katastrofę.

I właśnie dlatego Thor zdecydował, że zabranie się za ekspres do kawy to dobry sposób na odwet.

Tony nie miał pojęcia, jak to zrobił, ale udało mu się napsocić ze wszystkimi dyszami. Kawa, która akurat była robiona, nagle przybierała inny kolor (np. neonowy róż lub toksyczną zieleń, oferujące dodatkowo dziwny posmak w ustach) i to tylko wtedy, gdy miało się szczęście - jeśli nie, ekspres wypluwał z siebie sok pomarańczowy z dyszy do cappuccino i tak dalej.

W rezultacie, Avengers Tower została nagle opanowana przez pozbawione kofeiny, bardzo porywcze potwory. Coulson wysyłał sympatycznych stażystów po hektolitry kawy, ponieważ Bóg Piorunów nie namieszał tylko z ich maszyną; sprawił, iż wszystkie inne znajdujące się w budynku ekspresy przestały działać, co odbiło się nie tylko na Avengersach, ale także na wszystkich innych pracownikach na niższych piętrach.

Co więcej, Odinsona nigdzie nie można było znaleźć, żeby na niego nawrzeszczeć, gdy już to odkryli. Pod koniec dnia wszyscy osiągnęli psychotyczny stan, Loki w szczególności, ponieważ w swojej pozbawionej kofeiny irracjonalności ludzie stwierdzili, że to dobry pomysł, by wyładowywać na nim swoją frustrację. To, co powiedziano, niebyło miłe i owszem, Laufeyson przyjmował ciosy równie dobrze, jak i je oddawał, ale nie w tym rzecz.

Trzynaście godzin po ostatnim potwierdzonym użyciu ekspresu do kawy (Bóg Kłamsw zrobił sobie gorącą czekoladę około czwartej nad ranem) ten znowu zaczął działać normalnie. W przeciągu niespełna 60 kolejnych minut każdy przeszedł od niedoboru kofeiny do jej przedawkowania, roztrzęsienia i manii.

Clint, Natasha i Stive wrócili do bicia się nawzajem na siłowni, tylko tym razem z nadwyżki energetycznej, zamiast z frustracij, a Loki, Tony i Bruce rozpoczęli wielozadaniową burzę mózgów w ogólnym laboratorium (każdy z nich miał też swoje własne, ale prywatne laboratorium jest jak szuflada na bieliznę - nikogo nie wpuszczasz, ani po to, aby mógł zobaczyć twoją bieliznę, ani tym bardziej, żeby zerknąć na twoje znoszone, wygodne bokserki w tym uroczym białawym kolorze, które miałeś na sobie przez zdecydowaną większość czasu przez ostatnie dziesięć lat) co sprawiło, że każdy z nich robił co najmniej trzy rzeczy jednocześnie, niektóre wspólnie, było w tym też dużo bełkotania, i stałego dopływu kawy. Po około trzech godzinach od startu powoli zaczęli wyłaniać się z pomieszczenia, z oczami, których pozazdrościłoby niejedno zombie, oszołomieni. Prawdopodobnie udało im się dokonać dwóch niemożliwych i pięciu wysoko nieprawdopodobnych rzeczy w tym czasie. A może to wszystko to kupa bezużytecznych bzdur - ciężko teraz powiedzieć.

Tak. To nie był zbyt dobry dzień.

Kiedy Stark obudził się następnego dnia, pierwszą rzeczą, którą zrobił, było sprawdzenie ekspresu do kawy - nie tylko jego dopadł taki impuls, wszyscy inni stali się trochę przewrażliwieni na tym punkcie. Wyglądało na to, że Bóg Kłamstw rozbił obóz tuż obok niego, siadając na blacie i wpatrując się w każdego przechodnia ze zmrużonymi oczami, jak jastrząb pilnujący swoich młodych.

- Wiem, jak to zrobił - poinformował ponuro Tony'ego. Głaskał przy tym maszynę, co było trochę śmieszne i miliarder zapewne wyśmiewałby się z niego, gdyby nie to, że od kilku sekund, nieświadomie, robił to samo.

Nie. Odinson poważnie namieszał w tym przypadku, więc kiedy wrócił (z hotelu, w którym najwyraźniej spędził noc, razem z Jane, płacąc gotówką, co wyjaśnia, dlaczego Stark nie mógł go znaleźć) wszyscy wzięli sobie za punkt honoru, żeby go o tym poinformować. To oznaczało bardzo wiele wrzasków, które tak właściwie zawiadomiły Tony'ego i Lokiego o tym, że Bóg Piorunów postanowił wrócić - Clint napotkał go na korytarzu i zaczął od razu krzyczeć. Mag i geniusz nie ruszyli się; wiedzieli, że Thor zbliżał się do ich miejscówki przez szereg różnorakich odgłosów, świadczących o największej fali krytyki, na którą stać Avengersów - rozczarowana przemowa Steve'a, wymuszony spokój Bruce'a ("to nie był twój najlepszy pomysł, Thor"), wściekły syk Natashy tuż przed wejściem do kuchni.

W końcu, Odinson pojawił się w pomieszczeniu, jego brwi były zmarszczone - musiało zacząć do niego docierać, że naprawdę przesadził angażując w wojnę ekspres do kawy i w tym momencie Loki wystrzelił ze swojego miejsca (naprawdę zrobił wrażenie polującego jastrzębia zauważył Tony i dopilnował, by Jarvis wyłowił z nagrań kamer stosowne ujęcia) wrzeszcząc na swojego brata.

W przeciągu następnych dwudziestu minut wszyscy dowiedzieli się, że żartobliwe wojny owszem, majstrowanie przy ekspresie do kawy NIE, NIE, ZŁY THOR i to, że Bóg Piorunów zaangażował w to Eddę (którą Loki najwyraźniej niezbyt lubił) było czymś znacznie bardziej niż trochę nikczemnym. Odinson okazał skruchę i tak dalej, wyraźnie widząc zasadność jednego z argumentów (to, że angażowanie w walkę ludzi, którzy nie są bezpośrednio stroną, w wojnę na żarty, nie jest dobre), a miliarder odnosi wrażenie, że akcja z ekspresem to też był pomysł Eddy. Wnioskując po tym, jaką minę przyjął mag, tajemnicza Edda także usłyszała niekończącą się litanię.

Podczas przysłuchiwania się tyradzie Laufeysona (w co najmniej dwóch językach, Tony nie był w stanie zrozumieć więcej niż połowy), Stark podjął decyzję. Kiedy mag nieco stonował swoją wypowiedź, Tony postanawił przejąć kontrolę nad sytuacją. To trochę jak kopanie szczeniaczka, serio, Thor wygląda na maksymalnie skruszonego, ale majstrowanie przy ekspresie do kawy jest naprawdę, naprawdę nie w porządku.

- I właśnie dlatego - powiedział, kończąc swoją przemowę. - Zabieram ekspres do kawy i gofrownicę.

Loki odwrócił się i spojrzał na geniusza z wyrazem absolutnej zdrady wymalowanej na twarzy; twarz Thora wyrażała dokładnie tak samo i to było niemalże komiczne. Skreślcie to, to naprawdę przezabawne. Stark postanowił się tym ponapawać, bo chociaż miał gdzieś gofrownicę i to, co zrobił z nią Bóg Kłamstw, to bardzo zależało mu na ekspresie, a wczoraj był jednym z najgorszych dni, które pamiętał. Naprawdę. Najgorszych.

- Tony, nie! - krzyknął Loki.

- Nie moja gofrownica! - dodał Thor, z szeroko otwartymi i proszącymi oczami.

- Dlaczego mi to robisz? - kontynuował mag i wow. Miliarder zawsze myślał, że to Odinson jest ekspertem od miny kopniętego szczeniaka (i wciąż był), ale jakimś cudem ten sam wyraz na twarzy Laufeysona miał o wiele większy wpływ na niego. Może stał się trochę odporny na Boga Piorunów po dłuższej ekspozycji? Nie sądził, że to prawdopodobne, ale zawsze może posłużyć za wytłumaczenie.

- Ponieważ ewidentnie to ty to wszystko zacząłeś - powiedział stanowczo.

- Nie pozwolę ci. - Loki z obłąkanym, dzikim wyrazem twarzy rzucił się w stronę ekspresu, obejmując go obiema rękami. - Nie możesz go zabrać z daleka ode mnie!

Tony mruży oczy i krzyżuje ramiona.

- To mój ekspres do kawy, wykonany na moje specjalne zamówienie - wyjaśnia, bardzo powoli. - Mogę zabrać go gdziekolwiek sobie zażyczę.

I to robi. Odsuwając ciało Laufeysona ze swojej drogi, co wymaga kilku dobrze wycelowanych łaskotek, geniusz bierze ekspres do kawy i przenosi go do swojego laboratorium. Kiedy wraca do kuchni, nigdzie nie można znaleźć gofrownicy, ale Thor ma zbyt niewinną minę i Stark nie musi nawet pytać Jarvisa - z pełnym jadu uśmieszkiem Loki wskazuje szafę na pościel.

W tej sposób miliarder kończy zabierając gofrownicę i ekspres. Nadrabia to innym (niewinnym ofiarom, uwikłanym w okropną wojnę) kupując kolejny ekspres do kawy, na którym mu nie zależy i umieszczając go w kuchni, ale wciąż trafia na czarną listę wszystkich, bo najwidoczniej pozostali nie potrafią docenić zabezpieczenia, którego im udzielił do trwającej wojny pomiędzy Starkiem, a nordyckimi braćmi przez drugi dzień z rzędu zwłaszcza, gdy zostaje w to uwikłana ich kawa.

Jakkolwiek. To kwestia zasad. Tony nazywa ekspres Droptopper, ponieważ Pepper niedawno przywiozła mu holenderską lukrecję, i brzmi to dobrze etc, nigdy nie był najbardziej kreatywny, jeśli chodzi o nazywanie rzeczy. Dwie z jego obecnie aktywnych SI mają nazwy, które są tak naprawdę skrótami (JARVIS i DUM-E), a pozostałe dwa to U i Butterfingers. Jakieś pytania? Nie? Dobrze.

Przez następne trzy dni Tony zakopuje się w laboratorium, ponieważ ma tam wszystko, czego potrzebuje do życia, czyli kawę i naukę. Do tego łóżko i prysznic oraz kilka przekąsek. Pepper wciąż zmusza go do trzymania ich, próbując zachęcić do jedzenia czegokolwiek, gdy wpadnie w jeden ze swoich nastrojów (ma teorię, że jeśli je zobaczy, to może przypomnieć sobie o takiej potrzebie, jak odżywianie, co działa do pewnego stopnia), ale jego zdaniem nie jest to obowiązkowe. Nie ma też tutaj żadnych fochających się i emujących przyjaciół, którzy patrzą na niego krzywo, ilekroć się pojawia, co jest w tym wszystkim najlepsze. Naprawdę mógłby zostać tam na zawsze (lub przynajmniej przez kilka tygodni), gdyby nie Steve.

Kapitan Ameryka jest najlepszym przyjacielem Tony'ego. I potrafi być bardzo irytujący z tą całą swoją wrodzoną dobrocią i potrzebą harmonii. Niestety, jedną z najsilniejszych cech charakteru Rogersa jest jego niesamowita wytrwałość (lub upór, jak kto woli), a Stark nauczył się metodą prób i błędów, że ignorowanie przyjaciela nie działa na dłuższą metę.

Dlatego właśnie opracował dla Steve'a zestaw kodów. Nikt nie jest wpuszczany do laboratorium, chyba że geniusz wyraźnie ich zaprosi i będzie im towarzyszył, co samo w sobie nie zdarza się często; patrz: porównanie z szufladami na bieliznę. Ale czasem, z konieczności (czyli uporczywego napastowania przez swoich przyjaciół) Tony wymyślił kilka kodów, które przynajmniej dadzą ludziom sposoby do kontaktu z nim, jeśli to konieczne, a także absolutny kod nadrzędny, którego nie posiada nikt prócz Kapitana Ameryki i Natashy, i który ma zastosowanie w przypadku absolutnej sytuacji awaryjnej; nie do końca potrzebne, ponieważ jeśli miliarder dostanie ataku serca lub czegoś w tym rodzaju, Jarvis natychmiastowo zawiadomi wszystkich i otworzy laboratorium, ale na wszelki wypadek istnieje - głównie dlatego, iż powodował, iż Rogers czuł się z nim lepiej.

Jest jednak kilka innych kodów, które można nazwać przeciw-kodami i to rodzaj komunikacji niewerbalnej, która mierzy potrzebę Tony'ego do samotności w porównaniu z potrzebą Steve'a, by geniusz nie był sam. Na przykład, jeśli zamknie się w swoim laboratorium pod kodem Nie teraz kochanie, mam migrenę (którą ma), Steve musi użyć swojego przeciw-kodu poziomu 3a, potajemnie znanego jako Tony Tęsknimy Za Twoim Towarzystwem I Potrzebujemy Twojej Mądrej Porady (Steve nie przepada za kreatywnymi nazwami kodowymi Starka, dlatego kody Rogersa nie mają ich tam, gdzie ten może je zobaczyć), która znajduje się poniżej Musisz Jeść Tony (Poziom 2f w Stevomowie), ale powyżej Chodź, Pobaw Się Z Nami Tony, Tęsknimy Za Twoją Niesamowitą Mądrością I Niesamowicie Przystojną Twarzą (poziom 3b).

- Kapitan Rogers, sir, tęskni za pana towarzystwem i mądrą radą - mówi SI bardzo sucho, ściszając muzykę, aby zostać usłyszanym. Jeśli Steve użyłby 3B, Jarvis nie przeszkadzałby mu - ten kontr-kod nie jest silny wystarczający by przeciwdziałać migrenowemu levelowi, ale niestety, użył właśnie tego. To naprawdę niesprawiedliwe, że Tony nie może być zbyt dramatyczny w używaniu kodu blokującego, w przeciwnym razie używałby teraz Pocałowałeś Moją Siostrę. Steve może zabrać swoje 3A i iść z nim w diabły, ponieważ Rogers nigdy nie nadużywałby swoich kodów. W jakiś sposób pozbawia to całej frajdy z napadów złości.

Z westchnieniem, Tony zapisuje kod i szybko bazgrze kilka notatek na temat tego, co zrobić z nim później, zanim odwraca się na krześle, twarzą do wejścia i Kapitana Ameryki.

- Dobrze, dobrze, pozwól mu wejść.

Steve unosi brwi, kiedy drzwi się otwierają.

- Skończyłeś już z tym napadem złości?

Stark skrzywił się, krzyżując ramiona.

- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego to ja mam porzucić swój napad złości. To Thor jest jedynym, który zranił Droptoppera. - Może powinien też nazwać gofrownicę, ale w tym celu musiałby w niej trochę pogrzebać (nie może po prostu nazwać czegoś, jeśli nie spojrzał w jego wnętrze, to niewłaściwe), a biedna maszyna ma już dość całego tego majstrowania w przeciągu kilku ostatnich dni.

- Droptopper? - zdziwił się Rogers, mrugając. Potrząsnął głową, zrzucając to na dziwactwa geniusza. - Nieważne. Tony, musisz oddać gofrownicę i ekspres do kawy.

- Droptoppera - poprawił go miliarder. Po czym zmarszczył brwi. - To jest 3a? Niby w jakim względzie to ma być 3a? Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Wiem to na pewno - ponieważ to ja jestem jedynym, który założył konto dla niego, okej, przekonał do tego Pepper, i który wyjaśnił, jak działają karty kredytowe - że Thor posiada konto w banku i może po prostu kupić nową gofrownicę. I przecież kupiłem nowy ekspres do kawy, którym powinien wszystkim pasować doskonale, ponieważ i tak piją zwyczają kawę, dziwaki. - Co nie było do końca prawdą, Clint lubił wymyślne, potrójne frapuccino z syropami w dwóch różnych smakach i bitą śmietaną, ale mógł przecież pójść po takie do kawiarni, czy coś w tym stylu - w Nowym Jorku jest ich więcej, niż ludzi, a przynajmniej Tony łapie się na tym, że czasami tak właśnie myśli.

- Tony - mówi poważnie Steve, stając tuż przed nim i kładąc mu ręce na ramionach. - Musisz je oddać.

Miliarder nadąsał się.

- Nie.

Przez dłuższą chwilę tylko tak stali i gapili się na siebie, i Stark zauważa niechybne podobieństwo do podobnych sytuacji z czasów swojego dzieciństwa, gdy jego nianie kazały zrobić coś, czego nie chciał. Może z mniejszą dozą problemów z porzuceniem, które były wtedy przyczyną jego odmowy.

Kapitan zacisnął usta. Podniósł Tony'ego z fotela i zaczął wyciągać z warsztatu i po schodach.

- Co robisz? - narzeka Stark. - Byłem w trakcie robienia czegoś! - Co było prawdą, ale on zawsze jest w trakcie czegoś, a Steve użył 3a, więc szczerze nie sądził, że uda mu się z tego wywinąć.

Bez słowa, Rogers wepchnął geniusza do kuchni, gdzie Loki siedział na stole (ma słabość do siadania na wysokich miejscach, choć nie tak ekstremalne, jak fetysz Clinta), z kolanami podciągniętymi do piersi i owiniętymi wokół nich ramionami. Wpatrywał się ponuro w nowy ekspres do kawy. Kiedy miliarder wszedł do pokoju, spodziewał się jakiejś reakcji, na przykład w postaci syczenia, ale wszystko, co dostaje to złowrogie spojrzenie posłane mu kątem oka. Tony naprawdę jest tym trochę rozczarowany - nie to, że jest zazdrosny czy coś, w porównaniu do reakcji, którą otrzymał Thor, ale, serio. Mag mógłby mu poświęcić trochę więcej uwagi.

- Jest taki od wczoraj - wysyczał Steve.

Okej, Loki się focha i jest to o wiele bardziej manifestacyjne niż cokolwiek, co kiedykolwiek zrobił Stark. To wymaga specjalnych zdolności, ponieważ Tony jest prawdziwą drama queen i wszyscy o tym wiedzą, ale gdyby się chwilę nad tym zastanowić - tak samo Laufeyson. Geniusz nie bardzo widzi sens w tym - co niby miałby zrobić?

Wzdychając głośno, Kapitan bierze Tony'ego pod ramię i ciągnie do salonu, gdzie Thor siedzi w prawie takiej samej pozie, jak jego brat, tylko na sofie i wpatruje się w mały stolik, który postawili tam specjalnie dla niego i gorfownicy, ponieważ miał idealny rozmiar, aby urządzenie się tutaj mieściło i posiadało dodatkową półkę, na której takie rzeczy, jak cukier puder, posypka cukrowa, dżem, sos czekoladowy i syrop klonowy zagościły na stałe. Drugi zestaw, bo pierwszy był w kuchni, ale ten zaistniał wyłącznie dla Thora i jego gofrów, ponieważ ciągłe chodzene w tę i z powrotem to po prostu za duży kłopot (witajcie problemy pierwszego świata! Stark mógłby być na każdym plakacie z tym hasłem, dziękuję wszystkim za uwagę).

- Wow, oni naprawdę traktują swoje urządzenia kuchenne poważnie, nieprawdaż? - skomentował miliarder, kiedy Steve ciągnie go z powrotem do korytarza, aby móc porozmawiać. - Poza tym, gdzie są wszyscy? - Wieża zwykle nie jest aż tak pusta, chyba że istnieją jakieś mniejsze misje obejmujące tylko jednego lub dwóch Avengersów, ale Jarvis powiedziałby mu, gdyby coś takiego miało miejsce.

- Chciałbym, żeby bawiło mnie to tak samo, jak ciebie - odpowiedział Rogers. - Wyszli. Clint powiedział, że jest to za bardzo emowate, cokolwiek to znaczy.

Tony wyszczerzył się.

- No dalej, Kapitanie, przyznaj, że to trochę zabawne. Fochają się i emują z powodu gofrownicy, dlaczego niby to nie jest zabawne? Chociaż ekspres jest niesamowity, robiony na zamówienie i warty wylanych łez, ale szczerze, ta gofrownica, no cóż...

Steve westchnął.

- Musisz je oddać, Tony. Pokazałeś swój stosunek do tej sprawy i udowodniłeś swoją rację, wszyscy nauczyli się swojej lekcji, w którą zamieszany jest ekspres do kawy.

- Kto powiedział, że próbowałem udowodnić swoją rację? - marudzi Stark, ponownie krzyżując ramiona. - Naprawdę, jedynie próbowałem zabezpieczyć swoją własność. Poza tym, kupiłem zastępczy ekspres do kawy, który działa doskonale i nie wiem, z czym wszyscy mają problem.

- Ja też nie - przyznał Steve. Nie był zbytnio kawoszem, kofeina na niego nie działała, a do tego uważał, że jest nadzwyczaj gorzka. - Ale najwyraźniej, twój jest najlepszy.

- Oczywiście, że jest, bo był robiony na zamówienie.

Kapitan wzruszył ramionami.

- Loki chce gorącej czekolady ze spienionym mlekiem i bią śmietaną. Najwyraźniej jedynie twój ekspres do kawy może robić jedno i drugie w tym samym czasie. Obecnego nawet nie tknął.

Przygryzając dolną wargę, Tony spogląda na kuchnię.

- No dalej, Tony - zaczyna Steve. - Nie zrobią tego znowu, jest im przykro. Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? To nie wina Lokiego, że Thor zaatakował ekspres do kawy, a z resztą żaden z nas nie wiedział, że jesteś aż tak emocjonalnie przywiązany do niego konkretnie.

- Jest robiony na zamówienie - poinformował wyniośle miliarder. Nie tylko robiony na zamówienie, ale także stworzony przez użytkownika. Stark dosłownie maczał w tym swoje palce. To praktycznie jego dziecko. - Poza tym, nazywa się Droptopper.

Kapitan poczekał cierpliwie. W końcu Tony westchnął ze zniecierpliwieniem.

- Dobra. Chodź, pomożesz mi nieść.

Razem wnieśli do kuchni gofrownicę i Droptoppera. Steve zabrał drugi ekspres do kawy i wymamrotał coś o podarowaniu go biednym gościom z biura poniżej, co, jak Tony doskonale wie, sprawi, że nie będzie go przynajmniej przez godzinę, ponieważ nikt nie pozwoli odejść mu bez obowiązkowego okazania dbałości i troski o nich. Ludzie pracujący w wieży powinni być zbyt profesjonalni, aby oddawać cześć superbohaterom i kiedy to potrzebne, naprawdę są (na przykład nikt nie próbuje zrobić im ukradkowych zdjęć), ale po prostu nie tak działa natura ludzka przez większość czasu i Rogers naprawdę przejmuje się tym, jak radzą sobie ich dzieci. To okropne, w ten niezrozumiały uroczy sposób.

Starl umieszcza Droptoppera we właściwym miejscu i cofa się, czekając na reakcję Lokiego.

Kiedy żadna nie nadchodzi, odwraca się i zauważa, że Bóg Kłamstw mierzy go mieszanką gniewu i dąsania się w naprawdę epickich proporcjach. Przez chwilę mierzą się wzrokiem; potem Stark wzdycha i wyjmuje z szafki specjalny, duży kubek Laufeysona. Wrzuca do niego trochę małych marshmallows, a potem przygotowuje dla maga kubek gorącej czekolady z syropem miętowym, bitą śmietaną i spienionym mlekiem. Z perspektywy czasu, tak naprawdę geniusz nie wziął pod uwagę uzależnienia Lokiego od gorącej czekolady, kiedy zabrał Droptoppera.

Bóg bierze od niego czekoladę, jak daninę, która przyszła zdecydowanie za późno, ale kiedy miliarder wręcza mu łyżeczkę, aby mógł zgarnąć bitą śmietanę, spienione mleko i rozpuszczające się pianki (które, szczerze powiedziawszy, stanowią około 1/4 całego kubka) wydaje się już częściowo udobruchany. Przez chwilę Tony obserwuje, jak Loki, z wyciągniętymi już teraz przed siebie nogami, wysuwa język, żeby zlizać śmietanę z łyżki. Wygląda przy tym na doskonale zadowolonego, w pewnym sensie przypomina przy tym kota, który właśnie upolował mysz.

To niezwykłe, jak bardzo cichy przy tym jest, a atmosfera wokół nich wibruje od dziwnego napięcia, którego Stark nie potrafi zbytnio umiejscowić. Odkrywa, że ma ochotę sięgnięcia po Lokiego co jest, cóż, dziwne. Okej, wszyscy Asgardczycy lubią kontakt cielesny, a zwłaszcza przytulanie - cała ekipa nauczyła się tego z Thorem, a potem z samym Bogiem Kłamstw, gdy okazało się, że w tej sprawie nie jest wyjątkiem. Kolejny dowód na to, jak bardzo przystosowali się do Odinsona, który lubił przyciągać ludzi, pozornie przypadkowo do bardzo długich uścisków - do tego stopnia, że żaden z nich nawet nie mrugnął, gdy po raz pierwszy zobaczyli braci przytulająch się na kanapie. Z innymi Loki jeszcze się nie przytulał w ten sposób, ale dotyka wszystkich od niechcenia, a od niedawna - także celowo, prawie bez wahania.

Przypominając sobie te wszystkie razy, kiedy Bóg Kłamstw go dotykał, Stark stwierdza, że może nie jest to aż takie dziwne, zwłaszcza, że sam robił to w stosunku do innych (Tony też jest dotykalski, choć w trochę inny sposób niż nordyccy bracia), więc wyciąga rękę i przeczesuje palcami miękkie włosy Laufeysona. Ten nie reaguje w żaden sposób, może poza krótkim spojrzeniem na niego, zanim z powrotem skupia się na swojej gorącej czekoladzie, ale miliarder nie sądzi, iż wyobraził sobie sposób, w jaki głowa Lokiego przechyla się, aby być dotykaną jeszcze bardziej. Kontynuuje więc obejmowanie jej i przeczesywanie. To nie pierwszy raz, kiedy to robi, w sensie dotykanie włosów maga, więc wie z doświadczenia, jakie są miękkie, jeszcze zanim dotknął ich tym razem - ale to pierwszy raz od bardzo dawna i w jego ruchach jest mniej swobodności niż zwykle.

Loki spokojnie je łyżką swoją gorącą czekoladę. Kiedy cała bita śmietana, pianki i spienione mleko są już zjedzone, odkłada ją i zaczyna sączyć samą czekoladę, wyraz twarzy świadczy o błogości i spokoju. W końcu, napój się kończy i Laufeyson odkłada kubek, i nareszcie zwraca swoją uwagę na Tony'ego.

Stark cofnął rękę, jakby nagle coś go oparzyło; głównie odruchowo, nie ze względu na wyraz twarzy maga, który nadal jest niesamowicie harmonijny i zrelaksowany. Bóg Kłamstw reaguje na to dziwnym, nieśmiałym uśmiechem i zeskakuje z blatu, znajdując się niemalże przyciśniętym przez ciało miliardera. Tony cofa się z opóźnieniem, ale Loki podąża za nim. Bez słowa obejmuje twarz geniusza, dłonie ma rozgrzane od gorącej czekolady, po czym pochyla się i przyciska swoje usta do warg drugiego mężczyzny. Zdecydowanie, nie robili tego wcześniej, no może za wyjątkiem jednego razu. Dwóch, jeśli liczymy pocałunki po pijaku. Nieco więcej, jeśli zechcemy dodać muśnięcia w policzek lub czoło, ale naprawdę, nie jesteśmy w gimnazjum, więc nie.

Usta maga są ciepłe i mają posmak czekolady i Stark odczuwa tak jakby potrzebę przygryzienia ich, więc robi to, ale także ma ochotę spróbować tego smaku swoim językiem, co także czyni. W pewnym sensie chce tego wszystkiego naraz, a Laufeyson, jego zdaniem, wycofuje się trochę zbyt szybko - nie udało mu się zrobić nawet połowy rzeczy, które chciał. Dziwne jest to, że brakuje mu tchu.

- Nigdy więcej majstrowania przy sprzęcie kuchennym - mruczy mag. Miliarder w odpowiedzi jedynie przytakuje, a Loki wybucha śmiechem, a potem odchodzi, zostawiając go samego w kuchni.

Okej. Cóż, przynajmniej jest teraz w lepszym nastroju.

Tony odchrząkuje i decyduje, że najwyższy czas, by powiedzieć Thorowi, iż jego gofrownica powróciła. Odinson prawdopodobnie go nie pocałuje (w przeciwieństwie do Lokiego, Bóg Piorunów tego nie robi, i może jego brat też tego nie robi z innymi ludźmi, niż Stark, ale geniusz nie jest pewien, czy jest już gotowy, aby myśleć o tym i o tym, co to może oznaczać), ale tak czy inaczej mogą być przytulasy, więc lepiej już mieć to wszystko z głowy.





Kiedy Thor rozwinął... specyficzne przywiązanie do gofrownicy, Tony nie był tym zbyt zdziwiony. Cóż, to kłamstwo - słowo “przerażony” jest bardziej na miejscu (weźcie się, Thor rozmawiał z nią jak z czującą istotą, jak to niby ma nie być przerażające, nieważne jak często Steve twierdził, że to słodkie, to było przerażające, okej, a Clint powinien zamknąć się z tą całą gadką o szklarniach) ale bądźmy szczerzy, Bóg Piorunów to nieszkodliwy szczeniaczek rozważając wszystkie za i przeciw.

Nie posłuchał, gdy Stark powiedział mu, że gofrownica powinna zostać w kuchni - zamiast tego, czasami zabierał ją ze sobą na misje, ale przeważnie siadał z nią w salonie razem z miską ciasta, żeby móc robić gofry podczas wspólnego oglądania telewizji, co, jak stwierdził milioner, mogło zostać społecznie akceptowalne. Ludzie jedzą przed telewizorem, a skoro Odinson chce swoje gofry robione na świeżo - okej.

Raz miał miejsce pewien… incydent, który spowodował, że gofrownica zmarła - popsuła się, popsuła] na miłość Boską, to nie osoba, to maszyna i to nawet nie taka, która plasowała się gdzieś pomiędzy, jak Dummy czy Jarvis i Tony nie zamierzał nigdy, przenigdy dopuścić do tego, by zmienił się ten stan rzeczy.

Zanim zwykła... śmierć mogła rozwinąć się w coś o wiele gorszego, Tony zabrał Thora, by kupić nową i jeśli przez to skończyli kupując taką, która robiła gofry w kształcie serduszek... cóż, okej. Zresztą była produkcji skandynawskiej, co w jakiś sposób dziwnie pasowało i posiadała bonus dla obcokrajowców takich, jak Bóg Piorunów. Serduszkowe gofry męskie.

A potem na skutek pewnych manewrów związanych z polityką oraz kilku szybkich, dużych misji kończących się schwytaniem paru złoczyńców i zanim się obejrzeli, Loki mieszkał razem z nimi. Miało to więcej wspólnego z tym pierwszym aspektem (najwyraźniej Bóg Kłamstw postanowił zwrócić się na ścieżkę prawości i przez cały ten okres walczył po ich stronie, i nagle on i Coulson stali się najlepszymi kumplami, co było dziwaczne na tak wielu poziomach), niemniej jednak wynik był jednoznaczny - Laufeyson mógł nie zostać mianowany Avengersem z nazwy (przy czym sam się upierał), ale mieszkał z nimi, jadł z nimi oraz towarzyszył im, gdy szli na “wyprawy”.

Ich "wyprawy" to oczywiście misje, chociaż Bóg Kłamstw traktował je, jak zabawne wycieczki, gdzie wszyscy przebierają się i wyruszają, by siać chaos. Tony czuł się raczej urzeczony tym nastawieniem; wszyscy inni w końcu stawali się zmęczeni jego dogryzaniem, ale Loki nigdy, i w końcu podczas każdej "wycieczki" przekomarzali się nawzajem, bez przerwy. W rezultacie, inni czasami robią się zbyt zmęczeni zarówno jednym, jak i drugim, ale dla samego inżyniera stanowiło to najlepszą rozrywkę. Miłym efektem ubocznym stało się także to, iż dzięki temu sam Laufeyson zaczął integrować się lepiej z zespołem, co nie było takie proste na początku. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę ile w przeszłości zielonooki mag namieszał, ale przecież nie on jeden w ich dziwnej rodzinie nie posiadał całkowicie czystej karty. Biorąc wszystko pod uwagę, jedynie Steve miałby prawo do oceniania Lokiego w ten sposób - gdyż karta Kapitana Ameryki nie tylko była czysta, ale również wypolerowana i lśniła osobliwym blaskiem; na szczęście sam superżołnierz posiadał w sobie zbyt dużą dawkę dobroci, żeby robić takie rzeczy.

Podsumowując, pewnego dnia Stark ze zdziwieniem zauważył, iż cieszy go obecność Boga Kłamstw. Po około dwóch miesiącach tenże stał się już całkowicie zintegrowany z domostwem i wydało się, że nawet mu tam wygodnie, o czym świadczyć mogły rosnące w liczbie i sile żarty.

To wtedy właśnie powstało embargo gofrowo-kawowe.

Na początku, wszystko było zabawne. Gofrownica wyglądała zupełnie normalnie, gdy Thor wlewał do niej ciasto i zamykał ją, ale po otwarciu jej, w celu wyjęcia gotowego już przysmaku zaczął zauważać, iż jego gofr ma na wierzchu wypalony jakiś śmieszny kształt.

I tak, najpierw były to różnorakie twarze - począwszy od Avengersów po ludzi z Asgardu (ale nigdy Odyna, jak zauważa Tony), potem wiadomości w języku runicznym - które, wnioskując z reakcji Odinsona wydawały się wahać od zabawnych przez obraźliwe do niepokojących, lecz kiedy Clint zaangażował się w tę sprawę, całość zaczęła przekraczać granice. Oznacza to, iż Thor skończył z wypalonymi penisami na swoich gofrach. Bóg Piorunów nie uznał tego za zabawne i miał ten swój smutny, szczenięcy wyraz twarzy, jak ktoś, komu właśnie ukradziono kociaka, ale najwidoczniej nadal to nie była jeszcze ta reakcja, na którą oczekiwał Bóg Kłamstw. Więc ostatecznie zaczął mieszać ze smakiem ciasta i to w końcu spowodowało, że Odinson zdecydował się na kontratak.

Oczywiście, wszystko utrzymał w nurcie dobrego poczucia humoru. Ale wyglądało na to, że istnieje długa (a pamiętajmy, że są Asgardczykami, więc to oznacza naprawdę długą) tradycja wojen na żarty pomiędzy Lokim, a Thorem, a znając tego drugiego, nawet jeśli wszystko jest utrzymane w ryzach dobrego humoru, to nadal stanowi bardzo poważną sprawę.

A Loki, przez te kilka miesięcy, zdążył się emocjonalnie przywiązać do ekspresu do kawy.

To jedna z tych ekstrawaganckich maszyn (ta jedna jest o kilka poziomów bardziej ekstrawagancka, ponieważ, bądźmy poważni, to Avengers Tower, tu wszystko takie jest) z dyszami, które dają około miliarda różnych rodzajów kawy i espresso, i cappuccino, i latte, i wstaw-tutaj-dowolną-wymyślną-włoską-nazwę-kawy, a nawet kilka rodzajów gorącej czekolady.

Prawdę powiedziawszy, Bóg Kłamstw nie był jedynym, który rozwinął uczucia względem tej maszyny; sam Tony był w niej głęboko zakochany, podobnie jak Bruce, a także Natasha i Clint. Steve i Thor też ją doceniali, chociaż w mniejszym stopniu, podobnie jak każda z osób odwiedzających Avengers Tower, ponieważ ekspres był po prostu niesamowity. Oczywiście, robiony na zamówienie, ponieważ kawa to poważna sprawa wszędzie tam, gdzie mieszka Stark, a tak naprawdę większość Avengersów była napędzana kawą przez jakieś... siedemdziesiąt procent czasu. Z wyjątkiem Rogersa, na którego kofeina nie miała wpływu i Odinsona, który dostał dożywotni zakaz, ponieważ Bóg Piorunów plus kofeina to przepis na katastrofę.

I właśnie dlatego Thor zdecydował, że zabranie się za ekspres do kawy to dobry sposób na odwet.

Tony nie miał pojęcia, jak to zrobił, ale udało mu się napsocić ze wszystkimi dyszami. Kawa, która akurat była robiona, nagle przybierała inny kolor (np. neonowy róż lub toksyczną zieleń, oferujące dodatkowo dziwny posmak w ustach) i to tylko wtedy, gdy miało się szczęście - jeśli nie, ekspres wypluwał z siebie sok pomarańczowy z dyszy do cappuccino i tak dalej.

W rezultacie, Avengers Tower została nagle zamieszkała przez pozbawione kofeiny, bardzo porywcze potwory. Coulson wysyłał sympatycznych stażystów po hektolitry kawy, ponieważ Bóg Piorunów nie namieszał tylko z ich maszyną; sprawił, iż wszystkie inne znajdujące się w budynku ekspresy przestały działać, co odbiło się nie tylko na Avengersach, ale także na wszystkich innych pracownikach na niższych piętrach.

Co więcej, Odinsona nigdzie nie można  było znaleźć, żeby na niego nawrzeszczeć, gdy już to odkryli. Pod koniec dnia wszyscy byli prawie psychotyczni, Loki najbardziej, ponieważ w swojej pozbawionej kofeiny irracjonalności ludzie stwierdzili, że to dobry pomysł, by wyładowywać na nim swoją frustrację. To, co powiedziano, niebyło miłe i owszem, Laufeyson przyjmował ciosy równie dobrze, jak i je oddawał, ale nie w tym rzecz.

Trzynaście godzin po ostatnim potwierdzonym użyciu ekspresu do kawy (Bóg Kłamsw zrobił sobie gorącą czekoladę około czwartej nad ranem) ten znowu zaczął działać normalnie. W przeciągu niespełna 60 kolejnych minut każdy przeszedł od niedoboru kofeiny do jej przedawkowania, roztrzęsienia i manii.

Clint, Natasha i Stive wrócili do bicia się nawzajem na siłowni, tylko tym razem z nadwyżki energetycznej, zamiast z frustracij, a Loki, Tony i Bruce rozpoczęli wielozadaniową burzę mózgów w ogólnym laboratorium (każdy z nich miał też swoje własne, ale prywatne laboratorium jest jak szuflada na bieliznę - nikogo nie wpuszczasz, ani po to, aby mógł zobaczyć twoją bieliznę, ani tym bardziej, żeby zerknąć na twoje znoszone, wygodne bokserki w tym uroczym białawym kolorze, które miałeś na sobie przez zdecydowaną większość czasu przez ostatnie dziesięć lat) co sprawiło, że każdy z nich robił co najmniej trzy rzeczy jednocześnie, niektóre wspólnie, było w tym też dużo bełkotania, i stałego dopływu kawy. Po około trzech godzinach od startu powoli zaczęli wyłaniać się z pomieszczenia, z oczami, których pozazdrościłoby niejedno zombie, oszołomieni. Prawdopodobnie udało im się dokonać dwóch niemożliwych i pięciu wysoko nieprawdopodobnych rzeczy w tym czasie. A może to wszystko to kupa bezużytecznych bzdur - ciężko teraz powiedzieć.

Tak. To nie był zbyt dobry dzień.

Kiedy Stark  obudził się następnego dnia, pierwszą rzeczą, którą zrobił, było sprawdzenie ekspresu do kawy - nie tylko jego dopadł taki impuls, wszyscy inni stali się trochę przewrażliwieni na tym punkcie. Wyglądało na to, że Bóg Kłamstw rozbił obóz tuż obok niego, siadając na blacie i wpatrując się w każdego przechodnia ze zmrużonymi oczami, jak jastrząb pilnujący swoich młodych.

- Wiem, jak to zrobił - poinformował ponuro Tony'ego. Głaskał przy tym maszynę, co było trochę śmieszne i miliarder zapewne wyśmiewałby się z niego, gdyby nie to, że od kilku sekund, nieświadomie, robił to samo.

Nie. Odinson poważnie namieszał w tym przypadku, więc kiedy wrócił (z hotelu, w którym najwyraźniej spędził noc, razem z Jane, płacąc gotówką, co wyjaśnia, dlaczego Stark nie mógł go znaleźć) wszyscy wzięli sobie za punkt honoru, żeby go o tym poinformować. To oznaczało bardzo wiele wrzasków, które tak właściwie zawiadomiły Tony'ego i Lokiego o tym, że Bóg Piorunów postanowił wrócić - Clint napotkał go na korytarzu i zaczął od razu krzyczeć. Mag i geniusz nie ruszyli się; wiedzieli, że Thor zbliżał się do ich miejscówki przez szereg różnorakich odgłosów, świadczących o największej fali krytyki, na którą stać Avengersów - rozczarowana przemowa Steve'a, wymuszony spokój Bruce'a ("to nie był twój najlepszy pomysł, Thor"), wściekły syk Natashy tuż przed wejściem do kuchni.

W końcu, Odinson pojawił się w pomieszczeniu ze zmarszczonym czołem - musiało zacząć do niego docierać, że naprawdę przesadził angażując w wojnę ekspres do kawy - co powoduje, iż Laufeyson wystrzeliwuje ze swojego dotychczasowego miejsca (naprawdę zrobił wrażenie polującego jastrzębia, zauważa Tony i robi notatkę dla Jarvisa, aby wygenerował z tego zdjęcie z nagrań kamer, znajdujących się w pomieszczeniu) i zaczyna wrzeszczeć na swojego brata.

W przeciągu następnych dwudziestu minut wszyscy dowiedzieli się, że żartobliwe wojny owszem, majstrowanie przy ekspresie do kawy NIE, NIE, ZŁY THOR i to, że Bóg Piorunów zaangażował w to Eddę (którą Loki najwyraźniej niezbyt lubił) było czymś znacznie bardziej niż trochę nikczemnym. Odinson okazał skruchę i tak dalej, wyraźnie widząc zasadność jednego z argumentów (to, że angażowanie w walkę ludzi, którzy nie są bezpośrednio stroną, w wojnę na żarty, nie jest dobre), a miliarder odnosi wrażenie, że to też był pomysł Eddy. Wnioskując po tym, jaką minę przyjął mag, tajemnicza Edda także usłyszała niekończącą się litanię.

Podczas przysłuchiwania się tyradzie Laufeysona (w co najmniej dwóch językach, Tony nie był w stanie zrozumieć więcej niż połowy), Stark podjął decyzję. Kiedy mag nieco stonował swoją wypowiedź, Tony postanawił przejąć kontrolę nad sytuacją. To trochę jak kopanie szczeniaczka, serio, Thor wygląda na maksymalnie skruszonego, ale majstrowanie przy ekspresie do kawy jest naprawdę, naprawdę nie w porządku.

- I właśnie dlatego - powiedział, kończąc swoją przemowę. - Zabieram ekspres do kawy i gofrownicę.

Loki odwrócił się i spojrzał na geniusza z wyrazem całkowitej zdrady wymalowanej na twarzy; twarz Thora wyrażała dokładnie tak samo i to było niemalże komiczne. Skreślcie to, to naprawdę przezabawne. Stark postanowił się tym ponapawać, bo chociaż miał gdzieś gofrownicę i to, co zrobił z nią Bóg Kłamstw, to bardzo zależało mu na ekspresie, a wczoraj był jednym z najgorszych dni, które pamiętał. Naprawdę był.

- Tony, nie! - krzyknął Loki.

- Nie moja gofrownica! - dodał Thor, z szeroko otwartymi i proszącymi oczami.

- Dlaczego mi to robisz? - kontynuował mag i wow. Miliarder zawsze myślał, że to Odinson jest ekspertem od miny kopniętego szczeniaka (i wciąż był), ale jakimś cudem ten sam wyraz na twarzy Laufeysona miał o wiele większy wpływ na niego. Może stał się trochę odporny na Boga Piorunów po dłuższej ekspozycji? Nie sądził, że to prawdopodobne, ale zawsze może posłużyć za wytłumaczenie.

- Ponieważ ewidentnie to ty to wszystko zacząłeś - powiedział stanowczo.

- Nie pozwolę ci. - Loki z obłąkanym, dzikim wyrazem twarzy rzucił się w stronę ekspresu, obejmując go obiema rękami. - Nie możesz go zabrać z daleka ode mnie!

Tony mruży oczy i krzyżuje ramiona.

- To mój ekspres do kawy, wykonany na moje specjalne zamówienie - wyjaśnia, bardzo powoli. - Mogę zabrać go gdziekolwiek sobie zażyczę.

I to robi. Odsuwając ciało Laufeysona ze swojej drogi, co wymaga kilku dobrze wycelowanych łaskotek, geniusz bierze ekspres do kawy i przenosi go do swojego laboratorium. Kiedy wraca do kuchni, nigdzie nie można znaleźć gofrownicy, ale Thor ma zbyt niewinną minę i Stark nie musi nawet pytać Jarvisa - z pełnym jadu uśmieszkiem Loki wskazuje szafę na pościel.

W tej sposób miliarder kończy zabierając gofrownicę i ekspres. Nadrabia to innym (niewinnym ofiarom, uwikłanym w okropną wojnę) kupując kolejny ekspres do kawy, na którym mu nie zależy i umieszczając go w kuchni, ale wciąż trafia na czarną listę wszystkich, bo najwidoczniej pozostali nie potrafią docenić zabezpieczenia, którego im udzielił do trwającej wojny pomiędzy Starkiem, a nordyckimi braćmi przez drugi dzień z rzędu zwłaszcza, gdy zostaje w to uwikłana ich kawa.

Jakkolwiek. To kwestia zasad. Tony nazywa ekspres Droptopper, ponieważ Pepper niedawno przywiozła mu holenderską lukrecję, i brzmi to dobrze etc, nigdy nie był najbardziej kreatywny, jeśli chodzi o nazywanie rzeczy. Dwie z jego obecnie aktywnych SI mają nazwy, które są tak naprawdę skrótami (JARVIS i DUM-E), a pozostałe dwa to U i Butterfingers. Jakieś pytania? Nie? Dobrze.

Przez następne trzy dni Tony zakopuje się w laboratorium, ponieważ ma tam wszystko, czego potrzebuje do życia, czyli kawę i naukę. Do tego łóżko i prysznic oraz kilka przekąsek. Pepper wciąż zmusza go do trzymania ich, próbując zachęcić do jedzenia czegokolwiek, gdy wpadnie w jeden ze swoich nastrojów (ma teorię, że jeśli je zobaczy, to może przypomnieć sobie o takiej potrzebie, jak odżywianie, co działa do pewnego stopnia), ale jego zdaniem nie jest to obowiązkowe. Nie ma też tutaj żadnych fochających się i emujących przyjaciół, którzy patrzą na niego krzywo, ilekroć się pojawia, co jest w tym wszystkim najlepsze. Naprawdę mógłby zostać tam na zawsze (lub przynajmniej przez kilka tygodni), gdyby nie Steve.

Kapitan Ameryka jest najlepszym przyjacielem Tony'ego. I potrafi być bardzo irytujący z tą całą swoją wrodzoną dobrocią i potrzebą harmonii. Niestety, jedną z najsilniejszych cech charakteru Rogersa jest jego niesamowita wytrwałość (lub upór, jak kto woli), a Stark nauczył się metodą prób i błędów, że ignorowanie przyjaciela nie działa na dłuższą metę.

Dlatego właśnie opracował dla Steve'a zestaw kodów. Nikt nie jest wpuszczany do laboratorium, chyba że geniusz wyraźnie ich zaprosi i będzie im towarzyszył, co samo w sobie nie zdarza się często; patrz: porównanie z szufladami na bieliznę. Ale czasem, z konieczności (czyli uporczywego napastowania przez swoich przyjaciół) Tony wymyślił kilka kodów, które przynajmniej dadzą ludziom sposoby do kontaktu z nim, jeśli to konieczne, a także absolutny kod nadrzędny, którego nie posiada nikt prócz Kapitana Ameryki i Natashy, i który ma zastosowanie w przypadku absolutnej sytuacji awaryjnej; nie do końca potrzebne, ponieważ jeśli miliarder dostanie ataku serca lub czegoś w tym rodzaju, Jarvis natychmiastowo zawiadomi wszystkich i otworzy laboratorium, ale na wszelki wypadek istnieje - głównie dlatego, iż powodował, iż Rogers czuł się z nim lepiej.

Jest jednak kilka innych kodów, które można nazwać przeciw-kodami i to rodzaj komunikacji niewerbalnej, która mierzy potrzebę Tony'ego do samotności w porównaniu z potrzebą Steve'a, by geniusz nie był sam. Na przykład, jeśli zamknie się w swoim laboratorium pod kodem Nie teraz kochanie, mam migrenę (którą ma), Steve musi użyć swojego przeciw-kodu poziomu 3a, potajemnie znanego jako Tony Tęsknimy Za Twoim Towarzystwem I Potrzebujemy Twojej Mądrej Porady (Steve nie przepada za kreatywnymi nazwami kodowymi Starka, dlatego kody Rogersa nie mają ich tam, gdzie ten może je zobaczyć), która znajduje się poniżej Musisz Jeść Tony (Poziom 2f w Stevomowie), ale powyżej Chodź, Pobaw Się Z Nami Tony, Tęsknimy Za Twoją Niesamowitą Mądrością I Niesamowicie Przystojną Twarzą (poziom 3b).

- Kapitan Rogers, sir, tęskni za pana towarzystwem i mądrą radą - mówi SI bardzo sucho, ściszając muzykę, aby zostać usłyszanym. Jeśli Steve użyłby 3B, Jarvis nie przeszkadzałby mu - ten kontr-kod nie jest silny wystarczający by przeciwdziałać migrenowemu levelowi, ale niestety, użył właśnie tego. To naprawdę niesprawiedliwe, że Tony nie może być zbyt dramatyczny w używaniu kodu blokującego, w przeciwnym razie używałby teraz Pocałowałeś Moją Siostrę. Steve może zabrać swoje 3A i iść z nim w diabły, ponieważ Rogers nigdy nie nadużywałby swoich kodów. W jakiś sposób pozbawia to całej frajdy z napadów złości.

Z westchnieniem, Tony zapisuje kod i szybko bazgrze kilka notatek na temat tego, co zrobić z nim później, zanim odwraca się na krześle, twarzą do wejścia i Kapitana Ameryki.

- Dobrze, dobrze, pozwól mu wejść.

Steve unosi brwi, kiedy drzwi się otwierają.

- Skończyłeś już z tym napadem złości?

Stark skrzywił się, krzyżując ramiona.

- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego to ja mam porzucić swój napad złości. To Thor jest jedynym, który zranił Droptoppera. - Może powinien też nazwać gofrownicę, ale w tym celu musiałby w niej trochę pogrzebać (nie może po prostu nazwać czegoś, jeśli nie spojrzał w jego wnętrze, to niewłaściwe), a biedna maszyna ma już dość całego tego majstrowania w przeciągu kilku ostatnich dni.

- Droptopper? - zdziwił się Rogers, mrugając. Potrząsnął głową, zrzucając to na dziwactwa geniusza. - Nieważne. Tony, musisz oddać gofrownicę i ekspres do kawy.

- Droptoppera - poprawił go miliarder. Po czym zmarszczył brwi. - To jest 3a? Niby w jakim względzie to ma być 3a? Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Wiem to na pewno - ponieważ to ja jestem jedynym, który założył konto dla niego, okej, przekonał do tego Pepper, i który wyjaśnił, jak działają karty kredytowe - że Thor posiada konto w banku i może po prostu kupić nową gofrownicę. I przecież kupiłem nowy ekspres do kawy, którym powinien wszystkim pasować doskonale, ponieważ i tak piją zwyczają kawę, dziwaki. -  Co nie było do końca prawdą, Clint lubił wymyślne, potrójne frapuccino z syropami w dwóch różnych smakach i bitą śmietaną, ale mógł przecież pójść po takie do kawiarni, czy coś w tym stylu - w Nowym Jorku jest ich więcej, niż ludzi, a przynajmniej Tony łapie się na tym, że czasami tak właśnie myśli.

- Tony - mówi poważnie Steve, stając tuż przed nim i kładąc mu ręce na ramionach. - Musisz je oddać.

Miliarder nadąsał się.

- Nie.

Przez dłuższą chwilę tylko tak stali i gapili się na siebie, i Stark zauważa niechybne podobieństwo do podobnych sytuacji z czasów swojego dzieciństwa, gdy jego nianie kazały zrobić coś, czego nie chciał. Może z mniejszą dozą problemów z porzuceniem, które były wtedy przyczyną jego odmowy.

Kapitan zacisnął usta. Podniósł Tony'ego z fotela i zaczął wyciągać z warsztatu i po schodach.

- Co robisz? - narzeka Stark. - Byłem w trakcie robienia czegoś! - Co było prawdą, ale on zawsze jest w trakcie czegoś, a Steve użył 3a, więc szczerze nie sądził, że uda mu się z tego wywinąć.

Bez słowa, Rogers wepchnął geniusza do kuchni, gdzie Loki siedział na stole (ma słabość do siadania na wysokich miejscach, choć nie tak ekstremalne, jak fetysz Clinta), z kolanami podciągniętymi do piersi i owiniętymi wokół nich ramionami. Wpatrywał się ponuro w nowy ekspres do kawy. Kiedy miliarder wszedł do pokoju, spodziewał się jakiejś reakcji, na przykład w postaci syczenia, ale wszystko, co dostaje to złowrogie spojrzenie posłane mu kątem oka. Tony naprawdę jest tym trochę rozczarowany - nie to, że jest zazdrosny czy coś, w porównaniu do reakcji, którą otrzymał Thor, ale, serio. Mag mógłby mu poświęcić trochę więcej uwagi.

- Jest taki od wczoraj - wysyczał Steve.

Okej, Loki się focha i jest to o wiele bardziej manifestacyjne niż cokolwiek, co kiedykolwiek zrobił Stark. To wymaga specjalnych zdolności, ponieważ Tony jest prawdziwą drama queen i wszyscy o tym wiedzą, ale gdyby się chwilę nad tym zastanowić - tak samo Laufeyson. Geniusz nie bardzo widzi sens w tym - co niby miałby zrobić?

Wzdychając głośno, Kapitan bierze Tony'ego pod ramię i ciągnie do salonu, gdzie Thor siedzi w prawie takiej samej pozie, jak jego brat, tylko na sofie i wpatruje się w mały stolik, który postawili tam specjalnie dla niego i gorfownicy, ponieważ miał idealny rozmiar, aby urządzenie się tutaj mieściło i posiadało dodatkową półkę, na której takie rzeczy, jak cukier puder, posypka cukrowa, dżem, sos czekoladowy i syrop klonowy zagościły na stałe. Drugi zestaw, bo pierwszy był w kuchni, ale ten zaistniał wyłącznie dla Thora i jego gofrów, ponieważ ciągłe chodzene w tę i z powrotem to po prostu za duży kłopot (witajcie problemy pierwszego świata! Stark mógłby być na każdym plakacie z tym hasłem, dziękuję wszystkim za uwagę).

- Wow, oni naprawdę traktują swoje urządzenia kuchenne poważnie, nieprawdaż? - skomentował miliarder, kiedy Steve ciągnie go z powrotem do korytarza, aby móc porozmawiać. - Poza tym, gdzie są wszyscy? - Wieża zwykle nie jest aż tak pusta, chyba że istnieją jakieś mniejsze misje obejmujące tylko jednego lub dwóch Avengersów, ale Jarvis powiedziałby mu, gdyby coś takiego miało miejsce.

- Chciałbym, żeby bawiło mnie to tak samo, jak ciebie - odpowiedział Rogers. - Wyszli. Clint powiedział, że jest to za bardzo emowate, cokolwiek to znaczy.

Tony wyszczerzył się.

- No dalej, Kapitanie, przyznaj, że to trochę zabawne. Fochają się i emują z powodu gofrownicy, dlaczego niby to nie jest zabawne? Chociaż ekspres jest niesamowity, robiony na zamówienie i warty wylanych łez, ale szczerze, ta gofrownica, no cóż...

Steve westchnął.

- Musisz je oddać, Tony. Pokazałeś swój stosunek do tej sprawy i udowodniłeś swoją rację, wszyscy nauczyli się swojej lekcji, w którą zamieszany jest ekspres do kawy.

- Kto powiedział, że próbowałem udowodnić swoją rację? - marudzi Stark, ponownie krzyżując ramiona. - Naprawdę, jedynie próbowałem zabezpieczyć swoją własność.  Poza tym, kupiłem zastępczy ekspres do kawy, który działa doskonale i nie wiem, z czym wszyscy mają problem.

- Ja też nie - przyznał Steve. Nie był zbytnio kawoszem, kofeina na niego nie działała, a do tego uważał, że jest nadzwyczaj gorzka. - Ale najwyraźniej, twój jest najlepszy.

- Oczywiście, że jest, bo był robiony na zamówienie.

Kapitan wzruszył ramionami.

- Loki chce gorącej czekolady ze spienionym mlekiem i bią śmietaną. Najwyraźniej jedynie twój ekspres do kawy może robić jedno i drugie w tym samym czasie. Obecnego nawet nie tknął.

Przygryzając dolną wargę, Tony spogląda na kuchnię.

- No dalej, Tony - zaczyna Steve. - Nie zrobią tego znowu, jest im przykro. Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? To nie wina Lokiego, że Thor zaatakował ekspres do kawy, a z resztą żaden z nas nie wiedział, że jesteś aż tak emocjonalnie przywiązany do niego konkretnie.

- Jest robiony na zamówienie - poinformował wyniośle miliarder. Nie tylko robiony na zamówienie, ale także stworzony przez użytkownika. Stark dosłownie maczał w tym swoje palce. To praktycznie jego dziecko. - Poza tym, nazywa się Droptopper.

Kapitan poczekał cierpliwie. W końcu Tony westchnął ze zniecierpliwieniem.

- Dobra. Chodź, pomożesz mi nieść.

Razem wnieśli do kuchni gofrownicę i Droptoppera. Steve zabrał drugi ekspres do kawy i wymamrotał coś o podarowaniu go biednym gościom z biura poniżej, co, jak Tony doskonale wie, sprawi, że nie będzie go przynajmniej przez godzinę, ponieważ nikt nie pozwoli odejść mu bez obowiązkowego okazania dbałości i troski o nich. Ludzie pracujący w wieży powinni być zbyt profesjonalni, aby oddawać cześć superbohaterom i kiedy to potrzebne, naprawdę są (na przykład nikt nie próbuje zrobić im ukradkowych zdjęć), ale po prostu nie tak działa natura ludzka przez większość czasu i Rogers naprawdę przejmuje się tym, jak radzą sobie ich dzieci. To okropne, w ten niezrozumiały uroczy sposób.

Starl umieszcza Droptoppera we właściwym miejscu i cofa się, czekając na reakcję Lokiego.

Kiedy żadna nie nadchodzi, odwraca się i zauważa, że Bóg Kłamstw mierzy go mieszanką gniewu i dąsania się w naprawdę epickich proporcjach. Przez chwilę mierzą się wzrokiem; potem Stark wzdycha i wyjmuje z szafki specjalny, duży kubek Laufeysona. Wrzuca do niego trochę małych marshmallows, a potem przygotowuje dla maga kubek gorącej czekolady z syropem miętowym, bitą śmietaną i spienionym mlekiem. Z perspektywy czasu, tak naprawdę geniusz nie wziął pod uwagę uzależnienia Lokiego od gorącej czekolady, kiedy zabrał Droptoppera.

Bóg bierze od niego czekoladę, jak daninę, która przyszła zdecydowanie za późno, ale kiedy miliarder wręcza mu łyżeczkę, aby mógł zgarnąć bitą śmietanę, spienione mleko i rozpuszczające się pianki (które, szczerze powiedziawszy, stanowią około 1/4 całego kubka) wydaje się już częściowo udobruchany. Przez chwilę Tony obserwuje, jak Loki, z wyciągniętymi już teraz przed siebie nogami, wysuwa język, żeby zlizać śmietanę z łyżki. Wygląda przy tym na doskonale zadowolonego, w pewnym sensie przypomina przy tym kota, który właśnie upolował mysz.

To niezwykłe, jak bardzo cichy przy tym jest, a atmosfera wokół nich wibruje od dziwnego napięcia, którego Stark nie potrafi zbytnio umiejscowić. Odkrywa, że ma ochotę sięgnięcia po Lokiego co jest, cóż, dziwne. Okej, wszyscy Asgardczycy lubią kontakt cielesny, a zwłaszcza przytulanie - cała ekipa nauczyła się tego z Thorem, a potem z samym Bogiem Kłamstw, gdy okazało się, że w tej sprawie nie jest wyjątkiem. Kolejny dowód na to, jak bardzo przystosowali się do Odinsona, który lubił przyciągać ludzi, pozornie przypadkowo do bardzo długich uścisków - do tego stopnia, że żaden z nich nawet nie mrugnął, gdy po raz pierwszy zobaczyli braci przytulająch się na kanapie. Z innymi Loki jeszcze się nie przytulał w ten sposób, ale dotyka wszystkich od niechcenia, a od niedawna - także celowo, prawie bez wahania.

Przypominając sobie te wszystkie razy, kiedy Bóg  Kłamstw go dotykał, Stark stwierdza, że może nie jest to aż takie dziwne, zwłaszcza, że sam robił to w stosunku do innych (Tony też jest dotykalski, choć w trochę inny sposób niż nordyccy bracia), więc wyciąga rękę i przeczesuje palcami miękkie włosy Laufeysona. Ten nie reaguje w żaden sposób, może poza krótkim spojrzeniem na niego, zanim z powrotem skupia się na swojej gorącej czekoladzie, ale miliarder nie sądzi, iż wyobraził sobie sposób, w jaki głowa Lokiego przechyla się, aby być dotykaną jeszcze bardziej. Kontynuuje więc obejmowanie jej i przeczesywanie. To nie pierwszy raz, kiedy to robi, w sensie dotykanie włosów maga, więc wie z doświadczenia, jakie są miękkie, jeszcze zanim dotknął ich tym razem - ale to pierwszy raz od bardzo dawna i w jego ruchach jest mniej swobodności niż zwykle.

Loki spokojnie je łyżką swoją gorącą czekoladę. Kiedy cała bita śmietana, pianki i spienione mleko są już zjedzone, odkłada ją i zaczyna sączyć samą czekoladę, wyraz twarzy świadczy o błogości i spokoju. W końcu, napój się kończy i Laufeyson odkłada kubek, i nareszcie zwraca swoją uwagę na Tony'ego.

Stark cofnął rękę, jakby nagle coś go oparzyło; głównie odruchowo, nie ze względu na wyraz twarzy maga, który nadal jest niesamowicie harmonijny i zrelaksowany. Bóg Kłamstw reaguje na to dziwnym, nieśmiałym uśmiechem i zeskakuje z blatu, znajdując się niemalże przyciśniętym przez ciało miliardera. Tony cofa się z opóźnieniem, ale Loki podąża za nim. Bez słowa obejmuje twarz geniusza, dłonie ma rozgrzane od gorącej czekolady, po czym pochyla się i przyciska swoje usta do warg drugiego mężczyzny. Zdecydowanie, nie robili tego wcześniej, no może za wyjątkiem jednego razu. Dwóch, jeśli liczymy pocałunki po pijaku. Nieco więcej, jeśli zechcemy dodać muśnięcia w policzek lub czoło, ale naprawdę, nie jesteśmy w gimnazjum, więc nie.

Usta maga są ciepłe i mają posmak czekolady i Stark odczuwa tak jakby potrzebę przygryzienia ich, więc robi to, ale także ma ochotę spróbować tego smaku swoim językiem, co także czyni. W pewnym sensie chce tego wszystkiego naraz, a Laufeyson, jego zdaniem, wycofuje się trochę zbyt szybko - nie udało mu się zrobić nawet połowy rzeczy, które chciał. Dziwne jest to, że brakuje mu tchu.

- Nigdy więcej majstrowania przy sprzęcie kuchennym - mruczy mag. Miliarder w odpowiedzi jedynie przytakuje, a Loki wybucha śmiechem, a potem odchodzi, zostawiając go samego w kuchni.

Okej. Cóż, przynajmniej jest teraz w lepszym nastroju.

Tony odchrząkuje i decyduje, że najwyższy czas, by powiedzieć  Thorowi, iż jego gofrownica powróciła. Odinson prawdopodobnie go nie pocałuje (w przeciwieństwie do Lokiego, Bóg Piorunów tego nie robi, i może jego brat też tego nie robi z innymi ludźmi, niż Stark, ale geniusz nie jest pewien, czy jest już gotowy, aby myśleć o tym i o tym, co to może oznaczać), ale tak czy inaczej mogą być przytulasy, więc lepiej już mieć to wszystko z głowy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] TnTYADJ
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
Wirka.
Team Heroes
Team Heroes
Wirka.


Female Wiek : 33
Liczba postów : 1403
Rejestracja : 21/12/2014

[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]   [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] EmptyPon 12 Lip 2021, 01:19

[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Oy7AOJU

O! Fajnie, że dokończyłaś/wrzuciłaś to tłumaczenie. Wiem, że nie oryginał do wybitnych nie należy, to typowa "codzienna" wersja Avengers Familly, ale mnie coś w nim jednak urzekło. Wiadomo, że nie ma dobrego tekstu o avengersach bez kawy, to jakaś niepisana zasada fandomu mam wrażenie, jak...Dumblu i dropsy, czy Draco i Jabłko. Tony bez kawy nie istnieje, Peter musi jeść pizze, takie tam. Tym bardziej urocze wydaje mi się obrócenie tej kliszy w spożywczą wojnę.

Bo tak, bo mogą, bo chcą XD cheers

Fakt faktem, choć kawofilem nie jestem, to jakby mi ktoś zaczarował czajnik i nie mogłabym zrobić herbatki, albo zamiast herbatki wychodziłaby ja wiem, YERBA FUJ, mogłabym zabić.

Ale co najważniejsze w tym wszystkim, zastanówmy się przez chwilę, jak by wyglądało NASZE życie, jakbyśmy mogły robić TAKIE rzeczy? Widzisz to? Te magicznie psujące się urządzenia klientów banku, albo dziwnie często niedziałający samochód mojej szefowej? A to tylko takie delikatne rzeczy, cóż dopiero mogłoby się dziać, gdybyśmy akurat, no nie wiem, RYWALIZOWAŁY w jakieś akcji hm?

Zobacz to oczami wyobraźni. Twój laptop sam przestawiający KAŻDEGO Severusa w Twoich tekstach i tłumaczeniach na DRACO Twisted Evil Twisted Evil Twisted Evil

Merlinie, chyba jednak czas spanko.
Tłumacz tłumacz, fajnie jest, gdy tyle się dzieje na forum chociaż raz na rok Wink
W.




~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Giphy
Powrót do góry Go down
Salomanka
Team Villains
Team Villains
Salomanka


Female Wiek : 32
Skąd : Kołobrzeg
Liczba postów : 746
Rejestracja : 17/01/2015

[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]   [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] EmptyPon 05 Gru 2022, 11:08

Hm.
Zacznę od tego, jak bardzo źle mi się czyta ten tekst, a robię już trzecie podejście. Ogólnie uwielbiam zdania złożone, nadłożone, przełożone i podopychane, rozbudowane w każdą stronę i przytrzymywane od kropki do kropki jakąś wielką, bujną klamrą. Czasem podoba mi się także bezpośrednie łapanie czytelnika na puszczane tu i ówdzie oczko i zachecanie do odwracającej uwagę pogawędki, kiedy nasi bohaterowie robią coś, o czym wiemy, że jest bez sensu, ale za bardzo to lubimy, by przestać ich do tego zmuszać. Ale tutaj... Tutaj mam przesyt. Loki, Bóg Kłamstwa, Laufeyson, Thor, Bóg Piorunów, Odinson, nieszkodliwy szczeniaczek... Niby jest ich dwóch, a mnogość określeń na każdego z nich przytłacza. Stark i jego przywiązanie do nieprzesadnie skomplikowanych, choć oderwanych od rzeczywistości nazw różnych sprzętów, tajne kody tylko dla Steve'a, milion sposobów na ozdobienie swoich gofrów i - najgorsza ze wszystkiego - czekolada z syropem miętowym, to wszystko razem tworzy mieszankę zbyt ciężkostrawną, bym mogła jeszcze czerpać radość z buchającej z tego tekstu słodyczy. Paradoksalnie, nie znaczy to, że nie lubię jego treści. Kawa, Stark & Loki, wojna avengersów o sprzęty kuchenne, niewinność mieszająca się z potrzebą pożądnego obmacywania... Czego tu nie lubić? XD Niektóre teksty takie już po prostu są. Chociaż wypełnione dobrem, nie łapią za zgorzkniałe serduszka.
Ale o lekko obrażonym Lokim mogłabym czytać cały dzień. Tego tropu będę się trzymać Wink
S.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]   [MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS] Empty

Powrót do góry Go down
 
[MCU][T][M] Embargo Gofrowo-Kawowe [Loki/TS]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [MCU][S] Linie Czasów 12 do 17 + 21 (TS/Loki)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: