~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]

Go down 
+5
Fia.
JokerFox.
Wirka.
Salomanka
Myst
9 posters
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Salomanka
Team Villains
Team Villains
Salomanka


Female Wiek : 32
Skąd : Kołobrzeg
Liczba postów : 746
Rejestracja : 17/01/2015

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptySro 11 Sie 2021, 20:05

Ten rozdział wyróżnia się na tle pozostałych, mniej tu humorystycznych wstawek, więcej naprawdę zgrabnie poprowadzonych dialogów i konkretnych zdarzeń. Albus to cholerny, przecukrzony manipulator, Snape uległ mu aż śmiesznie łatwo, przyznając się do rzeczy, których wcale nie musiał ujawniać, a już ostatnia uwaga Dumbledore'a była wyjątkowo bezczelna i nawet ja, wielka fanka snarry, wpychająca tę dwójkę sobie w ramiona, uważam, że było to bardzo nie na miejscu. Stary, wredny dziadyga zachęca innego faceta do romantycznej relacji z siedemnastolatkiem... No sorry, ale UGH. Z pozytywnych spraw, mamy dobrze kombinującą Hermionę, Rona w roli świetnego przyjaciela, tłum uczniów Hogwartu, których ogarnął jakiś szkrzydełkowy szał, oraz, znowu, Severusa ulegającego słabości i wyciągającego ręcę po swojego Wróżka. Cudo XD
Tak jak cieszyło mnie komentowanie po jednym rozdziale, tak teraz, czytając drugą z kolei część i zabierając się zaraz do następnej, przyznaję, że humor poprawia mi się o wiele bardziej, czyniąc mnie prawie tak rozentuzjazmowaną, jak Potter po wyciągnięciu swoich skrzydeł i byciu lekko obmacanym przez Severusa. Razz


Ostatnio zmieniony przez Salomanka dnia Sob 21 Sie 2021, 21:38, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
carietta
Skryba
Skryba
carietta


Female Wiek : 33
Skąd : Rzeszów
Liczba postów : 13
Rejestracja : 30/06/2021

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptyPią 20 Sie 2021, 17:09

Rozdział VII – Świąteczny Skorupiak

Świąteczny czas wstąpił do Hogwartu w ten sam sposób, co na całym świecie — podczas tych jeszcze ciepłych miesięcy wlókł się ślimaczym tempem tylko po to, by przyśpieszyć na początku grudnia i nim zdążyłeś powiedzieć: „Ale jeszcze nie zrobiłem wszystkich zakupów!” rozpoczął się w całej swej okazałości.

Harry kochał święta. A przynajmniej od jakiegoś czasu. Boże Narodzenie u Dursley’ów oznaczało jeszcze więcej obowiązków, zero dobrego jedzenia i żadnych prezentów. Przez długie lata gardził tym świętem i cieszył się, gdy nadbiegał jego koniec, ale czas spędzony w Hogwarcie zupełnie zmienił jego pogląd na tę sprawę.

Sześć lat temu Harry zjadł swój pierwszy świąteczny posiłek. Do tej pory tylko go widział, przygotowywał go i po nim sprzątał, co następowało po tym, gdy zjadała go reszta rodziny. Jeśli nie możecie wywnioskować tego z ich rozmiarów to wspomnę tylko, że Vernon i Dudley z łatwością potrafili zmieść jedzenie ze stołu. Harry’emu zostawało zazwyczaj trochę tłuczonych ziemniaków i kanapka z resztkami pieczonego kurczaka. Również w Hogwarcie otrzymał swój pierwszy prezent. Był tamtego ranka tak tym zaskoczony, że był pewien, iż Ron coś podejrzewał, ale na szczęście nic o tym nie wspomniał. Bo jak w wieku jedenastu lat można przeprowadzić rozmowę w stylu: „Przez całe moje życie krewni dawali mi tylko znoszone ubrania i skarpetki.”? Odpowiedź brzmi: nie można. Zbyt dziwacznie. Poza tym nie zdarzyło się to już nigdy więcej. Harry zawsze znajdował stosik prezentów i każdego roku napełniało go to uczuciem wdzięczności i uznania dla swoich przyjaciół i przyszywanej rodziny.

Rokrocznie Harry odkrywał również u siebie niezmierzone pokłady dziecinnego zdumienia, które zdało się zbladnąć u jego szkolnych kolegów. Szeroko otwartymi oczyma przyglądał się choinkom, które przybierali Hagrid oraz profesor Flitwick. Nucił kolędy, które duchy śpiewały na korytarzach, a kiedy kończył mu się repertuar, wybierał jedną z nadawanych przez magiczną radiostację w Pokoju Wspólnym. Ron uważał to za wkurzające, a Harry w takich momentach zaczynał tylko nucić głośniej. Ten rok nie był wyjątkiem.

Grudzień zawitał w Hogwarcie ze swoimi dekoracjami i piosenkami, co zrobiło z Harry’ego kłębek podekscytowania. Dodajcie do tego jego nadpobudliwość z powodu spadku, a wyjdzie wam młody mężczyzna, który swoją energią mógłby napełnić całą wioskę, jednak w jakiś sposób nauczył się ją kontrolować. Nie miał innego wyjścia.

Po pamiętnej kolacji, kiedy pokazał swoje skrzydła — po raz pierwszy celowo — wiedział, że musi coś zrobić. Ludzie ciągle zapraszali go na randki i gapili się na niego. Na początku miał nadzieję, że o tym zapomną, ale szybko się okazało, że to nie był tylko tymczasowy wymysł.

— Może on ma moc kuszenia ludzi tak jak Człowiek Fretka? — zapytał Ron któregoś wieczoru w Pokoju Wspólnym. Właśnie wrócili z biblioteki i Harry rozwinął skrzydła, aby pozbyć się bólu pleców. Na randkę zaprosiły go cztery osoby. Na szczęście żadna z nich go nie dotknęła.

Harry’emu nie podobała się ta cała sprawa z kuszeniem. Malfoy wyglądał na przygnębionego mając chodzący za nim wianek dziewczyn, więc biorąc pod uwagę fakt, że jego zapraszały zarówno one jak i faceci, nie chciał myśleć o grupie, która mogłaby się z tego utworzyć.

— A więc dobrze. Nie będę rozwijał skrzydeł, a przynajmniej nie w dużych grupach.

— Nie wydaje mi się, żeby to było to — powiedziała Hermiona. — Książka McTorninga nic nie wspominała o kuszeniu…

— Nie mówiła też nic o jedzeniu cukru i tym. — Harry przeczesał dłonią swoje kolorowe włosy. — Najbezpieczniej będzie przypuszczać, że nie ma tam wszystkich informacji.

— Tak, ale to raczej ważny szczegół. Jestem pewna, że towarzysz Diligariana wspomniałby o tym, że mają taki wpływ na innych. — Gryfonka zamyśliła się. — Chciałabym przeprowadzić parę testów.

— Oczywiście, że chciałabyś. Mogę się nie zgodzić?

— A jak myślisz?


Harry nie powiedział nie i testy się rozpoczęły. Przez następne półtora tygodnia Hermiona dawała mu określone zadania i robiła z tego notatki. Musiał chodzić na zmianę ze skrzydłami schowanymi i na wierzchu. Jednego dnia pozwolono mu zachowywać się nadpobudliwie: śmiać się, rozmawiać, chichotać i wygłupiać, a już kolejnego musiał całkowicie nad tym panować. Harry nie miał pojęcia do czego to ma prowadzić. Miał dość tej zabawy ze skrzydłami, a ludzie zapraszali i patrzyli na niego dziwnie nawet wtedy, gdy były schowane. W końcu nadszedł ostatni dzień przed świąteczną przerwą i jedli właśnie śniadanie, gdy pojawiła się przy nich Hermiona, stawiając przed talerzem Harry’ego fiolkę z eliksirem koloru czerwonego jabłka. Popatrzył się na nią.

— Co to jest?

— Wypij to.

— Pytałem…

— To mikstura minimalizująca efekty kuszenia. Jeśli to potrafisz, ona to wykaże.

— Skąd to masz? — zapytał Ron.

— Nie podkradłaś tego z składziku z eliksirami, prawda? — Harry popatrzył na nią zaskoczony.

— Nie bądź śmieszny, te czasy dawno już minęły. Poszłam do pielęgniarki i poprosiłam.

— Mają tam takie rzeczy?

— Oczywiście. Malfoy jest wilą i w takich przypadkach eliksiry tego typu muszą być na stanie dla tych, którzy przez moc kuszenia nie mogą normalnie funkcjonować.

— Więc dlaczego mam to wypić? Brzmi jak coś dla ludzi, którzy nie chcą być kuszeni.

— Są dwie rodzaje mikstury: oliwkowa dla kuszonych i ta, dla tych, którzy to potrafią.
Harry wciąż gapił się na fiolkę.

— Dlaczego Malfoy jej nie pije?

— Wyobrażasz sobie Człowieka Fretkę pozbywającego się tych dziewczyn? — zapytał zdziwiony Ron. — Poza tym nie ważne co o tym myślicie, ja uważam, że on lubi być w centrum uwagi.

Harry w końcu wypił miksturę i zaczekał na instrukcje głównego Badacza. Jednak Hermiona milczała i dopiero kiedy doszedł do wniosku, że potrzeba czasu, żeby to zadziałało, odezwała się:

— Chcę, żebyś zachowywał się normalnie.

— Hermiono, Dzwonek nie jest normalny.

— Dzięki, Ron.

— Chodziło mi to, że powinieneś zachowywać się jak prawdziwy ty. Nie próbuj powstrzymywać ataków nadpobudliwości.

— Tylko to?

— Tylko to.

Harry zachichotał i jeszcze tego popołudnia otrzymał trzy zaproszenia do Hogsmeade. Ostatnia osoba zapytała go na podwórku, gdzie urządzał wojnę na śnieżki z Ronem. Sumiennie, monotonnie i grzecznie odmówił, próbując powstrzymać się od rzucenia kuli w plecy oddalającego się chłopaka.

— To nie działa! — jęknął, opadając na śnieg przy ławce, na której siedziała Hermiona. Miejsce obok niej zostawił wolne dla Rona.

— Działa. Po prostu nie masz mocy kuszenia. — Dziewczyna nie uniosła nawet wzroku znad książki; patrząc na jej wielkość, musiała to być historia… Chwila, co to miało znaczyć?

— Chwila, co to miało znaczyć? — zapytał, odgarniając warstwę białego puchu.

— Właśnie to. Nie potrafisz kusić.

— To skąd to zainteresowanie? Dlaczego ludzie na mnie dziwnie patrzą i zapraszają na randki?

Hermiona zerknęła na niego, uśmiechając się krzywo.

— Tylko ja potrafię się przyjaźnić z dwiema najmniej uświadomionymi osobami na świecie. Harry, ludzie patrzą tak na ciebie już od zeszłego roku.

— Naprawdę?

— Naprawdę? — powtórzył Ron.

— Tak, tylko nic nie zauważyłeś. Wydaje mi się, że ten cały spadek i twoja nowa figlarna osobowość sprawiły, że w końcu przestali się gapić i zaczęli pytać.

— A co z faktem, że to zarówno dziewczyny jak i faceci?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Poza tą przygodą z Cho, tak naprawdę się nie określiłeś. Każdy może próbować.

Zabrzmiało to jak rozpoczęcie sezonu polowań na Harry’ego.

— To miało większy sens, kiedy myślałem o tym jako kuszeniu — mruknął, przyciskając palce do ziemi i sprawiając, że wyrastały z niej stokrotki. Do tej pory miał siedem. — Jak to zatrzymać?

— Według mnie to wszystko pomału ucichnie tak jak reszta. Zwłaszcza, jeśli wciąż będziesz odrzucał zaproszenia. Jedyną rzeczą, która pozostaje niejasna jest twoja nadpobudliwość.

— Pomyśl o tym w ten sposób: będziesz w zamku sam przez długi czas, zawsze możesz czegoś poszukać na ten temat.

— To świetny pomysł, Ron! — wykrzyknęła Hermiona.

— Jesteś zły, Ronaldzie Weasley.

— Wiesz, że mnie kochasz, Dzwonku. — Rudzielec nachylił się i zerwał kwiatki wyhodowane przez Harry’ego, podając je Hermionie.

— Och, jesteś słodki! — Dziewczyna przyjęła od niego mały bukiecik.

— On jest? To ja sprawiłem, że urosły!

— Ty też jesteś słodki — powiedziała z uśmiechem, podając mu jedną stokrotkę.

Harry również się uśmiechnął, zakładając roślinkę za ucho. Będzie za nimi tęsknił, ale cieszył się z możliwości spędzenia czasu tylko w swoim towarzystwie i podejrzewał, że oni również… tylko, że we dwójkę. Poza tym musiał wykonać swoje zadanie; nie wiedział jak ma to zrobić, ale postanowił pomartwić się tym później. Spojrzał w stronę zamarzniętego jeziora, nucąc cicho melodię kolędy. Teraz naprawdę lubił święta.

* * *

Jeśli Severus jeszcze raz usłyszy Dzwonią dzwonki sań, przeklnie czyjeś dzwonki.

Z chęcią namówi kogoś na zabawę z ostrokrzewem* i obiecuje, że to nie będzie ładny widok.

Wszyscy uczniowie, którzy jechali do domu na święta, siedzieli właśnie w pociągu, a on wracał z powrotem do swoich lochów; jego szaty powiewały mrocznie wokół niego. Fakt, że nie było żadnych dzieciaków, które mógłby tym przestraszyć, tylko lekko go drażnił. Był w okropnym nastroju, a powiewanie szat sprawiało, że czuł się odrobinę lepiej.

Severus nie lubił świąt. Uważał je za skomercjalizowaną stratę czasu, ale oczywiście nikt go nigdy nie pytał o zdanie w tej sprawie. Lochy były zbyt zimne o tej porze roku. Nawet pomimo najsilniejszego zaklęcia, zimno zawsze znajdowało drogę. Ludzie byli zbyt radośni, a Snape był tym zaniepokojony. Nieważne jak kwaśną miał minę, zawsze życzyli mu „Wesołych Świąt”. Chyba do końca tracili w takich chwilach rozum. Jedyną dobrą rzeczą było to, że zdecydowana większość uczniów wyjeżdżała do domów. Nie musiał też widywać się z innymi — swój wolny czas wolał poświęcić na pracę w laboratorium. Posiłki jadał w swoich własnych kwaterach, a lochy opuszczał tylko wtedy, gdy nastąpił jakiś wypadek lub by wypić herbatę z Albusem.

Albus Dumbledore był manipulatorem. I to nie była złośliwość. Zazwyczaj pełne dobroduszności przemowy dyrektora najzwyczajniej w świecie były idiotyczne i denerwujące. A przynajmniej tak sądził Severus. Dyrektor lubił zasadzać ziarenko pomysłu w głowach swoich podopiecznych i próbował ich potem nakierować na właściwą ścieżkę. I właśnie na tym polegał ostatni pomysł Dumbledore’a — postanowił zasadzić ziarenko w głowie Mistrza Eliksirów dotyczące związku jego i Harry’ego, który wykraczał daleko poza granice przyjaźni. Ha!, pomyślał mężczyzna. Stary kaczor trochę się spóźnił. Sam już nad tym pomyślałem! Chwileczkę…. Pomimo wszystko Severus wiedział, że związek z Harrym opierający się na czymś innym niż przyjaźń, nie ma prawa bytu.

Harry może i był pełnoletni, ale to i tak za mało. Dwadzieścia lat różnicy to sporo, nawet jak na świat czarodziejski. Severus był także jego nauczycielem. A spotykanie się z uczniem — nawet pełnoletnim — nie miało prawa bytu. Oceniał pracę Harry’ego i na pewno pojawiłyby się wtedy jakieś uprzedzenia, prawda? Oczywiście, że tak. Zastanowił się nad faktem, że nawet pomimo przyjaźni z chłopakiem, nie zaczął inaczej oceniać jego prac. Harry poprawił się trochę dzięki tym dodatkowym lekcjom, ale to nie miało dla niego znaczenia. I tak ledwo łapał się na Zadowalający.

Wspomniane zajęcia przebiegały dobrze. Severusowi udawało się trzymać ręce przy sobie i nie uciekać myślami, kiedy Harry był w tym samym pokoju. Często łapał się na tym, że gapi się na Gryfona, ale rzadko sam był na tym łapany. Rzadko. Tak, Severus radził sobie z tą sytuacją całkiem nieźle. Jego związek z chłopakiem pozostanie czysto platoniczny — mógł to zrobić i tak właśnie będzie. Udało im się nawet przeprowadzić kilka przyjacielskich pogawędek. Cieszył się, że do tego powrócili, ale na pewno nie będzie ryzykował wyniknięcia sytuacji podobnej do tej ze skrzydłami. Harry chyba nie miał nic przeciwko temu lub po prostu nie zauważał jego starań.

A teraz przez jakiś czas był wolny od tej pokusy. Może święta nie są takie złe.

Nastąpił na bombkę, leżącą na ziemi.

Przekreślcie tamto.

Święta były okropne.

* * *

Harry miał dla siebie całą Wieżę. W zeszłym roku, podczas trwania wojny, w zamku zostało sporo dzieciaków korzystających z jego bezpieczeństwa. W zasadzie to przybyło tutaj kilka całych rodzin. Jednak teraz, gdy ludzie znów mogli czuć się bezpiecznie, spędzali święta we własnych domach lub podróżowali do swoich krewnych. W Hogwarcie zostało tylko pięcioro uczniów: Harry, dwójka młodszych Puchonów, Krukonka i Ślizgon z siódmego roku. Ostatnia dwójka chodziła ze sobą i nauczyciele musieli mocno się nagimnastykować, żeby nadążyć za miejscami ich schadzek, co znaczyło, że tak naprawdę nikogo nie obchodziło, co planuje Harry.

Jednak on rzadko kiedy włóczył się po zamku. Ostatnie dni przed Bożym Narodzeniem spędzał w bezpiecznych ścianach swojego dormitorium i już trzy razy udało mu się zasnąć na kanapie w Pokoju Wspólnym. Spacerował wokół szkoły i bardzo dużo czasu przebywał na drzewach w Zakazanym Lesie. Jednego tylko dnia wybrał się razem z McGonagall do Hogsmeade, żeby kupić kilka ostatnich prezentów.

To były najbardziej relaksujące święta jakie pamiętał. Żadnego nerwowego oczekiwania i lęku. Żadnych gróźb, których pełen był poprzedni rok. Życie było piękne. Przepełnione tym rodzajem piękna, który sprawia, że myślimy, iż możemy wszystko i nic nam się nie stanie.
Jego skrzydła były niemal cały czas na wierzchu. Nikt go nie zaczepiał, ból pleców zniknął, a on jadł słodkości od śniadania. Mówiąc krótko — był zwarty i gotowy, aby zrobić coś głupiego.

Nasz bohater znajduje się teraz na końcu bardzo długiego korytarza. Jego skrzydła są naprężone i gotowe do lotu. Chciał zrobić to już od jakiegoś czasu, a w tej chwili miał w organizmie wystarczającą ilość cukru, by uznać to za dobry pomysł. Pokój Życzeń zapewniał dużo miejsca do latania, ale kiedy ma się skrzydła i mieszka w zamku, w którym jest jakiś milion kilometrów zakręconych korytarzy… Uwierzcie mi, to bardzo duża pokusa. Harry nie mógł uwierzyć, że ma zamiar to zrobić. No… Może i mógł. Miał tylko nadzieję, że go nie złapią.

Zaczął machać skrzydłami najszybciej jak potrafił i wystrzelił niczym pocisk, lecąc w górę i w dół po szkolnych przejściach. Minął Irytka, który strzelił do niego z gumy malinowej i spróbował dogonić. Nie udało mu się jednak i Harry ze śmiechem skręcił w kolejny korytarz. Zwiedził w ten sposób wiele miejsc i pięter zamku. Udało mu się nawet przefrunąć przez kilka placyków i ogrodów znajdujących się na zewnątrz. Był w siódmym niebie. Lub wróżkowym niebie… Ach, nieważne. Latał już ponad godzinę i nie zamierzał się zatrzymywać. Dreszczyk emocji towarzyszący lataniu był czymś, co szczerze kochał i mógł to robić cały dzień.

Więc szkoda, że musiało się to skończyć.

Harry po raz trzeci leciał już tym szczególnie długim korytarzem na czwartym piętrze i skręcał właśnie, kiedy zobaczył… czarne, przenikliwe spojrzenie! Nagłe pojawienie się przed nim innego człowieka sprawiło, że Gryfon krzyknął i gwałtownie cofnął, lądując na ziemi. Nie chciał nikogo skrzywdzić, jednak przy tej prędkości, gdy wylądował, prześlizgnął się po niej, uderzając w nogi osoby i sprawiając, że również wylądowała na podłodze. Papiery fruwały dookoła, a oni leżeli przez chwilę bez ruchu, kompletnie zdezorientowani.
Harry wiedział, że ma kłopoty. Jeden rzut oka na kartki, które leżały teraz na jego twarzy powiedział mu, że wpadł na nauczyciela, a sądząc po ocenach wypisanych czerwonym atramentem, mogła być to tylko jedna osoba.

— Powód, dla którego leżę na ziemi, musi być naprawdę dobry — powiedział Severus, w dalszym ciągu nie wstając. Nie wyglądało na to, że coś sobie złamał, ale to był już drugi raz, gdy znajdował się w bardzo niegodnej pozycji, czego przyczyną był znów pewien zielonooki mężczyzna. Wiedział, że to Harry. Widział te oczy rozszerzone w szoku na sekundę przed zderzeniem.

— A ja bardzo chciałbym taki powód wymyślić — odparł Gryfon, siadając i odrzucając kartki. Zerknął na Severusa, który wciąż się nie ruszał i był pokryty stertą ocenionych prac. Zachichotał, widząc tego budzącego grozę mężczyznę, wyglądającego teraz na całkowicie wytrąconego z równowagi. Zakrył usta dłonią, by stłumić śmiech, ale niezbyt mu się to udało.

— Śmiejesz się ze mnie? — zapytał Mistrz Eliksirów, również się podnosząc. Spojrzał na Harry’ego i gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak padłby martwy na ziemię.

— Przepraszam. Nie śmieję się z ciebie tylko z tej sytuacji.

— Powinienem odjąć ci punkty.

— Jesteś ranny?

— Czy ty zmieniasz temat?

— I to z powodzeniem. Jesteś ranny?

Severus umilkł. Rzadko kiedy był pytany o stan zdrowia.

— Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku. A tobie nic się nie stało?

— Trochę obiłem kolano, ale poza tym wszystko gra.

Severus przesunął się po podłodze — a Harry natychmiast wbił to sobie głęboko w pamięć, ponieważ był pewien, że nigdy więcej już tego nie zobaczy — i wyciągnął różdżkę, dotykając kolana chłopaka. Wymruczał zaklęcie, a ból po chwili zniknął.

— Dzięki — wymamrotał Harry, gapiąc się nogę. — Nie zrobisz tego.

— Nie zrobię czego?

— Nie odbierzesz punktów.

— Och? A dlaczego?

— Ponieważ są święta.

Severus przyjrzał mu się dokładnie. Włosy Harry’ego, o ile to w ogóle możliwe, sterczały na wszystkie strony jeszcze bardziej niż zwykle. Jego policzki były zaróżowione z wysiłku, zimna i po części ze wstydu. Na ustach błąkał się mały uśmieszek i mężczyzna musiał naprawdę mocno się skoncentrować, by przypomnieć sobie, dlaczego chciał utrzymać ich związek tylko na podłożu platonicznym. Musiał zacząć działać, jeśli chciał zachować w tym wszystkim przewagę.

— Powinienem dać ci również szlaban. Zwłaszcza, jeśli myślisz, że takie głupie i niepraktyczne sentymenty mogą wpłynąć na moją decyzję — odparł chłodno.

Harry zawahał się przez chwilę.

— Jak mijają twoje ferie, Severusie?

— Znów zmieniasz temat. — Kolejna chłodna odpowiedź.

— Robię to bardzo często. No więc? — Gryfon wstał i zaczął zbierać kartki leżące na podłodze dookoła nich.

— Były spokojne, aż do teraz — powiedział Severus kwaśno, również wstając i wyrywając prace z rąk Harry’ego. Chłopak zaśmiał się nerwowo. — Czterdzieści punktów od Gryffindoru za latanie po korytarzach.

— Ale…!

— Chcesz jeszcze więcej? Jedynym powodem, dzięki któremu nie otrzymasz surowszej kary jest to, że na korytarzach nie było żadnych uczniów. Mogłeś kogoś poważnie zranić, Potter. Nie wiedziałem, że można być takim głupim dzieciakiem, ale najwidoczniej się myliłem. Ty naprawdę nie masz mózgu.

W oczach Harry’ego widać było zażenowanie i ból.

— Prze… przepraszam.

— Cudownie. Jednak twoje przeprosiny niczego nie zmienią — odrzekł mężczyzna, otrzepując szaty z kurzu.

Harry otworzył usta, chcąc coś powiedzieć. Dlaczego Severus mówił takie rzeczy? Zachowywał się jak Snape, a byli przecież sami…Gdzie się podział jego przyjaciel? Chciał o to zapytać. Chciał się zezłościć. Cholera, chciał wyrwać mu kartki z dłoni i znów je rozrzucić, ale nie zrobił niczego. Zdał sobie sprawę, że jego usta wciąż są otwarte, a Snape patrzy na niego, czekając na odpowiedź i na kolejną kłótnię. O to mu przecież chodziło — tak samo jak na ich szóstym roku. Ale Snape niczego takiego nie dostanie — nie dzisiaj. Harry zamknął usta i potrząsnął lekko głową.

— Tak jest, sir — powiedział cicho i odwrócił się, odchodząc.

Snape stał w miejscu, jakby wrośnięty w ziemię jeszcze kilka chwil po tym, jak młody wróżek zniknął mu z oczu. Skrzydła Harry’ego leżały płasko złożone na jego plecach, co dodało temu wszystkiemu tylko jeszcze więcej melancholii. Wypuścił trzymane w dłoni kartki, pochłonięty tym wszystkim. Dlaczego, na Merlina, to zrobił? Oczywiste było, że Harry musiał być ukarany za łamanie zasad i latanie po zamku. Nagle jednak zdał sobie sprawę, że zasada ta odnosiła się tylko do mioteł. Ale z drugiej strony, gdyby Gryfon trafił na innego ucznia mógłby go poważnie zranić. Musiał zachować dyscyplinę. Jednak to, jak to wszystko rozegrał było nie do pomyślenia. Severus zaatakował chłopaka nie dlatego, że na niego wpadł, a z powodu tego, że znów odpłynął w krainę nieprzyzwoitych myśli. I nawet go obraził. Za co? Dlatego, żeby nie musieć myśleć jak bardzo ładnie Harry wygląda z zaróżowionymi policzkami?

— Cholera! — sapnął. Wszystko popsuł. Przez ostatnie kilka miesięcy udawało mu się oddzielić obowiązki nauczyciela od tych związanych z przyjaźnią. Zabierał Harry’emu punkty i pomagał mu w nauce, ale potem zmieniał kierunek rozmowy pytając na przykład, jak minął mu dzień. Te nowe uczucia wszystko mieszały. Zranił go i był okrutny. Mógł teraz zrobić tylko jedną rzecz.

Najbardziej gorzka w smaku jest nasza własna duma.

* * *

Harry’ego znalazł na drzewie. Chociaż tak naprawdę to Harry znalazł jego, ale po trzygodzinnych poszukiwaniach Severus nie zamierzał tracić okazji. Szedł wzdłuż granicy Zakazanego Lasu, kiedy nagle pojawiła się przed nim znajoma twarz. Gryfon zwisał do góry nogami z jednej z gałęzi.

— Czego chcesz? — Chłopak wiedział, że igra z ogniem. Snape nie był typem osoby, która traktowała pyskówki, ale naprawdę mu nie zależało. To on odszedł pierwszy i nie chciał się z nim kłócić, a teraz szukał Harry’ego. Czy naprawdę tak bardzo lubił krzyczeć na ludzi?

— Przepraszam.

Nie tego się spodziewał. Drgnął zaskoczony, co spowodowało, że jego nogi straciły stabilny chwyt.

BUM!

— Jak zawsze pełen gracji. — Severus uśmiechnął się lekko.

O co tu chodziło?

Harry podniósł się z ziemi i stanął przed Snape’em… Severusem? Kim on teraz był?

— Co powiedziałeś?

— Powiedziałem, że przepraszam. Nie powinienem reagować tak gwałtownie. Tak samo jak ty nie powinieneś latać po korytarzach, ale wiem, iż nie zrobiłbyś tego, wiedząc, że mógłbyś kogoś skrzywdzić. Bezsensownie cię obraziłem.

Severus Snape nie był mężczyzną, który często przepraszał. Jego uparta natura nie pozwoliłaby mu przyznać się do błędu, nawet gdyby wiedział, że wyniknął on z jego winy. To był bardziej typ osoby, która przypadkowe uwolnienie ogarów piekła skomentowałaby słowami: „Inne ograniczone pomysły były niewystarczające.”

To było dla niego trudne, ale musiał to zrobić. Był to winien Harry’emu.

Przyglądał się Gryfonowi, czekając na odpowiedź. Jego policzki wciąż były zaróżowione z zimna i Severus poczuł znajome ciepło w klatce piersiowej. Jednak tym razem się nie rozłości.

— A co jeśli powiem, że twoje przeprosiny niczego nie zmienią? — zapytał Harry, przytaczając słowa mężczyzny.

Severus westchnął.

— Odparłbym, że sobie na to zasłużyłem.

Harry przyjrzał mu się. Severus mówił szczerze i Gryfon zdał sobie sprawę, że to pierwszy raz, kiedy to robi — przyznaje się do błędu. Mógłby mu teraz po prostu powiedzieć, że są towarzyszami i dlatego właśnie słowa mężczyzny zraniły go tak bardzo. Wciąż patrzył w jego oczy i poczuł, że kolana znów zaczynają mu mięknąć. Nagle uderzył go przypływ inspiracji i opadł na śnieg.

Mistrz Eliksirów przyglądał się jak Harry klęka na ziemi i odgarnia śnieg. Potem — ku jego wielkiemu zdziwieniu — położył na niej dłoń i sprawił, że wyrosła z niej zielona koniczyna. Gryfon zerwał jej kwiatki i zabrał się do roboty, pod gorliwym okiem Severusa. Kiedy w końcu skończył, wstał, zerkając na niego. W dłoniach trzymał naszyjnik upleciony z wyhodowanej rośliny.

— Czy mógłbyś mi powiedzieć jak to zrobiłeś?

— Och, to łatwe. Najpierw bierzesz kwiat i…

— Nie naszyjnik. Jak wyhodowałeś koniczynę?

— Posiadam łączność z naturą, a przynajmniej tak twierdzi Hermiona — powiedział, wyciągając rękę. — Nałożysz go?

Severus gapił się na Gryfona oferującego mu naszyjnik, unosząc brwi. Dopiero co przyznał się do błędu. Nie było mowy, żeby oplótł szyję ozdobą z koniczyny. Ręka Harry’ego wciąż była wyciągnięta.

— Kiedy byłem mały, często widziałem, jak inne dzieci robią te naszyjnik i wianki dla swoich przyjaciół. To było oznaka honoru. Im więcej ich miałeś, tym więcej miałeś przyjaciół. Ja nigdy takiego nie dostałem — powiedział Harry spokojnym tonem.

Severus w końcu zrozumiał. W ten specyficzny sposób chłopak chciał przekazać, że mu wybaczył. Pomimo dziwacznej oprawy, było to dość wzruszające.

Wyciągnął dłoń i wziął ofiarowywany naszyjnik. Harry opuścił rękę, przyglądając mu się.

Severus uniósł ozdobę nad głowę i pozwolił jej opaść na ramiona. Wyciągnął spodniej włosy i poprawił ją, prostując. Uniósł wzrok znad swojego prezentu, by zobaczyć jak usta Harry’ego rozciągają się w szerokim uśmiechu. Fakt, że jego skrzydła drgały lekko, nie ułatwiał mu zadania.

— Dziękuję — powiedział Harry miękko, ale jego ton zdradzał radość z akceptacji prezentu.

— Nie musisz dziękować. W końcu to ty przyjąłeś moje przeprosiny — odparł Severus, próbując pozbyć się dziwnej guli w gardle.

Stali tak we dwójkę na zaśnieżonych błoniach, a cisza rosła wokół nich.

— Powinniśmy wracać — rzekł w końcu mężczyzna.

— Taa…

Żaden się nie poruszył.

— Co czułeś, kiedy sprawiałeś, że rosła ta koniczyna?

Harry wzruszył ramionami. Cieszył się, że Severus w końcu coś powiedział. Z powodu takiej bliskość znów zaczynał czuć się dziwnie lekko, a rozmowa była dobrym odwróceniem uwagi.

— Czułem ciepło. Teraz czuję je zawsze, ale kiedy sprawiam, że coś rośnie moje ramiona robią się jeszcze cieplejsze.

Rozmawiali jeszcze o tym przez chwilę. Severus wydawał się być tym zafascynowany i poprosił nawet, by Harry wyhodował coś jeszcze i sprawił, żeby drzewo zakwitło. Kiedy w końcu wrócili do zamku, słońce już zachodziło.

Gdy szli korytarzami, Severus nastąpił na kolejną bombkę. Czy one wchodziły pod jego stopy specjalnie?

Harry nigdy nie słyszał, by to słowo powiedziane zostało z takim uczuciem. Nawet Ron tak nie potrafił.

— Myślę, że powinieneś winić za to Irytka.

— Nie chcę już tego słuchać. A teraz, jeśli coś w ogóle czujesz, pójdziesz i zmienisz te mokre ubrania.

— A co ci zrobiła ta biedna bombka?

— Dobranoc, Harry.

— Dobranoc, Severusie! — odparł Gryfon radośnie, ruszając w stronę Wieży, by przebrać się w przed kolacją. Nucił pod nosem jakąś znaną melodię, a jego skrzydła trzepotały do rytmu.

Mistrz Eliksirów nie spuszczał z niego wzroku. Harry był naprawdę niezwykły.

* * *

Normalność była przereklamowana.

Harry miał plan.

Zazwyczaj chwilę potem pojawiało się stwierdzenie, iż Hermiona ma lepszy.

Ale jej tu nie ma, więc skupimy się nie planie Harry’ego.

Dziś było Boże Narodzenie i dzień, w którym powie Severusowi, że są towarzyszami. Miał już wszystko przygotowane.

Miał przemowę.

Ćwiczył ją w swojej głowie i dormitorium od momentu, gdy wpadł na ten pomysł. Robił to tak długo, że lustro stojące przy łóżku Neville’a zaczęło na niego wrzeszczeć, aby się zamknął. Mówił wtedy zawsze głośniej.

Najpierw jednak kupił Severusowi prezent i miał zamiar dać mu go wcześniej. Może się to wydawać zupełnie niepotrzebnym szczegółem, ale czy nie reagujemy lepiej na jakieś szokujące wiadomości, jeśli dostaniemy upominek? Życiowe doświadczenia nauczyły go, że łagodzi to ten wielki wybuch emocjonalny. Mógłby zupełnie oszaleć tej pamiętnej nocy, kiedy Hagrid powiedział mu, iż jest czarodziejem, jeśli olbrzym nie dałby mu wcześniej tortu. To głupie ciasto uratowało wtedy jego zdrowy rozsądek. W każdym razie Harry uznał to za dobry pomysł. Jednak, żeby być pewnym, przećwiczył swoją mowę jeszcze jeden raz. Lub dwanaście.

* * *

W pokoju Severusa nie było dekoracji. Zazwyczaj dyrektor wysyłał każdemu nauczycielowi małą choinkę, aby „rozjaśnić ich kwatery.” Mistrz Eliksirów w całej swojej sarkastycznej doskonałości przez kilka lat używał drzewka jako opału w kominku. Teraz odsyłał je do gabinetu Albusa z raczej niemiłą notatką.

Siedział teraz w swoim salonie z książką na kolanach. Święta spędzone we własnym laboratorium były najlepszym prezentem, jaki mógł sobie wymarzyć. Albus zawsze dawał mu kapelusze. Albo skarpetki. Oba upominki były w dość niezwyczajnych kolorach i Severus nigdy ich nie nosił. Dlaczego? Uważał, że nie będzie siać takiego postrachu wśród uczniów, jeśli pojawi się na zajęciach w jaskrawo żółtej czapce i pasujących do tego skarpetkach. Więc dlaczego je trzymał? Ponieważ były prezentami.

Usłyszał jak ktoś narusza zaklęcia ochronne. Ktoś zbliżał się do drzwi. To może być tylko Albus. Kto inny odwiedzałby go w święta? Wciąż był zirytowany zachowaniem starego kaczora podczas ich ostatniej herbaty, jednak nie mógł gniewać się na niego wiecznie. Był trochę zakłopotany, kiedy wymieniali się prezentami. Albus dał mu lawendowy kapelusz, a Severus oznajmił jak bardzo nienawidzi ferii. Typowe uprzejmości. Mistrz Eliksirów wstał i przeszedł do swojego biura, podchodząc do drzwi. Otworzył je natychmiast, kiedy usłyszał pukanie.

Na progu stał pewien zielonooki, młody mężczyzna.

— Harry — powiedział Severus, lekko tylko zdziwiony. — Co tutaj robisz?

— Przyszedłem odwiedzić cię w święta. Przyjaciele tak robią, wiesz?

— Przyjaciele również uprzedzają o swoich wizytach.

— Nie ci najlepsi — odparł Gryfon, przechodząc obok niego.

— Och, proszę, wejdź i czuj się jak u siebie w domu.

— Dziękuję, Severusie.

— To był sarkazm.

Harry zamruczał cicho pod nosem. Nie był pewien, czy miał być to dźwięk zgody czy czegoś innego. W końcu zdecydował, że tego drugiego — Harry był zdenerwowany. Obciągnął rękawy nowego swetra, który podarowała my pani Weasley. Był zielony, z małym złotym „H” tuż przy sercu. Typowy, Weasley’owski sweter. Jednak ten bił poprzednie na głowę.

— Czy te… skrzydła są wydziergane w swetrze?

— Tak. — Harry nie wiedział czyj to był pomysł, ale na jego plecach znajdował się model srebrnych, wróżkowych skrzydeł. Były tam też otwory na jego prawdziwe skrzydła, gdyby chciał je rozprostować. Jednak najpierw chciał dać Severusowi jego prezent.

Mistrz Eliksirów wciąż mu się przyglądał.

— Chodź za mną — powiedział, kierując się z powrotem do salonu. Usiadł w swoim fotelu, oferując Harry’emu kanapę. — Jak twoje tegoroczne prezenty?

Gryfon wyszczerzył się.

— Naprawdę fajne. Dostałem ten sweter, kapelusz, słodycze, książkę i kolejny Znicz do ćwiczeń. A Ty?

— Dostałem lawendowy kapelusz.

— Słucham?

— Lawendowy kapelusz — powtórzył mężczyzna przez zaciśnięte zęby.

— Dumbledore?

— Skąd wiesz?

Harry wyciągnął z tylnej kieszeni coś w ohydnym odcieniu zieleni i nałożył. Na czubku znajdowały się dwa małe szpice sprawiające wrażenie, jakby Harry był kotem. Jego rozczochrane zielono — czarne loki wystawały spod czapki.

— Dał mi to! — powiedział radośnie.

— Wyglądasz śmiesznie.

— Jesteś po prostu zazdrosny, ponieważ dobrze w nim wyglądam.

— Tak, przejrzałeś mnie.

Kontynuowali rozmowę i Harry czuł, że nie mógłby być bardziej szczęśliwy. Wszystko szło zgodnie z planem. Teraz musiał tylko pokonać to ciepłe i słodkie uczucie, które kojarzył z Severusem. Motylki w brzuchu oraz lekkie zawroty głowy pojawiły się niemal natychmiast, ale on był silnym, twardym wróżkiem. Wygra tę bitwę... czegoś. Po jakimś czasie uznał, że należy przejść do kolejnego etapu planu.

— Mam dla ciebie prezent — powiedział, patrząc na mężczyznę.

Obie brwi Severusa uniosły się lekko.

— Nie musisz mi niczego dawać, Harry.

— Wiem. — Gryfon zaczął przetrząsać swoje kieszenie w poszukiwaniu zmniejszonego pakunku. — Ale są święta.

W końcu udało mu się to znaleźć i odczarował pudełeczko do swoich naturalnych rozmiarów, podając je Severusowi.

Mężczyzna wziął pakunek i przez chwilę tylko na niego patrzył jak gdyby zgadując, co może zawierać. Zaczął go powoli otwierać i Harry zrozumiał, dlaczego Ron zawsze tak się irytował, gdy on to robił — umierał z niecierpliwości. Gdy Mistrz Eliksirów pozbył się całego papieru, otworzył pudełko i sapnął zaskoczony.

W środku był mały, zielony wąż.

— Powiedziałeś kiedyś, że jeśli kupiłbyś sobie jakieś zwierzę, to byłby to wąż i mam dla niego wszystkie potrzebne rzeczy, a gdy rozmawiałem z wężami w sklepie, to ten wydał mi się najmilszy i poza tym to dopiero dziecko, ale to boa, więc będzie dość duży — powiedział Harry na jednym wydechu. — A jeśli ci się nie podoba, jestem pewien, że sklep przyjmie go z powrotem albo…

— Dziękuję, Harry — przerwał mu Severus. Wciąż podziwiał małego gada. — To idealny prezent. — Spojrzał na Gryfona, który uśmiechnął się uspokojony. Jeszcze nikt nie dał mu prezentu, który był przemyślany. Nie sądził, że ktoś będzie słuchał go z taką uwagą, aby wyłapać najdrobniejsze szczegóły. Poza tym od dawna nie dostał upominku, który nie był od Albusa i nie miał koloru, który nie ma prawa ujrzeć światła dziennego.

Harry, wciąż z uśmiechem na ustach, zaczął wyciągać z kieszeni zmniejszone rzeczy dla węża.

Gdy tylko wsadzili nowe zwierzątko Severusa do terrarium, mężczyzna zwrócił się do Harry’ego:

— Ja również mam dla ciebie prezent — oznajmił, wstając i podchodząc do pokojowej szafki, a Harry znajdował się dosłownie kilka kroków za nim. Mężczyzna wyciągnął małe pudełeczko i podał mu je.

Gryfon nie spodziewał się prezentu od Mistrza Eliksirów i otworzył je bardzo szybko. Nie była to zbyt duża odskocznia od jego planu, więc nie przejmował się tym bardzo, ale kiedy zobaczył, co jest w środku, zapomniał jak się oddycha.

To był naszyjnik. Zwykły, srebrny naszyjnik z małym wisiorkiem. Gdy przyjrzał się dokładniej, zauważył, że wisiorek był w kształcie koniczny. Spojrzał na Severusa z szeroko rozszerzonymi oczyma i otwartymi ze zdziwienia ustami.

— Po naszym ostatnim spotkaniu uznałem, że to będzie najodpowiedniejsze.

Gryfon włożył naszyjnik, zamykając w dłoni srebrną koniczynkę. Spojrzał na Severusa i poczuł, że całe powietrze ucieka z pokoju.

Powinien coś powiedzieć. Chciał zapytać skąd mężczyzna wytrzasnął wisiorek w kształcie tej rośliny, ale to raczej nie pasowało do sytuacji. Musiał zmusić swoje usta do pracy i podziękować. Powiedz „dziękuję”! W końcu przypomniał sobie jak się mówi — szkoda tylko, że nikt nie skontaktował się z jego mózgiem.

— Jesteś moim towarzyszem.

Oczy Harry’ego rozszerzyły się jeszcze bardziej. To nie były podziękowania, tylko coś zupełnie przeciwnego! A jego plan? Jego przemowa?! Severus wyglądał na równie zszokowanego.

— Co powiedziałeś?

— Że jesteś moim życiowym towarzyszem — powtórzył chłopak cicho. — Diligarianie mają towarzyszy, a ty jesteś moim.

Mistrz Eliksirów wyglądał jakby dostał w twarz rybą. Była w tym zarówno dawka szoku jak i zdezorientowania, coś jak: „Właśnie zostałem uderzony… i to rybą na dodatek.” Przez kilka chwil chyba również zapomniał jak się mówi, ale w końcu powiedział:

— Mylisz się. Nie mogę nim być.

— Chciałbym móc ci tak powiedzieć — rzekł Harry smutno. Severus wyglądał na gotowego, by go odrzucić i spróbował się na to mentalnie przygotować.

— Skąd o tym wiesz?

Gryfon wzruszył ramionami.

— Jest kilka powodów. Po pierwsze: zawsze, gdy się dotykamy, czuję ten silny prąd. Po drugie: wszystkie zmiany, jakie we mnie zaszły mają związek z tobą. Poza tym tylko przy tobie występuje to ciepłe, przyjemne uczucie…

Severus gapił się na młodego wróżka, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. Czy to mogła być prawda? Harry był jego towarzyszem? Również czuł to, o czym wspomniał chłopak, ale nie wiedział, iż jest to obustronne… Młody Gryfon wyglądał, jakby miał za chwilę rozpaść się na małe kawałeczki. Czy on naprawdę myśli, że mógłbym go odrzucić?, pomyślał. Spojrzał mu prosto w oczy i znów poczuł, że nie może istnieć nic bardziej piękniejszego. Zrobił jeden krok w stronę Harry’ego i lekko zafascynowany zauważył, jak jego oczy rozszerzają się jeszcze bardziej. Podszedł jeszcze bliżej. Wyciągnął dłoń, zsuwając z głowy chłopaka ten głupi kapelusz i odrzucił go w stronę w krzesła. Nachylił się, całując lekko czoło młodszego mężczyzny. To wszystko, co chciał zrobić. Harry wciąż był jego uczniem i nie mógł pozwolić na nic więcej. Był przecież przyzwoitym mężczyzną. Jednak, gdy tylko jego usta zetknęły się z miękką skórą, wszystkie myśli uciekły mu z głowy. Pa, pa, kochane! Będziemy tęsknić.

Jeśli obaj mężczyźni myśleli, że poprzednie uczucie było silne, to teraz zmienili zdanie ponieważ to, co w nich zapłonęło, nie mogło się z tamtym równać. Severus odsunął się lekko, spoglądając w zamglone, zielone oczy i zanim zorientował się co robi, nachylił się po kolejny pocałunek, chcąc znów poczuć to gorąco. Gdy odsunął się po raz drugi, zauważył, że Harry oddycha ciężko przez nos. Jego policzki były zaczerwienione, a oczy wciąż zamglone. Do diabła z przyzwoitością. Kiedy mężczyzna nachylił się po raz trzeci, Harry spodziewał się kolejnego pocałunku w czoło. I właśnie dlatego o mało nie wyskoczył ze skóry, gdy spadł on na jego usta.

To był zwykły pocałunek, ale ogień, który zdawał się w nich płonąć, wzrósł jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Harry był całowany tylko raz i niezbyt dobrze wspominał tamto wydarzenie. Teraz czuł, że nie zna żadnych zasad. Odsunął się i powiedział pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy:

— Nauczysz mnie całować?

Severus potrzebował resztek swojej silnej woli, by nie jęknąć w odpowiedzi.

— Mówienie takich rzeczy przez ciebie powinno być zakazane. Rób to, co ja — powiedział cicho, znów nakrywając usta Gryfona swoimi.

Pocałunek był niemal cnotliwy do momentu, gdy Harry poczuł, że coś lekko dotyka jego dolnej wargi. Język Severusa. Pojął wiadomość i otworzył usta, co mężczyzna natychmiast wykorzystał, wsuwając się do środka. Teraz to Harry potrzebował resztek silnej woli, by nie osunąć się na podłogę. To było niesamowite. Słyszał jak inni chłopcy rozmawiają o tego typu rzeczach, ale do jasnej Anielki, nie miał zielonego pojęcia… Język Severusa zataczał małe kółka w kąciku jego ust, kiedy Harry wstępnie wkroczył do akcji. Mężczyzna wydał z siebie dźwięk aprobaty, który zadziwił Gryfona, a ich języki zaczęły swój taniec. Tylko w ten sposób Harry był w stanie opisać to wszystko. Jednak w końcu zaczerpnięcie tchu stało się koniecznością i odsunęli się od siebie na kilka centymetrów.

— Rozwiń skrzydła — powiedział miękko Severus.

— Dobra. — Gdy tylko to zrobił, ręka mężczyzna pojawiła się na jego plecach, pieszcząc je i tym razem kolana Harry’ego naprawdę zaczęły się trząść. Severus starał się go utrzymać, ale ze skrzydłami na wierzchu nie miał zbyt wielkiej możliwości objęcia go w pasie. Nasz wróżek zrobił jedyną rzecz, którą podsunął mu w tej chwili jego zamglony umysł: z małym podskokiem wylądował w ramionach Severusa, obejmując jego kark ramionami.

— Masz coś przeciwko? — zapytał, łapiąc oddech.

— Musisz pytać? — odparł szybko Mistrz Eliksirów, znów go całując.

Całowali się przez kilka długich minut. Harry bawił się jego włosami, a podczas gdy jedna z dłoni Severusa wciąż pieściła skrzydła, druga znajdowała się — oczywiście tylko po to, by go utrzymać, zapewniam was — na tyłku Gryfona.

W końcu jednak utęsknione myśli powróciły do umysłu Severusa i zdał sobie sprawę, że musi to zakończyć. Nieważne jak bardzo cudowne to było. Odsunął się lekko.

— Harry, musimy przestać.

Chłopak wyglądał na zagubionego.

— Dlaczego? — zapytał i potrząsnął głową, starając się normalnie myśleć.

— Nie jestem twoim towarzyszem.

— Co?

— Nie ma takiej możliwości — powiedział, odsuwając rękę, aby Harry mógł zejść na ziemię. Jednak ten się nie poruszył. — Zejdź. Czepiasz się jak jakiś skorupiak.

— Bo jestem cholernym świątecznym skorupiakiem. A teraz powiedz mi dlaczego nie możemy nimi być. Bo to, co się teraz stało, na pewno nie było czymś zwykłym.

— Świątecznym skorupiakiem? — Severus również spróbował się skoncentrować. Spojrzał na Gryfona, który wciąż był uczepiony jego karku. — Nie masz żadnej pewności, że to prawda. Po prostu tak sobie założyłeś. — Gdy tylko te słowa opuściły jego usta, zauważył coś. Znak na karku Harry’ego. Był czarny i wyglądał bardziej jak smuga. Jednak ta smuga zaczęła się poruszać w dwóch kierunkach i wydłużała się coraz bardziej, tworząc długie linie. Severus gapił się na to z rozszerzonymi oczyma i delikatnie odepchnął nogi Harry’ego, który w końcu stanął na ziemi.

— Co? O co chodzi? — zapytał zdezorientowany.

— Masz czarną linię na karku — odrzekł Severus, wciąż patrząc jak smuga zakręca i wydłuża się za prawe ucho Harry’ego.

Gryfon automatycznie wytarł szyję.

— Ubrudziłem się?

— Nie. — Severus pokręcił głową, przyzywając z łazienki lustro i trzymając je naprzeciw chłopaka.

Harry spojrzał i wypuścił powietrze z płuc. To był czarny znak, o którym wspominała Hermiona już kilka miesięcy temu. Linia stała się zakręconym wzorem na jego karku oraz za prawym uchem i wyglądało na to, że znajdowała się jeszcze pod kołnierzykiem koszulki. Domyślał się, że znajduje się na całym jego ciele. Spojrzał na mężczyznę.
Severus mógł się wypierać tego w nieskończoność, ale to było coś innego. To nie było normalne. Ich pocałunki musiały to wszystko spowodować. Ale czy to na pewno była prawda? W sumie — mówimy o Harrym. Jeśli coś tak dziwnego jak bycie życiowym towarzyszem starszego, chłodnego i gburowatego mężczyzny miałoby się komuś przytrafić — to tylko jemu.

— Jestem twoim towarzyszem?

— Właśnie to powiedziałem. — Harry wciąż był w szoku i zastanawiał się, czy będzie miał możliwość, by ukryć te znaki. Pewnie nie.

Severus stał przez minutę bez ruchu, trzymając lustro. Wyglądało nawet na to, że przestał oddychać i Harry zaczynał się powoli martwić. Właśnie miał coś powiedzieć, kiedy…

— Nie możemy być w związku podczas trwania roku szkolnego.

— Co?

— Zrozumiałeś, co powiedziałem?

— Nie jestem pewien.

— Jesteś moim uczniem. Oceniam twoje prace. Taki związek nie ma prawa bytu.

— Jesteśmy przyjaciółmi od początku semestru. Czy to coś innego?

— Czy twoje oceny się polepszyły?

— No tak, ale tylko dlatego, ponieważ uczę się dodatkowo… och.

— Tak. Och. Nie byłem stronniczy oceniając twoje prace, jednak pojawienie się poważnego związku pomiędzy nami może zwiększyć pragnienie, by nie być sprawiedliwym.

Mózg Harry’ego zatrzymał się po słowach: poważny związek. Severus to zaakceptował? Powinno to być oczywiste po sesji pocałunków, ale kiedy chodziło o Severusa Snape’a, nigdy nie można było być zbyt ostrożnym.

— Ale… ty… chcesz… znaczy, że tak?

Mistrz Eliksirów uśmiechnął się krzywo.

— Tak. Chcę. Jednak myślę, że należy wstrzymać się ze wszystkim do czerwca. Potem nie będziesz już moim uczniem.

Harry pomyślał nad tym. Mógł czekać do czerwca. Wiedział, a przynajmniej przypuszczał, że Severus jest jego towarzyszem od miesięcy, więc mógł poczekać jeszcze trochę. Zwłaszcza, jeśli w grę wchodziły te miłe pocałunki. Tak… dużo pocałunków. Harry polubił całowanie Severusa nawet bardziej niż siedzenie na drzewach. A Harry lubił drzewa.

— Dobrze. Zaczekamy. — To tylko… pięć i pół miesiąca, prawda? Mógł to zrobić. Przecież to nie mogło być takie trudne. — Możemy wciąż być przyjaciółmi?

Teraz to mężczyzna myślał przez chwilę.

— Oczywiście, że tak, ale nie chcę, abyś kontynuował lekcje dodatkowych eliksirów.

— Dlaczego nie?

Mężczyzna uniósł brew.

— Nie bądź idiotą. Wygląda na to, że to, co jest pomiędzy nami przejmuje kontrolę, kiedy jesteśmy bardzo blisko. Spróbujmy na razie to osłabić, dobrze?

— Taak, chyba masz rację — wymamrotał Harry, czerwieniejąc.

Zegar zaczął wybijać godzinę i Harry doszedł do wniosku, że nienawidzi tej rzeczy. Jeśli kiedyś dowie się, który to zegar, to miał nadzieję, że Severus nie będzie zbyt zły, jeśli przeklnie to cholerstwo.

— Czas iść, Harry — powiedział mężczyzna z uśmiechem w kąciku ust. Irytacja Gryfona musiała być widoczna. — Już późno.

Chłopak odsunął się, biorąc swój kapelusz. Dotknął lekko koniczynki na naszyjniku.

— Jeszcze raz dziękuję, Severusie. Wesołych świąt.

Mężczyzna kiwnął głową, patrząc mu w oczy. Harry wiedział, że powinien wyjść, ponieważ jeśli zostanie dłużej, nic go już nie powstrzyma. Ruszył w stronę drzwi, ale zatrzymał go niski i głęboki głos Severusa.

— Wesołych świąt, Harry.

Gryfon odwrócił się. Uśmiechnął się i również skinął głową. Potem w końcu zmusił swoje nogi do ruchu i opuścił kwatery Mistrza Eliksirów.

Taa… czekanie do czerwca nie może być takie trudne.

* * *

Ferie skończyły się i reszta uczniów wróciła do zamku. Ron i Hermiona spieszyli się, aby jak najszybciej znaleźć się w Pokoju Wspólnym i porozmawiać z Harrym. Napisał im kilka dni temu, że spełnił warunek zakładu i powiedział o wszystkim Severusowi. Nie podał jednak żadnych szczegółów i nie mogli się już doczekać, żeby go zobaczyć. Gdy przeszli przez dziurę za portretem, zobaczyli swojego przyjaciela siedzącego w fotelu przy kominku.

— Cześć, Harry! Jak poszło… co masz na karku? — zapytała Hermiona, kiedy tylko podeszli bliżej.

Nasz wróżek nie znalazł sposobu, by ukryć znaki. Koszulki z wysokim kołnierzem nie zakrywały linii, które były tuż za jego prawym ruchem i rozciągały się na niemal całe ciało. Zaczynając od karku, poprzez klatkę piersiową, brzuch i plecy. Ron i Hermiona byli jednymi z pierwszych osób w pokoju; większość znajdowała się na kolacji, więc Harry nie musiał się martwić. Zastanawiał się, jak inni zareagują. Albo czy w ogóle zauważą. Mógł powiedzieć, że zrobił sobie tatuaż. Ciekawe co by powiedział na to Prorok.

Ron spojrzał na jego kark.

— Cholera, Dzwonku! Chyba nie chcę wiedzieć co wasza dwójka robiła.

Harry natychmiast się zaczerwienił, a czarny wzór stał się jeszcze bardziej widoczny.

— Czy to jest tylko tutaj?

— Nie, jest wszędzie.

— Wszędzie? — zapytała zaintrygowana Hermiona.

Harry poczerwieniał jeszcze bardziej.

— Nie, nie wszędzie.

— Dobra, gadaj — zaśmiał się Ron. — Ale oszczędź szczegółów.

Harry opowiedział im szeptem o tym, jak Severus przyjął wiadomość. Opuścił jednak informację o pocałunkach. Nie chciał podnosić Rona z podłogi. Wspomniał o ostatniej część rozmowy, którą przeprowadził z mężczyzną. Gdy skończył, Hermiona kiwnęła głową.

— Profesor Snape ma rację. Musimy was trzymać z dala od siebie do czerwca.

— Ej, Hermiono! — krzyknął Ron. — Musisz tak o tym mówić? Jeszcze nie jadłem.

Harry zachichotał. Zawdzięczał im tak wiele.

Taa… czekanie do czerwca nie może być takie trudne.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 D1b222a163a3591c21ee979d9ce0b79b
Powrót do góry Go down
Salomanka
Team Villains
Team Villains
Salomanka


Female Wiek : 32
Skąd : Kołobrzeg
Liczba postów : 746
Rejestracja : 17/01/2015

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptyPią 20 Sie 2021, 17:15

Nie ma takiej opcji, żeby coś utrzymało MNIE z dala od Severusa, gdybyśmy raz zaczęli, i to nawet wiedząc, że on i Harry są sobie pisani i tak dalej. No bo to... Snape, ok? Fanfikowy bóg seksu, Mistrz Nie Tylko Eliksirów, mroczny typ i takie tam. Potter jest szalony uważając, że wytrzyma bez kolejnych pocałunków.

Ten rozdział jest uroczy. To dobre słowo. Harry ma swój plan, ma swoją dopracowaną przemowę, jest zdecydowany sięgnąć po swoje, a potem... A potem wszystko trafia szlag i jest jeszcze lepiej, niż zaplanował. Severus ma te swoje bariery, uprzedzenia i postanowienia, ale wszystko po kolei upada, i to nawet pomimo świątecznej, nielubianej przez niego aury. Najpierw przeprasza, potem wspólnie z przyjacielem spędza świąteczny czas, a na koniec uczy całowania swojego ucznia... Niezłe postępy jak na jedne ferie.

Wszystko jest cudowne, lekkie i zmyślne, przepływa się przez ten rozdział odczuwajac niesamowitą pogodę ducha, bo tu po prostu nie może stać się nic złego.

Mam nadzieję, że komentarze do następnych części obejdą się już bez zawieszonych na kilkanaście dni pacnięć. Działaj, carietto, działaj. <3


Ostatnio zmieniony przez Salomanka dnia Sob 21 Sie 2021, 22:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
JokerFox.
Team Villains
Team Villains
JokerFox.


Female Wiek : 29
Skąd : Poznań
Liczba postów : 846
Rejestracja : 21/12/2014

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptyPią 20 Sie 2021, 17:15

Klep

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

What good comes of something
When I'm just the ghost of nothing, nothing?
I'm just the man on the balcony
Singing "nobody will ever remember me"
(...)
A
composer but never composed
Singing "I only want what I can't have"
I only want what I can't have.


~*~*~

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 TnTYADJ
Powrót do góry Go down
https://imaginarium.forumpolish.com
Alexandrine
Team Villains
Team Villains
Alexandrine


Female Wiek : 31
Skąd : Ostrów Wielkopolski
Liczba postów : 225
Rejestracja : 21/12/2014

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptyPią 20 Sie 2021, 18:23

W końcu! ileż można było czekać z wyjawieniem tego sekretu, choć co prawda nie poszło po myśli Harrego, ale i tak skończyło się całkiem miło.. Były pocałunki, akceptacja i obietnica czekania do zakończenia szkoły, czego chcieć więcej? Co do wzoru, to szkoda, że faktycznie ma go na całym, całym ciele, było by to fantastyczne dla towarzysza xD Taka ścieżka której nie można się oprzeć xD Cały rozdział jest cudowny.. Ta rozmowa o kuszeniu i uświadamianiu Harrego, aww! Tylko Harry może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest atrakcyjny xD Dalej mamy latanie na korytarzu i to jest mega zabawne, serio, nawet to podcięcie Severusa, no bo komu jak nie Harremu może wydarzyć się taki wypadek? xDD I na końcu akcje z koniczyną.. To jest takie aww! I naszyjnik z żywych kwiatków i potem podarunek Severusa, no po prostu urocze, a przecież jeszcze wtedy nie wiedział o towarzyszach a podarował mu biżuterie! Przypomina mi się Kamyk i twierdzenie, że biżuteria jest bardzo osobistym prezentem, także ten! Podobało mi się mega! Czekam na kolejne Wink
Weny,
Alexa

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Już niedługo powiem: „Dzień dobry Harry”, a ty z uśmiechem odpowiesz: „Witaj w domu Draco”.


Ostatnio zmieniony przez Alexandrine dnia Czw 26 Sie 2021, 08:55, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Tony.
Team Heroes
Team Heroes
Tony.


Female Wiek : 27
Skąd : Poznań
Liczba postów : 395
Rejestracja : 19/04/2016

[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 EmptyWto 24 Sie 2021, 23:24

Dawno już, oj dawno nie czytałam tego w wersji innej, niż w oryginale. A jednak zaczęłam od wersji Polskiej i pamiętam do teraz, jak śmiechłam ze “świątecznego skorupiaka”.

Lubię tłumaczenia, które płyną, w których nie zastanawiasz się, jak powstała ta konkretna kalka językowa, albo musisz się zatrzymać, żeby zrozumieć, o co właścicie autorowi chodziło. Dlatego lubię Twoje tłumaczenie Wróżka - historia płynie, i to jest super Very Happy Próbuję bardzo nie rozwodzić się nad samą treścią, bo nie masz na nią wpływu, ale masz wpływ na to, co wybierzesz do tłumaczenia - Harry Wróżek to jest absolutna cudowność, uwielbiam go całym sercem, i gdy ktoś każe mi wybrać ulubionego ficka bez wahania wskazuję właśnie Wróżka. Dobrze, że pokazujesz to dobro tej części świata, która nie zna oryginału; jeśli dzięki tłumaczeniu pozna to chociaż kilka osób, które nigdy by nie sięgnęły po oryginał - to świat stanie się piękniejszy Very Happy

Pozdrawiam z fluffolotu, i niech Wen zawsze Ci sprzyja!
Tony.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Sometimes you gotta run before you can walk

Vi stands for Victory, didn't you know?
[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Vignet12
Powrót do góry Go down
Sponsored content





[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]   [HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10] - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
[HP][T][NZ] Klaśnij w dłonie [HP/SS] [7/10]
Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Literatura & Ekranizacja :: Harry Potter :: Slash :: +12-
Skocz do: