Następnego dnia Foggy był półprzytomny i miał kaca. Wytoczył się z łóżka, by przekonać się, że Matt został na noc i obecnie spał na kanapie. Zaczął więc przygotowywać ciasto na naleśniki, starając się nie nucić, ale nie udało mu się to.
— Nie przestawaj ze względu na mnie. — Matt ziewnął na kanapie, wyglądając na zmęczonego, normalnego i bezpiecznego w sposób, w który Foggy chciałby żeby pozostał na wieki.
— Wiesz, gdybyś powiedział mi o wiele wcześniej, że masz super zmysły, to mógłbym o wiele szybciej oduczyć się irytujących nawyków, takich jak nucenie.
Matt pochylił głowę, lekko się uśmiechając.
— Lubię, kiedy nucisz.
A potem opadł na kanapę, więc Foggy kontynuował robienie naleśników i nucenie.
OoO
Foggy pamiętał tamten poranek, ciepło światła słonecznego, pewność nowego roku, kiedy zbiry Wilsona przywiązały go do krzesła przed wanną i akumulatorem samochodowym.
— Przyjemnie cię poznać, Franklinie Nelson. — Głos Fiska był miękki a jednocześnie szorstki, dokładnie taki jak brzmiał w telewizji.
Foggy próbował na niego splunąć, ale jego usta były suche ze strachu.
Fisk go zignorował.
— Mężczyzna stojący za Diabłem z Hell's Kitchen. Powiedz, ile czasu minie, zanim domyśli się, że zaginąłeś? Może być bardzo zaganiany. Może zajmie mu to dni? Myślę, że powinniśmy pomóc mu skoncentrować się na tym.
A potem dwóch mężczyzn ściągnęło Foggy’emu koszulę i przyczepili mu kable do akumulatora samochodowego. Foggy nigdy w swoim życiu nie był tak przestraszony, jednak to nie elektryczność zraniła go w pierś. Była to pięść Fiska, która uderzyła go z boku, powodując, że krzesło się przewróciło. Foggy spadł razem zanim, a jego ramię uderzyło mocno o cementową podłogę. Nelson nawet nie próbował stłumić swojego krzyku.
Fisk obrócił się do stojącego obok mężczyzny w garniturze, który trzymał mikrofon.
— Nagrałeś to? — Mężczyzna skinął głową. — Doskonale, powiedz mi, czy twój sprzęt jest wystarczająco zaawansowany, aby wychwycić dźwięk łamanej kości?
Fisk nie czekał na odpowiedź. Przełożył dłoń Foggy’ego przez krzesło i pchnął. Foggy z pewnością słyszał trzask kości nawet podczas swojego krzyku.
Fisk rozważał coś.
— Robi wystarczająco dużo krzyku, aby nie potrzebować kabli. — Potem westchnął. — Ale podoba mi się sposób, w jaki tańczą. Joe!
Kątem oka Foggy widział mężczyznę z kablami. Krzyczał, zanim dotknęły jego skóry, a później płonął.
Foggy nie wiedział, że kiedy zemdlał, rażenie prądem zmieniło się w bicie, które z powrotem przekształciło się w rażenie prądem. Wrócił do pełnej świadomości, gdy uderzył twarzą w taflę zimnej wody i nie mógł oddychać. Ledwo miał czas zastanowić się, czy w ogóle przestali go torturować, zanim wyciągnęli go z wody na jeden oddech i z powrotem zanurzyli mu głowę.
Foggy ponownie stracił poczucie czasu podczas podtapiania, które wydłużało się, dopóki nie był pewien, że trzymają go pod wodą dłużej niż trzy minuty, i że utopi się w tym magazynie, a Matt będzie się winił. Foggy nie będzie mógł mu pomóc poradzić sobie z wyrzutami sumienia, bo będzie martwy.
Następnie nacisk na szyję Foggy’ego zniknął. Próbował wydostać się z wanny, ale bolały go żebra i miał ręce związane za plecami. Boże, pozwolą mu się utopić, a później wyrzucą go jak śmiecia. Potem ktoś położył ręce na jego ramionach, wyciągając go z wody. Foggy nie dbał nawet o to, że nacisk na ramię, które, jak uważa, potrzebowało zaawansowanej pierwszej pomocy, bo prawie na pewno było zwichnięte. Później ręce go ściskały i nie mógł powstrzymać skomlenia w tyle gardła, a dotyk trzymających go rąk stał się łagodniejszy.
Trzymająca go osoba przesunęła się, a następnie zmieniła pozycję. Nagle Foggy opierał się o klatkę piersiową swojego ratownika i obaj wspierali się o wannę. Ktoś wciąż wymawiał jego imię.
— Foggy, Foggy, proszę. Proszę, Foggy. Ta ja. Wszystko jest w porządku, Foggy. Dalej, oddychaj dla mnie. Nic ci nie jest. Oddychaj. Tylko oddychaj, Foggy. Proszę, Foggy.
A Foggy tak naprawdę nigdy nie był w stanie odmówić Mattowi czegokolwiek, więc zrobił wszystko, co w jego mocy, i podążył za ruchami klatki piersiowej, którą czuł za sobą. Starał się nie wzdrygnąć na dźwięk wody wciąż poruszającej się w wannie.
Dźwięk i tak zniknął, gdy Matt zaczął składać pocałunki jego włosach, przerywając je szeptanym pocieszeniem. Foggy był wyczerpany.
— Hej! Nie zasypiaj!
Głos Clinta rozległ się gdzieś z góry , a następnie przysiadła przed nim postać z rudymi włosami. Foggy nie mógł powstrzymać swojej spanikowanej reakcji przesunięcia się do Matta, który zareagował mocniejszym uściskiem wokół jego klatki piersiowej. Foggy czuł jak jego żebra były miażdżone, ale zanim zdołał zaprotestować czymś więcej niż mruknięciem, Matt rozluźnił swój uścisk. Jego palce gładziły skórę Foggy’ego, gdy powiedział cicho:
— Spokojnie. Przepraszam Foggy, nie pomyślałem… przepraszam, nic ci nie będzie.
Znowu usłyszał Clinta.
— Nat? Czy Bruce sobie z tym poradzi?
Postać przed nim, Natasza, kiwnęła głową. Usłyszał odgłos szurania nad sobą.
Foggy zignorował to, ponieważ Matt wciąż go przepraszał i pocieszał, a Foggy potrzebował od niego tylko jednego. Dlatego też niezdarnie klepnął Matta swoją nieuszkodzoną ręką, mówiąc:
— W porządku. W porządku. Nie przepraszaj.
Nat wycedziła coś, ale Foggy był zbyt rozproszony przez Matta, który muskał swoim policzkiem jego szyję. Zarost mężczyzny drapał go w ucho.
— Nie możesz tak mówić. Prawie cię straciłem. Niemal umarłeś. To nie jest w porządku. Nie jest.
Foggy czuł zawroty głowy i nie mógł się skupić. Nie był pewien, czy może złożyć jeszcze jakieś zdanie w całość, więc po prostu klepał Matta po ramieniu, próbując nucić uspokajająco.
Przerwał im Bruce, którego postać była znacznie wyraźniejsza niż Nataszy. Foggy znów zamrugał, a obraz Bruce wyraźnie się przed nim wyostrzył. Natasza stała za nim z beznamiętną miną, a Clint obok niej tak blisko, jak to było możliwe bez dotykania.
— Bruce? — zaskrzeczał Foggy.
— Tak, Foggy. To ja. Zrób coś dla mnie. Podążaj wzrokiem za światłem, dobrze?
A potem Bruce machnął mu przed twarzą latarką i przeprowadził go przez pozostałe kroki, aby sprawdzić uraz głowy. Foggy znał te procedury ze swoich czwartych zajęć z pierwszej pomocy. Zrelaksował się, opierając się o Matta i pozwolił doktorowi pracować.
Potem Matt znów wyszeptał mu do ucha:
— Mamy zamiar dać ci środki nasenne. Podróż do szpitala z połamanymi żebrami nie będzie przyjemna.
Foggy poruszył się gwałtownie.
— Żadnego szpitala!
Matt delikatnie go uciszył.
— W porządku. Nic ci tam nie będzie groziło. Zostanę przy tobie i będę czuwał.
Foggy pokręcił głową.
— Nie, to będzie podejrzane. Inne gangi prawdopodobnie wiedzą, że Fisk chciał dzisiaj zabawić się z tobą. Jeśli mają jakieś podejrzenia, to taka akcja tylko to potwierdzi.
Matt szedł w zaparte.
— Nie obchodzi mnie to. Foggy, potrzebujesz pomocy medycznej. Jedziesz do szpitala.
Foggy zwrócił się do pozostałych.
— Clint, Natasza, poprzyjcie mnie.
Matt faktycznie warknął za nim, ale jego dotyk pozostał delikatny.
Wyraz twarzy Nataszy pozostał całkowicie pusty.
— Ma rację, Matt.
Clint wyglądał na nieszczęśliwego.
Matt był wściekły.
— Pierdolcie się! Co chcecie zrobić? Zabrać go z powrotem do jego mieszkania i założyć domowej roboty szynę na jego złamaną rękę?
— Mógłby pójść do wieży? — zaproponował Bruce.
W tym momencie Foggy przerwał im:
— Mam szyny. — Wszyscy zamilkli. Foggy czuł, że Matt ledwo oddychał. — Wszyscy moi przyjaciele są superbohaterami. Trzymam je na wszelki wypadek w łazience.
— Nie zabierzemy cię z powrotem do twojego mieszkania, żebyś mógł odpocząć na kanapie, jak…—Matt znów brzmiał na wściekłego.
Foggy był zmęczony, dlatego warknął gniewnie:
— Jak reszta z was? W jaki sposób moja kanapa jest wystarczająco dobra, by dochodzić na niej do siebie po obrażeniach, ale niewystarczająco dobra dla mnie?
— Foggy… — Matt próbował mu przerwać.
— Nie. — Foggy odsunął się od niego. — Bruce, jeśli musisz, uśpij mnie, ale zabierz mnie z powrotem do mojego mieszkania. Jestem pewien, że Natasza może ustalić, gdzie trzymam…
A potem stracił przytomność.
OoO
Foggy obudził się w swoim łóżku, czując zawroty głowy i z niejasnym umysłem, co kojarzyło mu się z wypaleniem dobrej jakości trawki. Foggy mrugnął patrząc na sufit, i zaczął nucić, nie zdając sobie z tego sprawy.
— Foggy?
Matt brzmiał na zdyszanego i spiętego, więc Foggy próbował się do niego zbliżyć, a ciepłe, puchate uczucie natychmiast ustąpiło miejsca bólowi, przez co chrząknął nieelegancko.
— Ciii, Foggy, nie próbuj się poruszyć.
To znów był Matt. Foggy czuł, jak klepał go po ramionach i klatce piersiowej, bardziej dla uspokojenia siebie niż Foggy’ego, ale Nelson miał trudność z tym, żeby się czymś przejmować, gdy ponownie zrelaksowany, wpadał w komfort zapewniony przez jakiekolwiek narkotyki, jakie zażył.
Ale to nie było w porządku, Foggy był w domu i nie powinien być odurzony, chyba że…
— Czy okradłeś moją skrytkę z morfiną? — Foggy miał zamiar brzmieć zrzędliwie, ale jego głos był zbyt oszołomiony.
Matt był na tyle uprzejmy, by pojawić się przed nim, więc Foggy nie musiał się poruszać, aby zobaczyć jego twarz. Matt był najlepszy. Foggy mu to powiedział, ale to tylko pogłębiło zmarszczki wokół ust drugiego mężczyzny.
— Tak, spowodowanie że byłeś torturowany i prawie zabity, sprawi że będę miał niezwykłą przewagę w zdobyciu tytułu Przyjaciela Roku.
Foggy po prostu nie zgodził się z tym.
— Nie, jesteś moim najlepszym przyjacielem, Przyjacielem Dekady, i nie chciałbym, żebyś był kimś innym. — Foggy zmarszczył brwi. — Chyba, że chciałbyś zachować większe bezpieczeństwo, ale ty jesteś taki dobry, to nie… Nie chcesz przestać, ponieważ …cóż, to nie ma większego znaczenia dla mnie…. Po prostu się martwię, ale ufam tobie i jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego poznałem, więc chociaż czasami chcę, byś przestał być bohaterem, to wiem, że nie możesz i nie obwiniam cię za to.
Matt przeszedł od marszczenia brwi przez oszołomienie, do rozbawienia podczas przemówienia Foggy’ego, a teraz wyglądał na zadowolonego, jak senny kot, który złapał tłustą mysz, jak zawsze , gdy coś poszło całkowicie po jego myśli.
Wtedy Foggy uświadomił sobie, że bełkocze i było w tym niebezpieczeństwo ujawnienia wszystkich jego uczuć, gdy był pogrążony w mgle wywołanej lekami i nie był pewien, czy mógł sobie wyobrazić pozbawienie Matta tego wyrazu zadowolenia, gdy wyglądał na tak zmęczonego i wyczerpanego, dlatego Foggy zmienił temat.
— Czy użyłeś na mnie morfiny, znajdującej się w mojej skrytce?
Matt natychmiast przestał patrzeć mu w oczy.
— Może.
Foggy chciał go przyjacielsko uderzyć, ale jego ramiona przypominały ołów i ostatnim razem, kiedy się poruszył, pożałował tego. Mrugnął więc do Matta i przemówił do niego, używając tonu, który miał na celu zbesztanie, ale bardziej brzmiał jak przyjemne brzęczenie:
— Nie powinieneś tego robić. Mam to na specjalny wypadek, gdybyś jej kiedykolwiek potrzebował. Albo, jak sądzę, inni, ale zdecydowanie myślałem o tobie, kiedy kupowałem ją od tego super podejrzanego faceta i kazałem Claire ją przetestować, aby upewnić się, że nie mieszał jej z trucizną na szczury. Teraz muszę do niego wrócić i Matt, ten facet był najgorszy. Myślę, że chce mnie zrekrutować do swojej okropnej armii ćpunów-prostytutek i nie wiem, czy uda mi się sprzedawać swój tyłek, aby finansować ten nałóg, więc kiedy ten podejrzany facet od morfiny rozwali mi kolana, będę cię obwiniał.
Wyraz twarzy Matta wahał się między rozbawieniem a troską podczas tego przemówienia, zanim zmienił się w zmartwienie.
— Po pierwsze, Foggy, kupiłeś morfinę od kogoś tak okropnego? Nie powinieneś tego robić. To nie jest bezpieczne. Powinieneś przynajmniej zabrać mnie ze sobą w celu ochrony.
Foggy potrząsnął głową.
— Ale to było dla ciebie, na wypadek, gdybyś został pobity, nie po to żebyś miał być pobity, a teraz ją zmarnowałeś.
Matt westchnął.
— Nie zmarnowałem tego. Jezu, Foggy, dźwięki, które wydawałeś, nawet po tym, jak Clint i Bruce włożyli twoje ramię na miejsce… Nie obchodzi mnie, jak ciężko było zdobyć tę morfinę, było warto jej użyć.
Matt wyglądał teraz na smutnego i zmęczonego, tak jak wtedy, gdy przegrali sprawę, kiedy ich klient naprawdę nie mógł sobie na to pozwolić. Foggy nie mógł znieść tego, że Matt wyglądał na tak pokonanego, więc poruszył palcami, jakby chciał coś dostać i powiedział:
— Chodź tutaj.
Matt zamarł, spoglądając na niego, a potem przesunął się na bok i położył się przy Foggym. Foggy tylko zanucił z zadowoleniem, czując, że Matt rozluźnił się przy nim.
— Jak w ogóle ją znalazłeś? — spytał po chwili i został nagrodzony dudnieniem głosu Matta przy swoim boku.
— Natasza.
— Ach. — To przypomniało coś Foggy’emu. Próbował się obrócić, by spojrzeć na Matta, ale mężczyzna wydał oburzony dźwięk, a żebra Foggy’ego szykowały się, by zaprotestować głośno przeciwko temu, więc po prostu się poddał i zapytał Matta. — Co z tobą? Nic ci nie jest? — Czuł, jak Matt zmienił pozycję i niemal czuł, jak mężczyzna się na niego gapił. — To uczciwe pytanie. Nie wiem, ile osób miał ze sobą Fisk, ale uratowanie mnie przed nim nie mogło być spacerkiem po parku.
Matt przytulił się do niego bardziej, mrucząc w zgięcie szyi Foggy’ego:
— Było warto.
Foggy chciał wzruszyć ramionami, ale bardziej pragnął przycisnąć twarz do szyi Matta.
— Cóż, tak, ale nadal chcę się upewnić, że nie krwawisz w moim łóżku jak idiota.
Matt westchnął i mruknął sarkastycznie.
— Jestem tym mniej poszkodowanym.
— Co?
Matt odpowiedział głośniej:
— Powiedziałem, że mam kilka cięć, nic poważnego. Clint opatrzył je, podczas gdy Natasza i Bruce zajmowali się twoim ramieniem. — Foggy czekał, a Matt dodał oburzony. — Absolutnie powinienem być tam z nimi. Nie warczałem na Bruce’a, po prostu upewniałem się, że jest ostrożny.
Foggy zachichotał, a potem nagle zamilkł z powodu żeber. Jak Matt mógł co rusz sobie z tym radzić?
Matt ponownie się do niego przycisnął i po raz pierwszy Foggy był bardziej ranny niż on, co nie było idealne, niekomfortowe dla żadnego z nich, ale Foggy wolał, żeby Matt nie powstrzymywał swojego oddechu, podczas gdy Foggy sprawdzał jego żebra po ciężkiej nocy. Dlatego też Foggy znów zaczął nucić zasypiając.
OoO
Następnym razem, gdy Foggy odzyskał przytomność, był sam, a jego myśli były bardziej wyraźne i był bardziej obolały. Rozległ się odgłos szamotania, a potem łomot, a Matt zawołał z nóg jego łóżka.
— Foggy?
Za swoimi plecami usłyszał mruczenie Clinta:
— Jezu, to przerażające.
Tony, który nie przejmował się szeptaniem, spytał:
— Jak dobrze słyszysz, Nietoperze Ucho?
Boże, mieli towarzystwo. Foggy zaczął siadać, ale zanim jego żebra zdążyły zrobić coś więcej niż ukłucie, Matt powstrzymał go, kładąc stanowczo dłoń na jego klatce piersiowej.
— Spokojnie, kolego. Nadal odpoczywasz w łóżku.
— Dziękuję, doktorze Murdock — mruknął Foggy, zanim powiedział głośniej: — Daj spokój, kto pomoże mi usiąść wbrew mojemu ciemiężcy?
Tony zaśmiał się.
— Przepraszam, stary, ale lubię moje ręce tam, gdzie są.
Clint użył poważniejszego tonu:
— Koleś, potrzebuję moich, żeby strzelać — zanim zaczął się śmiać.
Matt wymamrotał:
— Moglibyście po prostu wynieść się.
Jednak pomógł Foggy’emu usiąść i był na tyle miły, że udawał, że nie zauważył, jak Foggy starał się przestać drżeć z wysiłku.
Foggy przyjrzał się tyłowi głowy Matta. Matt był jedyną znaną mu osobą, której włosy mogły wyglądać na winne. Wyciągnął rękę i chwycił nadgarstek Matta.
— W porządku, kolego. Ze mną wszystko dobrze. Nie obwiniaj się.
Od razu wiedział, że popełnił błąd. Matt wybuchł niczym bomba jądrowa, wstając i odwracając się w jego stronę.
— Nie obwiniaj się? Nie obwiniaj się?! Foggy, prawie
umarłeś. Torturowali cię! Z mojego powodu! Najniższy krąg piekielny nie jest wystarczająco niski dla takiego rodzaju przyjaciela, jakim jestem!
— Hej, spokojnie, kolego. Nic mi nie jest. Dokonałem wyboru. Wiedziałem, na jakie ryzyko się narażam, po tym, jak dowiedziałem się o masce i zostałem. Wybrałem to. Cokolwiek mi się przytrafia, jest wynikiem mojej decyzji. W porządku, kolego?
Ale Matt znajdował się w kulminacji swojego gniewu, krzycząc:
— Nie! Nie jest w porządku! Jak mogłoby być, gdy możesz zostać zraniony lub gorzej, Foggy?
— Matt…
— Nie! Obiecałem sobie, gdy włożyłem maskę, że nie pozwolę, by zraniło to któregoś z ludzi, których kocham, a następnie zeszłej nocy dotarłem do magazynu, gdzie cię trzymali, a Fisk nagrywał torturowanie ciebie. Nagrywał, żeby wysłać mi taśmę. Miał jednego faceta, który trzymał cię pod wodą i pytał drugiego, czy nie byłoby ciekawsze, gdyby cię nie podtapiali tylko użyli na tobie bata, ponieważ brzmiałoby to bardziej dramatycznie.
Foggy przełknął. Chciał o tym zapomnieć, ale słowa Matta przywołały wszystkie wspomnienia z ostatniej nocy, które tłumił, a słowo podtapianie zaczynało się odbijać echem w jego głowie i… O Boże, nie mógł oddychać. Nie mógł oddychać, nie miał wystarczającej ilości powietrza. Nie mógł oddychać. Brak powietrza, brakowało mu powietrza…
— Foggy!
Twarz Foggy’ego zapiekła od kłującego bólu. Zamrugał, wracając do rzeczywistości. Natasza stała tuż przed nim, a Matt u podnóża łóżka, wyglądając tak, jakby Natasza uderzyła jego zamiast Foggy’ego.
Natasza coś do niego mówiła uspokajającym głosem, ale Foggy podniósł rękę, próbując zignorować jak drżał, by przerwać kobiecie.
— W porządku. Nic mi teraz nie jest. Właśnie zagubiłem się w myślach.
Tony zaczął szydzić z jakiegoś miejsca w salonie, a ręce Matta były białe, zaciśnięte w pięści na kołdrze Foggy’ego. Nelson poczuł się nagle bardzo zmęczony, żebra bolały go od hiperwentylacji, a jego ręka bolała od pieprzonego złamania.
— Słuchajcie, doceniam, że nade mną czuwacie, ale robię się zmęczony i wiem, że macie inne rzeczy do zrobienia. — Matt otworzył usta, ale Foggy wykonał ruch ręką. — Szczerze, Matty, bardziej potrzebuję Matta Murdocka, radcy prawnego, niż Matta, który będzie trzymał mnie za rękę. Będziesz musiał przejąć niektóre z moich spraw i wątpię, by sędzia Hart ze względu na mnie przełożył rozprawy. Dlaczego nie pójdziesz po akta Rodriqueza, a potem wrócisz tutaj, byśmy mogli je przejrzeć?
Wyraz twarzy Matta był uparty.
— Nie zostawię cię samego.
Foggy westchnął.
— Clint? Masz coś przeciwko zostaniu? Mam w zamrażarce lody pistacjowe.
Clint krzyknął radośnie i poszedł do kuchni, wołając przez ramię:
— Chcesz resztę wiśni, Nat?
— Tak, poproszę — odpowiedziała Natasza.
Foggy zaczął mówić:
— Nie musicie oboje…
Wtedy Natasza uniosła tylko brew i Foggy umilkł.
Tony klasnął w dłonie.
— Cóż, dwóch super zabójców powinno wystarczyć. Chodź, Alter Boy, pozwól mi, że cię wyprowadzę.
Matt wahał się, ale Foggy machnął na niego dłonią.
— Idź, wszystko będzie dobrze.
Matt westchnął podchodząc do Foggy’ego i składając krótki, palący pocałunek na głowie mężczyzny.
— Wkrótce wrócę — szepnął, zanim wyciągnął Nataszę i Clinta z pokoju, mówić im, co z nimi zrobi, jeśli Foggy’emu coś się stanie, co Nelson uważał za bezcelowe, ale głupio słodkie.
Foggy dotknął skroni, gdzie Matt go pocałował, czując się głupio szczęśliwym i wyjątkowym w ten sposób, który tylko Matt mógł w nim wywołać i to było przyczyną tego, że w większości przypadków Foggy’emu nie udało się z nim wygrać.
Przerwało mu westchnienie i słowa Clinta:
— Całe to zauroczenie byłoby słodkie, gdyby nie było tak cholernie smutne.
Foggy przez chwilę poczuł ochotę, żeby udać panikę lub udawać, że nie wiedział o czym mówił Clint, ale od tak dawna miał tylko jednego przyjaciela i przez większość czasu był w nim zakochany, a nie miał nikogo, komu mógł się zwierzyć, więc po prostu położył się i spytał:
— Czy to tak oczywiste?
Clint zaśmiał się.
— Foggy, kiedy pierwszy raz się spotkałem, zabójcy ścigali cię, ponieważ krążyły wieści, że znasz Daredevila. Wzruszyłeś ramionami, opowiadając mi o wszystkich zajęciach z pierwszej pomocy, na które chodziłeś w wolnym czasie, którego nie miałeś, ponieważ wykonywałeś pracę dwóch prawników. Koleś, połowa twojego mieszkania jest jak dziwna kryjówka z zapasami medycznymi. Ponadto, kurwa, zacytowałeś Brokeback Mountain, stary. Nie jesteś subtelny.
Foggy zamknął oczy podczas tego przemówienia, a teraz otworzył jedno, by spojrzeć na Clinta.
— Może jestem naprawdę dobrym przyjacielem?
Clint po prostu westchnął.
— Najgorsze jest to, że jesteś. Jesteś dobrym przyjacielem. Wiesz, jak wiele znaczyło dla Bruce’a to, że się go nie bałeś? Albo to, że Thor wyłącznie tylko z tobą i Jane rozmawia o Lokim? Jesteś świetnym przyjacielem i nawet nie wiesz, jak wiele dla nas znaczysz. Nawet nie zauważasz, jak zaskoczeni są ludzie, kiedy jesteś dla nich miły, ponieważ nie przychodzi ci do głowy, żeby nie być.
— Łał. — Foggy próbował zażartować. — Jeśli Matt zdecyduje się mnie zabić, kiedy dowie się o tej całej… uczuciowej sprawie, zdecydowanie chcę, żebyś wygłosił moją mowę pogrzebową.
Natasza wydała z siebie gardłowy dźwięk.
— Wiesz, co było pierwszą osobistą rzeczą, którą Matt powiedział o sobie? Ty. Oczywiście nie twoje imię, jest na to zbyt opiekuńczy, ale „Mój przyjaciel to…” i „Mam przyjaciela, który…”. A na przyjęciu noworocznym w zasadzie przesłuchał Clinta na temat waszego związku, ponieważ był zazdrosny i nie rozmawiał z Buckym przez tydzień po tym, jak cię zasmucił i wyraźnie wypytywał Bruce’a, jakie ma intencje w stosunku do ciebie.
Foggy zamrugał, zszokowany tym, jak super szpieg mógł aż tak się pomylić…
— Matt jest naprawdę dobrym przyjacielem. Najlepszym rodzajem przyjaciela, jakiego można mieć. A on umawia się tylko z kobietami. Pięknymi, niemożliwie imponującymi kobietami i jest katolikiem, a ty po prostu… masz po prostu złe założenia.
Foggy widział na granicy wzroku, jak Clint otworzył usta gotów coś powiedzieć, ale Natasza pokręciła lekko głową i łucznik zamknął je. Cisza się dłużyła. Zanim Matt wyszedł Foggy był zmęczony, obolały i senny, ale teraz był spięty i odsłonięty. Łagodniejsza forma uczucia, jakie miał na przyjęciu noworocznym u Avengers. Wiedział, że Clint i Natasza troszczą się o niego, może nawet bardziej niż o jako zwykłego, rozśmieszającego ich cywila, sądząc po tym, co powiedział Clint. Na samo wspomnienie Foggy zarumienił się. Ale nie ufał im, że nie będą tego drążyli i powiedzą Mattowi, który będzie… nieobliczalnie zły.
Foggy zastanawiał się jeszcze przez kilka minut, a potem przypomniał sobie, że próba manipulowania super szpiegami była bezcelowa. Dlatego po prostu się poddał i spytał, nienawidząc tego, jak jego głos stał się cichy i napięty:
— Nie powiecie chyba Mattowi?
Z ust Clinta wydobył się wściekły dźwięk, ale Natasza tylko pochyliła się w jego kierunku z uprzejmym wyrazem twarzy.
— Nie, jeśli nie chcesz żebyśmy to zrobili.
Foggy sapnął z ulgą. Słyszał swoje przyspieszone bicie serca i był niezmiernie szczęśliwy, że nie było tutaj Matta. Chociaż spoglądając na zegar, Foggy uznał, że prawdopodobnie wkrótce wróci, dlatego najlepiej było to zakończyć.
— Nie chcę. — Ton jego głos nadal był nieco paniczny i czuł, że się pocił. — Naprawdę nie chcę. Nic mu nigdy nie mówcie. Matt nie może wiedzieć. Nigdy. O niczym. Nic nie mówicie Mattowi.
Clint spojrzał przez okno.
— Czy naprawdę byłoby to takie złe?
Foggy spojrzał na niego ostro.
— Czy naprawdę byłoby to takie złe?! Tak! Łatwo by mnie odtrącił i byłoby to okropne, paskudne i upokarzające. I czułby się winny, ponieważ Matt jest tak dobrym facetem. Prawdopodobnie zacząłby mnie unikać i usunął się w cień, zanim nie wyrzuciłby mnie z kancelarii. Zostałby sam i walczyłby z przestępczością bez nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować. Skończyłby wykrwawiając się w swoim mieszkaniu, gdy będę po drugiej stronie miasta, nie robiąc niż ważnego, a to wszystko z powodu mojego wielkiego, głupiego zauroczenia.
— Ale to nie jest zwykła sympatia, czyż nie, Foggy? — Głos Nataszy był łagodny.
I Boże, Foggy miał zamiar płakać przed Czarną Wdową.
— Nie, oczywiście, że to nie tylko zauroczenie.
Znam Matta. Znam go tak dobrze i uwielbiam w nim wszystko, co o nim wiem. Ale nie mogę uszczęśliwić go tak, jak chcę. Tak jak na to
zasługuje, więc będę starał się być jego przyjacielem tak długo, jak mi na to pozwoli.
W pokoju zapanowała cisza. Foggy podniósł wzrok. Pomieszczenie rozmazywało mu się przed oczami z powodu łez, którym nie pozwolił spaść. Matt prawdopodobnie wywącha łzy i będzie się martwił. Patrzył na Nataszę, która wyglądała na smutną i współczującą w sposób, który wywoływał mdłości u Foggy’ego, więc zwrócił wzrok w kierunku Clinta, który wpatrywał się w okno… w Matta.
Matt siedział na parapecie, ledwo widoczny w ciemności, w kostiumie Daredevila, trzymając plik papierów, które, jak zakładał Foggy, były aktami Rodriqueza. Foggy nie widział jego twarzy w ciemności, ale jego postawa była napięta i nie było mowy, żeby nie słyszał wszystkiego, co powiedział Foggy.
To nie mogło się dziać. Foggy nie mógł wymyślić nic, co mógłby powiedzieć, więc po prostu czekał. Jego serce waliło, czekając aż coś się stanie. Patrzył, jak Matt męczył się z otwarciem okna. Ruchy jego rąk były niezgrabne, jakby nie mógł wyczuć zamka, ale gdy Matt w końcu otworzył okno, Foggy zdał sobie sprawę, że działo się tak tylko dlatego, że drżały mu ręce. Foggy zacisnął dłonie na prześcieradle, by nie robiły tego samego.
Matt wpatrywał się w niego z lekko rozchylonymi ustami, a Foggy był ledwo świadomy tego, że Natasza położyła dłoń na ramieniu Clinta, ciągnąc go w stronę drzwi. Łucznik jednak zatrzymał się przed wyjściem, aby zawołać:
— Hej, Matt, nie muszę ci chyba mówić, co się stanie, jeśli go skrzywdzisz?
Matt nie odrywając wzroku od Foggy’ego, pokręcił gwałtownie głową i zrobił kilka kroków w stronę łóżka. Clint mruknął coś pod nosem i zamknął za sobą drzwi, zostawiając Foggy’ego i Matta samych.
Foggy nie zdawał sobie sprawy, że zaczął się trząść, dopóki Matt nie przestał iść w jego stronę, podnosząc ręce w geście oznaczającym, że nie miał żadnych złych zamiarów.
— Foggy…
— Przypuszczam, że nie mogę namówić cię do udawania, że nigdy tego nie słyszałeś? — Głos Foggy’ego był cichy, ale mężczyzna był dumny, że się nie zachwiał.
— Foggy…
Matt wydawał się zaniepokojony i zdezorientowany w sposób, który powodował, że serce Foggy’ego zacisnęło się. Ta rozmowa nigdy nie mogła być łatwa, dlatego jej unikał. Matt będąc całkowicie i zupełnie sobą nie pomagał w tym ani trochę.
— Dlaczego po prostu nie możesz mnie delikatnie spławić i przejść do udawania, że to się nie zdarzyło? — Foggy chciał zażartować, ale brzmiał jedynie desperacko.
To spowodowało, że coś złamało się w Matcie. Natychmiast w trzech krokach przemierzył pozostałą drogę i znalazł się u boku Foggy’ego. Chwycił jego nie poszkodowaną dłoń swoją drżącą ręką.
— Foggy. — W tonie Matta było coś innego. Coś poważnego i ciepłego, czego Foggy nigdy wcześniej nie słyszał. Spowodowało to, że jego serce przyspieszyło. Matt przekrzywił głowę, jakby słuchał bicia jego serca, i coś, wyglądającego jak uśmiech, zaczęło pojawiać się na jego ustach.— Foggy, nie zamierzam cię tak łatwo spławić. Pocałuję cię. Czy się zgadzasz?
Foggy zachłysnął się powietrzem.
— Co?
Matt teraz już w pełni się uśmiechał. Jego wyraz twarzy był otwarty i biło z niej szczęście, w sposób jakiego Foggy nigdy się nie spodziewał. Tęsknota, która narastała przez lata w jego klatce piersiowej, karmiona humorem Matta i jego dobrocią oraz niezłomna uczciwość Foggy’ego, chciała tego.
Matt zbliżył się.
— Ja. Zamierzam. Cię. Pocałować. — Był w odległości kilku centymetrów. — Zgadzasz się?
Kiedy Foggy powiedział tak, było to jak westchnienie, a potem te wargi ułożone w uśmiech zostały przyciśnięte do jego ust. A Foggy zachwycał się smakiem Matta. Nigdy nie będzie miał go dość. Całował więc Matta, całował go jak mężczyzna, który miał rzucić się w przepaść i czerpał wszystko z tej ostatniej sekundy życia.
To Matt był tym, który się odsunął, gdy Foggy zaczął z trudem łapać powietrze.
— Ciii, Foggy. Spokojnie, słyszę jak twoje żebra trzeszczą.
I Foggy przypomniał sobie o pękniętych żebrach, złamanym ramieniu, oparzeniu na piersi. Ból powrócił, a wraz z nim rzeczywistość. Odsunął się bardziej, a uśmiech Matta zachwiał się.
— Co robisz, Matt? Nie możesz… Nie możemy… — urwał desperacko.
Matt tylko pokręcił głową. W kącikach jego ust wciąż widniał mały uśmiech.
— Z pewnością możemy. Jesteś dla mnie wszystkim. Jest tak od lat. — Mówił to z prostotą i łatwo, jakby mówił Foggy’emu, że niebo było niebieskie i nie zwalał go na głowę Foggy’ego.
— Ale… ale Matt, jestem facetem.
To była pierwsza rzecz, o której Foggy mógł pomyśleć. Nie mógł przypomnieć sobie listy, dlaczego to był zły pomysł, którą powtarzał sobie przez lata.
Matt ponownie wzruszył ramionami.
— Umawiałem się już z chłopakami. Wiesz o tym.
Foggy zaśmiał się.
— Ta, wyglądającymi jak modele. Facetami, którzy są… — Gestem opisał ogólnie kilku facetów, z którymi Matt się prowadzał. — A ja w ogóle taki nie jestem.
Matt wzruszył ramionami.
— Prawdopodobnie dlatego te związki się skończyły. Wciąż napotykałem ten problem, z ludźmi, z którymi się umawiałem. — Wykonał podróbkę połączenia wzrokowego, jak zawsze, gdy próbował przekonać kogoś, że był poważny. — Oni nie byli tobą.
Foggy czuł się ogłupiały i kiedy Matt spytał, czy może go ponownie pocałować, po prostu kiwnął głową. Potem stwierdził, że był całowany bardziej dokładnie i bardziej słodko niż kiedykolwiek w swoim życiu.
A potem Matt zaczął szeptać między pocałunkami:
— Boże, Foggy, tak długo na to czekałem… Czasami bicie twojego serca było jedynym, co pozwalało mi przeżyć dzień.
Foggy odepchnął go.
— Czekaj, przecież nie mogę cię okłamać. Jak mogłeś nie wiedzieć?
Matt ponownie zbył to wzruszeniem ramion.
— To nie tak, że każdego dnia chodzisz dookoła mówiąc mi, że mnie kochasz. Wręcz przeciwnie. Pomyślałem, że masz na myśli miłość między przyjaciółmi. Nie chciałem… Foggy, jesteś najważniejszy w moim życiu. Nie chciałem tego popsuć.
Foggy wpatrywał się w niego. Matt pozwolił mu na to, uśmiechając się z ulgą i przesuwając palcami po ramieniu mężczyzny. Foggy zdał sobie sprawę, że Matt nie przestał go dotykać, odkąd się pocałowali. Czubki palców Matta ocierały się o jego ucho, policzek lub nadgarstek. To właśnie przekonało go bardziej niż cokolwiek innego. Delikatne muśnięcia palców po wewnętrznej stronie łokcia.
— W porządku — powiedział cicho, ale pewnie.
— Okej? — Matt spytał z nadzieją i lekką niepewnością.
— Okej, wierzę ci. Czy mogę cię teraz pocałować?
I Matt po prostu uśmiechnął się pełen szczęścia. Foggy do tej pory nie sądził, że ktoś mógłby być tak szczęśliwy. Spowodowało to, że tęsknota w jego piersi znów urosła, ale tym razem Matt mógł ją pocałować.