~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1144
Rejestracja : 16/01/2015

[MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF] Empty
PisanieTemat: [MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF]   [MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF] EmptyNie 11 Lip 2021, 11:06

Tytuł: My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię
Oryginalny tytuł: we who are about to die salute you
Autor:3traditions
Fandom: Daredevil
Relacje: Matt Murdock/Franklin „Foggy” Nelson, Steve Rogers/James „Bucky” Barnes
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Tazkiel
Link: https://archiveofourown.org/works/3807568

My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię

Problem z Avengersami, polegał na tym, że byli bardzo roztargnionymi ludźmi, pomyślał Foggy.

Hawkeye był technicznie pierwszym, którego „poznał”, jeśli takiego określenia można było użyć wobec mistrza zabójcy, który podążał za tobą, ratując cię przed czterema bardzo przerażającymi ninja i wrócił z tobą do twojego  mieszkania, by napić się piwa i dać sobie zaszyć ranę.

Clint zamrugał, gdy mu to zaoferował, a Foggy zrozumiał, że papla, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

— Mam na myśli, że chcę ci się odwdzięczyć. Właśnie uratowałeś mi życie, więc powinienem zaoferować ci co najmniej piwo. To jedyne, co przynajmniej mogę  dla ciebie zrobić. Ponieważ wiesz, jesteś Hawkeye! A ja znam innego superbohatera! Jest moim przyjacielem, więc kiedy dowiedziałem się, że robił to co robił, wziąłem lekcje pierwszej pomocy, kupiłem dużo gazy i antyseptyków, więc nie ma problemu, jeśli chcesz… załatać się?

Clint wciąż się na niego gapił.

— Dowiedziałeś się, że twój przyjaciel jest superbohaterem, więc wziąłeś lekcje pierwszej pomocy?

Foggy skrzywił się.

— Cóż, nie. Często na niego krzyczałem i próbowałem z nim zerwać, zerwać naszą przyjaźń! Ale cóż, „nie mogę cię opuścić” i tak dalej, a potem wziąłem sześć lekcji pierwszej pomocy. Myślę, że w tym momencie jestem w połowie drogi do zdobycia uprawnień pielęgniarza, co może być dobre, ponieważ mój partner w mojej kancelarii prawniczej, nie pojawia się zbyt często w pracy, więc jeśli upadniemy, to cóż, w tym kraju są wielkie niedobory jeśli chodzi o zatrudnienie pielęgniarek…

Foggy zarumienił się, gdy kończył kulawo swoją wypowiedź, ale Hawkeye zaczął się uśmiechać nieco zdezorientowany, gdzieś w połowie wyjąkanego wywodu Foggy’ego i po prostu powiedział:

— Piwo brzmi świetnie. Mów mi Clint.

Tak więc po tym jak zastrzelił dwóch ninja Clint wspiął się z powrotem na dach budynku, gdzie wykonywał akrobatyczne ruchy rodem prosto z cyrku i podążył za Foggym do domu, skacząc z dachu na dach, gdzie miał dobry punkt widokowy, zanim włamał się do mieszkania Nelsona. Z drugiej strony Foggy jedynie przymykał okna,  na wypadek, gdyby Matt chciał z niego skorzystać.

—Powinieneś zamykać okna — powiedział, stojąc pośrodku mieszkania Foggy’ego, tak jakby po prostu nie poszedł za nim po dachach domów, a potem nie włamał się i nie kapał na posadzkę krwią z rany na ramieniu.

— Tak, jak powiedziałem, mam przyjaciela, który robi, to co ty i chcę, żeby mógł… z powodu łatania jego ran. I to nie tak, że mam coś wartego kradzieży, więc jest w porządku.

Clint rozejrzał się po małym, dość zadbanym mieszkaniu Foggy’ego i powoli skinął głową. Schludność nie była podstawową cechą Foggy’ego, ale nauczył się tego, żyjąc z Mattem, a teraz gdy ten wpadał o każdej porze, czasami z ranami głowy, utrzymanie porządku było priorytetem. Było to również użyteczne, ponieważ brudne ubranie Foggy’ego było bezpieczne w koszu na brudy, gdy niespodziewani goście, tacy jak pieprzony Clint Barton pojawiali się w jego mieszkaniu.

Clint, który zakończył badanie mieszkania Foggy’ego, uniósł brwi i wskazał na kanapę.

— Jasne! — powiedział pośpiesznie Foggy. — Siadaj. Pozwól, że przyniosę ci piwo, a ty opowiesz mi o swoich nieszczęściach, kiedy będę cię szył.

Clint uniósł brew.

— Moje nieszczęścia?

— Uznałem, że jeśli już bawię się w barmana, to równie dobrze mogę przejść całą drogę z tym związaną.

Clint zamilkł na chwilę, a potem zaśmiał się.

— Myślę, że Nat polubiłaby cię.

Foggy zdecydowanie nie zastanawiał się nad tym, czy „Nat” może być Natashą Romanov, zamiast tego wyjął piwo z lodówki i swój bardzo duży zestaw pierwszej pomocy spod zlewu.

Podał Clintowi piwo i rozerwał jedno z opakowań paraliżującego żelu, który kupił dodatkowo z apteczką. Clint tylko go obserwował, popijając piwo, gdy Foggy rozprowadził żel, przygotował igłę i skrupulatnie zaczął szyć rozcięcie na przedramieniu łucznika.

Czując dyskomfort z powodu nagłej ciszy, Foggy zaczął paplać o jednej ze swoich spraw. O głupiutkim sporze między dwoma rywalizującymi stoiskami falafelów, którą postanowił rozstrzygnąć poza sądem. Historia była zabawna i polegała na tym, że rzucono w niego humusem. Czuł, jak Clint zaczynał się odprężać, więc mówił dalej, nasłuchując chichotów, które nastąpiły po jego lepszych anegdotach. Częstował Clinta piwem, dopóki mężczyzna nie zasnął na kanapie.

Foggy, trochę ochrypły od opowiadania swoich zawstydzających historii, poszedł na paluszkach do kuchni, złapał banana i garść granoli, napisał notatkę z wiadomością: „Śniadanie, jeśli masz ochotę” i zostawił kartkę oraz przekąski na stoliku przed Clintem. W połowie drogi do łóżka przystanął zastanawiając się, czy to dziwne, ale właśnie to robił dla Matta, który często opuszczał mieszkanie Foggy’ego skoro świt, aby się przebrać przed pracą, pomimo tego, że Foggy nalegał, żeby zostawił parę zapasowych garniturów u niego w mieszkaniu.

Następnego ranka Clint zniknął, zanim Foggy się obudził, ale napisał „Dzięki” na odwrocie pozostawionej przez Foggy’ego notatki, więc Nelson uznał, że było to zwycięstwo.

Foggy nie widział Clinta przez kolejne dwa tygodnie, dopóki późno w nocy nie obudziło go skrobanie za oknem. Po przejściu do salonu nie ujrzał swojego najlepszego przyjaciela próbującego wślizgnąć się do jego mieszkania, tylko nieco posiniaczonego Clinta Bartona.

Foggy skrzywił się.

— Chcesz trochę lodu?

Zatrzymując się w miejscu, Clint zamrugał, a potem wzruszył ramionami.

— Tak, jeśli nie masz nic przeciwko.

Foggy wziął więc kilka torebek mrożonego groszku, które trzymał w zamrażarce oraz kilka piw i dołączył do Clinta na kanapie.

— Co się stało? Jeśli to nie problem, że pytam. Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz. Ma… Mój przyjaciel nie zawsze lubi rozmawiać o różnych sprawach.

Clint wzruszył ramionami i skrzywił się lekko.

— Mafia. — Na niespokojne spojrzenie Foggy’ego, zaczął opowiadać mu o swoim budynku, rosyjskich gangsterach i swoim psie.

Pod koniec Foggy kipiał z wściekłości i miał trzy różne prawne argumenty, które jak sądził, Clint mógł wykorzystać do uzyskania właściwej kontroli nad budynkiem, a Barton wyglądał na zaskoczonego i trochę zadowolonego z oburzenia Foggy’ego.

— Wiesz, twój przyjaciel, dla którego nauczyłeś się pierwszej pomocy i tak dalej, to całkiem niezły szczęściarz. Rozumiem teraz, dlaczego poprosił mnie, żebym przez tydzień cię śledził.

— Co zrobił? — wydukał Foggy.

Clint wzruszył ramionami, ponownie się krzywiąc.

— Najwyraźniej były jakieś pogróżki? I nie chciał cię martwić, więc poprosił mnie o przysługę.

Foggy mruknął ponuro:

— Jutro będziemy mieli do pogadania na temat dzielenia się informacjami.

Clint zachichotał.

— Jesteś wściekły, że ci nie powiedział? Nie, że twoje życie było w niebezpieczeństwie?

Foggy wzruszył ramionami.

— Miej towarzystwo, które mam, a na pewno coś takiego się wydarzy. — Clint spojrzał na niego z ciepłem w oczach, które sprawiło, że Foggy poczuł się nieswojo. — Porozmawiajmy o prawie nieruchomości w stanie Nowy Jork. Będę musiał sprawdzić kilka rzeczy, ale…

W ten sposób, pięć tygodni po ich spotkaniu, Foggy Nelson i Clint Barton, używając kombinacji prawa i łucznictwa, wykopali rosyjską mafię z sąsiedztwa Clinta, a Foggy otrzymał dożywotnie zaproszenie na sesje grillowania Clinta z jego sąsiadami.

OoO

Po Clincie Foggy spotkał Natashę, która była naprawdę bardzo przerażająca. Po prostu usiadła obok niego na ławce w sądzie, podczas gdy Foggy czekał na rozprawę i zmierzyła go spojrzeniem z góry na dół.

— Um, mogę ci w czymś pomóc? — zapytał po chwili Foggy.

— Clint jest moim bardzo dobrym przyjacielem — powiedziała, a Foggy poważnie zastanawiał się nad ucieczką, ale wiedział również, że ucieczka przed Natashą Romanov była daremna, więc równie dobrze mógł umrzeć z godnością.

— Um, tak? Clint jest świetnym gościem. — zaoferował po kolejnej minucie jej gapienia się na niego.

Skinęła lekko głową.

— Jak się poznaliście?

Foggy opowiedział jej historię o tym, jak Clint uratował mu życie i zasnął na kanapie, o rosyjskiej mafii. Miał wrażenie, że doskonale wiedziała co omijał.

Kiedy skończył, zamruczała w zamyśleniu.

— Miał rację. — Na zdezorientowane spojrzenie Foggy’ego rozwinęła. — Jesteś dobrym człowiekiem  a spotykamy ich mniej niż powinniśmy. Rozumiem, dlaczego Matt tak dużo o tobie mówi.

Foggy zakrztusił się.

— Matt mówi o mnie? Do was? Do Avengersów?

Jej spojrzenie było trochę litościwe.

— Steve naprawdę chce cię poznać.

Potem odeszła, zostawiając Foggy’ego podczas niemalże ataku paniki na myśl o spotkaniu z Kapitanem Ameryką.

OoO

Następnie poznał Bannera. Bruce zapukał do drzwi jego biura, kiedy roboty mrówki wielkości psów próbowały opanować miasto. Był nagi i zakłopotany. Foggy sprzątał biuro, a Matt wracał do zdrowia w jego mieszkaniu na kanapie. Foggy zapisał nagranie z Daredevilem, który próbował pokonać robotyczną mrówkę i przeważnie  zawodził, żeby po tym, jak Matt w większości wyzdrowieje, móc odtwarzać je przez cały dzień dla Karen.

— Clint powiedział, że jesteś dobrym człowiekiem, a Natasza wydaje się ciebie lubić i naprawdę potrzebuję spodni. — Bruce powiedział to wszystko na jednym wydechu, gdy Foggy otworzył drzwi.

Foggy bez słowa odsunął się, by wpuścić Bruce’a, pożyczył mu zapasowy garnitur do sądu i powstrzymał się od śmiechu, gdy spodnie skończyły się kilka centymetrów nad kostką.

Zanim to wszystko stało się niezręczne, żołądek Bruce’a wydał z siebie bardzo głośne warknięcie, a Foggy nie mógł powstrzymać się od roześmiania się na widok rumieńców mężczyzny, nawet gdy podszedł do lodówki, by wyjąć tajskie jedzenie, które miał zamiar zjeść na lunch.

— Nie krępuj się, doktorze Banner. Nie wyobrażam sobie, że zmienienie się w gigantycznego zielonego potwora nie spala jakichś kalorii.

I w ten sposób Foggy podzielił się z lunchem z „Proszę, mów mi Bruce”, a jeśli Foggy był trochę bardziej przyjazny i starał się nieco mocniej zaimponować Bruce’owi, to kto mógłby go za to winić, gdy Bruce wydawał się być zaskoczony i zadowolony, że Foggy dokuczał mu w przyjazny sposób.

OoO

Dwie noce później Clint i Bruce, wciąż wyglądając na niepewnych tego co robią, zjawili się w mieszkaniu Foggy’ego z najlepszym jedzeniem, jakie Foggy kiedykolwiek jadł i z Thorem.

W ten sposób Foggy zorganizował u siebie spontaniczną noc filmową z Avengers, podczas której Thor zjadł wszystkie jego Pop Tarts, a następnie kolejnego dnia dostarczył mu ich dwa razy więcej ze słowami:

— Inni dobrze o tobie mówili. Możesz nie być wojownikiem, ale masz serce prawdziwego mistrza. Jestem zaszczycony, że cię spotkałem.

Foggy tak naprawdę nic nie mógł na to odpowiedzieć, więc zaproponował, że zrobi małe pizzerki, co sprawiło, że otrzymał klepnięcie w plecy, które spowodowało, że był posiniaczony przez tydzień.

OoO

Noce filmowe stały się na wpół przypadkową sprawą, której Foggy nigdy nie mógł do końca przewidzieć, dlatego miał lodówkę wypełnioną niemieckim piwem, które lubił Bruce i wiśniami, które Clint i Natasza jedli kilogramami oraz poświęcił całą szafkę na PopTart we wszystkich smakach, jakie mógł znaleźć.

Wieczór filmowy stał za tym, że Foggy poznał Tony’ego, który wtargnął do środka z pizzą trzydzieści minut po tym, jak zazwyczaj wpadali Clint i Bruce.

— Uznałem, że muszę spotkać człowieka, za którym szaleje cała wieża. Tony Stark, miło cię poznać.

— Foggy Nelson i nawzajem — wyjąkał Foggy, zastanawiając się, w jaki sposób jego życie zmieniło się tak, że Avengers pojawiają się u niego bez zapowiedzi.

— Mają rację. Jesteś uroczy.

Foggy zamrugał, otworzył usta i zamknął je ponownie. Tony uśmiechnął się.

— Tak, na pewno nigdy nie możesz spotkać się z Pepper. Będzie chciała zatrzymać cię  na wieczność i chociaż jestem prawie pewien, że mogę pokonać twojego chłopaka, to tak naprawdę nie chcę tego robić.

— Mojego chłopaka? — wykrztusił Foggy, całkowicie niepewny tego, o kim mówił Tony.

Tony tylko zaśmiał się lekko.

— Och, i w tym mieli rację. Nie wiesz. To prawie tak urocze, jak to, że Steve i Bucky czekali na siebie latami.

— Bucky? — zapytał Foggy, ponieważ pomimo tego, że zawsze wolał Kapitana Amerykę od jego zaufanego pomocnika, Matt wygłosił bardzo poważną przemowę na temat drobiazgów w komiksie Wyjący Komandosi, aby wyjaśnić, że Bucky Barnes był prawdziwym bohaterem i każdy, kto miał takiego przyjaciela, powinien uważać się za szczęściarza. Mówiąc to miał dziwnie  intensywny i nie do odczytania wyraz twarzy, który Foggy zakłócił, gdy odmówił   utrzymania kontaktu wzrokowego, który nawiązał Matt.

Foggy mógł tylko sobie wyobrazić, jak szczęśliwy będzie Matt, jeśli spotka mężczyznę, gdy Bucky przyjdzie wraz z innymi Avengers.

— Ta. BDSM był również bardzo podekscytowany, gdy go spotkał i myślę, że teraz to rozumiem. W każdym razie przyniosłem pizzę i jeśli teraz włączymy Top Gun, Bruce nie będzie mógł narzekać.

I tak Foggy w oszołomieniu podążył za Tonym Starkiem, gdy ten usadowił się na kanapie w mieszkaniu Foggy’ego, uruchomił film i sprzeczał się z Clintem i Bruce’em. Natasza pojawiło się nieco później, tuż po tym jak pojawiły się napisy końcowe w Top Gun, z filmem Zaplątani w ręku.

Natasza, pomyślał Foggy, była przerażająca jak skurwysyn.

OoO

Foggy nie powiedział Mattowi o Avengers, którzy najwyraźniej zdecydowali, że warto poświęcać mu swój czas. Może dlatego, że czuł się trochę mściwy z powodu wszystkich sekretów, które Matt miał przed nim, ale bardziej prawdopodobne było to, że nie chciał czuć się głupio w towarzystwie Matta, gdyby Avengers w końcu mieli go dość i postanowiliby prześladować innego przypadkowego nowojorczyka. W końcu Matt był w zasadzie wsparciem Avengers, znał ich wystarczająco dobrze, by poprosić Clinta, aby miał na niego oko i opowiadał o nim. Foggy nie chciał, żeby sytuacja stała się niezręczna, gdyby Avengers wciąż byli przyjaciółmi Matta, ale już nie jego.

Oznaczało to jednak, że sytuacja zrobiła się niezręczna, gdy Foggy otrzymał wytłoczone zaproszenie na imprezę noworoczną Avengers z notką: „Proszę przyjść. Bardzo chciałabym cię poznać i wiem, że Steve również. Pozdrawiam, Pepper.”

Szybko wsunął notatkę do kieszeni, ale nie mógł ukryć zaproszenia przed Mattem, który wywąchał je i przesunął palcami po wytłoczonym tekście, po czym odwrócił się do Foggy’ego z uniesionymi brwiami.

— Poznałem Clinta, kiedy kazałeś mu mnie pilnować, nie mówiąc mi o tym, przez co wciąż jestem na ciebie trochę zły.

Radosny, dociekliwy wyraz zniknął z twarzy Matta, który zmarszczył brwi.

— Przykro mi z tego powodu, Foggy. Nie chciałem cię martwić.

Foggy westchnął.

— Cóż, zawsze się martwię, kolego. Tak to jest, więc równie dobrze możesz oszczędzić mi martwienia się, że nie mówisz mi różnych rzeczy.

— Będę ci wszystko mówił. Obiecuję.

Matt wyglądał na tak poważnego, że Foggy poczuł, jak robi mu się niedobrze. Matt, bezpośredni i poważny, z całą swoją uwagą skupioną na tobie, był najbardziej nie do odparcia. Foggy przejrzał w umyśle swoją listę: jest twoim najlepszym przyjacielem, nie chcesz ryzykować, głównie umawia się z dziewczynami i nie chcesz, żeby miał więcej katolickiego poczucia winy, wszyscy z którymi się umawiał, byli przystojniakami podobnie jak on, więc nawet gdyby nie przeszkadzało mu to, że jesteś jego przyjacielem i facetem, to jesteś tak daleko od jego typu, że to nawet nie jest śmieszne.

Po tej wystarczająco depresyjnej liście był w stanie spojrzeć na Matta, który lekko zmarszczył brwi.

— Wszystko w porządku? Pachniesz… smutkiem?

Foggy zaśmiał się.

— Och, koleś, nie wąchaj mnie. To znaczy, wiem, że wyczuwasz to wszystko, ale nikt nie chce wiedzieć, że śmierdzi.

Matt wzruszył ramionami.

— Podoba mi się twój zapach. — Jego uśmiech był radosny i delikatny. — Lubię jak pachniesz.

Na to naprawdę nie było nic do powiedzenia, więc Foggy uciekł z powrotem do swojego biura.

OoO

Impreza noworoczna w wieży Avengers była najbardziej niesamowitym przyjęciem w jakim uczestniczył Foggy. Przez jakiś czas wszystko było okej, kiedy Clint go znalazł i zaczął wymieniać wszystkie nowe przedmioty, jakie Lucky próbował zjeść od czasu, gdy Foggy widział go po raz ostatni, ale Matt mu przerwał, zaciskając nerwowo szczękę i prosząc o prywatną rozmowę z nim. Clint mrugnął do Nelsona, zanim Matt po prostu warknął i odciągnął go, zostawiając Foggy’ego, aby ukrył się samotnie za jedną z bardzo dużych roślin doniczkowych rozmieszczonych na obrzeżach pokoju.

— Przytłaczająca impreza, czyż nie?

Obok niego pojawił się bardzo atrakcyjny mężczyzna o ciemnych włosach i w czarnych rękawiczkach.

Foggy powściągliwie wzruszył ramionami.

— Tak, cóż nie jest to towarzystwo,w którym normalnie bywam.

Mężczyzna roześmiał się. Brzmiało to trochę szorstko, przez co Foggy cofnął się nieco. Nieznajomy uniósł ręce w uniwersalnym geście oznaczającym brak zagrożenia.

— Ja także. Rzeczy, które dla nich robimy, ech.

— Ich? — zaryzykował Foggy.

— Być zakochanym w ludziach, którzy są wyjątkowi, może być nieco trudne. — Mężczyzna wzruszył ramionami.

— Um, co?

Mężczyzna spojrzał na niego przenikliwie.

— Chyba nie jest tak samo w twoim przypadku? Słyszałem, że Clint, Banner i Stark mówili, że to przyjaźń, ale masz taki wygląd.

Foggy nadal się gapił.

— Jakbyś czekał jak to się skończy. Nadal jesteś zupełnie zaangażowany . Rzucisz się w dół tego klifu, wiedząc, że uderzysz w skały poniżej, ale nie możesz się oprzeć, nawet jeśli wiesz, że to cię skrzywdzi, ponieważ jest tego wart.

Foggy czuł, że robi się coraz bledszy.

— Skąd to wiesz?

Mężczyzna wzruszył ramionami.

— Jestem taki sam, koleś. —Jego twarz stała się łagodniejsza. — Myślę, że na koniec może mnie to zabić, ale to co teraz mam wszystko wynagradza.

Foggy skinął głową. Miał sucho w ustach.

Mężczyzna mocno klepnął Foggy’ego w ramię.

— Jezu, mieli rację. Spójrz na mnie, ujawniam ci wszystkie moje sekrety. Po prostu masz taką twarz. Murdock ma szczęście, że cię ma.

— To prawda. — Odpowiedź Matta za jego plecami była stanowcza i trochę groźna, a Foggy wiedział, jak bardzo był napięty czując, jak Matt przyciskał się do niego.

Nieznajomy po prostu uniósł obronnie ręce.

—Nie miałem nic złego na myśli, Murdock. Porównuję jedynie dwie sympatyzujące ze sobą osoby, które znalazły się w takiej samej sytuacji.

Matt zignorował go.

— Myślę, że Steve cię szuka.

Mężczyzna westchnął, machając dobrodusznie na odchodnym.

Matt okrążył Foggy’ego, by przycisnąć go do ściany.

— Czy Bucky cię niepokoił?

— Bucky? To był Zimowy Żołnierz?

— Co ci powiedział? — zapytał surowo Matt.

— Nic! Jezu, Matt, uspokój się!

—Bicie twojego serca było strasznie szybkie jak na kogoś, komu nic nie powiedziano — mruknął Matt, ale cofnął się najwyraźniej ułagodzony.

Foggy uderzył go w klatkę piersiową.

— Nie potrafiłeś tego usłyszeć z pomocą swojego super-słuchu? Nie mogę uwierzyć, że nie chciałeś rozmawiać z Buckym Barnesem. Czy nie stanowił twojej ulubionej części historii o Kapitanie Ameryce?

— Tak, cóż jest zbyt duży hałas dookoła — powiedział Matt, obejmując ramieniem Foggy’ego.

— Ale wciąż słyszałeś bicie mojego serca?

— Zawsze słyszę bicie twojego serca.

Matt brzmiał… ciepło, czule, szczerze, tak jak wtedy, gdy powiedział, że podoba mu się zapach Foggy’ego. Zanim Nelson zdążył wymyślić coś w odpowiedzi, Matt skrzywił się i zaczął wycofywać się, ale Foggy przyciągnął go z powrotem.

— Wszystko w porządku? Za dużo wrażeń?

Matt tylko potrząsnął głową i przyciągnął Foggy’ego do siebie.

Foggy westchnął i rozluźnił się, nie wiedząc, co przeszkadza Mattowi, ale gotów pozwolić mu znaleźć pocieszenie w swoich ramionach. Bucky miał rację. Wiedział, że ta sprawa z jego uczuciami do Matta skrzywdzi go ostatecznie, ale nie robił absolutnie nic, by być bardziej ostrożnym. Jeśli już, to tylko przytulił go mocniej, powodując, że przylegali do siebie tak bardzo, że Matt był w stanie dotknąć go tak, jak chciał, zanim ich uścisk nieuchronnie stanie się zbyt dziwny.

— Tutaj jesteś! Matt, przedstaw mnie swojemu przyjacielowi!

Bardzo wysoka, szczupła kobieta o rudawych włosach, uśmiechnęła się do niego ciepło.

Matt zamarł na moment, po czym przywołał jeden ze swoich bardziej uroczych uśmiechów.

— Pepper, to mój najlepszy przyjaciel Foggy Nelson. Foggy, to jest Pepper Potts.

— Foggy! — zawołała z zachwytem. — Cieszę, że udało ci się przyjść. Tak wiele o tobie słyszałam.

— Och, kochanie! — odpowiedział żartobliwie Foggy i uśmiechnął się, gdy kobieta zaśmiała się lekko. Właśnie rozśmieszył Pepper Potts.

— Matt, na pewno nie będziesz mieć nic przeciwko temu, że pożyczę go na jeden lub dwa tańce? To moja jedyna szansa, zanim Tony zdecyduje się zrobić coś zupełnie niecywilizowanego.

Foggy uśmiechnął się, lubiąc to jak jej głos stawał się pełen łagodności, gdy z czułą irytacją wymawiała imię Tony’ego. Zaczął do niej podchodzić, ale poczuł na moment chwilę oporu ze strony Matta, który wciąż obejmował go ramieniem, zanim zsunął dłoń, dotykając palcami karku Foggy’ego.

— Myślę, że mogę go na chwilę wypożyczyć, ale spodziewam się, że wróci w nienaruszonym stanie. — Głos Matta był zbyt bezbarwny, by można było uznać, że żartował.

Pepper przewróciła oczami.

— Boże, Matt. Nie jestem Tonym.

Matt uśmiechnął się na to, wracając do swojego uroczego trybu.

— Dzięki Bogu za to.

Pepper znów zaśmiała się i złapała obie dłonie Foggy’ego, prowadząc go w stronę parkietu.

— Będzie lepiej, jeśli zatańczysz z Mattem — ostrzegł ją Foggy. — Nie jestem szczególnie pełen gracji.

Pepper ponownie zaśmiała się. Lekkie, wesołe brzmienie, zarówno uprzejme jak i autentyczne.

— Zrobimy to powoli — powiedziała, zanim mrugnęła z pewną dozą złośliwości.

Pepper pokierowała ich na miejsce tuż przed zespołem, a następnie wciągnęła go w powolny, kołyszący się taniec. Zbliżyła swoje usta do jego ucha.

— Wiem, że twój przyjaciel ma doskonały słuch, ale myślę, że tak blisko zespołu i szepcząc, mamy szansę na prywatną rozmowę.

Foggy był zmieszany.

— Napisałam w notatce to co miałam na myśli. Wiem, że może być… ciężko, siedząc w domu, bo uważają, że muszą ci zapewnić bezpieczeństwo, gdy sami nigdy o siebie nie dbają. — Foggy przełknął nerwowo ślinę. Dwie rozmowy w ciągu nocy, które brzmiały dla niego zbyt realnie. Avengers wiedzieli, jak zorganizować przyjęcie. Pepper odsunęła się, a wyraz jej twarzy był życzliwy. — Nie chcę cię denerwować, ale z tego, co mówią Clint, Bruce i Natasza, jesteś dobrym człowiekiem. Nawet Tony, na swój sposób, tak twierdzi. Czasami Jane, Phil, Darcy i ja spotykamy się, aby porozmawiać. I jeśli jest taka możliwość, to zabieram ich w nagłych przypadkach do wieży, abyśmy mogli razem przeczekać wszystko. To pomaga. — Pepper pochyliła się, by spojrzeć mu prosto w oczy. — Będziesz mile widziany. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak uspokoisz się, słuchając co inni mają do powiedzenia. Wiedz, że jesteśmy tu dla ciebie.

Foggy przełknął, przytłoczony. Pepper była na tyle uprzejma, aby zignorować to, kontynuując taniec w ciszy.

Byli ledwo w połowie piosenki, gdy przerwał im Tony.

— Czy mogę przejąć?

Foggy odwrócił się i starał się powstrzymać od wpatrywania się, ale w zasadzie było to niemożliwe, ponieważ sam Kapitan Ameryka uśmiechał się do niego nieśmiało.

— Chodź, Pepp — powiedział Tony. — Pokażmy im, jak to się robi.

Pepper klepnęła przyjacielsko rękę Foggy’ego, zanim oddaliła się z Tonym. Foggy stał niezręcznie w miejscu, nim Kapitan Ameryka podał mu rękę.

— Steve Rogers, a ty musisz być Foggy. Czy mogę prosić?

— Jesteś pewien? — wypalił Foggy bez zastanowienia.

Steve zaśmiał się.

— Mój karnet należy do kogoś innego, ale nie sądzę, żeby miał coś przeciwko temu, żeby pożyczyć mnie na chwilę, szczególnie dlatego, że jestem ci winny  przeprosiny.

Foggy tylko zamrugał zdezorientowany. Steve przyciągnął go do siebie i położył dłoń na jego plecach.

— Nie martwisz się… fotografami? — spytał Foggy po około trzydziestu sekundach gapienia się.

Steve wzruszył ramionami.

— Ujawniłem się wieki temu, a Bucky nie ma nic przeciwko. Poza tym uważam, że ważne jest, aby twoje działania odzwierciedlały twoje przekonania. Czy ci to przeszkadza? Możemy przestać, chciałem tylko z tobą porozmawiać o tym, co powiedział Bucky.

Foggy zarumienił się.

— Ja…

Steve wyglądał na tak poważnego i zaniepokojonego, że przez to kręciło mu się lekko w głowie z powodu oszołomienia.

— Nie. Wszystko jest w porządku.

Steve uśmiechnął się szeroko i porwał go do niezdarnego walca.

— Nie wiem, co ci powiedział Bucky. Ale przeżywa ciężkie chwile i wciąż przyzwyczaja się do tego pomysłu… — Steve zamilkł, by wziąć oddech i przybrał surowy wyraz twarzy — …że ma przyjaciół. Ludzi, którzy go kochają. Że jest czymś więcej niż narzędziem, a nawet jeśli zostanie złamany, nigdy nie zostanie odrzucony.

Foggy pokręcił głową.

— Nie musisz… Widzisz, są pewne rzeczy, których możesz nie zrozumieć, ponieważ jesteś cały… sobą… i myślę, że Bucky po prostu próbował pomóc, więc tak naprawdę nic się nie stało.

Steve zmarszczył brwi.

— Wiesz, że nie zawsze tak było? Kiedyś myślałem, że nigdy nie będę miał…

Wzrok Steve stał się czuły, gdy patrzył na coś przez ramię Nelsona. Foggy nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, że spoglądał na ciemnowłosego mężczyznę w czarnych rękawiczkach.

Foggy przełknął.

— Zatem szczęśliwe zakończenie. Dla tych z nas, którzy je dostaną.

Steve uśmiechnął się do niego, a jego spojrzenie było trochę smutne.

— Rozumiem teraz dlaczego wszyscy tak bardzo planują dalsze poczynania. — Podniósł swój głos przy następnych słowach. — Kombinacje, emocjonalne manipulacje i podsłuchy są bardzo złe.

Foggy obrócił się, by zobaczyć Nataszę i Clinta tańczących w pobliżu. Clint tylko uśmiechnął się do Steve’a.

— Ale pomaganie ludziom jest dobre, szczególnie idiotom, którzy mogą nie być w stanie osiągnąć czegoś samodzielnie.

Steve prychnął z rozbawieniem, a uśmiech Clinta stał się szerszy.

— Czy snajper nie będzie miał za złe, że porwę cię do tańca? Wiem, że nie jestem odpowiednim partnerem, ale potrafię cię rozśmieszyć.

Steve tylko przewrócił oczami, ale oddał Foggy’ego Nataszy, która chwyciła go, zanim mógł zrobić coś więcej niż gapienie się na Steve'a.

Natasza spojrzała na jego twarz i roześmiała się.

— Wiele osób czekało, by cię spotkać.

Foggy mrugnął.

— Tak przypuszczam.

Foggy próbował ukryć lęk słyszalny w swoim głosie, jednak Natasza znów się roześmiała.

— Nie zamierzam przedstawiać ci więcej niszczycielskich analiz twojego związku z Mattem. — Foggy starał się zrelaksować, ale ciężko było to zrobić, gdy tańczyło się z Nataszą Romanow i wszyscy bohaterzy na przyjęciu przychodzili do ciebie mówiąc różne rzeczy o tobie i o twoim najlepszym przyjacielu, w którym się podkochujesz. Wyraz twarzy Nataszy stał się mniej surowy. — Daj spokój, Nelson. Słyszałam, że czarujesz superbohaterów w Nowym Jorku jak nikt inny. Nie zamierzasz  roztoczyć przede mną trochę swojej magii?

Foggy uniósł brew.

— Czy to zadziała?

Westchnęła, brzmiąc faktycznie trochę tęsknie.

— Prawdopodobnie nie.

Foggy nie miał pojęcia, czy zrobiła to celowo, ale to zadziałało, dlatego powiedział:

— Mogę jednak spróbować.

Foggy spędził kolejne trzy piosenki, wywołując zaskoczony chichot u Nataszy, która delikatnie ścisnęła jego dłoń. Po tym zaprowadziła go z powrotem do rośliny doniczkowej, przy której wcześniej się ukrywał. Foggy został tam, chcąc znaleźć Matta i wrócić do domu, ale trochę się bał powrotu do ich wcześniejszej kłótni. Czuł się słaby i wyeksponowany. Cieszył się, że Avengers byli tacy mili, ale przeszkadzało mu, że wiedzieli tyle o nim i o Matcie. To go zawstydzało i trochę martwiło, że Matt będzie zły, jeśli kiedykolwiek się o tym dowie. Foggy ukrywał się za rośliną i zabierał lampki szampana z tac, próbując dostrzec Matta wśród bohaterów. Mężczyzna bardzo dobrze wtopił się w tłum.

Zauważył ludzi, którzy zaczęli tworzyć pary. Natasza i Clint tańczyli ze sobą ze swobodą, której Foggy im zazdrościł . Steve wyciągnął Bucky’ego na parkiet i byli przyciśnięci do siebie tak mocno, że powodowało to ból w sercu Foggy’ego. Pepper robiła obchód sali z idącym krok za nią Tonym. Od czasu do czasu pochylał się, by szeptać jej do ucha rzeczy, które sprawiały, że śmiała się i klepnęła go. Jane i Bruce rozmawiali z ożywieniem, a Thor spoglądał na nich życzliwie. Foggy nagle poczuł szczęście z powodu tych ludzi, którzy, jak wiedział, byli smutni i ostrożni, ale wciąż się spotykali, aby stworzyć małą rodzinę, która mogła być ciepła i wystarczająco hojna, aby powitać jego i Matta.

— O czym myślisz? — Głos Matta był łagodny i tak blisko niego, że z zaskoczeniem wyrwał się ze swojej zadumy.

— Matt!

Foggy był bardzo szczęśliwy widząc mężczyzny, a jego reakcja mogła być spowodowana jego charakterem i być może zbyt dużą ilością wypitego szampana Tony’ego. Czuł, jak jego usta układają się w szeroki uśmiech i nie zadał sobie trudu, aby go stłumić, ponieważ Matt uśmiechał się tak czule i słodko, że nie mógł się powstrzymać.

— I? — zapytał, a jego głos był pełen uczucia.

— Hmm? — mruknął w odpowiedzi Foggy, przyciągając Matta do takiego samego uścisku, jakim wcześniej obdarzył go mężczyzna.

— Twoje serce brzmi na… zadowolone. — szepnął Matt naprzeciwko jego piersi.

Foggy zaśmiał się krótko.

— Oczywiście, że jest. Bo to jest najlepsza jakość uderzeń serca, jaka może być. — Matt tylko się uśmiechnął. Foggy przewrócił oczami i ujawnił: — To dobra noc.

Matt zaśmiał się.

— Czy to oznacza, że to dobry szampan?

Foggy rozważał uderzenie go za to, ale zamiast tego przyciągnął Matta tak blisko, jak to tylko możliwe i schował twarz w jego włosach. Pozostali tak, gdy rozpoczęło się odliczanie i Matt wymruczał: „Szczęśliwego Nowego Roku, Foggy”, między pierwszymi wybuchami fajerwerków.

OoO

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 108 rozdziałów
Opublikowałam 16 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 10 opowiadań
Rozpoczęłam 5 nowych serii
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.


Ostatnio zmieniony przez Lampira7 dnia Nie 11 Lip 2021, 11:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1144
Rejestracja : 16/01/2015

[MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF] Empty
PisanieTemat: Re: [MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF]   [MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF] EmptyNie 11 Lip 2021, 11:17

Następnego dnia Foggy był półprzytomny i miał kaca. Wytoczył się z łóżka, by przekonać się, że Matt został na noc i obecnie spał na kanapie. Zaczął więc przygotowywać ciasto na naleśniki, starając się nie nucić, ale nie udało mu się to.

— Nie przestawaj ze względu na mnie. — Matt ziewnął na kanapie, wyglądając na zmęczonego, normalnego i bezpiecznego w sposób, w który Foggy chciałby żeby pozostał na wieki.

— Wiesz, gdybyś powiedział mi o wiele wcześniej, że masz super zmysły, to mógłbym o wiele szybciej oduczyć się irytujących nawyków, takich jak nucenie.

Matt pochylił głowę, lekko się uśmiechając.

— Lubię, kiedy nucisz.

A potem opadł na kanapę, więc Foggy kontynuował robienie naleśników i nucenie.

OoO

Foggy pamiętał tamten poranek, ciepło światła słonecznego, pewność nowego roku, kiedy zbiry Wilsona przywiązały go do krzesła przed wanną i akumulatorem samochodowym.

— Przyjemnie cię poznać, Franklinie Nelson. — Głos Fiska był miękki a jednocześnie szorstki, dokładnie taki jak brzmiał w telewizji.

Foggy próbował na niego splunąć, ale jego usta były suche ze strachu.

Fisk go zignorował.

— Mężczyzna stojący za Diabłem z Hell's Kitchen. Powiedz, ile czasu minie, zanim domyśli się, że zaginąłeś? Może być bardzo zaganiany. Może zajmie mu to dni? Myślę, że powinniśmy pomóc mu skoncentrować się na tym.

A potem dwóch mężczyzn ściągnęło Foggy’emu koszulę i przyczepili mu kable do akumulatora samochodowego. Foggy nigdy w swoim życiu nie był tak przestraszony, jednak to nie elektryczność zraniła go w pierś. Była to pięść Fiska, która uderzyła go z boku, powodując, że krzesło się przewróciło. Foggy spadł razem zanim, a jego ramię uderzyło mocno o cementową podłogę. Nelson nawet nie próbował stłumić swojego krzyku.

Fisk obrócił się do stojącego obok mężczyzny w garniturze, który trzymał mikrofon.

— Nagrałeś to? — Mężczyzna skinął głową. — Doskonale, powiedz mi, czy twój sprzęt jest wystarczająco zaawansowany, aby wychwycić dźwięk łamanej kości?

Fisk nie czekał na odpowiedź. Przełożył dłoń Foggy’ego przez krzesło i pchnął. Foggy z pewnością słyszał trzask kości nawet podczas swojego krzyku.

Fisk rozważał coś.

— Robi wystarczająco dużo krzyku, aby nie potrzebować kabli. — Potem westchnął. — Ale podoba mi się sposób, w jaki tańczą. Joe!

Kątem oka Foggy widział mężczyznę z kablami. Krzyczał, zanim dotknęły jego skóry, a później płonął.

Foggy nie wiedział, że kiedy zemdlał, rażenie prądem zmieniło się w bicie, które z powrotem przekształciło się w rażenie prądem. Wrócił do pełnej świadomości, gdy uderzył twarzą w taflę zimnej wody i nie mógł oddychać. Ledwo miał czas zastanowić się, czy w ogóle przestali go torturować, zanim wyciągnęli go z wody na jeden oddech i z powrotem zanurzyli mu głowę.

Foggy ponownie stracił poczucie czasu podczas podtapiania, które wydłużało się, dopóki nie był pewien, że trzymają go pod wodą dłużej niż trzy minuty, i że utopi się w tym magazynie, a Matt będzie się winił. Foggy nie będzie mógł mu pomóc poradzić sobie z wyrzutami sumienia, bo będzie martwy.

Następnie nacisk na szyję Foggy’ego zniknął. Próbował wydostać się z wanny, ale bolały go żebra i miał ręce związane za plecami. Boże, pozwolą mu się utopić, a później wyrzucą go jak śmiecia. Potem ktoś położył ręce na jego ramionach, wyciągając go z wody. Foggy nie dbał nawet o to, że nacisk na ramię, które, jak uważa, potrzebowało zaawansowanej pierwszej pomocy, bo prawie na pewno było zwichnięte. Później ręce go ściskały i nie mógł powstrzymać skomlenia w tyle gardła, a dotyk trzymających go rąk stał się łagodniejszy.

Trzymająca go osoba przesunęła się, a następnie zmieniła pozycję. Nagle Foggy opierał się o klatkę piersiową swojego ratownika i obaj wspierali się o wannę. Ktoś wciąż wymawiał jego imię.

— Foggy, Foggy, proszę. Proszę, Foggy. Ta ja. Wszystko jest w porządku, Foggy. Dalej, oddychaj dla mnie. Nic ci nie jest. Oddychaj. Tylko oddychaj, Foggy. Proszę, Foggy.

A Foggy tak naprawdę nigdy nie był w stanie odmówić Mattowi czegokolwiek, więc zrobił wszystko, co w jego mocy, i podążył za ruchami klatki piersiowej, którą czuł za sobą. Starał się nie wzdrygnąć na dźwięk wody wciąż poruszającej się w wannie.

Dźwięk i tak zniknął, gdy Matt zaczął składać pocałunki jego włosach, przerywając je szeptanym pocieszeniem. Foggy był wyczerpany.

— Hej! Nie zasypiaj!

Głos Clinta rozległ się gdzieś z góry , a następnie przysiadła przed nim postać z rudymi włosami. Foggy nie mógł powstrzymać swojej spanikowanej reakcji przesunięcia się do Matta, który zareagował mocniejszym uściskiem wokół jego klatki piersiowej. Foggy czuł jak jego żebra były miażdżone, ale zanim zdołał zaprotestować czymś więcej niż mruknięciem, Matt rozluźnił swój uścisk. Jego palce gładziły skórę Foggy’ego, gdy powiedział cicho:

— Spokojnie. Przepraszam Foggy, nie pomyślałem… przepraszam, nic ci nie będzie.

Znowu usłyszał Clinta.

— Nat? Czy Bruce sobie z tym poradzi?

Postać przed nim, Natasza, kiwnęła głową. Usłyszał odgłos szurania nad sobą.

Foggy zignorował to, ponieważ Matt wciąż go przepraszał i pocieszał, a Foggy potrzebował od niego tylko jednego. Dlatego też niezdarnie klepnął Matta swoją nieuszkodzoną ręką, mówiąc:

— W porządku. W porządku. Nie przepraszaj.

Nat wycedziła coś, ale Foggy był zbyt rozproszony przez Matta, który muskał swoim policzkiem jego szyję. Zarost mężczyzny drapał go w ucho.

— Nie możesz tak mówić. Prawie cię straciłem. Niemal umarłeś. To nie jest w porządku. Nie jest.

Foggy czuł zawroty głowy i nie mógł się skupić. Nie był pewien, czy może złożyć jeszcze jakieś zdanie w całość, więc po prostu klepał Matta po ramieniu, próbując nucić uspokajająco.

Przerwał im Bruce, którego postać była znacznie wyraźniejsza niż Nataszy. Foggy znów zamrugał, a obraz Bruce wyraźnie się przed nim wyostrzył. Natasza stała za nim z beznamiętną miną, a Clint obok niej tak blisko, jak to było możliwe bez dotykania.

— Bruce? — zaskrzeczał Foggy.

— Tak, Foggy. To ja. Zrób coś dla mnie. Podążaj wzrokiem za światłem, dobrze?

A potem Bruce machnął mu przed twarzą latarką i przeprowadził go przez pozostałe kroki, aby sprawdzić uraz głowy. Foggy znał te procedury ze swoich czwartych zajęć z pierwszej pomocy. Zrelaksował się, opierając się o Matta i pozwolił doktorowi pracować.

Potem Matt znów wyszeptał mu do ucha:

— Mamy zamiar dać ci środki nasenne. Podróż do szpitala z połamanymi żebrami nie będzie przyjemna.

Foggy poruszył się gwałtownie.

— Żadnego szpitala!

Matt delikatnie go uciszył.

— W porządku. Nic ci tam nie będzie groziło. Zostanę przy tobie i będę czuwał.

Foggy pokręcił głową.

— Nie, to będzie podejrzane. Inne gangi prawdopodobnie wiedzą, że Fisk chciał dzisiaj zabawić się z tobą. Jeśli mają jakieś podejrzenia, to taka akcja tylko to potwierdzi.

Matt szedł w zaparte.

— Nie obchodzi mnie to. Foggy, potrzebujesz pomocy medycznej. Jedziesz do szpitala.

Foggy zwrócił się do pozostałych.

— Clint, Natasza, poprzyjcie mnie.

Matt faktycznie warknął za nim, ale jego dotyk pozostał delikatny.

Wyraz twarzy Nataszy pozostał całkowicie pusty.

— Ma rację, Matt.

Clint wyglądał na nieszczęśliwego.

Matt był wściekły.

— Pierdolcie się! Co chcecie zrobić? Zabrać go z powrotem do jego mieszkania i założyć domowej roboty szynę na jego złamaną rękę?

— Mógłby pójść do wieży? — zaproponował Bruce.

W tym momencie Foggy przerwał im:

— Mam szyny. — Wszyscy zamilkli. Foggy czuł, że Matt ledwo oddychał. — Wszyscy moi przyjaciele są superbohaterami. Trzymam je na wszelki wypadek w łazience.

— Nie zabierzemy cię z powrotem do twojego mieszkania, żebyś mógł odpocząć na kanapie, jak…—Matt znów brzmiał na wściekłego.

Foggy był zmęczony, dlatego warknął gniewnie:

— Jak reszta z was? W jaki sposób moja kanapa jest wystarczająco dobra, by dochodzić na niej do siebie po obrażeniach, ale niewystarczająco dobra dla mnie?

— Foggy… — Matt próbował mu przerwać.

— Nie. — Foggy odsunął się od niego. — Bruce, jeśli musisz, uśpij mnie, ale zabierz mnie z powrotem do mojego mieszkania. Jestem pewien, że Natasza może ustalić, gdzie trzymam…

A potem stracił przytomność.

OoO

Foggy obudził się w swoim łóżku, czując zawroty głowy i z niejasnym umysłem, co kojarzyło mu się z wypaleniem dobrej jakości trawki. Foggy mrugnął patrząc na sufit, i zaczął nucić, nie zdając sobie z tego sprawy.

— Foggy?

Matt brzmiał na zdyszanego i spiętego, więc Foggy próbował się do niego zbliżyć, a ciepłe, puchate uczucie natychmiast ustąpiło miejsca bólowi, przez co chrząknął nieelegancko.

— Ciii, Foggy, nie próbuj się poruszyć.

To znów był Matt. Foggy czuł, jak klepał go po ramionach i klatce piersiowej, bardziej dla uspokojenia siebie niż Foggy’ego, ale Nelson miał trudność z tym, żeby się czymś przejmować, gdy ponownie zrelaksowany, wpadał w komfort zapewniony przez jakiekolwiek narkotyki, jakie zażył.

Ale to nie było w porządku, Foggy był w domu i nie powinien być odurzony, chyba że…

— Czy okradłeś moją skrytkę z morfiną? — Foggy miał zamiar brzmieć zrzędliwie, ale jego głos był zbyt oszołomiony.

Matt był na tyle uprzejmy, by pojawić się przed nim, więc Foggy nie musiał się poruszać, aby zobaczyć jego twarz. Matt był najlepszy. Foggy mu to powiedział, ale to tylko pogłębiło zmarszczki wokół ust drugiego mężczyzny.

— Tak, spowodowanie że byłeś torturowany i prawie zabity, sprawi że będę miał niezwykłą przewagę w zdobyciu tytułu Przyjaciela Roku.

Foggy po prostu nie zgodził się z tym.

— Nie, jesteś moim najlepszym przyjacielem, Przyjacielem Dekady, i nie chciałbym, żebyś był kimś innym. — Foggy zmarszczył brwi. — Chyba, że chciałbyś zachować większe bezpieczeństwo, ale ty jesteś taki dobry, to nie… Nie chcesz przestać, ponieważ …cóż, to nie ma większego znaczenia dla mnie…. Po prostu się martwię, ale ufam tobie i jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego poznałem, więc chociaż czasami chcę, byś przestał być bohaterem, to wiem, że nie możesz i nie obwiniam cię za to.

Matt przeszedł od marszczenia brwi przez oszołomienie, do rozbawienia podczas przemówienia Foggy’ego, a teraz wyglądał na zadowolonego, jak senny kot, który złapał tłustą mysz, jak zawsze , gdy coś poszło całkowicie po jego myśli.

Wtedy Foggy uświadomił sobie, że bełkocze i było w tym niebezpieczeństwo ujawnienia wszystkich jego uczuć, gdy był pogrążony w mgle wywołanej lekami i nie był pewien, czy mógł sobie wyobrazić pozbawienie Matta tego wyrazu zadowolenia, gdy wyglądał na tak zmęczonego i wyczerpanego, dlatego Foggy zmienił temat.

— Czy użyłeś na mnie morfiny, znajdującej się w mojej skrytce?

Matt natychmiast przestał patrzeć mu w oczy.

— Może.

Foggy chciał go przyjacielsko uderzyć, ale jego ramiona przypominały ołów i ostatnim razem, kiedy się poruszył, pożałował tego. Mrugnął więc do Matta i przemówił do niego, używając tonu, który miał na celu zbesztanie, ale bardziej brzmiał jak przyjemne brzęczenie:

— Nie powinieneś tego robić. Mam to na specjalny wypadek, gdybyś jej kiedykolwiek potrzebował. Albo, jak sądzę, inni, ale zdecydowanie myślałem o tobie, kiedy kupowałem ją od tego super podejrzanego faceta i kazałem Claire ją przetestować, aby upewnić się, że nie mieszał jej z trucizną na szczury. Teraz muszę do niego wrócić i Matt, ten facet był najgorszy. Myślę, że chce mnie zrekrutować do swojej okropnej armii ćpunów-prostytutek i nie wiem, czy uda mi się sprzedawać swój tyłek, aby finansować ten nałóg, więc kiedy ten podejrzany facet od morfiny rozwali mi kolana, będę cię obwiniał.

Wyraz twarzy Matta wahał się między rozbawieniem a troską podczas tego przemówienia, zanim zmienił się w zmartwienie.

— Po pierwsze, Foggy, kupiłeś morfinę od kogoś tak okropnego? Nie powinieneś tego robić. To nie jest bezpieczne. Powinieneś przynajmniej zabrać mnie ze sobą w celu ochrony.

Foggy potrząsnął głową.

— Ale to było dla ciebie, na wypadek, gdybyś został pobity, nie po to żebyś miał być pobity, a teraz ją zmarnowałeś.

Matt westchnął.

— Nie zmarnowałem tego. Jezu, Foggy, dźwięki, które wydawałeś, nawet po tym, jak Clint i Bruce włożyli twoje ramię na miejsce… Nie obchodzi mnie, jak ciężko było zdobyć tę morfinę, było warto jej użyć.

Matt wyglądał teraz na smutnego i zmęczonego, tak jak wtedy, gdy przegrali sprawę, kiedy ich klient naprawdę nie mógł sobie na to pozwolić. Foggy nie mógł znieść tego, że Matt wyglądał na tak pokonanego, więc poruszył palcami, jakby chciał coś dostać i powiedział:

— Chodź tutaj.

Matt zamarł, spoglądając na niego, a potem przesunął się na bok i położył się przy Foggym. Foggy tylko zanucił z zadowoleniem, czując, że Matt rozluźnił się przy nim.

— Jak w ogóle ją znalazłeś? — spytał po chwili i został nagrodzony dudnieniem głosu Matta przy swoim boku.

— Natasza.

— Ach. — To przypomniało coś Foggy’emu. Próbował się obrócić, by spojrzeć na Matta, ale mężczyzna wydał oburzony dźwięk, a żebra Foggy’ego szykowały się, by zaprotestować głośno przeciwko temu, więc po prostu się poddał i zapytał Matta. — Co z tobą? Nic ci nie jest? — Czuł, jak Matt zmienił pozycję i niemal czuł, jak mężczyzna się na niego gapił. — To uczciwe pytanie. Nie wiem, ile osób miał ze sobą Fisk, ale uratowanie mnie przed nim nie mogło być spacerkiem po parku.

Matt przytulił się do niego bardziej, mrucząc w zgięcie szyi Foggy’ego:

— Było warto.

Foggy chciał wzruszyć ramionami, ale bardziej pragnął przycisnąć twarz do szyi Matta.

— Cóż, tak, ale nadal chcę się upewnić, że nie krwawisz w moim łóżku jak idiota.

Matt westchnął i mruknął sarkastycznie.

— Jestem tym mniej poszkodowanym.

— Co?

Matt odpowiedział głośniej:

— Powiedziałem, że mam kilka cięć, nic poważnego. Clint opatrzył je, podczas gdy Natasza i Bruce zajmowali się twoim ramieniem. — Foggy czekał, a Matt dodał oburzony. — Absolutnie powinienem być tam z nimi. Nie warczałem na Bruce’a, po prostu upewniałem się, że jest ostrożny.

Foggy zachichotał, a potem nagle zamilkł z powodu żeber. Jak Matt mógł co rusz sobie z tym radzić?

Matt ponownie się do niego przycisnął i po raz pierwszy Foggy był bardziej ranny niż on, co nie było idealne, niekomfortowe dla żadnego z nich, ale Foggy wolał, żeby Matt nie powstrzymywał swojego oddechu, podczas gdy Foggy sprawdzał jego żebra po ciężkiej nocy. Dlatego też Foggy znów zaczął nucić zasypiając.

OoO

Następnym razem, gdy Foggy odzyskał przytomność, był sam, a jego myśli były bardziej wyraźne i był bardziej obolały. Rozległ się odgłos szamotania, a potem łomot, a Matt zawołał z nóg jego łóżka.

— Foggy?

Za swoimi plecami usłyszał mruczenie Clinta:

— Jezu, to przerażające.

Tony, który nie przejmował się szeptaniem, spytał:

— Jak dobrze słyszysz, Nietoperze Ucho?

Boże, mieli towarzystwo. Foggy zaczął siadać, ale zanim jego żebra zdążyły zrobić coś więcej niż ukłucie, Matt powstrzymał go, kładąc stanowczo dłoń na jego klatce piersiowej.

— Spokojnie, kolego. Nadal odpoczywasz w łóżku.

— Dziękuję, doktorze Murdock — mruknął Foggy, zanim powiedział głośniej: — Daj spokój, kto pomoże mi usiąść wbrew mojemu ciemiężcy?

Tony zaśmiał się.

— Przepraszam, stary, ale lubię moje ręce tam, gdzie są.

Clint użył poważniejszego tonu:

— Koleś, potrzebuję moich, żeby strzelać — zanim zaczął się śmiać.

Matt wymamrotał:

— Moglibyście po prostu wynieść się.

Jednak pomógł Foggy’emu usiąść i był na tyle miły, że udawał, że nie zauważył, jak Foggy starał się przestać drżeć z wysiłku.

Foggy przyjrzał się tyłowi głowy Matta. Matt był jedyną znaną mu osobą, której włosy mogły wyglądać na winne. Wyciągnął rękę i chwycił nadgarstek Matta.

— W porządku, kolego. Ze mną wszystko dobrze. Nie obwiniaj się.

Od razu wiedział, że popełnił błąd. Matt wybuchł niczym bomba jądrowa, wstając i odwracając się w jego stronę.

— Nie obwiniaj się? Nie obwiniaj się?! Foggy, prawie umarłeś. Torturowali cię! Z mojego powodu! Najniższy krąg piekielny nie jest wystarczająco niski dla takiego rodzaju przyjaciela, jakim jestem!

— Hej, spokojnie, kolego. Nic mi nie jest. Dokonałem wyboru. Wiedziałem, na jakie ryzyko się narażam, po tym, jak dowiedziałem się o masce i zostałem. Wybrałem to. Cokolwiek mi się przytrafia, jest wynikiem mojej decyzji. W porządku, kolego?

Ale Matt znajdował się w kulminacji swojego gniewu, krzycząc:

— Nie! Nie jest w porządku! Jak mogłoby być, gdy możesz zostać zraniony lub gorzej, Foggy?

— Matt…

— Nie! Obiecałem sobie, gdy włożyłem maskę, że nie pozwolę, by zraniło to któregoś z ludzi, których kocham, a następnie zeszłej nocy dotarłem do magazynu, gdzie cię trzymali, a Fisk nagrywał torturowanie ciebie. Nagrywał, żeby wysłać mi taśmę. Miał jednego faceta, który trzymał cię pod wodą i pytał drugiego, czy nie byłoby ciekawsze, gdyby cię nie podtapiali tylko użyli na tobie bata, ponieważ brzmiałoby to bardziej dramatycznie.

Foggy przełknął. Chciał o tym zapomnieć, ale słowa Matta przywołały wszystkie wspomnienia z ostatniej nocy, które tłumił, a słowo podtapianie zaczynało się odbijać echem w jego głowie i… O Boże, nie mógł oddychać. Nie mógł oddychać, nie miał wystarczającej ilości powietrza. Nie mógł oddychać. Brak powietrza, brakowało mu powietrza…

— Foggy!

Twarz Foggy’ego zapiekła od kłującego bólu. Zamrugał, wracając do rzeczywistości. Natasza stała tuż przed nim, a Matt u podnóża łóżka, wyglądając tak, jakby Natasza uderzyła jego zamiast Foggy’ego.

Natasza coś do niego mówiła uspokajającym głosem, ale Foggy podniósł rękę, próbując zignorować jak drżał, by przerwać kobiecie.

— W porządku. Nic mi teraz nie jest. Właśnie zagubiłem się w myślach.

Tony zaczął szydzić z jakiegoś miejsca w salonie, a ręce Matta były białe, zaciśnięte w pięści na kołdrze Foggy’ego. Nelson poczuł się nagle bardzo zmęczony, żebra bolały go od hiperwentylacji, a jego ręka bolała od pieprzonego złamania.

— Słuchajcie, doceniam, że nade mną czuwacie, ale robię się zmęczony i wiem, że macie inne rzeczy do zrobienia. — Matt otworzył usta, ale Foggy wykonał ruch ręką. — Szczerze, Matty, bardziej potrzebuję Matta Murdocka, radcy prawnego, niż Matta, który będzie trzymał mnie za rękę. Będziesz musiał przejąć niektóre z moich spraw i wątpię, by sędzia Hart ze względu na mnie przełożył rozprawy. Dlaczego nie pójdziesz po akta Rodriqueza, a potem wrócisz tutaj, byśmy mogli je przejrzeć?

Wyraz twarzy Matta był uparty.

— Nie zostawię cię samego.

Foggy westchnął.

— Clint? Masz coś przeciwko zostaniu? Mam w zamrażarce lody pistacjowe.

Clint krzyknął radośnie i poszedł do kuchni, wołając przez ramię:

— Chcesz resztę wiśni, Nat?

— Tak, poproszę — odpowiedziała Natasza.

Foggy zaczął mówić:

— Nie musicie oboje…

Wtedy Natasza uniosła tylko brew i Foggy umilkł.

Tony klasnął w dłonie.

— Cóż, dwóch super zabójców powinno wystarczyć. Chodź, Alter Boy, pozwól mi, że cię wyprowadzę.

Matt wahał się, ale Foggy machnął na niego dłonią.

— Idź, wszystko będzie dobrze.

Matt westchnął podchodząc do Foggy’ego i składając krótki, palący pocałunek na głowie mężczyzny.

— Wkrótce wrócę — szepnął, zanim wyciągnął Nataszę i Clinta z pokoju, mówić im, co z nimi zrobi, jeśli Foggy’emu coś się stanie, co Nelson uważał za bezcelowe, ale głupio słodkie.

Foggy dotknął skroni, gdzie Matt go pocałował, czując się głupio szczęśliwym i wyjątkowym w ten sposób, który tylko Matt mógł w nim wywołać i to było przyczyną tego, że w większości przypadków Foggy’emu nie udało się z nim wygrać.

Przerwało mu westchnienie i słowa Clinta:

— Całe to zauroczenie byłoby słodkie, gdyby nie było tak cholernie smutne.

Foggy przez chwilę poczuł ochotę, żeby udać panikę lub udawać, że nie wiedział o czym mówił Clint, ale od tak dawna miał tylko jednego przyjaciela i przez większość czasu był w nim zakochany, a nie miał nikogo, komu mógł się zwierzyć, więc po prostu położył się i spytał:

— Czy to tak oczywiste?

Clint zaśmiał się.

— Foggy, kiedy pierwszy raz się spotkałem, zabójcy ścigali cię, ponieważ krążyły wieści, że znasz Daredevila. Wzruszyłeś ramionami, opowiadając mi o wszystkich zajęciach z pierwszej pomocy, na które chodziłeś w wolnym czasie, którego nie miałeś, ponieważ wykonywałeś pracę dwóch prawników. Koleś, połowa twojego mieszkania jest jak dziwna kryjówka z zapasami medycznymi. Ponadto, kurwa, zacytowałeś Brokeback Mountain, stary. Nie jesteś subtelny.

Foggy zamknął oczy podczas tego przemówienia, a teraz otworzył jedno, by spojrzeć na Clinta.

— Może jestem naprawdę dobrym przyjacielem?

Clint po prostu westchnął.

— Najgorsze jest to, że jesteś. Jesteś dobrym przyjacielem. Wiesz, jak wiele znaczyło dla Bruce’a to, że się go nie bałeś? Albo to, że Thor wyłącznie tylko z tobą i Jane rozmawia o Lokim? Jesteś świetnym przyjacielem i nawet nie wiesz, jak wiele dla nas znaczysz. Nawet nie zauważasz, jak zaskoczeni są ludzie, kiedy jesteś dla nich miły, ponieważ nie przychodzi ci do głowy, żeby nie być.

— Łał. — Foggy próbował zażartować. — Jeśli Matt zdecyduje się mnie zabić, kiedy dowie się o tej całej… uczuciowej sprawie, zdecydowanie chcę, żebyś wygłosił moją mowę pogrzebową.

Natasza wydała z siebie gardłowy dźwięk.

— Wiesz, co było pierwszą osobistą rzeczą, którą Matt powiedział o sobie? Ty. Oczywiście nie twoje imię, jest na to zbyt opiekuńczy, ale „Mój przyjaciel to…” i „Mam przyjaciela, który…”. A na przyjęciu noworocznym w zasadzie przesłuchał Clinta na temat waszego związku, ponieważ był zazdrosny i nie rozmawiał z Buckym przez tydzień po tym, jak cię zasmucił i wyraźnie wypytywał Bruce’a, jakie ma intencje w stosunku do ciebie.

Foggy zamrugał, zszokowany tym, jak super szpieg mógł aż tak się pomylić…

— Matt jest naprawdę dobrym przyjacielem. Najlepszym rodzajem przyjaciela, jakiego można mieć. A on umawia się tylko z kobietami. Pięknymi, niemożliwie imponującymi kobietami i jest katolikiem, a ty po prostu… masz po prostu złe założenia.

Foggy widział na granicy wzroku, jak Clint otworzył usta gotów coś powiedzieć, ale Natasza pokręciła lekko głową i łucznik zamknął je. Cisza się dłużyła. Zanim Matt wyszedł Foggy był zmęczony, obolały i senny, ale teraz był spięty i odsłonięty. Łagodniejsza forma uczucia, jakie miał na przyjęciu noworocznym u Avengers. Wiedział, że Clint i Natasza troszczą się o niego, może nawet bardziej niż o jako zwykłego, rozśmieszającego ich cywila, sądząc po tym, co powiedział Clint. Na samo wspomnienie Foggy zarumienił się. Ale nie ufał im, że nie będą tego drążyli i powiedzą Mattowi, który będzie… nieobliczalnie zły.

Foggy zastanawiał się jeszcze przez kilka minut, a potem przypomniał sobie, że próba manipulowania super szpiegami była bezcelowa. Dlatego po prostu się poddał i spytał, nienawidząc tego, jak jego głos stał się cichy i napięty:

— Nie powiecie chyba Mattowi?

Z ust Clinta wydobył się wściekły dźwięk, ale Natasza tylko pochyliła się w jego kierunku z uprzejmym wyrazem twarzy.

— Nie, jeśli nie chcesz żebyśmy to zrobili.

Foggy sapnął z ulgą. Słyszał swoje przyspieszone bicie serca i był niezmiernie szczęśliwy, że nie było tutaj Matta. Chociaż spoglądając na zegar, Foggy uznał, że prawdopodobnie wkrótce wróci, dlatego najlepiej było to zakończyć.

— Nie chcę. — Ton jego głos nadal był nieco paniczny i czuł, że się pocił. — Naprawdę nie chcę. Nic mu nigdy nie mówcie. Matt nie może wiedzieć. Nigdy. O niczym. Nic nie mówicie Mattowi.

Clint spojrzał przez okno.

— Czy naprawdę byłoby to takie złe?

Foggy spojrzał na niego ostro.

— Czy naprawdę byłoby to takie złe?! Tak! Łatwo by mnie odtrącił i byłoby to okropne, paskudne i upokarzające. I czułby się winny, ponieważ Matt jest tak dobrym facetem. Prawdopodobnie zacząłby mnie unikać i usunął się w cień, zanim nie wyrzuciłby mnie z kancelarii. Zostałby sam i walczyłby z przestępczością bez nikogo, kto mógłby się nim zaopiekować. Skończyłby wykrwawiając się w swoim mieszkaniu, gdy będę po drugiej stronie miasta, nie robiąc niż ważnego, a to wszystko z powodu mojego wielkiego, głupiego zauroczenia.

— Ale to nie jest zwykła sympatia, czyż nie, Foggy? — Głos Nataszy był łagodny.

I Boże, Foggy miał zamiar płakać przed Czarną Wdową.

— Nie, oczywiście, że to nie tylko zauroczenie. Znam Matta. Znam go tak dobrze i uwielbiam w nim wszystko, co o nim wiem. Ale nie mogę uszczęśliwić go tak, jak chcę. Tak jak na to zasługuje, więc będę starał się być jego przyjacielem tak długo, jak mi na to pozwoli.

W pokoju zapanowała cisza. Foggy podniósł wzrok. Pomieszczenie rozmazywało mu się przed oczami z powodu łez, którym nie pozwolił spaść. Matt prawdopodobnie wywącha łzy i będzie się martwił. Patrzył na Nataszę, która wyglądała na smutną i współczującą w sposób, który wywoływał mdłości u Foggy’ego, więc zwrócił wzrok w kierunku Clinta, który wpatrywał się w okno… w Matta.

Matt siedział na parapecie, ledwo widoczny w ciemności, w kostiumie Daredevila, trzymając plik papierów, które, jak zakładał Foggy, były aktami Rodriqueza. Foggy nie widział jego twarzy w ciemności, ale jego postawa była napięta i nie było mowy, żeby nie słyszał wszystkiego, co powiedział Foggy.

To nie mogło się dziać. Foggy nie mógł wymyślić nic, co mógłby powiedzieć, więc po prostu czekał. Jego serce waliło, czekając aż coś się stanie. Patrzył, jak Matt męczył się z otwarciem okna. Ruchy jego rąk były niezgrabne, jakby nie mógł wyczuć zamka, ale gdy Matt w końcu otworzył okno, Foggy zdał sobie sprawę, że działo się tak tylko dlatego, że drżały mu ręce. Foggy zacisnął dłonie na prześcieradle, by nie robiły tego samego.

Matt wpatrywał się w niego z lekko rozchylonymi ustami, a Foggy był ledwo świadomy tego, że Natasza położyła dłoń na ramieniu Clinta, ciągnąc go w stronę drzwi. Łucznik jednak zatrzymał się przed wyjściem, aby zawołać:

— Hej, Matt, nie muszę ci chyba mówić, co się stanie, jeśli go skrzywdzisz?

Matt nie odrywając wzroku od Foggy’ego, pokręcił gwałtownie głową i zrobił kilka kroków w stronę łóżka. Clint mruknął coś pod nosem i zamknął za sobą drzwi, zostawiając Foggy’ego i Matta samych.

Foggy nie zdawał sobie sprawy, że zaczął się trząść, dopóki Matt nie przestał iść w jego stronę, podnosząc ręce w geście oznaczającym, że nie miał żadnych złych zamiarów.

— Foggy…

— Przypuszczam, że nie mogę namówić cię do udawania, że nigdy tego nie słyszałeś? — Głos Foggy’ego był cichy, ale mężczyzna był dumny, że się nie zachwiał.

— Foggy…

Matt wydawał się zaniepokojony i zdezorientowany w sposób, który powodował, że serce Foggy’ego zacisnęło się. Ta rozmowa nigdy nie mogła być łatwa, dlatego jej unikał. Matt będąc całkowicie i zupełnie sobą nie pomagał w tym ani trochę.

— Dlaczego po prostu nie możesz mnie delikatnie spławić i przejść do udawania, że to się nie zdarzyło? — Foggy chciał zażartować, ale brzmiał jedynie desperacko.

To spowodowało, że coś złamało się w Matcie. Natychmiast w trzech krokach przemierzył pozostałą drogę i znalazł się u boku Foggy’ego. Chwycił jego nie poszkodowaną dłoń swoją drżącą ręką.

— Foggy. — W tonie Matta było coś innego. Coś poważnego i ciepłego, czego Foggy nigdy wcześniej nie słyszał. Spowodowało to, że jego serce przyspieszyło. Matt przekrzywił głowę, jakby słuchał bicia jego serca, i coś, wyglądającego jak uśmiech, zaczęło pojawiać się na jego ustach.— Foggy, nie zamierzam cię tak łatwo spławić. Pocałuję cię. Czy się zgadzasz?

Foggy zachłysnął się powietrzem.

— Co?

Matt teraz już w pełni się uśmiechał. Jego wyraz twarzy był otwarty i biło z niej szczęście, w sposób jakiego Foggy nigdy się nie spodziewał. Tęsknota, która narastała przez lata w jego klatce piersiowej, karmiona humorem Matta i jego dobrocią oraz niezłomna uczciwość Foggy’ego, chciała tego.

Matt zbliżył się.

— Ja. Zamierzam. Cię. Pocałować. — Był w odległości kilku centymetrów. — Zgadzasz się?

Kiedy Foggy powiedział tak, było to jak westchnienie, a potem te wargi ułożone w uśmiech zostały przyciśnięte do jego ust. A Foggy zachwycał się smakiem Matta. Nigdy nie będzie miał go dość. Całował więc Matta, całował go jak mężczyzna, który miał rzucić się w przepaść i czerpał wszystko z tej ostatniej sekundy życia.

To Matt był tym, który się odsunął, gdy Foggy zaczął z trudem łapać powietrze.

— Ciii, Foggy. Spokojnie, słyszę jak twoje żebra trzeszczą.

I Foggy przypomniał sobie o pękniętych żebrach, złamanym ramieniu, oparzeniu na piersi. Ból powrócił, a wraz z nim rzeczywistość. Odsunął się bardziej, a uśmiech Matta zachwiał się.

— Co robisz, Matt? Nie możesz… Nie możemy… — urwał desperacko.

Matt tylko pokręcił głową. W kącikach jego ust wciąż widniał mały uśmiech.

— Z pewnością możemy. Jesteś dla mnie wszystkim. Jest tak od lat. — Mówił to z prostotą i łatwo, jakby mówił Foggy’emu, że niebo było niebieskie i nie zwalał go na głowę Foggy’ego.

— Ale… ale Matt, jestem facetem.

To była pierwsza rzecz, o której Foggy mógł pomyśleć. Nie mógł przypomnieć sobie listy, dlaczego to był zły pomysł, którą powtarzał sobie przez lata.

Matt ponownie wzruszył ramionami.

— Umawiałem się już z chłopakami. Wiesz o tym.

Foggy zaśmiał się.

— Ta, wyglądającymi jak modele. Facetami, którzy są… — Gestem opisał ogólnie kilku facetów, z którymi Matt się prowadzał. — A ja w ogóle taki nie jestem.

Matt wzruszył ramionami.

— Prawdopodobnie dlatego te związki się skończyły. Wciąż napotykałem ten problem, z ludźmi, z którymi się umawiałem. — Wykonał podróbkę połączenia wzrokowego, jak zawsze, gdy próbował przekonać kogoś, że był poważny. — Oni nie byli tobą.

Foggy czuł się ogłupiały i kiedy Matt spytał, czy może go ponownie pocałować, po prostu kiwnął głową. Potem stwierdził, że był całowany bardziej dokładnie i bardziej słodko niż kiedykolwiek w swoim życiu.

A potem Matt zaczął szeptać między pocałunkami:

— Boże, Foggy, tak długo na to czekałem… Czasami bicie twojego serca było jedynym, co pozwalało mi przeżyć dzień.

Foggy odepchnął go.

— Czekaj, przecież nie mogę cię okłamać. Jak mogłeś nie wiedzieć?

Matt ponownie zbył to wzruszeniem ramion.

— To nie tak, że każdego dnia chodzisz dookoła mówiąc mi, że mnie kochasz. Wręcz przeciwnie. Pomyślałem, że masz na myśli miłość między przyjaciółmi. Nie chciałem… Foggy, jesteś najważniejszy w moim życiu. Nie chciałem tego popsuć.

Foggy wpatrywał się w niego. Matt pozwolił mu na to, uśmiechając się z ulgą i przesuwając palcami po ramieniu mężczyzny. Foggy zdał sobie sprawę, że Matt nie przestał go dotykać, odkąd się pocałowali. Czubki palców Matta ocierały się o jego ucho, policzek lub nadgarstek. To właśnie przekonało go bardziej niż cokolwiek innego. Delikatne muśnięcia palców po wewnętrznej stronie łokcia.

— W porządku — powiedział cicho, ale pewnie.

— Okej? — Matt spytał z nadzieją i lekką niepewnością.

— Okej, wierzę ci. Czy mogę cię teraz pocałować?

I Matt po prostu uśmiechnął się pełen szczęścia. Foggy do tej pory nie sądził, że ktoś mógłby być tak szczęśliwy. Spowodowało to, że tęsknota w jego piersi znów urosła, ale tym razem Matt mógł ją pocałować.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 108 rozdziałów
Opublikowałam 16 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 10 opowiadań
Rozpoczęłam 5 nowych serii
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[MCU][T][M] My, idący na śmierć, pozdrawiamy cię [MM/FF]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [SPN][D] Na pewną śmierć
» [SPN][D] Prawdziwa śmierć [DW/I]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: