Fandom Sherlock BBC
Autor Wirka.
Beta/bety: brak
Pairing: brak
Gatunek: lekki kryminał
Ostrzeżenia: Wirka próbowała napisać to z humorem -.-
N/A: brak. być może prolog czegoś dłuższego, ale niezależny, nie obiecuję
Tekst na akcję Oprawcy i Ofiary, prompt 26. Napisz tekst z kobietą w roli głównej [ofiary]
Bez zapowiedzi
W jej wieku nie istniało coś takiego, jak mocny sen. Nic więc dziwnego, że gdy drzwi do jej sypialni otworzyły się blisko czwartej w nocy, potrzebowała ledwie kilku sekund, by ocenić sytuację. Tylko kilkoro ludzi miałoby odwagę obudzić ją o tej porze. Jednymi z nielicznych był dowódca MI6 - tylko na wypadek wybuchu wojny, wszystko inne mogło poczekać, oraz jej wnuk - ale nawet jego nie zwolniono by wcześniej z misji. Swojego lokaja rozpoznałaby po charakterystycznym kroku, zresztą ten zgodnie z etykietą zatrzymałby się w progu.
W ciszy obserwowała, jak przez drzwi przechodzi troje ludzi odzianych w czerń. Samo to, jak się poruszają, sugerowało ich zamiary. Uniosła się, opierając plecy o poduszki, gotowa odpowiednio przyjąć gości. Nie umrze, zanim nie spojrzy w oczy swojemu oprawcy.
- Proszę nie krzyczeć - oznajmił jeden z mężczyzn, przystawiając lufę karabinu dość blisko jej twarzy. - Proszę wykonywać polecenia, a nikomu nie stanie się krzywda.
Mówił cicho, ale stanowczo, tonem generała wydającego rozkazy.
Skoro nie zastrzelili jej, gdy weszli do środka, z pewnością nie był to zamach. Śmiali porywacze? Kompletnie szaleni złodzieje? Bo chyba nie znała wystarczająco ofiarnego polityka, by móc założyć, że to zamach stanu. Fakt, że zdołali ominąć zabezpieczenia, świadczyło, iż znają się na rzeczy, ale ona nie zamierzała im tego ułatwiać.
- Proszę powoli wstać - rozkazał głos.
Elżbieta przeciągnęła się powoli, po czym rzuciła mężczyźnie srogie spojrzenie.
- Podaj mi porannik, chłopcze - oświadczyła, wskazując mu odpowiedni kierunek.
Niemal widziała, jak jego mózg pracuje intensywnie, usiłując wyjść z sytuacji obronną ręką.
- Dziecko, straciłam figurę, zanim jeszcze pojawiłeś się na tym świecie - zauważyła głośno. - Nie chcesz oglądać moich kolan, doprawdy. Poza tym, wpuściliście przeciąg. Jeśli chcesz, żebym wstała, podasz mi okrycie.
Po chwili trzymała w dłoniach ciemnoniebieski porannik. Ostrożnie i przesadnie powoli uniosła pościel, usiadła na łóżku, po czym owinęła szlafrok ciasno wokół talii. Czuła na sobie ponaglające spojrzenie intruza. Pozostali dwaj najwyraźniej pilnowali okien i drzwi, rozglądając się czujnie, co do złudzenia przypominało jej surykatki. Wdziała bambosze i wyciągnęła drżącą dłoń.
- Pomóż mi wstać.
Tym razem nie musiała już tłumaczyć, że stare nogi nie działają zawsze tak, jakby chciała i jeśli nie chcą jej nieść, muszą zapewnić jej podporę. Widać mieli choć trochę rozumu. Mężczyzna przerzucił karabin przez ramię i podźwignął ją do góry. Chwilę później wcisnął jej w rękę małą laseczkę. Na to czekała. Oparła się ciężko, palcami gładząc metalową obręcz poniżej drewnianej gałki. Ścisnęła ją mocno, trzykrotnie.
Uniosła głową i uśmiechnęła się szeroko do coraz bardziej podenerwowanego porywacza. To nie był pierwszy raz, kiedy zaskoczono ją w sypialni. Wiedziała, ile znaczą słowa, w takiej sytuacji.
- Ciekawi mnie, jak był twój plan, kochaniutki - zagadnęła, powoli szurając nogami o posadzce.
- Jeśli sądzi Pani, że zdradzę teraz wszystkie punkty naszej akcji, to naoglądała się pani za dużo filmów - syknął dowódca.
- Och, zwyczajnie pragnę oszczędzić nam wszystkim fatygi - westchnęła. - Wiecie przecież, że nie zdołacie mnie wyprowadzić za bramę.
- Nie zamierz… - zaczął któryś z tych za jej plecami, ale urwał w pół słowa, uciszony pięścią swojego kolegi.
Wyprowadzili ją do kolejnego pokoju, w którym rozstawiono jakieś ekrany. Na podłodze dojrzała stertę kabli, której z pewnością tam wcześniej nie było. Przed największym ekranem ustawiono jej własny fotel, na którym teraz kazali jej usiąść. To było nawet ciekawe.
Opadła na siedzenie. Któryś z mężczyzn włączył ekrany. Śnieżył przez chwilę, a kiedy obraz się wyostrzył, ujrzała duże okno jakiegoś komunikatora. Wnuk nauczył ją obsługiwać kiedyś jeden z nich, by móc z nią rozmawiać na odległość.
W obiektywie kamery umieszczonej w nieznanym jej miejscu siedział jakiś mężczyzna. Cień osłaniał część jego twarzy, ale mimo wszystko wydawał się jakoś dziwnie znajomy. Śmiech dobiegający z głośników…
- Tęskniłaś?
Powiedzieli jej, że nie żyje. Ktoś poniesie srogie konsekwencje.
- Ach, Jim - westchnęła, szykując się do tej partii szachów. Mężczyzna zbliżył się do kamery, tak by mogła podziwiać jego uśmiechnięte oblicze i ogień szaleństwa w brązowych oczach. - Zdrowo wyglądasz.
- Niebawem będziesz mogła się sama przekonać - obiecał Moriarty swoim śpiewnym głosem.
Coś trzasnęło po jej prawej. Kątem oka dojrzała, jak szyba jednego z okien sypie się na ziemię. Mężczyźni odziani w czerń zostali zdjęci przez snajpera. Obawiała się, że będzie musiała dłużej grać na zwłokę, ale Mycroft, jak zawsze, stanął na wysokości zadania. Elżbieta spojrzała wprost w ekran, mierząc Moriarty’ego spojrzeniem, tak by odczuł, mimo dzielącej ich odległości, jej pogardę i pewność racji.
- Och nie sądzę, synku - zaśmiała się, z troską gładząc laseczkę, skrywającą najnowszą technologię od MI6. - Ale chętnie zobaczę, jak będziesz wyglądał, gdy moi Holmesowie z tobą skończą.
-.-