~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [BnHA][T][M] Przyjdź i znajdź mnie w ciemności [ST/Dabi]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[BnHA][T][M] Przyjdź i znajdź mnie w ciemności [ST/Dabi] Empty
PisanieTemat: [BnHA][T][M] Przyjdź i znajdź mnie w ciemności [ST/Dabi]   [BnHA][T][M] Przyjdź i znajdź mnie w ciemności [ST/Dabi] EmptyWto 12 Wrz 2023, 10:37

Tytuł: Przyjdź i znajdź mnie w ciemności
Oryginalny tytuł: come find me in the dark
Autor: sushibomb
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/12884319

Ciepło część 1
Ciepło część 2

Przyjdź i znajdź mnie w ciemności

Tomura poruszył się na zapach dymu napływającego do jego nosa i dziwnego pomruku dobiegającego spod niego. W tle rozbrzmiewały dźwięki telewizora, ale głośność była zbyt niska, by mógł zrozumieć, na jaki program był ustawiony. Jego oczy otworzyły się na chwilę, po czym zamknęły się pod wpływem światła, które natychmiast go oślepiło.

— Uch — jęknął, przewracając się na brzuch, próbując ponownie ułożyć się wygodnie.

Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek w jego pokoju było tak ciepło. Ale to miłe - pomyślał, układając się wygodniej i chowając twarz z powrotem w ciemnym materiale swojej narzuty.

Chwila…

Jego narzuta nie była ciemna. I na pewno nie tak solidna.

Tomura leżał tak przez chwilę, dotykając palcami nieznanej powierzchni pod nim, z umysłem pełnym sennego zamętu, próbując zrozumieć, jak do cholery jego prześcieradło zmieniło się ze złamanej bieli w obskurną czerń i, co ważniejsze, ze średniego pluszu w twarde jak skała.
To znaczy, dopóki nowy, choć zmęczony, głos nie dotarł do jego ucha tuż obok niego.

— Dzień dobry, słonko — powiedział Dabi przez chmurę papierosowego dymu. — Miło się spało?

Chociaż wcześniej zauważono, że Tomura nie zawsze postępował racjonalnie, gdy stawką był jego osobisty komfort, należy podkreślić, że Tomura również potrzebował dobrych pięciu minut po przebudzeniu, aby naprawdę przejść w tryb online.

I przez te pięć minut Shigaraki Tomura był całkowicie zamroczony, nie ruszając się ze swojego miejsca.

Powoli podniósł głowę, wciąż próbując zarejestrować w swoim zamglonym przez sen umyśle, czym do diabła była ta popielata, czarno-fioletowa plama, która do niego mówiła, i dlaczego leżał na niej, a nie na łóżku. Ale kiedy zamrugał, by przywrócić ostrość widzenia, potrzebował tylko ułamka sekundy, aby rozpocząć reakcję łańcuchową.

Bar nagle ożył od hałasów. W szczególności od gróźb i kilku ciągów imponująco połączonych obelg i przekleństw, a wszystko to dzięki uprzejmości ich nikczemnego lidera, entuzjasty gier.

— Co do kurwy nędzy… Wezmę te wszystkie ręce i wsadzę je tak głęboko w twoją pieprzoną dupę… Wyrwę te pieprzone zszywki i do cholery założę cię jak kurtkę

Na szczęście dla Tomury nikogo obecnie nie było w barze, kto byłby świadkiem jego raczej nie godnego upadku.

Oprócz Dabi'ego.

Przez cały ten czas Dabi po prostu siedział, spokojnie paląc papierosa i na wpół słuchając, jak Tomura niczym potok pozwala płynąć swojej zniewadze, doprowadzając ją do końca. To było bardziej zabawne niż cokolwiek innego, głównie dlatego, że podczas tego Tomura właściwie nie ruszył się z miejsca, w którym leżał zwinięty w kłębek przy boku Dabi'ego, a jego wrzaskliwy napad złości przeszedł w sennie, mamroczące ciągi przekleństw, gdy chował twarz z powrotem w klatkę piersiową Dabi'ego.

Kiedy w końcu zamilkł, dobre dziesięć minut później, Dabi w końcu zobaczył swoją szansę na przemówienie.

— Oj, strachu na wróble, tak samo cenne jest patrzenie, jak ślinisz się na mnie przez dwanaście godzin bez przerwy, naprawdę muszę się, kurwa, wysikać.

Przetwarzanie jego słów zajęło mu minutę, ale kiedy Dabi zaczął wbijać palec w żebra Tomury, niższy mężczyzna w końcu się ruszył. Jak po przełączeniu przełączniku, Tomura podskoczył i rzucił się na drugą stronę małej kanapy, z dzikim wzrokiem i podciągniętymi nogami. Dabi odwzajemnił spojrzenie, zaciągając się po raz ostatni papierosem.

— Co do cholery? — To było naprawdę pierwsze spójne zdanie Tomury tego ranka.

— Tak, też się nad tym zastanawiałem przez pierwsze cztery godziny — odpowiedział Dabi.

— Dobra, ale właściwie, co do…

— Przerwa. — Dabi podniósł rękę, by go uciszyć, gdy wstawał z kanapy, uderzając się w nogę, aby przywrócić w niej krążenie. — Chciało mi się sikać przez całą pieprzoną noc. Możesz mnie zaatakować po tym, jak to zrobię.

Bez słowa Dabi wyszedł z pokoju, powłócząc wciąż zdrętwiałą nogą, narzekając. Tomura wpatrywał się w milczeniu w jego oddalające się plecy, wciąż próbując zrozumieć, co do cholery działo się w tym barze.

Ciężko było się skupić, kiedy wciąż próbował otrząsnąć się z senności i przywrócić pełną ruchliwość, ale jedynie czego był w tej chwili naprawdę pewien, było to, iż istniał tutaj przeciąg i było to okropne.

— Jestem prawie pewien, że mam odleżyny na dupie. — To była pierwsza rzecz, którą powiedział Dabi, kiedy wrócił kilka minut później.

— Nie nabawia się odleżyn tak szybko, idioto — zażartował półprzytomnie Tomura, gdy odwrócił się do niego po oglądaniu wiadomości z twarzą skrzywioną z obrzydzenia. — Ale to by mnie nie zdziwiło. Jestem prawie pewien, że na tej gównianej starej kanapie rośnie nowa forma mięsożernych bakterii.

Dabi opadł dokładnie na to samo miejsce na kanapie, co wcześniej.

— A jednak wciąż na niej siedzisz, chuju. Dla przypomnienia, to dlatego, że od wczoraj nie pozwoliłeś mi wstać ani się nawet ruszyć.

Od wczoraj? — powtórzył Tomura.

— Tak.

— Spałem, kurwa, tutaj od wczorajszego dnia?

— Mmm. Cóż, technicznie rzecz biorąc — Dabi odwrócił się do niego — spaliśmy tu od wczoraj. Ponieważ, no wiesz, ja też tu byłem. Głodny i z potrzebą pójścia do łazienki, nie mogący tego zrobić.

— Dlaczego mnie po prostu nie obudziłeś?!

— Tak, próbowałem tego. — Dabi skrzywił się. — Kilka razy… — urwał, przykładając dłoń do kołnierzyka koszuli, ściągając materiał w dół.

Jego obojczyk był usiany zadrapaniami i śladami zębów. Tomura zarumienił się. Dzisiejszy dzień stawał się z każdą minutą coraz gorszy.

Ja to zrobiłem?

— Tak, chłopie. We śnie jesteś jeszcze większym dzikusem — wymamrotał Dabi, poprawiając koszulę. — Czy wychowywały cię wilki? Bo tak to wygląda.

— Pierdol się.

— Tch, i pomyśleć, że spałem cały dzień, żeby móc być na patrolu przez całą noc, a zamiast tego nie spałem całą noc, oglądając stare filmy w telewizji podczas, gdy ty gryzłeś i śliniłeś się na mnie. Trzy razy obejrzałem Maskę.

Tomura z pogardą wytarł zaschniętą ślinę z kącika ust.

— Kurwa, co to jest?

— Nie wiem, chyba jakiś amerykański film. Naprawdę nie wiedziałem, co się tam działo, ale obejrzałem to trzy cholerne razy, bo nie było nic innego, a teraz ta kubańska piosenka wciąż rozbrzmiewa mi w głowie, więc wielkie dzięki.

Tomura wstał i podszedł do baru, chwytając poranną gazetę leżącą na jego końcu.

— Pfff. Cokolwiek.

Ale Dabi nie pozwolił mu od tego tak łatwo uciec.

Krawędzie papieru zaczęły się rozpadać, gdy Tomura miażdżył je w swoim uścisku. Zamiast zostać na swojej obrzydliwej kanapie, albo jeszcze lepiej wyjść, Dabi podszedł i usiadł na stołku obok niego, a jego oczy błyszczały z ukrytego rozbawienia.

Głupotą ze strony Tomury było mieć nadzieje, że Dabi odpuści tak po prostu. Naprawdę powinien wiedzieć lepiej.

— Zatem… czy rzeczywiście planujesz mi to wyjaśnić? A może zamierzasz udawać, że to się nie wydarzyło?

Papier został rozerwany.

— Wyjaśnić ci co?

— Dlaczego spałeś na mnie?

Tomura próbował skupi się na artykule - części, która jeszcze nie była pyłem - który czytał, ale czuł na sobie wzrok Dabi'ego, który próbował go rozgryźć. Znacząco wpatrywał się w swoją gazetę, mając nadzieję, że jeśli będzie milczał wystarczająco długo, Dabi w końcu się podda i odpieprzy się.

Ale po pięciu minutach niezręcznej ciszy i jeszcze bardziej niezręcznego wpatrywania się, Tomura zaczął myśleć, że może to być daremne.

— Wciąż czekam.

— Będziesz czekać cholerną ważność. A teraz odejdź ode mnie.

Niech to szlag. Nigdy nie nazwałby Dabi'ego kimś, kto był wytrwały, nie mówiąc już o irytującym, a jednak był tutaj, prawie dziesięć minut później, wciąż próbując przeczytać swoją głupią gazetę, podczas gdy Dabi wpatrywał się w niego z podbródkiem opartym na dłoni, szerząc się jak kot, który złapał kanarka. Obaj wiedzieli, że Tomura nie był cierpliwą osobą.

— Czy wiesz, że czasami mruczysz przez sen?

Większa ilość papieru zmieniła się w pył.

— Nigdy nie myślałem, że to powiem, kretynie, ale na pewno masz swoje słodkie momenty. Ciągle wydawałeś te ciche dźwięki, kiedy się poruszałeś, a kiedy chciałem wstać, chwytałeś mnie. To było takie urocze.

Ta gazeta nie miała pierdolonej szansy na przetrwanie. A robiło się jeszcze gorzej, gdy Dabi porzucił temat na rzecz czegoś jeszcze gorszego.

Mówią na mnie Kubański Pete, jestem królem rytmu rumby* — zanucił Dabi, dodając zbyt wiele chic-chic-ky-boom, potrząsając pięściami, jakby trzymał marakasy.

Tomura nigdy nie pragnął mocy telekinetycznej bardziej niż teraz. Wpatrywał się w butelkę szkockiej na jednej z półek, chcąc, żeby przeleciała przez bar i uderzyła Dabiego prosto w jego głupią, zadowoloną z siebie, chic-chic-ky-bum-gębę.

— Nie wiem, co to znaczy, ale jest naprawdę chwytliwe.

— …

Chic-chic-ky-boom, chic-chic-ky-boom.

— Zamknij się! Pierdolę.

— Odpowiedź na moje pytanie.

Dzwonek nad drzwiami nagle zadzwonił, sygnalizując przybycie nowej osoby. Toga wpadła do środka, uśmiechając się i stukając w telefon z prędkością światła, śpiewając jakąś irytującą popową piosenkę, której Tomura z pewnością by nienawidził, gdyby naprawdę wysłuchał się w jej tekst.

Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy w końcu podniosła wzrok i zauważyła ich dwójkę siedzącą przy barze.

— Tomura-kun, w końcu się obudziłeś? — powiedziała, rzucając się na niego, aby mocno go przytulić. — Tak długo spałeś! Jak zła, wściekła śpiąca królewna!

Dabi prychnął. Ręka Tomura zadrżała.

— Muszę się, kurwa, napić — mruknął do siebie.

Fakt, że jeszcze nic nie jadł, nie miało dla niego znaczenia. Im szybciej się upije, tym lepiej.

Odepchnął od siebie dziewczynę i zsunął się ze stołka. Chwycił butelkę z półki, nie dbając o to, co to było, o ile był to alkohol, i zabrał ją ze sobą w wyznaczone miejsce.

— Naprawdę cię ugryzł?! Och, łał!

Toga nagle zaczęła paplać, przykuwając jego uwagę - dokładniej, sprawiała, że miał ochotę zamordować wszystkich w barze. To bardzo przypominało ten dzień, w którym starzec przyprowadził tę dwójkę i prawie się pozabijali.

W tej chwili Tomura żałował, że pozwolił im żyć.

— To trochę perwersyjne — powiedziała Toga, chichocząc, spoglądając na kręgi i strupki po śladach zębów, które ciągnęły się w górę i w dół szyi pod kołnierzem Dabi'ego.

Dabi uśmiechnął się.

— Tak, szalone, czyż nie? Prawie wyrwał mi jedną zszywkę. Ten facet to zwierzę.

— Zamknij się… do cholery

— Dlaczego spałeś z Dabi'm, Tomura-kun? — zapytała Toga.

Razem z Dabi'm mieli identyczne uśmiechy. Taki, który sprawiał, że Tomura czuł się, jakby był osaczony. Cokolwiek. To był ich pogrzeb. Zabije ich, jak tylko skończy tę butelkę.

— Tak, strachu na wróble. Odpowiedz dziewczynie.

— Czy wasza dwójka chce dziś umrzeć?

Toga nadąsała się.

— Ale byłeś taki słodki, Tomura-kun! Jak mały śpiący kotek! A Dabi również był słodki! — powiedziała, ciągnąc koszulkę Dabi'ego. — Nie chciał cię obudzić, chociaż śliniłeś się na niego.

Gdyby butelka nie zawierała jego cennego trunku, spotkałaby ją ten sam los, co gazetę.

— Kurwa, śliniłem się?!

Dabi kiwnął głową.

— Tak, koleś płynęła niczym potok z twoich ust. Nigdy bym nie zgadł, że masz tyle wilgoci w swoim ciele.

Tomura żałował, że był odporny na swój dar. Śmierć byłaby lepsza niż to.

— O mój Boże… — mruknął.

— Ach, Shigaraki Tomura, w końcu się obudziłeś — powiedział Kurogiki, wchodząc do baru.

Jego bezkształtne oblicze uniosło się ku górze, przybierając zamglony uśmiech.

Oczywiste było, że Tomura nie odwzajemnił gestu.

— Świetnie, już się pojawiłeś — warknął.

Kurogiri wyglądał na zaskoczonego wybuchem, ale tylko przez sekundę, przyzwyczajony do wahań nastroju Tomury.

— Tak, świetnie — spapugował Dabi, a jego oczy błyszczały z rozbawienia. — Yo, chmurko, może nam odpowiesz na to. Dlaczego ten strach na wróble, leżał na mniej, jak pieprzona Kleopatra na łożu, skoro miał na górze całkiem niezłe łóżko?

— To Czarna Mgła, a zrobił to ponieważ było mu zimno.

Kurogi, będąc w momencie, kiedy nie zwracał uwagi na humor swojego podopiecznego lub nastrój panujący w pokoju, odpowiedział bez zastanowienia. Dokładał towar na półkę, więc nie widział nieprzyjemnego spojrzenia, jakie rzucał mu Tomura.

— Kurogiri… — warknął Tomura, ale to i tak nie miało znaczenia, ponieważ jego wzrok szybko skierował się na dwójkę obok niego.

Dabi i Toga wpatrywali się w niego, a ich usta układały się w małe “o”, chociaż Dabi szybko zmienił to na uśmiech.

Toga zapiszczała z szalonej rozkoszy.

— Och! Rozumiem! — krzyknęła śpiewnie, brutalnie potrząsając ramieniem Dabi'ego. — Bo Dabi jest zawsze ciepły, bo strzela ogniem!

— Było ci zimno? Och… — droczył się Dabi, przykładając dłoń do piersi w udawanej czułości. — Przepraszam, czy nigdy nie słyszałeś o czymś takim jak sweter? Albo o kocu?

— Mam teraz na sobie sweter, ty wielki siniaku.

Ale zniewaga podłą na głuche uszy, gdy Dabi pstryknął palcami.

— Och, ale poczekaj. Czyli ta sterta ubrań na podłodze musi być twoja.

—...

— Tak bardzo chciałeś się do mnie przytulić…

Tomura gwałtownie wstał, rzucając z niskim pomrukiem pogniecioną, postrzępioną resztkę swojej gazety na ladę.

— Pieprzyć to. Wychodzę — mruknął.

Grupa słyszała, jak tupał na schodach. Dźwięk stopniowo cichł, a potem nagle znów stał się głośniejszy, gdy Tomura wrócił i bez słowa schwytał swoją zapomnianą butelkę z alkoholem z lady i znów uciekł. Cała trójka patrzyła, jak odchodził bez słowa, dopóki nie było słychać odległego trzaśnięcia drzwiami.

Nikt nie mówił przez chwilę, dopóki Dabi nie wyciągnął papierosów i nie zdał sobie sprawy, że zostały mu tylko dwa. Wygląda na to, że miał rację, skoro całą noc spędził na paleniu, żeby odwrócić uwagę od tego, jak bardzo musiał iść do łazienki.

— Cholera — przeklął z westchnieniem. — Hej, bachorze.

Toga spojrzała na niego, wciąż trzymając się jego ramienia.

— Tak?

Dabi wyrzucił ostatnie papierosy na ladę i podał jej puste opakowanie.

— Jesteś lepsza we wtapianiu się w otoczenie niż ja. Idź i ukradnij mi paczkę papierosów.

Toga zastanawiała się przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami.

— Okej.

— Zdobądź tą, ale z napisem moc 100. Tamte bardziej mi się podobają.

— Dobrze, oki…!

— Nie pozwól nikomu się zobaczyć, Himiko! — zawołała za nią Kurogiri, gdy wychodziła.

Dabi wpatrywał się w zamykające się drzwi, zapalając jednego z papierosów. Wziął głęboki wdech.

— Prawdopodobnie powinienem był jej powiedzieć, żeby również przyniosła nam jedzenie — powiedział po namyśle. — Umieram z głodu. Ech, nieważne.

— Czy byliście tu jedynymi osobami? — zapytał Kurogiri, kontynuując zapełnienie pustych półek.

— Uch.

— Gdzie są wszyscy inni?

Dabi wzruszył ramionami.

— Nie mam bladego pojęcia.

— Rozumiem.

Potem siedzieli w ciszy, Dabi palił i oglądał wiadomości, podczas gdy Kurogiri krążył wokół baru, wykonując swoją zwykłą poranną rutynę w tym podnosząc stertę swetrów i wierzchnich koszul, które Tomura bezceremonialnie rzucił na podłogę poprzedniej nocy.

Kiedy gramy na marakasach, robię to chic-chic-ky-boom, chic-chic-ky-boom. Tak, proszę pana, jestem Kubańczyk Pe…

— Słucham, Dabi?

— Och, to nic takiego. Tylko ogłupia piosenka, która utkwiła mi w głowie — opowiedział Dabi, machając ręką w powietrzu. — Hej, więc nasz mały głupek nie znosi zimna? Myślę, że to nie jest zaskakujące. Jest trochę malutki pod tymi wszystkimi ubraniami. Jest tak lekki, że ledwo czułem jego wagę.

Przypomniał sobie jeden program, który widział w telewizji dawno temu, jakiś przyrodniczy o gadach.

— To jest trochę podobne do węży odczuwających chłód, szukających najcieplejszych rzeczy, aby podnieść temperaturę ciała. Strach na wróble w pewnym sensie jest taki.

Kurogiri zaśmiał się delikatnie, kiwając głową na zgodę.

— To trafna analogia, chociaż mam nadzieję, że nie było to zbytnie narzucanie się. Zimą źle śpi z oczywistych powodów.

Dabi zaśmiał się.

— W porządku. Wiem, że dużo się z nim droczyłem, ale po prostu lubię stroszyć mu piórka. Szczerze mówiąc, nie bardzo mi to przeszkadzało. Właściwie… lubiłem widzieć tę jego stronę. Sprawia, że wygląda mniej jak skończony psychol, a bardziej jak prawdziwy człowiek.

Wtedy coś z poprzedniej nocy do niego wróciło. Coś, co od tamtej pory tkwiło jak cierń w jego głowie.

— Właściwie… powiedzmy, Czarnomgłowy… czy mogę cię zapytać o coś… trochę osobistego?

Kurogiri uniósł na to wzrok.

— Osobistego?

Dabi wahał się przez chwilę, powoli, w zamyśleniu zaciągając się papierosem, starannie dobierając słowa.

— Czy wiedziałeś, że ten głupek… płacze przez sen?

Kurogiri zamilkł na chwilę, zamglone żółte oczy otworzyły się szeroko, gdy spojrzał na Dabi'ego.

— Naprawdę?

Dabi kiwnął głową, wypuszczając powietrze w zamyśleniu.

— Tak. — Przestał wpatrywać się w blat, unosząc wzrok. — Dziś rano, kiedy próbowałem go obudzić… Myślę, że miał koszmar. — Dabi obrócił się na stołku, aby być twarzą do Kurogiri'ego. — Nie szlochał ani nic, ale jego rzęsy i policzki były mokre. Cały czas powtarzał, że jest mu przykro i… — umilkł, spoglądając w górę ciemnych schodów. — Mówił: „Proszę nie bij mnie”.

W tym momencie Kurogiri zamarł w miejscu.

— Ja… — potykał się o swoje słowa, zanim zamilkł, zagubiony.

Dabi zauważył jego zakłopotanie. Zastanawiał się, czy może jednak powinien zachować tę informację dla siebie.

— Nie będę wścibski — powiedział obojętnie, wzruszając ramionami. — Ale wiesz… — przerwał na chwilę, a na jego ustach pojawił się cierpki uśmiech —...trochę za bardzo blisko przypomina to dom.

Oczy Kurogiri'ego zapadły się, jakby chciał się zapaść pod ciężarem tego swobodnego wyznania.

— Rozumiem…

— To jeden z powodów, dla których zostawiłem go w spokoju. Nie miałem serca budzić go po usłyszeniu tego. Przeraziło mnie to, ale mam też wrażenie, że gdyby wiedział, że słyszałem, jak to mówi, naprawdę mógłby spróbować mnie zabić.

Kurogiri zaśmiał się, wbrew sobie.

— To byłoby uczciwe założenie.

Obaj zaśmiali się z tego, gdy Kurogiri wznowił sprzątanie baru.

— Mam nadzieję, że zachowasz te informacje dla siebie, Dabi — powiedział Kurogiri po długiej chwili ciszy.

— Oczywiście — odpowiedział. — Nie ma powodu, abym komukolwiek o tym mówić. — Dabi chwycił popielniczkę i strzepał dawno zapomniany popiół z papierosa. Do tego czasu większość znalazła się już na blacie. — Ludzie są najbardziej szczerzy, kiedy są źli, ale myślę, że to, kim jesteś, najlepiej widać, kiedy śpisz. I mimo całej tej wściekłości jest po prostu przestraszonym dzieciakiem, który tak naprawdę nigdy nie dorósł.

Kurogiri ponuro kiwnął na to głową, ale miękkie “Mogę się to tego odnieść”, które nastąpiło od Dabi'ego, głęboko go zraniło. Po tym wszystkim, co zostało powiedziane i zrobione, cieszył się, że Tomura przyjął Dabi'ego, Togę i wszystkich do swojej organizacji. Wcześniej było tylko ich dwóch, a Kurogiri cieszył się, że jego młody podopieczny w końcu miał wokół siebie innych, którzy mogą odnieść się do niego na jego poziomie.
Nawet jeśli drażnią go, aż chce ich zabić.

— I jest słodki, kiedy śpi. Toga trafiła z tym w dziesiątkę. Jest jak mały kot. Puszysty i drażliwy. — Dabi potarł kołnierzyk bluzki. — Chciałbym tylko, żeby mnie nie gryzł. Nie bolało ani nic, ale wciąż wolałbym, aby tego nie robił.

— Przepraszam za to — powiedział Kurogiri. — Postaraj się jednak zbytnio go nie drażnić na ten temat.

Dabi szybko zgarnął z blatu popiół, gdy Kurogiri był odwrócony do niego plecami.

— Nie składam żadnych obietnic, Chmurko.

— To Czarna Mgła.

OoO

Nie zamierzał zostać tej nocy w barze, ale w końcu Dabi zdecydował, że tak naprawdę nie miał ochoty wracać do swojej zniszczonej rudery jaką było jego mieszkanie, które znajdowało się po drugiej jeszcze bardziej zacienionej stronie miasta, i nie miał również ochoty dołączyć do Twice i Mr. Compressa. W każdym razie lubił bardziej swoją gównianą kanapę będącą tutaj niż chwalebne wojskowe leże, które nazywał łóżkiem. Poza tym raczej lubił atmosferę panującą w barze po godzinach. Słabe, burleskowe oświetlenie uspokajało go, a Kurogiri nie miał nic przeciwko pozostawieniu włączonego telewizora, za co Dabi był wdzięczny. Biały szum w tle i blade światło z ekranu pomagały mu zasnąć.

Schował ramię pod głowę i przewrócił się na bok, przytulając się w stare, ale miękkie poduszki kanapy. Minęło trochę czasu, gdy wpatrywał się w wewnętrzną stronę swoich powiek, a jego umysł powoli opróżniał się z wydarzeń dnia i jego nieustannie goniących myśli. Prawie całkowicie odpłynął, gdy nagłą obecność ujawniła się tuż nad nim.

— Oi — mruknął znajomy głos.

Oczy Dabi'ego ponownie się otworzyły. Mógł dostrzec jasne włosy Tomury i zachmurzoną twarz znajdującą się nad nim, gdy ich lider wpatrywał się w niego. Nietrudno było zauważyć, że był co najmniej dwa razy grubszy od wszystkich warstw ubrań, które miał na sobie. I z pewnością nie trzeba było geniusza, aby dowiedzieć się, dlaczego tu był.

Dabi nie mógł powstrzymać uśmiechu.

— Znowu jest ci zimno?

Tomura wyglądał na gotowego, aby zalać go potokiem przekleństw i przez sekundę Dabi był pewien, że otrzyma niezłą tyradę za to całe wcześniejsze dokuczanie, ale wtedy Tomura zacisnął zęby. Z sapnięciem powoli pokiwał twierdząco głową.

— Tak… — wymamrotał, wyraźnie zawstydzony.

W ciszy panującej w pokoju, niemal zanikającej w delikatnym śmiechu grającego w tle sitconu, Dabi słyszał, jak Tomura szczękał zębami i widział jego drżenie.

Cóż, dziś pada śnieg - pomyślał Dabi. Przypuszczał, że było to coś, co zauważyliby normalni ludzie, którzy nie mają daru typu emitującego ogień. Dla niego to tylko kolejna noc, ale dla Tomury, który drżał nawet ubrany w milion warstw, to był pieprzony koszmar.

Dabi przewrócił oczami z westchnieniem, ale nadal obrócił się i położył płasko na plecach.

— Chodź.

To zdumiewające, jak instynkt samozachowawczy człowieka może sprawić, że w danej chwili wydaje się kimś zupełnie innym.

Ostatnią rzeczą, jaką Dabi spodziewał się usłyszeć, było słyszalne westchnienie ulgi i przysięgał, że usłyszał wtedy ciche podziękowanie, wypełzające spomiędzy tych spierzchniętych, pokrytych bliznami ust. Powstrzymał się jednak przed komentowaniem. Dużo musiało kosztować tego bydlaka, aby przełknąć swoją dumę i wrócić tutaj po tych wszystkich kpinach, więc na razie zostawił to w spokoju.
To była amunicja, którą zachowa na kolejny dzień.

Zajęło to kilka minut i “wypadków” (“Właśnie uderzyłeś mnie kolanem w jądra”. “Zasłużyłeś na to”), zanim odpowiednio usadowili się na wąskiej kanapie, ale kiedy Tomura znalazł swoje miejsce przy boku Dabi'ego tak jak poprzednio, Dabi nie mógł nie zauważyć, że było to o wiele wygodniejsze, niż kiedykolwiek był skłonny przyznać to na głos. Czuł, jak drżące ciało Tomury stopniowo zaczyna się odprężać, wysysając ciepło zapewnione przez jego dar.

Przerażający szaleńcy, tacy jak Tomura, nie powinni być tacy słodcy. Był słodki jak cholera. To było niesprawiedliwe.

— Um, okej. Chyba w takim razie, dobranoc — powiedział Dabi, nie biorąc sobie do serca tego, że nie otrzymał odpowiedzi. Przez kilka minut w pokoju panowała cisza. Niezręczna cisza, ale jednak cisza.

Tomura znieruchomiał, a jego oddech nieco się wyrównał, więc Dabi zakładał, że już zasnął. Jego własne oczy znów się zamknęły. Z westchnieniem, ostatnie napięcie z jego ciała niknęło. Dabi już prawie zasnął, kiedy…

— Słyszałem cię.

Oczy Dabi'ego natychmiast się otworzyły. Cholera.

Dabi próbował spojrzeć na niego z góry, ale widział tylko twarz zasłoniętą całkowicie przez jasnoniebieskie włosy.

— Co usłyszałeś?

— Rozmawiałeś wcześniej z Kurogiri'm. Słyszałem cię.

Rozmowa odtwarzała się w umyśle Dabi'ego, szczególnie część o Tomurze płaczącym przez sen. Dabi zesztywniał. Przeszłość Tomury i Ojciec, ręka normalnie przyłożona do jego twarzy, to jedyne tematy tabu wśród Ligi Złoczyńców, jedyne rzeczy, które sprawiały, że Tomura wpadał w nieokiełznaną wściekłość szybciej niż kiedykolwiek indziej.

Dabi przełknął ślinę. Cóż, przypuszczał, że żył całkiem niezłym życiem.

— Posłuchaj…

— Czy naprawdę płakałem?

Dabi zamarł. Nie ze strachu. To był szok.

Nigdy nie sądził, że usłyszy od kogoś tak delikatny, cichy głos, a już na pewno nie od kogoś takiego jak Shigaraki Tomura. A jednak oto leżą razem na prymitywnej starej kanapie w ciemnym barze w przypadkowy wtorek, a Tomura brzmiał, jakby znów był na skraju płaczu.

Nie miał pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Tomura był nieprzewidywalny w najlepsze dni i wszyscy wcześnie nauczyli się, że ten konkretny temat był prawdziwym polem minowym.

Gówno.

— Tak — powiedział niechętnie po chwili. Równie dobrze mógł być szczery.

Czuł, jak Tomura zaczynał napinać się obok niego. Jego dłoń zaczynała zaciskać się w pięść, chwytając koszulkę Dabi'ego.

— Hej, nie rób tego!

Dabi gładził drżącą rękę, ostrożnie, ale stanowczo wyciągnąć śmiercionośne palce z mocno zaciśniętej pięści, którą utworzył Tomura. Kiedy znowu leżała płasko na jego brzuchu z uniesionym kciukiem, odetchnął z ulgą.

— Co zrobisz, jeśli przypadkowo zabijesz swój nowy grzejnik? — zażartował Dabi, ponownie próbując rozluźnić atmosferę.

Jednak Tomura był śmiertelnie cichy i szczerze mówiąc Dabi czuł się tym trochę wytrącony z równowagi. Śmiało można było powiedzieć, że wszedł na minę.

— Hej…

Tomura przesunął się niezdarnie po jego ciele, wtulając się głębiej w jego szyję.

Przepraszam…

I tak po prostu, ciężar tego pojedynczego słowa, tej drobnej, dziecięcej wypowiedzi, prawie pozbawiła go możliwości oddechu. To najbardziej żałosna, rozdzierająca serce rzecz, jaką Dabi kiedykolwiek usłyszał w swoim życiu. Po raz pierwszy naprawdę zabrakło mu słów.

Jego ręka poruszyła się sama, zanim był w stanie przetworzyć to, co robił, lub bardzo realne konsekwencje, jakie mógł za to później ponieść. To mogło go zabić, ale nie mógł się powstrzymać. Pochylił się, odsuwając na bok rozczochraną grzywkę Tomury i, do diabła z jego oczekiwaną długością życia, złożył delikatny pocałunek na wilgotnej skórze pod spodem, po czym złożył kolejny. I następny.

Rozległ się cichy okrzyk zaskoczenia, ale tym razem nie nastąpiła po nim zgryźliwa zniewaga ani groźba śmierci. Ku jego zaskoczeniu głowa Tomury lekko się przechyliła. Dabi potraktował to jako cichą aprobatę dla jego nagłego okazywania uczuć.

— Nie jesteś jedyną osobą, która miała gównianego ojca — szepnął, przeczesując miękkie loki, odkrywając, że sprawiało mu to przyjemność.

Włosy Tomury były naprawdę puszyste i być może popychał swoje szczęście, ale rozłożył palce, poruszając dłonią w małych, uspokajających kółkach. Nigdy wcześniej nie musiał nikogo pocieszać i miał nadzieję, że dobrze to robił. To uczucie było mu trochę obce, ale również nie było nieprzyjemne.

Tomura odprężył się po chwili, śmiejąc się cicho. Dabi czuł, że powinien coś powiedzieć, by wypełnić nagłą ciszę, która zapanowała, ale tak naprawdę nic nie przychodziło mu do głowy. W końcu postanowił dać temu spokój.

Potem na dłuższą chwilę zapadli w na wpół komfortową ciszę. Tak długo, że Dabi był pewien, że Tomura ostatecznie zasnął. Jego ręka opadła na smukłą talię, z przyzwyczajenia trzaskając kłykciami, cicho ziewając.

Zdecydował się na szybkiego papierosa przed zaśnięciem, oglądając bezmyślnie reklamę jakiegoś śmieciowego produktu, którego Dabi nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek kiedykolwiek używał.

Nazywają mnie Kubaczykiem Pete, jestem królem rytmu rumby — zaczął nieświadomie cicho śpiewać — kiedy gram na marakasach, tańczę chic-chic-ky-boom, chic-chic-ku-uch!

— Nie waż się zaczynać tych bzdur — wychrypiał Tomura, otwierając jedno czerwone oko, wpatrując się w niego.

— Kurwa — wymamrotał Dabi, pocierając teraz obolałe żebra. — Oto, co dostaję za bycie miłym.

Tomura chwycił jego rękę i położył ją z powrotem na swojej głowie.

— Rób dalej to, co robiłeś wcześniej. Podobało mi się to.

Dabi wypalił resztkę papierosa, palcami kreśląc maleńkie kojące kręgi na skórze głowy Tomury i od czasu do czasu zakręcając jasne loki wokół palców, zastanawiając się, jak to możliwe, że czyjeś włosy mogły być tak kurewsko miękkie. Zasnęli w ten sposób, z palcami Dabi'ego zaplątanymi we włosach Tomury, który był zwinięty przy nim, jakby drugi stanowił jego linię ratunkową.

OoO

— Czyli to będzie zwykła rzecz między tą dwójką? — szepnął Spinner do Twice następnego ranka.

— Ech, zostaw ich spokoju! To nie nasza sprawa! — odpowiedział z ożywieniem Twice, machając ręką. — Tak, powinniśmy ich obudzić.

— No i co powiecie na to, panie i panowie? — Mr Compress zażartował, ćwierćdolarówka tańczyła swobodnie na jego knykciach. — Nazwijcie mnie szaleńcem, ale myślę, że zaczynamy nowy akt.

— …jeśli wy trzej skurwiele nie chcecie zostać spaleni żywcem, sugeruję, żebyście wyszli. Ale to już. — Chichy, choć oszołomiony głos Dabi'ego nagle wciął się w paplaninę jak nóż. — Ten strach na wróble jest zrzędliwym ptaszkiem.

— Wiesz, że on się ślini na ciebie?

— Nie martw się o to.

*piosenka z filmu Maska.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[BnHA][T][M] Przyjdź i znajdź mnie w ciemności [ST/Dabi]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [BnHA][T][M] Ciepło [ST/Dabi]
» [BnHA][T][M] Skrzydłowy [IT/TS]
» [Sherlock BBC][M] W ciemności [MH/GL]
» [BnHA][T][M] L'AMOUR! [TF/IM]
» [Hobbit][T][NZ] Strzał w ciemności [TO/BB] (5/51)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: