Fandom: Sherlock BBC
Autor: Tony. aka DallasEve
Beta: Olgie.
Paring: Mycroft Holmes / Greg Lestrade
Gatunek: fluff obyczajowy
Ostrzeżenia: -
N
A: Dla Olgie.
Katastrofa
Jak to okropnie wyglądało.
Mycroft przyglądał się zapisanej w całości kartce papieru i nie udało mu się powstrzymać westchnienia. Naprawdę próbował, starał się, żeby niczego nie popsuć… ale to była jakaś katastrofa! A jeśli to
naprawdę miało dojść do skutku, będzie to katastrofa na skalę międzynarodową! I to, w dodatku, w jedynie dwóch słowach!
Holmes zdawał sobie sprawę, że wszystko, co robi, robi tylko i wyłącznie w imię wyższego dobra - tego hormonalnego koktajlu, jaki serwowało mu jego ciało, a który inni ludzie nazywali “miłością”. Tak, przyznawał to od dawna: KOCHAŁ Tego Człowieka, a przez to był dla niego w stanie zrobić wszystko - manipulować, przekonywać, kłamać. Cokolwiek tylko było potrzebne, żeby był on bezpieczny i szczęśliwy…
Teraz ta cała “miłość” zaczynała wypływać Mycroftowi uszami, razem z resztą jego udręczonego mózgu. Wpatrywał się w kartkę z taką nienawiścią, że prawie czuł, jak siłą woli podwyższa jej entropię. Zamierzał kontynuować swoje starania, aż do nastąpienia rzadkiego zjawiska, jakim był spontaniczny samozapłon, jednak ktoś mu przerwał. I to czym?
Pocałunkiem w policzek.
- Jak ci minął…
- Gregory, nie mogę.
Lestrade spojrzał na Mycrofta i zamrugał. Przywykł do tego, że zdarzało mu się nie nadążać za ukochanym. Zazwyczaj jednak Holmes, widząc zwątpienie na twarzy swojego policjanta, śpieszył z wyjaśnianiem skrótów myślowych, których dopuścił się w swoich wypowiedziach. Mycroft zdecydowanie preferował rozmówców, którzy go
rozumieli. Natomiast tym razem Holmes po prostu siedział, nie odrywając wzroku od kartki, a Greg zaczynał mieć złe przeczucia.
- Coś się stało, Mycroft? - zapytał ostrożnie policjant, opierając się o biurko biodrem i przyglądając się uważnie twarzy ukochanego.
- Tak. Czy ty to widzisz? To okropne. Królowa nie może czegoś takiego zobaczyć. NIKT nie może czegoś takiego zobaczyć!
Lestrade zerknął na kartkę, potem na poszarzałego ze zmartwienia Mycrofta i siłą powstrzymał się od wybuchu śmiechu. Najwyraźniej jego ukochany przeżywał właśnie napad paniki, do tego z zupełnie
niedorzecznego powodu. Greg postanowił nigdy nie wspominać o tym Sherlockowi, żeby nie dawać mu amunicji do rozmów podczas świątecznych obiadków w domu Holmesów.
- Myc, kochanie, ale musisz przyznać, że…
- Niczego nie muszę. Muszę być lojalny wobec Anglii. Nic z tego nie będzie, Gregory, przykro mi, ale…
Lestrade nachylił się, pochwycił twarz Mycrofta w obie ręce i zamknął mu usta pocałunkiem - krótkim, pełnym pasji, będącym zapowiedzią czegoś więcej. Obietnicą. Nigdy cię nie zostawię. Będę przy tobie trwał aż do śmierci. Nawet jeśli to oznacza, że…
- Przejmę twoje nazwisko. Wyrzuć tę kartkę i więcej nie próbuj ćwiczyć podpisu. Gregory Holmes wygląda śmiesznie i głupio, ale dla ciebie się poświęcę. Nie wykręcisz się od ślubu takim drobiazgiem.