~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [Sherlock BBC][T][M] Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się [SH/JW]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[Sherlock BBC][T][M] Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się [SH/JW] Empty
PisanieTemat: [Sherlock BBC][T][M] Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się [SH/JW]   [Sherlock BBC][T][M] Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się [SH/JW] EmptyPią 10 Gru 2021, 09:17

Tytuł: Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się
Oryginalny tytuł: Yarders Find Out
Autor: MidnightMonster
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Relacje: Sherlock Holmes/John Watson
Uwagi: Jest to całkowita alternatywa, gdzie nasi bohaterowie są małżeństwem
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Tazkiel
Link: https://archiveofourown.org/works/8546170


Johnlock i pracownicy Scotland Yardu część 1

Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się


— Dzisiejszego wieczoru znajdziesz swojego mordercę w barze, który znajduje się najbliżej jego domu. Prawdopodobnie będzie pił drugie z najtańszych win i usiądzie przy barze, odganiając każdą osobę, która będzie chciała do niego zagadać. Będzie tak pełen poczucia winy, że nawet ty nie będziesz miał problemu z aresztowaniem go — powiedział Sherlock i już miał się obrócić, by opuścić scenę zbrodni, kiedy zatrzymał go Lestrade.

— Czekaj! Nie będzie cię tam?

— Mam ważniejsze sprawy do załatwienia, niż złapanie amatora, inspektorze. — Młodszy mężczyzna powiedział to tonem, który nie pozostawiał miejsca dla dalszej dyskusji.

Greg zmarszczył brwi, ale zanim zdążył się odezwać, Sherlock już wezwał taksówkę i odjechał.

Lastrade zagryzł wargę ze zmartwienia. Ostatnim razem, kiedy Sherlock odmówił wzięcia udziału w sprawie, to było z powodu narkotyków, ale Greg nie zauważył żadnych symptomów, które mogły świadczyć o tym, że młody geniusz wrócił do nałogu.

Czyli prawdopodobnie nie to było powodem. W takim razie co?

OoO

Następnego dnia Greg zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Sherlocka.

Wczorajszego wieczoru morderca uciekł, rozbijając butelkę na głowie oficera. Greg pozostał na miejscu, aby upewnić się, że członek jego zespołu nie jest poważnie ranny, ponieważ było to jego obowiązkiem. Dziesięć minut później, tuż po przybyciu karetki, zadzwoniła Sally – która ścigała podejrzanego z kilkoma innymi oficerami – informując go, że mężczyzna uciekł.

Późnym popołudniem próbowali zlokalizować podejrzanego, ale bez względu na to, gdzie szukali, nie znaleźli żadnych wskazówek, które mogły pomóc im w określeniu jego miejsca pobytu. Nie mieli nic z czym mogliby pracować.

Greg nie za bardzo chciał usłyszeć wszystkie obelgi na temat ich inteligencji od Sherlocka. Był cholernie pewny, że mężczyzna coś powie, gdy tylko dowie się, że zawiedli.

Ale robota musiała zostać dokończona, więc Lestrade z wielką niechęcią wysłał wiadomość.

Uniósł wzrok znad telefonu, kiedy usłyszał Donovana.

— Nie mogę uwierzyć, że znowu wzywasz dziwadło. — Przewróciła oczami.

Leastrade chciał coś powiedzieć o tym, jak nazwała Sherlocka, ale w końcu tego nie zrobił. Dawno temu nauczył się, że bez względu na to co mówił, Donovan nie przestanie. To było dość irytujące, ale po chwili po prostu to ignorował i pozwolił Sherlockowi poradzić sobie z nią na swój własny sposób.

— Cóż, jeśli masz pomysł, gdzie mamy szukać, to słucham — powiedział Greg i uniósł jedną brew.

Donovan kilka razy otworzyła i zamknęła usta, ale nie udzieliła żadnej odpowiedzi. Spojrzała na telefon w dłoniach Lestrade’a, po czym odwróciła się i wyszła.

— Tak myślałem — wymamrotał i spojrzał w dół, aby ujrzeć nową wiadomość.

15 minut – SH

OoO

Pół godzinny później Sherlock pojawił się w jego biurze i zażądał akt sprawy. Lestrade posłał Sally, by przyniosła je od Andersona.

Gdy tylko zostali sami, Greg skulił się wewnętrznie i czekał na zniewagi Sherlocka, ale zaskakująco ten nic nie powiedział. To było dziwne.

— Co? — zapytał Sherlock. Zapewne zauważył, że Greg patrzył na niego wyczekująco.

W tym momencie szybko skupił się na trzymanym długopisie, gdy burknął:

— Nic, tylko, um, wiesz…

— Och, na litość Boską, Lestrade wykrztuś to z siebie — powiedział ostrym tonem Sherlock.

— Okej, w porządku. Jestem zaskoczony, że jeszcze nas nie obraziłeś — wyjaśnił i podrapał się po karku. — Nie, że jest to jakiś problem. Jestem jedynie ciekawy, jaka jest tego przyczyna.

Sherlock zmarszczył brwi i usiadł prosto na krześle, spoglądając na niego od czubka głowy po koniuszki palców u stóp, szukając czegoś.

— Mam ważniejsze rzeczy do przemyślenia — stwierdził z kamienną miną.

— Dobrze. To, hm, dobre, tak przypuszczam — wymamrotał niezręcznie Lestrade. Jego umysł natychmiast zaczął się zastanawiać nad rzeczami, które mogłyby odciągnąć Sherlocka od ich porażki, gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. — Och, czy to dotyczy tego, co robiłeś wczoraj?

Sherlock przybrał ostrożny wyraz twarzy, gdy opowiedział:

— Tak.

Po usłyszeniu tego Greg starał się wymyślić, co mogła zdarzyć się wczoraj, ale nic mu nie przychodziło do głowy.

Zirytowane westchnienie Sherlocka wyrwało go z zamyślenia.

— Niemal widzę, jak trybiki obracają się w twojej głowie. To denerwujące. Są tak powolne i zardzewiałe. Aby uchronić cię przed trudnym procesem myślenia, podzielę się z tobą informacją, że wczoraj nie mogłem się skontaktować przez Skype’a z Johnem.

— Kim jest John? — zapytał Lestrade. Wiedział, że odkąd poznał Sherlocka dwa i pół roku temu, ten nigdy o kimś takim nie wspomniał.

Sherlock przewrócił oczami, jednak  była w nich widoczna czułość.

— Mój mąż, oczywiście.

Rozległ się głośny łomot, a Lestrade pomyślał, że jego szczęka dosłownie opadła, ale to Donovan upuściła w szoku akta. Z otwartymi ustami, z niedowierzaniem patrzyła na Holmesa. Stojący za nią Anderson miał pasujący wyraz twarzy.

Niestety Donovan pierwsza odzyskała zdolność do mówienia.

Zaśmiała się kpiąco.

— Ty? — Wskazała na Sherlocka. — Jesteś w związku małżeńskim?

— Jak myślisz, jak inaczej miałbym męża? — zapytał Holmes z wściekłym spojrzeniem.

— A gdzie jest ten „John”? Dlaczego jeszcze go nie spotkaliśmy? — zapytała z uśmieszkiem.

— Obecnie jest za granicą. Od ponad dwóch i pół roku — powiedział Sherlock i Lestrade dostrzegł, że zacisnął pięści.

Anderson prychnął.

— Dobrze to wykombinowałeś, dziwaku. To żałosne. Jesteś tak samotny, że wymyślasz takie rzeczy. Kto chciałby być z tobą? — Nawet jeśli jest prawdziwy, to prawdopodobnie odszedł, bo nie mógł znieść twojej obecności — zadrwiła Sally.

— Wystarczy, Donovan! — powiedział szorstko Lestrade.

Spojrzał na Sherlocka, którego postawa była spięta, a usta zaciśnięte.

— Ale…

— Wynoś się!

— Och, daj spokój…

— Powiedziałem wynocha!

Dwoje komisarzy pośpiesznie zamknęło za sobą drzwi. Usłyszeli jeszcze ich szybkie, oddalające się kroki. Uśmiechnąłby się z wyższością, ale w tym momencie martwił się bardziej Sherlockiem.

Ten człowiek siedział przez kilka sekund na krześle z pustym wzrokiem. W pewnym momencie, tak jakby ktoś nacisnął guzik, podniósł się i szybko zebrał teczkę z aktami. Cały czas unikał patrzenia na niego.

Greg czuł się tak źle, że musiał coś powiedzieć. Cokolwiek, ale nie miał pojęcia co.

— Sherlock, wierzę ci — stwierdził w końcu, tuż przed tym jak mężczyzna wyszedł. Konsultant zatrzymał się przy drzwiach, odwrócony plecami do inspektora.

— Nie ma potrzeby emocjonalnych wybuchów, Lestrade — powiedział głębokim głosem Sherlock. — Mimo to, dziękuję. Jutro poznam lokalizację twojego podejrzanego, więc wpadnij do mnie, aby odebrać akta.

— Przyjdę — odpowiedział Greg, wciąż nie mogąc odnaleźć słów.

— Dobrze.

Ze skinieniem głowy Sherlock wyszedł.

Greg opadł na krzesło, wciąż starając się ustalić, co się właśnie wydarzyło.

OoO

Następnego dnia, późnym popołudniem uprzejma gospodyni Sherlocka zaprosiła go do środka. Ostrzegła go, żeby był cierpliwy wobec mężczyzny, odkąd usłyszała, jak detektyw-konsultant krążył przez całą noc po swoim piętrze, zatrzymując się dopiero wtedy, gdy słońce wzeszło.

Greg zapukał do drzwi Sherlocka i minęła jedynie chwila, zanim bardzo zmęczony Holmes je otworzył. Jego skóra była jeszcze bledsza niż normalnie, a ciemne kręgi pod oczami były bardziej widocznie. Jego włosy wyglądały tak, jakby setki razy przesunął po nich dłońmi. Grzecznie ujmując wyglądał jak gówno. Jakby był całkowicie wyczerpany psychicznie.

— Lestrade. — Kiwnął głową i zmarszczył brwi. — Ach, akta! — Przypomniał sobie.

— Um, tak. Rozwiązałeś to?

— Oczywiście — powiedział, ale w jego głosie brakowało zwykłego ostrego tonu. Zniknął w swoim pokoju, aby przynieść dokumenty.

Lestrade wszedł do salonu i usiadł na wytartej sofie, żeby na niego zaczekać.

Rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok zatrzyma się na oprawionej w skórę książkę. Leżała na stoliku do kawy i nie była pokryta kurzem, jak większość powierzchni w mieszkaniu.

Przez chwilę walczył ze sobą, ale szybko odzyskał kontrolę. Upewnił się, że Sherlock był wciąż zajęty.

Otworzył książkę i uświadomił sobie, że nią nie była. To był album fotograficzny. Chociaż na pierwszej stronie była krótka wiadomość napisana eleganckim pismem.

Szczęśliwej rocznicy

Z wyrazami miłości, Mamusia


Greg spojrzał na pierwsze zdjęcie i nie mógł powstrzymać uczucia czegoś ciepłego zakwitającego w jego klatce piersiowej, gdy na nie patrzył.

Sherlock miał na nim około siedem lat i obejmował mocno za szyję  blondwłosego chłopca, który tak samo mocno go przytulał. Obaj mieli uśmiechy na twarzy. Pod zdjęciem widniało to samo szykowne pismo.

Sherlock i John mający siedem lat.

— Ech.

Lestrade podskoczył z zaskoczenia, kiedy Sherlock odchrząknął.

Podniósł wzrok i zobaczył młodego mężczyznę z aktami sprawy w rękach, wpatrującego się w niego znaczącym spojrzeniem.

— Przepraszam za to, chyba byłem po prostu ciekawy — wymamrotał i delikatnie odłożył album.

Sherlock zmrużył oczy. Odłożył teczkę i podniósł album z widoczną ostrożnością, ale także zauważalną zaborczością.

— Następnym razem, zamiast myszkować w osobistych sprawach innych, powinieneś zapytać, inspektorze. — Głos Sherlocka był ostry, gdy go karcił.

— Przepraszam. — Przeprosił ponownie. — Czyli opowiedziałbyś mi o nim, gdybym zapytał?

— Postaraj się nadążyć Lestrade, nienawidzę się powtarzać.

Sherlock opadł a drugi koniec kanapy i położył nogi na kawowym stoliku.

— Chciałem się tylko upewnić — wymamrotał Greg. Próbował powstrzymać swoją ciekawość, ale prawdopodobnie Sherlock jak zwykle przejrzał go na wylot. — Jesteście przyjaciółmi z dzieciństwa? — Sherlock skinął głową. — Czy nigdy nie byliście rozdzieleni, aż do teraz?

— Byliśmy — powiedział Sherlock z niezadowolonym spojrzeniem. — Na początku naszej ostatniej klasy w liceum przeprowadziliśmy się. Chodziliśmy jednak na tę samą uczelnię, ale wtedy John zapisał się już do wojska, żeby mógł zapłacić za szkołę medyczną.

— Kiedy zaczęliście się spotykać? Kiedy się pobraliście? — zapytał odważniej Lestrade.

— Byliśmy razem, zanim się przeprowadziliśmy i pobraliśmy się tuż przed jego wysłaniem na front — wymamrotał Sherlock i wyciągnął spod koszulki łańcuszek. Na jego końcu wisiała prosta, złota obrączka.

— Jak mogłem nigdy wcześniej tego nie zauważyć? — zapytał z niedowierzaniem Greg.

— Zawsze przykrywałem ją moim szalikiem. Nie było potrzeby, żebyście to wiedzieli.

— Dlaczego?

— Moje życie osobiste to nie twoja sprawa, chociaż powiedziałbym ci, gdybyś zapytał.

Greg nie mógł nic poradzić na to, że poczuł się zraniony. Sądził, że był z Sherlockiem wystarczająco blisko, by nie zostawiać drugiego w nieświadomości, jeśli chodziło o tak ważne sprawy.

— Zmusiłem cię do odwyku i pomogłem ci z twoim uzależnieniem. Myślałem, że przynajmniej jesteśmy przyjaciółmi, Sherlocku. — Skulił się w myślach słysząc te frazesy, ale chciał jakiegoś wyjaśnienia.

Sherlock prychnął.

— Przepraszam, że ci to zdradzę, Lestrade, ale nie miałeś prawie nic wspólnego z tym, że zdecydowałem się na odwyk.

— Co? Ale w takim razie dlaczego to zrobiłeś?

— Mycroft powiedział, że jeśli będę czysty, pociągnie za sznurki i załatwi Johnowi dwu tygodniową przepustkę. — Sherlock uśmiechnął się, prawdopodobnie zagubiony we wspomnieniach.

Lestrade odchrząknął, czując się trochę nieswojo.

— Czyli nie mogłeś się z nim skontaktować w środę? — zapytał i natychmiast skarcił się, widząc, jak oczy Sherlocka ciemnieją od widocznego zmartwienia.

— Nie, a jeśli coś takiego się wydarza, zwykle pisze krótkiego e-maila w ciągu najbliższych 24 godzin.

— Przypuszczam, że tym razem tego nie zrobił — powiedział cicho Greg, patrząc jak Sherlock przytula mocniej album, prawdopodobnie szukając pocieszenia.

— Nie — szepnął cicho, a Lestrade przeklął siebie za wspomnienie o tym, gdy usłyszał strach i zmartwienie w głosie młodszego mężczyzny.

Zastanawiał się, co powiedzieć, kiedy Sherlock nagle wstał.

— Prawdopodobnie nic się nie stało. Musieli utknąć w paskudnej burzy piaskowej — powiedział Sherlock i wyglądało na to, że bardziej sam siebie uspokajał niż rozmawiał z inspektorem. — I tak mamy zabójcę do złapania - powiedział, już zakładając płaszcz. — Pospiesz się, Lestrade! — krzyknął ze schodów.

Greg pospieszył za nim. Nie chciał spuścić go z oczu. Czuł się teraz dziwnie opiekuńczy wobec konsultanta, kiedy zobaczył jego wrażliwą stronę.

OoO
— Co on tu do diabła robi?

Lestrade usłyszał, jak Sherlock dosłownie warknął, gdy podszedł do swojego brata.

Greg zerknął na Sally, która spisywała zeznania kogoś, kto był świadkiem tego, że Sherlock załatwił przestępcę dobrze wymierzonym ciosem w klatkę piersiową. Widząc, że wszystko było pod kontrolą poszedł za Sherlockiem, który właśnie dotarł do starszego Holmesa.

— Czego chcesz, Mycroft? — wycedził Sherlock.

Starszy z braci uniósł brwi, ale potem jego wyraz twarzy zmienił się w zrozumienie.

— Zakładam, że nie słyszałeś o doktorze Watsonie.

Cała wrogość zniknęła z twarzy Sherlocka. Pozostało tylko zmartwienie. Chociaż Greg widział to tylko w sztywnej postawie detektywa.

— Co się stało, Mycroftcie? — zapytał Sherlock, a kiedy jego brat nie odpowiedział, natychmiast stracił kontrolę nad emocjami. — Cholera, Mycroft! Co wiesz? Powiedz mi! — krzyknął i tym razem Lestrade wyraźnie słyszał w jego głosie panikę, strach i niepokój.

— Doktor Watson został ranny w akcji trzy dni temu. Kula w ramię, musiał sam ją wyjąć. — Greg skrzywił się, a Sherlock zbladł. — Od tamtej pory jest w krytycznym stanie, ale uważają, że jest wystarczająco stabilny, aby odesłać go do domu.

Zapadła cisza, słychać było tylko krótkie oddechy Sherlocka.

— Oddychaj, bracie — powiedział Mycroft.

Greg dostrzegł na chwilę w jego oczach współczucie i zmartwienie, zanim jego nieprzenikniona maska nie wróciła na swoje miejsce. To sprawiło, że Greg zaczął się zastanawiać, jak bardzo doktorowi Watsonowi udało się wedrzeć w serca Holmesów przez te lata.

Kilka minut później Sherlock znowu zapanował nad sobą i bez słowa wsiadł do lśniącego, czarnego samochodu. Gdy tylko Mycroft również znalazł się w środku, odjechali, zostawiając Grega stojącego na chodniku z okropnym uczuciem w żołądku.

OoO

Po tygodniu jednostronnego wysyłania sms-ów w końcu otrzymał odpowiedź od Sherlocka na temat miejsca jego pobytu.

Kiedy przybył do Barts, miła pielęgniarka wskazała mu pokój. Po wejściu ujrzał niezwykły widok, a jednocześnie poczuł się nie na miejscu.

Sherlock Holmes, tak zwany socjopata, odpoczywał na łóżku obok jasnowłosego mężczyzny. Był do niego mocno przytulony,  obie ręce trzymały kołdrę w śmiertelnym uścisku, podczas gdy głowa spoczywała na brzuchu drugiego mężczyzny. Jego ciało oprócz dłoni było zrelaksowane. Oddychał spokojnie. To był pierwszy raz, kiedy Lestrade widział go śpiącego.

Uwaga Lestrade następnie powędrowała do drugiego mężczyzny, który siedział i bawił się włosami Sherlocka z czułym wyrazem twarzy. Jego lewe ramię było mocno zabandażowane, a w ramię była wbita igła kroplówki. To musi być John - uznał Greg, obserwując mężczyznę. Był ostrzyżony w wojskowym stylu i miał te same ciemnoniebieskie oczy, które widział na zdjęciach przedstawiających go. Jego skóra była opalona, a mięśnie, zgodnie z oczekiwaniami, dobrze zarysowane. Był przystojny, z chłopięcą twarzą, ale w sumie wyglądał dość przeciętnie. Lestrade nie miał pojęcia, co przykuło uwagę Sherlocka.

Jego obserwacje przerwał sam mężczyzna, który go zauważył i teraz się w niego wpatrywał.

— Lestrade? — Jego głos był miły, a na twarzy miał przyjazny uśmiech.

— Tak, Greg Lestrade, a pan  musi być doktorem Johnem Watsonem.

— Wystarczy John — zaoferował.

— W takim razie mów mi Greg.

John skinął głową i zapadła niezręczna cisza.

Greg już miał przeprosić i wyjść, widząc, że Sherlock był w dobrych rękach, kiedy Watson odezwał się:

— Chciałbym podziękować, że pozwoliłeś mu zajmować się śledztwami. To dobrze, że miał sposób na zajęcie umysłu, kiedy mnie nie było.

— To żaden problem, jego dedukcje są całkiem przydatne. — Tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.

John skinął głową i już miał coś powiedzieć, kiedy zamarł i zacisnął usta w cienką linię. Greg początkowo martwił się, że cierpiał, ale kiedy ujrzał, że lekarz patrzył na Sherlocka, zrozumiał. Holmes poruszył się trochę i obaj wstrzymali oddech, dopóki znów się nie znieruchomiał.

— Było blisko — mruknął Watson i wrócił do zabawy włosami geniusza. — Potrzebuje więcej niż dwóch godzin snu.

Greg zmarszczył brwi.

— Ale wysłał mi wiadomość niecałą godzinę temu, jak mógł…

— Och, to byłem ja. — John wzruszył ramionami i skrzywił się. — Nie odpowiedział ci, bo mówił, że nie ma czasu na sprawy. Sądziłem jednak, że po prostu się martwisz.

— Miałeś rację. — Greg westchnął. — Ostatnim razem, kiedy go widziałem, był bliski ataku paniki.

Znowu zapadła cisza, ale tym razem była ona wygodna.

— Dobrze wiedzieć, że wciąż byli ludzie, którym zależało na nim, kiedy mnie nie było — wyszeptał cicho John, po czym uśmiechnął się do Lestrade’a. — Za to również dziękuję.

Greg odwzajemnił uśmiech i wzruszył ramionami.

— To naprawdę nic. Przyzwyczaiłem się do jego obecności.

— Ma swój urok — powiedział John.

— Tak, on… — Przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. Niezdarnie wyjął telefon i odczytał sms-a. — Cholera, muszę iść.

John zmarszczył brwi.

— Wszystko w porządku?

— Tak, tylko morderstwo. Przepraszam, że wychodzę tak szybko…

— Nie ma problemu, kolego. Baw się dobrze.

John uśmiechnął się do niego. Greg pożegnał się z przyjaznym uśmiechem.

Właśnie, gdy był poza szpitalem, zatrzymał się i pomyślał o pożegnaniu Johna.

Może jednak w Johnie Watsonie było coś więcej.

OoO

Dwa miesiące później czekał na Sherlocka poza miejscem zbrodni. Donovan była dwa kroki dalej i rozmawiała przez radio, podczas gdy Anderson sprawdzał swój aparat. W pobliżu było również kilku innych oficerów.

W ciągu tych miesięcy Sherlock nie pojawił się na miejscu zbrodni, zamiast tego prosił Grega o przyniesienie akt do 221B. Nie było to takie złe, ponieważ w czasie gdy Sherlock śledził dokumenty, miał czas, aby poznać Johna. Dobrze się dogadywali. John był niefrasobliwym facetem, miał pokręcony rodzaj humoru, który jakoś zawsze rozśmieszał ludzi.

Z rozmyśleń wyrwał go widok Sherlocka, który podnosił żółta taśmę zabezpieczajacą dla Johna. Lestrade nie mógł nie zauważyć, że obaj nosili swoje obrączki.

Nie był jedynym, który to zauważył.

— Mowy nie ma.

Usłyszał słowa Donovan, gdy wpatrywała się w tę dwójkę ze zdumieniem.

Anderson zadrwił, gdy podszedł bliżej:

— W końcu znalazłeś aktora, który pokazałby się publicznie z takim dziwadłem jak ty?

Lestrade zobaczył, że Donovan odzyskuje panowanie nad sobą i z uśmieszkiem otworzyła usta, by bez wątpienia powiedzieć coś obraźliwego, gdy nagle uciszył ją surowy głos.

— Zdecydowanie radzę ci powstrzymać się od ponownego obrażania mojego męża, w przeciwnym razie będziesz miał większe problemy niż radzenie sobie z małżeństwem bez miłości i decydowanie, którego z kochanków powinieneś traktować poważniej — powiedział żołnierz, a Lestrade mógłby przysiąc, że w tym momencie John ze swoim lodowatym spojrzeniem wydawał się o stopę wyższy od Andersona. — Nie ma potrzeby rzucania takimi niedojrzałymi obelgami, tylko dlatego, że nie możesz zaakceptować tego, że jest mądrzejszy, sprawniejszy i przystojniejszy od ciebie. Poza tym ma w swoim życiu ludzi, którzy naprawdę go kochają.

Lestrade czuł podziw dla żołnierza. Teraz wyraźnie widział, że John Watson nie był przeciętny. Pod tymi wygodnymi swetrami i swobodnymi uśmiechami krył się mężczyzna, który był niebezpieczny. Człowiek, który zabiłby bez namysłu, gdyby zaszła taka potrzeba. Właśnie teraz to nie był John, tylko kapitan Watson.

— O cholera, ty też możesz to robić? — zapytał jeden z oficerów i John przewrócił oczami.

— Dorastałem z rodziną Holmesów, nie sądzisz, że nauczyłem się kilku sztuczek?

Potem złapał Sherlocka za rękę i odciągnął go. Sherlock miał na twarzy na równie zadowolony jak i dumny uśmiech, kiedy podążał za Johnem.

Kiedy dotarli do niego, karcąca postawa Johna zniknęła i tak po prostu uśmiechnął się uprzejmie do Grega. Lestrade potrząsnął głową z niedowierzaniem, kiedy wszedł za nimi do środka.

Nie miał pojęcia, czy teraz, kiedy John był obok będzie miał mniej czy więcej kłopotów z Sherlockiem.

Jednak, gdy patrzył, jak Sherlock przeprowadza dedukcję i John go chwali, zdał sobie sprawę, że naprawdę nie musi się martwić, ponieważ bez względu na sytuację, w której znajdzie się Sherlock Holmes, John Watson będzie tam, by go uratować.


Johnlock i pracownicy Scotland Yardu część 2

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.

Myst likes this post

Powrót do góry Go down
 
[Sherlock BBC][T][M] Pracownicy Scotland Yardu dowiedzieli się [SH/JW]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [Sherlock BBC][T][M] Rozdzieleni [SH/JW]
» [Sherlock BBC][D] Na skraju [SH/JM]
» [Sherlock BBC][mM] Koncert
» [Sherlock BBC][mM] Nieproporcjonalny [SH/JW]
» [Sherlock BBC][mM] Nastroje [SH/JW]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: