~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [MCU][T][M] Wkurzone ptaki [PC/CB]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1130
Rejestracja : 16/01/2015

[MCU][T][M] Wkurzone ptaki [PC/CB] Empty
PisanieTemat: [MCU][T][M] Wkurzone ptaki [PC/CB]   [MCU][T][M] Wkurzone ptaki [PC/CB] EmptySob 16 Kwi 2022, 10:33

Tytuł: Wkurzone ptaki
Oryginalny tytuł: Angry Birds
Autor: tawg
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Uwagi: Jest to alternatywny świat, gdzie Phil Coulson nie jest agentem TARCZY.
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Tazkiel
Link: https://archiveofourown.org/works/606749


Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 1
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 2
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 3
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 4

Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 5
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 6
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 7
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 8
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 9
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 10
Niebezpieczeństwa randkowania z dyrektorem szkoły średniej część 11

Wkurzone ptaki


Clint został zwolniony z kwarantanny w obiekcie TARCZY wczesnym rankiem w niedzielę. Czuł się okropnie i słabo. Jego prawa ręka była w temblaku, a dłoń reagowała z opóźnieniem. Poprzedniej nocy nie mógł spać, a teraz piekły go oczy. Phil nie przyszedł go zobaczyć od tej krótkiej wizyty, kiedy Clint wrócił do rzeczywistego świata. Natasha wypiła połowę jego kawy, kiedy go odebrała. Jego bielizna była na niego nieco za duża ze względu na wagę, którą stracił w ciągu ostatniego tygodnia. Uczucie, że majtki zsuwają się z jego tyłka, co rusz go rozpraszało.

A na dodatek Clint musiał wrócić do Wieży.

— Po prostu wysadź mnie od razu przed instytutem fizykoterapii TARCZY — mruknął z miejsca pasażera.

— Bez czystych ubrań? — zapytała Natasha.

— Mają tam ubrania.

— Nienawidzisz cywilnych ubrań wydawanych przez TARCZĘ.

— Prawie wszystkie moje ubrania cywilne pochodzą od TARCZY — odparł Clint.

— Musimy odebrać Bruce’a. I nie zawiozę cię do instytutu — sprzeciwiła się Natasha.

— Ja bym cię zawiózł — powiedział Clint, zerkając na nią.

Natasha zacisnęła wargi.

— Jest w następnym stanie.

— Zawiozłem cię ostatnim razem.

— Ponieważ zniechęciłeś kolejnego opiekuna — odparła Natasha z lekkim uśmiechem — i chciałeś być w bezpiecznej odległości od Hill, kiedy się o tym dowie.

Clint zacisnął zęby, a potem poruszył szczęką, żeby złagodzić ból.

— Wciąż jednak cię zawiozłem.

— W tej chwili doprowadzasz mnie do szału — odpowiedziała Natasha ostrzegawczym tonem. Clint zacisnął usta i wyjrzał przez okno po stronie pasażera.

Wieża Starka była wielka i okazała, tak jak ją zapamiętał Clint. W rzeczywistości wyglądała na nieco bardziej błyszczącą niż w jego wspomnieniach, chociaż jego pamięć nie była ostatnio najbardziej godnym zaufania źródłem informacji. Dzielił jeden poziom z Natashą. Clint miał przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy - cywilne ubrania, płyn do mycia ciała o zapachu tropikalnych owoców, który lubił, lekką artylerię wartą niewiele mniej niż milion dolarów i płytę CD, która została dołączona do jednego z magazynów Natashy.

Clint miał swoje nawyki i całe życiowe doświadczenie, które mówiło mu, żeby nie zapuszczał korzeni. Nie zamierzał ignorować tego zdrowego rozsądku tylko dlatego, że ze wszystkich ludzi Tony Stark z łatwością dzielił rzeczy na świecie, na te które posiadał i na te których nie posiadał.

Dla porównaniu, Natasha celowała w zapuszczaniu korzeni. I niszczeniu ich. Natasza była w tym mistrzem i Clint starał się zrozumieć z jaką łatwością zadamawiała się w jednym miejscu i cieszyła się przerwą, która następowała, zanim ruszała dalej. Część jej kwater w Wieży Starka była wypełniona bibelotami - kurtkami rzuconymi na oparcia krzeseł,  oprawionymi w ramy pejzażami wiszącymi na ścianach oraz pamiątkami  nie wiadomo skąd, gustownie zajmującymi wszystkie płaskie powierzchnie. Jasne, większość z nich była śmiercionośną bronią we właściwych rękach (a dłonie Natashy zawsze nimi były), ale Clint starał się zrozumieć motyw, dla którego wkładała tyle wysiłku w dekoracje, gdy dotyczyły jej własnego życia osobistego.

(Najlepszą rzeczą w Philu była jego zdolność do radzenia sobie z nietypowym stylem życia Clinta. To było niesamowite, że ktoś tak łatwo to akceptował, aż niepewność zagrzebywała się pod skórę Clinta, pozostawiając antagonizujące uczucie podobne do swędzenia w miejscach, w których nie mógł się podrapać).

OoO

Clint siedział na łóżku, gdy Natasha pakowała jego torbę. Ostrzegano go, że najbliższe miesiące spędzi w instytucie fizykoterapii, ale zapewniono go, że jego czas w placówce medycznej potrwa mniej niż dwa tygodnie. Clint wiedział, że TARCZA z łatwością kłamała w takich sprawach, a Natasha bez żadnej zachęty zapakowała mu dodatkowe pary skarpetek.

— Czy twoje ubrania są w porządku? — zapytała Natasha, kiedy przyszedł czas na spakowanie spodni od dresu i znoszonych dżinsów.

— Moje majtki są trochę za luźne — odpowiedział Clint.

— Możesz pożyczyć niektóre z moich — zaproponowała Natasha.

— Nie jestem pewien, czy mój penis się w nich zmieści.

— Naprawdę? Zwykle jesteś całkiem dobry w upychaniu go w miejscach, do których nie należy — odpowiedziała Natasha. Clint wyciągnął z torby zwinięte skarpetki i ciągnął nimi w nią, a Natasha roześmiała się swobodnie. — Przyniosę ci jakąś bieliznę ze sklepu — powiedziała, odrzucając skarpetki, które Clint z łatwością złapał lewą ręką.

— Sklepy, w których zaopatruje się TARCZA, czy sklepy w stylu Starka?

— Zrobimy nalot na sklepy w stylu Starka — powiedziała Natasha. — Masz już zbyt dużo garderoby pochodzącej od TARCZY.

— Cóż, to prawda, ale ty i Pepper nigdy nie zabrałyście mnie na zakupy.

— Zarezerwujemy jeden wolny dzień na babskie zakupy, jak tylko wrócisz.

— Świetnie — odparł Clint, machając jedną nogą w górę i w dół. — Skończyliśmy? Możemy już iść?

— Jesteś takim bachorem, kiedy jesteś na środkach przeciwbólowych.

— Jestem młodszym bratem — odparł Clint z roztargnieniem, rozglądając się po pokoju. — Zawsze jestem bachorem.

— Nie miałam jeszcze okazji wyświadczyć ci przysługi w tym temacie — powiedziała Natasha lekkim i przyjaznym głosem, by nie wzbudzać ciekawości Jarvisa. — Czekam, aż sprawy się trochę uspokoją. — Co oznaczało, że Natasha czekała, aż w aktach Clinta będzie o kilka mniej ostrzeżeń, nawiązujących  do “Bartona” w wyszukiwarkach TARCZY.

— W porządku — odparł Clint. — Bez pośpiechu.

Barney był niczym stary siniak, którego Clint od czasu do czasu szturchał, żeby upewnić się, że wciąż tam był. To nie było nic, co nie mogłoby poczekać. Prawdopodobnie miał paranoję.

— Okej — powiedziała Natasha, zapinając torbę. — Musimy tylko znaleźć Bruce’a i będziemy mogli ruszać.

Clint wstał, żeby Natasha mogła zarzucić pasek torby na jego zdrowe ramię, a potem założył okulary przeciwsłoneczne.

— Chodźmy.

Wadą planu był Bruce. Buce z rękami opatrzonymi dużą ilością bandaży. Bruce, który poruszał się sztywno, ponieważ jego lewy bok został przypalony i nikt nie był do końca pewien, czy podawanie środków przeciwbólowych mężczyźnie, który uporczywie wymagał wysokiego poziomu samokontroli, nie było strasznym pomysłem.

Bruce, który przez ostatnie pięć dni walczył przy podciąganiu spodni, nie mówiąc już o pakowaniu, aby udać się do obiektu TARCZY.

— Zostań tutaj — poleciła Natasza Clintowi. — Zaraz wrócę.

— Nie musisz… — zaczął Bruce, ale Natasha już znikała na klatce schodowej, która prowadziła do pomieszczeń mieszkalnych.

Bruce spojrzał bezradnie na Clinta, który w odpowiedzi wzruszył lewym ramieniem. Natasha radziła sobie z emocjonalnymi słabościami, takimi jak martwienie się o innych ludzi poprzez agresywną produktywność. Niezależnie od tego, czy chodziło o skopanie czyjegoś tyłka czy pakowanie bielizny, Natasha robiła to najlepiej, jak potrafiła, dopóki przeszkoda nie została pokonana. Bruce wyglądał na zakłopotanego całą tą męką, ale podszedł do długiej ławki, na której rozłożono pakiet informacyjny dla instytutu fizykoterapii TARCZY, dając Clintowi przestrzeń i patrząc na zdjęcia bujnych zielonych pól oraz pięknego basenu.

Tony był jednak trochę bardziej wymagający.

— Ty! — krzyknął, wychodząc z windy, wskazując palcem na Clinta. — Jesteś właśnie małym ptaszkiem, którego szukam.

Clint przekręcił głowę, by obserwować zbliżającego się Tony’ego, ale trzymał ciało odwrócone. Tony odpowiedział na zamknięta postawę ciała Clinta swoim zwykłym taktem i delikatnością - klepnął Clinta w ramię i obrócił go, zanim podsunął mały, jasny przedmiot pod twarz Clinta. Trzymał go tak, aż Clint w końcu wyciągnął zdrową rękę z kieszeni kurtki i zabrał przedmiot od Tony’ego.

— To — powiedział uroczyście Tony — jest telefon komórkowy. Należy do ciebie. To twój telefon komórkowy. Umieszczasz w nim swoje kontakty. Umieszczasz numery alarmowe, aby następnym razem, gdy trafisz do szpitala, gorący dyrektor mógł zostać wcześniej powiadomiony o tym fakcie. Jest to bardzo ważna część dotycząca kontaktów alarmowych. Pepper zadała sobie wiele trudu, aby wyrobić we mnie nawyk dzwonienia pod nie, a teraz przekazuję ci tę zmieniającą życie wiedzę.

Clint wpatrywał się w telefon w swojej dłoni. Tony uśmiechnął się do niego z dumą. Chwila rozciągała się. Clint nie chciał ukrywać swojej irytacji na Tony’ego, jakkolwiek mogło to być błędne. Tony żył zgodnie z zasadą, że nie musi być uprzejmy dla nikogo pod własnym dachem. To było jego ego. W końcu Clint uniósł jedną z brwi o milimetr.

— Tony Stark poucza mnie, jak mieć zdrowy związek — powiedział stanowczo.

— Dla mnie to również jest przerażający moment — odparł Tony, a na jego twarzy pojawił się bardziej znajomy krzywy uśmiech.
Clinta spojrzał na lśniący przedmiot w swojej dłoni.

— Dzięki, że o mnie pomyślałeś — powiedział stanowczo.

Rzucił telefon na blat baru Tony’ego, przechodząc obok mężczyzny. Nie oglądając się za siebie, wszedł do kuchni po kawę.

— Jest w dobrym nastroju — skomentował gorzko Tony, a jego głos niósł się za Clintem.

— To był dla niego ciężki tydzień. — przypomniał Tony’emu Bruce.

Tony podniósł telefon i podał go Bruce’owi. Banner patrzył beznamiętnie na niego, dopóki jego przyjaciel nie zrozumiał.

— Racja, ręce. — Tony wsunął telefon do kieszeni na piersi koszuli Bruce’a, a potem poklepał go czule. — Dopilnuj, żeby nauczył się przyjmować prezenty, okej?

— Jasne — odparł Bruce. — Ponieważ Clint i ja jesteśmy najlepszymi kumplami.

— Taaa — westchnął Tony, przewracając oczami. — Czy z wszystkimi w tej Wieży jest coś nie tak?

— Właściwie, panie…

— To było pytanie retoryczne, Jarvis.

OoO

Clint, Natasha i Bruce siedzieli na tylnym siedzeniu miejskiego samochodu lincoln, jadącego na północny-wschód na Bruckner Expressway, kiedy Bruce się odezwał.

— Och, tak — powiedział, nie zawracając sobie głowy, by zabrzmieć swobodnie. — Tony poprosił mnie, żebym ci to dał. — Bruce, obandażowaną, niezdarną ręką wskazał na kieszeni na piersi. Natasha, siedząca między Bruce’em i Clintem, kierując się jego gestem, wyciągnęła telefon.

— Hm — powiedziała. — Czy to nie jest zaskakująco miłe z jego strony?

Clint nie odwrócił się od okna, przez które wyglądał od początku ich podróży. Szacowano, że dotarcie do celu zajmie trzy godziny i trzydzieści minut. Clint uważał, że ich kierowca może skrócić to o jedną godzinę.

— Personel TARCZY nie może posiadać żadnych urządzeń komunikacyjnych ani takich, które można zinterpretować jako takie — powiedział bez wahania.

Natasha - wyszkolony zabójca, eskorta rannych Avengerów i elegancka dama - odpowiedziała, chwytając sutek Clinta przez jego koszulę, przekręcając go, aż Clint zwinął się, sycząc i kuląc się, gdy próbował uciec z najbardziej śmiercionośnego chwytu znanego na placu zabaw. Schowała telefon do temblaka Clinta, a potem go odepchnęła.

— Czy to nie jest zaskakująco miłe ze strony Tony’ego? — powtórzyła stanowczo.

— Tak, tak. Facet jest zajebisty — mruknął Clint, przyciśnięty do boku samochodu, zwijając się ochronnie i będąc tak daleko od Natashy, jak tylko mógł na tylnym siedzeniu.

— Przekażę mu to — odpowiedziała słodko Natasha.

Bruce wpatrywał się w nich przez chwilę, z nutką miłego zdumienia, a potem zwrócił uwagę na mijaną scenerię. Clint byłby bardzo szczęśliwy, gdyby cała ta gehenna się skończyła.

OoO

Ośrodek rehabilitacji i odzyskiwania TARCZY był dużym, imponującym budynkiem otoczonym polami i lasami. Clint przeczytał o tym, kiedy po raz pierwszy grożono mu dłuższym pobytem w nim. W pewnym momencie była to rozległa farma, w dużej mierze nieproduktywna, następnie szkoła z internatem, która przekształciła się w wypalone szczątki szkoły. Krążyły plotki, że agent z pewnym osobistym doświadczeniem ze szkołą był czynnikiem wpływającym na zakup nieruchomości przez TARCZĘ i zrównanie z ziemią wszystkich znajdujących się tam budowli.

Nowy budynek był długi i niski, z dużymi oknami, które w żaden sposób nie pomagały zajrzeć do środka. Zostali sprawdzeni przy minimalnym zamieszaniu, chociaż Bruce potrzebował pomocy w podstawowych sprawach, takich jak okazanie identyfikatora TARCZY i podpisanie odpowiednich dokumentów zezwalających na działania medyczne. Z jakiegoś powodu ta ostatnia część spowodowała pewne problemy i Clint musiał stać i cierpieć, podczas gdy pacjent i główny lekarz długo dyskutowali o ciele Bruce’a i wielu sposobach, w jaki Banner nie chciał zrezygnować z kontroli nad wykonywanymi nad nim badaniami. Clint słyszał ciche skargi, że się nie podda żadnej kontroli, kiedy on i Bruce spotkali się pierwszy raz. Zirytowało go, że TARCZA wciąż nie wzięła sobie do serce tej konkretnej informacji.

Pokój Clinta był nijaki i czysty. Wchodziło się do niego przez mały pokój wspólny, który prowadził do innych trzech pokoi. On i Bruce byli jedynymi ludźmi w skrzydle, więc przynajmniej Clint nie musiałby się martwić, że ludzie będą próbować się z nim zaprzyjaźnić. Nie, żeby Clint miał coś przeciwko ogólnej idei przyjaciół. Po prostu brakowało mu czegoś, co wydawało się być polową kluczowego mięśnia pleców i czasami zmagał się z wyrywkami wspomnień i rzeczami, które się nie wydarzyły. Nie chciał mieć do czynienia z własnymi przyjaciółmi, nie mówiąc już o uśmiechniętych dupkach, których nie znał.

— Obaj macie jutro operację — poinformował ich agent medyczny, który eskortował ich do pokoi. — Macie pościć od szesnastej godziny.

— Rozumiem więc, że nie jesteśmy zaproszeni na wieczór z pizzą? — zapytał Bruce.

Miał poczucie humoru, które było tak bardzo nakierowane na uspokojenie innych, że większość ludzi nie zauważała, że było to w dużej mierze sardoniczne. Agent posłał Bruce’owi wymuszony uśmiech.

— Możecie swobodnie eksplorować to miejsce, ale zalecamy, abyście nie opuszczali głównego budynku, dopóki wasze obrażenia nie zostaną dokładnie ocenione.

— A dokładnie… jest bardzo dokładne?

Clint podejrzewał, że agent nie znał uprzejmego sposobu na powiedzenie: “zamierzają wsadzić ręce tak głęboko w dziurę w twoim boku, że poczujesz się jak pieprzona pacynka”, ponieważ jedynie posłał Bruce’owi kolejny wymuszony uśmiech, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.

— Trudno uwierzyć, że obaj jesteście agentami — skomentował Bruce, gdy byli sami. — Czy pominąłeś etap amputacji osobowości w procesie rekrutacji? — Clint wszedł do swojego pokoju i kopniakiem zamknął drzwi. — Słoneczna osobowość - zawołał Bruce z pokoju wspólnego. — Nic dziwnego, że jesteś ulubieńcem dzieci.

Clint wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i rzucił go na komodę, po czym zaczął zastanawiać się, jak wyjść z pokoju bez otwierania drzwi. Clint wolał starsze budynki TARCZY, ponieważ zwykle składały się z dziwnych dobudówek, pustych ścian wypełnionych izolacją i pustymi przestrzeniami do konserwacji, prowadzących zygzakiem przez budynki. Nowe budowle były dużo mniej interesujące.

Clint lubił myśleć, że miał wystarczająco dużo kreatywności, by to nadrobić.

OoO

Clint siedział na krawędzi dachu nad wystającym fragmentem budynku, w którym znajdowała się sala gimnastyczna, kiedy Bruce przyszedł go znaleźć. Spojrzenie mężczyzny na wysokie miejsce zdradzało jego myśli. Clint utrzymał swoją pozycję, gdy Bruce zbliżał się.Kontuzja sprawiła, że jego kroki były ostrożne i nierówne.

— Dobrze się bawisz? — zapytał Bruce.

— Te wakacje są wspaniałe, kochanie — odpowiedział Clint, gdy Bruce w końcu zatrzymał się tuż poniżej. — Zawsze zabierasz mnie w najbardziej romantyczne miejsca.

Bruce prychnął. Pomiędzy ich pierwszym spotkaniem, a doświadczeniem, które teraz dzielili, ich znajomości była wypełniona strefami wojennymi, klęskami żywiołowymi i szalonymi rzeczami.

— Pomyślałem, że możemy wykorzystać ten czas w samotności. Po prostu czuje, że nie jesteśmy na tym samym etapie — odpowiedział Bruce. Clint rzucił w niego kawałkiem kory znajdującej się w rynnie. — Bardzo dojrzale - odparł Bruce.

Spędzili dłuższą chwilę w ciszy, obserwując otaczający ich krajobraz. Clint obserwował jakąś aktywność w dalszej części posiadłości. Na jednym z dalszym wybiegów ustawiono duże metalowe pudła.

— Jak myślisz, do czego one służą? — zapytał Bruce.

— Wyglądają jak pojemniki do przechowywania — odparł Clint. — Pewnie coś przechowują.

— Dzięki — stwierdził Bruce. — Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.

— Po pierwsze, byłbyś o wiele mniej pewny co do pojemników do przechowywania.

Bruce roześmiał się, a Clint rzucił w niego kolejny kawałek kory, celowo chybiając.

— Hej, czy już ogarnąłeś telefon?

— O tak — odparł kategorycznie Clint. — Nie mogę się z nim rozstać.

— Możesz po prostu powiedzieć, że go nie używasz — stwierdził Bruce, a Clint nie odpowiedział. — To nie będzie zagrożeniem dla bezpieczeństwa — powiedział w końcu Bruce.

Bruce i Tony byli czasami najlepszymi przyjaciółmi, w zależności od tego, na jakiej części fal maniako-naukowo-geniuszowych nadawali. Bruce powiedziałby dobre słowa na temat Tony’ego (i vice versa), a następnie wycofał się z problemu, zadowolony ze świadomości, że spełnił swój przyjacielski obowiązek wobec Tony’ego.

— Obaj wiemy, że Tony zachowuje się tak wobec wszystkich, jeśli chodzi o te rzeczy.

— Tak — zgodził się Clint.

Bruce zmienił pozycję, a Clint z przyzwyczajenia i odczuwając mentalny związek, wyprostował się, przekręcając lewe ramię, aby złagodzić ból w prawym.

— Masz problem z Tonym? — zapytał wreszcie Bruce.

Clint spojrzał w zamyśleniu na Bruce’a. Nie było żadnej strategicznej korzyści z tego, że kierował się instynktem i zachowywał się jak dupek, ale Bruce miał w stosunku do niego cierpliwość męczennika, która sprawiła, że wszelkie akty złośliwości wydawały się małostkowe i dziecinne. W końcu Clint ponownie zwrócił uwagę na stojące w oddali pojemniki.

— Nie jestem zainteresowany zaufaniem komuś, kto jest tak zły w budowaniu relacji z ludźmi, że musi tworzyć własnych przyjaciół — wyjaśnił.

Bruce zaśmiał się.

— Wiesz, nigdy wcześniej tak naprawdę się nad tym nie zastanawiałem.

Clint jeszcze raz poruszył ramieniem, a potem zrezygnował ze swojego miejsca na dachu. Jego mięśnie były zesztywniałe, a żołądek burczał i naprawdę miał nadzieję, że w najbliższej przyszłości będzie miał do czynienia z lekami przeciwbólowymi. Zeskoczył z dachu i wylądował przykucnięty u boku Bruce’a.

— Chodź — powiedział Clint, prostując się i posyłając Bruce’owi figlarny uśmieszek. — Założę się, że jeśli połączymy siły, to uda nam się zinfiltrować kuchnię.

— W porządku, ale to ty założysz strój kota włamywacza — odparł Bruce.

Clint uśmiechnął się nagle bezgłośnym uśmiechem i poprowadził ich.

OoO

— Myślę, że powinniśmy zapomnieć o Hulku — powiedział Clint podczas kolacji następnego dnia, biorąc kolejną kanapkę z talerza, który dostali. — Ciebie powinniśmy wysyłać do stref konfliktu, abyś robił te smutne psie oczka.

— Nie chcę, aby ludzie wykształcili na nie odporność — odpowiedział Bruce z ustami pełnymi sera i ogórka na pełnoziarnistym chlebie. — Są moją jedyną naturalną obroną.

Staranność w zakresie bezpieczeństwa była najwyraźniej cechą, w której przeszkolono cały personel TARCZY, w tym pracowników w kuchniach. Wejście do kuchni poprzedniego wieczoru nie było trudne, mimo że ich dwójka miała tylko jedną w pełni sprawną rękę. Wyjaśnienie ich obecności trzem kucharzom, którzy ich przyłapali, zanim Clintowi udało się znaleźć pudełko ciasteczek, w sposób który nie prowadziłoby do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, był trochę trudniejszy. W końcu Bruce podniósł zabandażowane ręce, z głodnym i smutnym spojrzeniem.

Clint był pod wrażeniem. Teraz otrzymywali jedzenie do ich pokoju wspólnego. Prawdopodobnie miało to więcej wspólnego z tym, że pracownicy kuchni chcieli uniknąć  pomysłów na temat samoobsługi, gdy byli głodni przez innych agentów przebywających w ośrodku rehabilitacyjnym, niż z jakąkolwiek sympatią dla dwóch głodnych Avengerów. Niezależnie od powodów, Clint zaaprobował tę sytuację.

— Byłem studentem… przez długi czas — wyjaśnił w końcu Bruce. — Przekonywanie innych ludzi, by cię nakarmili, to umiejętność, która oddzielała silnych od słabych. A potem były seminaria badawcze z darmowymi obiadami i posiłkami z przedstawicielami różnych firm.
— A następnie lata spędzone na ucieczce — wtrącił Clint.

— Racja. Jak mogłem o tym zapomnieć?

— Tylko mówię — odparł Clint. — Naprawdę dopracowałeś to do formy sztuki.

— Miałem dużo praktyki — powiedział Bruce, po czym zmienił temat tak nietaktownie, jak tylko się dało. — Jak tam ramię?

— Kurewsko źle — odparł Clint z ustami pełnymi kanapki.

Jego poranek był wypełniony ludźmi szturchającymi jego prawe ramię i szarpiącymi za nie. Potem czekało go parę godzin operacji z miejscowym znieczuleniem, podczas której wszystko zostało połączone, a substancje, nad którymi Clint nie chciał długo myśleć, zostały nałożone na zniszczony mięsień. Podczas tego został przywiązany do łóżka, ponieważ rozeszły się wieści o jego ostatnim zabiegu chirurgicznym. To doświadczenie sprawiło, że poczuł mrowienie w górnej części pleców i odłączenie się od reszty ciała. Znieczulenie, które lekarze zastosowali, sprawiło, że był swobodny i rozmowny.

— Przykro mi to słyszeć — odpowiedział Bruce, ponieważ najwyraźniej jego czas jako uciekinier nie odarł go z towarzyskich uprzejmości.

Clint machnął ręką.

— Zdarza się.

— Myślisz, że się zagoi?

— Prawdopodobnie.

Bruce spojrzał na swoje zabandażowane ręce. Leczenie Bruce’a z jakiejkolwiek kontuzji było zawsze trudnym procesem, ponieważ lekarze TARCZY nigdy nie byli do końca pewni, jak zareaguje Hulk. Bruce został podany łagodniejszemu szturchaniu, a następnie serii psychologicznej oceny po zakażeniu grzybem.

— Cóż, to obiecujące — powiedział w końcu.

Drugi Gość przyjął na siebie ciężar obrażeń, a Bruce najwyraźniej dobrze się goił. Nie był w stanie poradzić sobie ze skomplikowanymi sprawami, takimi jak guziki, zamki błyskawiczne i sznurowadła, a według Natashy było to tylko spowodowane stanowczą odmową Bruce’a na bycie nago przed każdym agentem TARCZY na planecie, kiedy nie była to kąpiel w Nowym Jorku będąca ćwiczeniem integracyjnym. Clint zakładał, że Bruce miał wszystko pod kontrolą.

— Wszystko będzie dobrze — powiedział Clint, nie zawracając sobie głowy pocieszającym tonem, ponieważ była to prawda.

— Będę szczęśliwy, gdy odzyskam mobilność w palcach — powiedział wreszcie Bruce. — jestem pewien, że dla ciebie ta sytuacja jest jeszcze gorsza.

Nie było tajemnicą, że Clint był zdefiniowany przez swój zestaw umiejętności. Odprężył się trochę, kiedy znalazł stałe miejsce w składzie Avengers, chociaż nadal uważał, że jego obecność w zespole wciąż była lekko zaskakująca. Ale łucznictwo było jego pasją od dawna i miał tendencję do oceniania innych elementów swojego życia po tym, jak zgrabnie pasowały do jego pracy.

— Nie tam — odparł Clint, pozwalając, by w jego głosie pojawił się sarkazm. — Uwielbiam być w większości bezradny i wysłany w odległe miejsca.

Bruce uśmiechnął się do kanapki, którą trzymał niezręcznie obiema rękami.

— Tak się poznaliśmy — powiedział słodko.

Clint prychnął.

— Wiesz, obiecano mi tydzień wolnego za podjęcie się tej misji. — Rzucił kawałek skórki chleba w powietrze, wysyłając ją do kosza na śmieci. — Po prostu dodali ją do mojego zwolnienia lekarskiego.

— Dranie.

— Wiem. W każdym razie — Clint wstał i przesunął biodra, rozciągając dolna część pleców — dzięki za obiad.

Bruce wyciągnął jedną rękę, a Clint chwycił go za nadgarstek i pomógł mu wstać.

— Hej, jak poszła twoja randka w zeszłym tygodniu? — zapytał Bruce.

Biorąc pod uwagę ilość wysiłku, jaki cały zespół włożył w to przedsięwzięcie, Clint spodziewał się, że zostanie zapytany o to wcześniej. Niezależnie od tego nie planował udzielić odpowiedzi. Jak mógł w ogóle podsumować to doświadczenie - noc i dzień później, a potem tydzień, którego nie było? Ale Bruce czekał na odpowiedzieć, a Clintowi udało się wreszcie znaleźć kilka słów, które były prawdziwe.

— Były miłe chwile.

OoO

Clint po cichu nienawidził telefonu, który dał mu Tony. Podejrzliwa natura, którą wyszkoliła w nim TARCZA, oznaczała, że musiał poświęcił czas na przejrzenie wszystkich aplikacji, plików i programów, szukając małych sztuczek i luk. A egomania, którą posiadał Tony, oznaczała, że telefon był wypełniony po brzegi czymś więcej, niż powinien. Obsługa telefonu jedną ręką była niewygodna. Komórka była jednocześnie prezentem i nie, a Clint szczerze nie wiedział, co z nią zrobić.

A więc Clint nie zadzwonił do Phila. Tony zaprogramował kilka numerów w telefonie Clinta, a numer Phila występował kilkakrotnie. Philip Coulson, Seksowny dyrektor, Coulson. Różne wpisy oznaczające numer telefonu Phila stanowiły jedną trzecią kontaktów w telefonie Clinta.
I pomimo wysokiego prawdopodobieństwa, że Clint zadzwoni do Phila, kiedy przypadkowo wybierze jakiś kontakt, Clint nadal się z nim nie skontaktował.

Minęło dużo czasu, odkąd Clint zrobił coś, co wiązało się z uczuciami wykraczającymi poza “to jest miłe”. Minęło dużo czasu, odkąd Clint był związany z kimkolwiek, kto nie był powiązany z TARCZĄ. Że tak powiem, nawet na niego nie polował. To był tylko przypadek, kiedy coś przykuło jego uwagę w odpowiednim momencie. A kiedy coś przykuło uwagę Clinta, zaczynał to ścigać. (Pomimo tego, że Clint wycierpiał z powodu kpin związanych ze swoim kryptonimem, z pewnością była w nim pewna dokładność).

Szczerze mówiąc, minęły wieki, odkąd Clint znalazł kogoś interesującego. Lubił słuchać, kiedy Phil się odzywał. Lubił zadawać pytania i patrzeć, jak Phil rozwalał je przed udzieleniem odpowiedzi. Podobały mu się rzeczy, które zauważył Phil, ubrania, które nosił, jak cicho był przystojny i jak łatwo flirtował. Podobało mu się, że Phil miał tę dziwną egzystencję, sprawiając wrażenie, że doskonale kontroluje swoją szkołę, aż do momentu, w którym zdecydował się nieco obniżyć swoją fasadę, pozwalając Clintowi dojrzeć pod spodem troskę i irytację. Uwielbiał poczucie humoru Phila.

A pomysł wybrania numeru i zadzwonienia do Phila, aby usłyszeć jego głos był absolutnie zniechęcający. Co by powiedział? Cześć, myślałem o naszej wspólnej przyszłości i mam nadzieję, że lubisz siedzieć obok szpitalnych łóżek oraz mieć co drugi tydzień przeprowadzoną kontrolę bezpieczeństwa, ponieważ będą to potrzebne umiejętności.

Clint przez kilka lat działał przy założeniu, że nie miał poważnego związku, ponieważ go nie chciał. Wychodzenie na drinka z kimś co kilka miesięcy i regularne spotkania na pieprzenie, wypełnione szorstkimi dotknięciami i twarzami przyciśniętymi do szyi, wiec nie było ryzyka niezręcznego kontaktu wzrokowego, najwyraźniej wystarczyły. Od czasu spotkania z Philem, Clint ponownie ocenił dane, którymi dysponował. Clint od dawna nie miał poważnego związku, ponieważ nie był w nich dobry.

Phil nazwał dziwactwa Clinta i zaakceptował jego granice. Phil przedarł się do ściśle tajnego oddziału kwarantanny o zaostrzonym rygorze, a potem spędził kilka wieczorów siedząc przy jego łóżku, trzymając go za rękę, nawet gdy Clint musiał być skrępowany, a Phila ostrzegano, by trzymał się z daleka. Phil, szczerze mówiąc, mógł znaleźć kogoś o wiele lepszego. Kogoś, o kogo by się nie martwił. Kogoś, kto mógłby wysłać mu pocztówki ze swojej zagranicznej podróży. W trosce o uczciwość Clint był skłonny przyznać, że było mało prawdopodobne, aby Phil znalazł kogoś, kto mógłby dorównać Clintowi, jeśli chodzi o strzelanie na odległość lub podzielał jego umiejętności ukrywania się w małych przestrzeniach. Były to jednak dwa talenty, które bladły w porównaniu, powiedzmy, z umiejętnościami dzwonienia, gdy zostanie to nakazane.

I tak we wtorek, cztery dni po ich ostatniej rozmowie, Clint poszedł na kompromis i wysłał Philowi wiadomość.

Jestem na chwilę poza miastem, aby wyleczyć się - Clint.

Po chwili wysłał kolejną.

Będę miał ten numer przez chwilę.

Clint trzymał telefon w dłoni, aż poczuł, że wibruje w odpowiedzi.

Cieszę się, że nie jesteś już w łóżku. Jak się masz?

Clint przez dłuższą chwilę wpatrywał się w wiadomość. Phil prawdopodobnie nie chciał mieć sprawozdania medycznego. Clint prawdopodobnie powinien przestać się nad tym zastanawiać.

Dobrze. Jak się masz?

Phil odpowiedział wiadomością obrazkową. Było to zdjęcie Phila i Boryna, który był owinięty wokół mężczyzny i wtulał się w jego twarz. Phil najwyraźniej sam zrobił to zdjęcie i miał dziwny wyraz irytacji na twarzy w wyniku próby ustawienia odpowiedniego kąta. Po chwili nadeszła wiadomość tekstowa.

Kończą nam się szczury, więc zapoznałem Boryna z hamburgerami. Dotychczas uzyskaliśmy pozytywne wyniki.

Clint uśmiechnął się.

Czy możesz się wydostać z tego uścisku, czy utknąłeś, dopóki nie zdecyduje się pozwolić ci odejść?

Czasami zależy od tego, czy mam przy sobie butelkę z lubrykantem. Czemu pytasz? Zazdrosny?

Clint stukał przez chwilę telefonem w zęby, rozważając opcje.

Jesteście już gotowi do brudnych rzeczy? Perwersyjnie.

Po chwili wysłał również.

Zdecydowanie zazdrosny.

Kolejna wiadomość od Phila dotarła trochę później, chociaż Clint wiedział wystarczająco dużo o harmonogramie Phila, by wiedzieć, że kiedy ich rozmowy zostały wstrzymane, było to albo z ważnego powodu, albo z powodu zaśnięcia Phila.

Zdecydowanie jesteś moim ulubieńcem.

Clintowi łatwo było na to odpowiedzieć.

Założę się, że mówisz to wszystkim chłopcom.

Tylko jeśli są moimi ulubionymi. Muszę iść, zanim Boryn zje mój telefon. Czy mogę do ciebie zadzwonić?


Clint rozważał to pytanie. Uznał, że tęsknił za Philem, nie będąc całkowicie pewnym, na czym stoją. Biorąc pod uwagę, że kilka dni zajęło mu zebranie się na odwagę, by napisać do Phila, podczas gdy ten zaproponował, że zadzwoni, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Byłoby świetnie. Dam ci znać, kiedy będę wolny.

Niedługo z tobą porozmawiam.


Clint nigdy by się do tego nie przyznał Tony’emu, ale może ten telefon miał swoje zastosowanie. Potem zastanowił się, jak szybko Phil zmienił jego nastrój i wepchnął komórkę na dno swojej torby podróżnej.

OoO
Clint usiadł na krawędzi dachu sali gimnastycznej. Stał się jego ulubionym miejscem - dawał nieporównywalny widok na pola i zachodzącą na nich aktywność. Stawiano nowe płoty. Duże przemysłowe ogrodzenie pod napięciem. Clint popijał poranną kawę i patrzył na to z zainteresowaniem, dopóki Bruce nie przyszedł szukając go.

— Masz coś do zgłoszenia? — zapytał Bruce, kiedy stanął przy budynku.

Jego ręce wciąż były zabandażowane i dużo czasu zajmowało mu wszystko, co dotyczyło pielęgnacji. Był zarośnięty, za dwa dni jego zarost zmieni się w imponującą brodę. Nie poprosił Clinta o pomoc w niczym, a Clint nie zamierzał jej oferować, dopóki Bruce nie będzie wyglądać naprawdę żałośnie.

— Jakiś dupek nie zabezpieczył kabla przed próbą naciągnięcia go za mocno. Stracili jednego pracownika.

— Nie, żeby to miało duże znaczenie. — Na polu roiło się od ludzi w kamizelkach odblaskowych i butach roboczych. Wyglądało na to, że TARCZA postanowiła ogrodzić teren przed końcem dnia.

Bruce podrapał się w głowę płaską częścią zabandażowanej dłoni.

— Masz jakiś pomysł, co tam umieszczają?

— Mnóstwo — odparł Clint. — Może w końcu dostanę tego kucyka, o którego prosiłem.

Bruce prychnął, a Clint ześlizgnął się z dachu, wisząc przez chwilę na swoim zdrowym ramieniu, zanim opadł na ziemię. Zaoferował Bruce’owi resztkę swojej kawy. Banner wziął ją  trzymając niezgrabnie kubek obiema rękami.

— Co jest zaplanowane w dzisiejszym harmonogramie? — zapytał Bruce.

Codziennie rano do ich pokoju wspólnego dostarczano teczkę z planem dnia, ale Bruce wciąż zmagał się z drobnymi rzeczami, takimi jak podnoszenie rzeczy i przewracanie stron. Clint został agentem odpowiedzialnym za harmonogramy, podnoszenie małych przedmiotów i radzenie sobie ze świądem o wysokim priorytecie.

— Zastrzyki a potem rehabilitacja — odparł Clint. — Potem obiad i więcej zastrzyków. Wtedy twoje ścięgna będą szturchane, a ja jestem rzucony na łaskę jakiegoś pieprzonego trenera osobistego.

Większość fizjoterapii Bruce’a polegała na zginaniu palców, upewnianiu się, że blizna na jego dłoniach nie będzie tak sztywna, aby ograniczyć jego ruchy. To doprowadzało Bruce’a do szału, bo było tak nudne. Clint musiał spędzać długie godzinny z grubą gumą, odbudowując mięśnie prawego ramienia oraz te z pleców. Dostał zastrzyk serum, które przyspieszyło wzrost mięśni, w wyniku czego trzech medyków TARCZY oddychało mu w kark w każdym momencie, podczas gdy jakiś dupek w krótkich spodenkach pouczał go, żeby nie naciskał zbyt mocno.

Telefon Clinta zawibrował w kieszeni, odwracając jego uwagę od złego nastroju, jakiego bez wątpienia przysporzy mu ten dzień. Clint nadal nie powiedział Philowi, kiedy będzie miał czas porozmawiać.

Mam ucznia na szlabanie i szkoła nie zacznie się jeszcze przez 90 minut.

Clint mógł sobie wyobrazić, Phila wyglądającego na zirytowanego. Zastanawiał się, czy Phil był typem osoby, która szczypie grzbiet swojego nosa, kiedy irytacja mogła go przytłoczyć. Wiedział, że Phil był dokładnie tym typem, który wpatrywał się w problemy, dopóki te nie przeprosiły po cichu i nie odeszły, by zakwestionować swoje życiowe wybory.

Zamień się. Przestraszę dzieciaka, a ty przyjdziesz i będziesz szturchany przez kilka godzin.

Odpowiedź pojawiła się szybko.

Czy będziesz mnie szturchał? Czy otrzymam gwarancję, że potrwa to kilka godzin?

Jesteś bardzo wymagający.


Odpowiedź nie nadeszła w ciągu następnych trzydziestu sekund, co sugerowało, że Phil miał do czynienia ze swoim uczniem. Clint wsunął telefon z powrotem do kieszeni i spojrzał na Bruce’a, który bardzo dosadnie nie patrzył na Clinta.

— Co?

— Nic — odparł Bruce z małym uśmiechem na twarzy, wpatrując się w pracę wykonywaną w oddali.

Clint szturchnął Bruce’a w bok, sprawiając, że ten odwrócił się i skrzywił, gdy przeszczepiona skóra po drugiej stronie rozciągnęła się nieprzyjemnie.

— Ał — powiedział z wyrzutem.

— Śniadanie — stwierdził Clint i ruszył w kierunku najbliższej kuchni.

Tego popołudnia mieli testować siłę jego ramienia. Był gotów się założyć, że do końca dnia będzie z tego powodu obolały.

OoO
Clint wpatrywał się w sufit swojego pokoju. Miał pojedyncze łóżko z materacem, który był bardziej sprężysty niż lubił i zbyt wąski jak na jego standardy. Jego prawe ramię płonęło. Bolało i kuło, przez co Clint wykrzywiał usta pod nieznanym sufitem, który był taki sam, jak każdy inny sufit w jednostce TARCZY na świecie. Kiedy leżał na plecach, skóra wrzeszczała pod naciskiem. Kiedy leżał na brzuchu, kąt w jakim znajdowało się jego ramię powodował ból w mięśniu, bez względu na to, jak próbował przemieścić kończynę. Leżenie na boku wiązało się z rozciąganiem i kurczeniem zbyt wielu mięśni, aby utrzymać pozycję, aby ramiona nie zwinęły się i nie rozciągały gojącej się rany.

Po fizjoterapii zaproponowali mu środki przeciwbólowe. Patrzył na nich, jakby byli szaleni, jakby byli leniwymi, naćpanymi dupkami, mimo że jego oczy piekły od potu, plecy płonęły, a jego prawe ramię od łokcia w dół mrowiło od wbijanych szpilek i igieł. Wiedział, że TARCZA będzie wymieniać, monitorować i śledzić jego leki. Potrzebował ich, aby wiedzieć, że zachowuje się racjonalnie. Mimo że został skompromitowany, jego umysł znów był bystry. Wrócił do normy.

A to oznaczało, że Clint oddychał ciężko przez nos, nie spał w środku nocy, ponieważ małe chwile, gdy trafiał do krainy Morfeusza, były wypełnione nieprzyjemnymi snami. Prześcieradło było rozrywane przez jego zęby, a kości skrzypiały od mocnego uścisku. Stłumione krzyki i zapach palonego ciała. Nad ranem łatwo było żałować, że nie miał rany postrzałowej, pomimo tego, co mogłaby sugerować.

Clint poruszył się, kręcąc biodrami, próbując znaleźć taki stosunek oparcia pleców do materaca, który nie zmusiłby go do użycia wewnętrznej strony policzka. Potrzebował odwrócenia uwagi. Potrzebował czegoś, co złagodziłoby ostrą krawędź bólu i czegoś, co by go uspokoiło, i czegoś, co obiecywałoby cele inne niż żółty środek tarczy.

Sięgnął po telefon, jego oddech urwał się przy tym ruchu. Wybrał numer Phila i pozwolił sobie na rozważenie tego tylko w chwili, gdy czekał na połączenie. Było późno. Phil będzie spał. Nie należy ufać Philowi, dopóki Clint nie poukłada sobie wszystkiego w głowie. Clintowi nie można było ufać i prawdopodobnie nigdy nie był do końca w porządku, jeśli chodzi o swój umysł. Clint nie przeprowadziłby dobrej rozmowy. Nie wiedział, co powiedzieć. W ogóle nie powinien dzwonić. Nie powinien mieć nawet tego telefonu. To nigdy nie miało…

— Coulson — wymamrotał oszołomiony Phil.

— Hej — odparł Clint, zaskoczony i zdyszany.

Słyszał odgłos przesuwania się Phila po drugiej stronie połączenia. Odgłos szeleszczących prześcieradeł.

— Hej — powtórzył Phil, już bardziej czujny.

— Przepraszam — powiedział Clint. — Nie powinienem był dzwonić.

— Nie śpię — powiedział Phil cichym i ciepłym głosem. Clint nie to miał na myśli, ale mocno przycisnął telefon do ucha, próbując wyłapać wszystkie drobne szurnięcia i przesunięcia, gdy Phil usiadł na łóżku. — Co tam?

Clint przesunął językiem po zębach, próbując pozbyć się kwaśnego posmaku bólu.

— Nie mogę zasnąć — odpowiedział.

— Chcesz, żebym udawał kojące odgłosu oceany? — zapytał Phil.

— Pewnie. Dlaczego w innym przypadku miałbym dzwonić?

I Phil to zrobił. Siedząc w łóżku w środku nocy, Phil robił co w jego mocy, by wydawać ciche, uspokajające odgłosy oceanu. Brzmiało to bardziej jak wiatr szumiący wśród gałęzi drzew, niż fale rozbijające się o brzeg, ale jego syrena mgielna była całkiem do przyjęcia. Phil dorzucił krzyk przestraszonej mewy, a Clint parsknął śmiechem. Nie mógł powstrzymać się od uśmiechania się i zachwycania. Nie potrafił odepchnąć racjonalnych instynktów, które podpowiadały mu, że to był zły pomysł. Był już zbyt przywiązany. Miał już lekką obsesję na punkcie Phila, odkąd zobaczył, jak odrywał głowę wypchanego dingo, a potem żartuje, że psy zawsze tracą głowę, jeśli są trzymane w domu.

— Dzięki — zdołał powiedzieć między napadami stłumionego śmiechu. — To naprawdę pomaga.

— Zostawię pieśń wielorybów na wypadek, gdy będziesz mocno zestresowany.

— Boże, jesteś taki dobry dla mnie — wypalił Clint, po czym natychmiast skulił się mentalnie na to.

700 kilometrów dalej Phil parsknął śmiechem i usiadł na łóżku, na którym nie tak dawno wykrwawiał się Clint.

— To nie jest trudne — odpowiedział.

— Która jest godzina? — zapytał Clint. — Nawet nie spojrzałem na zegarek, zanim do ciebie zadzwoniłem.

— To całkiem przyzwoita godzina — skłamał Phil. — Jak się masz?

— Dobrze — odparł Clint, ponieważ jeśli Phil mógł kłamać, to on również. — Jest tutaj basen, szlak turystyczny i tak dalej. Oczywiście nie wolno mi z nich korzystać, ponieważ jestem w czerwonej strefie, ale mogę patrzeć na nie przez okna, ile tylko chcę.

— Brzmi jak naprawdę wspaniałe doświadczenie — odpowiedział Phil. — Kiedy chcę spojrzeć na szlaki turystyczne, z których nie mogę korzystać, używam do tego internetu.

— Wiem — stwierdził Clint. — Czuję się naprawdę uprzywilejowany, mając hipotetyczny dostęp do wszystkich tych rzeczy. — Phil zaśmiał się cicho, a dźwięk ten został zniekształcony przez ziewanie. — Przepraszam — powtórzył Clint. — Powinienem pozwolić ci pójść spać.

— Czujesz się lepiej? — zapytał Phil, a Clint zamarł na chwilę.

— Tak — powiedział w końcu. — Trochę. — Phil wydał kolejny dźwięk oceanu, a Clint roześmiał się jeszcze raz. Jego pierś była lekko obolała. — Tak, jest dobrze — powtórzył. — Prawdopodobnie i tak niedługo zasnę.

— W porządku — odpowiedział Phil, brzmiąc ciepło, wesoło i sennie. Gdyby Clint był w Nowym Jorku, już byłby w drodze do mieszkania Phila. — Niedługo znowu z tobą porozmawiam.

— Tak, jasne — odpowiedział Clint. — Dobranoc. Albo powinienem chyba powiedzieć dzień dobry.

— Słodkich snów — powiedział Phil w drodze kompromisu.

— Tak. Tobie również.

Clintowi zajęło kilka chwil, zanim wymyślił, jak zakończyć połączenie na swoim nowym telefonie, a potem rzucił go na dywan obok łóżka i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w sufit, po czym zamknął oczy i powtórzył rozmowę w swojej głowie. Nie był świadomy zasypiania, ale obudził się tuż przed świtem.

OoO

— Myślę, że jestem na haju — powiedział Clint dzwoniąc do Natashy, gdy słońce wzeszło.

— Nie, gdyby tak było, byłbyś w znacznie lepszym nastroju.

Clint skrzywił się na nią, bo i tak nie mogła tego zobaczyć. Machając nogami, siedział na krawędzi dachu.

— To nie jest normalne — upierał się.

— Brzmi bardzo normalnie — odparła Nat. — Wygląda na to, że jesteś w prawdziwym, rzeczywistym, dorosłym związku.

— Bo jesteś ekspertem w tym.

— To ty dzwonisz do mnie po poradę — odparła Natasha.

— Cóż, to wszystko wydaje się obrzydliwe — odpowiedział Clint.

Natasha wydała paskudny dźwięk podsumowujący jej stosunek do słów Clinta.

— Jak tam ramię? — zapytała.

— W porządku. Jest całkiem bezużyteczne.

— Możesz strzelać?

— Nie. — Mógł, ale nie zbliżał się do standardu, który uważał, za akceptowalny.

— Cóż, dojdziesz do tego. Równie dobrze możesz skorzystać z jednej osoby, która wydaje się lubić z tobą rozmawiać.

— Dzięki — odparł sarkastycznie Clint. — Naprawdę wiesz, jak sprawić, by facet poczuł się lepiej.

— Zadzwoniłeś do mnie przed śniadaniem, czego się spodziewasz? — odparła Natasha. — Czyli podoba ci się telefon?

— Nienawidzę go — odpowiedział natychmiast Clint. — To ból w dupie. Jest trudny w użyciu. Nie żebym go kiedykolwiek używał. To śmieć.

— Powiem Tony’emu, że go uwielbisz.

— Nie waż się.

— Rozłączam się teraz — powiedziała słodko Natasha.

Clint prychnął, a ona zakończyła rozmowę. Siedział na dachu, obserwując aktywność na polach, dopóki Bruce po niego nie przyjdzie. Granica padoku została wzmocniona prętami z kolcami, które włożono w ziemię kilka metrów za ogrodzeniem. Clint spędzał cały dzień na siłowni, pocąc się i nienawidząc swojego życia, podczas gdy trener Brad w krótkich spodenkach starał się brzmieć zachęcająco i współczująco.

Zmęczył się wyobrażaniem sobie, że był gdziekolwiek poza nieskazitelnym obiektem TARCZY. Potem spróbował wyobrazić sobie, że był gdziekolwiek poza placówką lub z Philem. Wyobrażenie sobie siebie w innych miejscach zajęło mu więcej czasu, niż było to wygodne. Clint westchnął i poruszył się, widząc Bruce’a wyłaniającego się z budynku. Zapowiadał się długi dzień.

OoO

Clint leżał na brzuchu na podłodze pokoju wspólnego. Podali mu środki przeciwbólowe. Został nimi napompowany. Przyjęcie pierwszego zastrzyku prawdopodobnie było błędem. Został odprowadzony do łóżka jak dziecko. Zamierzał udać się do kanapy w pokoju wspólnym i na nią opaść, żeby pooglądać telewizję, dopóki nie odzyska jasności umysłu, ale jego nogi nie współpracowały z nim i zdołał tylko dowlec się tak daleko, zanim zdecydował się, że dotarcie do kanapy będzie większym kłopotem, niż to warte. Z podłogi równie dobrze słyszał telewizor. Minęły dwie godziny słuchania informacji, zanim Clint zdał sobie sprawę, że nie uruchomił telewizora.

Naprawdę nienawidził środków przeciwbólowych.

W jego polu widzenia pojawiła się para puszystych stóp.

— Zakładam, że miałeś dobry dzień — skomentował Bruce. Clint chrząknął w dywan. — Dalej — powiedział Bruce, owijając zabandażowaną dłoń wokół bicepsa Clinta i szarpiąc go. — Na nogi. Do góry, dajesz.

Clint jęknął. Postawienie go na rękach i kolanach, a potem na same kolana, wymagało wysiłku zespołowego. Później leki przejęły kontrolę, a Clint opadł z powrotem na ręce wymiotując.

— Łał, dali ci porządną dawkę leków.

— Dużo leków — zgodził się Clint, a jego mowa była niewyraźna.

Bruce chwycił tył koszuli Clinta i poprowadził go do kanapy. Później Clint będzie wstydził się, że był prowadzony jak pies. W tym momencie był wdzięczny za obecność Bruce’a, ponieważ sugerowała, że jeśli zwymiotuje, ktoś będzie w pobliżu, aby upewnić się, że nie udławi się.

Pieprzeni medycy TARCZY z brutalnymi dotknięciami i przerażającymi lekami.

Clint nie był w stanie wspiąć się na kanapę, a Bruce nie miał motywacji, by go na nią wciągnąć. Clint osunął się opierając się o nią, przyciskając twarz do szorstkiego materiału, a Bruce usiadł obok niego.

— Dobrze sobie radzisz?

— Uch — odparł Clint.

— Chcesz żebym coś dla ciebie zrobił?

— Ech.

— Podać ci twój telefon?

— Nnn.

Clint skrzywił się, nienawidząc tego, jak oczywiste było, że Phil był jakimś emocjonalnym ratunkiem. Znowu zachowywał się żałośnie. Tak dobrze szło, dopóki nie pojawiły się konie i sytuacja w parku, a to wszystko dlatego, że Clint chodził z głową w chmurach. Jego twarz prześlizgnęła się po materiale, aż jego głowa spoczęła na ramieniu Bruce’a. Jęknął. Bruce ze współczuciem poklepał go po kolanie.

— Od jak dawna jesteście razem?

— Hmmm. — Clint wysunął język z ust na tyle ile mógł, próbując go obudzić. — Kiedy była akcja w muzeum? — zapytał, przesadnie wypowiadając każde słowo, brzmiąc jak głupek.

— Jakieś dwa miesiące temu — odparł Bruce.

— Dwa miesiące — odpowiedział Clint. — Poniekąd.

— I idzie dobrze?

— Tak — odparł Clint. — Taaa… Nie wiem.

— Dobrze wiedzieć, że masz zdecydowane stanowisko w tej sprawie.

— Nie mogę nic powiedzieć na pewno — powiedział Clint, a jego słowa były nieco niewyraźne, gdy jego twarz zatopiła się w miękką bawełnę koszuli Bruce’a. — Nie wiem nawet, co jest prawdziwe, a co nie. Zeszły tydzień…

— Ostatni tydzień był serią snów — powiedział stanowczo Bruce. — Niczym więcej.

— Czy pamiętasz swoje? — zapytał Clint.

Bruce milczał przez chwilę, ale Clint wciąż widział, jak trybiki w jego głowie pracują, gdy myślał nad tym pytaniem.

— Nie — odpowiedział w końcu Bruce. — Ten drugi miał sny. Kiedy jest na zewnątrz, zostaję wepchnięty głęboko do środka. Nie jestem świadom wielu rzeczy.

— Skąd więc wiesz? — naciskał Clint. — Skąd wiesz, że to nie było prawdziwe? Albo nie było ostrzeżeniem?

— Śniłeś o nim? — zapytał Bruce.

— Tak. — Clint przyznał się do tego po raz pierwszy, a wyznanie zawisło w półmroku, zajmując tak dużo miejsca.

Bruce rozważał to.

— Mówi się, że sny są wglądem w psychikę — powiedział w końcu. — Jednym z powodów, dla których sen jest tak ważny, jest to, że daje mózgowi szansę na przetworzenie wszystkich nowych informacji wprowadzonych do niego w ciągu dnia. Jednak prorocze wizje mają znacznie mniejsze poparcie naukowe.

— Mówi to facet, który robi się olbrzymi i zielony, kiedy jest zły.

Bruce prychnął.

— Myślę, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby twoje koszmary były ostrzeżeniem, a znacznie bardziej prawdopodobnie, że były to tylko przypadek wcześniejszych istniejących obaw, które zostały wyolbrzymione w wyniku działania substancji psychotropowych. — Clint jęknął zmieszany, a Bruce zlitował się nad nim. — Zły grzyb wykorzystał twoje niepokoje — domyślił się. Clint odsunął się od Bruce’a i opuścił głowę na kanapę, wpatrując się w sufit. Czuł, że drugi mężczyzna go obserwuje. — Czy kiedykolwiek martwiłeś się o niego przed tym?

Clint próbował zastanowić się nad tym, ale leki w jego organizmie sprawiły, że jego myśli były gęste i powolne.

— Nie — powiedział w końcu, stosunkowo pewny, że to prawda.

— Ale obawiałeś się, że przywiązanie jest ryzykiem — domyślił się Bruce.

— Oczywiście — odparł Clint.

Przywiązanie zawsze było ryzykowne. Opiekunowie, koledzy z drużyny. Ludzie spoza TARCZY byli tak bardzo narażeni na ryzyko, że minęły lata, odkąd Clint się tym przejmował. Clint nie był zbyt dobry w odpowiedzialności za ludzi. Clint nie był nawet tak świetny jeśli chodziło o siebie.

— Nie sądzę, że twój związek jest problemem — oznajmił Bruce. Clint odwrócił głowę na bok i spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. — Myślę, że strach jest twoim problemem.

Clint zamrugał zdziwiony.

— Tak sądzisz?

Bruce uśmiechnął się krzywo do niego, wyglądając na lekko winnego i zakłopotanego. Było to bardzo ustrukturyzowane, na tyle, by powstrzymać Clinta przed zirytowaniem się na niego. Clint docenił wysiłek.

— Jestem ekspertem od uciekania od uczuć — zauważył Bruce.

— I psiego spojrzenia — dodał Clint.

— I od tego. — Bruce niezgrabnie podrapał się palcami po brodzie.

— Co więc mam teraz zrobić? — zapytał Clint. — Jak mam to wyrzucić z głowy?

— Katharsis — odparł Bruce. — Rozdzielasz coś, co twoim zdaniem reprezentuje twój strach, ale możesz znaleźć coś innego. — Clint wpatrywał się w Bruce’a z niezrozumieniem. — Rozzłość się lub coś — wyjaśnił Bruce.

— Hm — odparł Clint. — Może to zrobię.

Bruce był ekspertem od gniewu i najwyraźniej także ekspertem od bycia w związku, który nie był całkowicie popieprzony. Jeśli uważał, że to dobry pomysł, prawdopodobnie warto było się temu przyjrzeć.

— Zrób to — powiedział stanowczo Bruce. — Nikt nie jest tak dobry w znajdowaniu celu jak ty. — Clint przez dłuższą chwilę wpatrywał się w sufit, a Bruce siedział w ciszy obok niego dając mu trochę przestrzeni. — Zabierzemy cię do łóżka — powiedział wreszcie Bruce. — przebywanie przez całą noc na kanapie nie jest częścią twojego powrotu do zdrowia.

Clint jęknął i narzekał, ale robił co w jego mocy, aby pomóc, gdy Bruce postawił go na nogi. Banner zarzucił jedno z ramion Clinta na szyję i owinął ramię wokół jego pleców. Żaden z nich nie był w najlepszej formie - Clint był w najgorszym stanie - ale udało im się powoli ruszyć w stronę mdłego, sterylnego pokoju, który Clint uważał za swój własny.

— Dzięki — powiedział, po czym opadł na łóżko. Kolejna fala zawrotów głowy uderzyła go i przez chwilę chwycił Bruce’a za ramię, by zakotwiczyć się, gdy pot spływał mu po karku. — Nie wiem dlaczego się o mnie troszczysz, ale dzięki.

— Jestem ci coś winny — odparł Bruce. — Byłeś pierwszym rekruterem, którego wysłała do mnie TARCZA, a który nie był dupkiem.

— Nigdy nie byłem rekruterem — odpowiedział Clint. — Agent dowodzący został wycofany, a mnie oznaczono jako zbędnego. Nie chciałem dać się wbić w ziemię.

Bruce spojrzał na niego.

— No cóż — powiedział. — Nadal nie byłeś dupkiem.

Clint nie był pewien, jak odpowiedzieć, więc kierował się instynktem i opadł z nogami zwisającymi z krawędzi wąskiego łóżka, chowając twarz w poduszce. Nie był pewien, czy Bruce miał rację, czy nie. Clint całkowicie wierzył w swoje przeczucia, gdy chodziło o pracę w terenie, ale raz za razem pokazywano mu, że trochę brakowało mu osądu w sprawach osobistych. Może związał się z Philem z niewłaściwych powodów. Może w końcu wyciągał wnioski z swoich przeszłych doświadczeń.

W każdym razie to nie było jak emocjonalny wstrząs, który można było rozłożyć na czynniki pierwsze jako formę katharsis, które pojawiały się dopiero wtedy, gdy ich potrzebował.

OoO

Następnego ranka Clint wciąż był oszołomiony i miał mdłości od środków przeciwbólowych. Stali w ramię w ramię z Bruce’em, gdy opancerzone ciężarówki z uzbrojonymi strażnikami niosącymi broń załadowaną pociskami przeciwpancernymi toczyły się po polnej drodze do pojemników o zaostrzonym rygorze stojących na odległym polu.

— Jakieś ostatnie zakłady na to, co tam przenoszą? — zapytał Bruce.

Clint słyszał kopanie i rżenie, nawet z dużej odległości.

— Myślę, że przynieśli nam pamiątkę — powiedział głucho.

Podnoszone drzwi pierwszej opancerzonej ciężarówki zostały odblokowane i gdy tylko zostały otwarte, obcy koń, pokryty ostrymi, brzydkimi kolcami przerażającego pozaziemskiego, psychicznego grzyba, wyskoczył na światło słoneczne. Wydał z siebie wysoki i przerażający krzyk. Clint nie miał pojęcia, czy dźwięk pochodził od zwierzęcia czy od pasożyta.

— Biedne zwierzęta — powiedział cicho Bruce.

— Tak. — Clint przez dłuższą chwilę wpatrywał się w płochliwe stworzenia, po czym pokręcił ramieniem. — Chodźmy.

OoO

— Jesteś pewien, że twoje ramię jest na to gotowe? — zapytał Bruce.

Clint trzymał w prawej ręce z wyprostowanym ramieniem ciężarek. Gojące się mięśnie nadal były słabe. Lewą ręką kreślił tor lotu, gdy prawą miał zajętą. Bawił się pomysłem rzutek, ale w placówce medycznej zadziwiająco brakowało ostrych i ciężkich pocisków. Potrzebowaliby dwóch strzałów - jednego do rozbicia i jednego do podpalenia. Byłoby to niezdarne, ale na pewno nie niemożliwe.

— Jesteś pewien, że twoje ręce są na to gotowe? — odpowiedział Clint.

Bandaże zakrywające dłonie Bruce stały się cieńsze i bardziej elastyczne w ciągu tygodnia, ale mężczyzna dalej nie miał wystarczająco pewności co do swojego chwytu, by przyłożyć brzytwę do twarzy. Clint miał wrażenie, że spiskuje z wilkołakiem.

— Jeśli uda nam się znaleźć odpowiednie rzeczy, to tak - odparł Bruce.

— Wszystko będzie tutaj — powiedział Clint. — Te konie są tutaj, aby je zbadano, a TARCZA nie jest na tyle głupia, by podrzucić je bez planu awaryjnego.

— Zostawili naszą dwójkę bez nadzoru — sprzeciwił się Bruce.

Clint spojrzał na niego i uśmiechnął się.

— Tak, cóż, pozwólmy im przemyśleć mądrość tego.

OoO

Piątek spędzili na knuciu, wędrując jak niespokojni chłopcy ze szkoły. Wydział psychiatryczny, który miał oko na Bruce’a, słusznie uznał to za oznakę dyskomfortu związanego ze zwierzętami przebywającymi w ośrodku. Bruce naciskał na badaczy, aby upewnili się, że są bezpiecznie przechowywane i otrzymał wszystkie potwierdzenia, których on i Clint potrzebowali.

Sobotę spędzili na obserwacjach. Clint wciągnął Bruce’a na dach, gdzie usiedli obok siebie, wykonując w ciszy ćwiczenia i obserwując kształty w oddali. Konie obcych, w przeciwieństwie do końskich kosmitów, były pięknymi stworzeniami. Duże i błyszczące. Miały nie tylko sierść, co teksturową skórę. Thor uraczył ich kiedyś opowieściami o wspaniałych bestiach, na których jeździł, i dobrze wiedział, dlaczego Clint spędził cały wieczór chichocząc i śmiejąc się. Same zwierzęta były łagodne i ciekawe. Thor powiedział, że to dzięki ich usposobieniu były tak dobrymi rumakami. Nie były gwałtowne, ale również nie były tchórzliwe.

Bruce następnie wyjaśnił, że te same atrybuty doprowadziły ich do zarażenia w tak dużej ilości. Jeden został powalony, a inne zbliżyły się, by to zbadać. Były doskonałymi kandydatami dla takiego pasożyta. Na szczęście ludzie byli znacznie bardziej paranoiczni.

— To jest popieprzone — zauważył Clint.

Konie wykonywały gwałtowne ruchy, ciągle płoszone i agresywne. Rzucały się wszędzie i na siebie, ale nie okazywały tej samej agresji, którą Clint wiedział w parku. Zakładał, że potrafią wyczuć, kiedy inna istota została zarażona.

— Sakrdsvenge — powiedział Bruce. — Tak to się nazywa.

— Nie obchodzi mnie to — odparł Clint.

Czekanie zawsze było najgorszą częścią. Czekanie z napięciem przeszywającym jego ciało. Kiedy misja się rozpoczęła, wszystko było w porządku, ale nagromadzenie napięcia było zabójcze. Clintowi przyszło do głowy, że czekał na taką chwilę od dawna, odkąd obudził się oszołomiony i zdezorientowany. Może część tego wciąż była w nim. Może wiedział na pewnym poziomie, że było tego jeszcze więcej. Miał zamiar wyrzucić to z głowy, a wtedy wszystko wróci do normy.

Razem z Bruce’m siedzieli w słabym słońcu wczesnej wiosny, dopóki nie zostali wezwani przez poirytowanego lekarza. Poszli wcześniej spać i wstali przed świtem.

OoO

Clint wysłał Philowi wiadomość wczesnym popołudniem.

Mam dobre i złe wieści.

Jaka jest zła wiadomość?

Ośrodek rehabilitacji fizjoterapeutycznej, w którym byłem, mógł zostać zamknięty z powodu małego kontrolowanego pożaru. Dochodzenie jest w toku.

O dziwo, znam to uczucie. Jaka jest dobra wiadomość?

Dziś wieczorem wrócę do Nowego Jorku z powodów dyscyplinarnych.

Clint wysłał odpowiedzieć, a następnie dwie kolejne, aby właściwie wyjaśnić sytuację.

Ściśle mówiąc, mam zakaz wchodzenia do jakikolwiek obiektów TARCZY.

Prawdopodobnie na zawsze.

Nastąpiła przerwa, ponieważ Phil przetrawiał te informacje. W ciągu kilku minut telefon Clinta zawibrował oznajmiając przyjście wiadomości.

Przygotuję kolację dla ciebie.

Clint uśmiechnął się.

Do zobaczenia.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 97 rozdziałów
Opublikowałam 14 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 8 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[MCU][T][M] Wkurzone ptaki [PC/CB]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Serial & Film & Adaptacje :: Slash :: +12-
Skocz do: