~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [BnHA][T][M] Być po twojej stronie

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1135
Rejestracja : 16/01/2015

[BnHA][T][M] Być po twojej stronie Empty
PisanieTemat: [BnHA][T][M] Być po twojej stronie   [BnHA][T][M] Być po twojej stronie EmptySob 09 Gru 2023, 21:06

Tytuł: Być po twojej stronie
Oryginalny tytuł: By Your Side
Autor: Renoki, TheDeadGirlRisen
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/34965667

Pomoc - Nowa nadzieja 1
Pomoc - Nowa nadzieja 2

Być po twoje stronie

Kiedy po raz pierwszy spotkał problematyczne dziecko, to był zwyczajny dzień.

To był weekend i Shota planował po prostu zostać w domu. Niestety dzisiaj również okazał się dniem, w którym skończył mu się tuńczyk. A Grzanka poczuła się tym bardzo urażona.

Z powodu tego wykroczenia zmieniła się w szalejącego demona, syczącego na niego z obnażonymi małymi kłami kociaka. Nie mogąc znieść tego okropnego hałasu, wybiegł po złapaniu portfela i był teraz w małym sklepie spożywczym.

Trochę mu zajęło przeglądanie alejek, ale w końcu znalazł się przed dużą ilością puszek, które zawierały tuńczyka. Przyglądając się selekcji, szukał znajomej puszki, która była ulubioną Grzanki. Cóż, Shota mówił, że była ulubionym, ale prawdę mówiąc, była to jedyna rzecz, na którą Grzanka nie odwróciłaby się z zadartym nosem albo z lekceważeniem, albo z obrzydzeniem.

Rozpuszczone stworzenie.

Sięgając, by złapać obiekt pożądania swojego kota, poczuł krótki moment zawrotów głowy, gdy jego otoczenie się zmieniło, wydając z siebie ciche chrząknięcie zaskoczenie. Patrząc na swoje nowe położenie, szybko zauważył, że wciąż był w sklepie spożywczym, tylko w innej alejce. W jednej, którą omijał, nie chcąc być otoczony przez malutkie dzieci i ich przekąski.

Widząc puszystą czuprynę zielonych włosów, zdał sobie sprawę, że ten dzieciak musiał przypadkowo użyć swojego daru. Ponieważ byli obecnie jedynymi osobami przebywającymi w alejce, więc był to jedyny logiczny wniosek. Dzieciak spojrzał na niego szeroko otwartymi zielonymi oczami. Na jego policzkach widniały cztery piegi.

— Czy możesz podać mi paluszki ziemniaczane All Mighta? Proszę? — zapytał dzieciak, wskazując na najwyższą półkę.

Ile lat miał dzieciak? Wyglądał na malutkiego, zbył młodego, by był pozostawiony sam bez nadzoru rodziców.

Aizawa chciał przewrócić oczami, ale podszedł bliżej do półki i złapał przekąskę, którą chciał dzieciak.

— Jasne, dzieciaku

Przynajmniej chłopiec miał maniery. Lepiej dla niego, aby zachęcić go do ich używania, kiedy był jeszcze podatny na wpływy.

Zielonowłosy dzieciak wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, niemal zdziwiony, że rzeczywiście pomógł, zanim uśmiechnął się szeroko.

Zbyt promienny uśmiech.

To musiał być jeden z tych rzadkich dzieciaków, które były naprawdę urocze i nie były małymi diabełkami, jak większość innych dzieciaków. Shota mógł po prostu to stwierdzić. A może był diabełkiem, ale zachowywał się słodko, żeby uszło mu to na sucho.

Jak kot.

Dzieciak wyglądał, jakby miał o coś zapytać, ale przechylił głowę, gdy kobiecy głos zawołał coś w oddali. Chłopak skłonił się, w ciszy dziękując mu, po czym pobiegł, prawdopodobnie w kierunku swojej mamy.

Shota wpatrywał się przez chwilę ślad za nim, zanim sapnął i włożył ręce do kieszeni, pochylając się nieco, gdy wrócił do miejsca, w którym był wcześniej. Chwilę zajęło mu zlokalizowanie właściwej puszki, ale kiedy już to zrobił, złapał kilka z nich i poszedł do kasy.

Po zapłaceniu za zakupy wrócił do mieszkania. Królowa Suk rzuciła mu się do twarzy w chwili, gdy otworzył drzwi. Naprawdę, dlaczego Hizashi miałby nalegać na inne imię? Królowa Suk idealnie pasowała do Grzanki. To była logiczna nazwa.

Ale nie, nazwa była nieodpowiednia.

Spędzali czas z Nemuri, kiedy byli odpowiedni?

— Zejdź ze mnie — mruknął Shota, wpatrując się w kota. — Mam twoje jedzenie.

Grzanka syknęła na niego, gdy Shota szedł do kuchni, wymachując ogonem na boki.

Czasami przysięgał, że kot nie był wart zachodu. Ale był dobrą wymówką, aby zaprosić do siebie Hizashi’ego. Logiczne było, że potrzebował opiekunki do kota, a do kogo innego miał się zwrócić niż do swojego “najlepszego przyjaciela na świecie”.

Shota otworzył puszkę i wrzucił jej zawartość do miski Grzanki. Natychmiast mały demon rzucił się na jedzenie i zaczął je spożywać, a wściekły syk zmienił się w radosne mruczenie.

Potrząsając głową w rozbawieniu, odłożył dwie pozostałe puszki na później. Rozglądając się, zauważył swój notatnik i dodał puszki tuńczyka do listy zakupów na następny raz. Teraz wszystko, co musiał zrobić, to zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, aby zapłacić czynsz i kupić artykuły spożywcze.

Nie powinno to być chyba zbyt trudne?

OoO

Shota nie sądził, że znowu spotka zielone dziecko.

Minęły miesiące, odkąd widział dzieciaka i prawie o nim zapomniał. To było kłamstwo, nie mógł zapomnieć o nim. Nie po tym, jak następnego dnia wrócił do sklepu spożywczego. Tylko po to, by kupić więcej tuńczyka. Nie po tym, jak skończył rozmowę z kierownikiem. Mógł przypadkowo przestraszyć mężczyznę. Ale kiedy skończył rozmowę, przekąska, którą chciał dzieciak, znalazła się teraz na niższej półce. Shota nie miał z tym nic wspólnego.

Obecnie leżał zwinięty w kłębek na kanapie ze swoim chłopakiem, który spał mocno po tym, jak wpadł do mieszkania pod dwóch zmianach, jednej w nowej stacji radiowej, drugiej na swoim patrolu. Shota uśmiechnął się, przeczesując palcami włosy Hizashi’ego.

Włosy swojego chłopaka.

To był  nowy rozwój, ale był bardzo zadowolony. Jego urodziny były kilka tygodni temu i w końcu zebrał się na odwagę. Byłby to albo najlepszy prezent urodzinowy, albo najbardziej niszczycielski.

Nie, był zbyt dramatyczny.

W każdym razie Shota zapytał, czy Hizashi chciałby być jego chłopakiem, kiedy Nemuri i Tensei śmiali się z czegoś. Hizashi wybił szyby w podnieceniu, ale Shota nie miał nic przeciwko temu. Rozległo się miękkie miauknięcie i Shota spojrzał na kota Hizashi’ego, który leżał na jego piersi. Uśmiechnął się lekko, głaszcząc go. Był środek popołudnia, ale wydawało się, że będzie to spokojny i cichy dzień.

Naleśnik zaczął mruczeć. Shota prychnął. On i Hizashi wydawali się posiadać niewłaściwe koty. Grzanka zawsze wydawała się preferować Hizashi’ego, a Naleśnik wydawał się woleć jego. Jedyny moment, kiedy Shota nie lubił Naleśnika był wtedy, gdy kot próbował wspiąć się po jego ciele po smakołyki. Naleśnik miał tendencję do wbijania pazurów w bardzo wrażliwe miejsca.

Dzięki temu kot Hizashi’ego zyskał przydomek Bękarta Hadesa.

W każdym razie, leżał na kanapie z Hizahi’m na nim i cieszył się ciszą oraz spokojem, kiedy poczuł zawroty głowy, gdy otoczenie zmieniło się wokół niego.

— Co… — zaczął Shota, gdy znalazł się teraz na twardej ziemi. Rozejrzał się dookoła i zauważył znajome, zielonowłosego dzieciaka wiszącego na drabince. — Dzieciaku? — zapytał, wstając, gdy znalazł się za dzieckiem poza zasięgiem jego wzroku.

Strzepując z ubrania trochę wiórów, stanął w polu widzenia dzieciaka.

— Możesz mi pomóc? — zapytał dzieciak drżącym głosem, gdy zaciskał powieki. — Proszę? — wyszeptał z nutą desperacji w głosie.

Nutka strachu, nieufności, ostrożności u dzieciaka, której nie powinno tam być. Co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy? Dzieciak wcześniej nie był taki. Była to jakaś wskazówka, ale Shota przypuszczał, że wynika to z rozmowy z nieznajomym. Mimo to dzieciak znowu go tu przywiódł, co coś znaczyło.

Z pewnością było kilka osób bliżej, które mogłyby mu pomóc, które mógł przyzwać. Shota nawet nie wiedział, gdzie się znajduje, co oznaczało, że nie był blisko żadnego obszaru w pobliżu swojego mieszkania. Logicznie rzecz biorąc można było założyć, że dzieciak przyzwał go z dużej odległości.

Mimo to nie pozwolił, by jego myśli go rozpraszały, gdyż dzieciak nie wyglądał, jakby mógł dłużej wytrzymać.

— Jasne, dzieciaku.

Uniósł dłonie, by przytrzymać za boki dzieciaka, który odetchnął z ulgą, gdy część naprężenia z jego ramion została usunięta.

— Chcesz zejść? — zapytał Shota.

Dzieciak był już w połowie drabinki i jeśli sam nie mógł kontynuować, to rozsądnie było zakładać, że ktoś mu wcześniej pomagał. Ktoś, kto mu pomagał porzucił go w trakcie. Gdyby dzieciak nie wezwał Shoty, prawdopodobnie by upadł. I choć drabinki nie były tak daleko od ziemi, dla małego dziecka były umieszczone bardzo wysokie, wystarczająco, aby spowodować kontuzję.

— Czy możesz najpierw pomóc mi przejść przez drabinkę? — zapytał cicho dzieciak, a Shota musiał wytężać słuch, żeby to usłyszeć.

Shota spojrzał między dzieckiem a drabinką, po czym wzruszył ramionami. Pomoc dziecku nie powinna być zbyt trudna.

— W takim razie będziesz musiał mną pokierować. Nie sądzę, że kiedykolwiek to robiłem.

Owinął ramiona wokół dzieciaka, podnosząc go trochę, aby podtrzymać dużą część jego wagi.

— Co mam robić, dzieciaku? — zapytał Shota, lekko marszcząc brwi.

Dzieciak był bardzo lekki. Czy większość dzieci była tak lekka? Ile lat miał dzieciak? Oczywiście gdzieś około czterech lub pięciu, odkąd rozwinął swój dar, ale i tak zielonowłose dziecko wydawało się naprawdę małe.

— Musisz mnie trzymać i podtrzymywać — powiedział dzieciak, gdy wyciągnął rękę, by uchwycić następny szczebel. — Nie opuszczaj mnie, dobrze?

Shota prychnął. Jakby chciał opuścić dzieciaka. Szczerze mówiąc, chłopiec był trochę zbyt uroczy i Shota naprawdę dostał od niego wibracje, które zwykle czuł od kociąt. Nieufny wobec obcych, ale czuły, gdy udowodnisz, że jesteś tego wart.

Nie wiedział, czy nadal będzie spotykać dzieciaka, ale nigdy nie wycofywał się w sprawie ulicznego zwierzaka. Dzieciak nie może być zbyt inny.
Shota pomógł dziecku przejść na drugą stronę drabinek i chociaż był za nim, wciąż mógł usłyszeć radość w jego głosie, gdy powiedział:

— Możesz mnie teraz posadzić na ziemi.

— Byłoby łatwiej, gdybyś puścił — powiedział Shota, mimo że był to tylko mały skok dla dzieciaka, aby dotrzeć do bezpiecznego miejsca na platformie. — Nie możesz zejść na ziemię, jeśli nadal trzymasz się drabinki. Nie pozwolę ci spaść.

— Obietnica? — zapytał dzieciak, a w jego głosie wkradła się wątpliwość.

Takie wahanie u dzieciaka, żeby komuś zaufać, łamało serce. Tak, dziecko powinno uważać na nieznajomego, ale to… to nie była normalna ostrożność “jesteś nieznajomym”, to było coś poważniejszego.

— Obietnica — powiedział Shota, wkładając w to tyle szczerości, ile tylko mógł, mając nadzieję, że pokaże dziecku, że nie pozwoli mu się zranić. Że będzie go chronić.

Dzieciak puścił.

Shota chwycił mocno chłopca i opuścił go na ziemię. Dzieciak odwrócił się z promiennym uśmiechem. Potem Shota zobaczył jak jego oczy otworzyły się szeroko w rozpoznaniu. Parsknął śmiechem widząc tak wyrazistą minę dzieciaka. Miał ochotę potargać jego włosy.

Ale dzieciak był jak bezdomny kot i nie chciał go przestraszyć, dlatego Shota uśmiechnął się jedynie lekko. Zobaczył, jak spojrzenie dzieciaka zmieniło się w zmarszczone brwi, gdy patrzył na jego spodnie, wyglądając, jakby go w jakiś sposób zdradziły.

Shota spojrzał więc w dół, aby zobaczyć, co miał na sobie i poczuł, jak jego policzki rozgrzewają się, gdy zdał sobie sprawę, że był w różowych dresach. Dzieciak  zdawał się być zdziwiony, otwierając i zamykając usta.

— Muszę iść do domu! Dziękuję za pomoc miły panie! — powiedział dzieciak, kłaniając się i odbiegając, zanim Shota zdążył nawet powiedzieć mu swoje imię.

Shota prychnął i odszedł z parku, który był przy szkole. Dotarcie do domu zajęło mu całą godzinę. Zgubienie się i proszenie o wskazanie drogi nie było przyjemne. Ale w końcu wrócił do mieszkania i zastał Hizashi’ego wciąż śpiącego na kanapie.

Uśmiechnięty podszedł do kanapy i ostrożnie wsunął się z powrotem pod swojego chłopaka.

Może powinien powiedzieć Hizashi’emu o zielonowłosym dzieciaku, który w rzeczywistości nie był kociakiem, ale wydawał się nim być? Ech, mógł to zrobić później. Nie wiedział nawet, czy spotka ponownie dzieciaka, chociaż Shota miał nadzieję, że tak się stanie.

Dzieciak nie wydawał się niechętny do powrotu do domu, a Shota nie wiedział żadnych wyraźnych oznak przemocy, wierzył więc że dzieciak był bezpieczny. To tylko uczyniło większą tajemnicę, dlaczego chłopiec wydawał się taki… ostrożny… Jakby został odtrącony lub pozostawiony sam.

Jego powieki opadły i zasnął przy cieple swojego chłopaka i mruczeniu kotów.

OoO

Kiedy po raz trzeci spotkał dzieciaka, desperacko pragnął wydostać się z sytuacji, w której się znajdował.

Wyszedł z mieszkania do małego, lokalnego sklepu spożywczego. Wypełnił koszyk towarami, w tym kilkoma artykułami medycznymi, ponieważ były już na wyczerpaniu. Pierwszą rzeczą, która go zaniepokoiła, był fakt, że mały sklepik był zaskakująco zatłoczony. Było w nim od dziesięciu do dwudziestu osób, podczas gdy normalnie było ich tylko około pięciu.

Potem, kiedy był gotowy do wyjścia, wydawało się, że wszyscy inni również ustawiali się do kasy. Był piąty w kolejce. Traf chciał, że był też ostatnią osobą w niej. To była bardzo powolna linia, a gdy się zbliżył łatwo było dostrzec przyczynę tego. Kasjerka była kobietą, która wyglądała na jego wiek i była rozmowna. Okropne.

W końcu jednak dotarł na początek kolejki.

— Witam! — Kobieta przywitała go radośnie, uśmiechając się. — Jak się masz?

Shota właśnie wyłożył zakupy. Przyjazne rozmowy nie były czymś, czego pragnął, kiedy kupował potrzebne artykuły.

— Cichy typ, co? To super. Nazywam się Meiwaku! Właśnie dostałam tę pracę i jestem bardzo podekscytowana, chociaż również zdenerwowana. Zastanawiam się, jaką pracę wykonujesz? Lubię zgadywać, jakie prace wykonują ludzie na podstawie ich wyglądu — trajkotała, powoli nabijając artykuły.

Shota żałował, że ktoś nie stanął za nim, choćby po to, żeby mógł wykorzystać to jako wymówkę, żeby się pospieszyła.

— Myślę, że możesz być trenerem na siłowni albo kimś takim. Twoje mięśnie wyglądają ładnie — powiedziała, patrząc na jego ramiona. — Musisz być naprawdę silny.

Żałował również, że nie założył koszulki z długim rękawem.

— Chociaż powinieneś zrobić coś ze swoimi włosami. Wyglądają dość niechlujnie, chociaż przyznaję, że dobrze ci to pasuje. Naprawdę, jesteś całkiem dobrze wyglądającym facetem! Dałabym ci siedem na dziesięć! Może się umówimy?

Zakrztusił się, otwierając szeroko oczy, gdy zdał sobie sprawę, co mówi.

Kasjerka uśmiechnęła się.

— Co na to powiesz? Wiem, że sama wyglądam nie najgorzej.

— Nie jestem zainteresowany — burknął Shota.

Spojrzał na miejsce, w którym skanowała jego zakupy. Wyglądało na to, że poruszała się najwolniej, jak to tylko było możliwe.

— Naprawdę? Dlaczego nie? Facet taki jak ty zdecydowanie szuka miłej dziewczyny na pójście na randkę.

Shota prychnął.

— Jestem już w związku.

— Och? Czy jest miła? Czy dobrze cię traktuje?

— Jest on bardzo miły — powiedział Shota z lekkim ugryzieniem, zirytowany, że ciągle insynuuje, że jego partnerem była dziewczyna.

Niemal natychmiast na jej twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia.

— Słodki facet, taki jak ty, nie powinien spotykać się z innym mężczyzną. Zamiast tego umów się ze mną. Byłabym znacznie lepsza niż on.
Shota chciał się wycofać z tej rozmowy i z dala od tej fanatycznej, homofobicznej dziewczyny.

Niemal jakby słysząc jego myśli, poczuł małe szarpnięcie, a jego otoczenie poruszyło się wokół niego, aż znalazł się przed drzewem.

Rozglądając się, zobaczył, że znajduje się na skraju lasu obok parku. Zmarszczył brwi, szukając wzrokiem zielonowłosego dziecka, którego się spodziewał, a jednak nigdzie go nie było. Spojrzał w górę, słysząc cichy szelest, zdziwiony, gdy dostrzegł chłopca ukrytego wśród liści.

— Dzieciaku — zawołał, przyciągając uwagę chłopca, nawet gdy zastanawiał się, co ten dzieciak robił na drzewie. Powinien pewnie zapytać: — Co tam robisz?

— Nie mogę zejść… — odpowiedział dzieciak. Naprawdę był jak kot, wspinający się na drzewo, ale nie mogący z niego zejść. Jego głos drżał, gdy zawołał: — Przepraszam, że przeszkadzam.

Czy naprawdę sądził, że mu przeszkadzał? Dzieciak praktycznie uratował go od zajmowania się tą kasjerką. Jasne, stracił żywność i środki medyczne, ale to nie była wielka sprawa. Zawsze mógł znaleźć inne miejsce, aby je kupić. Bez dyskryminujących kasjerek, może nawet będą krótsze kolejki.

Westchnął, pocierając kark typowym dla niego gestem, zastanawiając się, dlaczego dzieciak myślał, że mu przeszkadza.

— Dzieciaku, nie przeszkadzasz mi.

Wpatrywały się w niego szeroko otwarte zielone oczy. Odwzajemnił spojrzenie, a ponieważ dzieciak zachowywał się jak kociak, zamrugał powoli. Bo to był znak zaufania dla kotów, więc może dzieciak to zrozumie.

— Jesteś pewien? — zapytał dzieciak, a Shota zauważył, że trzymał się jedną ręką drzewa, a drugą trzymał notatnik blisko klatki piersiowej.

— Tak — odpowiedział.

— I nie marnuję twojego czasu? — pytał dalej z nutką nadziei w głosie.

Ale z tą nadzieją pojawiły się również podejrzenia, jakby zastanawiał się, gdzie był haczyk.

— Nie marnujesz — potwierdził.

Dzieciak pociągnął nosem.

— Obiecujesz?

— Obiecuję — odpowiedział Shota, czując lekki uśmiech na ustach.

— Czy możesz mi pomóc zejść na dół? Proszę?

Shota skinął głową, chociaż nie był pewien, czy dzieciak to widział. Patrząc na drzewo, zastanawiał się, jak najlepiej ściągnąć z niego dzieciaka. Gdyby miał swoją broń do łapania, użyłby jej, ale była w mieszkaniu, ponieważ Hizashi uparł się, że nie będzie jej nosić, kiedy nie wychodził jako Eraserhead.

Mógłby wspiąć się na drzewo, aby dostać się do dziecka, ale zejście z powrotem z przybłędą byłoby trudne i denerwujące.

Co oznaczała, że najbardziej logiczną odpowiedzią było to aby chłopiec zeskoczył.

— Jeśli skoczysz, złapię cię — poinformował chłopca.

Ten otworzył usta, przez chwilę spoglądając na niego w szoku. Ale ten moment szybko minął i dzieciak z wahaniem skinął głową, najwyraźniej akceptując jego plan.

Mimo to nie poruszył się, a słońce szybko zachodziło. Shota nie dbał o to, żeby zostać po zmroku, ale chłopiec z pewnością tak.

— Nie mamy całej nocy, dzieciaku — zawołał do niego, wyciągając ręce i patrząc w zielone oczy.  — Obiecuję, że cię złapię.

Przybłęda pociągnął nosem, skinąwszy głową. I bez ostrzeżenie puścił drzewo, odpychając się od niego i spadając.

Shota zrobił krok do przodu, poprawiając swoją pozycję, by złapać dzieciaka.

I schwytał go. Zrobił to.

Uśmiechając się, gdy opuścił dziecko na ziemię. Zauważył, że liście wtapiają się we włosy chłopca.

Zaryzykował je i strzepnął je.

A potem serce Shoty pękło.

Ponieważ dzieciak pochylił się w jego stronę, jakby nie zaznał w swoim życiu przyjaznego dotyku i był go spragniony. Dzieciak otworzył oczy, najpierw uśmiechając się do niego, a potem spoglądając za niego.

Zbladł.

— Muszę iść do domu. Jest późno — powiedział dzieciak, odrobinę spanikowany.

I chociaż Shota bardzo chciał zabrać ze sobą dzieciaka, nie mógł. To byłoby porwanie. Był pro bohaterem. Porwanie nie było dla niego dozwolone. Odciągnął rękę od miękkich włosów dziecka i włożył ją do kieszeni.

— Idź do domu, dzieciaku. Bądź bezpieczny.

— Do widzenia!

Shota patrzył, jak dzieciak uciekał i zastanawiał się, czy nie iść za nim. Ale jedynie, co miał, to przeczucie i chociaż szanował instynkty bohatera, nie podobało mu się podejmowanie działania bez przynajmniej pewnych dowodów.

Dzieciak wydawał się wystarczająco szczęśliwy, gdy wracał do domu. Panika mogła wynikać z tego, że było późno, a dzieciak miał godzinę policyjną. Nie było niechęci, a panika nie była na poziomie strachu.

Shota prychnął i wyciągnął telefon, aby uzyskać wskazówki, gdzie był.

Kiedy wrócił do ich mieszkania, Hizashi przywitał go z uśmiechem.

— Shota! Jesteś z powrotem! Co ci tak długo zajęło?

— Musiałem uratować przybłędę z drzewa — odpowiedział Shota, zdając sobie sprawę dopiero po tym, jak te słowa opuściły jego usta, że Hizashi nie wiedział o dzieciaku.

— Och? Bezpański kot? Dziwię się, że nie przyniosłeś go do domu.

— Chciałem, ale przybłęda ma dom — odpowiedział, rozbawiony, że jego chłopak myślał, że mówi o kocie. Co było sprawiedliwe, dzieciak często zachowywał się jak kot. Jutro wyjaśni Hizashi’emu, że mówił o dziecku.

— Ach, szkoda. jestem pewien, że Naleśnik i Grzanka nie miałyby nic przeciwko posiadaniu nowego przyjaciela.

Shota uśmiechnął się, zastanawiając się, czy zielony kotek lubi koty.

Cholera, naprawdę był przywiązany do przybłędy, a spotkał go tylko trzy razy.

Jeszcze więcej razy i Shota będzie musiał poważnie pomyśleć o poznaniu jego imienia.

OoO

Kiedy po raz czwarty spotkał dzieciaka, robił papierkową robotę.

Siedział przy biurku, a kanapka na talerzu czekała, aż się w nią wgryzie. Została tylko ta kupa papierów i wtedy będzie mógł zjeść swój długo oczekiwany lunch.

Kilka minut później, gdy w końcu skończył wypełniać wszystkie dokumenty i sięgał po kanapkę, poczuł znajome zawroty głowy.

Dopiero lata pracy jako bohatera pozwoliły mu szybko odzyskać równowagę i wstać zamiast upaść na tyłek.

Głośne skrzeczenie wypełniło jego uszy, gdy zauważył dość duże stado mew lecących bezpośrednio na niego.

Na niego i na przybłędę, który był obok niego.

Dzieciaku, co do cholery? — zapytał Shota, ledwo pamiętając, by głośno nie nazwać dzieciaka przybłędą. Nie dopóki nie zdążą usiąść i porozmawiać.

Dlaczego kociak nigdy nie przyzwał go, gdy było spokojnie? W ogóle, jak dzieciak dostawał się w tak dziwne sytuacje? Dlaczego przybłęda zawsze wydawał się nieco zdziwiony, gdy pojawiał się Shota? Może wciąż przyzwyczajał się do swojego daru i nie zawsze mógł przyzwać Shotę? Jeśli tak było, czy to oznaczało, że przybłęda próbował go przywołać przy innych okazjach, ale nie mu się to nie udawało?

— Próbują ukraść obiad dla gęsi! — krzyknął dzieciak z lekką paniką w głosie. Ale przede wszystkim brzmiał defensywnie, spięty, jakby czekał na jakieś słowne uderzenie.

Shota chciał uszczypnąć nasadę nosa, ale zamiast tego użył rąk, by pacnąć mewy, które podleciały zbyt blisko.

— Dlaczego na razie nie odejdziemy? Możesz wrócić później — zasugerował, krzywiąc się, gdy jedna z mew dziabnęła go w ramię, gdy ją uderzył.

— Bo to jest jak poddanie się i pozwolenie im na wygranie — odpowiedział dzieciak, mrużąc zielone oczy, gdy patrzył na mewy. To również sprawiało, że wyglądał jak obrażony kociak. Innymi słowy, bardziej uroczy niż przerażający.

Shota prychnął, mierzwiąc przez chwilę włosy chłopca.

— Dzieciaku, wycofanie się nie jest przyznaniem się do porażki. To obietnica powrotu i poprawy. Albo przyjście ze wsparciem.

Czasami był to najlepszy sposób działania jako bohater. Taki, o którym wielu bohaterów powinno pamiętać. Doznaliby o wiele mniej kontuzji, gdyby po prostu zatrzymali się i pomyśleli.

— Naprawdę? — zapytał przybłęda z powątpiewaniem.

— Tak — powiedział Shota.

Dzieciak lekko skinął głową.

— Okej.

Dobrze - pomyślał, prowadząc dzieciaka z dala od stawu na druga stronę ulicy. Mógł się uczyć.

Gdy razem weszli do sklepu spożywczego, odtrącił jedną z bardziej natarczywych mew, żeby nie weszła za nimi do środka.

Upewniwszy się, że drzwi są zamknięte, zwrócił się do przybłędy, który wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, jakby wypełnionymi ciekawością. Potem czyjś żołądek zaburczał dość głośno.

Podpowiedź: to nie był jego żołądek.

Shota sapnął lekko, rzucając dzieciakowi nieco zirytowane spojrzenie. Mając nadzieję, że przybłęda zda sobie sprawę, że został przyłapany.

— Mewy ukradły mi jedzenie — dzieciak odpowiedział na niezadane pytanie.

Chłopiec wyglądał, jakby potrzebował całego jedzenia, jakie mógł zdobyć. Wydawał się trochę za chudy jak na swój wiek, który wyglądał na około osiem do dziewięciu lat.

— Czy jesteś na coś uczulony? — zapytał Shota, kiedy podjął decyzję, żeby kupić mu coś do jedzenia.

Dzieciak przechylił głowę z uroczo zdezorientowanym wyrazem twarzy.

— Um, nie?

Shota skinął głową.

— Zostań tutaj.

Wszedł głębiej do sklepu spożywczego, rozglądając się i zastanawiając, co wziąć. Zerkając na onigiri, chwycił jedno z tuńczykiem, a drugie z marynowaną śliwką na wypadek, gdyby dzieciakowi nie spodobał się jeden ze smaków. Przybłęda prawdopodobnie potrzebowałby również czegoś do picia.

Idąc do lodówek, przejrzał ofertę, decydując się na zieloną herbatę. Chwycił jedną, a następnie udał się do kasy.

Dzieciak naprawdę był jego przybłędą.

Najpierw pomógł kociakowi, teraz dawał mu jedzenie.

Musiał tylko zabrać go do domu i nadać mu imię. Najlepiej związane z produktami śniadaniowymi.

To było jednak nielegalne, przypomniał sobie.

Nielegalne.

Wtedy jego telefon zabrzęczał i zobaczył sms’a od Hizashi’ego z pytaniem, gdzie był i czy już wykonał tę bardzo czasochłonna papierkową robotę. Westchnął, wydawało się, że i tym razem nie będzie miał czasu na rozmowę z przybłędą.

— Proszę — powiedział, wręczając artykuły dzieciakowi. — Smacznego.

— Cze… czekaj! Nie mogę tego zaakceptować! — powiedział przybłęda. Jego zielone oczy wyglądały tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. — Nie mam pieniędzy, aby ci za to oddać!

Uniósł brew.

— To prezent — wyjaśnił cierpliwie Shota, uśmiechając się. — Nie jesteś mi nic winien.

— Ale…!

Shota westchnął cicho. Widział determinację dzieciaka, by zrobić coś, by odwdzięczyć się za jego dobroć.

— Dzieciaku, jeśli chcesz coś dla mnie zrobić, po prostu przestać wpadać w dziwne sytuacje, dobrze?

Przybłęda odpowiedział szerokim, promiennym uśmiechem.

— Obiecuję!

Shota skinął głową i otworzył drzwi, wracając do domu. Wracając do okropnych dokumentów.

Kiedy dotarł do mieszkania i do swojego biurka, znalazł pusty talerz, na którym kiedyś leżała jego kanapka.

Sprawcą nie był jeden z kotów, które początkowo podejrzewał. Zamiast tego sprawcą był jego chłopak. Okruchy wciąż spoczywające na jego kamizelce były wystarczającym dowodem jego występku. Lepiej żeby Hizashi zrobił dla niego nową. Shota zacmokał z niezadowoleniem, gdy burknęło mu w brzuchu.

Może powinien był też coś sobie kupić w sklepie spożywczym, ale sądził, że w domu będzie czekało na niego jedzenie.

Po tej krótkiej przerwie wrócił w westchnieniem do swojej papierkowej roboty. Teraz musiał zeskanować i przefaksować te rzeczy do innej części kraju. Podróż tam nie było logiczna, więc zostało faksowanie. Przynajmniej miał filiżankę letniej kawy do towarzystwa.

Miał nadzieję, że teraz dzieciak miał się dobrze.

OoO

Po raz piąty, kiedy spotkał dzieciaka, Shota był w trakcie gotowania ze swoim mężem.

Była to środa, jedyny dzień tygodnia, w którym mogli poświęcić czas na wspólne gotowanie obiadu. Odbywali krótką rozmowę, głównie dotyczącą zbliżającej się aplikacji Shoty na nauczyciela Akademii Bohaterów.

Od kilku lat odmawiał stanowiska, ale ostatnie wydarzenia skłoniły go do ponownego rozważenia swojej poprzedniej decyzji. Może nadszedł czas, by uczyć kolejne pokolenie bohaterów. Że gdyby mógł zostać członkiem personelu Akademii Bohaterów, mógłby pomóc zmienić egzamin wstępny.

Chciał, aby szkoła bohaterów była otwarta na wszelkiego rodzaju dary. Chciał pomóc powstrzymać dyskryminację osób posiadających dary, które nie pasowały do stereotypowych “bohaterskich” darów. Gdyby ludzie tacy jak Crawler mogli dostać się do szkoły bohaterów, nie musieliby zostać strażnikami. Nie musieliby ryzykować na ulicach bez wsparcia i solidnego sprzętu. Gdyby ludzie nie byli dyskryminowani za posiadanie darów “złoczyńcy” to przede wszystkim byłoby mniej złoczyńców.

Możliwe, że była to tylko mrzonka, ale Shota nie był wielkim marzycielem. Nie mógł siedzieć i nic nie robić, kiedy mógł próbować zmienić system.

Poza tym, gdyby był nauczycielem, mógłby zapobiec temu, by dzieci umierały.

Uchronić je od śmierci takiej jak Oboro.

Shota nie był pewien, jak uda mu się uczyć dzieci. Nie był osobą z natury towarzyską, taką jak Hizashi. A nauczanie oznaczało, że musiałby mieć do czynienia nie tylko z uczniami, ale także z innymi nauczycielami.

A nawet rodzicami, uświadomił sobie po chwili.

Shota westchnął.

Hizashi tylko się do niego uśmiechnął.

— Żałujesz swojej decyzji?

Spojrzał surowo na swojego męża.

— Tak.

Mężczyzna tylko roześmiał się w odpowiedzi. Jego zielone oczy błyszczały, a usta wykrzywiły się w rozbawieniu. Wyraz twarzy Shoty rozjaśnił się w łagodnym uśmiechu.

Nawet gdyby miał do czynienia z większą liczbą osób, byłoby warto. Nie tylko po to, by pomóc społeczeństwu przygotować dzieci do bycia bohaterami, ale… mógłby też spędzać więcej czasu z Hizashi’m.

Ale potem poczuł zawroty głowy. Jego oczy otworzyły się nieznacznie szerzej, ale zanim zdążył coś powiedzieć Hizashi’emu, już go nie było.

Szybko rozejrzał się i widząc, że jego przybłędzie nie grozi żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo, trochę się rozluźnił. Kiedy sięgnął do kieszeni, zdał sobie sprawę, nie miał telefonu i nie mógł nawet wysłać sms’a do Hizashi’ego, aby dać mu znać, że wszystko jest w porządku.

Okej.

Miał nadzieję, że Hizashi nie będzie zbytnio się martwił.

Naprawdę powinien był powiedzieć swojemu mężowi o przybłędzie, ale dzieciak przywoływał go tak rzadko, że wypadło mu to z głowy.

— Dzieciaku? — zawołał Shota, powodując, że dzieciak spojrzał na niego, odrywając wzrok, od tego na co patrzył.

— Znalazłem kotka — powiedział przybłęda, podnosząc ręce do góry, aby odsłonić malutkiego kociaka o jasno brązowym futrze. — Nie wiem, jednak co robić.

Mały kotek miauczał żałośnie. Wyglądał na słabego i miał puszyste futerko.

— Myślałem o zabraniu go do schroniska dla zwierząt, ale…

— Daj mi go — powiedział Shota, wyciągając jedną rękę, na której wkrótce położył malutkiego kociaka.

Shota przyjrzał się szybko kotu, który okazał się samcem. Pod dokonaniu inspekcji przytrzymał go bliżej swojej klatki piersiowej, pozwalając rozgrzać się kociakowi swoim ciepłem ciała.

— Wiesz, mam kota — powiedział Shota, ignorując fakt, że miał dwa. Wolał rościć swoje prawa do Naleśnika. Królowa Suk mogła należeć do Hizashi’ego za wszystko, na czym mu zależało.

Kłamał. Kochał Grzankę.

— Naprawdę? — zapytał dzieciak.

Shota uśmiechnął się delikatnie, odpowiadając:

— Nazywa się Naleśnik.

— Dobrze?

Shota cicho westchnął na zmieszanie dzieciaka.

— Wiem, jak dbać o koty.

Jego zwykły przybłęda rozpromienił się na tę informację. Nowy przybłęda wciąż miauczał, prawdopodobnie z głodu.

— Jeśli nie masz nic przeciwko, to możesz zająć się tym kociakiem? — zapytał zielony kotem, patrząc na niego z wahaniem.

— Dzieciaku — powiedział Shota z lekkim śmiechem — właśnie to zaoferowałem.

— Naprawdę?

— Naprawdę.

Shota poczuł, jak malutkie ząbki wgryzają się w jeden z jego palców. Zauważył, że kociak próbował zjeść jego palec. Uśmiechnął się, potrząsając lekko głową. Naprawdę powinien dać kociakowi trochę jedzenia. Wiedząc w tym momencie, że prawdopodobnie nadal będzie widział przybłędę, wyszedł z prostym:

— Do zobaczenia, dzieciaku.

Po znalezieniu najbliższego sklepu zoologicznego, kupił jedzenie dla kociaka, a następnie udał się do weterynarza Naleśnika, aby upewnić się, że jego najnowszy dodatek do domu był w porządku. Weterynarz śmiała się z niego, kiedy zobaczył, jak trzyma kociaka w dłoniach. Jej oczy błyszczały wesołością, gdy przyglądała się kotkowi, który obecnie próbował gryźć jej palce.

Kilka godzin później on i nowy kociak, którego nazwał Gofr, zmierzali do mieszkania.

Przybyli i zostali Hizashi’ego rozmawiającego z paniką przez telefon… z kimś, kto brzmiał na policjanta.
Świetnie.
Zapadła cisza, gdy Hizashi na niego spojrzał. Wyraz jego twarzy był niemal komiczny, gdyby nie sytuacja, w której się znaleźli.

— SHO! Co się stało? Czy wszystko w porządku? Kto cię porwał? Czy jesteś ranny?! — zapytał pospiesznie Hizashi, nawet gdy podszedł, by sprawdzić, czy nie ma widocznych ran. — Jak… chwila… czy to kot?

— To jest Gofr — odpowiedział Shota.

— Czyli zostałeś porwany i wróciłeś z kociakiem? — zapytał Hizashi, rzucając mu zirytowane spojrzenie.

— Nie zostałem porwany — odpowiedział na głos Shota, nawet jeśli w duchu przyznawał, że można to uznać za porwanie.

— Co się stało? — zapytał Hizashi.

— Mój przybłęda przywołał mnie, prosząc o opiekę nad Gofrem, którego znalazł porzuconego — odpowiedział Shota.

— Twój… przybłęda? — zapytał Hizashi, zmieszanie przebijało w jego tonie.

Shota skinął głową.

— Dzieciak, o którym ci opowiadałem.

— Nigdy nie powiedziałeś mi o żadnym dzieciaku.

— Naprawdę? Pamiętam, jak kilka lat temu opowiadałem ci, jak pomogłem mu zejść z drzewa.

Hizashi spojrzał na niego, jakby był idiotą.

— Sho… nigdy nie mówiłeś, że jest dzieckiem. Myślałem, że mówisz o kocie!

— Och — powiedział Shota, wzruszając ramionami.

Hizashi jęknął.

— Czyli ten dzieciak… przyzwał cię?

Shota skinął głową.

— Nie jestem pewien, jak dokładnie działa jego dar. Po prostu czasami wzywa mnie, gdy potrzebuje pomocy.

Hizashi tylko westchnął.

— W porządku, no cóż, będę musiał powiedzieć gliniarzom, że wszystko jest w porządku.

Shota chciał się roześmiać, nawet gdy ruszył, by odpowiednio zaaklimatyzować Gofra w jego nowym domu, uważając, aby trzymać go z daleka zarówno od Naleśnika jak i Grzanki. Nasz pokój gościnny jest wolny - pomyślał. Będę musiał później posprzątać go dla Gofra.

Kochał Hizashi’ego, ale ten człowiek z pewnością czasami przesadnie reagował na różne rzeczy. Szczerze mówiąc, był po prostu zadowolony, że nie musiał niczego wyjaśniać policjantom, ale wiedział, że z przyjemnością słuchałby, jak Hizashi to robi.

To było bezcenne.

OoO

Shota zatrzymał się, gdy zauważył znajomą zieloną postać na kamerach.

Szturchnął Hizashi’ego, który spojrzał na niego.

— Zielony kotek — mruknął cicho, wskazując na ekran, na którym pojawił się jego przybłęda.

Wspomniany przybłędą wyraźnie panikował, próbując pomagać ludziom i jednocześnie walczyć z robotami, ale dar przyzwania tak naprawdę nie pomagał w walce z robotami. Nie, chyba że dzieciak zdoła przywołać je wysoko i pozwoli grawitacji zrzucić je na ziemię.

Wtedy wskaźnik zerowy został zwolniony.

Gigantyczny robot, którego należało unikać.

Tylko jego przybłęda pobiegł w jego stronę, a wszystko dlatego, że pod gruzami była uwięziona dziewczyna.

Dlaczego jego dzieciak po prostu jej nie przywołał?

O czym myślał jego przybłęda?

Shota otworzył szeroko oczy, a usta rozchyliły się, gdy jego kociak wyskoczył w powietrze.

Jego usta otworzyły się jeszcze bardziej, gdy dzieciak uderzył robota i zmiażdżył go na kawałki.

Co do cholery?

Potrzebował odpowiedzi.

I to teraz.

Tego wieczoru, kiedy wrócił do domu, miał dokumenty dotyczące jednego ze swoich potencjalnych przyszłych uczniów. Jego zielonego przybłędy.

Midoriya Izuku.

Przejrzał większość dokumentów, ale zatrzymał się, gdy zobaczył rejestr daru.

“Supermocarstwo. Dawniej bez daru”.

To nie miało sensu. Musiałby tylko poprosić go o wyjaśnienie.

I będzie miał szansę porozmawiać z dzieckiem, nawet gdyby musiał odwiedzić dom przybłędy, żeby to zrobić.

Westchnął nagle wyczerpany.

Dzisiaj z pewnością był długi dzień.

Ruszył do swojej sypialni, aby odpocząć, ale okazało się, że jego łóżko zajmuje Gofr. Pomimo świadomości, że była to przegrana bitwa, próbował zrzucić kota z łóżka. Gofr tylko zmrużył oczy i na chwilę otworzył jedno zielone oko, zanim zamknął je ponownie.

— Leniwy skurwiel — mruknął Shota, podnosząc kota i zdejmując go z łóżka.

Gofr był najbardziej leniwym kotem, jakiego kiedykolwiek spotkał. A biorąc pod uwagę naturę większości kotów, to coś mówiło. Stąd przezwisko kota brzmiało Leniwy Skurwiel.

Hizashi’emu oczywiście się to nie podobało, ale nie lubił żadnego pseudonimu, który Shota nadał kotom.

Mijały tygodnie, ale w końcu nadszedł pierwszy dzień zajęć.

Prowadził swój zwykły egzamin oceniający.

Groził wydaleniem, został zmuszony do użycia swojego daru na wściekłym blondynie, który próbował zranić jego przybłędę.

Zwykły dzień.

Ostatecznie egzamin dobiegł końca i wrócili do klasy, gdzie uczniowie zaczęli pakować swoje torby, by udać się do domów.

— Midoriya, zostań — poprosił Shota, zadowolony, że dzieciak nie złapał żadnej kości tym “supermocarstwem” podczas oceny.

Dzieciak, Midoriya, uniósł wzrok i skinął głowa, pokazując, że go usłyszał.

Wkrótce zostali sami i Midoriya stanął przed nim.

— Chcę porozmawiać o twoim darze — powiedział Shota bez ogródek.

— O moim darze? — powtórzył dzieciak, brzmiąc na zmieszanego.

— Tak — skinął głową, wyciągając ze swojego śpiwora teczkę. — Sprawdziłem się po egzaminach wstępnych.

— Ale dlaczego?

Shota uniósł brew.

— Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy złamałeś trzy kończyny, uderzając robota, zamiast po prostu użyć swojego daru, by przywołać Urarakę.

— Przywołać?

Jego serce zamarło. Z pewnością dzieciak nie chciał sugerować, że nie wiedział.

Jak mógł nie wiedzieć o swoim darze?

— Twoim darem przywołania.

— Ale… nie mam daru przywołania? — odpowiedział Midoriya ze zmieszaniem.

Wyciągając kawałek papieru z teczki, utrzymując spokojny głos, gdy mówił dalej.

— Masz. Myślę, że wiem to, biorąc pod uwagę, że przywołałeś mnie od lat.

Nie… może być — zaprotestował Midoriya, jąkając się. — To twój dar. Dar typu teleportacji, w którym możesz określić lokalizację osoby potrzebującej pomocy i natychmiast się do niej teleportować — zaprzeczył Midoriya z oczami szeroko otwartymi w panice.

Jego kociak… naprawdę nie wiedział? Jak wtedy działał ten dar, jeśli mogło go przywołać bez intencji dzieciaka?

Dlaczego dzieciak nie wiedział o swoim darze?

Coś tu było nie tak.

Coś strasznie nie tak.

— Moje dziwactwo nazywa się wymazywanie — wyjaśnił Shota dzieciakowi, przesuwając dokument po stole do dzieciaka. — A twój dar to nie tylko super siła. — Zamilkł na chwilę, pozwalając dzieciakowi spojrzeć na papier. — Zgodnie z początkowym formularzem rejestracji uczniów byłeś bez daru.

— Ja…

— A potem złamałeś kości podczas egzaminów wstępnych — kontynuował Shota bez ogródek, choć starał się mówić łagodnie. Nie chciał przestraszyć przybłędy. Nie, kiedy w końcu byli w stanie porozmawiać. Chciał tylko odpowiedzi.

— To…

— Byłem w połowie drogi do Musutafu, kiedy przywołałeś mnie do tej uliczki dla kociaka.

— Lekarz powiedział mi, że nie mam daru! — wyrzucił z siebie Midoriya. Łzy napłynęły mu do oczu. Shota widział jego zaciśnięte pięści. — Dlaczego to nie może być twój dar. Nie mogę mieć daru. To niemożliwe. — A potem dzieciak zaczął mamrotać: — To niemożliwe. Nie mogę mieć własnego daru. Wszyscy byli dla mnie tak okropni, ponieważ go nie posiadam. Nie mam przyjaciół ze względu na swój status osoby bez daru. A teraz mówią mi, że przez cały ten czas miałem dar? To nie miało sensu. Nawet ten dar, który mam teraz, był podarowany przez All Mighta. — wymamrotał dzieciak tak cicho, tak szybko, że Shota musiał wytężyć słuch, żeby zrozumieć, co zostało powiedziane.

Co miał na myśli Midoriya mówiąc o All Mighcie?

Ale po pierwsze, musiał powstrzymać swojego przybłędę od dalszej paniki.

— Dzieciaku.

— Prze… — dzieciak zaczął przepraszać.

— Przestań. Nie przepraszaj, Midoriya. Po prostu pozwól mi mówić, dobrze?

Midoriya skinął głowa, przygryzając wargę, gdy bawił się brzegiem swojego rękawa.

— Jest dla mnie jasne, że cokolwiek powiedział twój lekarz, to się mylił. Jestem zawodowym bohaterem, który od ponad dekady zajmuje się darami. Pamiętam, kiedy spotkałem cię po raz pierwszy. Miałeś prawdopodobnie około czterech lub pięciu lat, typowy wiek dla objawiania się darów. — Shota zabębnił lekko palcami, kontynuując: — Przywołałeś mnie z alejki handlowej znajdującej się obok twojej. W jednej sekundzie patrzyłem na tuńczyka w puszce, a w następnej byłem obok ciebie w alejce z przekąskami. Za drugim razem przywołałeś mnie z mojej kanapy na plac zabaw. I tak dalej się działo. Zawsze gdy potrzebowałeś pomocy, twój dar sprowadzał mnie do ciebie. — Shota wziął głęboki oddech, patrząc na Midoriyę, w jego oczy, w których widniała niepewność. — Teraz jest dla mnie oczywiste, że nie zdawałeś sobie sprawy, że to efekt twojego własnego daru. Myślałem, że o tym wiesz. Przepraszam za zakładanie tego. — Przerwał, pozwalając, by informacja dotarła do dziecka, dając mu jednocześnie czas do namysłu. Jego dziecko zawsze przypominało mu kociaka i nie chciał, żeby czuł się osaczony lub przytłoczony. Po chwili, widząc że dzieciak się trochę rozluźnił, kontynuował: — Teraz mamy do czynienia z siłą, która połamała ci kości podczas egzaminu wstępnego. Wspomniałeś o All Mightcie? Co on ma z tym wspólnego?

Shota zamilkł, patrząc na dzieciaka.

Zawsze robił wszystko, co w jego mocy, aby pomóc dziecku i pomimo tego, że tym razem nie został przyzwany, chciał mu pomóc.

Pamiętał, kiedy jego przybłęda był młodszy, jak bardzo był przestraszony, że będzie przeszkadzał Shotcie tym iż potrzebował pomocy.

— Chcę ci pomóc, dzieciaku. Powiedz mi tylko, jak mogę to zrobić — powiedział łagodnie Shota, wyciągając rękę do swojego przybłędy, oferując mu pomoc.

Midoriya spojrzał na niego zielonymi oczami pełnymi emocji, gdy zdawał się toczyć jakąś wewnętrzną walkę.

Potem, gdy się odezwał, jego głos był zaledwie szeptem.

— Dar siły. Nazywa się One For All. All Might przekazał mi go.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 101 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 13 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 3 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[BnHA][T][M] Być po twojej stronie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [BnHA][T][Z] Wyzwanie Marshmallow (9/9)
» [BnHA][T][Z] Wolałbyś (6/6)
» [BnHA][T][M] Powolne oddychanie
» [BnHA][T][NZ] Mapa pochodzenia (4/8)
» [BnHA][T][Z] Jedno słowo na raz (6/6)

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Ogólne :: +12-
Skocz do: