Rozdział 2: Jego ulubieniec[Dlaczego w lodówce nie ma gotowych posiłków?]
Yuji westchnął, patrząc na ekran swojego telefonu. Bycie sam na przodzie sklepu pozwoliło mu odpowiedzieć od razu Sukunie, za co był wdzięczny, ponieważ jego pan wciąż żądał, aby Yuji przede wszystkim zajmował się jego zachciankami, nawet jeśli kolidowało to z jego pracą.
[Zjadłeś ostatnią porcję dzisiaj rano. Mogę ci coś ugotować, kiedy wrócę z pracy, albo możemy wyjść coś zjeść, kiedy będę wolny. Moja zmiana kończy się tuż przed wieczorem.]
[Uważam to za akceptowalne.]
Uśmiech na twarzy Yuji’ego ustąpił miejsca cichemu śmiechowi. Przerwy między wiadomościami były konsekwencją tego, iż jego mistrz pisał na swoim telefonie używając jednego palca, tworząc powolną wiadomość, zamiast skorzystać z kciuków.
No cóż, przynajmniej jego pan uznał jego odpowiedź za akceptowalną. Yuji bał się myśli, że zostanie wezwany do domu, żeby coś ugotować, wiedząc, że opuszczenie stanowiska w sklepie w połowie zmiany z pewnością spowoduje wyrzucenie go z pracy.
Cała ta rozmowa o posiłkach sprawiła, że Yuji zaczął się zastanawiać, czy mógłby znaleźć coś niezwykle fachowego, co mógłby przygotować dla Sukuny na Boże Narodzenie.
Czy byłby to prezent godny mojego pana, czy może byłaby to po prostu wymówka, biorąc pod uwagę, że moja codzienność zawsze obejmuje przygotowanie posiłków?Och, ale co jeszcze mógłbym mu podarować, czego klątwa nie mogłaby wyrzucić lub sam zdobyć dla siebie? Minęło wiele dni, odkąd pierwotny cel został mu wyznaczony na liście Sasakiego, a mimo to Yuji ciągle nie miał pomysłu, jak go osiągnąć.
Zobowiązałem się już do służebności, niepodzielnej uwagi i podziwu, co więcej mogę dać?— Wysyłasz wiadomości do kogoś, kogo lubisz? A może ktoś cię wkurza?
Yuji podskoczył, słysząc nagły głos w swoim uchu i odsunął się od lady, rejestrując klienta stojącego teraz po drugiej stronie lady. Wysoki mężczyzna, którego Yuji początkowo wziął za znacznie starszego ze względu na siwe włosy, przywitał się cicho, machając palcami.
Sytuacja, która ostatnio powtarzała się coraz częściej. Yuji był na siebie tak samo zły, jak i zdezorientowany, ponieważ był pewien, że w sklepie nie było nikogo innego oprócz niego samego i jego menadżera zaopatrującego towary z tyłu…
Jak to się stało? Jak ten człowiek wszedł do środka bez rozdzwonienia dzwonka przy drzwiach? A może był tu przez cały czas?— Nie pozwól, żebym przeszkadzał ci w twojej rozmowie.
Ton mężczyzny był dość przyjazny, ale coś mówiło Yuji’emu, że był sarkastyczny, a nie hojny. Ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy nie pomogły w ustaleniu tego, co tylko jeszcze bardziej zdziwiło Yuji’ego. Myślał że takie okulary były przeznaczone do noszenia na zewnątrz w cieplejsze miesiące, a jednak te dwa przypadki zaprzeczały temu założeniu.
Czy to było normalne, czy też ten osobnik był dziwny?Yuji był skłonny postawić na to drugie, zwłaszcza, że dreszcz przebiegł mu po plecach, gdy mężczyzna pochylił się nad ladą, a ich twarze niemalże się dotykały. Cofanie się nie powstrzymało mężczyzny przed dalszym pochyleniem się i wykorzystaniem swojego wzrostu na swoją korzyść, aby podążyć za nim, podczas gdy nadal nucił i najwyraźniej oceniał kasjera przed sobą.
Czy powinien powiadomić swojego menadżera o naruszeniu przestrzeni osobistej…?— Co tu robisz w ciągu dnia? Nie powinieneś być w szkole? Zdecydowanie wyglądasz wystarczająco młodo, aby nadal chodzić do liceum…
Mężczyzna całkowicie porzucił ich poprzedni temat i ku irytacji Yuji’ego, zdecydował się skupić na czymś, co wciąż nie było jego sprawą. Przyznawał, że mężczyzna słusznie był podejrzliwy, biorąc pod uwagę, że Yuji wyglądał na znacznie młodszego niż był, biorąc pod uwagę tysiącletni sen, ale jednak. To nie był dodatkowy kłopot, jakiego Yuji potrzebował dzisiaj.
— Muszę pracować, żeby opłacić czynsz, proszę pana. Nie chodzę do szkoły.
— Nie masz rodziców, którzy mogliby zapłacić za ciebie rachunki?
— Nie. Tylko ja. —
I Sukuna. Jednak nie musi tego wiedzieć.— Pracujesz już na pełen etat w wieku piętnastu lat…
Co za tragedia! Moje biedactwo!Przedstawione dramatyzowane robiło wrażenie. Ten mężczyzna naprawdę brzmiał, jakby płakał, kiedy cofnął się, aby przycisnąć dłonie do piersi i krzyknąć w kierunku nieba, ale Yuji wiedział, że lepiej nie nabierać się na to. Nigdy nie powiedział temu mężczyźnie, ile miał lat według dowodu osobistego. Podejrzliwość sprawiła, że Yuji stał się czujny, zastanawiając się, czy powinien teraz zaryzykować ucieczkę, czy zobaczyć, dokąd ostatecznie doprowadzi ta rozmowa.
— Czy jest jeszcze coś, w czym mogę panu dzisiaj pomóc? — Robiąc wszystko, co w jego mocy, aby zachować spokój, Yuji podjął próbę pociągnięcia rozmowy do przodu.
— Właściwie jest coś. Na szczęście dla nas nie wydaje się, że wstrzymuję kolejkę, ale i tak zrobię to szybko. — Podejrzany mężczyzna odwrócił się i oparł łokcie na frontowym blacie, od niechcenia wskazując palcem na okrągłe lustro zwisające z sufitu. — Ty też to widzisz, prawda?
To nie było lustro, o którym mówił mężczyzna, ale przeklęty duch przypominający szczura pełzający po ścianie nad ramieniem Yuji’ego. Jego natychmiastowe zdziwienie objawione szeroko otwartymi oczami, spowodowane przeoczeniem słabej wiązki przeklętej energii za nim, sprawiło, że Yuji zastanawiał się, co dalej zrobić, ponieważ mężczyzna -
czarownik - obserwował jego reakcję, a nie stworzenie, które wskazywał.
To nie była rozmowa, ale przesłuchanie, na które Yuji nie mógł znaleźć prawidłowej odpowiedzi. Zaprzeczenie istnieniu przeklętego ducha nadal było oczywistym wyborem, gdyby chciał upierać się przy swojej niewiedzy, ale ten człowiek nie wydawał się być osobą, która zadowoliłaby się taką odpowiedzią. Z drugiej strony przyznanie się, że to widzi, wywołałoby chęć dalszego zagłębienia się w jego historię, a to byłoby złe.
Bardzo złe.Może mógłbym spróbować mieszanki obu?— Co… co to jest? — Yuji przełknął ślinę, patrząc na mężczyznę, potrzebując odpowiedzi. Nie na temat przeklętego ducha, ale tego, jak wiele nieznajomy już wiedział.
— Nie wiesz?
Yuji bolało okazywanie strachu przed czymś tak niewiarygodnie słabym, ale fakt, że mężczyzna nie bał się przeklętego ducha, sprawiało, że wydawało się to mniej przypadkowym spotkaniem. Yuji z pewnością miał do czynienia z czarownikiem.
— Patrzę na gigantycznego szczura z sześcioma ramionami i ostrymi zębami, który prawdopodobnie uciekł z horroru, nie…
Jest coraz bliżej!— Pozbądź się go zatem. Wiem, że wiesz jak i to nawet nie jest groźne. —
Cholera. Naprawdę miał coś wspólnego z dobrze ubranym mężczyzną z wcześniej. — Po prostu go uderz!
— Uderzyć?
Och! — Yuji powoli skinął głową, po czym odwrócił się, manifestując najmniejszą ilość przeklętej energii, jakiej nie mógł uniknąć, sprawiając wrażenie bardziej zdolnego, niż chciał.
Zanim stworzenie zdążyło podjąć próbę przemówienia, Yuji zamknął oczy i uderzył przeklętego ducha z taką siłą, że usłyszał, jak syczała pod jego pięścią. Ten akt sprawił, że mężczyzna wciąż znajdujący się za nim nonszalancko klasnął w dłonie, aby uczcić najbardziej podstawowy wyczyn.
— Gratulacje. Właśnie wypędziłeś przeklętego ducha!
— Przeklęty duch — powtórzył Yuji, zły że ktoś go poniża, nie ważne czy to było zamierzone czy nie.
— Zgadza się. Przeklęte duchy to byty stworzone przez negatywne myśli i emocje ludzi. Nie wszystkie są aż tak żałosne, ale wygląda na to, że wykonałeś dobrą robotę, nie pozwalając żadnemu zagościć się w twoim małym sklepie. Jeśli wykazałbyś się taką czujnością do całej Japonii, to mam przeczucie, że byłbyś fantastycznym czarownikiem, Yuji-kun!
Czarownik? Ja? Wolałbym położyć się u stóp Sukuny i błagać o śmierć!— Dość tych bzdur o przeklętym duchach i czarownikach! Kim do cholery jesteś? I skąd znasz moje imię?!
— Jest na twojej plakietce.
Och. Yuji spuścił ze wstydem wzrok, a na jego twarzy pojawił się rumieniec.
Faktycznie tak było.— Jeśli chodzi o twoje pierwsze pytanie, jestem Gojo Satoru. Najsilniejszy czarownik na świecie. Przyszedłem do tego małego sklepu dla ciebie, Itadori Yuji, aby zabrać cię z dala od ulic i zrekrutować do szkoły Jujutsu jako mój uczeń w nadziei, że uczynię cię pełnoprawnym czarownikiem. W ofercie jest pokój i wyżywienie.
Zarozumiałość i zawyżone poczucie własnej wartości? Tak, to jest potomek klanu Sugawara. Co gorsza, samozwańczy tytuł
“najsilniejszego” prawdopodobnie był prawdziwy, jeśli posiadał technikę klanu “Bez granic” i “Sześć Oczu”. Jedynym ratunkiem było to, że ten Gojo nie był świadomy tego, kim dokładnie był Yuji, wciąż technicznie rzecz biorąc związany przysięgą złożoną swemu panu. Z drugiej strony mogło to się łatwo zmienić w każdej chwili…
Chwila.Yuji powstrzymał się od chęci walenia głową w blat z powodu swojego okropnego szczęścia, gdy jego spojrzenie na tę sprawę uległo odwróceniu.
— Chcesz mnie jako studenta? W szkole Jujutsu? —
W szkole, którą Sukuna przeklinał od wielu dni? W tej samej szkole, w której obecnie na terenie kampusu mieściła się jedna czwarta mocy mojego mistrza? I mam szansę od tak przejść przez jej bramę?— Zgadza się! A jeśli nadal martwisz się o pieniądze, zarabiasz na zadaniach, które zlecilibyśmy tobie jako studentowi. Czy to nie jest hojne z naszej strony?
— Gojo-san, przekonałeś mnie tym zarabianiem. — Yuji praktycznie skakał z radości. Nie tylko mógłby zaangażować się w tę tajną operację, ale mógłby nadal płacić za ich mieszkanie, zamiast sugerować Sukunie, aby pod nieobecność Yuji’ego zniżył się do ludzkiej pracy.
— Doskonale! Jeśli nie masz więcej pytań, to olejmy to stanowisko i rozpoczniemy proces rejestracji.
— Olać stanowisko? Gojo-san to porządny sklep. Poza tym nie mogę tak po prostu odejść, wciąż pracuję. — Poza tym, Yuji był na tyle lojalny wobec swoich współpracowników, że nie uciekłby w połowie zmiany. Musiał także wrócić do domu i przedyskutować tę nową sytuację z Sukuną, zanim wkroczy na terytorium wroga, a to z pewnością wymagało znacznie więcej planowania, niż mogło to zapewnić jedno popołudnie. — Najpierw powinienem przepracować tutaj te dwa tygodnie. Zwłaszcza, że jest to okres świąteczny i tłok będzie mniejszy dopiero po Nowym Roku…
— Nie mów nic więcej! — Gojo podniósł rękę, aby przerwać Yuji’emu. — Rozumiem. Święta są dla wszystkich pracowite.
— Dziękuję, Gojo-san. Naprawdę nie chcę teraz powodować stresu swoją rezygnacją.
— Jesteś takim słodkim chłopcem. — Czarownik sięgnął przez ladę, aby potargać włosy Yuji’ego, przez co ten wzdrygnął się pod wpływem nagłego dotyku.
Oddalając się, Gojo zatrzymał się przy słoiku stojącym na lodówce i wyciągnął paczkę czerwonych i białych cukierków, które mieli na sprzedaż.
— Pomyślałem, że będąc tutaj, powinienem dokonać przynajmniej jednego zakupu. Cukier dobrze stymuluje mózg.
Tak było? Czy to dlatego Sukuna tak szybko zjadał wszystkie jego ciasteczka?— W takim razie nabiję je na kasę.
— Jasne. I zatrzymaj te cukierki dla siebie i każdego, kto będzie chciał się nimi poczęstować. Na pewno odnajdę cię po świętach, więc nie opuszczaj miasta ani nic w tym stylu. — Słowa mężczyzny były wypowiedziane żartobliwym tonem, ale Yuji mógł je potraktować je jako jedynie ukrytą groźbę. Doprawdy, nie powinien tracić czujności w obecności żadnego czarownika, którego spotka w przyszłości, zwłaszcza tego.
— Naprawdę nie musisz…
— Nalegam! Uważaj na siebie, Yuji-kun!
Yuji niezdarnie mu pomachał, gdy mężczyzna odszedł, oddychając swobodnie dopiero wtedy, gdy czarownik był daleko poza jego zasięgiem. Będąc pewien, że był sam, Yuji podskoczył w cichej celebracji.
Pozostało tylko powiedzieć Sukunie, a takimi wiadomościami najlepiej było podzielić się osobiście.
OoO
— Co robisz ustami?
Yuji nie był w stanie wykrztusić odpowiedzi pośród zadławienia, gdy czubek cukierkowej laski wsunął się zbyt daleko w głąb jego gardła. Chichot jego współpracownika w niczym nie pomógł w ukryciu jego wstydu, gdy odkryto powiązanie między tym, jak lizał cukierka, a… i
nnymi czynnościami, zwłaszcza przed przekleństwem, które zdecydowało się zaszczycić swoją obecnością miejsce pracy Yuji’ego. Przydałoby się jakieś wcześniejsze ostrzeżenie.
—
Ja… Su… Sukuna-sama! — Yuji’emu w końcu udało się powiedzieć. — Sa… Sasaki pokazała mi, jak dzieciaki przekształcają te smakołyki w broń!
Małe, kłujące patyczki, które, jeśli zostały prawidłowo przekształcone, mogły przebić skórę. Łatwa w wykonaniu broń do samoobrony, jak to ujęła Sasaki, która najlepiej sprawdzała się w walce z niesfornymi klientami. Yuji wątpił, czy druga połowa tego stwierdzenia byłaby czymś, co ich menadżer by tolerował, ale cukierek smakował wyśmienicie, więc kim był, żeby narzekać?
—
Bronie?—
Sama? Sukuna i Sasaki odezwali się w tym samym czasie, podzielając swój sceptycyzm z różnych powodów. Jakby przerwanie klątwie w trakcie jego mówienia nie było już wystarczająco złe, Sasaki wykorzystała chwilową ciszę, aby zadawać kolejne pytania.
— Och! To musi być twój współlokator! — Jego współpracownica skrzyżowała ramiona na blacie i z zainteresowaniem spojrzała na Sukunę. — Jak możemy dzisiaj pomóc wielkiemu Lordowi Sukunie?
To był sarkazm, Yuji nauczył się tego tonu, obserwując, jak Sasaki rozmawiała z niektórymi klientami, którzy frustrowało ją bezgranicznie i nie było wątpliwości, że Sukuna również to rozpoznał. Aby uniknąć gwałtownej odpowiedzi swojego pana, Yuji chwycił Sasaki za ramiona i odsunął ją na bok, mając nadzieję, że odsuwając ją poza pole widzenia Sukuny, zostanie oszczędzona.
— Co się sprowadza do mojej pracy, Sukuna-sama?
— Powiedziałeś, że pójdziemy na kolację, kiedy będzie wolny od tej… pracy. Twoja zmiana się skończyła. Jestem
głodny.
Sukuna miał rację, zegar na telefonie Yuji’ego tylko to potwierdzał.
— Randka z kolacją? Urocze! — Odwdzięczając się Yuji’emu za przepychanie jej, Sasaki okrążyła go i wypchnęła zza kontuaru w stronę drzwi. Robiąc to, szepnęła mu do ucha: — Czy on nie jest wymagający? Ale nadal będę ci kibicować, jeśli to właśnie lubisz. Już przejęłam zmianę,
więc możesz iść!
Yuji nie miał pojęcia, o czym Sasaki mówiła, ale mimo wszystko skinął głową i pomachał jej na pożegnanie. Zastanawiał się, czy nie zapytać Sukuny, ale klątwa nie wykazywała zainteresowania wybrykami jego współpracownika. Jego pan był już za drzwiami, zmuszając Yuji’ego do nadrobienia zaległości, chociaż z tej dwójki to Yuji był tym, który lepiej znał drogę do ich ulubionej restauracji Yakiniku.
Choć spacer był krótki, pogoda pogorszyła się, gdy wzięli pierwszy zakręć. Prognoza na dzisiejszy dzień zapowiadała występowanie sporadycznych opadów i jak dotąd się sprawdzała. Niestety, powietrze nie było wystarczająco zimne, aby utrzymać śnieg, pozostawiając ich z deszczem wymieszanym ze śniegiem, który zaczął przenikać ich ubrania.
Żadne z nich nie chciało jeść w mokrym odzieniu, a Yuji zostawił parasol w domu, co skłoniło ich do ukrycia się pod pierwszą markizą, którą napotkali, aby przeczekać opad. Yuji poczuł irytację klątwy po samej jej przeklętej energii, ale skrzyżowane ramiona Sukuny i jego grymas wzmocniły tylko to uczucie.
Przynajmniej Yuji miał teraz sposób, aby to zmienić. Czując się dość dumny, Yuji stanął przed Sukunę, aby wręczyć mu jego prezent.
— Dzisiaj wzięto mnie za początkującego czarownika. — Spojrzenie Sukuny skierowało się w jego stronę. Daleko mu było od odzwierciedlenia szczęśliwej postawy Yuji’ego, która wciąż była widoczna. — Przyłapano mnie na zabiciu robaka. Oczywiście udawałem ignoranta, który potrzebuje odpowiedzi. Moje kłamstwa zadziałały i ze względu na mój “potencjał” zaoferowano mi szansę studiowania w szkole Jujutsu.
—
Ty co?— Po świętach zostanę eskortowany na teren szkoły przez samego Gojo Satoru.
Klątwa otworzyła szerzej oczy. Była to niewielka oznaka całkowitego szoku, ale wystarczająco, aby ujawnić, jak umysł Sukuny już pracował nad tym, co sugerował jego podwładny. Możliwość infiltracji szeregów czarowników, a następnie zbadanie podziemi szkoły w poszukiwaniu palców swego pana. Świadomość, że mieli czas na zaplanowanie tego, czyniła tę wiadomość jeszcze słodszą.
Kiedy Sukuna w końcu przemówił, zrobił to po tym, jak chwycił oba policzki Yuji’ego w dłonie i przyciągnął swojego wyznawcę bliżej, aby wyszeptać prawdziwą pochwałę, która rzadko wychodziła z jego ust.
— I dlatego jesteś moim ulubieńcem, Yuji.
Ulubieniec Sukuny…Zanim Yuji mógł naprawdę rozkoszować się pochwałami swojego pana, jego myśli przerwała mała grupa przechodzących obok dziewcząt, chichoczących do siebie, patrząc na miejsce, gdzie stali Yuji i Sukuna. Nie mogąc zignorować tego, co uznali za tak zabawne, Yuji podniósł wzrok, a Sukuna poszedł za jego przykładem. Yuji zamarł z przerażenia na widok dekoracji wiszącej nad ich głowami.
Jemioła.
Poczuł już pojawiający się rumieniec na policzkach, spowijający całą jego twarz, czyniąc go tak czerwonym, jak wstążka, która przetrzymywała gałązkę. Teraz nie można było tego zignorować. Sukuna już patrzył na niego, szukając wyjaśnienia, dlaczego dziewczyny wtrącały się w ich sprawy.
— Co to jest? — Nie pomagało to, że klątwa nadal delikatnie trzymała jego policzki, uniemożliwiając Yuji’emu ukrycie się za kołnierzem kurtki. — Kolejna bezsensowna dekoracja świąteczna?
— Ta… Tak. Coś w tym stylu. To naprawdę nie jest takie ważne…
— Kontynuuj. — Sukuna trzymał Yuji’ego, nie pozwalając mu się poruszyć ani o milimetr. — Tak bardzo chciałeś wyjaśnić wszystkie najdrobniejsze szczegóły swojego nowo odkrytego zainteresowania, więc dlaczego się powstrzymujesz? I właśnie wtedy, gdy jestem bardzo zainteresowany znaczeniem tej rośliny.
Yuji przełknął ślinę. Choć było to okropne, pomyślał o skłamaniu. To byłby tylko mały pretekst, aby umożliwić im odejść od roślinny, zanim inni przyjdą, oczekując przeprowadzenia rytuału. Ale Sukuna wiedział, zawsze wiedział, kiedy Yuji kłamał. Klątwa niemal na pewno wyczuł pod swoimi opuszkami palców przyspieszone bicie serca swojego podwładnego. Yuji nie mógł podać żadnej odpowiedzi poza prawdą.
— Czy… czytałem, że ta roślina rzuca klątwę na każdego, kto pod nią stoi. Trzeba… pocałować się, aby została zaspokojona.
Bardzo przepraszam, Sukuna-sama, powinienem być bardziej czujny…— Przepraszasz? — Sukuna pochylił się, a ich czoła praktycznie się stykały. — Być może powinieneś, ale na razie…
Klątwa zbliżyła się i zanim Yuji zorientował się, Sukuna objął usta Yuji’ego swoimi. Yuji miał wrażenie, że czas się zatrzymał. Energia promieniowała z miejsca, w którym się spotkali. Sukuna nabrał powietrza płuc Yuji’ego, tak jak zrobił to z siłą Yuji’ego, gdy jego nogi ugięły się pod nim i upadł do przodu, zmuszając swojego pana do złapania go podczas kontynuowania ich pocałunku.
Yuji nie mógł w to uwierzyć. Jego umysł był odrętwiały, zszokowany opieką, jaką okazywała mu klątwa, zachowując się tak niepodobnie do siebie w porównaniu z niezliczonymi ofiarami, które jego mistrz przyjmował, a jakich Yuji był świadkiem.
Zawsze zaczynał od ust, aż nic nie pozostało…Jednak tutaj wydawało się, że nie będzie tak samo. Yuji miał cel do spełnienia i Sukuna dopilnuje, aby został on spełniony.
Kiedy klątwa uznała, że została usatysfakcjonowana i rozstali się, to Sukuna wciąż trzymał Yuji’ego w pionie, utrzymując ich ręce splecione, gdy fala emocji ogarniająca umysł Yuji’ego uspokajała się.
— Potraktuj to jako prezent za wykonanie tak dobrej roboty.
Mój lojalny Yuji… — Sukuna zrobił jeden krok, a potem drugi, szczęśliwy, że Yuji nadal był w stanie za nim podążać, nawet jeśli wymagało to odrobiny namawiania. — Chodź. Deszcz przestał podać. Mamy wiele do omówienia.
— O…. oczywiście, Sukuna-sama.
KoniecUwagi:— Yuji w 100% nie chciał mieć nic do czynienia z Gojo w chwili, gdy wszedł do sklepu. Przepraszam, sensei, ale ten Yuji jest zwolennikiem Sukuny przez cały czas na tej osi czasowej.
— Wszyscy inni wiedzą, że Yuji jest w związku, ale nie on. Sukuna był tego świadom i prawdopodobnie powstrzymywał się od skrzywdzenia Sasakiego, ponieważ ona również kibicowała SukuIta XD.
— Wyobrażam sobie, że gdyby ta historia miała być kontynuowana, Yuji musiałby w dalszym ciągu udawać normalnego, miłego człowieka, zadając coraz więcej istotnych pytań. “Hipotetycznie, gdzie można znaleźć niebezpieczne przeklęte przedmioty, które trzyma się pod kluczek i z dala od ogółu społeczeństwa? Pytam dla przyjaciela…”