~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI] Empty
PisanieTemat: [Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI]   [Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI] EmptyCzw 28 Gru 2023, 08:42

Tytuł: Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje
Oryginalny tytuł: Pretend You See Me As The Veil I Wear
Autor: Cogni_Diss
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira
Beta: Nie mam
Ostrzeżenia: Spoiler do rozdziału 212
Link: https://archiveofourown.org/works/44745409

Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje


Wszystko, o czym myślało jego naczynie, to Fushiguro Megumi.


Fushiguro to.

Fushiguro tamto.

Muszę zaryzykować życie, aby Fushiguro był bezpieczny! Musimy uratować jego siostrę! O nie, klątwa we mnie coś planuje, więc lepiej spędzę każdą chwilę na myśleniu o Fushiguro Megumi i o tym, jak zapewnić mu bezpieczeństwo wszelkimi niezbędnymi środkami, nawet jeśli będę musiał znów pozwolić się zabić! Bo jestem ofiarnym idiotą!


Sukuna uznał cały ten akt za obrzydliwy. Zakłopotanie i odraza z drugiej ręki były równie powszechne, klątwa nie mogła tego znieść.


Dlaczego nawet wtedy, gdy domniemane zagrożenie dla życia jego “drogiego przyjaciela” mieszkało w nim, Yuji nie poświęcał Sukunie więcej niż pobieżnej myśli? Cóż, poza momentami gdy masa niepokoju i poczucia winy, które zatykały przestrzeń między uszami jego naczynia narastała zbyt mocno, by można było ją zignorować.

Klątwa nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego bachorowi tak bardzo zależało na zniszczeniach, jakie Sukuna wyrządziła w Shibuyi. Cała ta sprawa była ekscytująca. Stanowiąca rozrywkę. Wspaniałe ćwiczenie przypominające jego dawno nieużywane techniki i pokazujące moc, która była na wyciągnięcie ręki. Moc, która mogłaby być znacznie bardziej użyteczna, gdyby jego naczynie było bardziej akceptowalne w każdym aspekcie jego egzystencji, aby dorównać Sukunie, ale no cóż, co można począć?

Przynajmniej jego twarz była urocza, zwłaszcza kiedy była wykrzywiona w przerażeniu i mokra od łez, które mogły popłynąć jeszcze bardziej z jego szeroko otwartych oczu.

Co dziwne, nie był to wyraz twarzy, który był najdroższy Sukunie. Był to jeden, który mógł tylko uchwycić przez chwilę w odbiciach luster, okien lub na ekranie telefonu, gdy jego naczynie uruchomiało urządzenie. Twarz pozbawiona oznak klątwy, promienny uśmiech, który dzielił się z niezasługującym na to światem. Prawie zawsze towarzyszyło temu radosny śmiech, który wdzierał się do głowy Sukuny.

Sukuna być może nigdy nie doświadczył tego wyrażenia w szczerych intencjach, ale byłby przeklęty, gdyby ktoś inny został obdarowany tym, co słusznie należało do niego.

Frustracja, jaką odczuwała klątwa, nie kończyła się tylko na tym. Ta irytacja sięgała głęboko, coraz głębiej wbijając się w jego nieomylną istotę. Nieustanny potok myśli i nieszczęść, które skupiały się na innym… - na tym pionku. Być drugim nawet wtedy, gdy nienawiść, jaką odczuwało jego naczynie, powinna z łatwością zastąpić takie uwielbienie…


Ale nieważne.


Istniało rozwiązanie pozwalające skierować wzrok jego naczynia we właściwym kierunku, nawet jeśli potrzebny był oszukańczy akt, by złagodzić tę zmianę kierunku… Bachor powinien uznać to za prezent. Jeden minutowy akt życzliwości, który ostatecznie przyniósłby korzyści klątwie o wiele bardziej niż wiele innych iteracji tego planu, który stworzył w niedoskonałym więzieniu swojego naczynia.

Wystarczyłaby mu minuta.

Zawładnięcie Megumi było ryzykowne. Ale ryzyko było obliczone i przeliczane w kółko, aby zapewnić korzystny wynik, pomimo tego, jak elementy w końcu trafiły na swoje miejsce. Frustracja na bok, to właśnie ten chłopiec i umiejętność, którą posiadał, były kluczem do jego prawdziwego zmartwychwstania. Aby jeszcze raz odzyskać pierwotną formę i tę moc, której przesiąknięta była klątwa… Teraz bardziej niż kiedykolwiek cel Sukuny był zagrożony.


Bachor.


Jego naczynie nadal się gapiło. Usta miał otwarte, dolna warga drżała, gdy próbował coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobyło się żadne słowo. Jeszcze nie. Jego spojrzenie przesuwało się po całej twarzy Megumi - twarzy Sukuny - śledząc każdą nową linię, która teraz ją zdobiła.

Gniew był pierwszą emocją, która przebiła się przez szok Yuji’ego. Dłonie zaciśnięte w pięści, które znów były tępą bronią, bez ani grama przeklętej energii płynącej przez nie. Świadomy tego, bachor mimo wszystko zamierzył się w twarz Sukuny. Jego pięść z łatwością została złapana przez klątwę.

Czyn był przewidywalny. Podobnie jak drugi zamach wymierzony w coś, co powinno być przeponą Sukuny. Druga próba również się nie powiodła, ale podczas gdy klątwa oczekiwała, że Yuji wyrwie się z jego uścisku i spróbuje ponownie, ponieważ jego charakterystyczny upór powinien go pchnąć do czegoś takiego, bachor nie zrobić nic podobnego.

Sukuna trzymał obie jego pięści, szydząc z chłopca, by spróbował ponownie, tylko po to, by jego naczynie spuściło głowę. Ręce mu się trzęsły, a oddech był chwiejny, gdy walczył wybierając między dwoma ścieżkami. Czy stawić czoła przytłaczającej sile przed nim, czy też uciec. Żadna opcja nie pasowała do tego, że bachor spuścił głowę. Słabe skomlenie wyrwało się z ust naczynia, poprzedzając jego żądanie.


Uwolnij go.


Słaby.

Żałosny.

Żałośnie nudny.

Cały jad, który powinien był zabarwić te słowa, zniknął, pozostawiając to, co powinno być żądaniem, skromną prośbą o litość klątwy. Jego naczynie wiedziało, gdzie stoją w tej grze, która toczyła się tuż przed nim, o ogromnej różnicy mocy między nimi. Nadal żył i oddychał zgodnie z wolą Sukuny i nic nie można było zrobić, aby wpłynąć na wydarzenia, które już zostały wprawione w ruch.

— Dobrze się bawiłeś swoimi małymi planami walki z tym wielkim planem, którego wszyscy jesteśmy częścią. Ale zostałeś oszukany, a twoje cele zostały pokrzyżowane. Nie jesteś nawet blisko osiągnięcia wszystkiego, co sobie zaplanowałeś. — Sukuna puścił ręce Yuji’ego, kpiąc, gdy opadły po bokach nastolatka.

Uwolnij go. Dam ci wszystko, czego zapragniesz. Ale proszę, nie Fushiguro…!

Sukuna nadal mówił tak, jak zamierzał, pomimo próśb bachora.

— W takim razie nadszedł czas, żebyś w końcu zrobił to, co mówię i być może pozwolę temu ciału żyć.

Szczerze mówiąc, klątwa nie dbała o to, co się z nim stanie, po tym wszystkim, co zostało powiedziane i zrobione, ale jeśli sprawiłoby to, że jego naczynie będzie współpracowało, niech tak będzie. Poza tym nigdy nie określił, jak długo pozwoli Megumi żyć, gdy odzyska swoją pierwotną postać. Jeśli to ciało nie mogło poradzić sobie ze skutkami ich separacji, to nie był jego problem do rozwiązania.

Yuji otworzył usta, jakby chciał zaprotestować, tylko po to, by zacisnąć zęby na sytuację, w której się znajdował.

Akt był tak bliski porozumienia, jaki tylko mógł otrzymać Sukuna. Niezobowiązujący i pełen kpiącego gniewu, który zdradzał wyraz klęski, który wciąż malował się na twarzy jego naczynia. Nie było już sposobu, by powiedzieć, jakie myśli kłębiły się w głowie Yuji’ego, ile wyzwisk wymierzono w jego imię ani jakie młodzieńcze akty buntu zaczął rozważać, gdy nadarzy się do tego okazja.

Sukuna złapał się na tym, że prawie tęsknił za tą lawiną myśli, które wytwarzało jego naczynie, ale szansa na negocjacje z nim pod ich nieobecność mogła okazać się interesująca.

Rzut oka na miasto z ich punktu obserwacyjnego dowiódł, że pod spodem świat był cichy. Ten oszust już dawno uciekł, a tak zwany Anioł leżała nieprzytomna na ziemi. W odpowiednim czasie będzie miała do odegrania swoją rolę, ale na razie nie było potrzeby pozostawania dłużej na tych dachach.

— Czas ruszać, bachorze.

— Ale co z…

Zapomnij o nich.

Sukuna odgarnął włosy do tyłu, stwierdzając, że niektóre kosmyki były bardziej buntownicze niż inne. Pozwolił jednak ułożyć się im, jak chciały przy drobnej irytacji, pragnąć wrócić na poziom ulicy i rozpocząć poszukiwania Uraume. Po zniesieniu ograniczenia ruchu nie miało znaczenia, w jakiej kolonii się znajdowali. Nic nie stałoby na przeszkodzie klątwie i losowi, który skrupulatnie ustalił.

Bachor uważał jednak, że był subtelny w swoich wysiłkach, by opóźnić to, co nieuniknione. Jeśli Yuji lub Megumi nie powrócą do grupy, jeśli Tsumiki nie wyjdzie z uboju zgodnie z planem, reszta ich wesołej bandy odmieńców z pewnością zwróci na to uwagę. Może rozejrzą się po okolicy i odkryją okropną prawdę, która na nich czekała.

Chociaż klątwa nie spuszczała wzroku ze swojego naczynia, nie oznaczało to, że zwolnił kroku, ponieważ Yuji nie przyspieszył swojego.

— Pamiętaj Shibuyę, bachorze. — Sukuna wygiął głowę do tyłu. Jego cierpliwość, choć wystarczająco wielka, by tolerować wiele, musiała się kiedyś skończyć. — Jeśli zobaczę choć ślad tych czarowników albo tego obrazu śmierci, pozbędę się ich bez wahania.

To wystarczyło, by zachęcić bachora do nadrobienia zaległości. Grymas na twarzy jego naczynia był niebiański, wywołując u Sukuny szeroki uśmiech, gdy klątwa chwyciła go za rękę, aby poprowadzić go w dowolnym kierunku, jaki uzna za stosowny.

Tym razem jego naczynie próbowało się uwolnić.

Sukuna zacisnął mocniej swój uścisk, a jego gniew narastał.

Następnie Yuji szarpnął się do tyłu, tylko po to, by klątwa pociągnęła go do przodu i ścisnęła dłoń bachora tak mocno, że można było usłyszeć dźwięk miażdżonych kości. Ostrzeżenie, aby nie próbował tego ponownie.

— Nigdy cię nie zrozumiem. — Klątwa przyciągnęła go do siebie, zmuszając Yuji’ego do potknięcia się i znalezienia blisko, aby móc szepnąć mu do ucha. — Powinieneś być wdzięczny, że w końcu dostałeś to, za czym tęskniłeś.

— Wdzięczny? Dlaczego miałbym być wdzięczny… Nie… nie rozumiem.


Jaki sens miało udawanie ignorancji?


— Och, z pewnością powinieneś. Jestem w tobie od miesięcy, bachorze, nie ma między nami tajemnic.

Sukuna objął ramieniem talię swojego naczynia, zatapiając palce w materiale ubrania, by zakotwiczyć nastolatka w miejscu. Każde wzdrygnięcie powodowało, że klątwa wbijała je mocniej, aż jego pazury przebiły skórę pod spodem, zmuszając go do posłuszeństwa.

— Trzymasz go tak bez obawy przed odrzuceniem. Czujesz dotyk jego skóry na swojej własnej…

Przycisnął grzbiet dłoni swojego naczynia do policzka swojego tymczasowego ciała, dając bachorowi pozwolenie na dotknięcie miękkiej skóry i delikatnych rysów, w które wpatrywało się jego naczynie, gubiąc się w myślach. Bachor był ciepły tam, gdzie otaczający go świat był zimny i gorzki, przez co perspektywa rozstania była jeszcze trudniejsza do pojęcia.

Niestety jego naczynie nie wykazało należytego uznania, zamierając dopiero po nawiązaniu połączenia.

Przestań.

— Hm? To słowo nie ma żadnego znaczenia, gdy pochodzi od ciebie.

Sukunu zabrał swoje ramię z talii Yuji’ego, aby podnieś podbródek jego naczynia czubkiem swojego palca.

— Czy… czy nie spieszyłeś się…?

— Fantazjowałeś o tym. Ani razu nie wahałeś się w swoich snach, więc dlaczego robisz to teraz?

Sukuna…

— To ciało tego chce. Chciał tego od dnia, w którym się poznaliście. Jakie to okrutne z jego strony, że nikomu nie powiedział. — Jego delikatny dotyk przekształcił się w zaciśnięcie dłoni wokół szczęki jego naczynia. Ich czoła przywarły do siebie, dwie pary karmazynowych oczu wpatrywały się w złoty zestaw, w których były widoczne szalejące emocje. Oddech Yuji’ego był odczuwalny na jego ustach, a jego drogie naczynie musiało wykonać jedną prostą komendę. — Przyjmij swojego kochanego Megumi’ego, bachorze, zanim zapewnię, że to się nigdy więcej nie powtórzy.

Wahając się, ale ostatecznie nie chcąc być świadkiem dalszych szkód wyrządzonych przez jego decyzje, jego naczynie przycisnęło swoje usta w czymś, co miało być małym i niewinnym pocałunkiem. Ale Sukuna nie pozwolił mu tak łatwo odejść. Nie, kiedy mógł z łatwością utrzymać bachora w miejscu i wyssać powietrze z jego płuc. Rozchylił jego wargi językiem i delektował się słodkim smakiem jego ust zmieszany z solą z łez spływających mu po policzkach.

Ten akt miłości nie był dla niego, ale Sukuna się tym nie przejmował. Ten pocałunek był pierwszym jego naczynia, ponieważ nie posiadał wspomnień o innym. Pocałunek dla Sukuny, który żałował, że nie zaznał w swojej oryginalnej formie tylko za pomocą tego pionka. Ale był cierpliwy przez tak długi czas, w takim wielu sprawach.


Sukuna mógł sobie pozwolić na impulsywność tylko ten jedyny raz.


Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [Jujutsu Kaisen][T][M] Zabijanie nudy [SR/YI]
» [Jujutsu Kaisen][T][NZ] Mam ciebie dość [SR/YI](2/5)
» [Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI]
» [Jujutsu Kaisen][T][Z] Ty i ja przeciwko klątwie zwanej Bożym Narodzeniem [SR/YI] (2/2)
» [Naruto][Z] Miłość, która przywróciła mnie do życia [AnS/De] [3/3]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: