~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI]

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI] Empty
PisanieTemat: [Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI]   [Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI] EmptySob Mar 09, 2024 7:24 pm

Tytuł: Wspomnijmy tę mroźną zimową noc
Oryginalny tytuł: Reminisce On This Cold Winter Night
Autor: Cogni_Diss
Zgoda na tłumaczenie: Jest
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/52537879

Opowiadania z okresu Heian część 1
Opowiadania z okresu Heian część 2
Opowiadania z okresu Heian część 3


Wspomnijmy tę mroźną zimową noc

Sukuna siedział z nogami luźno skrzyżowanymi przed sobą, a jedna z jego czterech rąk opierała się o drewnianą podłogę engawy, aby zrównoważyć swój ciężar. Był właśnie w trakcie nalewania drugiej filiżanki herbaty, gdy z wieczornego nieba zaczął spadać miękki, puszysty śnieg.

Od południa naciągały szare chmury. Śnieg był oczywistym produktem ubocznym ich przybycia, ale jego ilość oraz to, jak ciemne stawało się niebo, gdy pozostało jeszcze trochę dnia, pozostawiły posiadłość i otaczające ją tereny pod wczesną osłoną ciemności. Latarnie zawieszone na zewnątrz budynku zapewniały stały, ciepły blask pod miejscem, w którym spoczywała klątwa, ale prawdziwym źródłem ciepła, które powodowało topnienie każdego płatku śniegu, zanim dotarł do podłogi engawy, było palenisko palące się jasno za klątwą. Ekrany shoji w dużej sali pozostawiono otwarte, aby ciepło mogło dotrzeć do miejsca, w którym przebywała klątwa, tworząc komfortową atmosferę, w której można było zanurzyć się w ciszy zimowej nocy.

Przynajmniej panowałaby cisza, gdyby nie młoda hybryda, która zostawiła swój napój do ostygnięcia i zaczęło uderzać ręką jego ogon. Ogon leżący płasko na ziemi z końcówką machającą tam i z powrotem, co powinno być oczywistą oznaką irytacji na wybryki malucha. Ogon Sukuny mógł stanowić nowość ze względu na swój rozmiar w porównaniu z ogonem chłopca. A może był to sposób w jaki przewidywał każdą próbę rzucenia się na niego i siłowania z nim, unikając jawnych pragnień młodego tylko po to, by kilka sekund później wrócić na swoje pierwotne miejsce. Ten wzór ostatecznie przedłuży pozorną grę, która rozpoczęła się między nimi, chyba że klątwa zacznie warczeć i skarci malucha za dręczenie go. Więcej niż raz ta myśl przeszła przez głowę Sukuny, ale nawet gdy jego uszy drgały z irytacji, nie zrobił tego.

Pozwolenie młodemu tak łatwo zajść mu za skórę byłoby po prostu wstydem, biorąc pod uwagę to, kim był. Król zarówno przekleństw, jak i bestii miał dość cierpliwości, aby poradzić sobie z jednym dzieckiem, którego energia przyćmiewała jego w najdziwniejszych porach dnia.

— Bachorze.

Uszy wspomnianego bachora położyły się płasko na głowę, chowając się w niesfornych włosach, zanim młode odwróciło się i stanęło twarzą w twarz z przeklętą hybrydą.

— Jaki interes masz z moim ogonem?

— Ech… — Zamiast przyznać, że instynkt zwyciężył, młode zacisnęło dłonie i odpowiedziało: — Jest mi trochę zimno, a twój ogon wygląda tak ciepło i puszysto, więc pomyślałem…

— Jest ci zimno? — Sukuna zaśmiał się. Czy szaty, które zapewnił i ogień nie wystarczyły? Z drugiej strony mały ogon dziecka owinął się mocno wokół jego nogi, żeby nie drżeć… — A co z twoim napojem?

— Też jest zimny.

— Oczywiście, że tak.

Wolną ręką Sukuna chwycił irytującego młodego za tył kosode i posadził go sobie na kolanach. Jego własne szaty musiały jedynie zostać nieco bardziej rozchylone, niż dotychczas, aby odsłonić klatkę piersiową hybrydy. Obi owinięte ciasno wokół jego talii zapobiega dalszemu uciekaniu malucha z pola widzenia, gdy było schowane w jego ubraniach, co w żaden sposób nie gwarantowało, że chłopiec nie znajdzie powodu do narzekania na zimno po raz drugi tej nocy.

Ponieważ Sukuna wciąż był cierpliwy i chętny do dania drugiej szansy, sięgnął po porzucony kubek, który zostawił maluch. Wyrzucił jego zawartość na śnieg, po czym podał świeżą filiżankę herbaty młodemu przytulającego się do jego piersi wraz z ostrzeżeniem:

— Nie zmarnuj tego. I nie wylej na mnie ani kropli, bo wrzucę cię do tego stawu.

Aby upewnić się, że jego groźba była oczywista, Sukuna wskazał na staw, o którym mówił. Nie było jeszcze wystarczająco zimno, aby warstwa lodu na wierzchu była wystarczająco gruba, aby utrzymać ciężar młodego, co oznaczało, że na malucha czekałaby jedynie lodowa kąpiel, gdyby klątwa spełniła swoją groźbę.

Jednak młody nie był świadomy, że prawdopodobieństwo tego było znikome, ale nikt inny nie musiał o tym wiedzieć poza samym Sukuną.

— O… okej.

— Tsk.

— Dziękuję, Sukuna-sama.

Sukuna nie rozumiał, dlaczego tolerował tego bachora bardziej niż cokolwiek innego, co tak łatwo zachodziło mu za skórę. Z drugiej strony wystarczyło, że spojrzał na uszy na czubku głowy młodego i porównał je z własnymi. Nieważne, ile razy to zrobił, nie można było zaprzeczyć, że łączyła ich więź natury.

OoO

Ryomen Sukuna nie urodził się jako typowa hybryda. Jego przodkiem był tygrys, co było oczywiste po jasno pomarańczowym futrze i czarnych paskach na uszach i ogonie. Hybrydy były już na początku rzadkością wśród populacji, ale urodziwszy się z dodatkowymi cechami - dwiema parami oczu, ramionami, a nawet drugimi ustami na brzuchu - Sukuna zyskał etykietę kogoś więcej niż tylko bestii wśród mężczyzn. Był potworem.

Jego narodziny nie podważyły oczekiwań, jakie inni podkładali w stosunku do jego rodzaju, ani nie zwiastowały nowej ery, w której strach rządził zabijaniem mieszańców o tym samym zwierzęcym pochodzeniu. To właśnie stało się z życiem Sukuny, potworem, którego chciał ucieleśnić i wyzwaniem, według którego żył, aby bez wyrzutów sumienia brać wszystko, co mu się podobało… To właśnie zapoczątkowało upadek tych, z którymi miał okazywać pokrewieństwo.

Czarownicy i osoby niebędące czarownikami przekonały się, że ich roszczenia do bycia na szczycie świata były kruche. To ich ujawniona słabość skłoniła ich do zjednoczenia się i zobaczenia, jak nowy wybrany wśród innych wróg zostaje usunięty z ich oczu, pozostawiając liczne hybrydy tygrysie błagające o litość lub uciekające na margines społeczeństwa. Ani razu Sukuna nie kiwnął palcem, żeby im pomóc. Gdyby te hybrydy były wystarczające silne, przetrwałyby same i zwyciężyłyby przeciwko przeciwnościom losu.

Jednak za każdym razem żadnemu z nich się to nie udało.

A po kilku latach odwetu w obawie, że rozproszony ród tygrysów wyda na świat kolejnego potwora, Sukuna pozostał jedyną hybrydą. Jedyną bestią, na którą nie można było polować. Nigdy ten akt nie przeszkadzał bestii zmienionej w klątwę ani nie stało się to problemem, który zajmował jego umysł, gdy kontynuował życie, które sobie wypracował. Sukuna spodziewał się, że jego uczucia w tej kwestii nigdy się nie zmienią, a jednak w pierwszych dniach zimy został wystawiony na próbę, gdy po raz pierwszy od wieków podróżował samotnie.

Rozstali się z Uraume kilka dni wcześniej. Jego najbardziej lojalny sługa miał do załatwienia w jego imieniu ważne sprawy, dlatego zgodzili się spotkać w późniejszym terminie w posiadłości Sukuny. W tym czasie Sukuna pozwolił sobie na trochę wędrowania podczas swojej podróży do domu, podążając dowolną ścieżką, która mu się podobała, dopóki nie znudziła go monotonia podróży.

Ostatnim punktem orientacyjnym na jaki natknął się na północnych drogach, była niespodziewana wioska ukryta w górskiej przełęczy, której jeszcze nie przemierzał. Chociaż niewiele wiedział o ludziach żyjących w tej wiosce, jej mieszkańcy usłyszeli odpowiednią ilość plotek, aby wiedzieć o nim wystarczająco dużo, witając przeklętą bestię, choćby po to, by udobruchać ją, aby ich osada nie zmieniła się w popiół z powodu jej kaprysu. Złożono mu ofiary z jedzenia i pokazano miejsce spoczynku, i w ten sposób Sukuna znalazł się w skromnym domu, nie mając nic do roboty poza pozwoleniem swoim kończynom odpocząć, zanim osiągnęły swój limit podczas nieprzerwanej podróży.

Po zachowaniu osób, którym powierzono zadanie obsługi nagłego gościa w wiosce, było jasne, że Sukuna nie był mile widziany. Takie opinie nie miały jednak większego znaczenia, chyba że były jawnie pokazywane jako oznaka braku szacunku, ale wydawało się, że ta wioska wiedziała lepiej, żeby nie wyrywać się poza szereg i nie rzucać mu wyzwania. Co więcej, Sukuna po prostu nie miał dość energii, by przejmować się tymi, którzy ośmielili się spojrzeć w jego stronę. Przynajmniej w to wierzył, dopóki nie zobaczył posiadacza pary złotych oczu, chowającego się za rogiem innego budynku, próbującego dostrzec klątwę.

Machając pazurami Sukuna przywołał dziecko. A kiedy maluch rozejrzał się, aby upewnić się, że nie zobaczą go inni mieszkańcy wioski, pobiegł w pobliże tymczasowej rezydencji Sukuny. Hybryda nie mogła się zdecydować, czy dziecko było odważne, czy głupie.

— Kto pozwolił ci patrzeć na mnie?

W chwili, gdy Sukuna zaczął mówić, chłopiec podniósł głowę, aby spojrzeć na klątwę przez mocno nasunięty słomkowy kapelusz. Dopiero gdy całe zdanie dotarło do uszu chłopca, ten szybko się zdenerwował i spuścił wzrok.

— Ni… nikt.

— Dlaczego więc spędziłeś cały ten czas na gapieniu się?

Bezczelność, niezależnie od wieku, powinna być karana. Jednakże Sukuna był na tyle znudzony, że wysłuchałby jakiejkolwiek wymówki chłopca usprawiedliwiającej jego zachowanie.

— Um… To… um… — wyjąkał chłopiec. — Nigdy wcześniej nie widziałem innej tygrysiej hybrydy.

Innej tygrysiej hybrydy? Z pewnością stały się one obecnie rzadkością.

— Gdzie widziałeś kogoś takiego oprócz mnie?

Sukuna pochylił się bliżej, gdy zadawał pytanie, górując nad dzieckiem, nie zmuszając się do wstania.

Teraz, gdy rozmawiali o hybrydach, nos Sukuny drgnął, gdy zauważył, że dzieciak pachniał… inaczej.

Z pewnością nie był człowiekiem. Biorąc pod uwagę obecną sytuację społeczną, nie było zaskoczeniem, że jakakolwiek hybryda ukrywała swoje zwierzęce cechy w obawie, że jej przodkowie będą następnym celem, jeśli nie mieli żadnego związku z ważniejszymi klanami czarowników. Klątwa uznała ten czyn za haniebny. Przyznanie się do słabości, duch prawdziwego nieudacznika, co doprowadziło go do sięgnięcia po kapelusz dzieciaka, gdy bachor zamilkł, nie chcąc nic mówić. Jego zamiarem było odsłonięcie kłamliwej hybrydy, a jednocześnie lepsze odczytanie wyrazu jego twarzy, ale kiedy kapelusz zsunął się z głowy chłopca… Cóż, Sukuna wkrótce również przybrał wyraz zdumienia, zaskoczony z zupełnie innego powodu niż bachor.

Nie był przygotowany na to, że w tej wiosce znajdzie zestaw okrągłych uszu, takich jak jego własne, przyczepionych do kogoś młodego. Albo w ogóle.

— Ty… Nie powinieneś tego zdejmować!

Mały bachor wrzasnął, po czym podskoczył chwytając skradziony kapelusz, szybko wciskając go mocno na głowę, po czym odbiegł tak daleko, na ile pozwalały mu jego krótkie nóżki. Jęki, które wydawał, wraz z jego łzami, były zbyt zabawne, aby je zignorował, co skłoniło Sukunę do wstania ze swojego miejsca i podążenia za zapachem młodego na obrzeża wioski, aż klątwa znalazła zniszczony dom, w którym się ukrywał.

Łagodne zainteresowanie sprawiło, że Sukuna poruszał się spokojnie, a powolne i pewne kroki dobrze się sprawdziły, aby jeszcze bardziej nie spłoszyć młodego, kiedy przeszedł przez zakryte plandeką wejście. Zajrzenie do środka ujawniło, że pomieszczenie było w większości puste i pozbawione czegokolwiek poza niezbędnymi rzeczami. Dwa prowizoryczne łóżka zajmowały tylny róg, osłonięte podartą przegrodą, uniemożliwiającą Sukunie dostrzeżenie czegokolwiek poza sylwetką małego młodego chowającego się pod kocem po drugiej stronie.

Sukuna nie czekał, aż zostanie zaproszony do środka. Nie czuł potrzeby czekania na pozwolenie, ani nie zawracał sobie głowy ogłoszeniem swojego przyjścia słowami, gdy zamiast tego zrobił to odgłos jego kroków.

To był dzień, w którym Sukuna dowiedział się, że młode skulone poza zasięgiem wzroku nazywało się Itadori Yuji. A jego dziadkiem, do którego maluch pobiegł po schronienie, był Itadori Wasuke. Stara hybryda była chora i przykuta do łóżko, więc nie było potrzeby zakrywania swoich tygrysich cech, gdy nikt nie chciał odwiedzić domu chorego.

Odkrycie, że mieszkały tutaj nie jedna, a dwie hybrydy było ciekawym doświadczeniem i to była jedyna reakcja Sukuny.

— Musisz być tym widmem o dwóch twarzach.

Wasuke rozmawiał z Sukuną bez szacunku do jego osoby, praktycznie plując słowami w jego stronę, po czym kazał młodemu zagotować wodę w celu przygotowania herbaty, na jaką mogły pozwolić sobie te dwie biedne dusze.

— Zwracasz się do mnie dość śmiało, jak na kogoś tak słabego.

— Jestem już w połowie drogi do drzwi śmierci. Jakakolwiek groźba z twojej strony, tylko skróci czas, który mi pozostał. — Stara hybryda odchrząknęła, po czym krzyknął, aby maluch mógł go usłyszeć. — Jakikolwiek posiłek przygotujesz, podziel go na trzy porcje, czy rozumiesz?

— Tak, Jiji!

Na trzy porcje? Pomimo niechęci starej hybrydy nadal zamierzali go ugościć?

— Okazujesz mi brak szacunku, a potem zapraszasz mnie na posiłek?

— Nie będzie to dużo, ale jestem pewien, że starszy wioski zaoferował ci już mnóstwo jedzenia, żeby zrekompensowało to braki w naszej żywności.

Wasuke wytężył siły, wstając z podłogi, aby usiąść w bardziej odpowiedniej pozycji. Jego oddech był ciężki, a ramiona pochylone do przodu nieco za bardzo, ale sam ten akt sprawił, że jego wnuk uśmiechnął się, gdy wrócił, aby podać im herbatę.

Cała trójka nie miała o czym rozmawiać. Wasuke był mniej skłonny do rozmów niż sam Sukuna, pozwalając, aby paplanie dziecka wypełniło ciszę, podczas gdy gotował to, co pozostało. W miarę jak wieczór się przeciągał, Yuji zadał kilka pytań. Drobne ciekawostki, które tylko dziecko chciało wiedzieć, pozostawiając Sukunę rozbawionego reakcjami, jakie wywołały jego odpowiedzi, w przeciwieństwie do beznamiętnej miny, która nadal widniała na twarzy dziadka młodego.

W końcu Yuji zasnął u boku starca, ocierając policzkiem o siwiejący ogon owinięty wokół jego głowy. Na zewnątrz zaczął padać śnieg, co zwiększyło potrzebę podsycenia małego paleniska drewnem ułożonym przy drzwiach, zanim zapadnie prawdziwy chłód nocy. Sukuna był na tyle hojny, że rzucił w ogień kilka pociętych kłód, tylko dlatego, że nie był zainteresowany opuszczeniem domostwa i chciał pozostać w jak najwygodniejszych warunkach, przebywając w ścianach domu Itadori.

— Jin został wytropiony i zabity, zanim ukryliśmy się w tej wiosce. — Stara hybryda przemówiła zza zasłony, nie starając się odwrócić i spojrzeć w stronę Sukuny, pomimo cienkiej zasłony między nimi. — Żaden rodzic nie powinien przeżywać własnego dziecka.

Sukuna uznał, że można było bezpiecznie założyć, że Jin był ojcem młodego.

— Nie przeżyję mojego wnuka i choć jestem za to wdzięczny, nie lubię nie wiedzieć, co się z nim stanie, gdy mnie już nie będzie. Jest młody. Niemądry. Jeden błąd uczyniłby go wyrzutkiem, a inny pozostawiłby go martwym… Jedyne, czego pragnę, to aby mój wnuk wiódł dobre życie. Takiego, którego nie musiałby przeżywać sam.

Czy obwiniał Sukunę za ich trudną sytuację? Czy reakcje innych były teraz grzechem, który musiała ponieść klątwa?

— Nie rozumiem, dlaczego to miałby być mój problem?

Sukuna wrzucił kolejne polano do ognia, zanim nie odłożył kolejne na miejsce, aby płomienie nie urosły zbyt mocno, aby ta chałupka nie mogła sobie z nimi poradzić.

— To nie jest to twój problem. Po prostu wyrażam, to co czuję, póki jeszcze mogę. Tak się składa, że ty, ze wszystkich ludzi, siedzisz tutaj, żeby być tego świadkiem.


Wasuke zmarł tej nocy.


Sukuna był tam, aby usłyszeć jego ostatni oddech. Nie miał zamiaru zostać, ani nie planował tam być, gdy młode obudzi się i nie zastanie już bicia serca, które mogłoby go uspokoić z powrotem do snu. Klątwa wytrzymała kwilenie młodego, narastające coraz bardziej i ostrzejszy szloch zaprzeczenia, aż prawie całkowicie ustały.

Pozostało jedynie ciche jęknięcia zmieszania. Izolacji. Młody tygrys nie miał żadnego celu. Nie pozostawiono mu żadnych wskazówek. Jedynie, co mógł zrobić, to zwinąć się w kłębek i poczekać do rana z nadzieją, że do tego czasu coś się wyjaśni.

To właśnie podczas tego pokazu Sukuna stwierdził, że każdy dźwięk wydawany przez bachora był dla jego uszu nie do zniesienia i ciążył na jego klatce piersiowej. Nie mógł pojąć, dlaczego podszedł do Yuji’ego, zamiast całkowicie opuścić dom, ani nie do końca rozumiał, co sprawiło, że sięgnął po młode i wyrwał je z gniazda, teraz pozbawionego dotychczasowego ciepła. Sukuna musiał walczyć z wybuchem złości malucha. Jego dłonie przewyższały liczebnie dłonie Yuji’ego, który miał słabo rozwinięte pazury, aby przełamać skórę Sukuny, niezależnie od jego determinacji.

W końcu Yuji zmęczył się swoją bezsensowną walką, pozostawiając Sukunę z jednym problemem mniej, gdy opuszczał posiadłość.

OoO

Coś musiało opętać klątwę, która przycisnęła do swojej piersi młode, które uznała w tamtej chwili za swoje, ponieważ gdy wracał myślami do tamtego dnia, nie było żadnego powodu, który mógłby wytłumaczyć jego zachowanie. Decyzja o przyjęciu Yuji’ego była niczym innym jak kaprysem podjętym pod wpływem chwili. Wybór, który Sukuna był przekonany, że mógł cofnąć w każdej chwili, gdyby kiedykolwiek miał dość młodego, który domagał się teraz tak wiele jego uwagi.

Jednak nawet upierają się przy swoim braku przywiązania, Sukuna przyłapywał się na tym, że głaskał Yuji’ego po głowie więcej niż raz, ponieważ okazywało się, że ten akt działał kojąco dla nich obojga.

Stara hybryda musiała mieć zamiar wzbudzić w Sukunie poczucie winy, aby został towarzyszem bachora. W jakim charakterze, klątwa nie potrafiła powiedzieć, ale być może z czasem Yuji wyrośnie na rolę, którą Sukuna od dawna uważał za niemożliwą, biorąc pod uwagę fakt, że nie istniały żadne hybrydy tygrysie, które jego zdaniem byłyby w stanie ją podjąć: jego przyszły partner. Nie żeby Sukuna kiedykolwiek poważnie rozważał wzięcie partnera. Jego priorytety zawsze były gdzie indziej, ale to nie znaczyło, że nie potrzebował go całkowicie. I Yuji w końcu będzie musiał zapracować na swoje utrzymanie, a młode już go całkiem polubiło… Przejście od strażnika do partnera niekoniecznie będzie szokujące.

— Sukuna-sama.

Wspomniana klątwa spojrzała w stronę podstawy engawy i zobaczył Uraume stojącego pośrodku śniegu. Śnieg nigdy nie przeszkadzał białemu lisowi, o czym obecnie świadczył brak dodatkowych ubrań, które wiele osób zdecydowało się nosić o tej porze roku, aby utrzymać niewielką ilość ciepła, jaką organizm mógł wytworzyć w takich warunkach.

— Uraume, przybyłeś wcześniej, niż się spodziewałem.

— Tylko dlatego, że chcę ci służyć osobiście. — Uraume pochylił głowę, zanim ponownie skierował wzrok na klątwę. — Zadanie, które mi wyznaczyłeś było proste i… Sukuna-sama

— Tak, Uraume?

Sukuna popijał swojego drinka, zachowując się, jakby nie widział, jak wzrok jego najwierniejszego sługi padał na młodego trącającego go nosem.


Co przyniosłeś ze sobą do domu?


Mojego przyszłego partnera.

Koniec

Opowiadania z okresu Heian część 4

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Online
 
[Jujutsu Kaisen][T][M] Wspomnijmy tę mroźną zimową noc [SR/YI]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [Jujutsu Kaisen][T][M] Zabijanie nudy [SR/YI]
» [Jujutsu Kaisen][T][NZ] Mam ciebie dość [SR/YI](2/5)
» [Jujutsu Kaisen][T][Z] Ty i ja przeciwko klątwie zwanej Bożym Narodzeniem [SR/YI] (2/2)
» [Jujutsu Kaisen][T][M] Udawaj, że widzisz mnie takiego, jakiego udaje [SR/YI]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: