~.Imaginarium.~
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaSzukajZaloguj

 

 [BnHA][T][M] Nierozpoznanie

Go down 
AutorWiadomość
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[BnHA][T][M] Nierozpoznanie Empty
PisanieTemat: [BnHA][T][M] Nierozpoznanie   [BnHA][T][M] Nierozpoznanie EmptyNie 31 Gru 2023, 18:25

Tytuł: Nierozpoznanie
Oryginalny tytuł: Incognizance
Autor: EquinoxSolstice
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/35805547

Nierozpoznanie

Półgłówki musieli wpatrywać się w niego wiele razy już od dłuższego czasu, ale to był pierwszy raz, kiedy Katsuki rzeczywiście to zauważył, opuszczając rękę i uśmiechając się złośliwie na widok wdzięcznego uśmiechu Deku, po czym odwrócił się do reszty idiotów, którzy gapili się na niego.

To były zajęcia z bohaterstwa, więc nic specjalnego się nie działo. Siłownia Ganma była przygotowywana dla następnej grupy osób wykonujących ćwiczenie, więc Katsuki miał czas na wyczekujące uniesienie brwi po kilku chwilach milczenia. Deku został zawołany przez swoją grupę statystów na ostatnie przygotowywania czy coś, zostawiając go z resztą chichoczących skurwysynów, a ich spojrzenia zaczynały być niewygodne.

— Co?

Prawidłowa odpowiedź zajęła im trochę czasu, ale to szybkie, wcale nie subtelne dźgnięcie Taśmowego chłopca w żebra Gównianych Włosów ostatecznie sprawiło, że jeden z nich zaczął mówić.

— To nic takiego, Bakugou — powiedział Gówniane Włosy, kojącym tonem i rekinim uśmiechem, krzywiąc się do drugiego chłopaka. — Po prostu… zastanawialiśmy się nad czymś.

— Nad czym? — Katsuki chrząknął, poprawiając ochronę na uszy, sprawdzając, czy jego rękawice były odpowiednio zamocowane wokół jego ramion.

— Czy ty i Midoriya jesteście…

Cisza przedłużała się. Żyła zaczęła pulsować na czole Katsuki’ego.

— Jesteśmy?

— No wiesz. — Pinky wtrąciła się, uśmiechając się, stojąc obok Gównianych Włosów. — Ponieważ ostatnio zachowujesz się naprawdę jak zakochany szczeniak i nie próbujesz tego wszystkiego ukryć. To znaczy, kochamy cię Bakubabe i oczywiście zawsze będziemy wspierać ciebie i Midoriyę. Po prostu informuję cię, hmmm, na wypadek gdybyś myślał, że nie możesz nam w tym zaufać — wyjaśniła, krzywiąc się na myśl o byciu niegodnym zaufania. Ale wyraz twarzy zniknął tak szybko, jak się pojawił, gdy zaczęła chichotać, kiedy Gówniane Włosy szturchnął ją łokciem znacznie lżej niż zrobił to jego przyjaciel.

Tym razem to Katsuki się na nich gapił.

Ponieważ on?

Deku?

— Razem?

Co?

— Co? Deku i ja? — powiedział powoli, próbując sprawdzić, czy dobrze ich słyszał. Czy jego ochrona słuchu była wadliwa? — Myślicie, że spotykam się z Deku? Co do cholery?

Jasne, lepiej się teraz dogadywali. Ale randkowanie? Jak u dwojga ludzi, którzy są w romantycznym związku?

Czy faktycznie oszaleli? O czym, do cholery, mówili? Jego związek z frajerem nie był czymś tak łatwym do definicji, ale na pewno nie chodzili ze sobą. Dlaczego statyści w ogóle o tym pomyśleli? Walnęli się w głowę, czy co?

A propos…

Jaki był jego związek z Deku?

Koledzy z klasy? Nie, zbyt odległe, nawet jeśli to była prawda. Koledzy z danej szkoły? Nawet trochę więcej. Rywale? Deku chciałby być na jego poziomie. Może za 50 lat, kiedy One for All zostanie w pełni opanowany i będą mogli odpowiednio z niego korzystać oraz żadne chwyty nie będą zabronione przy 100 procentach mocy.

Może przyjaciele? Nie rozśmieszajcie go, nigdy nie był przyjacielem Deku. Jego gówniana postawa, gdy byli dziećmi, wystarczyła, by natychmiast zaprzepaścić tą możliwość, a do tej pory Katsuki wciąż próbował zadośćuczynić za lata znęcania się i okrucieństw, którym poddawał drugiego.

Jeśli chodziło o kujona, najbardziej przyznawał się do tego, że byli towarzyszami zabaw w dzieciństwem w odległym czasie, nawet jeśli ten konkretny opis był jednocześnie zbyt wyraźny i niewystarczający w tym samym czasie.

Deku to… Deku. Stosunek Katsuki’ego do niego mógł być nieco lepszy w porównaniu z przeszłością, ale nigdy nie przyznał drugiemu żadnego specjalnego traktowania, które różniłoby się od reszty ich obecnych znajomych. Katsuki był tego w stu procentach pewien.





Chyba, że liczy się wiedza, gdzie było gówno Deku? Jak jego portfel, telefon, notatnik, słuchawki?

Ale to tylko dlatego, że Deku był chodzącą, niezdarną, zapominalską katastrofą, jeśli chodziło o wszystko poza bohaterami. To było irytujące, gdy nerd ciągle pytał Katsuki’ego, gdzie było to i tamto, jakby kurwa wiedział, gdzie Deku trzymał swój ciemnoniebieski sweter albo stos karteczek samoprzylepnych, czy cokolwiek, do cholery, czego potrzebował w tym konkretnym momencie.

(W drugiej szufladzie w szafie. Na biurku, na dolnej półce. Prawdopodobnie, o ile nie wściekał się za dużo, próbował je znaleźć, ponieważ Deku miał gówniane oczy i gównianą pamięć oraz zdolność koncentracji złotej rybki.

Deku powinien uważać się za szczęściarza, że Katsuki pamiętał nawet, gdzie była połowa rzeczy, o które pytał).

Reszta wpatrywała się w niego ze zdziwieniem widocznym na ich twarzach. Gówniane Włosy zaczął mówić:

— Ale Bakugou, przysięgam, że wasza dwójka…

— Jesteście gotowi? — Wtedy pojawił się Deku, najwyraźniej skończył ujadać ze swoją grupą. Katsuki zmarszczył brwi, widząc, że krnąbrne loki już wystawały z boku po tym, jak ułożył je płasko kilka minut temu. Ręka mu drgała, ale nie poruszył jej, żeby to naprawić. Szczerze mówiąc, zostaw to Deku, aby w ciągu kilku spokojnych minut zrujnować ciężką pracę Katsuki’ego. — Aizawa-sensei powiedział, że powinniśmy zebrać się z przodu. Następne grupy wkrótce ruszą. A tak przy okazji, Kacchan, czy przypadkiem nie wiesz, gdzie…

— Pierwsza kieszeń po lewej stronie pasa na narzędzi. Cholera Deku, wydawało mi się, że mówiłem ci, żebyś pamiętał, gdzie to włożyłem. — Katsuki sięgnął, by otworzyć wspomnianą kieszeń, wyciągając paczkę zakreślaczy, które kujon przynosił ze sobą do robienia notatek. — Zapytam mnie jeszcze raz o swoje rzeczy, a uduszę cię.

— Och, dziękuję, Kacchan!

Deku uśmiechnął się szeroko, jego oczy były jasne i zielone, gdy przez krótką chwilę wpatrywał się z uwielbieniem w Katsuki’ego, po czym zwrócił się do reszty grupy.

Która patrzyła na nich z całkowitym niedowierzaniem.

— Czy… coś jest nie tak, Ashido-san?

Teraz to Deku brzmiał na zagubionego, a Pinki westchnęła z irytacją, obejmując ramionami Gówniane Włosy i Taśmowego Chłopca.

— Zapomnijmy o tym. Nie zrozumieją tego, dopóki ktoś nie weźmie kija i dosłownie nie zdzieli ich w głowę. Chodźmy.

Katsuki obserwował ich ze zmarszczonymi brwiami, coraz bardziej zmieszany, gdy dziewczyna odciągała pozostałą dwójkę, w samą porę ponieważ pojawiły się Okrągłe Policzki, cała przebrana i gotowa do akcji.

— Sensei powiedział, że czas podejść bliżej i obserwować… czy słyszałam, że ktoś bije kogoś kijem?

Deku pochwycił jego wzrok na kilka sekund, zanim potrząsnął głową w tym samym czasie co Katsuki, wymieniając między sobą spojrzenia, gdy szli za resztą do dużych ekranów.

Ich koledzy byli dziwni. Powinni się już do tego przyzwyczaić.

OoO

Mimo że ten temat nigdy więcej nie został poruszony, w umyśle Katsuki’ego zostało zasiane ziarno, które zaczęło rosnąć, przekształcając się w coś z ostrymi i natrętnymi cierniami.

Ta myśl nie dawała mu spokoju.

On. Deku.

Razem.

Dlaczego Pinki w ogóle to powiedziała? Dlaczego wyglądali na tak oszołomionych, kiedy Katsuki powiedział im prawdę? Najwyraźniej “nigdy tego nie zrozumie”? Czy było coś do zrozumienia w pierwszej kolejności?

Ta myśl spowodowała ukłucie niepokoju u Katsuki’ego. Pomimo tego, że dzielili jedną komórkę mózgową, jego idioci nigdy nie byli tak tajemniczy, przynajmniej nie przed nim. Zwykle by to zignorował, ale było coś w pomyśle o tym, że Deku i on byli… zaangażowani w ten sposób, co przyprawiało go o dreszcze.

Ale nie z niesmaku czy obrzydzenia.

Nie. Nie ma mowy, ech, zawracamy, nie brniemy w to dalej. Nie. Nie będzie o tym myślał. Nie miał na to czasu ani energii, nie teraz, kiedy musiał się skoncentrować na tym, co robił.

— Hej, Kacchan! — Deku wszedł do kuchni następnego dnia wczesnym wieczorem, gdy reszta klasy gdzieś w tym samym budynku robiła rzeczy, którymi Katsuki nie przejmował się. Zbliżała się pora kolacji i chociaż niektórzy z nich przyjdą i chętnie pomogą mu w przygotowaniach i gotowaniu, były chwile, kiedy miał ochotę zrobić coś sam. Metoda przygotowywania jedzenia mogła być medytacyjna, a Katsuki wolałby być zajęty robieniem czegoś produktywnego i korzystnego dla siebie, niż powodować u siebie ból głowy z powodu tego, co robili jego koledzy z klasy. — Co robisz? Kolację?

Katsuki mruknął.

— Masz oczy, czy nie? — Nie słyszał, jak kujon wychodził, a jego obecna pozycja stała się bardziej oczywista, gdy podszedł do Katsuki’ego od tyłu. Katsuki nie podniósł wzroku znad cebuli, którą kroił na blacie, choć kątem oka mógł dostrzec wyczerpany uśmiech Deku. Drugi chłopak zaglądał mu przez ramię, żeby sprawdzić, co robił, a jego klatka piersiowa lekko naciskała na bok Katsuki’ego. — Miałeś spotkanie z All Mightem?

— Mmm! Musieliśmy jedynie porozmawiać o kilku rzeczach na temat mojego daru.

To była prawie codzienność, kujon i emerytowany bohater spotykali się, aby dokładnie dokumentować postępy Deku z One For All. Były chwile, kiedy te spotkania się przedłużyły, głównie z powodu tego, że Deku musiał przetestować coś nowego, co odkrył na temat daru, ale wyglądało na to, że dzisiaj była to tylko rozmowa.

Katsuki był tam również, żeby posłuchać, bo nie było mowy, żeby Deku nadużył lub spieprzył dar byłego Numeru Jeden, ale musiał też trenować samemu. I w tym momencie mógł być względnie pewien, że Deku nie zamierzał się już zabić, jeśli użyje One For All, dlatego Katsuki uważał, że mógł na razie zostawić frajera i All Might w spokoju.

(Prawdopodobnie była to trudna sytuacja, być spadkobiercą spuścizny, która miała stosunkowo wysoki wskaźnik śmiertelności. Presja wywierana na Deku jako obecnego użytkownika One For All była ogromna i Katsuki nie chciał się do tego przyznać, ale to był obowiązek, który prawdopodobnie tylko Deku mógł udźwignąć.

Wyglądało na to, że nie miał się czym martwić, skoro wspomniany nerd nie był spięty ani zmartwiony.

Ale jeśli Deku sądził, że mógł kontynuować swoje pełne poświęcenia bzdury, kiedy Katsuki był w pobliżu, to może po prostu spierdalać z tym wszystkim.

Nikt nie umrze na jego warcie. A już zwłaszcza nie ten gówniarz.)

— Przy okazji, Kacchan, będziesz wolny jutro po południu? — Katsuki widział, jak Deku zamknął oczy i wziął lekki wdech, piegowaty policzek prawie był przyciśnięty do jego ramienia, wystarczająco blisko, by Katsuki mógł rozpoznać zapach mięty i wanilii unoszący się w pobliżu. — Muszę przetestować Poczucie Zagrożenia, a ty jesteś jedyną osobą w klasie, która potrafi zachowywać się wystarczająco antagonistycznie, by go uruchomić. Mogę również spróbować? Ten smażony ryż wygląda naprawdę dobrze!

— Kurwa, co to miało znaczyć, dupku? — Katsuki oparł się pokusie rzucenia ścierką w twarz Deku, jednocześnie odsuwając się na bok, by posiekać warzywa, bo pieprzyć go, czy sugerował, że Katsuki miał aurę złoczyńcy?

Deku zaśmiał mu się w twarz, poruszając się obok niego z łatwością, gdy bok jego twarzy spoczywał lekko na ramieniu Katsuki’ego, kontynuując obserwowanie, jak gotował.

— To znaczy, że jesteś naprawdę dobry w byciu moim partnerem treningowym, Kacchan! Zawsze byłeś najlepszy, jeśli chodzi o pomaganie mi w wydobywaniu mocy z One For All.

— Tak… no cóż. — Katsuki Bakugou nie wrzeszczał, a ciepło na jego twarzy pochodziło od gotowania. Całkowicie. A także od tego jak bardzo chciał zamordować Deku. — Pieprzyć to. Czemu do licha nie. Znajdę czas jutro. A jeśli chcesz coś zjeść, weź swój cholerny talerz i siadaj, jeszcze nie skończyłem gotować.

Deku, będąc gównem, uśmiechnął się do niego promiennie, ale w końcu zaczął się poruszać, a ciepło zniknęło z pleców Katsuki’ego. Szybko chwycił talerze i sztućce, a Katsuki obserwował go kątem oka, aby upewnić się, że kujon niczego nie upuści. W międzyczasie Katsuki wrzucił resztę składników do smażonego ryżu, mieszając wszystko i pozwalając temu smażyć się jeszcze przez kilka minut, zanim wyłączył ogień na kuchence.

Nerd z zapałem usadził swój tyłek na czystym, nieskazitelnym blacie Katsuki’ego i zajęło mu pełne dziesięć sekund liczenia w głowie, zanim uspokoił się na tyle, by oprzeć się uderzeniu Deku w twarz szpatułką, ponieważ wiedział, że naturalne miejsce Deku nie było w kuchni i technicznie nie robił nic złego. Talerze zostały mu podane i po dwóch nałożonych porcjach, Katsuki oparł się o blat, uważnie obserwując, jak Deku brał pierwszy kęs do ust.

Kujon mógł być wybredny, co do jedzenia, a jego zwyczaj pomijania posiłków zwiększył się po tym, jak zdobył One For All. Kiedy Katsuki mówił, że nikt nie zginie na jego warcie, to naprawdę miał to na myśli, więc częścią tego było upewnienie się, że Deku właściwie się odżywiał, co czasami mogło być wrzodem na tyłku.

Ale Katsuki nie czekał długo, ponieważ Deku rozpromienił się i przysunął się bliżej, a uśmiech pojawił się na jego twarzy po kilku zamyślonych gryzach.

— To jest pyszne, Kacchan! — Byli teraz tego samego wzrostu, więc ich spojrzenia łatwo się spotkały. Spojrzenie zielonych, wyrazistych oczu obramowanych gęstymi, długimi, kręconymi rzęsami o podobnym kolorze. — To jest smaczne! Jesteś pewien, że to tylko smażony ryż? Również nie jest to takie ostre!

— He. — Katsuki był odpowiednio zadowolony z siebie, gdy patrzył, jak Deku jadł. Do diabła, nie schrzanił doboru przypraw. — To tej porcji nie dodałem tyle chili, ale pikantność wciąż istnieje. Masz kubki smakowe jak u dziecka.

— To nieprawda! Po prostu masz niesamowitą tolerancję na przyprawy!

Deku z apetytem zjadał swoją porcję i było w tym także poczucie zwycięstwa, takie, w którym Katsuki bezwstydnie pławił się, z opadającymi ramionami i szybko pracującymi płucami.

W porządku. Ta wygrana była słuszna i zasłużona.

Chociaż maniery kujona przy stole pozostawiały wiele do życzenia.

— Deku, czy naprawdę jesteś dzieckiem? Twoja twarz jest w opłakanym stanie.

— Bo jest to takie dobre! — Deku powiedział głośno z ustami pełnymi ryżu i warzyw, a Katsuki natychmiast się skulił. Fuj.

— Nie mów z pełnymi ustami, to obrzydliwe.

Piegi Deku wyróżniały się jeszcze bardziej z powodu jego pełnych policzków, a Katsuki celowo odwrócił wzrok, nawet kiedy szydził i przeniósł się, by stanąć przed drugim. Nie mógł poradzić sobie z takim poziomem katastrofy ze strony kujona i jak zwykle zadaniem Katsuki’ego, jako szkolącego się na profesjonalnego bohatera, było wkroczenie i uratowanie sytuacji.

— Tch. Jesteś taki brudny, Deku.

Jedną ręką chwycił granit za udem Deku, drugą uniósł, by położyć ją pod jego uchem. Znieruchomieli, niemal nienaturalnie, dźwięk urywanego oddechu był prawie niesłyszalny, gdyby nie ich niewielka odległość dzieląca ich.

Katsuki spuścił wzrok. Kciukiem i palcem wskazującym usunął ziarnko ryżu z kącika ust frajera.

— Widzisz? Wyczyść siebie, leniu.

— Przepraszam — powiedział Deku po kilku chwilach. Brzmiał na zawstydzonego, rumieniec odznaczał się plamami na jego skórze. I powinien być zawstydzony, Katsuki nie był jego cholerną opiekunką. — Po prostu się podekscytowałem, rzadko kiedy mogę zjeść kuchnię Kacchana…

Spotkał wtedy spojrzenie Katsuki’ego i Kiedy Deku znalazł się tak blisko?

Ich klatki piersiowe prawie się stykały. Oczy kujona były duże, płonące iskierkami, które faktyczne kurewsko lśniły, olśniewające i niesamowite jak szmaragd w połączeniu z zarumienioną skórą.

Ładne - ta myśl pojawiła się z tyłu głowy Katsuki’ego i bez ostrzeżenia jego serce podskoczyło mu w piersi.

Nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęli mówić w tym samym czasie.

— Deku…

— Kacchan…

— …spróbuj herbaty, którą moja mama łaskawie mi przysłała… O rany!

Obaj zaskoczeni odwrócili się w kierunku głosu. Kucyk i Uszy weszły do kuchni, zatrzymując się jak wryte przy drzwiach, gdy ich zobaczyły. Szok na ich twarzach wyglądał absolutnie komicznie, szczęki im opadły, a oczy bardziej szerzej otwarte, niż Katsuki sądził, że było to możliwe.

— Ya… Yaoyorozu-sean! — I jeśli Deku wcześniej brzmiał na zawstydzonego, to teraz jego ton był zażenowany. Jego głos był wysoki, zduszony i piskliwy. — Jirou-san! Do… Dobry wieczór!

— Ba… Bardzo przepraszamy za najście! — Koński ogon natychmiast się odwróciła z wyprostowanymi, sztywnymi plecami. Jej uszy płonęły czerwienią, lekko schowane pod delikatną falą czarnych włosów. — Nie miałyśmy zamiaru przerywać tak prywatnej rozmowy!

— Nikomu nie przeszkadzasz — parsknął Katsuki, cofając się. I tak wykonał swoją pracę; teraz, gdy Deku wiedział, że musiał wyczyścić twarz, Katsuki mógł wreszcie w spokoju zjeść własny posiłek. — Czego chcecie?

Koński ogon potknął się słysząc jego odpowiedź, co spowodowało zdziwione uniesienie brwi u Katsuki’ego.

— To…!

— Wciąż jest dostępna gorąca woda na herbatę, jeśli jej potrzebujesz, Yaoyorozu-san — pisnął zza jego pleców Deku, brzmiał prawie normalnie, co było jedyną rzeczą, która miała w tym momencie sens.

— W takim razie szybko ją weźmiemy i przestaniemy wam przeszkadzać. — Uszy wyrzuciły z siebie, a jej twarz również była czerwono w zdenerwowaniu. Nawet skóra, która łączyła jej płatki uszy z gniazdkami słuchowymi była jasnoróżowa. — Daj nam 5 minut!

Uszy dotrzymała słowa. Weszły i wyszli w określonych ramach czasowych, ale ich ruchy były dziwne, płochliwe i niezdarne, gdy zbierały swoje łupy i wykonywały szybki strategiczny odwrót. Katsuki zakłopotany wpatrywał się w nie. Co się z nimi działo?

Właściwie, co działo się z ich kolegami z klasy? Dlaczego zachowywali się tak dziwnie?

— Do diabła z tym wszystkim. — Katsuki wrócił do kuchenki, aby nałożyć swoją porcję smażonego ryżu. Zerknął w bok w samą porę, by zobaczyć, jak Deku wziął głęboki oddech, opadając na blat z widocznym wyczerpaniem na twarzy. — I co z tobą? Co jest nie tak ze wszystkimi w dzisiejszych czasach? Wszyscy jesteście dziwni.

— Jestem tylko zmęczony. Nie martw się o to, Kacchan. — Deku odpowiedział słabo, kręcąc głową. — Może byli zajęci i chcieli szybko wypić herbatę? Czy nasi przyjaciele nie są zawsze dziwni?

— Odwal się, nie martwię się o ciebie — odpowiedział natychmiast Katsuki, bo tak nie było. Ale potem zastanowił się nad tym przez chwilę. O tym, co mogły zobaczyć i pomyśleć, kiedy weszły do pokoju, i po raz kolejny jego serce wykonało ten nienaturalny, podskakujący ruch. Szybko podniósł rękę, by pomasować mostek, próbując uspokoić znajdujący się pod nim narząd. Do diabła, nawet jego serce brało udział w wybrykach innych i wcale mu się to nie podobało. — Nie mylisz się — przyznał po raz pierwszy rację Deku — ale zachowują się dziwniej niż zwykle.

W głosie Deku było słychać zmieszanie, gdy opowiadał:

— Myślisz, że powinniśmy z nimi porozmawiać, Kacchan? Dowiedzieć się, czy coś jest nie tak, zobaczyć, co możemy zrobić, aby im pomóc? — Wyglądał na poważnego, patrząc Katsuki’emu w oczy, oczekując odpowiedzi.

(I w najgłębszych, najbardziej skrytych częściach swojego serca, Katsuki wciąż po cichu doceniał to, że Deku w dalszym ciągu uważał, że jego opinie miały znaczącą wartość, bez względu na to, co zrobił drugiemu w przeszłości. Wystarczyło, żeby Deku nie decydował o wszystkim, dopóki nie wiedział, co myślał o tym Katsuki. Że jego słowa wciąż miały w sobie jakąś siłę i wagę, pomimo złości i nienawiści, które pokrywały każdą sylabę, okrutne i ostre stwierdzenie, które były tak samo bolesne jak fizyczny cios.

Jeśli to Katsuki byłby odbiorcą tego wszystkiego, przez co przeszedł Deku, prawdopodobnie nigdy więcej nie zaufałby żadnemu słowu, które by wymówił.

Ale to był Deku. Głupi, ufny, miły, wybaczający Deku.

A Katsuki nauczył się na własnej skórze, aby nigdy nie brać natury drugiej osoby za coś oczywistego.

Nie tym razem. Nigdy więcej.)

Dlatego poważnie rozważał ten pomysł.

— Czy to nie przeszkadza w czymś ważnym? W zajęciach, w bohaterskich rzeczach? W twoich — Katsuki zrobił minę — ech, przyjaźniach z twoimi statystami?

— Nie… nie sądzę. — Deku powiedział wolno, po chwili namysłu. — I nie nazywaj naszych przyjaciół statystami, Kacchan.

— Zwariujesz, jeśli tego nie naprawisz? — kontynuował Katsuki, ignorując delikatne besztanie.

Deku szybko pokręcił głową, zaciskając usta w zamyśleniu.

— Nie?

— Więc zostaw to na razie — powiedział definitywnie Katsuki. — Jeśli stanie się to problemem, zajmiemy się tym później. — Na razie miał dość niańczenia kujona. — A teraz zamknij się, umieram z głodu i jeśli nie będę mógł zjeść mojego cholernego smażonego ryżu, wsadzę twoją głowę do zlewu.

Deku odchylił głowę do tyłu, uśmiechając się psotnie.

— Czyli mówisz, że powinienem… olać to wszystko?

Nastała krótka chwila ciszy.

— Deku, to obiektywnie zły kalambur — powiedział stanowczo Katsuki. Nie może uwierzyć, że został poddany takim torturom w Akademii Bohaterów ze wszystkich miejsc. To karma za znęcanie się nad frajerem. — Powinieneś się wstydzić. A jeśli spróbujesz zrobić kolejny taki żart, wysadzę cię w powietrze, bez względy na to, co mówi Aizawa.

Deku tylko roześmiał się. Szczęśliwym i niepohamowanym śmiechem, gdy spoglądał na Katsuki’ego i wbrew sobie mięśnie twarzy Bakugou nie były napięte jak zwykle, gdy wpychał łyżkę do ust.

— Mmm. Dobrze.

Tak, na razie wszystko było dobrze.

OoO

Katsuki nie musiał się nad tym zastanawiać długo, bo wkrótce wszystko wróciło do normy. Półgłówki nie zawracały mu głowy tą całą sprawą “ty-i’Deku-jesteście-kimś”, jego koledzy z klasy nie działali mu na nerwy, a Deku ostatnio nie był utrapieniem, co stanowiło rekord świata, jeśli chodziło o Katsuki’ego.

Pora roku zmieniała się w następną, gdy zaczęło się zimno, co było do bani, biorąc pod uwagę, że jego dar opierał się na pocie. Ale to była tylko jedna z tych irytacji, którą Katsuki musiał przezwyciężyć na swojej drodze do zostania bohaterem numerem jeden.

I kiedy Katsuki był przygotowany do odrzucenia rozmowy “ty-i-Deku-jesteście-kimś” jako jednego z tych dziwnych wyskoków w trakcie jego licealnego życia, głupki musiały to poruszyć. Ponownie. W najbardziej nieodpowiednim momencie.

To był weekend. Ponieważ mieszkali w akademikach, to na nich spoczywały wszystkie obowiązki domowe, a ponieważ dostali tymczasowe licencje, można było im zaufać, że wiedzą, jak chronić się poza terenem szkoły, co było świetne, ponieważ oznaczało to koniec aresztu domowego.

Dziś była kolej Katsuki’ego, by zrobić rundkę po sklepach z Wioloramieniem i Czterookim, bo zakupy dla 20 osób to nie był spacerek po parku.

— Jeśli nie dodałeś swojego gówna na listę, nie kupimy tego! — Katsuki krzyknął do pokoju wspólnego jako uczciwe ostrzeżenie.

Przygotowywali się do wyjścia i pomimo faktu, że Katsuki nie potrzebował wiele warstw ubrań z powodu swojego daru, wciąż musiał coś na siebie nałożyć. Jeśli jakiś złoczyńca zdecyduje się z nimi zadzierać, gdy nie będzie miał na sobie ciepłych ubrań, Katsuki byłby jak kaczka wystawiona do odstrzału, dlatego wystarczyło założyć kilka rozgrzewających części garderoby, aby tak się nie stało.

Część klasy była na dole i robiło nie wiadomo co. Kilku z nich czekało, by ich pożegnać, co było głupie, ale zrozumiałe, stojąc przy drzwiach i obserwując, jak Katsuki i reszta zakładali na siebie cieplejsze ubrania.

— Kacchan, zaczekaj! — Usłyszał wołanie za sobą i Katsuki obrócił głowę w samą porę, by zobaczyć nadbiegającego Deku. Spojrzał zaskoczony na przedmiot, który nerd miał w rękach. — Zapomniałem, że to mam — wymamrotał Deku, sprawiając, że statyści rozstąpili się przed nim niczym Morze Czerwone, gdy drugi chłopak się do niego zbliżał. — Przy okazji dziękuję, że pożyczyłeś mi swoje ubrania. Zapomniałem, gdzie położyłem swój…

— Jest w twojej szafie? — powiedział Katsuki, niewzruszony zakłopotanym wyrazem twarzy kujona. — Na wieszaku? Albo na wieszaku za drzwiami? Chyba, że znowu przeorganizowałeś swoje ubrania…

— Nie zrobiłem tego! Później dokładnie się rozejrzeć, obiecuję — przerwał mu pośpiesznie Deku, wyglądając na odpowiednio zawstydzonego niedowierzającymi spojrzeniami ich kolegów skierowanymi prosto na niego. — Proszę.

To był jasno brązowy szalik Katsuki’ego, z zimowej kolekcji jego rodziców sprzed kilku sezonów. Katsuki westchnął z niebiańską cierpliwością, gdy małe, pokryte bliznami dłonie owijały materiał na jego ramionach. To nie było tak, że tego potrzebował, było mu dość ciepło (efekt uboczny jego daru), ale jeśli chciał kontynuował swój plan i być w drodze do sklepu, lepiej na razie pozwolić nerdowi to zrobić. Deku był irytująco wytrwały, kiedy chciał, a jeśli rozpęta piekło, będzie potrzebował więcej czasu na dokończenie swoich obowiązków, kiedy wszystko, co chciał Katsuki, to jak najszybsze zakończenie tej sprawy.

Poza tym dodatkowa warstwa pomoże mu się rozgrzać, co prowadziło do spoconych dłoni, ergo szybciej będzie gotowy do walki.

Dlatego stał nieruchomo, gdy nerd owijał szalik wokół jego szyi, uszczelniając kołnierz jego kurtki. Ostatni supeł później, Deku spojrzał na niego z uśmiechem, wygładzając fałdy szalika, które spoczywały na klapach jego odzieży.

— Udanej podróży, Kacchan!

Jego uśmiech był wystarczająco jasny, by oślepić. Katsuki mrugał przez chwilę, by odzyskać pełne widzenie. Co, do diabła, czy to był kolejny aspekt One For All, o którym jeszcze nie wiedział?

Ale w końcu odrzucił to. Prawdopodobnie był do jeden z tych Deku rzeczy, do których musiał się przyzwyczaić.

— Tak, jasne. — Katsuki przechylił głowę w uznaniu, gdy odzyskiwał jasność myślenia, ignorując sposób, w jaki jego serce wykonywało salto w klatce piersiowej. Podobnie nie przejmował się mnóstwem osób gapiących się na niego. — Idziemy. Zamknij drzwi za nami, Deku.

— Uważajcie tam na zewnątrz!

Deku machał do nich na progu, a Katsuki nie zastanawiał się wiele nad tą wymianą zdań, wkrótce uwikłany w proces zdobywania wielu opakowań tej samej rzeczy i dźwigania dużej ilości toreb z zakupami z powrotem do kampusu. Dopiero potem, kiedy wrócił i dostarczył paragony Aizawie, jego idioci osaczyli go w jego sypialni.

Naprawdę powinien był przewidzieć, że to nadchodziło.

— Co to było, Bakugou?! — Pikachu wymachiwał gwałtownie rękami i gdyby Katsuki był milszą osobą (jak Deku) martwiłby się, że chłopak może połamać sobie ręce. — Co się stało wcześniej przy drzwiach?! Naprawdę sobie z nas żartujesz?!

Nie robił tego.

— I słyszałem od Yaomomo, że ona i Kyouka-chan wpadły na was, gdy przytulaliście się w kuchni! — Pinky dodała z sykiem, jakby Katsuki właśnie zrobił coś niewybaczalnego i co sprawiło, że jej majtki się skręciły. — I mówisz nam, że nie jesteście parą? W ogóle?!

— Przestańcie wtrącać się w moje sprawy, debile! — Katsuki rzucił im gromkie spojrzenie. — Co masz na myśli, kurwa, mówiąc o przytulaniu się? Dlaczego, do diabła, miałaby kłamać na temat mnie i Deku? Nie jesteśmy parą!

— Ech, koleś. Nie chcę ci tego mówić, ale szczerze zachowujesz się, jakbyście nią byli. — Taśmo chłopak wskazał bez ogródek. — A to wcześniej? Przy drzwiach frontowych? Midoriya zakładający dla ciebie szalik? To jest poziom męża i żony.

— Pożegnałeś się nawet tak, jak to robi małżeństwo, brachu. — Gówniane włosy pokręcił głową. — Możecie być przyjaciółmi z dzieciństwa, ale nawet ludzie, którzy się spotykają, nie zachowują się w ten sposób wobec siebie. Czy widziałeś, powiedzmy, Ojirou i Hagakure, żeby zachowywali się tak, kiedy są razem?

Jakby Katsuki dbał o relacje, w które wchodzili jego koledzy z klasy. Ale… może chłopak poruszył ważny wątek. Bo jeśli wszyscy tak mówią, to w jego interakcjach z Deku musiało być coś bardzo niezwykłego, nawet jeśli sam Katsuki myślał inaczej.

— Posłuchajcie, głupki. — Katsuki sapnął z irytacją. — Nie rozumiem, o co chodzi. Dlaczego miałoby to dla was takie znaczenie? Deku i ja mamy się dobrze, nie skaczemy sobie do gardeł, więc po co, do cholery, cała ta rozmowa?

Deku zawsze był drażliwy, odkąd byli dziećmi. Oczywiście, kiedy byli na zewnątrz, Katsuki nie pozwalał kujonowi zbliżyć się do niego na odległość trzech metrów, ale teraz właśnie wrócili do tego, czym byli jako dziećmi. Deku był jak jego mama, często wtykał nos w sprawy innych ludzi z dobroci serca i doszło do tego, że Katsuki musiał z tym żyć.

Ale to nie było dziwne. Trzeba było to zrozumieć, miał dużo do wynagrodzenia kujonowi. Katsuki nie przejmował się tym, że Deku był bachorem i nie przejmował się tym w tym momencie. Po prostu drugi chłopak taki był, tak samo jak Katsuki był złym dupkiem. Były to nieodłączne części tego, kim byli jako ludzie.

A jeśli próba bycia milszym dla drugiego oznaczało pozwolenie mu na robienie, co chciał w pobliżu Katsuki’ego, co nie było szkodliwe ani niebezpieczne, niech tak będzie.

W odpowiedzi na spojrzenie, jakie posyłali mu ci idioci, tak pełne czystego niedowierzania, nerwowa żyłka na czole Katsuki’ego zaczęła pulsować. Była to warunkowa reakcja.

— Bakubabe, uwielbiam cię, ale ty tego nie rozumiesz. — Lamentowała Pinky, dramatycznie układając się na kolanach Gównianych włosów. — Chłopcy, porozmawiajcie z nim. Sprawcie, by zrozumiał, bo w ogóle tego nie łapie!

Gówniane włosy pogłaskał ją uspokajająco po głowie, nucąc do niej, sprawiając, że twarz Katsuki’ego zmarszczyła się na widok tej sceny.

I mieli czelność powiedzieć mu, że był tępy, kiedy takie soczyste, papkowate rzeczy działy się tuż przed nim.

— Ha?! Czy wy, kurwa, nazywacie mnie głupcem?!

— Nie? Nie! — Pikachu szybko pokręcił głową, machając rękami w zaprzeczeniu. — Nie głupkiem, Bakugou. Tylko… może nie domyślny jak idiota?

— W porządku — wtrącił się Gówniane włosy, gdy Katsuki warczał, wstając, by pokazać Pikachu, kto z nich był bardziej jak idiota. — Bakubro. Mój człowieku. Nie musisz tego robić, ale może powinieneś… za każdym razem, kiedy jesteś z Midoriyą, zwrócić uwagę na to, jak się zachowujesz? — Zasugerował, wciąż głaszcząc Pinky, jakby była kotem. — Jako, swego rodzaju, eksperyment.

— Ma na myśli, żebyś naprawdę uważał na to, jak się zachowujecie do siebie — dodał Taśmowy chłopiec. — A potem porównaj to z tym, co wiesz o tym, jak ludzie w różnych związkach robią różne rzeczy. Może wtedy zobaczysz to, co my.

To… nie jest taki zły pomysł - pomyślał Katsuki, ściskając szyję Pikachu wokół swojego łokcia w prawdziwym chwycie. Nie zrozumcie go źle, nadal uważał to za bzdury. Idioci zdecydowanie mylili się w swoich założeniach.

Ale tym razem zadowoli głupców oraz ich złudzenia i radośnie wytrze im to w twarz, gdy tylko udowodni, że się mylą.

— Może wtedy zdasz sobie sprawę, jak naprawdę jesteś żonaty i przestaniesz wzbudzać zazdrość u reszty z nas samotnych — mruknął głośno Pikachu pod jego pachą.

W porządku, miał zamiar udusić Pikachu.

— Och! Kacchan, puść! Nie mogę… — sapanie — nie mogę oddychać!

OoO

Sprawdzić, jak Deku zachowywał się wokół niego i vice-versa, hmm.

To było dość łatwe do zrobienia. Katsuki nie był tak spostrzegawczy jak, powiedzmy, Deku (ponieważ nerd był totalnym prześladowcą), ale szczycił się tym, że był w stanie łatwo zrozumieć sytuację, gdy zauważał, że coś było nie tak. W ten sposób dawno temu był w stanie powiedzieć, że Deku w jakiś sposób zdołał zdobyć dar All Mighta.

To będzie bułka z masłem.

Dlatego przez kilka następnych dni Katsuki starał się dokładnie skatalogować wszystkie interakcje, jakie miał z Deku. Nie było to tak regularne, jak myśleli idioci, ponieważ mieli swoje grupy, z którymi spędzali czas, ale często ich ścieżki krzyżowały się.

I nic nie było w tym dziwnego. Deku był wścibskim gówniarzem jak zawsze, Katsuki również nie był inny. Ich związek był taki, jak zawsze był, szorstki i wciąż postrzępiony na krawędziach, ale elementy powoli i pewnie wracały na swoje właściwe miejsca.

Przełom nastąpił niedługo potem, podczas pewnego niezapomnianego wieczoru, kiedy większość klasy 1-A zebrała się w świetlicy, aby wspólnie skończyć pracę domową. Katsuki wolał uczyć się sam po kolacji, głównie dlatego, że potrzebował ciszy i spokoju, aby się skoncentrować, ale idioci zaciągnęli go na parter, błagając go, by “pomóż nam z tym jednym przedmiotem, to zajmie tylko sekundę, obiecujemy!”.

To nigdy nie był tylko “jeden problem”, a mimo to Katsuki i tak się zgodził. Lepiej było mieć to za sobą, niż pozwolić, by idioci bezustannie go irytowali i zakłócali jego czas nauki.

Na dole okazało się, że statyści Deku również się spotkali, aby odrobić wspólnie szkolne zadania i nikt nie miał problemu, aby zebrać się przy jednym dużym stole, aby utworzyć coś w rodzaju improwizowanej sesji korepetycji.

W pewnym sensie to działało. Wszyscy mieli różne przedmioty, w których byli mocni, więc logiczne było, że ten, kto najlepiej znał dany temat, mógł pomóc tym, którym brakowało umiejętności w danej dziedzinie. Ale jednocześnie było zbyt głośno, gdy wszyscy mówili w tym samym czasie, więc nieuniknione było, że niektóre wyjaśnienia ginęły w zamieszaniu.

To podczas drugiej próby ukazania, jak zrozumieć konkretny wiersz, zaczął dzwonić jego telefon, pozostawiony na blacie stołu. Przez cały czas w dużej mierze był ignorowany. Katsuki nie zwracał na to uwagi, ponieważ tylko nieliczni wybrańcy, których nie było w pokoju, wiedzieli jaki był jego numer.

I wkrótce nie musiał w żaden sposób zareagować, bo czyjaś ręką porwała urządzenie ze stołu i ktoś spojrzał za niego na wyświetlany numer dzwoniącego.

— Kacchan, to ciocia Mitsuki! Chcesz, żebym odebrał?

— Rób, co chcesz. — Katsuki był w trakcie mówienia o symbolice i obrazach. Uderzył głowę Pikachu w stół, jeśli będzie musiał to wyjaśniać jeszcze raz. — Tylko pamiętaj, żeby go zablokować, kiedy skończysz.

— Okej~

Nie minęło dużo czasu, zanim Deku zaczął paplać.

— Cześć, ciociu! Tu Izuku! Przykro mi, Kacchan nie może teraz podejść do telefonu.

Frajer paplał radośnie, sprawiając, że Katsuki spojrzał w górę z politowaniem. Deku był taki obrzydliwie grzeczny, jeśli chodziło o Starą wiedźmę, że aż czasami wstyd było być tego świadkiem. Z drugiej strony było lepiej dla wszystkich, żeby to Deku prowadził rozmowy z matką Katsuki’ego przez telefon, ponieważ było mniej prawdopodobne, że Stara wiedźma wybuchnie, gdy to on rozmawiał z nią przez telefon.

Katsuki zauważył spojrzenie pełne szoku jakie rzucali mu idioci i uniósł brwi w odpowiedzi. O co chodziło z tą reakcją? Ich rodzice się znali, więc to było naturalne, że Deku rozmawiał swobodnie z jego matką. To nie tak, że Katsuki również tego nie robił z ciocią Inko.

Na szczęście rozmowa była krótka i Deku rozłączył się niedługo potem, przesuwając palcem po ekranie kilka razy, aby ustawić powiadomienia na “nie przeszkadzać”. To było rozsądne przewidywanie, chociaż Katsuki najpierw się udusi, zanim przyzna to na głos.

— Zatem? — chrząknął Katsuki, gdy frajer zablokował urządzenie i położył je z powrotem w pierwotnej lokalizacji. — Czego chciała Stara wiedźma?

— Chciała tylko wiedzieć, czy wszystko w porządku, skoro nie zadzwoniłeś do niej w zeszłym tygodniu — odpowiedział Deku, co było mniej więcej tym, czego oczekiwał Katsuki. — Dobrze, że moja mama powiedziała jej, jak się masz, ponieważ to ty rozmawiałeś z nią ostatnim razem.

Zgadza się, to Katsuki odebrał telefon Deku, kilka dni temu, gdy zadzwoniła ciocia Inko. To nie było tak, że mógł to zignorować. Kobieta była ciągle w połowie załamania nerwowego w momencie, gdy Deku wziął udział w kursie na bohatera. I była jedynie miła i łaskawa dla Katsuki’ego, nawet w czasach, gdy był okropny dla jej syna. Dlatego ilekroć był w jej obecności, fizycznie lub w inny sposób, przywoływał prawie nieistniejącą uprzejmość i cierpliwość, jakie miał w swoim ciele i używał je wobec niej.

To było minimum na co zasługiwała.

W końcu wszystkie matki były takie same, a ciocia Inko została uspokojona, gdy Katsuki przekazywał jej stan Deku (brak obrażeń, nakarmiony dobrym jedzeniem, wyspany, brak zaległości w jego zajęciach szkolnych). Próbował mówić jak najbardziej obiektywną prawdę, starając się ograniczyć przekleństwa do minimum, a jego powściągliwość się opłaciła; cieszyła się, słysząc, jak minęły dni szkolne jej syna, wiedząc, że dobrze sobie radził i rozwijał się ciężko pracując, aby spełnić swoje marzenia z dzieciństwa.

(— Dziękuję, Katsuki-kun. — Ciocia Inko powiedziała ciepło, ostatnim razem, gdy był w posiadaniu telefonu Deku. — Za nieustanną opiekę nad Izuku. — To było tak niespodziewane, że znalezienie odpowiedzi zajęło mu chwilę.

Nie, naprawdę nie… — Zaprzeczenie było odruchowe, ponieważ Deku był wystarczająco duży, aby zadbać o siebie, a Katsuki nie był typem, który przypisywał sobie coś, czego nigdy nie zrobił. — Ciociu…

Wiesz, na początku bardzo się martwiłam. — Ciężar w jej głosie sprawił, ze Katsuki zamilkł i uspokoił się. — Ale odkąd jesteś przy nim, moje serce jest spokojniejsze. Tak bardzo mi ulżyło, że Izuku ma wokół siebie ludzi, na których może polegać i którym może ufać, ale nikomu bardziej niż tobie.

Ciocia Inko brzmiała na szczęśliwą, pogodzoną z ciągłą obecnością Katsuki’ego w życiu jej syna.

Jestem pewna, że Izuku będzie miał więcej trudności w przyszłości. — Powiedziała to w delikatny, wyrazisty sposób. — Problemy i wyzwania, z którymi nie będę w stanie mu pomóc, ponieważ nie będę w stanie ich zrozumieć. — I było w tym dużo ciepła. — A kiedy tak się stanie… — Dokładnie jak jej syn. — Czy mogę ci go powierzyć, Katsuki-kun? Od teraz do nie dającej się przewidzieć przyszłości?)

— Byłem zajęty — mruknął Katsuki, gdy wspomnienie się rozproszyło, co było zarówno wyjaśnieniem, jak i podziękowaniem (nie żeby Deku wiedział). Nerd przyjął jego słowa ze spokojem, posyłając mu szybki uśmiech (co było obrzydliwe), po czym wrócił do swoich zadań.

Ale jego statyści skupili się na czymś zupełnie innym.

— Midoriya, znasz hasło do telefonu Bakugou? — zapytał Pół na pół, mrugając ze zdziwieniem.

Wokół stołu widać było różne wyrazy zaskoczenia, szoku i czystego niedowierzania. W rzeczywistości Okrągłe policzki wyglądała na zrozpaczoną, gdy zerkała między Deku a telefonem Katsuki’ego, ale to szybko zniknęło, pozostawiając go lekko oszołomionego przez to wszystko.

O co tu, kurwa, chodziło?

— Tak. — Deku przytaknął, pochylając głowę w kierunku Pół na pół, zaciskając wargi w zamyśleniu. — Cóż, nie jego hasło, ale mój odcisk palca jest na nim zapisany?

— A Bakugou pozwala ci od tak odbierać połączenia i korzystać z jego telefony w dowolnym momencie? — zapytała Żabia dziewczyna z zaciekawieniem przechylając głowę.

— O ile mu to odpowiada? — Deku odpowiedział zdezorientowany, co było całkowicie rozsądną reakcją. — To wciąż telefon Kacchana, więc muszę go powiadomić, zanim zrobię cokolwiek.

— Ale to jest… — Pinky pokręciła głową i z rozpaczą spojrzała w kierunku Katsuki’ego. — Bakubabe, ty również?!

— A co, jeśli tak?

All Might musiał być w jakiś sposób dostępny dla frajera przez cały czas, a były posiadacz tytułu numer jeden… Z powodu swojej osobowości miał tendencję do pozostawienia informacji nie przekazanych i niewypowiedzianych w najbardziej nierozważnych momentach. Katsuki był jedyna osobą, która znała sekret One For All, który przez większość czasu był w pobliżu Deki, więc jeśli coś by się stało, mógł jako pierwszy przekazać informacje, jeśli Deku był niedostępny z jakiegoś powodu. Ogólny cel był ściśle pragmatyczny. Zapewnienie bezpieczeństwa na wypadek, gdyby kujon chciał kiedyś zrobić coś głupiego bez konsultacji z All Mightem. Ponownie.

A poza tym, pomimo wszystkiego, o co Katsuki oskarżał Deku o bycie prześladowcą, ten drugi miał pozory granic. Nie przewijał zdjęć ani nie zaglądał do plików Katsuki’ego bez wyraźnej zgody, a Katsuki okazywał taką samą uprzejmość w naturze, nie naruszając prywatności w czasie, gdy dostawał w swoje ręce telefon Deku.

Koleś. — Pikachu wykrztusił po kilku chwilach całkowitej ciszy. — To jest taki ruch, który w zasadzie mówi: “jesteśmy w związku od ponad 10 lat”. Nawet moi rodzice tacy nie są.

— Co… zamknij się Podróbko Pikachu! — prychnął Katsuki, gdy Deku wydał z siebie słyszalny pisk. — Nie masz o niczym pojęcia!

— Czy tak powinni zachowywać się małżeństwa? — zapytał Pół na pół. Jego pytanie było zbyt szczere, by uznać je za drażnienie się. Katsuki powstrzymał widoczny grymas, ponieważ, tak, on również niestety znał kontekst tego pytania. — Jak Midoriya i Bakugou?

— O tak, całkowicie w ten sposób, Todoroki! — Taśmowy chłopiec zaczął gestykulować, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Midoriya i Bakugou są tym, co ludzie nazwaliby — podniósł ręce, by pokazać cudzysłów — “starym małżeństwem”.

Nie pomagasz, Taśmowy chłopcze! — warknął Bakugou, bo wyśmiewanie się z społecznej niekompetencji Pół na pół to jedno, ale przypominanie mu, jak bardzo popieprzone jest jego życie rodzinne, to zupełnie inna sprawa, nawet jeśli reszta idiotów nie miała o tym najmniejszego pojęcia. — I Pół na pół, nie słuchaj tych głupków. Nie mają pojęcia, o czym mówią.

— Kacchan ma rację, Todoroki-kun, — Deku mówił ciszej niż normalne, a kiedy Katsuki pochwycił jego spojrzenie, ujrzał to samo okropne zrozumienie odbijające się w tych klejnotowo zielonych tęczówkach. — Sero-kun tylko się z nami droczy. Nie myśl o tym zbyt poważnie.

Pół na pół tylko kiwnął głową, nie wyglądając na zmartwionego, gdy brał pod uwagę wszystkie podane mu informacje.

— Właściwie chyba rozumiem, o czym Sero mówi.

— Todo, mój człowieku! — Przybili sobie piątkę, Pół na pół wolniej to załapał, ale w końcu nie zręcznie połączył swoją dłoń z drugim chłopakiem.

— Widzisz, oni nawet prowadzę te “ciche rozmowy”, w które wdają się moi rodzice — radośnie poinformował Pikachu, a Pół na pół mruknął ze zrozumieniem. — Rób notatki, Todoroki, to dobry wzór do naśladowania, jeśli któregoś dnia znajdziesz swoją drugą połówkę.

— Rozumiem. Dziękuję za radę, Kaminari.

Katsuki czuł, jak jego mięśnie pleców rozluźniły się, szczęka drży, nawet gdy wypuścił oddech, który nie wiedział, że wstrzymywał.

Na litość boską. Przebywanie w pobliżu tych kretynów nie było dobre dla jego ciśnienia krwi (i komórek mózgowych).

— Dlaczego więc, nie umawiasz się z Bakugou-kun, Deku-kun?

Tym razem to Okrągłe policzki zapytała.

Ale sposób w jaki zadała pytanie, sprawił, że nerwy Katsuki’ego były natychmiast na skraju wytrzymałości, a napięcie wokół stołu lekko się podniosło.

Wszyscy, nawet nauczyciele wiedzieli o jej ogromnej sympatii do Deku. Katsuki nie widział odwołania, w końcu to był Deku, ale nie ważne. Nie mógł zebrać wystarczającej ilości energii, by się tym zająć.

Ale zrozumienie tego nie wyjaśniało, dlaczego był teraz dziwnie czujny, zaciskając palce na długopisie, gdy zerkał kątem oka na frajera.

Zgodnie z przewidywaniami, twarz Deku zmieniła się w coś przypominającego źle upieczony pomidor.

— Co…Co?! Nie? Nie! Kacchan i ja nie jesteśmy…! To tylko…!

Reszta patrzyła, jak żałośnie wiercił się przez kilka minut, jąkając się i ogólnie udając rzuconą na suchy ląd rybę.

Wtedy Deku zrobił coś nie do pomyślenia.

Podniósł głowę i spojrzał na Katsuki’ego, jakby sprawdzał, czy Katsuki będzie go wspierał - i co do diabła, nie było mowy, gówniarz był całkowicie zdany na siebie. Angażowanie się w takie rzeczy, jak miłość i romans zdecydowanie nie wchodziło w zakres i plan Katsuki’ego na stanie się bohaterem numer jeden. To było skomplikowane i chaotyczne i nie chciał tego dotknąć nawet 10 metrowym kijem.

Ale oczy Deku były szeroko otwarte, a jego spojrzenie błagalne. Zachowywał się jak szczeniak, który w każdej chwili mógł zostać skopany, a tylko złoczyńcy bezkrytycznie zadzierają z niewinnymi zwierzętami.

Zanim był tego świadomy, usta Katsuki’ego zaczynały się rozchylać i już było za późno. Cokolwiek Deku zobaczył na jego twarzy, sprawiło, że gwałtownie wstał, sprawiając, że długopisy i notatki rozsypały się na stole.

— Um… to jest… — Deku wyglądał jak uosobienie Bożego Narodzenia, ciemna czerwień jego twarzy kiepsko komponowała się z kolorem włosów, gdy próbował ułożyć odpowiednio spójną myśl. — Tylko… przepraszam!

I wszyscy patrzyli, ze szczękami opadniętymi do samej podłogi, jak nerd uciekał z pokoju, a za nim był ledwo widoczny ślad szmaragdowej błyskawicy.

Przez kilka sekund panowała grobowa cisza.

— Ach. Uciekł.

— Sposób na stwierdzenie oczywistej rzeczy, kretynie — warknął Katsuki.

Czuł się niezwykle nieswojo i rozpalony, gdy ponownie podniósł długopis, by wrócić do pracy domowej, zanim się uspokoił.

Hmm. Dziwne. Kiedy go opuścił?

Wtedy Gówniane włosy odezwał się, posiadając finezję i wdzięk tarana.

— Hej, Bakugou… o stary, rumienisz się.

Katsuki złamał długopis na pół, gdy spoglądał na drugiego chłopaka.

— Ha?! Do cholery, co ty właśnie powiedziałeś, Gówniane włosy?!

Uderzył się dłonią w policzek, żeby sprawdzić, bo absolutnie tak nie było i…

Nie mylili.

Właściwie wcale nie było z nim w porządku. Katsuki czuł się zbyt ciasno we własnej skórze. Jego tętno utrzymywało się na przyspieszonym tempie, a jego serce szalało mu pod mostkiem. Wyraz twarzy Deku przed ucieczką pojawił się w jego umyśle.

Co miał powiedzieć Katsuki w tamtym czasie, zanim szansa przepadła? Czy zamierzał powiedzieć Deku, żeby dał sobie spokój, wrócił i zacząć odrabiać ponownie lekcje, bo to nic wielkiego?

Ale jasne było, że nerd w zasadzie przechodził załamanie nerwowe, na pytanie Okrągłych policzków, więc co sprawiło, że myślał, że Katsuki mógł udzielić jej odpowiedzi?

Co Deku chciał od niego usłyszeć?

To wszystko zaczynało go wkurzać. Założenia, dokuczanie, cały pieprzony temat bycia razem, bo byli niczym.

Towarzysze? Zdecydowanie.

Rywale? Prawdopodobnie.

Przyjaciele? Wstępnie.

Ale jednocześnie te określenia nie wydawały się zadowalające. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafił wyjaśnić, ich wszystkim czegoś brakowało. W istocie, w znaczeniu, w definicji, w taki czy inny sposób. Chociaż nie miał pojęcia, co teraz ten frajer o nim myślał, ale jedno było pewne.

Dla Katsuki’ego Deku był…

Jego myśli zatrzymały się. Katsuki analizował to wszystko i nic nie znalazł, szukając w umyśle tego nieuchwytnego słowa, o którym wiedział, że istnieje, ale jakoś nie mógł go w pełni zrozumieć.

Deku był… On był…

Kim byli…?

Kiedy Katsuki zamrugał, to Pikachu i Taśmowy chłopiec mieli te same szerokie, zadowolone z siebie, irytujące wszechwiedzące uśmiechy, które po prostu niszczą i tak już jego napiętą tolerancję do tego wszystkiego.

— Więc? — Ton Taśmowego chłopca był boleśnie przesłodzony. — Jest coś, o czym chcesz poinformować resztę klasy, Bakugou Katsuki-kun?

I w tym momencie coś w Katsuki’m pękło.

Odpieprz się.

Tym razem wszyscy się wzdrygają na kipiący, jadowity ton Katsuki’ego.

— Deku jest popychadłem, ale ja nie. Zasznuruj zatem usta, zanim kopnę cię tam, gdzie słońce nie świeci. — Katsuki wstał, rzucając długopis na stół, nie zważając na plamy atramentu, które rozbryzgały się na lakierowanym drewnie. — W zasadzie przepędziliście go swoją głupotą. Posunęliście się za daleko, dupki.

Przynajmniej głupcy mieli na tyle przyzwoitości, by wyglądać na zawstydzonych. Dobrze.

Krzesło głośno zapiszczało, gdy było odsuwane, a Katsuki rzucił im naprawdę zjadliwe spojrzenie.

— Pieprzyć to. Skończyłem z próbami skłonienia was dodatków do zrozumienia.

Odszedł, zanim którykolwiek z nich zdążył coś powiedzieć, i nikt nie wspomniał o tym, że Katsuki szedł w tym samym kierunku, w którym ktoś właśnie wyszedł kilka minut temu.

To było coś właściwego do zrobienia, aby móc przeżyć kolejny dzień, ponieważ jeśli jeszcze jeden idiota otworzy usta, by choćby powiedzieć sylabę, Katsuki nie wytrzyma i nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności za swoje następne działania.

Ale tuż przed przekroczeniem progu pokoju, Katsuki zatrzymał się, nie oglądając się za siebie, gdy jego dłoń zacisnęła się w pięść.

— A jeśli nie wynagrodzicie tego nerdowi, upewnię się, że pożałujecie, że otworzyliście usta.

OoO

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
Lampira7
Pisarz
Pisarz
Lampira7


Female Liczba postów : 1136
Rejestracja : 16/01/2015

[BnHA][T][M] Nierozpoznanie Empty
PisanieTemat: Re: [BnHA][T][M] Nierozpoznanie   [BnHA][T][M] Nierozpoznanie EmptyNie 31 Gru 2023, 18:25

(— Nadopiekuńczy chłopak, kero?

— Całkowicie nadopiekuńczy chłopak. Czy wy to widzieliście? Prawie się na nas rzucił, gdy Midoriya odszedł.

— Mówiąc o tym, naprawdę powinniśmy przeprosić Midoriyą i Bakugou, kiedy ich zobaczymy. Być może za bardzo naciskaliśmy na tę sprawę.

— I zrobimy to, Kirishima, po tym w końcu zrozumieją to wszystko i przestaną nas wszystkich zabijać tym napięciem! Uch, dlaczego nie mogą już uświadomić sobie swoich uczuć do siebie?!

— Wygląda na to, że straciłam swoją szansę. — Nastąpiło rozpaczliwe westchnienie. — W porządku. Chyba lepiej późno niż wcale.

— Ach, Urarako! — Nastąpił mocny, siostrzany uścisk. — Tak, to naprawdę jest do bani, ale to wcale nie jest twoja wina! Chyba zły moment i pech. Jesteś naprawdę świetna! Urocza, miła i w przyszłości zostaniesz świetnym zawodowym bohaterem! Jestem pewna, że gdyby nie Bakugou, Midoriya spiknął się z tobą bez wahania.

Łzawe pociągnięcie nosem.

— Tak myślisz?

— I nie martw się, Urarako. — Rozbrzmiał spokojny głos. — To strata Midoriyi. Znajdziesz kogoś, kto pewnego dnia uzna cię za swoją najważniejszą osobę.

— Łał, to było całkiem niezłe, Todoroki! — Rozbrzmiały liczne drwiny i poklepywania po plecach. — Jesteś prawdziwym zabójcą panien.

Nastała niespokojna cisza.

— Ale ja nie chcę odbierać życia Urarace.

Stłumiony, ochrypły śmiech).

OoO

— Tu się chowasz, kiedy chcesz się wypłakać, gówniarzu?

Stopy Katsuki’ego niosły go po akademiku, na początku bez celu, ale po kilku minutach jakimś cudem udało mu się zlokalizować kujona. Deki nie mógł odejść daleko, mógł udać się na zewnątrz, ale Katsuki uważał, że nie będzie zbyt długo trzymał się z dala od swoich rzeczy.

Deku wiedział lepiej, żeby faktycznie nie uciekać. Katsuki i jego koledzy mogą być wytrwałymi dupkami z odpowiednia motywacją.

I tak jego stopy doprowadziły go tutaj, do tej małej wnęki, schowanej z dala od wielu wścibskich oczu. Deku, mały i zwinięty, zasiadł na skrawku przestrzeni na parapecie. Przezroczyste szkło eksponowała rozległe tereny kampusu Akademii Bohaterów, które wraz ze zmianą pół roku zmieniły kolor na czerwony i pomarańczowy.

Ale kujon stanowił tak żałosny widok, że nawet Katsuki poczuł lekkie poruszenie w klatce piersiowej, które zdecydowanie postanowił zignorować. Nie był tu po to, by rozpieszczać Deku, czy coś w tym rodzaju, ale nawet on nie docenił tego, jak ludzie, których uważał za swoich przyjaciół, wyśmiewali go.

Przynajmniej wyglądał, jakby wyszedł z chwilowego kryzysu egzystencjalnego.

— Och… Kacchan! — Deku wzdrygnął się na jego widok, pospiesznie przecierając zaczerwienione oczy, a Katsuki w odpowiedzi przewrócił swoimi. — Prze… przepraszam, że nagle wyszedłem…

Dobry Boże, chciał przejść przez to w trudny sposób.

— Nie przepraszaj, jeśli nie zrobiłeś nic złego, głupku.

To nieestetyczne, a Deku naprawdę musi być bardziej stanowczy, jeśli chodzi o statystów. Zobacz, dokąd doprowadziła go jego postawa. Pociągał nosem i kulił się, bo półgłówkom udało się szturchnąć kilka bolących miejsc, jeśli chodzi o jego uczucia.

(Czy tak bardzo nienawidził pomysłu bycia razem z Katsuki’m?)

Katsuki odsunął na bok tę niepokojącą, niespokojną, irytującą myśl. Był cholernym łajdakiem i wiedział o tym; każdy powinien uważać się za szczęściarza, jeśli Katsuki zdołał być dla nich miły dłużej niż milisekundę.

Ale dość tego; Katsuki nie przyszedł tutaj, aby poddać analizie własne emocje. Przyszedł tu dla Deku, jeśli ruchy jego ciała były jakimiś wskazówkami, więc równie dobrze mógł to naprawić, żeby wszyscy mogli ruszyć dalej ze swoim życiem.

Katsuki uważnie przyglądał się frajerowi. Czego Deku potrzebował teraz najbardziej? Oczywiście przeprosin od kretynów, ale to było coś, czego Katsuki nie mógł zrobić, chyba że przyciągnie rzeczonych statystów i wystawi ich na żałośnie wyglądającą twarz Deku. A Deku raczej nie zgodzi się na to dobrowolnie, biorąc pod uwagę haniebny wyraz twarzy, jaki miał w tej chwili.

Co pozostawiało mu jedyną opcję, której nauczył się od czasu, gdy byli małymi bachorami, które nie mogły nic więcej zrobić.

Katsuki westchnął głęboko i ciężko, odchylając ramiona do tyłu, ustawiając stopy płasko na ziemni, napinając mięśnie w ramach przygotowań.

Potrzebował chwili, żeby się mentalnie wzmocnić, ale jak to Aizawa mówił:

„Jako bohater nie możesz wybierać ludzi, których ocalisz.”

Wszystko albo nic.

— Dobra. W porządku. Masz minutę, Deku.

Deku zamrugał na niego tymi swoimi zielonymi oczami Bambi'ego.

— Co?

Katsuki natychmiast odwrócił głowę, decydując się spojrzeć na drzewa w oddali. Dziwne ciepło rozeszło się nad jego uszami, rozprzestrzeniając się aż do jego karku, gdy z przymusem rozluźnił ramiona i pieści, unosząc ręce kilka centymetrów od boków, dłońmi na zewnątrz.

— Nie każ mi powtarzać, nerdzie.

Nastąpiła krótka chwila ciszy. Deku wyraźnie wahał się przed zrobieniem ostatniego kroku. Katsuki czekał, a niepokój szybko rósł z każdym tykaniem zegara.

Potem był szelest wiatru, ruchu, gdy drugi zeskoczył z parapetu, a wyciągnięta, pokryta bliznami ręka, sięgnęła po Katsuki’ego.

A między jednym uderzeniem serca a drugim Deku był w jego przestrzeni, oddychając tym samym powietrzem. Ciała w końcu spotkały się, zderzając, gromadząc cały front pociągającego nosem, mocno umięśnionego nastolatka, gdy głowa szmaragdowo zielonych loków uderzyła w odsłonięty obojczyk.

Katsuki pozwolił mu na to. Jego stopa cofnęła się o krok, by znieść ciężar siły, czując, jak łokcie owinęły się wokół jego żeber, a palce desperacko przywarły do tyłu jego podkoszulka. Czuł, jak jego oczy się zamykają, ramiona unoszą się w reakcji jako przeciwwaga, zanim naturalnie wylądowały na łopatkach i kręgosłupie Deku, gdy Katsuki utrzymywał ich w pozycji pionowej.

(Nie robił tego z dobroci własnego serca. Deku najbardziej reagował na wrażenia dotykowe, od tamtego czasu aż do teraz, co nawiasem mówiąc, było rodzajem interakcji, której Katsuki nienawidził najbardziej.

Ale po prostu skończyły mu się opcje, a Katsuki wolałby raczej cierpieć przez beztrosko wesołego Deku niż przez ponurego i przygnębionego.)
Z tak bliska Katsuki mógł poczuć bicie serca Deku w jego klatce piersiowej. Niższa temperatura jego ubrania, gdy ocierał się o odsłoniętą, ale wciąż cieplejszą skórę Katsuki’ego, słaby, chłodny zapach sosny i wanilii, który wydawał się podążać za frajerem, gdziekolwiek się udawał. Powoli, kawałek po kawałku, Katsuki czuł, jak napięcie opuszczało ciało Deku. Uścisk rozluźnił się, ale nie zniknął całkowicie.

Katsuki odetchnął głęboko, metodycznie napełniając płuca powietrzem i wydychając w ten sam sposób, raz za razem, aż poczuł, że Deku robił to samo. Wdech. Wydech.

Uniósł rękę, przesuwając ją po zaskakująco miękkich lokach. Kiedy Katsuki spojrzał w dół, wypuścił kolejny oddech, tym razem z irytacją.

— Hej, jeśli nadal masz zamiar płakać, lepiej nie zasmarkaj mi ubrań.

— Dobrze. — Małe pociągnięcie nosem. — Przepraszam. Teraz przestałem. — Krawędź bluzki Katsuki’ego była wilgotna, ale nie przemoczona, co było lepsze niż się spodziewał wybuchowy chłopiec. — Dzięki, Kacchan.

— Jak powiedziałem, przestań przepraszać z to gówno, którego nie zrobiłeś. Jeśli już, to właśnie oni powinni płaszczyć się u twoich stóp. — Katsuki kliknął językiem. — Do jasnej cholery, dlaczego ludzie myślą, że jesteśmy parą? — Jego ramię nie poruszyło się z miejsca spoczynku wokół ramion drugiego, powodując, że szmaragdowe loki przesunęły się bliżej i połaskotały bok jego szyi. — To dziwny pomysł, co nie?

Poczuł, jak Deku prawie niezauważalnie zesztywniał w jego ramionach.

— Tak — zgodził się Deku, stłumionym głosem ze względu na przytulną pozycję pod brodą Katsuki’ego. Jego palce ponownie zacisnęły się na bawełnie na plecach Katsuki’ego. — My… wcale tacy nie jesteśmy.

W jakiś sposób… słowa wydawały się niewłaściwe, gdy pochodziły z ust Deku, nawet jeśli była to obiektywna prawda. Poza tym, do cholery, o co chodziło z tą odpowiedzią?

Dlaczego Deku brzmiał na tak… tak…

Zawiedzionego…?

— Powinieneś wrócić i spotkać się z innymi. — Głos nerda wyrwał Katsuki’ego z zadumy na czas, by zdać sobie sprawę, że Deku zabierał swoje ręce z pleców Katsuki’ego. Głowa Deku pozostała spuszczona, a jego głos był urywany, a ton niezręczny, gdy mówił: — Uczyliśmy się, jestem pewien, że zastanawiają się, co się stało…

Tak.

Katsuki czuł, jak jego gardło jest mocno zaciśnięte. Próbował przełknąć, ale stwierdził, że udaje mu się to tylko w połowie, gdy dodatkowe ciepło powoli i nieustępliwie ustępowało. Deku w końcu cofnął się o krok, wciąż mówić, ale cokolwiek bredził, gubiło to się w szumie, który wypełniał głowę Katsuki’ego.

Drugi chłopak odwrócił się, a jego oblicze znikało, gdy zaczął odchodzić, a Katsuki poczuł przypływ paniki, która groziła uduszeniem go od środka.

Natychmiast został pokonany przez impuls.

Doprowadziło to do tego, że wyciągnął rękę na oślep, koniuszki palców chwyciły ciepłe ciało, zanim pozwolił, by jego dłoń je objęła.

— Nie odchodź — wyrzucił z siebie Katsuki i nigdy nie czuł potrzeby walnięcia głową w ścianę mocniej niż w tym momencie.

Cholera, gdzie zniknął jego filtr mózg-usta?!

Właściwie, co on do cholery w ogóle robił? Powstrzymywać Deku w ten sposób? Czy stracił rozum? Gdyby był taki jak kilka lat wcześniej, Katsuki wzdrygnąłby się na samą myśl o byciu dłużnikiem tego nerda.

Ale nie mógł odpuścić. Jakby stałoby się coś katastrofalnego, jeśli zdecydowałby się poluźnić uścisk i pozwolić Deku wymknąć się z jego rąk. Jakby na zawsze stracił cząstkę siebie, bez możliwości odzyskania jej.

— Kacchan? — Frajer wydawał się być zaniepokojony, gdy odwrócił się do niego twarzą w twarz. — Co się stało? Wyglądasz… dziwnie.

Naprawdę? Katsuki pomyślał niejasno, zdając sobie sprawę, że na zewnątrz musiał wykazywać wszystkie oznaki walki lub ucieczki: jego żołądek skręcał się, pot wystąpił na skroni, serce biło szaleńczo. Czuł się prawie pijany od adrenaliny, która zalewała jego ciało, ale jego synapsy dalej iskrzyły, a umysł był daleko, gdy łączył, odrywał i restrukturyzował wiele sprzecznych myśli, próbując dojść do jednego, spójnego wniosku.

Był na tyle mężczyzną, by przyznać przed samym sobą, że bycie z Deku było… wygodne. Uwalniające, w sposób, w jaki nie mógł być z nikim innym. W końcu dorastali blisko siebie i już wtedy Katsuki głęboko w duszy wiedział, że Midoriya Izuku zawsze był wyjątkowy, a jego odmowa uznania i zaakceptowania tego faktu spowodowała konflikt i napięcie w ich związku, który trwał przez wiele lat. Wpływ Deku zmusił go do stania się lepszą wersją siebie, nie bez wielu kopnięć i krzyków po drodze.

Ale jeśli będzie trzymany na muszce, powie, że nerd jest jedyną osobą, której Katsuki pozwolił ciągnąc za sobą i zmienić w ten sposób.

Deku znał go od czubka jego nastroszonych włosów po podeszwy butów. I znał Deku od czubka jego rozczochranych zielonych włosów po końce jego brzydkich, czerwonych tenisówek na platformie. To był powód, dla którego Katsuki nie przywiązywał dużej wagi do tego, co robił, kiedy był z drugim chłopakiem; Deku był świadomy granic, które mógł przesuwać i ciągnąc, a Katsuki nigdy nie czuł, że Deku przekroczył granicę, która naprawdę miała znaczenia.

A jeśli naprawdę o tym myślał, to mniej Deku wkraczał i przeskakiwał przez barykadę, a więcej… był już w środku bez wiedzy drugiego, kiedy Katsuki budował ogrodzenie.

Bo jak inaczej Katsuki mógł to opisać? To było jedyne wytłumaczenie, jak miał na brak energii, by być zniesmaczonym lub wściekłym na wrażenie samej obecności Deku, jego uśmiechów, spojrzeń i dotknięć.

Jego skórze ocierającej się o skórę Katsuki’ego, o jego zwartej, szczupłej, umięśnionej sylwetce ułożonej w przestrzeni między ramionami Katsuki’ego.

Ponieważ… jego ciało wydawało się być miejscem, które zostało stworzone wyłącznie po to, by wszystko w Deku płynnie, naturalnie, pasowało.
Bo czuł się…

Słowo uderzyło w Katsuki’ego z siłą Detroit Smash.

Właściwy.

I tak po prostu przypadkowy przełącznik przesunął się w jego głowie, wypełniając przestrzeń światłem.

Cholera.

On naprawdę…

— Lubię cię bardziej niż powinienem, co nie?

W miejscu, w którym ich ręce były połączone, Deku rozluźnił uścisk w szoku, a jego prawie bezgłośne sapnięcie ledwie wywołuje falę powietrza między nimi.

Ale wystarczył minimalny ruch, a Katsuki otrzeźwiał.

Och, kurwa.

Oczy kujona były większe niż spodki, gdy otwarcie odwzajemniał spojrzenia z lekko rozchylonymi ustami.

— Kacchan… co ty… właśnie powiedziałeś?

To było najgorsze. Zdecydowanie schrzanił. Rozwalił, spaskudził to na całego. Nie zamierzał mówić tego głośno ani tak szybko, kiedy wciąż to roztrząsał, godząc się z tym, co właśnie odkrył o sobie.

Ale tego, co już zostało powiedziane, nigdy nie można cofnąć, a dla Katsuki’ego, który stał w obliczu bardzo realnej możliwości odrzucenia, była tylko jedna droga naprzód.

— Lubię cię. — Zamilkł, gdy słowa brzmiały obco, nawet w jego uszach. — Tak myślę. Prawdopodobnie.

Dźwięk, który wydobył się z Izuku był mieszaniną pisku i świszczącego oddechu. Policzki pokryły się różowymi plamami, a widok jego głupiej, zarumienionej twarzy był teraz tak nieoczekiwanie czarujący, że Katsuki poczuł, jak podwijają mu się palce u stóp w pantoflach.

Nie dało się teraz tego zignorować. To był solidny dowód na to, że był całkowicie zauroczony kujonem, przenosząc swoje spóźnione objawienie do chłodnego faktu.

Kurwa.

Deku wciąż się na niego gapił.

— Pra… prawdopodobnie?

Nawet Katsuki zdał sobie sprawę, jak bardzo był zarumieniony w tej chwili.

— Cholera, po prostu… Odwal się, Deku! — Chciał umrzeć. Poważnie, szczerze, chciał aby Deku i on doznali tymczasowej amnezji i nigdy więcej o tym nie rozmawiali. Wolałby stawić czoła setce złoczyńców jednocześnie niż przechodzić przez to gówno. — Dla mnie to też nowość!

To spowodowało odpowiednią reakcję u drugiego chłopca, bardziej jak fizyczny wstrząs, gdy kujon wprost się na niego gapił.

— Kacchan, ty… nie zauważyłeś?

Katsuki zmarszczył brwi. Co znowu?

Czego niby?

I nagle rozmowy, które odbył z półgłówkami, uderzając w niego z zaskakującą wyrazistością.

W tym momencie Katsuki chwycił Deku za ramiona, potrząsając nim lekko.

— Do kurwy nędzy… Deku spotykaliśmy się przez cały ten czas, a ja tego nie zauważyłem?!

Kim oni byli dla siebie? Czy Katsuki powiedział lub zrobił coś, co sprawiło, że inni pomyśleli w ten sposób?

Do diabła, Katsuki nigdy wcześniej nawet nie zaprosił nikogo na randkę!

Ale Deku szybko pokręcił głową.

— Nie, to nic takiego! — Drugi chłopiec jąkał się gwałtownie. — To… to tylko… um… Kiri… Kirishima-kun i reszta wspomnieli, że zachowujesz się bardzo czu… czule w stosunku do… do mnie. — Rumieniec, który oblał lico kujona, był jasny i wystarczająco gorący, aby móc ugotować na nim jajka. — Powiedziałem im, że zawsze tacy byliśmy jako dzie… dzieci, ale najwyraźniej zachowujesz się bardziej jak kochanek niż… przyjaciel z dzieciństwa. — Jego głos stawał się coraz cichszy, im dłużej próbował wyjaśnić, ręce spoczywały coraz lżej na klatce piersiowej Katsuki’ego, a jego spojrzenie wędrowała wszędzie poza twarzą blondyna. — Mia… miałem ci w końcu powiedzieć, ale… — To było jak wyrywanie zębów, skłonienie Deku do mówienia, głosem ledwie głośniejszym od szeptu, gdy wymamrotał resztę. — Ale ja… lubiłem… kiedy taki byłeś, więc…!

Czyli Deku po prostu pozwolił mu robić, co mu się podoba, gdy Katsuki nie wiedział, że jego działania mogły być źle zrozumiałe? Dlaczego?

Obserwował drugiego uważnie, z uwagą przyglądając się spuszczonej głowie Deku. Lokom rzucającym cień na jego oczy, sposobowi, w jaki zęby chwytały dolną wargę, szkarłatowi, który owinął się wokół jego twarzy i szyi, znikając pod kołnierzykiem jego koszuli.

Ponieważ… ponieważ Deku…

Katsuki zamarł, a zrozumienie odebrało mu tchu.

— Ty również mnie lubisz.

Rozbrzmiało wymowne szarpnięcie wokół uścisku Katsuki’ego. Bicepsy Deku drgnęły, gdy próbował zrobić krok w tył, ale Katsuki trzymał go w miejscu, nie pozwalając mu uciec, ponieważ Deku był naprawdę przebiegłym, podstępnym gówniarzem, który hojnie pozwalał sobie na nieświadomość Katsuki’ego.

Ale to odważne stwierdzenie w końcu sprawiło, że Deku spojrzał na niego. Jego oczy błyszczały, a usta poruszały się, gdy próbował - i nie udało mu się - udzielić właściwej odpowiedzi.

Nigdy wcześniej oczekiwanie na “ale” nie było tak rozdzierające. Stali w milczeniu, zawieszeni w tym dziwnym momencie i chwili, która wydawała się należeć tylko do nich obojga, z nosami oddalonymi o siebie o centymetry, podczas gdy Katsuki czekał, obserwując z zapartym tchem i nadzieją.

Usta Deku rozchyliły się, czemu towarzyszył mały wdech. Jasny rumieniec na jego policzkach nigdy nie zgasł, przyprószony odrobiną piegów, przezroczystą mgiełką, która zmieniała szmaragdowe tęczówki w równie zapierającą dech w piersiach czystą, morską zieleń.

Potem, gdy napięcie osiągnęła absolutną granicę, gęstą i ciężką, bliską załamania pod ciężarem, z wyrazem nieśmiałości i całkowitego upokorzenia…

Midoriya Izuku lekko, bezgłośnie, bez żadnego słowa skinął głową.

Natychmiast powietrze opuściło płuca Katsuki’ego za jednym zamachem.

I bez podpowiedzi jego ciało poruszyło się na autopilocie.

— Ach…!

Katsuki bardziej czuł niż usłyszał szok, który ujawnił kujon. Nie mógł się tym przejmować. Oczy miał szeroko otwarte, ale niewidzące, szum krwi był ogłuszający w jego uszach.

Nie mógł się skupić. Nie mógł mówić. Jego serce za kilka chwil wyskoczy z klatki piersiowej, ale było zatrzymane przez Deku, gdy przyciągnął gwałtownie kujona do swojej klatki piersiowej. Robił co w jego mocy, by oddychać - cholera, cholera, niech jego ręce i ciało, przestaną się trząść - i niewyraźnie rejestrował nacisk palców Deku przyczepionych do tyłu jego podkoszulka, płonące ciepło twarzy drugiego, gdy była przyciśnięta do boku szyi Katsuki’ego.

— Ty… — Katsuki wypuścił powietrze ze swoich płuc po kilku uderzeniach serca, obdarty, słaby i okropnie wdzięczny, że nie można było zobaczyć wyrazu jego twarzy. — Jesteś prawdziwym dupkiem.

— Chciałbym powiedzieć, że czuję się winny, ale tak nie jest. — Głos Deku wciąż miał w sobie nutkę zakłopotania, chwiejny i nierówny ton, mimo że fizycznie wtulił się mocniej w uścisk Katsuki’ego. — Byłem naprawdę szczęśliwy i chciałem… — czknął płaczliwie. — Chciałem być samolubny tak długo, jak to było możliwe.

Katsuki nie mógł powiedzieć, że nie rozumiał. Ponieważ teraz rozpoznawał to uczucie niepowstrzymanej radości wynikającej ze świadomości, że byłeś czyjąś wyjątkową osobą, pragnienie zmonopolizowania drugiej osoby, jeśli chodziło o wszystko.

Chciał… żeby Deku był jedyną osobą, która robiła mu takie rzeczy. Być obok niego. Być z nim, jeśli chodziło o wszystko, co tylko się dało.

Głos Katsuki’ego był niski, a słowa tworzyły się bez zastanowienia, ale pewność w nich była niezaprzeczalna, gdy powiedział:

— W takim razie bądź tak samolubny, jak chcesz. Nie zamierzam cię zatrzymywać.

Nastąpiło prawie bezgłośne westchnienie, gdy Deku zamarł.

— Kacchan… jesteś pewien?

Pytanie było tak rozdzierające serce, pełne nadziei, że Katsuki zazgrzytał zębami.

Ten mały…!

Po całym tym czasie, po tym wszystkim, ten gówniarz wciąż w niego wątpił?

Katsuki nagle odsunął się z warknięciem, trzymając drugiego dosłownie na odległość ramienia, gdy jego palce zacisnęły się na umięśnionych łopatkach.

— Ty dupku, nie doceniasz mnie?

Będąc teraz naprzeciwko sobie, Katsuki mógł zobaczyć twarz Deku w całości. Okazała się być wciąż jaskrawoczerwona, a jego oczy były szeroko otwarte i błyszczące od nie przelanych łez.

Widząc jego grymas, nerd zapiszczał.

A Katsuki naprawdę postradał zmysły, myśląc, że Deku faktycznie wyglądał uroczo.

— Obciążyłem mnie tym wszystkim — warknął, ponownie wkraczając w osobistą przestrzeń drugiego.

Ale tym razem zrobił to z zamiarem. Kontynuował kontakt wzrokowy, gdy pochylił głowę na tyle, aż odległość między nimi była tak niewielka, że mógł usłyszeć zacinający się oddech kujona, gdy jego twarz znalazła się blisko tego uroczego, pełnego piegów lica kujona.

— Wykorzystałeś mi. Kazałeś mi robić te wszystkie obrzydliwe, słodkie rzeczy, a ja nawet nie wiedziałem, co to znaczyło. — Wyłożył to wszystko, zarówno jako fakt, jak i oskarżenie.

— Sprawienie, żebym cię zauważył, nie było łatwym zadaniem. Sprawiłeś, że jestem taki żałosny jak ty.

Deku wyglądał w tym momencie na nieco przerażonego i przytłoczonego, ale to nie wystarczyło.

Bliżej. Więcej.

Dopóki każda sylaba, którą wypowiadał, nie pieściła tych okrągłych policzków, dopóki Deku nie zrozumie z doskonałą jasnością, co to znaczy mieć pełną i niepodzielną uwagę Bakugou Katsuki’ego.

— Ale złapałeś moją uwagę.

Szepnął, tak delikatnie, do mocno zarumienionego ucha, pozwalając tej myśli całkowicie zapaść w pamięć. Końcówki ich włosów szczotkują się o siebie i Katsuki w końcu pozwolił, by na jego ustach rozwinął się uśmiech, niewątpliwie zarozumiały i pewny swojego zwycięstwa.

— Dlatego opanuj się i weź odpowiedzialność za mnie, Izuku.

Ponieważ również będę egoistą w stosunku do ciebie.

Przez kilka trzepoczących, zapierających dech w piersiach sekund żadne z nich nie poruszyło się. Oczy Deku pozostały szeroko otwarte, jak nigdy dotąd, jego mózg pracował dwa razy szybciej, by przetworzyć to, co Katsuki miał na myśli, o co naprawdę prosił pod maską swojego szorstkiego, rozsądnego żądania.

I Katsuki wiedział, że w końcu zrozumiał, kiedy wreszcie napięty wyraz twarzy drugiego chłopca całkowicie rozpadł się.

— O… och, oke… okej~.

Deku zaczął płakać na poważnie, a Katsuki prychnął, rozbawiony i zirytowany w równej mierze, gdy uniósł dłoń, by jej nasadą przetrzeć wilgotną twarz frajera. Jego dotyk był nieoczekiwanie łagodniejszy i bardziej zrównoważony, ostrożny, aby pozbyć się łez spływających po piegowatych policzkach.

(W tej chwili Katsuki przypomniał sobie, że kiedy miał cztery robił dokładnie to samo Izuku, zanim nauczył się pojęć takich jak siła, moc i godność.

Był w tedy jedynie chłopakiem, starającym się poprawić humor swojemu przyjacielowi, ponieważ nawet wtedy Katsuki nie lubił patrzeć, jak płakał.)

W końcu szloch ucichł, a pokryte bliznami rękę powędrowały do ramiączek topu Katsuki’ego. Rany, Deku był takim obrzydliwym płaczkiem. Uśmiech rosnący na jego ustach oślepiał i odbierał Katsuki’emu zdolność oddychania, gdy nerd patrzył na niego z tak oczywistym, niewątpliwym uczuciem.

Deku nie zmienił się ani trochę.

Katsuki wciąż nie mógł uwierzyć, że naprawdę lubił (uch, jak to dziecinnie brzmiało) tego frajera. To będzie jego przewidywalna przyszłość.

A jednak to nie powstrzymało Katsuki’ego przed opuszczeniem głowy w dół, prowadzony przez palce, które poruszały się, by bawić się jasnymi frędzlami włosów spoczywających na jego karku. Od ponownego objęcia ramionami Izuku, czuciu mięśni pleców poruszających się pod jego przedramionami i łokciami, gdy Katsuki w końcu doświadczać swojego pierwszego pocałunku, dzielonego z kimś, kto był naprawdę dla niego ważny.

Od smaku soli, ulgi i szczęścia na ustach Izuku. Katsuki udało mu się podnieść pomimo znacznej muskulatury drugiego, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, gdy Izuku sapnął i zachichotał w jego usta.

Od ponownego pochylenia głowy, by dawać i otrzymywać drugi, trzeci, czwarty pocałunek, które były tak oszałamiające, tak magiczne i tak wyjątkowe jak pierwszy. Z zamkniętymi oczami i przyciśniętymi do siebie czołami, przytulali się do siebie. Ramiona Izuku mocno otaczały jego szyję, a jego ramiona mocno obejmowały talię Izuku.

Byli teraz parą, w każdym tego słowa znaczeniu.

(I jeśli tak właśnie to oznaczało bycie “razem”, to uczucie błogości, lekkości i cudowności, to Katsuki mógł jedynie przeklinać się za to, że nie zdał sobie z tego sprawy wcześniej. Jak był w stanie żyć bez tego tak długo?

Ale to nie miało znaczenia. Nadrobi stracony czas.

Wszytko pierwsze, pomiędzy i ostatnie będzie Izuku.

Powoli, kawałek po kawałku…

Katsuki będzie miał to wszystko.)

OoO

(— Nie martw się, ciociu Inko. Zajmę się nim.)

OoO

Wstał nowy dzień. Jasny i rześki, a wraz z nim nastąpił początek obozu szkoleniowego dla klasy 2-A.

Katsuki obudził się na czas, jak to zwykle, jeśli nie spokojniej niż zwykle. Pomimo poważnych wstrząsów w jego życiu kilka dni temu, jego harmonogram pozostał nieomylnie spójny, za co był wdzięczny.

Może być niemal przekonany, że wszystko, co się wydarzyło, było bardzo wyrazistym snem… gdyby nie fakt, że pamiętał każdy szczegół, gdy odtwarzać to raz za razem w swoim umyśle.

Pod koniec tamtego dnia odprowadził Deku z powrotem do jego sypialni, kiedy wszystko było omówione i skończone, otrzymując szybkiego całusa w policzek i zawstydzone trzaśnięcie drzwiami przed twarzą za swoje wysiłki. Przygotowywał się na niezręczny poranek po tym, gdy znów się spotkają, ale poza drobnymi poprawkami w ich zachowaniu nie było żadnych zauważalnych różnic w ich relacjach.

(Poza niezdarnymi pocałunkami, przytuleniami i prawie ciągłym trzymaniem się za ręce, wykonywanymi w tajemnicy i celowo ukrytymi przed półgłówkami Katsuki’ego, ponieważ nigdy nie pozwolą mu o tym zapomnieć przez resztę szkoły.)

Wstał z łóżka, umył się i wykonał regularne poranne rozciąganie. Ostatni raz sprawdził swoją torbę, spakowaną i przygotowaną zeszłej nocy, przez założeniem stroju gimnastycznego i zabraniem ze sobą bagażu, kiedy zamknął pokój i zszedł na dół.

Niespodziewanie nie był pierwszym, który się obudził. Kiedy pojawił się, w kuchni było już kilka osób, które poruszały się niemrawo i mamrotały coś do siebie. Kawiarka na blacie radośnie brzęczała, a zapach kawy unosił się w powietrzu.

Jego wzrok natychmiast skupił się na gnieździe rozczochranych zielonych loków, a towarzysząca temu głowa leżała twarzą na marmurkowym stole kuchennym.

— Do diabła, czemu tak wyglądasz, nerdzie? — Jego oczy wciąż były opuchnięte i zamknięte, a pod skórą widać było wyraźny senny rumieniec, który w większości był ukryty pod piegami. Ale Izuku nie był sprytny w tych sprawach; nie było sposobu, by mógł ukryć się przed bystrym spojrzeniem Katsuki’ego. Później jego pierwszy dzień obozu będzie dla niego piekłem. — Wyglądasz jak narkoman na głodzie.

— Nie martw się. Przespałem się trochę — wymamrotał Izuku podczas ziewania. — Nie jestem przyzwyczajony do wstawania tak wcześnie, to wszystko.

Katsuki przewrócił na to oczami; budził się w czasie wschodu słońca z konieczności, a nie preferencji i do tego momentu stało się to nierozerwalnym nawykiem. Wokół niego byli jego koledzy z klasy również w różnych stadiach senności i półprzytomności, bo nawet poranne osoby miały problem ze wstawaniem, jeśli samo cholerne słońce jeszcze nie wzeszło.

Nie pozostało więc nic innego, jak podejść do blatu kuchennego i zaparzyć kawę, postawić jaskrawo kolorowy kubek z motywem All Mighta i pozwolić płynąć świeżo zaparzonej kawie. Mógł zrobić kanapkę lub dwie, aby się pożywić, ponieważ przez tydzień będą przebywać w jakimkolwiek zapomnianym przez Boga terenie. Katsuki będzie przeklęty, jeśli znów zostanie zaskoczony, tak jak ostatnim razem.

Śniadanie zostało szybko przygotowane, a Katsuki wrócił do stołu jadalnego, trzymając talerz w jednej ręce i uchwyty dwóch kubków w drugiej, z którym jeden przesunął po stole tuż przy ręce nerda.

Izuku podniósł głowę, patrząc zamglonymi oczami, gdy usłyszał stukanie ceramiki o marmur. Pochwycił kubek i wziął niepewny łyk kawy.

— Och, jest dobra. Dziękuję Kacchan. Gotowy na dzisiejszą wyprawę? Spakowałem kilka rękawów uciskowych na twoje ramiona, na wypadek, gdybyś ich potrzebował.

— W większej części. — Mruknął Katsuki. Było za wcześnie na tego rodzaju pogawędki. Wziął łyk z własnego kubka, w którym znajdowała się herbata, ale wydawało się, że nerdowi nie przeszkadzały jego zwięzłe odpowiedzi. Izuku usiadł prawidłowo na stołku barowym, przechylając się na tyle daleko, że tył jego głowy otarł się o klatkę piersiową Katsuki’ego, gdy sięgał w stronę talerza, który został później odstawiony. — I trzymaj to w swoim bagażu. Wciąż masz wolne miejsce. — Ponieważ własne torby Katsuki’ego były już w większości wypchane po brzegi, w tym w pełni zaopatrzoną apteczkę z szynami klasy medycznej i niektórymi silnymi środkami przeciwbólowymi na wypadek, gdyby frajer znów poszedł na całość i coś złamał. — Może podrzucę ci inne rzeczy, zanim wyjedziemy.

— Jasne, pod warunkiem, że powiesz, co to jest, żebym mógł wiedzieć, że są twoje. — Izuku zanucił, co wcale nie było złym pomysłem. Katsuki przechylił głowę ze zrozumieniem i to wystarczyło Izuku, który rozsiadł się (w całkiem ładny sposób) przed nim, już zajęty jedzeniem, jednocześnie wyciągając telefon, żeby mógł zapisać rzeczy, które Katsuki planował schować w jego bagażu na obóz treningowy. — Ach, Kacchan, również weź gryza, zrobiłeś…

Kawałek kanapki odpowiedniej wielkości pojawił się blisko jego ust, trzymany przez nerda. Katsuki chwycił go zębami bez większego namysłu, sprawiając, że kilku uczniów w pobliżu jęknęła głośno.

— Wasza dwójka zachowuje się tak, jakbyście wybierali się na 25 rocznicę waszego ślubu… — Taśmowy chłopiec poskarżył się dość dobitnie.

— I proszę, ograniczajcie swoje okazywanie uczuć dzisiejszego ranka, nie ma jeszcze nawet 6 rano — wymamrotała Uszy, rzucając paskudne spojrzenie w ich ogólnym kierunku.

— Pilnuj swoich spraw — odpowiedział Katsuki, nie podnosząc wzroku, pochylając się i przeżuwając ostatnie kawałki, gdy dwukrotnie sprawdzał listę sporządzoną przez kujona. — Myślę, że to wszystko. Jeśli o czymś zapomniałem, to dam ci znać, Izuku.

— W porządku, Katsuki — powiedział wesoło Izuku, uśmiechając się do niego dość wstrętnie, gdy kawa i cukier krążyły teraz jego organizmie.

Katsuki prychnął w odpowiedzi, po czym opuścił niego głowę, by wciągnąć w płuca pachnące miętą włosy, po czym wyprostował się i dopił swój napój.

Podszedł do zlewu, żeby umyć kubek i zauważył otaczającą go absolutną ciszę dopiero wtedy, gdy zakręcił kran. Odwrócił się i dostrzegł, że większość klasy już była na miejscu i wpatrywała się w niego w napięciu.

— Izuku? — Pinky w końcu stwierdziła po kilku chwilach z całkowicie szeroko otwartymi oczami, całkowicie obudzona.

— Katsuki?! — Gówniane włosy powiedział w tym samym czasie, dokładnie w tym samym tonem.

Od kiedy?! — zażądał Pikachu.

Uderzyło to Katsuki’ego dziwnym uczuciem déjà vu, przewracając mocno oczami, że równie dobrze mógłby dostać zeza. W jego ciele nie było ani jednej części, która zmusiłaby go do odpowiedzi na pytanie, ale jeśli je zignoruje, będzie nękany przez całą drogę, a on musiał dać z siebie wszystko, gdy zbliżał się obóz w dziczy.

— Od tygodnia — zabrzmiała krótka odpowiedź, a ponieważ nie był miłą osobą…

…porzucił swojego nowiutkiego chłopaka na pożarcie psom, które bezlitośnie rozszarpią go na strzępy.

— Zapytajcie mojego rzekomego małżonka. — Katsuki wzruszył ramionami obojętny, a zgorszone, zawstydzone, zadowolone, zdradzone spojrzenie, które rzucił mu Izuku, było irytująco ujmujące. Katsuki nie zawracał sobie głowy ukrywaniem uśmieszku, który wymknął mu się po tym. — By tym, który beczał, będąc taki szczęśliwy, kiedy sprawy się tak potoczyły.

Wrzawa, która wybuchła była wystarczająco głośna, aby obudzić zmarłych, gdy zebrali się wokół Deku, jak mrówki zwabione cukrem.

— Nie słuchajcie go! — krzyknął w panice Izuku, całkowicie otoczony, gdy Katsuki wewnętrznie gratulował sobie ucieczki przed tym. — Kacchan jest tym, który pierwszy się przyznał!

Wynikające z tego piski dziewcząt (i niektórych półgłówków) rozdzierały uszy, ale to nic w porównaniu z falą gorąca, którego uderzyła w twarz Katsuki’ego jak tsunami, zaczynając się od czubków uszu i spływających kaskadą w dół jego szyi i klatki piersiowej.

— Zamknij się, Deku! — Odwrócił się do drugiego, starając się zachować kamienną minę pomimo zdenerwowania. — Nie dawaj im amunicji! — Świetnie, teraz kretyni nie dadzą mu spokoju, dopóki nie poznają całej historii.

— To ty zacząłeś! — Izuku bronił się, ale nigdy wcześniej nie widziany psotny błysk w jego oczach sprawił, że Katsuki wyciągnął rękę i pociągnął krnąbrny lok w szybkim odwecie.

Jednak to tylko sprawiło, że reszta osób zaczęła wydawać z siebie kakofonię dźwięków, począwszy od “ach” do “jeju”, co sprawiło, że Katsuki żałował, że kiedykolwiek poznał któregokolwiek z nich w swoim życiu.

Na szczęście Aizawa przyszedł w tym momencie, aby sprawdzić, co u nich, przez co statyści szybko się rozproszyły, próbując dokończyć w ostatniej chwili przygotowania. Pozostawiony sam sobie, Katsuki’emu nie pozostało nic innego, jak tylko czekać na frajera, który zmywał resztę brudnych naczyń.

— Kacchan, jesteś okropny — zbeształ go Izuku, lekko szturchając w bok, gdy skończył. Ale nie brzmiał na zbytnio zmartwionego, co wytknął mu Katsuki.

Jego próba nie przeszła niezauważona, ale wybaczono mu.

— A mimo to i tak chcesz się ze mną umawiać — odpowiedział Katsuki, uśmiechając się szerzej, gdy dostrzegł charakterystyczny odcień różu na uszach nerda.

Potem nadszedł czas, aby się ruszyć. Jego uwaga była skierowana na ostatecznym, dokładnym sprawdzeniu swoich rzeczy i powrocie do pokoju po dodatkowe koszule oraz swetry dla kujona, który prawdopodobnie dozna uszkodzeń odzieży oprócz uszkodzeń fizycznych. Było o wiele za wcześnie, zanim Czterooki i Kucyk wygonili ich wszystkich na zewnątrz, gdzie już czekał autobus i ich wychowawca.

Aizawa rzucił im jedno spojrzenie i westchnął z wyczerpaniem.

— Najwyższy czas, wy dwoje — wymamrotał mężczyzna. — Możecie włożyć swoje bagaże do środka, ale w chwili, gdy będziecie w obozie ustawicie swoje śpiwory jak najdalej od siebie. Czy to jasne?

Dookoła rozbrzmiało mnóstwo chichotów, a Katsuki zakrztusił się słysząc uwagę nauczyciela z Izuku robiącym to samo obok niego. Szkarłat zapłonął mu na karku. Niewzruszone, śmiertelnie poważne spojrzenie, jakie mężczyzna w nich wymierzał było więcej niż wystarczające, by zacisnąć zęby.

— Jesteście nastolatkami i nie można wam ufać. Ponadto każdy sfałszowany ruch podczas treningu spowoduje natychmiastowe wydalenie. To dotyczy was wszystkich. — Spojrzenie jednego zmęczonego oka skierowało się w ich stronę, jasno i wyraźnie ich ostrzegała, a reszta klasy otrzeźwiała szybciej niż zrobiłby to zbliżający się atak złoczyńców.

Jednak pomimo wszystkich jego gróźb, ich nauczyciel znacząco odwrócił wzrok, kiedy wsiedli do pojazdu, a półgłówki Katsuki’ego i dodatki Izuku byli całkowicie bezwstydni w swoich pchnięciach i szturchnięciach, kiedy zostali zmuszeni do zajęcia miejsca obok siebie. Krzyki Katsuki’ego wstrząsając wnętrzem autobusy, a piskliwie próby udobruchania go przez Izuku pozostały prawie niezauważone pośród chaosu.

Ale nikt nie powiedział ani słowa, kiedy Izuku, którego Katsuki umieścił na jego ulubionym miejscu przy oknie, zaczął przysypiał na ramieniu drugiego chłopaka około pół godziny od rozpoczęcia podróży. Katsuki nie czekał i przykrył frajera swoją sportową kurtką, zapobiegawczo powstrzymując dreszcze, ponieważ Izuku często marzł podczas snu i stawał się zwierzęciem poszukującym ciepła, gdy pozostał w tym stanie zbyt długo.

Katsuki, który został tylko w podkoszulku, wciąż czuł ciepło i mrowienie całego ciała, opierając goły łokieć na podłokietniku, cichszym głosem rozmawiając z uśmiechającym się Gównianymi włosami, który siedział po drugiej stronie przejścia. Taśmowy chłopiec i Pikachu nie przestali się do nich uśmiechać, a Pinky od czasu do czasu spoglądała w ich stronę i dawała znak “okej”.

(Pod kurtką palce Izuku były splecione z jego własnymi, trzymając go mocno. Jego głowa idealnie wsunęła się pod szczękę Katsuki’ego, gdy wydawał ledwo słyszalne sapnięcia, gdy dalej odpływał w krainę snów.)

Kretyn - zdecydował Katsuki, ściskając na chwilę dłoń swojego chłopaka.

Ale do diabła z tym.

To był jego kretyn.

Koniec

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

2024 rok
Opublikowałam 102 rozdziałów
Opublikowałam 15 miniaturek
Rozpoczęłam 14 opowiadań
Zakończyłam 9 opowiadań
Rozpoczęłam 4 nowe serie
Zakończyłam 2 serie

Szukam bety! Zainteresowanych proszę o kontakt.
Powrót do góry Go down
 
[BnHA][T][M] Nierozpoznanie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» [BnHA][T][M] L'AMOUR! [TF/IM]
» [BnHA][T][M] Skrzydłowy [IT/TS]
» [BnHA][T][Z] Wolałbyś (6/6)
» [BnHA][T][Z] Kontakt wzrokowy (4/4)
» [BnHA][T][Z] Logiczny podstęp [ST/MI][10/10]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
~.Imaginarium.~ :: FANFICTION :: Anime & Manga/Komiks & Serial/Film animowany :: Yaoi/Slash :: +12-
Skocz do: