Tytuł: Całkowicie związany i nie ma gdzie odejść
Oryginalny tytuł: All Tied Up and Nowhere to Go
Autor: Demyrie
Zgoda na tłumaczenie: Czekam
Tłumaczenie: Lampira7
Beta: Nie mam
Link: https://archiveofourown.org/works/12011880Wiązania i brawura 1Wiązania i brawura 2Wiązania i brawura 3Całkowicie związany i nie ma gdzie odejść
All Might zebrał się w sobie i z wysiłkiem przebrnął przez następny dzień w szkole, o wiele bardziej zaniepokojony wybiciem godziny siedemnastej niż uczniowie i rozpoczęciem wieczoru oraz wszystkiego, co się z tym wiązało.
Aizawa spotkał się z nim przed bramą szkoły i razem przemknęli przez czyhającymi dziennikarzami, którzy praktycznie mieszkali przed szkołą, czekając, by rzucić się na następny zaistniały kryzys - All Might mógł tylko mieć nadzieję, że nie nadejdzie to szybko. Jak zwykle, nikt nie powiązał jasnożółtego garnitury, który łopotał wokół jego chudej sylwetki, z tym który nosił hałaśliwy i przyjazny dla mediów All Might tego poranka, kiedy pchali się, by uzyskać cytat lub ujęcie wystarczająco szerokie, by uchwycić jego majestat. Grupa przepuściła ich bez komentarza, zamiast tego kłócąc się o to, czy zostaną zastrzeleni laserami za próbę wspięcia się na szkolny mur, aby zrobić dobre zdjęcie wychodzących pierwszoklasistów.
Skręcili za róg, All Might zszedł nieco za Aizawą, pozwalając mu prowadzić. Zmagał się z chęcią prowadzenia niezobowiązującej rozmowy, gdy maszerowali przez cichnące ulice. Rozglądał się wokół, szukając jakiejś wskazówki, dokąd zmierzają. Dłonie pociły mu się w przepastnych kieszeniach.
Dziesięć minut później weszli do tego samego baru, co wcześniej i Aizawa zajął miejsce, zamawiając piwo. Zdezorientowany Toshinori również usiadł i poprosił o wodę.
Siedzieli w ciszy i to w niezręcznej. All Might rozejrzał się ukradkiem, zastanawiając się, czy to nie była jakaś gra umysłowa - to był ten sam bar, w którym wcześniej zupełnie nie udało mu się zrelaksować, więc czy powinien zdawać sobie sprawę, że klucz do uspokojenia był całkowicie w jego rękach? A może za barem był tajny klub, w którym zestresowani bohaterowie tańczyli całą noc? Prawie szukał ukrytego przycisku pod barem, zanim się powstrzymał, zaciskając nerwowo ręce na kolanach.
Wiedział, że “klimat” jak to opisał Yamada szybko zbliżał się do sytuacji podobnej do sytuacji z zakładnikiem, biorąc pod uwagę, jak bardzo był zdenerwowany. Nie mógł nic na to poradzić. Nie mógł się zrelaksować: o to właśnie chodziło.
W końcu Aizawa spojrzał na niego, a jego zdolność do znoszenia bzdur wyraźnie zniknęła biorąc pod uwagę jego zmęczone spojrzenie. Z westchnieniem odstawił do połowy pustą czarkę i przesunął trochę pieniędzy po blacie baru.
— Dobra, chodźmy.
Okazało się, że chciał się tylko napić. Tylko tyle. Toshinori zepsuł nawet to dla niego.
Żaden z nich nie miał samochodu. Miasteczko uniwersyteckie było małe, a ich codzienne życie kręciło się wokół niego. Znów będąc na ulicy szli ramię w ramię w ten cichy wieczór przez około piętnaście minut, a potem wspięli się po dwóch kondygnacjach schodów.
Klucze do mieszkania zadźwięczały i Aizawa wpuścił ich do środka. Zakłopotany All Might podążył za nim w pewnej odległości. Młodszy bohater wskazał na kanapę i zgarbiony odszedł do kuchni, zostawiając wysokiego mężczyznę niezgrabnie stojącego i kręcącego kciukami w niezbyt znanym mu mieszkaniu. All Might próbował zignorował łomotanie w piersi.
Dlaczego ta sytuacja tak bardzo go denerwowała? Może dlatego, że nie wyobrażał sobie szorstkiego, surowego “Ereasheada” przygotowującego popcorn i włączającego film, żeby wypalić stres związany ze strzelaniną albo walką z gangami… Rozejrzał się.
A może dlatego, że pewna część niego przeszukiwała podłogę kuchni w poszukiwaniu śladów krwi i ceramiki.
Całe mieszkanie było… puste. Wszystko było po prostu trochę surowe, lekko zaniedbane, ale wystarczająco czyste. Szeroka czarna kanapa, cienki jak papier stolik kawowy, lampa lub dwie, telewizor około 7 modeli za aktualnym sprzedawanym w salonach RTV. Dobrze zaopatrzony regał z książkami, może kilka płyt DVD udających książki. Odetchnął i przekonał się, żeby usiąść. Kanapa była ładna. Aksamitna, górująca nad resztą mebli Aizawy, prawdopodobnie ze względu na priorytetowe traktowanie snu. Wszystko jak u normalnej osoby.
All Might powiedział sobie, żeby nie szukać fantazyjnego pudełka po herbacie (które było na lodówce).
Zobaczył stertę ubrań, wszystkie ciemne, proste dzianiny i kilka puszek po piwie schowanych pod kawowym stolikiem. Aizawa nie zadał sobie trudu, by posprzątać dla niego i to było w jakiś sposób pocieszające. Przynoszące mu spokój. Słaby, uporczywy kaszel wciąż drapał go w gardle. Starał się go stłumić pięścią przy ustach.
Szklanka letniej wody pojawiła się przy jego łokciu z komplementarnym, niecierpliwym spojrzeniem. Aizawa wcisnął mu szklankę do ręki, gdy usiadł obok niego, co tylko spowodowało, że starszy mężczyzna zaczął dusić się jeszcze bardziej.
— Kaszlesz — powiedział tępo, biorąc łyk własnego piwa.
Kiwając głową, All Might wziął posłusznie łyk, ale poza tym nie pił już więcej, trzymając szklankę niczym swoją kotwicę. Jego palce poruszały się po szkle w górę i w dół, ale niezbyt mocno. Nie popełni drugi raz tego samego błędu.
Aizawa uśmiechnął się.
— W barze również nie piłeś. Czy zawsze odmawiasz jedzenia lub picia, kiedy jesteś zdenerwowany? — Potrząsnął głową, po czym wziął duży łyk piwa i zmiażdżył puszkę. — To wpędzi cię w kłopoty. Nic dziwnego, że jesteś taki chudy.
All Might otworzył usta w odpowiedzi, coraz bardziej zdezorientowany co do tego, dokąd to wszystko zmierzało, kiedy Aizawa wstał.
— W porządku. Zacznijmy, zanim całkowicie padniesz.
All Might poczuł, z dziwną wyrazistością, złość. Tylko trochę, wystarczająco, zgodnie ze sposobem, w jaki prowokowali się od początku. Wstał więc, dość odważny i oburzony, by zapytać, jakie są tajemnicze plany Aizawy na tę noc, i otrzymał bardzo zwięzła odpowiedź. Materiał broni przechwytującej ledwo dał jego nogom szansę na wyprostowanie się.
Białe pasy owinęły się wokół jego ramion, talii i nóg, napinając się. W ułamku sekundy Aizawa powiesił go na nich niczym marionetkę na sznurkach, odsuwając ręce i nogi od ciała. Chęć walki była natychmiastowa i instynktowna, ale jedno spojrzenie na spokojny wyraz twarzy jego współpracownika i te impulsy nieco ucichły, pozwalając mu podjąć pół racjonalną decyzję, by po prostu wisieć bez słowa.
To…
to właśnie będą robić?
Aizawa podszedł do niego i zaczął sprawdzać pasy zręcznymi ruchami, robiąc to tak, jakby opiekował się klasowymi roślinami. Jego twarz była tak blisko, żę All Might mógł wyczuć zapach alkoholu, ale ruchy drugiego bohatera były pewne i płynne, a coś w bliskości i podstawowej uwadze zaczęło rozgrzewać jego ciało. Jego oddech stał się krótki i lekki, wstrząsając wnętrznościami.
Powiedział sobie, aby ponownie się uspokoił, ale nieprzemijająca fizyczna bliskość mężczyzny dodawała kolejną warstwę do jego nerwów. Wygiął się w więzach. Aizawa uniósł wzrok.
— Za ciasno?
— Nie.
Biorąc uspokajający oddech, Toshinori przetestował je bardziej uczciwe, wsłuchując się w głęboki brzęczący dźwięk wydawany przez wzmocnioną tkaninę. Był mniej przestraszony, a bardziej zaciekawiony.
— Przesuń dla mnie swoją prawą rękę — rozkazał Aizawa.
All Might to zrobił. Czuł się trochę zawstydzony surowym spojrzeniem mężczyzny, może dlatego, że był trochę zbyt zadowolony z wykonywania prostych poleceń. To uporządkowało jego myśli. Wiązania poprawiły się nieznacznie wraz z ruchami jego wychudłego ciała. Zamarłszy spojrzał na swoje ramiona w pewnym zdumieniu.
— Twoja lewa ręka.
Zrobił to. Palce Aizawy poruszały się jak fale, a wiązania przesuwały się i ślizgały, naturalnie wpadając w zagłębienia w skurczonej postaci All Mighta - w talii, w nadgarstkach, w zagłębieniach wewnętrznych ramion. Bliskość i nacisk na jego skórze sprawiły, że włosy na karku starszego bohatera stanęły dęba. Zadrżał.
— Skończone.
Aizawa rozsiadł się wygodnie, najwyraźniej zadowolony ze swojej pracy. Tkanina wokół klatki piersiowej All Mighta sprawiała, że był świadomy każdego drżącego oddechu. Wisiał, wbijając wzrok w podłogę, zastanawiając, bo będzie dalej.
Najwyraźniej nie był w tym odosobniony.
— Co chcesz więc zrobić?
— Co? Co masz na myśli mówiąc: “co chcesz więc zrobić”? Ty to zacząłeś!
All Might zakrztusił się, zmuszając się, by nie szarpać za wiązania, gdy Aizawa odchylił się do tyłu i sięgnął po porzuconą przez bohatera szklankę wody, biorąc z niej niespieszny łyk.
— Cóż, nie wiem… — mruknął Aizawa jakby do siebie, krzywiąc się lekko na widok wody. Uniósł wzrok, przekrzywiając głowę na bok. — Może obejrzymy film…?
—
Co?— To zależy od ciebie. — Wzruszył ramionami.
Umysł All Mighta oszalał. Jego żołądek opadł i oficjalnie zdecydował się uciec od tego dziwnego człowieka i jego dziwnych nawyków. To był okropny pomysł poprosić go o pomoc.
— Zwabiasz ludzi do swojego domu i wiążesz ich? To cię relaksuje?! To niewiarygodnie, nieheroiczne zachowanie — powiedział z oburzeniem All Might, walcząc, kopiąc i bardzo pragnąć udusić młodszego mężczyznę.
— Nie.
To słowo osiadło ciężkim, chłodnym ciężarem na piersi All Mighta. Znieruchomiał.
Szklanka wody uderzyła w stolik, a prosty brzęk wywołał dreszcz na jego ramionach i ponownie zwrócił jego uwagę. Wszystkie dźwięki stały się nagle głośniejsze, bardziej wyraziste. Jakby każdy dźwięk telegrafował wibracje wzdłuż napiętych wiązań, szepcząc mu na skórze.
— To co jest relaksujące, to oddanie na chwilę kontroli. Czasami ty, twój umysł, twój trening, nie mogę pozwolić ci zrobić tej rzeczy. Rzeczy, które pozwolą ci odpuścić lub rozluźnić się, ponieważ ten trening polega na tym, aby nigdy nie odpuścić. Dzięki temu sposobowi powstaje złudzenie, że nie możesz nic zrobić, aby się oprzeć… czyli musisz zaakceptować wszystko, co się stanie.
Głos Aizawy był niski, gdy przesuwał palcem z rozkoszną łatwością po napiętym wiązaniu, ciemnymi oczami śledząc jego długość, a następnie w górę do bladej twarzy Toshinori’ego.
— Złudzenie polegające oczywiście na fakcje, że nie dzieje się tu nic, czego tak naprawdę nie chcesz.
Przez całe ciało Toshinori’ego przeszedł dreszcz. W mieszkaniu panowała absolutna cisza: obcy krajobraz z pięknym mężczyzną, który przyglądał mu się w zamyśleniu znad jego pokrytymi bliznami knykci. Toshinori czuł, jak po bokach ściekała mu chłodna strużka potu. Przełknął z trudem. W co się wpakował?
— I rzeczą oczywistą jest, że nie wabię ludzi. To brzmi wyczerpująco. — Uniósł brew. — Czego więc zatem chcesz?
Toshinori słyszał go. Próbował myśleć. Nie mógł tego zrobić.
W końcu odpowiedział, ochryple, w formie błagania.
— Chcę… chcę się tylko zrelaksować — powiedział słabo, a serce podeszło mu do gardła.
Z trudem utrzymywał kontakt wzrokowy z młodszym bohaterem, podczas gdy drżał bezwstydnie. Aizawa zastanawiał się nad tym przez chwilę, odgarniając włosy z oczu.
— Czy chcesz, aby jakaś konkretna część ciebie się rozluźniła?
— Ach! Moje… moje plecy zawsze mnie dobijają — wybełkotał Toshinori, doznając śmiesznej ulgi uspakajającej jego ugotowany daną sytuacją mózg. — Odkąd zacząłem uczyć, nie mogę...
— W porządku.
Aizawa sięgnął po niego, będąc zbyt blisko i robiąc to zbyt szybko. Toshinori wzdrygnął się. Paskudna sprawa, która poruszyła całym jego ciałem, którą wiązania zarejestrowany z głuchym brzękiem. Aizawa natychmiast znieruchomiał. Tak jak ostatnim razem, gdy na podłodze w kuchni chciał dotknąć jego blizny, reakcja - odpowiedzialność za to - była świadoma i wykalkulowana, rywalizując z szybkością jedynie z natychmiastowym odruchem Toshinori’ego.
Pragnienie Toshinori’ego, aby się ukryć, zostało udaremnione, gdy Aizawa cofnął się na tyle, by spojrzeć mu prosto w twarz.
— Wymasuję ci plecy, żeby złagodzić twój ból. Twoje ubrania pozostaną w ten sposób jak teraz i będziesz miał pełną kontrolę nad intensywnością i szybkością. To wszystko zostanie w twojej decyzji. Jeśli nie chcesz tego w żadnej części, powiedz to. Od razu. — Młodszy bohaterem uważnie przyjrzał się jego mimice, dodając: — Będę nawet udawał, że to nigdy się nie wydarzyło, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.
Kawałek po kawałku, Toshinori zaczął to rozumieć: nie było tu nic do stracenia. Bez konsekwencji, bez względu na to, co wybrał i dziwnie ufał temu drugiemu mężczyźnie, że dotrzyma swojego słowa. Mimo wszystko milczał na temat wszystkiego i zasugerował to wyjście.
W końcu Toshinori przytaknął stanowczo, przytłoczony spokojem i intensywnością mrocznego, złożonego mężczyzny.
— Dobrze, a teraz oddychaj.
Toshinori zmusił się do głębokiego oddychania, jak tylko jego jedno płuco mogło znieść.
Ręce Aizawy najpierw spoczęły na jego ramionach, coś w rodzaju “cześć” dla jego nerwowego, związanego ciało. Potem podszedł bliżej - na tyle blisko, że Toshinori mógł ukryć swoją twarz i nagły rumieniec w małej przestrzeń między nimi, co było błogosławieństwem - i otoczył ramionami żałośnie chudą klatkę piersiową starszego bohatera, przyciskając ciepłe dłonie płasko do jego pleców. Toshinori musiał zamknąć oczy i skupić się, by nie zacząć się trząść. W pewnym sensie spodziewał się, że zaraz usłyszy, że ten dotyk będzie miał swoje konsekwencje albo będzie to jakiś bardzo bolesny masaż bez supermocy.
Potem, zgodnie ze swoimi słowami, Aizawa po prostu potarł jego plecy.
Zmaltretowane ciało Toshinori’ego natychmiast się na to zgodziło, rozluźniając się w rekordowym czasie. W ciszy, silne palce Aizawy uważnie rozwiązywały węzły, które przez lata Toshinori uważał za jedynie część tego, jak zbudowane było jego ciało - lub zostało stworzone i odbudowane, składające się z kawałków metalu i godzin znieczulenia. Po wszystkich operacjach nigdy nie miał szansy na ponowne zregenerowanie mięśni wokół blizny. Wydawało się, że przez zwykły dotyk, te wszystkie węzy miękną i znikają, a ulga była tak intensywna, jak samo doświadczenie.
Po kilku minutach naprawdę rozluźnił się w wiązaniach i oparł się o twardą klatkę piersiową Aizawy, ostrożnie kładąc podbródek na ramieniu w pobłażliwej, uprzejmej ciszy.
Od czasu do czasu pojawiały się małe kawałki bólu, ale była to głównie ulga, ponieważ wszystkie myśli zostały jednocześnie wymasowane z jego głowy. Był tak zręcznie uwięziony, że nie mógł nawet spróbować obrócić się i “wspomóc” pracę drugiego mężczyzny, co prawdopodobnie było dokładnie tym, co zamierzał Aizawa. Wszelka potencjalna panika lub klaustrofobia były krótkotrwałe, stłumione kojącym ciężarem energii, bezruchu i kontroli drugiego mężczyzny. Nawet od czasu do czasu walka, by zaczerpnąć oddech była wzmacniana przez nacisk klatki piersiowej drugiego mężczyzny, coś o co mógł się oprzeć.
W tym momencie był to brak wysiłku, po prostu bycie i otrzymywanie - coś, czego Toshinori nie zaznał od lat, jeśli w ogóle. Jego oddech był płytki i powolny, przyjemność gromadziła się tuż pod jego skórą w gęstym i upojnym bzyczeniu. Zanucił. Czuł wibracje. W jego ciele, ale bez bólu. Całkowicie rozbudzony, ale bez żadnych myśli.
W gęstych pasmach ciemnych włosów Aizawy wyczuł zapach drzewa herbacianego i sosny.
— Jeśli zastanawiasz się, to są moje przeprosiny — rozległ się niski głos Aizawy, tuż przy jego uchu. Dreszcze rozkosznie przebiegały wzdłuż kręgosłupa Toshinori’ego. — Za użycie mojego daru tamtego dnia na topie, nie wiedząc, że sprawa była tak napięta.
Toshinori musiał zastanowić nad brzmieniem tych słów, przeżuwając je, skrupulatnie układając je na nowo w znaczenie, podczas gdy jego plecy były pocierane sprawiając, że był szczęśliwym bałaganem. Wiedział, że samo wspomnienie jego mocy - jego postaci i godności – i kaszlanie krwią się i upadek na podłogę w kuchni było bolesne, żałosne, i że to on powinien przeprosić, ale tak naprawdę nie czuł się tak w momencie, w którym się teraz znajdował. Cokolwiek to znaczyło. Skrzywił się, gdy palce Aizawy zacisnęły się na jego łopatce, po czym skinął głową z roztargnieniem.
— Przeprosiny przyjęte, przyjacielu — usłyszał własny głos. — Ale nie do mnie należy obwinianie. Na pewno sądziłeś… że musisz go użyć.
Cudowne ręce na jego plecach zwolniły, niemal zaciekawione.
— Chcę powiedzieć, że… na pewno trochę się przestraszyłeś? Byłeś zastraszony? — Uśmiechnął się głupio, będąc na haju dzięki endorfinom. — Może zachwycony?
Aizawa zaśmiał się lekko w jego szyję i było to przyjemne. Być może było to lepsze niż sam masaż. Toshinori zastanawiał się, dlaczego wciąż miał na sobie koszulę, dlaczego materiał musi go drapać, kiedy te palce naciskały i ugniatały. Byłyby wyjątkowo dobre na gołej skórze.
Toshinori milczał przez cały czas, tylko trochę pomrukiwał tu i tam, gdy rozwiązywano większe węzły - dopóki Aizawa się nie odsunął i niski, desperacki jęk uciekł z jego ust, gdy szorstki policzek mężczyzny otarł się o jego szyję. Wygiął się w kierunku twardej klatki piersiowej młodszego bohatera, a potem zamarł. Palce Aizawy podobnie znieruchomiały na jego ramionach.
Wrócił do swojego ciała w zastraszającym pośpiechu, oceniając nagle każdy punkt ograniczenia. Jego skóra płonęła. Jego spodnie, cztery numery za duże, by ciasne.
Toshinori gwałtownie odetchnął, coś w rodzaju paniki, gorącej i paskudnej, wyłoniło się z otępiałej mgły. Nie. Nie chciał, żeby się to stało. Oczywiście, że nie - jego ciało zwykle miało inne pomysły, ale to było nie do zaakceptowania. Cholera.
Palce Aizawy, och, tak ostrożnie, oderwały się od niego w pełnej napięcia ciszy, a Toshinori napiął się całkowicie. Pięści drżały na końcach więzach. Już nie oddawał komuś kontroli.
— Za dużo myślisz — powiedział cicho Aizawa, wciąż stojąc nieruchomo w zgięciu jego drżącego ciała.
Toshinori zacisnął zęby, próbując opanować oddech.
Był przerażony tym, jak zareagował przy tak lekkim dotknięciu. To nie było tak jak kiedyś. Skóra All Mighta była zbyt gruba, ale teraz nie była, nie mógł ukryć podniecenia, bezlitośnie odsłaniając swoje zrujnowane ciało przed tym człowiekiem, który prawdopodobnie w każdej chwili odrzuci go z obrzydzeniem.
— Skąd… skąd to wiesz?
— Niemal słyszę, jak myślisz. — Ton Aizawy miał w sobie nutę cierpienia, jego osobistego rodzaju nieprzyzwoicie zwykłego rozczarowania. Drugi bohater dał mu jeszcze trzydzieści sekund na myślenie i denerwowanie się, zanim ponownie się odezwał: — Jestem mniej więcej w połowie. Czy chcesz teraz przestać?
To było takie proste pytanie. To załamało kakofonie jego ciała i zakłopotanie w prosty binarny układ, więc był w stanie wyciszyć umysł i zacząć myśleć. Myślał na tyle jasno, na ile pozwalały mu na to wiązania.
— Nie.
Nie chciał przestać. Cieszył się tym: dotyk, ulga, bliskość drugiego człowieka. Przede wszystkim prostota w bezpiecznej niewoli. Musiał wysilić się, by uświadomić sobie to oraz fakt, że drugi mężczyzna był gotów kontynuować pomimo niezręcznej reakcji jego ciała. Aizawa skinął głową z aprobatą, ponownie kładąc ręce na jego plecach.
— W porządku.
I przez następne dziesięć minut Toshinori był unieruchomiony i głaskany.
Na koniec Aizawa mocno poklepał go po plecach - ten sam rodzaj aprobaty, jaki otrzymywał pierwszoklasista po dobrze wykonanej pracy. Ostrożnie zdjął wiązania i ułożył starszego mężczyznę na kanapie, powołując się na problemy z krążeniem, które zwykle towarzyszyły długotrwałemu zniewoleniu i zawieszeniu w powietrzu. Powinien stać ostrożnie i poruszać się powoli. Toshinori zastosował się do tego.
Aizawa kazał mu wypić całą szklankę wody, zanim wyszedł. Niespodziewanie mógł życzyć drugiemu mężczyźnie dobrej nocy i podziękować mu za poświęcony czas. Potem wrócił do domu w bezmyślnej mgle, która czaiła sie w jego umyśle, wczołgał się do łóżka i zapadł w sen tak głęboki, że spóźnił się na planowaną lekcję następnęgo dnia prowadzaną z Aizawą - tym samym niechlujnym, cichym Aizawą co poprzedniej nocy - który traktował go z nieco mniejszą frustracją niż normalnie. Powiedział, że wyglądał na wypoczętego i przesunął krzesło, oferując pomoc w nadrobieniu zaległości w posortowaniu uczniów do sparingu.
Kiedy dołączył do niego, ślęcząc nad arkuszami kalkulacyjnymi, Toshinori siedział wyprostowany i z mniejszym poczuciem nerwów oraz z lekkim uśmiechem na twarzy. Myślał jasno, a strategia przyszła do niego łatwo. Obaj mężczyźni nawet dogadywali się trochę lepiej podczas wykładu, chociaz All Might wiedział, że trochę przesadził z pozowaniem pod koniec.
I jakoś, chociaż Toshinori nie pamiętał, żeby komukolwiek o tym mówił, “masowanie pleców od Aizawy” trafiło na wydziałową loterię pod koniec roku, ku wielkiej radości Midnight i Present Mica.
KoniecWiązania i brawura 4